"Coś jest nie tak, prawda?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ethan Willows. Największy dupek i idiota z jakim przyszło mi kiedykolwiek żyć. Od pierwszej klasy liceum mnie gnębi i do teraz nie wiem dlaczego. Pierwszy raz go widziałam na oczy, a teraz…stoi przede mną i wpatruje się we mnie swoimi niebieskimi oczami ze zdenerwowaniem na twarzy. O co mi chodzi?

Do teraz nie wiem, jak to się stało, że oboje zaczęliśmy się…lubić. Nawet dziwnie to brzmi, że Raven i Ethan się lubią. No cóż.

–Dziwnie się zachowujesz…- powiedziałam po dłuższej chwili. Lubiłam jego oczy, ale teraz zaczęły mnie lekko przerażać.

–Wszystko dobrze? Blake nic ci nie zrobił?.- zapytał, dotykając moich rąk jak i później głowy.

–Nie, jest wszystko okej.- mruknęłam.- Tylko, że teraz on…będzie na ciebie zły. Przyjaźnicie się, a ja…

–Nie daj sobie wmówić, że to twoja wina. Blake przegina i dobrze o tym wie.

–I co z tym zrobisz?

–Przemówimy mu do rozsądku. O ile go jeszcze ma.- powiedział z uśmiechem na ustach.- Uważaj na niego, proszę cię.

–Nic mi nie będzie. On chyba nie jest psycholem, prawda?.- zapytałam z lekką nadzieją. Nie chciałabym przechodzić stalkingu oraz innych tego typu sytuacji ponownie.

–Nie wiadomo. Blake jest w stanie posunąć się do wszystkiego.- odpowiedział poważnie.- Dlatego noś ze sobą gaz pieprzowy, nóż czy cokolwiek, dobrze? Albo nie. Ja będę cię chronił. Codziennie po szkole, pracy i gdziekolwiek indziej.

–Przecież mam blisko do domu i do pracy. Nic mi się nie stanie. Po za tym umiem się bronić!

–Tutaj nie o to chodzi.

–To o co?.- zapytałam lekko zdenerwowana.

–O to, żeby nas zobaczył Blake. Razem.

–Niby dlaczego?

–Wtedy by zrozumiał, że nie ma ze mną szans.- uśmiechnął się uroczo, jednak widziałam, że w tych niebieskich oczach lśni coś jeszcze.- Do zobaczenia, słodka Raven.

I mnie minął. Nie odwrócił się, ani nic. Po prostu stałam i patrzyłam, jak się oddala, a na końcu skręcił w lewo. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Kilka wiadomości od Maddie. Świetnie. Wróciłam na trybuny do przyjaciółki i razem wyszłyśmy ze szkoły.

***

Maddie odprowadziła mnie do pracy. Opowiedziałam jej przy okazji o sytuacja, jaka się wydarzyła kilkanaście minut temu. To było dziwne i nawet ona nie zaprzeczyła. 

Założyłam fartuch i wsiadłam na kasę i zaczęłam rozmyślać, korzystając z tego, że nie było na razie klientów. Czy to nie Ethan miał mnie odprowadzić, skoro tam bardzo się o mnie martwił? I ciekawe, czy po pracy po mnie przyjdzie, tak jak “obiecał”. Powoli zasypiałam na ladzie, ale kiedy już miałam odlecieć usłyszałam brzęczenie telefonu. Na początku myślałam, że to telefon stacjonarny, aby przyjąć zamówienie, ale ogarnęłam, że ten telefon wydałby inny dźwięk. Sięgnęłam do bluzy i spojrzałam zdziwiona na imię, jakie mi się wyświetlało. Czego Maddie chce o tej porze? Myślałam, że ma teraz zajęcia z Pole Dance.

–Halo?.- zapytałam.

–Do której dzisiaj pracujesz?

–Szefowa chciała dzisiaj zamknąć szybciej kawiarnie, więc może jeszcze z kilka minut.

–Dobra, a planujesz coś jeszcze?

–Naukę, Maddie. Mamy sprawdzian z geografi.- przypomniałam.

–O kurwa! Zapomniałam!.- zaczęła krzyczeć.- Dobra, jebać poprawi się. Idziesz ze mną?

–Gdzie?

–W fajne miejsce. Do zobaczenia za kilkanaście minut!

Zanim cokolwiek powiedziałam rozłączyła się, a ja ogarnęłam, że mam przed sobą dwie dziewczyny, które czekały aż skończę rozmawiać przez telefon. Przeprosiłam je i przyjęłam ich zamówienie, które starałam się zrobić jak najszybciej, aby nie czekały nie wiadomo jak długo. Kiedy podałam im zamówienie dostałam napiwek. Zrobiło mi się bardzo miło, jednak i tak wrzuciłam drobne do słoika, który stał obok. Ściągnęłam z siebie fartuch, poprawiłam włosy w lustrze w łazience i wyszłam z kawiarni, żegnając się z Anne. Przed budynkiem czekała na mnie Maddie ze swoją czarną Cuprą. Wsiadłam do niej i od razu poczułam ciepło.

–Gdzie jedziemy?.- zapytałam znowu mając nadzieję, że tym razem mi odpowie.

–Na nielegalne walki. Kumpel ogarnął nam wejściówki.

–Co?.- zapytałam niedowierzając.

–Będzie fajnie, mówię ci.- uśmiechnęła się.- Tylko nie rób mi kazań.

–Nie będę.- powiedziałam zestresowana.

Jakieś dwadzieścia minut później dotarliśmy do budynku, który był zniszczony i wyglądał na opuszczony. Maddie zaparkowała kawałek dalej i weszliśmy do środka, w którym było słuchać muzykę oraz krzyki. Rudowłosa przywitała się z jakimś gościem, który następnie nas zaprowadził na trybuny. Usiadłyśmy dość blisko sceny przez co bardziej się zestresowałam. 
Światła zostały zgaszone, a na scenę wszedł trochę gruby mężczyzna, który zaczął przemawiać przez mikrofon.

–Jesteście gotowi na kolejną walkę?!.- zapytał na co tłum zaczął krzyczeć.- W takim razie powitajmy naszych kolejnych zawodników!

Opuścił scenę, a ja wyczekiwałam zawodników. Dwójka chłopaków weszła do klatki, a następnie ściągnęli kaptury i bluzy, które podali dziewczynom. Moje serce się boleśnie zacisnęło, kiedy zobaczyłam Ethana oraz mojego brata Nicholasa, którzy na znak zaczęli walczyć.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Przepraszam za brak rozdziałów, ale niestety miałam szkołę i bardzo mało czasu...
Ale! Wracam! I być może uda mi się skończyć tą książkę w te ferię!❤
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro