[14] Kolejna para w zespole

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kageyama

-Hinata!- szukałem tego rudego idioty od jakiejś godziny.

Wróciłem na ten sam klif, na ktorym znalazłem we wtorek Hinatę. Za jakiś czas słońce powinno zajść, a jutro wyjeżdżamy. Wszystko było spakowane, a ten słodki idiota gdzieś zwiał.

Spojrzałem na drzewo. Zacząłem się wspinać na konary. Po chwili zobaczyłem na jednej gałęzi śpiacego Hinatę. Usiadłem obok niego, kładąc jego głowę na swoich nogach. Bawiłem się jego rudymi kosmykami włosów do póki się nie obudził.

-Co...? Od kiedy tu jesteś...?

-Nie wiem. Słodko spałeś więc nie chciałem cie budzić.- pocałowałem go lekko w czoło na co lekko się zarumienił.

Usiadł obok mnie i położył głowę na moim ramieniu. Splotlem nasze ręce. Poczułem jak moje ramię robi się mokre. Ułożyłem dłoń na jego policzku i zmusiłem, aby na mnie spojrzał.

-Co jest?

-No bo...zastanawiała mnie jedna rzecz.- jego oczy wydawały się być przygnębione.

-Jaka?

-Czy my...jeste~

-Hinata! Kageyama!- spojrzeliśmy jednocześnie na dół. Noya tam stał i nas wołał.

-Już schodzimy!

Czasami Noya mnie wkurza. Wczoraj zrobił to samo kiedy chciałem pocałować Hinatę. Nie ma własnego życia?

-O, tu jesteście! Suga przysłał mnie po was na zebranie drużyny.

-W jakim celu? Jutro wyjeżdżamy o 12:00, prawda?- zapytałem.

-Tak, ale mówił, że ma coś do ogłoszenia.

Ruszyliśmy w stronę budynku. Słońce niedawno zaszło. Kiedy doszliśmy do drzwi, było tak głośno, że nie słyszałem własnych myśli. Usiedlismy na futonach.

-Suga, znalazłem ich!

-Swietnie. Skoro wszyscy są, możemy zaczynać. Dai?

Jaki Dai? Czy coś łączy Sugę i Daichiego? Postanowili nam to powiedzieć? Znaczy ja nic do nich nie mam, sam jestem zakochany w rudym bałwanie.

-Razem z Sugą postanowiliśmy wam powiedzieć coś ważnego. Tylko proszę, bądźcie tolerancyjni.

Tak. Zdecydowanie chcą nam powiedzieć, że są razem. I po to schodziłem z drzewa?

-Jesteśmy razem.- powiedział na jednym wdechu srebrnowłosy.

Cisza. Tylko to dało się słychać w tym momencie. Wszyscy byli zaskoczeni, jak i zgubieni z tropu. Nagle rozległ się odgłos klaskania. Noya wstał, a za nim dołączył Hinata. Też wstałem i zacząłem uderzać dłonią o dłoń. Po chwili wszyscy klaskali i wiwatowali jak szaleni. Czterooki tylko siedział i delikatnie nam dogrywał. 

Otworzyłem oczy i ujrzałem ciemność. Byłem w pokoju Hinaty. To był sen? Nie, pamiętam jak nam to mówili wczoraj. Poczułem ucisk na klatce piersiowej, spojrzalem na dół i zobaczyłem wtulonego we mnie rudą krewetkę. Poruszyłem się lekko na co on otworzył ospale oczy.

-Nie spisz...?

-Nie..tylko miałem dziwny sen. Śpij.

Ułożył głowę na moim ramieniu, zasypiając od razu. Po chwili też zasnąłem.

                           ***
                (poniedziałek)

Uchyliłem jedno oko i ujrzałem delikatnie wschodzące słońce. Przetrarłem oczy, wychodząc z pokoju do kuchni. Hinata skakał do półki, próbując najpewniej wyjąć talerze. Podszedłem do niego, sięgając po wspomniane wcześniej talerze.

-Dzięki.- powiedział kładąc talerze na blat.

Zaczął nakładać jedzenie na talerze, a ja stałem i nic nie robiłem. Znalazłem się za nim i przytuliłem go w pasie, kładąc głowę na jego rudych, miękkich włosach. 

-Jedzenie gotowe.-odwrócił się przodem do mnie składając na moich ustach pocałunek. Oddałem go bez zastanowienia.

Usiedlismy do stołu. Rodzice Hinaty jeszcze przez tydzień są za granicą. Tak się złożyło, że nie chciało mi się wracać do domu więc Shouyou przenocował mnie. Po skończonym posiłku przebraliśmy się i ruszyliśmy w kierunku szkoły. Rozmawialiśmy o wszystkim jak i o niczym. Rozstaliśmy się dopiero przy klasach.

Lekcje były dosyć nudne, jak zawsze. Nauczyciele nawet nie zauważali, że cały czas byłem nieobecny. Myślami byłem przy siatkówce i tym cudownie nieziemskim uśmiechu. Ustaliliśmy, że będziemy spotykać się na przerwach tam gdzie kupuję mleko. I tak nie było tam za bardzo tłumów.

Usiadłem na ławce i czekałem aż Hinata przyjdzie. Nagle przedemną pojawiła się jakaś dziewczyna.

-Hej, Kageyama.

-Emm...my się znamy?

-Teraz już tak.- uśmiechnęła się do mnie i usiadła obok.

-Przepraszam, ale...czekam na kogoś.- wstałem z zamiarem zestawienia jej.

-Zaczekaj!-złapała mnie za rękę.

-Nie wiem o co ci cho~

Niedokończyłem, ponieważ bez zastanowienia wpiła się w moje usta. Trwało to kilka sekund, jakże okropnych sekund. Odsunąłem ją od siebie.

-Posłuchaj. Nie wiem co chodziło Ci po głowie, ale nie zamierzam tego komentować. Nie interesujesz mnie i zapewne nigdy nie będziesz.

-Ale...

-Pójdę stąd i udam, że to wszystko nie miało miejsca.

Dziewczyna prychnęła i dała mi z liścia w twarz. Złapałem się za obolałe miejsce, odwracając się. Kilka metrów przedemną stał Hinata. Przybrał obojętny wyraz twarzy. Podszedłem do niego myśląc, że niczego nie widział.

Hinata

Kierowałem się w stronę automatów. Uśmiech nie schodził mi z twarzy do czasu kiedy zobaczyłem jak Kageyama rozmawia z jakąś dziewczyną. Na początku rozmawiali, potem wstał, a dziewczyna zaczęła go całować. Czułem jak serce pęka mi na tysiące kawałków. Po chwili odsunął ją od siebie, a ona spoliczkowała go i odeszła. W tej samej chwili Kageyama ujrzał mnie i skierował się w moją stronę.

-Widziałeś, prawda?

-Tak.

-Jesteś zły?

-Czemu miałbym być zły?Przecież nie jesteśmy razem.

-Nie jesteśmy? A no tak!- puknął się otwartą dłonią w czoło.- Jesteś dzisiaj zajęty?

-Nie.

-Pójdziemy dziś do parku.

-Czyli...zapraszasz mnie...na randkę?-zdziwiłem się i to bardzo. Przecież to niecodzienny widok kiedy Kageyama zaprasza cię na randkę.

-Można to tak nazwać. To na razie.- pocałował mnie w policzek i poszedł w kierunku swojej klasy. Poszedłem w kierunku swojej i z kolejnym uśmiechem usiadłem do ławki.

                          ***

Po skończonym treningu czekałem na Kageyamę przed szkołą. Czekałem, czekałem, czekałem i w końcu ujrzałem go biegnącego w moim kierunku. Zatrzymał się przedemną ciężko sapiąc.

-Idziemy?- złapałem go za rękę.

-Tak.

Poszliśmy w kierunku parku. Ciemność opanowała większą część drogi, oswietlając jedynie  miejsca pod lampami. W parku było bardzo jasno. Światło księżyca rzucało na jezioro swój blask, zostawiając na nim białe smugi. 

Staliśmy tak i wpatrywaliśmy się w białe światło księżyca. Było przepięknie.

-Ładnie tu.- powiedziałem lekko ściskając rękę Kageyamy.

-Nawet ładnie.

-Chciałbym tu zostać na zawsze.

-No...ten. Ja...- spojrzałem na niego. Wyglądał jakby się czegoś obawiał.- Miałem o coś zapytać.

-Pytaj śmiało.- spojrzałem w jego granatowe oczy, w których mogłem utonąć.

-Czy...chciałbyś...zostać moim...ch-chłopakiem?- zaczerwienił się lekko i odwrócił ode mnie wzrok. Przytuliłem go kładąc głowę na jego klatkę piersiową.

-Chciałbym. A ty byś chciał?

-Tak.

Skierowałem wzrok na niego. Oczy jak zwykle nie wyrażały żadnych emocji. Twarz natomiast wykrzywiła się w delikatnym uśmiechu. Stanąłem na palcach, łącząc nasze usta w pocałunku. Nie był on jak ten pierwszy, tylko bardziej delikatny, jakby bał się, że jeden niewłaściwy ruch może mnie połamać na kawałki. Tak się jednak nie stanie. Nie jestem tak kruchy jak on sobie myśli. Jestem po prostu nie do przebicia i choćbym nawet dostał najmocniej na świecie piłką, dalej bym stał, uśmiechając się najszerzej jak tylko potrafię.

__________

Dzieńdobrywieczór.  

Moja wena jest bardzo kiepska. Na szczęście moja kuzynka pomogła mi trochę w tym rozdziale. Gdyby nie ona czekalibyscie na rozdział kolejne 2 dni. Przepraszam.

Dziękujmy za wsparcie ze strony...mojej kuzynki.

Na razie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro