"Było blisko"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

–No mówię ci Raven, taka akcja.

Wróciłam do domu jakąś godzinę temu. W idealnym momencie zadzwoniła do
mnie Maddie i opowiadała historię swojego życia. Mianowicie, kiedy Ethan ją wyprosił z kawiarni spotkała Thomasa, który zaprosił ją do restauracji i tak oto spędziła miły wieczór z chłopakiem. Nie wiem czemu, ale ten Thomas wydawał mi się dziwny mimo tego, że nigdy go nie widziałam.

–Jesteś ?

–Tak, gotuję obiad.- mruknęłam zirytowana.- Powiedz mi, jak bardzo znasz Thomasa ?

–No…kilka tygodni. Właściwie to dwa.- odpowiedziała cicho.- Ale! Musisz go
poznać bo jest fajny.

–Z pewnością, Maddie.- odpowiedziałam.- Ja muszę kończyć bo zaraz rodzina się zejdzie na obiad. Do zobaczenia jutro w szkole.

–Pa!

Przewróciłam oczami i odstawiłam telefon na bok, aby mi się nie ubrudził,
kiedy będę robiła sałatkę. Dolałam oliwy do warzyw i zaczęłam energicznie mieszać. W międzyczasie przyszedł Ress, patrząc co ja robię.

–Jak myślisz, kiedy mama wróci ?

Zatrzymałam ruch ręki. Zacisnęłam usta w wąską linię, a potem wypuściłam powietrze.

–Nie wiem, Ress. Pewnie znowu się schlała i z ojcem są w klubie.-
odpowiedziałam, jakby wcale mnie to nie obchodziło.

A muszę powiedzieć, że obchodziło.
Owszem, nienawidziłam jej, tak samo jak ojca. Ale byłam ciekawa co się z nią stało.

–Może powinniśmy jej szukać ?.- zapytał cicho, jakby bał się do mojej reakcji.

Nie odpowiedziałam od razu.

–Po co mamy jej szukać ? Żeby nas pobiła, a mnie wyzywała, że jestem
najgorszą córką, bo nie chce jej dać piwa ?

–Też jej tu nie chce, ale co jak będziemy mieć przez to problemy ? Co jak ktoś
zadzwoni po policję i…

–Masz rację.- przerwałam mu.- Ale na razie o tym nie myślę. Mam ważniejsze
rzeczy na głowie chodźby to, że muszę zrobić obiad.- zaczęłam wycierać stół,
a potem rozłożyłam talerze.

–Pójdę zobaczyć co u Nicolasa.
Odprowadziłam Ressa wzrokiem i dopiero kiedy zniknął za ścianą wróciłam do sprzątania. Nie trwało to jednak długo, gdyż znowu zadzwonił do mnie telefon.

–Halo ?.- zapytałam zirytowana.

–Raven ?.- Maddie wydała się na roztrzęsioną.- Możesz przyjechać ?

–Maddie ? Co się stało ? Gdzie jesteś ?.- zmarszczyłam brwi.

–Jestem pod kawiarnią, w której pracujesz. Możesz przyjść ?

–Ale co się stało ?.- zapytałam, coraz bardziej przejęta jej dziwnym
zachowaniem.- Maddie ?

–Po prostu chodź do mnie, proszę.- załkała.

Rozłączyła się. Przez moment patrzyłam przed siebie i układałam sobie w głowie wszystkie informację. Przed chwilą Maddie mi opowiadała o tym, jak w miły sposób spędziła czas z Thomasem, a teraz ? Co się stało ?
Zerwałam się na równe nogi, napisałam szybką wiadomość do Ressa, że wychodzę i ma zająć się domem z Nicolasem. Wybiegłam z domu i biegłam w stronę restauracji. U nas na mieście była tylko jedna, obstawiam, że to ona. Kilkanaście minut później zauważyłam skuloną Maddie, która siedziała pod restauracją. Od razu do niej podbiegłam.

–Maddie!.- krzyknęłam, kiedy byłam oddalona od niej jakieś dwa metry.

–Raven…

–Co się stało ?.- kucnęłam przy niej.- Wszystko okej ?

–Ten Thomas…- zaczęła.- To przyjaciel Blake’a. Chciał mnie ośmieszyć.

Spojrzałam się na nią z obojętnością. Byłam zła. W tym momencie walczyłam sama ze sobą aby zaraz nie powiedzieć “a nie mówiłam”, albo “zajebie skurwysyna”. Wiadomo, to wina Blake’a. Tego cholernego manipulatora, który robi wszystko, abym ja i Maddie w końcu się złamały. On tego chciał. Chciał widzieć, jak cierpimy.

–Ale ja byłam głupia.- powiedziała po chwili.- Ja kurwie…

–To nie twoja wina, że Blake manipuluje wszystkimi.- odpowiedziałam.- On manipuluje wszystkimi. On chce nas złamać.

–Niech się w końcu od nas odjebie, bo w szkole urządze mu takie
przedstawienie, że przez kurwa kilka lat nie wyjdzie z domu ze wstydu.

–Może lepiej go nie prorokuj.

–A co mi tam. Chce wojny ? Będzie ją miał.- uśmiechnęła się zwycięsko i
wstała, biorąc torebkę.- W szkole wymyślę taką zemstę, że się popłacze.

–Skoro tak mówisz, ale ja nie chcę brać w tym udziału.- obie zaczęłyśmy iść w
stronę pasów.

–No jak to nie ?! Blake musi zobaczyć, że ty też mu się nie dajesz!

–Nie daję się mu, ignorując jego żałosne czyny. Mam go w dupie. To jeden z tych problemów, który interesuje mnie tyle co nic.

–A jednak warto by było zobaczyć go spadającego ze schodów…

–Maddie!

–No co ? Żartowałam tylko. Przecież nie zepchnę go ze schodów.

–To dobrze. Już się bałam, że…

–To by było zbyt proste. Myślę, że z budynku szkoły będzie okej.

–Proszę cię, powiedz, że żartujesz.

–Oczywiście, że tak. Chyba nie myślałaś, że ja to zrobię, prawda ?

–Byłabyś do tego zdolna.

–Aha ? Nie rób ze mnie wariatki.

–Raczej to różnicy nie zrobi…

–Ooo Raven.

Zatrzymałam się, Maddie zresztą też. Odwróciłam się na pięcie i zauważyłam
Ethana, który podchodził do nas powolnym krokiem. W jednej ręce trzymał papierosa.

–Czego chcesz ?.- zapytałam, kiedy próbował mnie przytulić.

–Milusia jak zawsze.- uśmiechnął się.- Co ci się stało, Maddie ?

–Zapytaj swojego przyjaciela.- warknęła chowając się za mną.

–Co zrobił Blake ?.- jego uśmiech zbladł.

–Głuchy jesteś ? Zapytaj się go.- odpowiedziała mu rudowłosa.- A z resztą, chodź Raven.

Pociągnęła mnie za rękaw bluzy, ale ja ani drgnęłam. Ciągle patrzyłam w jego
oczy, tak niebieskie jak jakieś diamenty.

–Mówcie o co chodzi bo zaraz się wkurwię.- warknął, rzucając papierosa na ziemię.

–Twój ukochany przyjaciel.- Maddie stanęła teraz przede mną.- Razem ze
swoich kolegą postanowili, że mnie ośmieszą. Thomas umówił się ze mną
tylko dla zemsty. Jesteście żałośni.- mruknęła.

–Czemu jesteś na mnie zła ? Ja nic o tym nie wiedziałem!

–Uważaj, bo ci uwierzę.- odpowiedziała.- Raven, chodź, idziemy.

–Odprowadzę was.- mruknął, wpychając się między nami.

–Po moim trupie.- Maddie nie dawała za wygraną.- Jesteś taki sam jak Blake.
A może nawet i gorszy.

Wtedy przypomniałam sobie słowa Nicolasa.

Może jest słodki i taki tajemniczy, ale w rzeczywistości jest gorszy od Blake’a.

Musiałam się dowiedzieć o co chodzi. Musiałam wiedzieć dlaczego tak bardzo się nienawidzili.

–Maddie, do jasnej cholery!.- krzyknął Ethan.- Nie miałem za chuja pojęcia o
tym co on knuje! Podejrzewam, że Noah i Karlen też o tym nie miał pojęcia.

–Ethan, proszę cię. Wasza czwórka jest tak okropna, że każdego dnia
zastanawiam się nad zmianą szkoły ponieważ mam was dość i
doprowadzacie mnie do jebanego szału.

–Myślę, że chodzi tu głównie o Blake’a. Ty masz z nim jakieś spiny a ja nawet
nie wiem o co chodzi. A ty Raven ? Wiesz o co chodzi…

Byłam już daleko od nich. Nie chciało mi się z nimi gadać. Musiałam jak
najszybciej wrócić do domu, do Ressa, Molly i może trochę Nicolasa. A jak
mnie zobaczy z Ethanem to pewnie urwie mi łeb. Albo jemu. Albo nam obojga.

–Raven!

Przewróciłam oczami i zaczęłam iść szybciej. Nie miałam czasu na
pogaduszki i słuchanie ich kłótni, która przypominała przepychankę z
przedszkola.

–Raven, do cholery!.- Ethan mnie dogonił.

–Ała!.- skrzywiłam się z bólu, kiedy pociągnął mnie za ramię, obracając mniew swoją stronę. Nie pociągnął mnie mocno, ale przez siniaki, które nie chciały się zagoić miałam całą obolałą rękę.

–Raven.

Zmarszczył brwi i popatrzył na mnie niezrozumiale. A może zrozumiale ?

–Wybacz. Na delikatne uderzenia czy coś reaguje za bardzo dosłownie.-
uśmiechnęłam się szybko.- A poza tym to idźcie się kłócić. Ja muszę wracać
do domu.

–W takim razie chodź, odprowadzimy cię.- uśmiechnął się.- Chętnie zobaczę
twój dom.

Po moim trupie.

–Tak, z pewnością.- odpowiedziałam cicho.

Maddie do nas dołączyła. Ja szłam w ciszy z szybko bijącym sercem. Bałam
się, że Ethan usłyszy jakieś krzyki w moim domu lub hałas jakiejś rozbijanej
rzeczy. Szliśmy w ciszy. Może czasami Maddie narzekała na to, że jest zimno i chce jak najszybciej do domu. Ethan natomiast odpowiadał jej, że jest bardziej denerwująca od komara. Wtedy znowu zaczęli się kłócić, a ja tylko zaczęłam się śmiać z ich wypowiedzi.

–To tutaj.- przerwałam im, stojąc przed swoim domem.

–Do zobaczenia, Raven.- Maddie mnie przytuliła.- Pisz w razie czego.-
szepnęła do mnie.

–Jasne.- odpowiedziałam jej.

Kiedy weszłam na swoją posesję drzwi do mieszkania się otworzyły, a przede
mną pojawił się Nicolas, który opierał się o framugę. Patrzył się raz na mnie
raz na Ethana z dziwnym spokojem.

–Raven. Chodź.- powiedział twardo.
Przewróciłam oczami i szłam powoli.

–Trzymaj się z daleka od mojej siostry.- warknął do Ethana, łapiąc mnie za
talię i przyciągając do siebie.

–Nicolas.- mruknął z uśmiechem na ustach Ethan, podchodząc do nas. Teraz
stali twarzą w twarz.

–Przestaniecie się w końcu na siebie gapić ?.- warknęłam, dotykając ręki
Ethana. On ją od razu ścisnął.

–Miło było cię zobaczyć, Ethan.- delikatnie się uśmiechnął, ale oczy mówiły co innego.
Miał ochotę go zabić.

–Do następnego, Nicolas.- on również się uśmiechnął, w mniej subtelny
sposób. Przeniósł wzrok na mnie, a następnie wziął nasze splecione ręce i
pocałował delikatnie moją dłoń na oczach Nicolasa.

Aż bałam się spojrzeć.

Ethan wyszedł z naszego podwórka, a Maddie stała w szoku do momentu,
kiedy Ethan jej nie wystraszył. Cóż. Ja też stałam w szoku.

–Mogę wiedzieć co to miało znaczyć ?.- zapytał mnie brat, wchodząc ze mną
do domu.

–Od kiedy ty się interesujesz moim życiem prywatnym ?.- odpowiedziałam
pytaniem.- Ethan sobie tylko pogrywał, nic nas nie łączy oprócz nienawiści.

–Wyglądało to na coś innego. A ty nic nie zrobiłaś, kiedy wziął twoją rękę i ją
pocałował!

–Jestem naprawdę ciekawa, dlaczego tak bardzo siebie nienawidzicie.-
oparłam się o drzwi.

–To nie twój interes. Trzymaj się od niego z daleka bo inaczej też będziesz
cierpieć.

–Byliście razem i cię zdradził ?.- zapytałam, śmiejąc się.

–Co ? Nie! Raven!.- złapał się za głowę.- Kurwa mać, ty nic nie rozumiesz.

–No bo nic nie chcesz mi powiedzieć!.- również zaczęłam się drzeć.- Dobra,
mam dość. Skończmy ten temat i nie odzywaj się do mnie.

Wyminęłam go i poszłam do kuchni, musiałam zrobić śniadanie i obiad na
jutro. Problem polegał na tym, że byłam tak wkurzona, że nie umiałam nic zrobić. Na dodatek czułam, jak Nicolas na mnie patrzy.

–Tak w ogóle.- zaczął.- Mama wróciła.
Przestałam grzebać w szafce w poszukiwaniu miski.

–A ojciec jest po drugiej stronie domu.

–Kiedy wróciła ?.- starałam się, aby mój głos był normalny.

–Jakieś kilka minut potem jak ty wyszłaś z domu. Ress mi powiedział.

–I jak się zachowywała ?

–Była tak najebana, że zaliczyła zgona po wejściu.- próbował się nie śmiać,
ale coś mu nie wychodziło.- Ale pomogłem jej.

–I gdzie teraz leży ?.- zapytałam powoli, ponieważ bałam się odpowiedzi.

–Na dworze. Na ziemi. Z ojcem.- zaczął się jeszcze bardziej śmiać.- Boże,
uwielbiam twoją minę.

–Nicolas, czemu oni tam są ?.- zapytałam bardziej wkurwiona.

–Ojciec tak chciał. Powiedział, że chce patrzeć z matką w gwiazdy.

–Jest pochmurno. I nie ma gwiazd.- podniosłam jedną brew do góry.

–Są tak nawaleni, że nie wiem, czy zrobi im to jakąkolwiek różnice.- i poszedł do swojego pokoju nadal się śmiejąc. Wróciłam do robienia jedzenia.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤ I pamiętajcie, pijcie dużo wody w te upalne dni!!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro