14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lilly
(1 dzień do świąt)

Nareszcie sobota. Ten tydzień zmęczył mnie bardziej niż cokolwiek kiedykolwiek. Myślałam, że to egzaminy będą najgorszą jego częścią, ale myliłam się.

Nie zrozumcie mnie źle. To nie chodzi o to, że nie lubiłam Justina. Że nie podobał mi się, czy coś w tym stylu. Ja najzwyczajniej w świecie się go bałam. Nie chciałam być zraniona przez jakiegoś mężczyznę. Był przystojny. To fakt. Na jego widok moje serce wariowało, a wnętrzności wywracały fikołka.

Wiedziałam, że ma też swoje dobre strony. Potrafił być zabawny i romantyczny...

Już sama nie mogłam się zdecydować. Obiecałam mu spotkanie, ale myślę, że na nim powinnam postawić sprawę między nami jasno. Musiałam podjąć decyzję czy chce, abyśmy się przyjaźnili, czy nie.

Z rana ubrałam choinkę. Rodzice często powierzają kwestie dekoracji mnie. Oczywiście oni doskonale znali się na doborze kolorów, w końcu byli kucharzami, ale to ja miałam aspiracje na dekoratora wnętrz. Co roku tata kupował żywą choinkę. Tym razem również tak było. Ja natomiast już na początku miesiąca kupiłam biało niebieskie bombki i srebrny łańcuch. Całość prezentowała się naprawdę ciekawie. Może faktycznie to był mój talent?

Rodzice w miedzy czasie zajęli się przygotowaniem trudniejszych dań na jutro. Dwójka zdolnych kucharzy równa się totalny rozgardiasz w kuchnii. Nawet tam nie zaglądałam. Wolałam nie widzieć tego bałaganu. Kiedy coś chciałam, krzyczałam z pokoju i ktoś mi przynosił. Sami nie chcieli, żebym chodziła im pod nogami.

Od wczoraj nie tknęłam prezentu od Justina. Wahałam się. Byłam natomiast ciekawa, czy jemu spodobał się mój upominek. W końcu mimo wszystko starałam się.

Laska, ogarnij się. To w końcu zależy ci czy nie?!

Daj mi spokój. Nie wiem - odpowiedziałam swojej podświadomości.

Usiadłam na łóżku po turecku, a między nogami miałam pięknie przyozdobione pudełeczko. Nie chciałam nim za bardzo trząść, ponieważ bałam się, że jeśli jest to coś delikatnego, to może się zepsuć. Na samą myśl, że to prezent od najprzystojniejszego chłopaka w szkole moje serce przyspieszyło. Z drugiej strony myślałam o wypadku z dwóch dni temu... Aż dreszcze mnie przechodziły na samo wspomnienie.

Otrząsnęłam się z zamyśleń i postanowiłam otworzyć wreszcie prezent. Zrobiłam to ostrożnie, ale sprawnie. Na początku przeniosłam wzrok gdzieś dalej, by mieć niespodziankę. Dopiero później spojrzałam na zawartość upominku. Moje oczy prawie wypadły z orbit, gdy zorientowałam się, co to jest.

Justin podarował mi zdjęcia z naszej wyprawy na łyżwy! Może nie było to coś, czego można by się spodziewać, ale byłam zachwycona! Wszystkich fotografii było pięć. Pod nimi była złożona karteczka, na której był podpis: "Dla Lills". 

Najpierw obejrzałam dokładnie każde zdjęcie. Na pierwszym byłam ja, siedząca na ławce i próbująca uporać się z zapięciem łyżew. Moja mimika wyrażała coś w stylu: "przestań się wygłupiać i wreszcie mi pomóż!". Na drugim również byłam ja, ale tym razem Justin trzymał mnie za rękę, której część była w rogu zdjęcia. Byłam ewidentnie niezadowolona ze swoich umiejętności i bardzo zestresowana. Nawet nie patrzyłam w kamerę, tylko na nogi. Mimowolnie uśmiechnęłam się, bo było to naprawdę śmieszne. Na kolejnym opierałam się o bandę i patrzyłam wprost na Justina, który robił zdjęcie. Byłam szczęśliwa... naprawdę szczęśliwa. A to wszystko dzięki Bieberowi... Czwarte przedstawiało moją nieudolną próbę jazdy nieco dalej niż barierki. Nogi dosyć koślawo i niepewnie stały na lodzie. Ręce miałam szeroko rozłożone, jakbym była gotowa na upadek w każdej chwili, a na twarzy widniało mocne skupienie. Nie mogłam uwierzyć, że to faktycznie ja! Justin musiał nieźle bawić się podczas obserwowania mnie. Ostatnie zdjęcie chłopak zrobił mi jak siedziałam w aucie. Opierałam podbródek o rękę i zamyślona utkwiłam wzrok w jakimś dalekim punkcie. 

Ten dzień był cudowny... Widziałam wtedy szczerość w jego oczach. Był taki uradowany tym, że mógł mnie nauczyć jeździć... Nigdy nikt tak się przy mnie nie zachowywał. Pamiętam, że wtedy byłam gotowa mu zaufać. Wydawał się kimś zupełnie innym niż w czwartek. A co jeśli to właśnie dwa dni temu pokazał swoje prawdziwe "ja"? Miałam okropny mętlik w głowie. Czy byłabym w stanie dalej funkcjonować bez niego? Nie. Czy wyobrażam sobie dzień bez myślenia o nim? Też raczej nie.

Otworzyłam w końcu list. Wszystko było ręcznie napisane i, co było dosyć dziwne, bardzo ładnie pisał. Nie tracąc czasu zabrałam się za lekturę:

"Słodka Lilly!

Chciałbym ci na samym wstępie powiedzieć, że jesteś cudowną osobą. Na początku byłem bardzo sceptycznie nastawiony do tego całego losowania. Jak sama wiesz, nie lubię świąt i wszystkiego, co jest z nimi związane. Widząc twoją radość, muszę przyznać, że jednak zacznę myśleć bardziej pozytywnie. Chciałbym bardzo móc myśleć tak przy tobie. Zdaję sobie doskonale sprawę, że nie zaczęliśmy naszej znajomości tak, jak powinniśmy. Schrzaniłem sprawę, zachowując się jak totalny dupek, wiem. Jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym i mimo wszystko chcę, byś wiedziała, że nie odpuszczę. Gdybym tylko mógł cofnąć czas - zrobiłbym to.

Te zdjęcia, które postanowiłem ci podarować pokazują to, w jaki sposób cię widzę. Dzień na lodowisku był dla mnie chwilą magiczną. Mimo, że nie umiałaś jeździć - spróbowałaś i to mnie urzekło. Wiedziałaś, że nie jesteś w tym dobra, ale próbowałaś i tego dnia na chwilę mi zaufałaś. Jeśli tylko dasz mi szansę, to obiecuję, że będę budował to zaufanie każdego dnia. Będę się starał, żebyś zawsze uśmiechała się tak jak na przedostatnim zdjęciu, bo masz piękny uśmiech. Oczarowałaś mnie sobą i nie byłbym w stanie dopuścić do siebie innej myśli niż bycie przy tobie.

Chcę być przy tobie w chwilach zamyślenia (patrz zdjęcie ostatnie), by móc zapytać o co chodzi i pomóc ci. Chcę być przy tobie, by pomóc ci uporać się z głupim zapięciem od łyżew (zdjęcie pierwsze). Chcę być przy tobie, by uczyć cię nowych rzeczy (drugie zdjęcie) i patrzeć jak próbujesz radzić sobie sama (trzecie zdjęcie).

Bo jesteś dla mnie szczęściem i radością. Bo gdyby nie ty, nie byłbym sobą.

Justin"

***

Dobry wieczór ♥

Tak na koniec dnia dodaję, bo chciałam potrzymać was w niepewności. Wiem, wiem. Udusicie mnie za to. Jutro rano pojawi się epilog. Bądźcie czujni!

A tak w ogóle to kocham was i dziękuję za  blisko 600 wyświetleń  i 1000 miejsce w kategorii FANFICTION *o* Jak to w ogóle możliwe! WOOOW!

Dobranoc!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro