Chords

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Za każdym razem, kiedy mijał tą ławkę, nie mógł powstrzymać uśmiechu.

Ciche dźwięki gitary, dobrze znana melodia i ten piękny głos.

Czy można kogoś kochać, nawet nie wiedząc jak ma na imię?

Sehun był dowodem na to, że tak.

Stracił głowę dla nieznajomego gitarzysty.

Zakochał się w jego pięknych, kręconych włosach, głębokim głosie, oczach, których kolor inni określali jako bardzo ciemny brąz, ale on wolał nazywać go gorzką czekoladą.

Piękny.

Jedyne słowo, którym był w stanie go opisać.

---

Był wolny.

Nie musiał płacić podatków, martwić się o przyziemne sprawy.

Był wolny, mógł robić co chciał.

Mógł być bogaty.

Mógł nie mieć na chleb.

Jego życie było jedną wielką ruletką.

Ale czy był szczęśliwy, będąc wolnym?

---

Muzyka.

Palce, sunące po strunach gitary.

Piękna i cicha melodia.

On.

Piękny jak zawsze.

Kręcone włosy, które wręcz prosiły się o delikatne przeczesanie dłońmi.

Szeroki uśmiech, który Sehun miał ochotę całować przez resztę swojego życia.

Zgrabne, wyjątkowo długie palce, które chciał splatać ze swoimi.

Piękny nieznajomy, którego codziennie mijał w parku, idąc do pracy.

---

Muzyka.

Jego jedyne ukojenie.

Jego szczęście, coś co dawało mu w życiu przyjemność.

Kochał ją.

Kochał też drobnego chłopca, który codziennie mijał go w drodze do kawiarni.

Kochał jego piękne oczy, delikatny uśmiech, którym zawsze go obdarowywał i delikatne rumieńce, pojawiające się na jego pięknej twarzy.

Mimo tego, że nie znał jego imienia, kochał go.

---

Pewnego dnia, melodia zniknęła.

Chłopaka nie było, nie pojawił się w parku przez cały dzień.

Sehun poczuł się znowu jak wtedy, kiedy był zupełnie sam.

Znowu nie miał niczego, co utrzymywałoby go na powierzchni.

A mimo wszystko dalej kochał pięknego chłopaka.

Nawet jeśli jego oczy nie potrafiły go odnaleźć, jego dusza była zawsze blisko niego.

---

Wysoka gorączka.

Ledwo trzymał się na nogach, pot i deszcz spływały mu po twarzy i po ubraniu.

Osunął się na kolana tuż przed nieznanymi mu drzwiami, uderzając przypadkowo pokrowcem od gitary w drzwi.

Ostatnią rzeczą, którą pamiętał przed utratą przytomności był piękny chłopiec z uroczymi rumieńcami.

---

Sehun klęczał przy łóżku, trzymając gitarzystę za dłoń. Od trzech godzin usiłował zbić jego wysoką gorączkę, ale nic nie pomagało. Bardzo martwił się o starszego, więc wychodził z pokoju tylko po to, żeby zmienić mu okład.

Nie chciał zostawiać go zbyt długo samego. Nie chciał pozwolić mu odejść.

Kochał go całym sercem.

I gdy ten tylko otworzył swoje piękne oczy, myślał, że śni. Przecież nie znał nawet jego imienia, los okrutnie igrał z tą dwójką, zsyłając ich sobie w takim momencie.

- Cz-czujesz się już lepiej? - zapytał Sehun, nie puszczając ani na moment chłodnej dłoni mężczyzny. Był pewien, że kolor jego policzków spokojnie można było porównać do koloru dojrzałych pomidorów, ale nie to było dla niego najważniejsze.

---

- Tak... - wychrypiał słabo, ściskając mocniej dłoń pięknego chłopca i wpatrując się w jego zatroskane oczy. - Gdzie teraz jestem?

Twarz nieznajomego chłopca przybrała jeszcze piękniejszy kolor, sprawiając, że Chanyeol musiał powstrzymywać uśmiech.

- W-w moim domu. Z-znalazłem cię pod drzwiami, miałeś wysoką gorączkę i pomyślałem...

- Dziękuję ci. - przerwał mu Chanyeol, unosząc drugą dłoń do policzka nieznajomego. - Uratowałeś mi życie. Po raz kolejny.

I zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, znowu zapadła ciemność.

---

Serce Sehuna biło szybko jak jeszcze nigdy w całym jego życiu.

Był głęboko zakochany.

Wpadł po uszy.

Jego obiekt westchnień leżał właśnie nieprzytomny w jego łóżku, po tym jak dotknął jego policzka.

Sehun mimowolnie uniósł swoją dłoń i położył ją w tym samym miejscu, którego jeszcze przed chwilą dotykał ukochany.

Opiekował się nim, aż wzeszło słońce.

---

Chanyeol obudził się, czując przyjemne ciepło. Uśmiechnął się i otworzył oczy, ale w jak wielkim był szoku, kiedy wykrył, że leży w czyimś łóżku, a na jego kolanach spoczywa głowa pięknego chłopca, którego wcześniej obserwował w parku.

Ostrożnie przeczesał jego włosy, rozkoszując się ich delikatnością. Chłopiec tylko mruknął coś pod nosem i lekko się pokręcił.

Chanyeol nie był w stanie powstrzymać uśmiechu, widząc coś tak uroczego.

Ale kiedy chłopiec otworzył oczy, powietrze za nic nie chciało opuścić jego płuc.

Zakochał się ponownie, tym razem jeszcze bardziej.

---

- Mam nadzieję, że dzisiaj czujesz się już lepiej. - Sehun uśmiechnął się delikatnie, zdejmując głowę z kolan starszego. Nad ranem poczuł niesamowite zmęczenie i najwyraźniej usnął, nie przenosząc się nawet w inne miejsce.

- Tak, jest zdecydowanie lepiej. - mężczyzna odwzajemnił uśmiech. - Dziękuję za opiekę, to niezwykle miłe z twojej strony...

- Mów mi Sehun. Oh Sehun. - młodszy podał mu dłoń, czekając na jej uściśnięcie.

- Chanyeol. Park Chanyeol. - delikatna dłoń została uściśnięta przez tą drugą, silniejszą, należącą do gitarzysty.

Oboje przez chwilę milczeli, nie do końca wiedząc co powiedzieć.

- Zrobię śniadanie. Na co masz ochotę? - zapytał Sehun, podnosząc się z ziemi i idąc w stronę kuchni, a Chanyeol podniósł się na łokciach.

- Nie jestem głodny, zresztą suchy chleb mi wystarczy. Nie potrzebuję wiele. - wyznał starszy zgodnie z prawdą, zagryzając wargę, a Hun tylko prychnął na jego słowa.

- No to chyba nie u mnie. U mnie masz jeść ile tylko zmieścisz. Nie pozwolę ci więcej głodować i chorować na ulicy. - mruknął, przygotowując "szwedzki stół" na tacy. Kiedy tylko skończył, zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku. - Smacznego

Chanyeol skłamałby, gdyby powiedział, że nie zrobił się głodny. Od kilku dni nie było go stać na większy posiłek, przez co musiał ograniczyć się do suchego chleba i kilku dodatków, które mógł kupić w promocji. Były to najczęściej rzeczy w uszkodzonych opakowaniach, których nie chcieli nabyć inni.

Jemu było obojętne to, jak jego jedzenie będzie wyglądać.

Byle tylko wypełniało żołądek.

---

Po godzinie spędzonej na jedzeniu w milczeniu, Sehun usiłował wydusić z Chanyeola jakiekolwiek informacje oraz nakłonić go do zaprzestania swojej ulicznej działalności.

Niestety, starszy ani myślał przerywać.

Kochał swoją pracę.

Zgodził się tylko, że zostanie u niego, aż do końca choroby.

Zaraz po tym, mieli już na zawsze się rozstać.

Obydwoje czuli, że nie chcieli odchodzić, ale los wydawał się im nie sprzyjać.

To był wybór Chanyeola.

---

Minęły trzy tygodnie.

Trzy tygodnie troskliwej opieki, rozmów, spania w jednym pokoju, przekomarzania się.

Trzy tygodnie ukrywania swoich uczuć.

Żaden z nich nie odważył się rozpocząć tego tematu, z obawy, że ten drugi go odrzuci.

Nadszedł ich ostatni dzień razem.

---

Sehun był załamany. Nie chciał, żeby Chanyeol odchodził. Chciał mieć go blisko siebie, tuż obok. Chciał budzić się rano u jego boku, chciał spędzać z nim noce, kochać się z nim.

Nie chciał więcej samotności.

Potrzebował Chanyeola do życia.

Dlatego postanowił, że spróbuje go ostatni raz namówić.

Postawi wszystko na jedną kartę.

---

- Chanyeol, chcę, żebyś spędził ze mną ostatnią noc. - powiedział poważnie Sehun, a mężczyzna spojrzał na niego zaskoczony.

---

To nie tak, że Chanyeol tego nie chciał.

Pragnął tego najbardziej na świecie.

Pragnął kochać się z Sehunem przez całą noc, móc znaczyć jego ciało ciemnymi śladami i całować jego delikatną skórę.

Pragnął kochać go całego.

Dlatego nie odmówił.

---

Zawisł nad jego ciałem, patrząc mu w oczy. Oparł dłonie po obu stronach jego głowy, delikatnie muskając jego malinowe usta.

Szaleńczo chciał go już posiąść, wdychać zapach jego aksamitnej skóry, pokazać mu, że tak mocno go kocha.

Ale nie chciał go skrzywdzić.

Chciał to zrobić powoli.

Pocałował go delikatnie, wkładając w pocałunek wszystkie swoje uczucia. Poczuł jak dłonie Sehuna rozpinają jego luźną koszulę, na co mruknął cicho z aprobatą.

Wsunął powoli palce pod koszulkę młodszego, przejeżdżając palcami po delikatnej skórze i unosząc materiał do góry.

Oderwał się od ust ukochanego, zostawiając je lekko opuchnięte i musnął je jeszcze raz delikatnie, po czym zjechał motylimi pocałunkami na szyję Sehuna.

Ten nie pozostał dłużnym i zaczął jeździć opuszkami palców po klatce piersiowej starszego, odchylając lekko głowę do tyłu, w celu zapewnienia Chanyeolowi większego "pola do popisu".

Starszy od razu zaczął ssać aksamitną skórę na szyi chłopaka, zjeżdżając z czasem na jego delikatne ramiona i również na nich zostawiając okazałe ślady.

Jęki i ciche sapnięcia powoli wypełniły pokój.

Sehun zdjął koszulę z ramion Chanyeola, podziwiając jego umięśniony brzuch i tors. Kochał jego ciało, mógłby go dotykać cały dniami.

W tym czasie starszy uniósł koszulkę Sehuna do góry i podniósł jego ręce, żeby spokojnie móc ją z niego zsunąć. Następnie wyznaczył fioletowymi śladami na bladej skórze kochanka niewielką ścieżkę do jego sutków, które zaczął powoli i delikatnie ssać.

Młodszy nie był w stanie powstrzymać jęków przyjemności, które w krótkim czasie sprawiły, że Chanyeol był już w stu procentach twardy.

- Kocham twoje ciało, Sehun. Jesteś taki piękny, taki idealny... - wyszeptał mężczyzna, patrząc w oczy młodszego i delikatnie gładząc kciukiem jego rozchylone wargi, przez które Sehun szybko wypuszczał powietrze. - Kocham ciebie całego.

Odpowiedziało mu tylko ciche skomlenie przyjemności, na które jego serce przyspieszyło.

Potrzebował go.

Zsunął się nieco niżej i miał idealnie na widoku spore uwypuklenie w spodniach chłopaka, który leżał pod nim, skomląc z przyjemności i prosząc o więcej.

Powoli chwycił gumkę od dresowych spodni i zdjął je z młodszego, zostawiając go w samych bokserkach. To samo zrobił ze sobą.

Sehun miał ochotę błagać ukochanego o więcej. Pragnął jego ciała, jego dotyku, pocałunków, wszystkiego. Pragnął Chanyeola jak niczego innego na świecie.

I w momencie, w którym Chanyeol zsunął z siebie bokserki, miał wrażenie, że zwariuje.

Potrzebował go tak cholernie mocno, oddałby wszystko, byleby już mieć ukochanego na własność. Oddać mu siebie, jako najpiękniejszy dowód miłości.

Chanyeol zdjął bokserki Sehuna, wciągając głośno powietrze. Był piękny. Od góry, aż do dołu. Pod każdym względem. Był najpiękniejszą rzeczą, jaką gitarzysta widział przez całe swoje życie.

Złożył delikatny pocałunek na jego czole, po czym sięgnął po wcześniej już przygotowaną butelkę lubrykantu. Nachylił się nad chłopakiem tak, żeby dokładnie widzieć jego reakcję, po czym rozchylił lekko jego nogi.

Przygryzł wargę do krwi, wylewając zimną substancję na swoje palce, po czym ostrożnie przejechał palcem wskazującym po jego wejściu. Sehun cicho jęknął, pospieszając go, więc Chanyeol powoli zaczął wsuwać w jego wnętrze pierwszy palec.

Był pewien, że Sehun wcześniej nawet się nie dotykał. Jego reakcje były tak niewinne, jego jęki tak czyste i wypełnione przyjemnością... Trudno było mu się powstrzymać.

Gdy pierwszy palec znalazł się w nim, Chanyeol zaczął całować jego podbrzusze, starając się odwrócić jego uwagę od dyskomfortu związanego z próbą wsunięcia drugiego palca.

Z tym już było gorzej, jęki Sehuna były raczej przepełnione bólem, niż przyjemnością.

Całował jego podbrzusze, zostawiając na nim fioletowe ślady, a przy trzecim palcu zajął się całowaniem mokrych od łez policzków Sehuna. Nie był w stanie wytrzymać bólu chłopaka, ale ten sam przekonywał go, że nie jest tak źle i nie chce, żeby przestawał.

Gdy rozciąganie zmieniło się w czystą przyjemność, a łzy zniknęły, zastąpione głośnymi jękami zachwytu, Chanyeol wysunął palce z wnętrza kochanka i wyjął z opakowania prezerwatywę. Ostrożnie założył ją na całą swoją długość, po czym użył więcej lubrykantu, żeby nie skrzywdzić młodszego.

- Jesteś gotowy? - zapytał poważnie, patrząc w oczy Sehuna, z dłońmi opartymi po obu stronach jego głowy i nogami chłopaka, owiniętymi wokół jego bioder.

- Jak nigdy. - wyszeptał młodszy, uśmiechając się szeroko.

Chanyeol zaczął powoli, milimetr po milimetrze, wsuwać swoją męskość w ukochanego.

Ból nie był tak zły, uczucie było raczej dziwne. Sehun nie potrafił go określić, nie było to raczej nic przyjemnego, ale też nie czuł się skrzywdzony.

- Wszedłem cały. - zakomunikował szeptem Chanyeol, muskając ustami płatek ucha młodszego, który jęknął w odpowiedzi.

- Błagam Chanyeol, pieprz mnie. - wyszeptał, na co starszy wysunął się z niego odrobinę, po czym wykonał mocne pchnięcie w jego ciepłe wnętrze, wywołując u niego głośny jęk.

- Cholera, jesteś tak niesamowicie ciasny, Hunnie. - jęknął Chanyeol, wykonując powolne ruchy biodrami. - Tak cholernie dobrze mnie przyjmujesz, skarbie. Kocham to.

- B-błagam, szybciej... - wydyszał cicho, na co starszy zdecydowanie przyspieszył.

Pokój wypełnił się piskami, jękami, dyszeniem, stękaniem i wieloma innymi dźwiękami, które dla obydwu mężczyzn były jak wyznania miłości.

Seks pełnił rolę wyznania. Nie potrzebowali słów. Kochali się coraz intensywniej, odkrywając nowe przyjemności.

Po kilku minutach wykonywania szybkich i głębokich ruchów, znalazł wreszcie ten punkt, który doprowadził Sehuna niemalże do krzyku z przyjemności i zaciśnięcia dłoni na kołdrze. Zaczął uderzać w ten jeden punkt raz za razem, słuchając słodkich piśnięć jego ukochanego, który odpływał z nadmiaru wrażeń.

- Kocham Cię, Sehun. - wyszeptał Chanyeol, muskając usta młodszego.

- J-ja ciebie też kocham Channie, t-tak niesamowicie bardzo... - jęknął Sehun, nie będąc w stanie powstrzymać kolejnej fali jęków, wywołanej ruchami kochanka.

- Dojdź, skarbie. Nie trzymaj tego dłużej. - mruknął cicho starszy, uderzając mocno w prostatę chłopca, który niemalże szlochał z przyjemności, po czym doszedł, zaciskając się na jego penisie.

Czując zaciskające się na nim mięśnie, Chanyeol wykonał jeszcze kilka mocnych ruchów po czym doszedł w prezerwatywę, przy akompaniamencie jęków Sehuna.

Opadł na miejsce obok niego, cały spocony, po czym zdjął z siebie gumkę, zawiązał ją i wrzucił do kosza. Otulił siebie i młodszego kołdrą, całując go w czoło. Ten wtulił się w niego tak mocno, jakby od tego zależało całe jego życie.

Chanyeol głaskał ukochanego po plecach, dopóki nie poczuł czegoś mokrego na swojej klatce piersiowej. To były łzy Sehuna.

- Skarbie, zrobiłem ci krzywdę? - zapytał zestresowany mężczyzna, przerażony faktem, że mógł skrzywdzić swoje słoneczko. Młodszy pokręcił przecząco głową.

- P-proszę, nie zostawiaj mnie. Zamieszkaj ze mną, ja naprawdę cię kocham...

Cicha prośba Sehuna niemalże roztopiła serce starszego. Zaczął składać delikatne pocałunki na jego policzkach, czole i żuchwie.

- Zostanę. Obiecuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro