42. Chyba ja powinnam zadać ci to pytanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

30 komentarzy i wstawiam drugi rozdział dziś, robimy maraton 💛 Rozdział jest już napisany, więc wszystko zależy pd Waszej aktywności 😋

Całą drogę do szpitala starałem się zachowywać normalnie mimo zdenerwowania, które za wszelką cenę próbowałem ukryć. Podjeżdżamy na parking pod szpitalem, gdzie parkuję na wolnym miejscu. Wysiadamy z auta, po czym pierwszy kieruję się w stronę budynku.

- Kuba, zaczekaj - słyszę głos Lary. Zatrzymuję się i odwracam w jej stronę - Zanim wejdziemy chciałam chwilę z tobą porozmawiać.

- Coś się stało? - pytam marszcząc brwi.

- To chyba ja powinnam zadać ci to pytanie - stwierdza, patrząc mi prosto w oczy. Wzdycham, przenosząc wzrok za nią - Kuba  widzę, że coś jest nie tak. Coś między tobą a Mają?

- Nie, z Majką wszystko zajebiście - przygryzam dolną wargę, wkładając dłonie do kieszeni spodni.

- To o co chodzi? - patrzy na mnie ze współczuciem - Słuchaj, znasz mnie. Wiesz, że nie wtrącam się raczej w twoje życie i nie dociekam za bardzo, ale całą drogę byłeś tak zdenerwowany, że nie dało się tego nie zauważyć - wzdycha zmartwiona - Może mogę ci jakoś pomóc?

- Nie, Lara, nie możesz - przyznaję niestety - A ja nie mogę ci na razie powiedzieć o co chodzi.

- Kuba... - zaciskuje usta w wąską kreskę.

- Dowiesz się w swoim czasie - przerywam jej - Wszyscy się dowiecie w swoim czasie - dodaję, poprawiając się - Chodźmy już.

Brunetka wzdycha jedynie, ale nic więcej nie mówi. Rusza za mną do budynku szpitala, nie poruszając więcej tego tematu. Kierujemy się pod salę, w której leży tata. Lara wchodzi jako pierwsza, a ja tuż za nią. Okazuje się, że tata już się wybudził.

- Tato - zwracam się do niego z niedowierzaniem i siadam na krześle obok jego łóżka - Wybudziłeś się... Wiedziałaś? - przenoszę wzrok na Larę, która uśmiecha się do ojca, a po chwili siada obok niego na jego łóżku i całuje go w usta.

- To miała być niespodzianka - brunetka posyła mi uśmiech.

- A co, już się cieszyłeś, że masz mnie z głowy? - pyta żartobliwie tata.

- Nawet tak nie mów - posyłam mu poważne spojrzenie.

- Przecież tylko żartuję - uśmiecha się - Sara przyjechała z wami? - pyta, patrząc to na mnie, to na Larę. Brunetka posyła mi spojrzenie.

- Nie, no bo... - odzywam się - wyszła na miasto i podobno zjadła coś w jakiejś knajpie, no i źle się poczuła - wymyślam szybko.

- W porządku,  później do niej zadzwonię - odpowiada, ale widzę po nim, że jest mu przykro, że to ona nie zadzwoni pierwsza - Jak Klaudia? - zwraca się do Lary.

- Dobrze, ciągle o ciebie pyta. Lepiej powiedz jak ty się czujesz.

- No właśnie - przytakuję jej - A nie ciągle tylko o nas pytasz.

- Chyba jest wszystko w porządku - posyła nam spojrzenie pełne ulgi - Lekarz wykonał badania płuc, nie mam żadnych przerzutów, przynajmniej na razie nie są one wykryte. Ale z tego co powiedział mi lekarz, najgorsze już za mną. Mam nowe serce. Nie wierzę, że dzięki komuś obcemu tak naprawdę mogę dalej żyć.

- To niesamowite, prawda? - posyłam mu uśmiech - Najważniejsze, że wszystko jest dobrze, a będzie coraz lepiej.

- Co z przygotowaniami do ślubu? - zmienia temat.

- Nie przejmuj się tym teraz - przymykam oczy, dając mu do zrozumienia, że powinien teraz skupić się tylko na sobie - Dam sobie radę. Wszystko w porządku.

- Dobrze, skoro tak mówisz.

- Kochanie, musisz teraz dużo odpoczywać - zwraca się do ojca Lara - Właściwie to tylko odpoczywać. Zapomnij o pracy przez najbliższe kilka tygodni.

- Co? Żartujesz chyba...

- Trzymaj się z daleka od studia - wytyka go palcem brunetka.

- Ale skarbie - wdycha szatyn - Nie mogę sobie pozwolić na kolejną przerwę...

- Zdrowie jest ważniejsze - przerywa mu.

- Zgadzam się z Larą - wtrącam się.

- Ugh - odchyla głowę do tyłu, opierając ją na poduszce - Ale chociaż pozwólcie mi użytkować słuchawki i pisać teksty.

- Nie ma mowy - zaprzecza kategorycznie Lara - Wydobrzejesz to wrócisz do pisania.

- Nie wygram z wami? Nie mam na to szans? - posyła spojrzenie raz mi, raz brunetce.

- Wygląda na to, że nie - wzrusza ramionami Lara.

Spędzamy u taty jeszcze trochę czasu. Jest jeszcze słaby, ale jak to on - nie daje tego po sobie poznać. Po jakimś czasie żegnamy się z tatą i wychodzimy ze szpitala.

- Chodzi o Sarę, prawda? - odzywa się nagle, a ja staję w miejscu.

- Nie, dlaczego tak uważasz? - próbuję ją wyczuć.

- Nic mi nie powiedziałeś, że Sara źle się poczuła, bo zjadła coś na mieście. Wymyśliłeś to, żeby nie denerwować Igora.

Przejrzała mnie. Cholera. Najchętniej to bym jej powiedział. Larze można zaufać. Gdybym poprosił, nie powiedziała by nic ojcu. Ale obiecałem Sarze, że będę milczeć jak grób.

- Nie Lara, Sara naprawdę źle się czuła - kłamię - W drodze do domu mówiła, że bóli ją brzuch i położy się jak tylko wrócimy do domu.

Brunetka mruży na mnie lekko oczy, jakby próbując coś ze mnie wyczytać. Mam tylko nadzieję, że udało mi się ją oszukać i nie będzie więcej drążyć tego tematu.

- Mhm, no w porządku - wzdycha - Ale wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć?

- Wiem, Lara, naprawdę... Wiem.

Brunetka zaciskuje usta w wąską kreskę. Posyła mi lekki uśmiech, który odwzajemniam. Po chwili wsiadamy razem do auta i wracamy do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro