[8] Liście na łóżku

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Suga

Martwię się o Hinatę. Wiedziałem, że od dłuższego czasu Hinata bardziej przygląda się inaczej Kageyamie. Chciałem tylko utwierdzić to co zauważyłem. Dziwnie się ostatnio zachowywał, a i Kageyama zachowuje się też inaczej.

-Suga, coś się stało?-z zamyśleń wyrwał mnie głos Daichiego.

-Nie, tylko tak myślę.

-Okej, ale zbieraj się bo już wychodzimy.

Trener mówił że zabierze nas na plażę, jako iż jutro o 10:30 wyjeżdżamy.

Wszystko było idealnie do czasu kiedy do naszego pokoju wpadł Hinata, płacząc i krzycząc. Za nim zauważyłem wściekłego Kageyama.

-HINATA! WRACAJ TU!

Ruda czupryna myknęła mi przed oczami i schowała się za moimi plecami. Rozgrywający szukał go nie wiedząc gdzie on jest.

-Co się stało? Wytłumaczcie mi to.

-Ten rudzielec porozwalał całe moje ubrania po pokoju i na dodatek moje łóżko było całe w liściach!

-Spokojnie. Przecież to pewnie był wypadek. Prawda Hinata.- odwróciłem się do niego.

-Tak! Otworzyłem okno kiedy ty byłeś pod prysznicem, ale zawitał mocny wiatr i wleciały te liście i jeszcze twoje ubrania i...tak jakoś się zrobiło samo!

-Widzisz. To tylko wiatr. A teraz macie się pogodz~

Nie zdążyłem dokończyć bo chłopaki tarzali się po podłodze i walczyli. Tupnąłem nogą i obaj przenieśli na mnie wzrok. Spojrzałem na nich z góry.

-Jeśli teraz się nie pogodzićie, możecie się pożegnać z treningami.

Oni jak na zawołanie pokłonili się przedemną przekładając czoła do podłoża.

-Przepraszamy, Suga-senpai! To już się więcej nie powtórzy!- przepraszali mnie.

-No ja mam nadzieję, a teraz do wyjścia!

Wyszli z pomieszczenia w ciszy. Nawet po drodze na plażę nie odzywali się do siebie.

Wszyscy byli bardzo podekscytowani i po drodze rzucali w siebie czym popadnie. Hinata z Kageyamą natomiast raz rozmawiali, raz robili to co reszta. Kamień z serca.

Po dotarciu na plażę wszyscy oprócz Kageyamy weszli do wody. A mu co? Jest 27°, a on siedzi na plaży, na gorącym piasku.

-Kageyama-zacząłem go nawoływać- Choć do nas!

-Nie, zostaję tutaj!

Hinata zanurkował. Kilka bąblów wypłynęło na powierzchnię. Dość długo się nie wynurzał. Po minucie znikł całkowicie na dnie.

-Hinata! Nie ma go!- krzyknąłem do reszty chłopaków.

Wszyscy nurkowali w poszukiwaniu Hinaty, ale bez skutku. Kageyama zrozumiał o co chodzi i natychmiast wskoczył do wody. Powoli wynurzał się i znów nurkował. Chwilę później wynurzył się z Hinatą. Wszyscy pomogli mu wydostać się na brzeg.

Kageyama przybliżył ucho do jego twarzy i sprawdzał czy oddychał.

-Trzeba mu zrobić sztuczne oddychanie- powiedział po chwili, nabierając powietrza w płuca.

Kageyama

Hinata zaczął się topić więc bez najmniejszego zastanowienia wskoczyłem do wody, choć nie umiałem pływać. Przecież nie mogłem pozwolić mu utonąć kiedy jestem blisko.

Kiedy go wyciągnąłem on nie oddychał. Bałem się o niego jak nigdy przedtem.

-Trzeba mu zrobić sztuczne oddychanie- nabrałem powietrza w płuca i przybliżyłem się do niego.

Dzieliły nas milimetry, zanim zdążyłem cokolwiek zrobić Hinata zakaszlał i wypluł trochę wody. Nic mu nie jest. Odetchnąłem z ulgą i odsunąłem się od niego siadając na wciąż gorącym piasku.

-Wszystko dobrze?- zaczął wypytywać go Suga.

-Tak...już mi lepiej.- odpowiedział nadal trochę słabo.

-To teraz podziękuj Kageyamie bo to on cię uratował- wtrącił się Daichi.

Hinata spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Przecież i tak bym to zrobił. Ale w tym wypadku...no...jak ja go...kocham to chyba normalne. Troszczę się o ukochaną osobę. Czemu on musi być taki uroczy?

-D-dziękuję Kageyama.- powiedział po chwili.

Suga kazał zabrać Hinatę do hotelu. Nawet jeśli teraz czuł się dobrze musiał dużo odpoczywać. Nosiłem go na barana. Nie był ciężki, ale jak chodziliśmy po ulicy niektórzy patrzyli na nas dziwnie. Nie zauważyłem kiedy Hinata zasnął na mnie.

Położyłem go na łóżku. Dotknąłem jego czoła. Było rozgrzane. Wziąłem jakąś szmatkę z łazienki i zamoczyłem ją w zimnej wodzie. Przyłożyłem ścierkę do jego czoła i zasiadłem obok niego na łóżku. On dalej słodko spał, a ja nad nim czuwałem. To wszystko teraz się nie liczyło. Ważne aby odpoczął i był szczęśliwy. Zaburczało mi w brzuchu.

Wziąłem z torby pieniądze i wyszedłem z hotelu do jakiegoś spożywczaka. Wziąłem dwie butelki wody, jakieś bułeczki z mięsem i melonowy chleb.

Kiedy wróciłem do pokoju Hinaty nie było w łóżku. Ścierka leżała na podłodze, a okno było delikatnie uchylone. Podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Było widać plażę.

-Kageyama?

Odwróciłem się w stronę dźwięku i zastałem Hinatę w drzwiach od łazienki. Przecierał jeszcze zaspane oczy i podszedł do mnie.

-Lepiej ci?-zapytałem przekładając rękę do jego czoła.

-Zimno.

Wyjąłem z mojej torby jedną z bluzek i dałem ją Hinacie. Wyglądał w niej tak uroczo. Co z tego, że była za duża.

-Chcesz coś zjeść?

-Tak.

Podałem mu jedną bułeczkę, a drugą wziąłem sobie. Usiedlismy na łóżku Hinaty i spokojnie jedliśmy, dopóki nie zaczął ze mną rozmawiać.

-Dziękuję, że mnie uratowałeś.

-Dziękowałeś już.

-No i co z tego?-sięgnął po butelkę wody i upił jednego łyka- Umiesz pływać?

Chciałbym.

-Nie.

-To czemu skoczyłeś po mnie skoro nie umiesz pływać?

Bo nie mogłem patrzeć jak toniesz.

-Bo...przyjaciół nie zostawia się w potrzebie.

Przyjaciel. Jak to okropnie brzmi.

Wyjąłem z reklamówki chleb i połamałem go na dwie części. Przyłożyłem jedzenie do jego ust.

-Jedz.- Hinata pochwycił w zęby kawałek chleba- Musisz mieć dużo siły.

***

Otworzyłem zaspane oczy i zobaczyłem rudą czuprynę. Poczułem jak coś uciska mnie w klatce piersiowej. Spojrzałem na dół i ujrzałem przytulającego się do mnie Hinatę.

-Oiiiiiiiii!- oderwałem się od niego i upadłem na podłogę twarzą.

Hinata poderwał się do siadu. Spojrzał na mnie swoim zdziwionym wzrokiem.

-Nic ci nie jest?-zapytał pomagając mi wstać.

-Nie, po prostu podłoga była tak ciekawa, że postanowiłem przyjrzeć się jej lepiej.

-Czemu się zwaliłeś z łóżka?

-P-przestraszyłem się.

Przestraszyłem się tego, że ktoś mnie przytulał. Dziwne to trochę.

-Idę pod prysznic.- wziął rzeczy do przebrania i zniknął za drzwiami łazienki.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Podszedłem do nich i otworzyłem je. W przejściu stał nie kto inny jak Suga-senpai.

-Kageyama, musimy porozmawiać.

Jego głos był stanowczy. Chyba będzie mnie czekało jakieś kazanie w stylu ''Mamy Karasuno''.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro