Basia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pierwszy listopada przywitał Basię mrozem w bramie cmentarza.
Ocieplane buciki dziewczynki i kozaki babci chrzęściły na wysypanej kamieniami ścieżce.
Zmarznięta rączka trzymała bladoróżową chryzantemę.

Mama zawsze sadziła takie na jesień, mówiąc: "Wyglądają tak pociesznie... Jak moja Basieńka!"

Babcia poprowadziła dziewczynkę do nowszej części cmentarza.
Tata już na nie czekał. Założył Basi kaptur, gdy go objęła. Miękkie futerko otoczyło wieńcem twarz dziewczynki, takim jak ten leżący na kamiennej płycie.

Milczeli.

— Dlaczego idziemy na cmentarz? — zapytała wcześniej babcię w drodze z kościoła.

— Dzisiaj Wszystkich Świętych.

Basia zrozumiała.
Nie wiedziała tylko, dlaczego babcia się nie uśmiecha.
Położyła chryzantemę na grobie.

— Wszystkiego najlepszego, mamusiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro