[17] Urodziny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Hinata

Znowu te miękkie i ciepłe usta. Nie robimy tego za często? Czasami mam wrażenie, że robimy to codziennie. A może tak jest? Ale czy to nie jest dowód naszej miłości? Dla mnie nie ma to znaczenia. Dopóki on jest obok, niczego do szczęścia mi nie potrzeba.

Odsunęliśmy się od siebie w tej samej chwili kiedy zadzwonił dzwonek, oznajmiający początek kolejnej lekcji. Uśmiechnąłem się. Deszcz powoli ustępował, dając przyjemne dla oczu światło. Wziąłem bento i razem z Kageyamą wróciliśmy do sal.

Światło.

Tym byłem dla tego samolubnego króla. Jednak ten samolubny król umarł. Został zastąpiony przez kogoś godnego uwagi. Od nienawiści do miłości. Chciałem go pokonać, a teraz walczymy razem. Razem. Nie tylko jako drużyna.

Notowałem w zeszycie wszystko co mówił nauczyciel. Raz się wyłączyłem, a drugi raz słuchałem go uważnie. Problem był wtedy kiedy poszedłem do tablicy. Zapomniałem nawet jaka to była lekcja.

***

-Ka-ge-ya-ma. Słuchasz mnie?

-Nie.- powiedział to z taką wyższoscią, że aż chcę się na niego rzucić.- Mógłbyś powtórzyć?

-Mówiłem, że jesteś jakiś zamyślony. Coś się dzieje?

-Nic się nie dzieje.

Zatrzymałem się i złapałem go za policzki, patrząc głęboko w oczy. Odwracał wzrok.

-Kłamiesz. Powiedz o co chodzi.

-Myślałem jak pozbyć się tego krzaka, który tak cię przyciąga.

-Na pewno?

-Tak.

-Na pewno, pewno?

-Tak.

-Na pewno, pewno, pewno?

-Tak, tylko proszę nie pytaj już!

Puściłem go i dalej szliśmy w kierunku domów. Chciałem złapać go za rękę. Ale co gdyby on nie chciał? Zatrzymaliśmy się przed moim domem. Światło w kuchni paliło się więc najpewniej wrócili wcześniej. Pożegnałem się z Kageyamą i już miałem odchodzić kiedy on złapał mnie za nadgarstek, zamykając w szczelnym uścisku. Położyłem ręce na jego plecy, oddając go.

-Do jutra.- powiedział po czym pocałował mnie w czoło. Odmachałem mu i poszedłem do środka. Otworzyłem drzwi, a przedemną pojawiła się Natsu.

-Witaj braciszku!- podbiegła do mnie i przytuliła.

-Hej Natsu.

Mała poprowadziła mnie do kuchni. Mama stała przy kuchence i coś gotowała.

-Cześć mamo. Wrociliście wcześniej.

-Tak się złożyło. Na szczęście dom jeszcze nie poszedł z dymem jak się spodziewałam.- odwróciła się i położyła na stół garnek z jedzeniem- Powiedz mi kochanie, z kim się tam przytulałeś?

-T-to był k-kolega.

-Aha. Ale czy kolega całuje cię w czoło?

No to po mnie. Jeśli znajdziecie moje ciało, zakopcie je przy Karasuno.

-Ja...ja...no...

-Spokojnie synku. Nie mam nic przeciwko.- podeszła do mnie i przytuliła- To kto to jest?

-Kageyama Tobio. Mamo...coś się pali.

-Ryż!

Mama szybko ocaliła obiad i zasiedliśmy do posiłku. Jak zwykle było przepyszne. Tęskniłem za takimi obiadami. Znudziło mi się kupowanie wszystkiego w spożywczaku.

Kageyama

***

Dziś był ten dzień. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Mam nadzieję, że Hinata niczego się nie domyślił. Prezent stał w kącie mojego pokoju, zawinięty w piękny pomarańczowy papier. Ale ten prezent był tylko przykrywką do prawdziwego. Ramka na zdjęcia jeszcze nie jest gotowa, ale do wieczora na pewno będzie.

Ruszyłem na trening. Było jeszcze wcześnie, ale wszyscy (oprócz Hinaty oczywiscie) musieli się stawić na sali, aby obgadać sprawy dotyczące niespodzianki.

-Suga, a ja Ci mówię żeby stół położyć tutaj!- słyszałem krzyki libero.

-Przy drzwiach wejściowych?! Chyba oszalałeś!- wszedłem do sali, a w tym czasie Suga kłócił się z Noyą.

-Nie kłocić się!- krzyknął Daichi, podchodząc do nich.- Może postawimy stół obok drzwi?

-Właściwie...całkiem niezły pomysł. Dai, jesteś geniuszem!- Suga przytulił kapitana i pocałował go w policzek. (dop.aut~wyobraźcie to sobie
( ͡° ͜ʖ ͡° ) )

Całkiem zabawny widok. Odłożyłem torbę i podszedłem do drugiego kurdupla.

-Masz to o co cię prosiłem?

-Oczywiście. Powiecie wszystkim o was dzisiaj?- powiedział, dając mi kopertę.

-Może.

Dalej się kłociliśmy, gdzie co ma być. Nawet Tsukishima od czasu do czasu wtrącał się do kłótni. Po jakiejś godzinie zaczęliśmy trening. Hinata trochę się spóźnił i robił dodatkowe kółko.

Piłki przelatywały przez siatkę z niewiarygodną prędkością. Wytarłem pot z mojego czoła i wystawiłem piłkę w stronę Shouyou. Odbił ją z łatwością.

-Przerwa!- wszyscy jak na zawołanie padli zmęczeni.

Tylko jedna osoba nie wydawała się być tak zmęczona. Hinata dalej stał i odbijał piłkę w rękach. Jak taka mała osoba może mieć tyle energi? Chwyciłem po bidon i upiłem z niego łyka wody. Przerwa skończyła się tak szybko jak się zaczęła. Piłki znowu przelatywały przez siatkę.

Byłem wykończony po tym treningu. Nie miałem już na nic siły. Ale musiałem to zrobić. Dla Hinaty!

-Kageyama?- Hinata do mnie podszedł- Wiesz może jaki dziś dzień?

Wiedziałem i to bardzo dobrze, ale musiałem udawać, że nie wiem.

-Wtorek?

-Nie. Nieważne pa.- widziałem, że jest smutny. Nie chciałem zrobić mu przykrości.

Usiadłem do ławki, myśląc o tym co znajdowało się w kopercie. Uśmiechnąłem się lekko i wyjrzałem za okno.

-Tobio Kageyama, do tablicy!

Nienawidzę nauczyciela. Przeszkadza w najmniej odpowiednim momencie. Podszedłem do tablicy i rozwiązałem równanie. Wynik był równy 19.

Wróciłem na miejsce i dalej myślałem o tym co dzisiaj będziemy robić. Nie mogłem się doczekać kiedy w końcu przyjdzie ten czas.

***

-Noya mówiłem Ci, że stół ma być obok drzwi, a nie przed!

-Nie kłóć się ze mną! Dobrze wiem co robię!

Sala wyglądała nawet dobrze. Serpentyny były porozwalane naokoło stołu z jedzeniem i prezentami. Wielokolorowe balony również walały się prawie wszędzie.

-Dość! Wam już dziękujemy!- Daichi podniósł stół z Asahim i położyli w ustalone miejsce.

Impreza urodzinowa dla Hinaty miała być niezapomniana. Brakowało jeszcze jego. Tym miałem się zająć ja. Położyłem mój prezent na stole, a drugi ukryłem w kieszeni.

-Ja idę po Hinatę, a wy wszystko przygotujcie.

Wyszedłem z sali gimnastycznej i skierowałem się w stronę jego domu. Latarnie oswietlały mi drogę. W końcu dotarłem pod drzwi jego domu i zadzwoniłem dzwonkiem. Otworzyła mi jakaś kobieta. Najpewniej jego mama.

-Dobry wieczór. Czy Hinata jest w domu?

-Ależ oczywiście. Hinata! Tobio do ciebie przyszedł!

Usłyszałem jak coś spada na podłogę i po chwili krewetka znalazła się obok mnie.

-Hej. Czemu przyszedłeś o tej porze?

-Mam dla ciebie niespodziankę. Choć ze mną.

Odpowiedział mi skinieniem głowy. Ubrał buty, krzycząc, że wychodzi poszedł ze mną. Wyjąłem z drugiej kieszeni chustę.

-Po co to?

-Ufasz mi?

-Ufam.- zawiązałem chustę na jego oczach i pociągnąłem na sobą.

Nie widział gdzie dokładnie idziemy, ale czułem, że bezgranicznie mi ufał. W ciszy doszliśmy przed drzwi sali. Odwiązałem mu chustę powiedziałem aby tu zaczekaj kilka sekund, a potem wszedł do środka.

Wszystko toczyło się tak szybko. Serce biło mi w nierównym tępie. Hinata wszedł do środka i w tym momencie światło się zapaliło.

-NIESPODZIANKA!- wszyscy krzyknęliśmy w tym samym czasie.

Hinata stał i zaniemówił. W jego oczach pojawiły się łzy. Płakał i uśmiechał się jednocześnie.

-Ja...dziękuję wam.

-No to teraz prezenty! Ten jest ode mnie!- krzyknął Noya po czym dał mu papierową torbę.

W niej była mała zawieszka z inicjałami T.K+H.S i jakieś czekoladki. Nikt na szczęście nie zwrocił uwagi na zawieszkę. Następny prezent był od Sugi i Daichiego. Dostał od nich czapkę z napisem: Volleyball. Od Tanaki dostał łańcuszek z piłką siatkową. Yamaguchi i czterooki dali mu jakąś koszulkę z motywem siatkarskim, a Asahi podarował mu zdjęcie całej drużyny i tokayaki.

Nadszedł czas na mój prezent. Wiedziałem, że może mu się spodobać.

-No proszę. Piłka.

-Nie byle jaka piłka.- odwróciłem piłkę z najlepszą częścią.

-To...jest...Niesamowite! Dziękuję Kageyama!

-Co to jest?- zapytał Suga.

-Piłka...z podpisem małego giganta.

Zrobili takie miny, które wyrażały więcej niż tysiąc słów.

-I...z Kageyamą musimy wam coś powiedzieć.- spojrzeli na nas ze zdziwieniem- My...no...

-Chodzimy ze sobą.- dokończyłem za niego.

Przez chwilę była kompletna cisza.

-Wygrałem! Dawać hajs łamagi!- krzyknął Suga.

-Co?- zapytałem.

-No bo założyliśmy się, czy będziecie razem i wygrałem!

-Nie tylko ty wygrałeś! Ja wiedziałem dużo wcześniej!- tym razem wtrącił się Noya.

-Skończcie już te hazardy! Zjedzmy ciasto!- odpowiedział Hinata.

To ciasto, które kupił libero było tak pyszne, że Hinata zjadł prawie całe sam. Kiedy sięgnąłem po ostatni kawałek poczułem dziwną woń. Alkohol. Spróbowałem ciasta i smakowało jak alkohol.

-W tym cieście jest alkohol!

-Co?!- Suga złapał libero- Noya wytłumacz się!

-P-przysiegam, ja o niczym nie miałem pojęcia! To był wypadek! Przepraszam!

Hinata nagle podszedł do mnie i przytulił mnie.

-Kageyama, zatańcz ze mną.

Czułem od niego mocną woń alkoholu. Czemu musiał zjeść najwięcej tego ciasta?

-Ja go zaprowadzę do domu, a wy tu posprzątajcie.

Spakowałem wszystkie prezenty do jednej dużej torby i wprowadziłem Hinatę za zewnątrz. W każdej chwili mógł uciec więc trzymałem go za nadgarstki. Torba z rzeczami czasami spadała mi z ramienia.

-Czemu wyszliśmy? Było tak faaaaajnie.

-Jesteś pijany. Idziemy do domu.

-Nie jestem pijany!- wyrwał swoją rękę z uścisku i upadł na ziemię.

-Czyżby?

Podniosłem go i dalej szliśmy do jego domu. Było późno, w domu nie paliły się rzadne światła. Pewnie już spali. Wyjąłem klucz z doniczki, otwierając drzwi. Zaprowadziłem go do pokoju i położyłem na łóżku. Zamknąłem drzwi od jego pokoju i sam usiadłem na krzesło. Drugi prezent odłożyłem biurko. Otworzy go rano.

-Kageyama. Zimno mi.

Położyłem się obok niego. Dalej pachniał alkoholem. Jak Noya mógł kupić takie ciasto?! Przysięgam, że jak go jutro spotkam to własnymi rękami go zabiję. Hinata wstał i usiadł na mnie okradkiem.

-Co ty robisz?

-Patrzę.

Zaczął jeździć palcami po mojej klatce piersiowej. Złapałem go za ręce i odwróciłem tak, że leżałem nad nim. Położył ręce na moim karku i pocałował mnie. Oddałem pocałunek.

-Chcesz czegoś jeszcze?- zapytałem odklejając się od niego.

-Tak.

-Czego?

-Kochaj się ze mną, Tobio.

__________

Patrzcie ludzie jaka szybka jestem!

I co myślicie? Czy zajdzie tam coś więcej niż tylko pijany Hinata? ( ͡° ͜ʖ ͡° )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro