3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wyszłam z dużego, białego domu z szerokim i szczerym uśmiechem na twarzy. Starałam sobie przypomnieć ostatni raz, kiedy byłam z siebie tak dumna, ale kiedy nie odnalazłam w myślach żadnej daty z ostatnich trzech lat, mocno pogratulowałam sobie w duchu. Upiekłam nie dwie, a kilka pieczeni na jednym ogniu. I to przez kompletny przypadek!

Pani Lockwood, zaraz po tym, kiedy wyszła ze swojego małego szoku wzięła mnie do siebie na rozmowę. Odpowiedziałam jej o mojej ciężkiej, chociaż oczywiście fikcyjnej, sytuacji i poprosiłam o pomoc w znalezieniu pracy. Kobieta oczywiście poczuła litość, i z wielkim entuzjazmem się zgodziła. Chwilę później zostałam oficjalnie organizatorką jej imprez. Po raz kolejny mój uśmiech się poszerzył, do tego stopnia, że zaczęła boleć mnie twarz.

Nie zwróciłam jednak na to uwagi, zbyt zajęta swoim sukcesem, który z każdą myślą stawał się coraz bardziej satysfakcjonujący. Wyobraziłam sobie Caroline Forbes, głupią nastolatkę z lokalnego liceum, która chyba oszaleje jak dowie się, że zajęłam jej miejsce. Oddałabym za ten widok wszystkie swoje ubrania, ale nie było na to szansy, a więc musiałam zadowolić się swoim wyobrażeniem.

– Wszystko w porządku? Szczerzysz się tak od dobrych sześciu minut. – Usłyszałam męski głos obok. Powstrzymałam się od jakiejkolwiek reakcji, chociaż kąciki moich ust delikatnie opadły.
– Damon. Jak okropnie cię widzieć.
– Też się cieszę z tego spotkania, Anno. A teraz powiedz, co znowu namieszałaś?

Mężczyzna posłał w moją stronę swój urzekający, firmowy uśmiech. Przewróciłam oczami. Już dawno się na niego uodporniłam. Dokładnie w momencie, kiedy stał się wampirem. Uczucie mojej siostry do Stefana nigdy nie zniknęło, a moje do jego brata prysło jak mydlana bańka. Być może to przez fakt, że dowiedziałam się, jak wielką obsesję ma na punkcie Katherine. A być może po prostu nigdy nie było to dla mnie nic ważnego, a jedynie kolejna gra. Nie byłam pewna, ale nigdy nie miałam czasu ani chęci się nad tym zastanawiać. Nawet wtedy, kiedy okazało się, że mężczyzna mieszka w tym samym mieście co ja, nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Co nie zmienia faktu, że był irytujący kiedy pojawiał się znikąd i zagadywał mnie swoją marną gadką. W związku z tym właśnie miałam zamiar go spławić, dopóki nie zauważyłam Elijaha, który nagle pojawił się na końcu ulicy.

W mojej głowie zapaliła się żółta lampka. A co jakby tak…?

– A jak myślisz? – Zapytałam, rzucając mu wyzwanie samym moim spojrzeniem. Wręcz perfekcyjnie udałam, że nie widzę Mikaelsona, który ciągle się zbliżał.
– Zgaduję, że jakiemuś niewinnemu chłopakowi w sercu.

Sarkazm w jego głosie miał być dokuczliwy, ale o ile dobrze odpowiem, może zostać uznany przez Elijaha za flirt. Dlatego wysiliłam przez chwilę umysł, szukając odpowiedniej odpowiedzi. Jedyna która przyszła mi do głowy brzmiała żałośnie, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nie mam nic do stracenia oprócz swojej godności, a za to mam do zyskania spokój od pierwotnych.

– Zgaduję, że chciałbyś być na jego miejscu, i dlatego zacząłeś tę rozmowę.

Uśmiechnęłam się prowokująco, patrząc na niego spod rzęs. Nie dał tego po sobie zobaczyć, ale wiedziałam, że był zaskoczony. I nic dziwnego! Nie miałam w zwyczaju wracać do swoich byłych (w przeciwieństwie do Katherine), i od kilkuset lat z nim nie flirtowałam. Wiedział, że moje nagłe i niespodziewane słowa są podejrzane. Ale wiedział też, że mam na nazwisko Pierce, które upoważnia mnie do robienia kompletnie bezsensownych rzeczy które jak dla mnie mają jakiś cel, nawet jeśli dla całego świata nie. W jego głowie toczyła się bitwa.

A ja po prostu stałam, czekając czy wygra rozsądek czy może ryzyko. Przy tym uśmiechałam się ładnie i uroczo, tak jak jeszcze niedawno uśmiechałam się do Tylera Loockwooda. Miałam nadzieję, że moje zachowanie zmyli Eljaha i zniechęci go do podejścia do mnie, rozmowy i ogólnie kontaktu. Tak właśnie zrobiłaby inteligentna osoba, która ma poczucie taktu i instynkt samozachowawczy.

– Anno…

No i licz tu do cholery na pierwotny takt i inteligencję.

Westchnęłam głośno, odwracając się w stronę mężczyzny. Powstrzymałam się przed skrzywieniem, nadal utrzymując mimikę twarzy, która nie powinna wzbudzać podejrzeń. Oczywiste było jednak to, że pierwotny prędzej czy później mnie przejrzy. Na szczęście, to jeszcze nie był ten moment, i sam wydawał się być równie zaskoczony co przed chwilą Damon. Czy oni wszyscy mają dzisiaj jakieś porażenie, czy to ja jestem tak nieprzewidywalną osobą? Na to pytanie nie było mi dane poznać odpowiedzi.

– Możemy porozmawiać? – Zapytał, sugerując, abyśmy odeszli kawałek. Nie wiem co to miało dać przy Damonie, który ma przecież wamiprzy słuch, ale nie kłóciłam się. Grzecznie go przeprosiłam, i odeszłam na bok z pierwotnym.
– W czym ci mogę pomóc?

Mężczyzna po raz kolejny wyglądał, jakby ktoś go mocno uderzył. Nie był przyzwyczajony do tej wersji mnie. Właściwie chyba nigdy jeszcze jej nie widział. Czuł się zdezorientowany i zagubiony. Moja gra aktorska była na tak wysokim poziomie, że nie potrafił nawet pomyśleć, że to wszystko jest fałszywe. Ale zawdzięczałam to setkom lat praktyki.

– Chciałem przeprosić za to, co powiedziałem ostatnio. Byłem chamem. Nie powinienem oceniać cię po nazwisku.
– Cieszę się, że to dostrzegasz. Ale to nic nie zmienia, dopóki Klaus nie dotrze do tych samych wniosków. Nie pozwolę ci mnie śledzić, pilnować czy jakkolwiek to nazywacie.
– Nie rozumiesz. Nie mam wyjścia. – Upierał się błagalnym głosem, kiedy ja nie miałam zamiaru odpuścić.
– Oczywiście, że masz wyjście. Tylko nie przez drzwi, a przez okno, a jesteś zbyt wygodny żeby z niego skorzystać.
– Proszę cię, Anno. Nie przyszedłem się kłócić.

Przygryzłam wargę ze zdenerwowania. Nie rozumiałam, czego oczekiwał. Że zgodzę się, aby łaził za mną w krok w krok?

– Przecież nie oczekuję, że z tobą zamieszkam, albo ty ze mną. Po prostu musimy sprawiać pozory, że mam na ciebie oko. Wystarczy, jeśli będę w pobliżu w ciągu dnia. Czy to jest tak dużo dla pięćset letniej wampirzycy?

Już chciałam od nowa zacząć się kłócić, ale kiedy tylko otworzyłam usta, w mojej głowie pojawiła się pewna nowa, podstępna myśl. Spławianie go nic mi nie da, bo ciągle będzie wracał jak bumerang. Ale jeśli sam zniechęci się przeze mnie, odpuści. Oh, Boże, lepiej chroń go przed tym, co mam zamiar zrobić. Uśmiechnęłam się, i spokojnie zadałam pytanie.

– Przez ile?

Elijah zamrugał szybko, zdziwiony tym, jak szybko poszło. Przez kilka rozmów które odbył ze mną zdał sobie sprawę, że nie odpuszczam łatwo. A tutaj niespodzianka! Liczyłam na to, że jest przekonany o swoim zwycięstwie – będzie zabawniej, kiedy dowie się, że to było tylko złudzenie.

– Nie wiem. Kilka tygodni, miesięcy…

Oh, nie wytrzymasz tyle, chłopcze.

– Zgoda. Przebywasz w pobliżu, ale tylko w ciągu dnia, i tylko przebywasz – mówiłam, ze skrzyżowanymi ramionami, aby podkreślić swój negatywny stosunek do sytuacji. – Żadnych rozmów, ciągłego gapienia się, podsłuchiwania każdej mojej rozmowy… tylko sprawiasz pozory.

Chciał zaprzeczyć, ale wiedział, że to jest moja jedyna propozycja. Dlatego odpuścił negocjację, i zamiast tego powoli skinął głową, a pomiędzy nami ostatecznie zawiązała się umowa. W tym momencie rozejrzałam się, szukając wzrokiem Damona, ale go już dawno nie było. Może to i lepiej? Nie miałam ochoty mu się tłumaczyć z tego, co zapewne podsłuchał, albo nadal udawać dla niego miłą.

– Mogę odprowadzić cię do domu?

Spojrzałam na niego spod byka, lecz mimo to zaraz przytaknęłam. Wystawił dłoń w moją stronę, ale jej nie złapałam, a zamiast tego ruszyłam do przodu. Nie widziałam tego, ale uśmiechnął się pod nosem. Obejrzał się za mną, znowu czując zapach czereśni, a potem ruszył do przodu, żeby mnie dogonić.

Nie miałam pojęcia, że w tamtym momencie Elijah nazwał swój genialny plan "oswoić wariatkę", i to właśnie dlatego miał przez całą drogę uśmiech. Ale gdybym wiedziała, pewnie nieźle bym się uśmiała. Tym bardziej, że określenie to niezwykle celnie opisywało mnie, moje myśli, i co gorsza – plany.

Uważaj na siebie, Elijah. Kiedy przebywasz z szaleńcami, bardzo łatwo możesz stać się jednym. 

+++++++++++++++++++++++++++++++++++

Hej kochani! Co u was? Mam nadzieję, że wszystko dobrze ❤️ dzisiaj przychodzę do was z nowym rozdziałem, ale także ekscytującą dla mnie informacją. Dodałam dzisiaj na YT swój pierwszy filmik shorts, odnoszący się właśnie do tej książki! Niestety, nie mogę go tutaj dodać, ale zapraszam na mój kanał, gdzie możecie go obejrzeć ❤️
(Nazwa kanału: Bez_serduszka)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro