[3] Ukradziona siatka
Kageyama
Co ja najlepszego wczoraj robiłem? Głaskałem go po włosach i policzku... a mi to się podobało! Muszę iść do lekarza.
Dzwonek.
Szybko wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z klasy i skierowałem się na tyły szkoły. Zawsze chodziłem tam po to aby kupić sobie mleko i odpocząć.
Chodziłem po korytarzach i wodziłem wzrokiem po ludziach. Jedni rozmawiali, drudzy grali na telefonach, a trzeci... nawet nie chcę o tym mówić. W myślach ciągle myślałem o tym małym, rudym kretynie.
-Kageyama!
Przed oczami przeleciała mi ruda czupryna. Hinata skakał wokół mnie trzymając moją rękę w uścisku.
-Chodź ze mną! Chodź ze mną! To bardzo ważne!-cały czas krzyczał i podskakiwał, dalej trzymając mnie za rękę.
Spojrzałem na swoją rękę. Była spleciona z ręką rudzielca. Spojrzał w to samo miejsce co ja. Jego oczy rozszerzyły się jak latające spodki. Puścił moją rękę czerwieniąc się jak dogodny burak.
-Ja...ten...chodźmy. Dowiesz się o co chodzi na miejscu.
***
-Czekajcie bo nie rozumiem. Wczoraj w nocy ktoś włamał się do szkoły, rozwalił salę gimnastyczną i na dodatek ukradł siatkę?
-Tak-kłóciłem się z profesorem Takedą od dobrych 7 minut i dalej niczego nie rozumiałem.
-Po co komuś szkolna siatka?
-Nie wiemy, ale podobno kiedy wracałeś z Hinatą widziałeś kogoś z siatką, tak?
-No, tak.
-Pamiętasz jak wyglądał?- odezwał się milczący do tej pory Suga.
-Czarny kombinezon, okulary przeciwsłoneczne... i znak na plecach kombinezonu. To chyba był orzeł.
-Orzeł, orzeł, orzeł...
Drrrrrrrrr
Drrrrrrrrr
Drrrrrrrrr
-Halo- sensei Takeda odebrał telefon- Tak, tu Takeda...Tak?...Gdzie?
W trójkę staliśmy i wsłuchiwaliśmy się w to co mówił Takeda. Spojrzałem ukradkiem na krewetkę. Jego rude włosy były w idealnym nieładzie.
Nasze spojrzenia na chwilę się spotkały. Wpatrywaliśmy się w siebie nie interesując się światem zewnętrznym. Byłem tylko ja i on. Ten uśmiech. Kiedy się uśmiechał nie mogłem odwrócić od niego wzroku.
-Chłopcy- Hinata odwrócił się do profesora Takedy- Znaleźli naszą siatkę.
***
Czemu dałem się w to wciągnąć? Czy nie lepiej byłoby gdyby przynajmniej jedna osoba pojechała z profesorem? Co mnie pokusiło, żeby z nimi jechać? A, no tak. Hinata. Nie umiałem mu odmówić. Kiedy patrzę jak robi te swoje oczy...Stop! Kageyama, o czym ty myślisz?! To nie jest normalne.
-Okej, jesteśmy.
Jechaliśmy bardzo dlugo. Ja razem z Hinatą siedziałem z tyłu w samochodzie profesora.
-Sensei-wtrąciłem się kiedy wysiedliśmy z samochodu- Dlaczego to my musimy zanieść siatkę?
-Wybrałem was, ponieważ ty jesteś silny, a Hinata może Cię asekurować.
I wszystko jasne. Czyli ja jestem potrzebny do transportu, a Hinata do towarzystwa. Lepiej być nie mogło.
Hinata
-Hinata, nie właź mi pod nogi!
Wracaliśmy z Kageyamą do szkoły. Okazało się, że nie możemy pojechać samochodem bo profesor Takeda zapomniał zatankować. A cholownik przyjedzie dopiero za kilka godzin. Ach, to szczęście.
-Przepraszam.
Naokoło były tylko drzewa i droga. Przynajmniej piękne krajobrazy.
-Kageyama?
-Co?
-Jak myślisz, do czego była potrzebna szkolna siatka?
-Nie wiem. Spójrz na nią. Jest po części brązowa więc...może ktoś chował w niej ludzkie szczątki?
-Fuuuu! No weź!-uderzyłem go w ramię.
-Ja tylko sprawdzam fakty. Skąd możesz wiedzieć że nikt tego nie robił? W tych czasach wszystko może się stać.
-Patrz, most!-szybko podbiegłem do mostu i wyjrzałem za mur. Woda.
Kageyama zrobił to samo co ja i stanął koło mnie. Bez namysłu wszedłem na mur.
-Radziłbym ci stamtąd zejść bo jeszcze spadniesz.
Nie słuchając co mówił dalej śmiałem się i udawałem, że tańczę. Nagle straciłem równowagę i spadłem. Słyszałem dzwięk krzyku i więcej wody.
Kageyama
-Patrz, most!
Hinata prędko podbiegł do mostu, wychylając się za niego.
Ruszyłem za nim patrząc, aby niczego sobie nie zrobił. On jak na zawołanie wlazł na most tańcząc i śmiejąc się.
-Radziłbym ci stamtąd zejść bo jeszcze coś sobie zrobisz.
Nic sobie z tego nie robił i dalej się wygłupiał.
Widziałem spadającego Hinatę. Nie zdążyłem go złapać.
-Hinata!
Upuśćiłem siatkę i wskoczyłem za nim do wody. Wynurzyłem się nabierając powietrza. Hinata był metr przedemną. Spojrzałem na niego.
-Ty...
-Co ja?! Co ja?! Wiesz jak mnie przestraszyłeś?! O mało zawału nie dostałem!
-Ty...skoczyłeś za mną, aby mnie uratować- z jego oczu leciało kilka łez.
-Oczywiście, że tak idioto!-złapałem go za ramiona- Gdyby coś ci się stało nigdy bym sobie tego nie wybaczył!
Wpatrywaliśmy się w siebie jak jacyś idioci. Po chwili Hinata przyciągnął mnie do siebie i...
__________
Hejka! Straszny ze mnie dziś Polsat. Zrobiłam tak specjalnie żebyście zastanawiali się co zrobił Hinata.
To narka! =^-^=
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro