[4] Dalszy spacer

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hinata

-Ty...

-Co ja?! Co ja?! Wiesz jak mnie przestraszyłeś?! O mało zawału nie dostałem!

-Ty...skoczyłeś za mną, aby mnie uratować- do moich oczu dotarło kilka łez.

-Oczywiście, że tak idioto!-złapał mnie za ramiona- Gdyby coś ci się stało nigdy bym sobie tego nie wybaczył!

Patrzyłem na jego przestraszone, a zarazem złe oczy. Nie wiedziałem że on tak bardzo się o mnie martwi. Przyciągnąłem go do siebie i zamknąłem w żelaznym uścisku. Wtulilem się w jego ramię płacząc. W tej chwili nic nie miało najmniejszego znaczenia. Nie interesowała mnie siatka, powrót do szkoły czy woda, w której cały czas staliśmy. Silne ramiona opatuliły mnie, dając przyjemne ciepło.

-Oj, krewetko- jego głos rozchodził się echem po mojej głowie.

-Mówiłem, że masz mnie tak nie nazywać.-wypowiedziałem dalej wtulając się w jego ramię.

Oswobodziliśmy się z uścisku i w tej samej chwili zdaliśmy sobie sprawę, że dalej staliśmy w rzece.

-Może...wyjdziemy z tej rzeki?-zapytał.

-Uhm.

Wyszliśmy z wody. Co z tego, że byliśmy mokrzy. Weszliśmy z powrotem na most zabierając siatkę. Znaczy ja wziąłem siatkę.

I znów to samo. Drzewa i pusta droga. Moje policzki od momentu oderwania się od Kageyamy stały się mnie bardziej piec. Tylko dlaczego? Przed oczami ciągle miałem wspaniały dla mnie widok. Wspaniały widok?! O czym myślisz idioto?! Nie mogę tego znieść. Serce prawie wyskoczyło mi z klatki i nie mogłem przestać się uśmiechać. To uczucie było świetne.

-Hinata, spójrz! Widać powoli miasto!- Kageyama zaczął biec. Zrobiłem to samo co on.

Zanim się obejrzeliśmy byliśmy koło Karasuno. Minęło sporo czasu, a my zniknęliśmy ze szkoły na cały dzień. Mam nadzieję że sensei Takeda nas zwolnił.

-No i jesteśmy- rzekłem przekraczając próg szkoły. Zostawiliśmy nasze rzeczy w szafkach na buty.

-Która godzina?

Spojrzałem na zegar wiszący nad nami.

-Dochodzi 18.

Kageyama poszedł zanieść siatkę do pokoju nauczycielskiego, a ja na niego czekałem.

-To idziemy?- odwróciłem się w stronę czarnowłosego.

-Tak.

                         ***

Słońce dawno schowało się za choryzątem, ukazując piękną i gwiaździstą noc. Chłodny wiatr wiał w moją rudą czuprynę. Szedłem obok Kageyamy w kompletnej ciszy. Trochę mnie to niepokoiło.

-To...jak teraz będzie z temreningami? Przecież za tydzień gramy z Nekomą.-zacząłem.

-Trener mówił, że jutro normalnie będzie trening.

Skręciliśmy w uliczkę gdzie był mój dom. Zatrzymaliśmy się przed furtką.

-To do zobaczenia Kageyama.

-Taa, do zobaczenia.

Zanim wszedłem do domu rozgrywający zmierzwił mi włosy i przybił piątkę. Dziwne uczucie ciepła rozniosło się po moim ciele. Wpadłem do domu jak opatrzony.

Wszedłem pod prysznic i siedziałem tam kilka minut. Kiedy wróciłem do pokoju rzuciłem się na łóżko krzycząc w poduszkę. Odwróciłem się na plecy. Policzki dalej mnie piekły, a serce waliło jak diabli. Nigdy tak się nie zachowywałem przy Kageyamie, ani nikim innym. To dlaczego jak go widzę nogi uginają mi się pod podłożem? Czemu jak jest obok to chciałbym rzucić mu się na szyję? Nie! Nie, nie, nie, nie, nie!

-Cholera. Chyba się w nim zakochałem.

                           ***
             (następnego dnia)

Kageyama

Obudził mnie mój własny budzik. Nie chciałem zbytnio wstawać zważywszy na to co się wczoraj stało.

Przytulałem Hinatę. On też prztulał mnie z własnej, nie przymusowej woli. Cieszyło mnie to. Tylko dlaczego? Odruchowo spojrzałem na telefon. Miałem jedną wiadomość od Hinaty.

6:09
Od:Hinata
Temat:trening
Hej Kageyama! Może chciałbyś razem pójść na trening?

Uśmiechnąłem się. Sam nie wiem dlaczego, ale tak jakoś zrobiło mi się cieplej na sercu.

6:32
Do:Hinata
Temat:~~~
Okej. To o której?

Serce biło mi bardzo mocno. Po chwili otrzymałem odpowiedź.

6:33
Od:Hinata
Temat:~~~
Możemy spotkać się przed twoim domem o 7:31.

No i spokój. Wstałem i poszedłem wziąść szybki prysznic. Zimne krople wody skapywały po mnie jakby nie miały niczego innego do roboty.

Super. Teraz mówię o kroplach wody jak o ludziach.

Wyszedłem z kabiny i ubrałem się w szkolny mundurek. Zszedłem po schodach na dół do kuchni. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem z niej kilka jajek. Wyjąłem patelnie i wlałem dwa zmiksowane ze sobą jajka z 15 gramami cukru.

Cieszę się, że trafiłem do Karasuno. Lubiłem tą szkołę. Nie ze względu na drużynę, ale tylko dlatego, że był tu ze mną Hinata. Lubiłem tego małego rudzielca. Nawet jeśli odbijał czasami twarzą czy źle odbierał moje wystawy.

Włożyłem omlet na talerz i zacząłem go jeść.

Teraz już wiem jak wygląda prawdziwa drużyna. W gimnazjum nie powinienem być taki samolubny.

                          ***

Leżałem sobie spokojnie na łóżku odbijając piłkę, kiedy usłyszałem mocne walnięcie o drzwi. Pewnie Hinata znowu coś zrobił. Zabrałem zwoje rzeczy i poszedłem na dół. Po otworzeniu drzwi Hinata leżał gdzieś w krzakach i próbował się wydostać. Wyglądał komicznie kiedy majtał tym swoim tyłkiem w te i z powrotem.

-HAHAHAHAHAHAHAHA!-mój śmiech dało słyszeć się na końcu ulicy.

-NIE ŚMIEJ SIĘ I POMÓŻ MI!

Złapałem go za nogi i zacząłem ciągnąć w moją stronę. Ten krzak mocno go uwięził.

-A właściwie- zacząłem dalej próbując wyciągnąć go z krzaka- To jak ty znalazłeś się w tym krzaku?

-Biegłem do drzwi i nagle potknąłem się o coś, walnąłem w drzwi i wylądowałem w krzakach.

Nie wiedziałem  jak go wyciągnąć i bez myślenia chciałem złapać go za talię, ale w jednej chwili przekręcił się w stronę gdzie miałem rękę i złapałem go za tyłek.

Moja twarz przybrała kolor czerwieni. Odsunąłem rękę i nie wiedziałem co powiedzieć.

-Kageyama...?

Spojrzałem w stronę krewetki. Bałem się co może powiedzieć. Będzie zły? Oby nie.

-T-t-t-tak...?

-C-czy t-ty m-ma-maca-łeś mój t-t-tyłek?

Najchętniej to zostawiłbym go tak i poszedł na trening udając, że nic się nie stało. Ale sumienie na to mi nie pozwalało.

-Yyym...no bo...chciałem Cię wyciągnąć ale ty...przekręciłeś się i...no tak jakoś...ale to był przypadek przysięgam!

Czuję się upokorzony.

-Nic się nie stało. A teraz wyciągnij mnie z tych krzaków bo ręka zaczyna mnie swędzieć.

Co?

Nie jest zły?

A może udaje, a tak naprawdę to jest mega wkurzony?

Nie, Hinata taki nie jest.

Znowu złapałem jego nogi i pociągnąłem nimi jak najmocniej. Udało się. Hinata był wolny.

-Dzięki, Kageyama!

Opuściłem razem z nim moje domostwo i ruszyliśmy w stronę szkoły. Przez ten czas nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Czy to dlatego, że się bałem? Czy to dlatego, że on się bał? Sam już nie wiem.

Słońce.

Droga.

Dwie osoby.

Ciepły majowy wiatr.

Kwiaty wiśni latające dookoła.

Gdybym nie był tu z Hinatą pomyślałbym, że to wygląda jak romantyczny spacer. Spojrzałem ukradkiem na niego. Wyglądał jakby się czegoś obawiał. Zagadać czy nie?

Po dotarciu do pokoju klubowego nie wiedziałem co powiedzieć. Ten widok był komiczny, a zarazem nie mądry.

Noya i Tanaka biegali w samych majtkach po pomieszczeniu ze spodniami na głowie krzycząc: Wolność dla spodni! Daichi razem z Asahi'm próbowali odkleić Yamaguchiego od ściany. Był cały w taśmie klejącej. Czterooki był związany jakimś kabkem i siedział w kącie, a Suga ganiał za naszym libero. To chyba były jego spodnie.

-Co wy robicie?!-krzyknąłem a wszyscy przestali robić to co robili dotychczas.

-Wolność dla spodni!- libero podbiegł do mnie i nałożył jakieś spodnie na głowę.

Wściekłość.

To właśnie teraz czułem.

Zdjąłem spodnie z głowy i rzuciłem je na ziemię. Spojrzałem na Noyę swoim szatańskim uśmieszkiem. Miałem się na niego rzucić, przywalając mu. Coś mi nie pozwalało. Hinata cały czas trzymał mnie za nogi i uniemożliwiał działanie.

Nagły huk spowodował u wszystkich bule głowy. Trener Ukai stał w drzwiach z groźną miną. Nie zapowiadało się dobrze.

-JAK MI TO WSZYSTKO WYJAŚNICIE?! CO TO MA BYĆ?!

-Przepraszamy trenerze!

Wszyscy oprócz okularnika i jego przyjaciela pokłonili się przed Ukai'em.

-WSZYSCY ZA KARĘ ROBIĄ DZIŚ 30 OKRĄŻEŃ!

Wyszedł. Wszyscy zaczęliśmy się przebierać po tym jak uwolniliśmy tych dwóch. Yamaguchi powiedział, że już nigdy nie dotknie żadnej taśmy klejącej. Weszliśmy na salę i zaczęliśmy biegać.

1...

2...

3...

9...

13...

17...

21...

26...

30...

Skończyłem. Byłem tak zmęczony, że nawet nie miałem siły stać.

-Gramy krótki mecz! Drużyny będą następujące: Tanaka, Asahi, Yamaguchi, Kageyama i Hinata. Drugi skład to: Daichi, Sugawara, Nishinoya i Tsukishina.

Stałem na przodzie obok Hinaty. Byłem podekscytowany tak samo jak rudzielec.

Piłka poleciała.

Tanaka podał do mnie.

Wstawiłem Hinacie.

On latał.

Widziałem wszystko w zwolnionym tępie.

Widziałem coś wspaniałego.

Nie mogłem przestać patrzeć na krewetkę.

Coś zaiskrzyło.

Serce waliło jak diabli.

Piękny widok.

Wiem o co chodziło.

W tej chwili zakochałem się w Hinacie.

Tylko nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli.

__________

Witajcie ludziki. Jestem dumna z tego rozdziału. Jak na razie to najdłuższy bo liczy sobie prawie 1400 słów. Mój nowy rekord.

Do zobaczenia =^-^=

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro