38. Wcale nie jestem dojrzały

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Udało nam się - wyrzucił w końcu z siebie zdyszany lekarz, wycierając czoło.

Wpatruję się w lekarza, w bezruchu. Majka zarzuca mi ręce na szyję i z szerokim uśmiechem przytula mnie mocno do siebie, co po chwili odwzajemniam.

Zauważam także cieszącego się Adriana i uśmiechniętą przez łzy Larę. To najcudowniejsza wiadomość, jaką w życiu usłyszałem.

- Teraz pozostaje tylko czekać, czy nowe serce zostanie zaakceptowane przez organizm pana Igor - oznajmia lekarz - Ale jestem dobrej myśli.

- Całe szczęście - oddycha z ulgą Lara - Bardzo dziękuję.

- Kiedy będzie można go zobaczyć? - pyta Adrian.

- Przewieziemy pacjenta do sali. Na razie musi odpocząć, także najwcześniej jutro rano. Myślę, że nie ma sensu, aby państwo kolejną noc spędzali w szpitalu - posyła mi i brunetce wymowne spojrzenia - Proszę wrócić do domu i przyjechać rano. Państwa mąż i ojciec jest w dobrych rękach. Muszę iść do pacjentów, przepraszam.

Lekarz odchodzi zostawiając nas samych. Chyba wszyscy w tym momencie odetchnęliśmy z kurewsko wielką ulgą.

- Macie jak wrócić do domu? - pyta Borowski.

- Tak, przyjechaliśmy tu samochodem - odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Jeśli chcesz, możesz wracać z Majką - proponuje Lara - Ja wrócę z Adrianem.

- Jasne.

Wychodzimy we czwórkę ze szpitala. Wsiadamy do samochodów i kierujemy się do domów.

/

Siedzę w salonie, czekając na powrót Lary. Popijam whisky w szklance, gdy słyszę jak ktoś wchodzi do domu, a po chwili w salonie pojawia się Lara.

- Pijesz? - pyta, odkładając swój sweterek na oparcie fotela.

- Mhm - przytakuję - Mam też coś dla ciebie - sięgam po kieliszek z winem i podaję go brunetce. Uśmiecha się do mnie bardzo delikatnie i bierze ode mnie szkło, po czym upija łyk.

- Nie wolisz świętować udanej operacji taty ze swoją narzeczoną?

- Chcę z tobą porozmawiać.

- No więc słucham - lekko wzdycha i siada na fotelu.

- Wszystko gra? - pytam, skanując ją wzrokiem - Mam wrażenie, że jesteś ostatnio przemęczona.

- To przez to, że Igor jest w szpitalu. Nie mogę spać, martwię się o niego. Boję się, że każdy kolejny dzień, może być jego ostatnim... - przymyka oczy, a na jej twarzy maluje się zmartwienie.

- To dlatego tata chciał tak szybko się pogodzić, prawda? - przygryzam lekko dolną wargę - Coś ci mówił o tym?

- Cały czas mówił o tobie, gdy cię nie było - wyznaje, przenosząc wzrok w moje oczy - A gdy minęło trochę czasu i przestał mówić, to chodził przybity. Nie było dnia, w którym byłby sobą. I milczał... - wzdycha, unosząc brwi do góry - Jak grób, nie chcąc mi powiedzieć dlaczego tak naprawdę uciekłeś.

Przełknąłem nerwowo ślinę.

- I co... Powiedział ci w końcu? - pytam po chwili.

- Nie - przyznaje - Nawet nie zdawał sobie sprawy, że o wszystkim wiem. Od dawna - gdy to słyszę, otwieram szeroko oczy, wbijają wzrok w brunetkę. CO?

- Co? Zaraz, czekaj... Wiesz o czym? - dopytuję, niedowierzając.

- Z jakiego powodu uciekłeś - upija łyk czerwonego alkoholu ze szkła - Narkotyki, seks z innymi w jakiejś melinie... A chciałam tylko, żeby sam się przyznał. Coś ty... do dzisiaj ściemnia, wymyślając jakieś głupoty.

Jestem w kompletnym szoku. Nie potrafię oderwać wzroku od Lary. Jestem wręcz sparaliżowany tym, czego właśnie się dowiedziałem.

- Nie rozumiem... Dlaczego nie odeszłaś? - dziwię się jej.

- Po pierwsze, mamy dziecko... Klaudia by to bardzo przeżyła. Cholernie jest przywiązana do Igora. No a po drugie... Kocham twojego ojca - wyznaje szczerze, a w jej oczach dostrzegam łzy - Kilka lat temu nie mogłam wybaczyć mu wyskoku z Laurą. Ale po latach to wszystko jest już inne. Jest rodzina, dzieci, dom, wspólne wszystko. Nigdy nie byłam z Igorem z przyzwyczajenia. Nigdy też nikogo tak nie kochałam jak jego. Zmienił moje życie diametralnie. Nie potrafię teraz tak po prostu wyjść stąd i udawać, że między nami nic nie ma. Bo tak nie jest.

To co powiedziała... Mnie zagięło. Wszystko do tej pory kręciło się wokół mnie i ojca, ale głównie wokół mnie i moich problemów. A ona była obok i cały czas cierpiała, bo miała swoje problemy, i nawet przez chwilę nie dała nic po sobie poznać. Kurwa, nawet nie zauważyłem, że coś jest nie tak.

- Miał szczęście w życiu, tyle ci powiem - odzywam się w końcu, a Lara przenosi na mnie wzrok - Najpierw mama, a później ty. Miał szczęście do kobiet - posyłam jej lekki uśmiech - Z małymi wyjątkami - dodaję, przypominając sobię tą szmatę Laurę - Ale faktem jest to, że nigdy nie potrafił tego docenić.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że Igor nigdy nie będzie idealny. Ale ostatnio się zmienił. Widzę to i staram się myśleć o tym, a nie o tych złych rzeczach.

- Jesteś naprawdę cudowna, wiesz? - wyznaję szczerze, patrząc na brunetkę - Ojciec ma naprawdę kurewsko wielkie szczęście, że cię ma. I mnie, że przemówiłem mu do rozumu, gdy chciał z bezradności wiązać się z Laurą.

Lara posyła mi uśmiech, który odwzajemniam.

- Co z waszym ślubem? - zmienia temat.

- Jesteśmy trochę w tyle z przygotowaniami, ale nie miałem głowy do tego ostatnio. Jeszcze trzy miesiące, więc chyba powinniśmy dać radę to ogarnąć.

- Kiedy ty tak wyrosłeś, boże? - pyta przez śmiech - Jeszcze niedawno byłeś małym, pociesznym dzieciaczkiem, a teraz bierzesz ślub.

- Teraz też jestem pocieszny - zauważam.

- Teraz jesteś dojrzały, pocieszny facet - poprawia mnie - Już nie mały dzieciaczek.

- Wcale nie jestem dojrzały - spuszczam wzrok w szklankę ze swoim alkoholem.

Słyszę jak brunetka wstaje ze swojego miejsca, a po chwili siada obok mnie.

- Jesteś - zapewnia mnie.

- Nie jestem. Zobacz ile rzeczy spieprzyłem.

- Co z tego? Człowiek uczy się na błędach. A ty masz jeszcze czas na popełnianie błędów.

- Chyba wyczerpałem już limit - wzdycham.

- Fakt, jak weźmiesz ślub, to już będziesz musiał być dorosły. Będziesz miał swoją rodzinę.

- Nie wiem, czy mi się to uda.

- Będzie dobrze - pociesza mnie, posyłając mi uśmiech - Zawsze możesz na nas liczyć.

- Wiem, dziękuję - odwzajemniam jej uśmiech.

Do salonu schodzi Klaudia. Podchodzi do nas i siada między nami.

- A ty czemu jeszcze nie śpisz? - pyta Lara, zwracając się do siostry.

- Nie mogę zasnąć - wzdycha ze smutną miną - Kiedy wróci tata?

Lara posyła mi wymowne spojrzenie, na co zaciskuję usta w wąską kreskę.

- Niedługo skarbie - przejeżdża dłonią po włosach szatynki i całuje ją w czubek głowy.

- Chodź, zaniosę cię do łóżka - proponuję, a dziewczynka wyciąga ręce w moją stronę. Uśmiecham się do niej i biorę ją na ręce.

Idziemy na górę, a już po chwili wchodzę z siostrą do jej pokoju. Kładę ją na łóżku i przykrywam kołdrą.

- Kuba - zwraca się do mnie siostra.

- Tak?

- Czy jak weźmiesz ślub z Mają to wyprowadzisz się z domu? Bo ja nie chcę, żebyś się wyprowadzał... - patrzy na mnie z miną zbitego psa.

- Raczej tak - przyznaję - Ale nie martw się, będziemy się widywać często.

- A nie możesz zostać tutaj?

- Niestety nie. To normalne, wiesz? Jak dorośniesz i się zakochasz, to ty też kiedyś wyprowadzisz się z domu. Podobnie jak Sara.

- Będziemy się widywać codziennie?

- Jeżeli będziesz chciała - dotykam czubka jej nosa, z lekkim uśmiechem.

- Będę chciała - odwzajemnia mój uśmiech - Kocham cię.

- Ja ciebie też - przejeżdżam dłonią od jej czoła, po włosy - Jesteś moją małą, śliczną księżniczką - nadymam policzki i wystawiam do niej lekko język, robiąc śmieszną minę, a dziewczynka reaguje śmiechem. Zarzuca ręce na moją szyję i przyciąga mnie do siebie. Wtulam się w jej małe zagłębianie na szyi, po czym cmokam jej policzek - Dobranoc - cmokam jeszcze jej czoło.

- Dobranoc - odpowiada ziewając, po czym układa się na boku i odprowadza mnie wzrokiem do wyjścia.

Odwracam się przy drzwiach i lekko do niej uśmiecham, po czym gaszę światło i wychodzę z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro