Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-----------
SEHUN
-----------

Zaraz po powrocie zatrzasnąłem się w swoim pokoju. Nie przejąłem się ani zaniepokojonymi spojrzeniami mijanych przyjaciół, ani troskliwymi pytaniami Kyungsoo. Byłem przybity swoim zachowaniem z wcześniejszego wieczoru. Byłem niemal pewny, że przekreśliłem już swoje szanse.

Przebrałem się w wygodniejszy dres i rzuciłem się na swoje łóżko. Wcisnąłem twarz w poduszkę i wrzasnąłem. Mój krzyk był jednak znacząco stłumiony przez materiał, mimo to moi współlokatorzy zapewne usłyszeli mój akt złości.

Poczułem wibracje w kieszeni, towarzyszące dźwiękowi wyłączania się telefonu. Zapomniałem, że moja bateria już u Luhana prosiła się o naładowania. Ja jednak nic sobie z tego nie zrobiłem. I leżałem tak na prawdę długo, dopóki ktoś nie postanowił naruszyć moją samotność.

   -- Co ci się stało? -- usłyszałem głos Baekhyuna, jednak nie podniosłem nawet głowy by dać mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na rozmowę.

   -- Nie olewaj mnie -- dotarło do mnie wraz z odgłosem kroków.

   -- Nie olewam -- mruknąłem w poduszkę, nawet nie siląc się by mnie usłyszał. Poczułem dłoń uderzającą mnie w tył głowy.

   -- WSTAWAJ DZIECIAKU -- wydarł się obecnie czerwonowłosy i zepchnął mnie z łóżka.

   -- EJ! -- odpowiedziałem mu tym samym tonem i spojrzałem na niego spode łba. Rozmasowując głowę, która spotkała się z szafką.

   -- Teraz mów -- chłopak dumnie usiadł na moim legowisku, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i założył noge na nogę. Popatrzył na mnie wyczekująco.

   -- Co mam ci mówić? -- oburzyłem się szybko podnosząc się na nogi. -- Że jestem idiotą? Że potrafię tylko wszystko psuć?

   -- Uspokój się -- fuknął i gwałtownie pociągnął mnie bym usiadł obok. Nie radzi sobie z agresją czy jak?

   -- Jestem pierdoloną oazą spokoju -- odpowiedziałem również zakładając ręce na klatce piersiowej.

   -- Jasne, jasne -- mruknął.-- To co takiego wprowadziło cię w ten błogi stan agresywnej medytacji?

   -- Twoje przyjście -- przewróciłem oczami. Przyjaciel puścił moją uwagę mimo uszu. Patrzył tylko na mnie wyczekująco.

   -- GDZIE BYŁEŚ PRZEZ CAŁĄ NOC?! -- dobiegł nas krzyk Suho. Obaj jak na komendę skierowaliśmy głowy w stronę drzwi do mojego pokoju. Tak jak się spodziewałem. W progu stał czerwony na twarzy lider. Jego niewielka osoba wręcz emanowała wściekłością, ba, szałem. I to skierowanym w moją osobę. Kątem oka zauważyłem jak Baekhyun kuli się ze świadomością, że też mu się dostanie tylko dla tego, że znajdował się obok.

Pamiętajcie. Nigdy nie denerwuj Junmyeona chyba, że zorganizowałeś już sobie pogrzeb.

------------
LUHAN
------------

Byłem zdezorientowany, przybity i niewyspany. I wcale nie zapowiadało się bym mógł przeleżeć ten dzień całkowicie odizolowany od świata.

Przez noc moje łóżko zajmował pijany Sehun, a ze względu na brak przynajmniej drugiej pościeli nie zmrużyłem oka. Musiałem więc wyglądać okropnie co tylko potwierdziło moje odbicie w lustrze. Nie zamierzałem jednak nic z tym robić. W końcu wewnętrznie też czułem się beznadziejnie.

Opadłem na tapczan służący mi za posłanie i przyciągnąłem do twarzy poduszkę, na której spał chłopak. Mocno wciągnąłem jej zapach. Dominiwał jednak proszek do prania, którego użyłem. Dopiero po dłuższej chwili mój nos wyczuł coś jeszcze. Ledwo wyczuwalny, słodki zapach, którego chciałem poczuć więcej. Przycisnąłem więc materiał mocniej do twarzy i zaciągnąłem się. Zapach zniknął. A może poprostu się do niego przyzwyczaiłem. Nie potrafiłem sobie go przypomnieć takim jakim był.

Rozległo się pukanie do drzwi, westchnąłem i odsunąłem poduszkę od twarzy by wstać, nieco poprawić pomięte ubranie i krzyknąć, że drzwi są otwarte.

   -- A, to tylko ty -- mruknąłem patrząc w lustro by zabrać się za doprowadzenie włosów do porządku. Jednak gdy w odbiciu zauważyłem sylwetkę Lay'a zostawiłem je w spokoju. Widział mnie już w gorszym stanie. Odwróciłem się do swojego gościa.

   -- Zamierzasz dziś przeleżeć cały dzień? -- zapytał lustrując mnie od stóp do głowy. -- Przyszedłem wyciągnąć cię na zewnątrz. Wiem, że nie siedzisz cały czas w domu, ale jeśli pozwolisz sobie na choć jeden dzień to popadniesz w depresje, a od tego ja tu jestem -- parsknąłem słysząc to. Chłopak uniósł na chwilę brew po czym kontunuował. -- Poza tym twoja karnacja prosi się o dzienne światło.

   -- Yixing, jestem Chińczykiem -- zaśmiałem się. -- I przypomne ci, że ty też.

   -- Jeny -- ciemnowłosy przewrócił oczami otwierając je szerzej niż zwykle. -- Nie karze ci iść się opalać. Wyglądasz okropnie i twoja skóra zrobiła się sinawa. Bądź sobie tak blady jak chcesz, ale zdrowo.

Uśmiechnąłem się pod nosem. On na prawdę się o mnie martwił. Zhang Yixing był niedoszłym lekarzem. Poznaliśmy się jeszcze w szkole, kiedy był zapalonym uczniem na bio-chemie. Z wyglądu właściwie nie zmienił się od tamtego czasu, za to z charakteru - okropnie. Nadal sprawiał wrażenie, że jest wiecznie naćpany, jednak już nie widzi wszystkiego w kolorowych barwach, a wszystko zmieniło się gdy popadł w depresje. Ale to nie temat na tą chwilę.

   -- Miałem do ciebie dzwonić -- przypomniałem sobie.

   -- W jakim celu? -- zapytał spogladając na mnie zaciekawionym spojrzeniem.

   -- Twoja randka. Z tamtym chłopakiem.

   -- Junmyeonem?

   -- Zależy czy to on się wtedy z tobą umówił.

Chłopak wyraźnie się speszył. Zastygł w bezruchu wlepiając zmęczone spojrzenie w coś za moimi plecami. Wiedziałem jednak, że nawet jeśli na to patrzy to tego nie widzi. Za dobrze go znałem by nie rozpoznać wzroku mówiącego, że odleciał myślami daleko do swojego świata. Dopiero po dłuższej chwili zdecydowałem się spowrotem go sprowadzić.

   -- Yixing -- szturchnąłem go w ramię. -- Nie musisz mi mówić jeśli nie chcesz. Odświerze się trochę, dobrze? Wejdź i zaczekaj a ja pójdę do łazienki.

Nie czekając na odpowiedź skierowałem się do szafy po jakieś ubrania i poszedłem do łazienki by doprowadzić się do stanu używalnego. Nie zajęło mi to dłużej jak dwadzieścia minut, w czasie którego wziąłem prysznic, ubrałem się a nawet zrobiłem lekki makijaż by ukryć cienie pod oczami.

   -- Wyglądasz dobrze -- powiedział Zhang uśmiechając się lekko gdy wyszedłem już z pomieszczenia i znalazłem się znów w tym samym co on. Odwzajemniłem jego uśmiech lekko się pesząc.

   -- Masz bardzo delikatną twarz, więc zwykle wyglądasz dobrze. Musisz tylko więcej sypiać -- dodał po chwili zastanowienia, przez którą, byłem niemal pewny, że miał w głowie całkowitą pustkę.

   -- Ym, dzięki -- mruknąłem czując gorąc napływający na moje policzki. Żebym czuł się zawstydzony przez własnego przyjaciela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro