[16] Kocham cię

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Noya (gościnnie)

Pierwsza lekcja. Co z tego, że był test? Nudziło mi się niewiarygodnie kiedy skończyłem go pisać przed czasem. Czasami zerkałem na okno, czasami znowu na kartę odpowiedzi, a jeszcze na nauczyciela, który nie był nami zainteresowany.

W głowie chodziło mi miliony myśli. Naprzykład taka kiedy dzwonek. Martwiłem się też o Hinatę. Niby zostawiłem go w dobrych rękach, ale czy nic mu nie jest? Nie wytrzymałem i zapytałem nauczyciela czy mogę wyjść do toalety.

Korytarze były puste i odbijało się od niego echo delikatnego deszczu, który zaczął padać za oknem. Schodziłem po schodach na parter. Wiedziałem gdzie Shouyou ma lekcję bo sam mi mówił. Wtedy ich zobaczyłem. Nie chciałem się za mocno wychylać, aby mnie nie zobaczyli. Widziałem jak rozmawiają, a potem...całują się.

Wiedziałem!

Zrobiłem im na szybko zdjęcie i schowałem telefon do kieszeni. A oni mi mówili, że między nimi nic nie ma! Ha!Pognałem z powrotem do klasy. Ciszę czasami przerywał deszcz.

***

-Hinata! Zaczekaj!

-Co jest Noya-senpai?- odwrócił się w moją stronę. Powoli łapałem oddech i wyjąłem telefon robiąc groźną minę. Pokazałem mu zdjęcie, a on miał na twarzy zaskoczenie.

-S-skąd t-to masz?

-Widziałem was na korytarzu i jestem bardzo rozczarowany- spojrzałem na niego spodełba- tym, że mi nie powiedziałeś! Ja tu plany robię, a tu proszę! Kurde, no gratuluję!

Zareagował tak jak się spodziewałem. Nie wiedział dokładnie co powiedzieć i stał w wielkim szoku. Posłałem mu uśmiech.

-Ale zdjęcia nie musiałeś nam robić.

-Na pamiątkę. No wiesz, dla potomnosci.

-Ha, ha, ha. Ale śmieszne.

-Dobra ja się zbieram. Pozdrów ode mnie Kageyamę!- krzyknąłem na co on poczwrwieniał po sam czubek nosa.

Hinata

Super! Jeszcze brakowało, że Noya się dowiedział. Lepiej być nie mogło. Właściwie to zamierzaliśmy powiedzieć o tym drużynie, ale nie w tej chwili. Poczekam jeszcze do następnego tygodnia. Może na tej ''tajemniczej imprezie'', którą organizują im powiemy?

Dotarłem do domu o własnych siłach. Było ciężko, szczególnie z tą nogą, ale jakoś się udało. Tobio został dłużej w szkole bo miał coś pozalatwiać. Położyłem się na łóżko i przez chwilę wpatrywałem się w sufit. Nagle coś dużego przyciągnęło moją uwagę. Niebieska koszulka leżała obok mojego kosza na śmieci. Podniosłem ją i od razu rozpoznałem ten zapach. Tak pachnie Kageyama. Przytuliłem koszulkę i poczułem jakbym przytulał właśnie jego. Przecież trzeba mu to oddać.

Kilka minut później znalazłem się przed jego domem. A dokładniej w krzaku. Jak ja nienawidzę tego zielska. Krzyczałem, rzucałem kamieniami w okna i nic. Zero reakcji. Dopiero teraz dotarło do mnie, że najpewniej Kageyama jest dalej w szkole. Cóż, trudno poczekam te kilka minut. Nawet nie zauważyłem, że zasnąłem w tym krzaku przytulając koszulkę.

Czekałem na niego...właściwie to ile? Nie wiem, ale obudziłem się słysząc czyjś głos.

-Hinata, wstawaj.

-Hej. Jak Ci minął dzień?

-Nic specjalnego. Cały dzień nudziłem się w szkole, a jak wracam do domu to mój chłopak zasnął w krzaku.

Chłopak. To tak ładnie brzmi.

-Pomożesz?

Wyszedłem z jego pomocą z krzaków, z kilkoma liśćmi we włosach i zadrapaniach. Przypomniałem sobie o koszulce i oddałem mu ją do rąk.

-Zostawiłeś to u mnie.

-Nie lepiej było napisać? Odebrałbym ją po drodze.

Idiota! Idiota! Idiota! Idiota!

-Jakoś wyleciało mi z głowy.- podrapałem się po karku.

-...Wejdziesz?

-Jasne.

I siedziałem u niego całe 2 godziny. Właściwie nic takiego nie robiliśmy, tylko piliśmy herbatę i rozmawialiśmy o pierdołach. Czuję się jak moja mama kiedy idzie do koleżanek plotkować.

-Muszę Ci coś jeszcze powiedzieć.

-Hm?

-No...pamiętasz jak rano pocałowałem cię przed moją klasą?

-No i?

-Noya-senpai to widział i zrobił nam zdjęcie.

-Co?!- zrobił minę jakby miał się zaraz rzucić na cokolwiek co się rusza.

-Proszę, nie bij!-schowałem się za krzesłem.

Już miał walnąć pięścią w stół, ale w ostatnim momencie się powstrzymał. Wydawał się jakby dostał olśnienia.

-Szybko, ubieraj buty.

-Po co?

-Zaraz będzie po 20:00. Szybko, szybko.- popchnął mnie do drzwi, a ja szybko ubrałem tenisówki i zostałem wypchnięty za próg.

O co mu chodzi? Najpierw się wścieka, a teraz wywala mnie z domu? To jest już przesada!

-Przynajmniej się pożegnaj!

Drzwi zostały otworzone, ukazując postać Kageyamy. Pochylił się nade mną i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, który oddałem bez zastanowienia. Te miękkie usta były niczym zakazany owoc. Te ciepłe usta dotykały tylko moich i już zawsze będą.

Ale czy na pewno?

Odszedłem cały w skowronkach do domu. Noga dalej trochę mnie bolała, ale czego się nie robi dla miłości?

***

Dzisiaj niebo przysłoniły czarne chmury. Od rana padał deszcz, a atmosfera w szkole była bardo słaba. Lekcje wydawały się być nudniejsze niż zwykle, na korytarzach nie dało się słychać najmniejszego szeptu ze strony dziewczyn, a sportowcy patrzyli tylko przez okno i wyczekiwali zbawienia.

Dzwonek zadzwonił i wszyscy zaczęli wychodzić z sali. Wziąłem swoje bento i skierowałem się w stronę schodów na dach. Lubiłem tam chodzić kiedy były takie dni, jak ten.

Usiadłem na jednym ze schodków i zacząłem jeść. Rodzice z Natsu wrócą dopiero w sobotę. Brakuje mi tych krzyków ze strony mojej siostry. Usłyszałem jak ktoś wchodzi po schodach. Udawałem, że niczego nie słyszę i dalej jadłem.

-Czemu jesz tu sam?- ten głos mogłem rozpozać wszędzie.

-Tak jakoś...

-To ja się przysiadę.- powiedział po czym usiadł obok mnie.

Czuję coś dziwnego w środku. I nie chodzi mi o zwykłe bule brzucha. To coś innego. Bardziej...czułego. Niby jesteśmy razem, ale czuję jakbyśmy nie byli. Odłożyłem bento na bok i oparłem głowę o ramię Kageyamy. Nie przeszkadzało mu to.

Drzwi na dach za nami trochę skrzypiały. Krople wody dalej spadały na ziemię, a mi robiło się zimno. Po chwili on też odłożył bento i położył rękę na mojej głowie. Zarumieniłem się lekko.

-Kageyama?

-Co?

-Kocham cię.

-Ja też, krewetko.

Spojrzałem na niego. W jego oczach nie mogłem dostrzec co teraz czuję, ale po minie mogę stwierdzić, że jest szczęśliwy. Położył rękę na moim policzku i złączył nasze usta.

Znowu te miękkie i ciepłe usta. Nie robimy tego za często? Czasami mam wrażenie, że robimy to codziennie. A może tak jest? Ale czy to nie jest dowód naszej miłości? Dla mnie nie ma to znaczenia. Dopóki on jest obok, niczego do szczęścia mi nie potrzeba.

__________

Ohayo.

Wena wróciła ze zdwojoną siłą. Mam tyle pomysłów, że normalnie wyrzucam niepotrzebne rzeczy z umysłu i wrzucam tam te pomysły. Cóż powiedzieć mogę? Miłego czytania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro