Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie będę pracował tak blisko szkoły.-po pokoju rozniósł się piskliwy głos Noaha.

Siedział, a raczej siedzieli, bo razem z Liamem, w pokoju Yorokobiego. Znajdował się na poddaszu, więc sufit opadał pod skosem z jednej strony, a z drugiej podnosił. Przy jednej z węższych ścian stało łóżko, aktualnie okupowane przez nastolatków. Za nimi było okrągłe okno, rodem z baśniowych chatek. Na puszystym dywanie siedziały dwie dziewczynki, bawiące się samochodzikami. Co prawda, na początku zaproponowano im lalki, ale kategorycznie odmówiły. Tak więc Noah i Liam musieli błądzić po strychu w poszukiwaniu starych zabawek czarnowłosego. Teraz wielkie pudło stało pod szafą z dębowego drewna. Zaraz obok niej wisiało delikatnie stłuczone lustro w którym odbijał się białowłosy. Yorokobiemu żal były wyrzucić pękniętej tafli z powodów sentymentalnych. Czarne panele taktycznie ukrywały wszelkie plamy, których nikt nie miał ochoty zmywać. Do tego klasyczny, artystyczny nieład zazwyczaj panujący w pokoju wszystkich nastolatków. I to nie z lenistwa! Co to, to nie. Po prostu łatwiej jest znaleźć potrzebną rzecz, gdy wszystko jest na widoku.

-Dlaczego nie?-mruknął zdezorientowany Liam.

Noah zamknął oczy i policzył do dziesięciu. Głupich nie sieją, sami się rodzą.

-Użyj tych kilku szarych komórek, które ci jeszcze pozostały i pomyśl.-urażony Yorokobi chciał już odpowiedzieć na tę zniewagę w mało kulturalny sposób, jednak Kanashimi nie skończył mówić.-Dobra, już ci to wyjaśniam, bo widzę, że myślenie boli. Wyobraź sobie taką sytuację, albo nie, bo się zmęczysz....

-Mógłbyś przejść do rzeczy, bo moje ego geniusza właśnie rzuciło się w przepaść.

Noah zaśmiał się. Aksamitna melodia połaskotała uszy czarnowłosego. Uznał to za miłą rekompensatę po brutalnych słowach. Wciąż jednak nie mógł się nadziwić, jakim cudem z tak pięknych ust wychodzą tak brzydkie słowa.

-Jeśli chcesz pójść nocą do jakieś knajpy, baru, czy innego miejsca w którym karmią, wybierasz te w okolicy, którą znasz. Ten bar niewątpliwie jest w okolicach naszej szkoły. Ktoś z klasy mógłby się tam pojawić.

-I co z tego?

Noah zmrużył oczy w wyrazie bezsilności.

-Jakim cudem dostałeś się do klasy A?

W ego Liam, które już i tak leżało na dnie przepaści, została wycelowana strzała. I miał wrażenie, że trafiła prosto w jego dumne serce.

-Nie chcesz, żeby ktoś ze szkoły wiedział, gdzie pracujesz?-zapytał czarnowłosy w rozpaczlowej próbie ratunku własnej dumy.

-Mniej więcej.-Kanashimi pokręcił dłonią, w geście oznaczającym "tak jakby".

Yorokobi zamilkł na dłuższą chwilę. Nie miał pojęcia, gdzie szukać pracy dla białej róży. Wbrew pozorom nie było to takie łatwe. Po pierwsze Noah był nieletni. Niewiele lokali zatrudnia siedemnastolatków na nocną zmianę. Po drugie praca był na pół etatu. Wynagrodzenie nie było wysokie. Po trzecie Kanashimi jest wybredny i nie ma ochoty pracować blisko szkoły.

-A gdybym pracował z tobą?-zaproponował w końcu, nie mogąc znaleźć innego rozwiązania.

Białowłosy rozważył propozycje. W barze brakowało trzech osób. Dobrze byłoby mieć tam kogoś po swojej stronie.

-Okej.-Noah wzruszył obojętnie ramionami. Było to zachowanie tak do niego niepodobne, że Liam w pierwszym momencie nie zrozumiał odpowiedzi i miał zamiar się kłócić.

-To w poniedziałek idziemy na rozmowę. A ty zwolnij się z tego klubu.

-Nie mam zamiaru. Jeszcze nie wiem, czy nas przyjmą.

Liam westchnął zbolały. Nie miał siły na kłótnie, a dwa dni raczej nic nie zmienią.

-A tak właściwie dlaczego wybrałeś klub dla homo?-zapytał upadając na poduszki. Wsadził ręce pod głowę i czekał na odpowiedź.

-Ty to naprawdę nie używasz tego orzecha w twojej głowie.-kolejna strzała w ego geniusza-W zwykłych klubach chętniej zatrudniają dziewczyny. No wiesz. Długie nogi, piersi, ładny tyłek i takie tam. Ale w gejowskim klubie potrzebują chłopaków. Jesteś na tyle duży, że chyba nie muszę ci tłumaczyć dlaczego.

Yorokobi przełknął ślinę. Prawdopodobnie domyślał się tego, ale nie chciał do siebie dopuścić. Zastanawiała go jeszcze jedna sprawa.

-A ten guzik "zamów kelnera"? To jakiś podtekst?

Noah zaśmiał się gorzko.

-Wiem do czego zmierzasz. Mamy paru chłopaków, którzy zajmują się klientami w ten sposób, ale ten guzik do tego nie służy. Jak chcesz kogoś "wypożyczyć", musisz iść do szefa.

-Czyli po co to właściwie jest? Tak po prostu żebyś mógł sobie porozmawiać z kelnerem?-Liam zrobił głupią minę. Widocznie myślenie boli go bardziej, niż podejrzewamy.

-Mniej więcej. Jak zamówisz kelnera to możesz go dotknąć, przytulić, pocałować i takie tam.-Noah machnął lekceważąco ręką, a Yorokobi zesztywniał.

Doskonale pamiętał przerażenie w oczach białowłosego, gdy nacisnął guzik. Miał nieodparte wrażenie, że kryje się za tym coś jeszcze.

-Ciebie też tak zamawiali?-zapytał, ale nie był pewien, czy chce znać odpowiedź.

-No pewnie!-Kanashimi zaśmiał się głośno-Było paru, którzy się do mnie dobierali, ale barman zawsze reagował. Chociaż raz spotkałem spoko gościa......

Little Fairy tętniło życiem. Zresztą jak zwykle w weekendy. Kelnerzy lawirowali między stolikami i zbierali zamówienia. Niektórzy siedzieli z klientami, dostarczając im niewielkich uciech.

Noah podszedł właśnie do młodego mężczyzny w opłakanym stanie.

-Co podać?-uśmiechnął się miło.

Klient zmierzył go oceniającym spojrzeniem. Jego wzrok był delikatnie zamglony przez łzy, które jeszcze nie spłynęły po policzkach. W końcu odwrócił się i nacisnął czerwony guzik.

-Po proszę ciebie.

Białowłosy zaśmiał się cicho i przysiadł obok mężczyzny. Niemalże od razu poczuł ciepłe dłonie na swojej talii. Uśmiechnął się wyrozumiale i wplótł palce w rude włosy klienta.

-Ciężki dzień?-zapytał i odchylił głowę do tyłu, gdy poczuł ciepłe usta na swojej szyi.

-Nawet bardzo.-mruknął mężczyzna i pocałował bliznę Kanashimiego. Przyłożył palec do ust Noaha i przejechał nim po dolnej wardze.

-Chciałbyś o ty porozmawiać?

Klient zaśmiał się i złożył motyli pocałunek na rozchylonych wargach siedemnastolatka.

-Raczej nie, nie znam cię.

Noah westchnął, gdy poczuł język nieznajomego na swojej szyi.

-A teraz zachowujesz się jakbyś znał mnie bardzo dobrze.-wyszeptał mu do ucha.

Rudowłosy oderwał się od niego i spojrzał w fiołkowe oczy. Nie zobaczył w nich odrazy, niechęci, czy też kpiny. Były jedynie smutne i zmęczone, ale pełne miłości i empatii. Mógłby się w nich zakochać.

-Może i masz rację. Jestem Max, a ty?

-Noah.-odparł krótko białowłosy i pogładził klienta po włosach. Nadal trzymał go w objęciach.

-Pasuje ci.

-Naprawdę?

-Tak.-Max owinął ramiona wokół jego bioder-Jest chłodne i czyste, zupełnie jak ty.

-Skąd pewność, że jestem czysty?

Rudzielec zaśmiał się gardłowo.

-Nie w tym sensie. Przypominasz trochę zimę. Wiesz, te białe włosy.-Kanashimi skinął głową-Trochę, jak zimowe elfy z "Dzwoneczka".

Obaj zachichotali.

-Trzeba podsunąć ten pomysł szefowi. Może dostanę podwyżkę.-biała róża zamyśliła się-A teraz powiedz mi, kto cię tak urządził.

-Dziewczyna. Zerwała ze mną.

Noah zmarszczył brwi.

-Chcesz mi powiedzieć, że zerwała z tobą dziewczyna i przyszedłeś do gejozy?

-Jestem bi.

Białowłosy pokiwał głową.

-To wiele wyjaśnia. Jak bardzo kochałeś tę dziewczynę?

Max zawiesił się na chwilę. Spodziewał się raczej słów pocieszenie i innych gówno wartych bzdetów.

-Bardzo. Poznaliśmy się w podstawówce. Przepisała się do nas w czwartej klasie. Miała rudę włosy i nikt nie chciał z nią rozmawiać. No, ale ja też jestem rudy, więc jeden chuj.

-Co było dalej?-zapytał delikatnie białowłosy. Ludziom często pomaga wygadanie się nieznajomym.

-Siedzieliśmy razem w ławce, razem jedliśmy śniadanie, ogólnie byliśmy przyjaciółmi. W gimnazjum spotkała chłopaka. Taki typowy gówniarz z zawyżoną samooceną. Ostrzegałem ją przed nim, ale nie chciała słuchać. No i się stało. Wspaniały związek, pierwsza miłość, dużo cukierków i jednorożców.-Kanashimi zaśmiał się cicho-Ale on jej nie kochał. Potrzebował dziewczyny dla szpanu. Zerwał z nią, kiedy pojawiła się jakaś lepsza. Pocieszałem ją, jak tylko mogłem. Spędzaliśmy razem mnóstwo czasu, byliśmy bliżej siebie.-Max nagle urwał.

-I wtedy coś zaiskrzyło?-dopowiedział białowłosy.

-Yhm.-potwierdził mrukliwie mężczyzna.-Przez resztę gimnazjum i technikum byliśmy parą. Dobrze nam się układało. Planowałam się oświadczyć w jej urodziny. Ale pojawił się ktoś lepszy. Wiesz, historia lubi się powtarzać, ale tym razem zamieniła rolę. Tamten koleś był ładniejszy, bogatszy, bardziej dominujący. Poleciała do niego przy pierwszej okazji.-Max zaszlochał.

-Co zrobiłeś?

-Przeprosiłem za to, że nie byłem lepszy, niż on. Za mocną ją kocham, żeby się na nią złościć.-wyznał cicho mężczyzna.

Noah pocałował go w czubek głowy.

-A co chcesz, żebym zrobił ja?

-Chcę, żebyś przejął moją rolę pocieszyciela.

Noah w odpowiedzi złapał podbródek klienta i przyciągnął go do siebie. Ich usta złączyły się w żarliwym pocałunek. Max szybko zdominował młodszego i pochylił nad nim, zmuszając białowłosego do położenia się na skórzanej kanapie. Oparł dłoń obok jego głowy, a drugą wsadził pod plecy nastolatka. Pocałował krtań Noah, zataczając dłonią kółka przez materiał przebrania. Zjechał ustami na obojczyk i zassał się tam. Kanashimi jęknął zaskoczony. Język Maxa zawędrował na jego szyję i zostawił na niej mokrą ścieżkę, prosto do ucha. Noah spróbował objąć dłońmi kark mężczyzny, ale rudowłosy szybko unieruchomił jego ręce. Przycisnął drobne nadgarstki do kanapy i przejechał dłonią po udzie nastolatka. Złapał pod zgięciem kolana i podciągnął szczupła nogę do góry. Białowłosy owinął ją wokół biodra klienta. Zwiewny materiał osunął się, ukazując kolejne centymetry bladej skóry. Starszy złożył pocałunek blisko biodra nastolatka, mocniej ściskając jego talię. Podniósł się i przycisnął wargi do ust Noaha. Nie czekając na zaproszenie, wdarł się do środka i przejechał językiem po jego podniebieniu. Kanashimiemu powoli zaczynało brakować powietrza. Gdy jego twarzy zarumieniła się, Max wreszcie się od niego oderwał. Starł kciukiem stróżkę śliny, która spływała po brodzie nastolatka.

-Nie powinieneś pozwalać dotykać się w ten sposób ludziom, których nie kochasz.-powiedział do niego mężczyzna.

Noah podniósł się z kanapy i owinął ręce wokół szyi Maxa. Przylgnął do niego całym ciałem. Nachylił się nad jego uchem i wyszeptał dźwięcznym głosem.

-Kocham wszystkich ludzi, a ty nie jesteś wyjątkiem.-pocałował go jeszcze za uchem i wstał od stolika.

Z kocią gracją szedł między okrągłymi stolikami, ignorując gorące spojrzenia klientów. Max patrzył za nim i kręcił głową rozbawiony. Trafił mu się interesujący dzieciak. Nacisnął guzik, odsyłając kelnera. Do jego stołu podszedł blondyn o zmęczonych oczach.

-Rachunek za kelnera.-powiedział i wręczył mu papierek.

-Znasz tego chłopaka?-zapytał jeszcze blondyna, zanim ten zdążył odejść z pieniędzmi.

-Noaha?-Max skinął-Mniej więcej. Nie ma łatwo i zwykle nie pozwala się tak obmacywać. Miałeś dzisiaj szczęście.-mruknął do niego kelner i odszedł do baru.

Rudowłosy także wstał z kanapy i udał się w stronę wyjścia. Białowłosy chłopak jeszcze długo będzie gościł w jego umyśle.

Yorokobi patrzył na Kanashimiego z otwartymi ustami. Spodziewał się paru historii, dalece odbiegających od jego wyobrażenia o białowłosym. Nie sądził jednak, że Noah pozwolił dotykać się obcemu mężczyźnie.

-Nie patrz na mnie takim wzrokiem.-Kanashimi przeturlał się po materacu i pochylił nad Liamem. Jego twarz była niebezpiecznie blisko tej należącej do starszego.-Zack robił odważniejsze rzeczy.

-Jesteście szaleni.-Yorokobi zaśmiał się z młodych kelnerów. Pierwszy szok minął.

-Może i tak.-Noah złapał się za podbródek, jakby naprawdę się nad tym zastanawiał-A teraz powiedz mi, gdzie jest łazienka.

-Zejdź na parter i pierwsze drzwi na lewo od schodów.

Noah podniósł się z łóżka. Uniósł ręce, a materiał bluzki odsłonił bladą skórę. Na biodrach widniały granatowo-żółte siniaki, po trzy z każdej strony. Liam wstał i nie myśląc co robi, dotknął Noaha. Białowłosy spojrzał na niego zdziwiony. Opuścił dłonie, a bluzka z powrotem zakryła siniaki. Jednak Yorokobi podwinął ją i zaczął delikatnie naciskać na granatowe wykwity.

-Skąd to masz?-zapytał podejrzliwie i mocniej przycisnął palce. Kanashimi syknął cicho i złapał nadgarstki czarnowłosego.

-Ostatnio trafił nam się mało kulturalny klient.-uśmiechnął się sztucznie do Liama i ruszył w stronę wyjścia. Yorokobi z powrotem usiadł na łóżku.

Gdy drzwi trzasnęły, do nóg czarnowłosego podbiegła Alicja.

-Pomożesz Noahowi?-zapytała głośno, bez cienia niepewności.

-Oczywiście.-Liam pogłaskał ja po jasnych włosach.

-I tam gdzie będzie pracował, to już nikt nie będzie go krzywdził?-dodała z nadzieją. Duże fiołkowe oczy wpatrywały się w niego natarczywie.

-Co masz na myśli?

Alicja wdrapała się na łóżko i usiadł obok starszego chłopaka.

-Zawsze jak wracał, to miał siniaki o tu.-powiedział i wskazała miejsce na biodrach.

Liamowi serce podeszło do gardła.

-A jeszcze gdzieś?

-Jeszcze tu, ale tylko czasem.-wskazała na nadgarstki.

Yorokobi nie miał szans zobaczyć siniaków na rękach. Noah niemal zawsze nosił frotki, a przynajmniej wtedy, kiedy miał krwiaki na nadgarstkach.

Chciał jeszcze porozmawiać z siostrą białowłosego, ale do pokoju wrócił chłopak.

-Alicja, będziemy już wracać. Pomóż Juliet posprzątać zabawki.

Biała Róża odwróciła się w stronę Liama.

-Daj mi swój numer, to się jeszcze dogadamy z tą pracą.

Licealiści wymienili się numerami. Yorokobi czuł, że odpowiedzi na dręczące go pytania wymykają mu się z rąk. Chciał zatrzymać Kanashimiego. Prosić o wyjaśnienie. Ale nic nie zrobił. Patrzył tylko, jak Noah bierze siostrę na ręce i wychodzi z jego domu.

Westchnął o opadł na dywan obok Juliet.

-On ci się podoba.-nad jego twarzą pochyliła się mała dziewczynka.

Liam zachłysnął się powietrzem. Jego policzki pokryły się pąsem, a oczy otworzyły szeroko.

-Kto?-zapytał głupio, licząc, że źle zrozumiał siostrę.

-Ten chłopak, co tu był, Noah.-odpowiedziała pewnie i wdrapała się na jego kolana.

-A skąd to możesz wiedzieć?

-Bo mu pomagasz.

-To o niczym nie świadczy.

-A właśnie, że świadczy.-mała dziewczynka założyła ręce na piersi-Mama mówi, że jak się kogoś bardzo lubi, to można dużo dla niego zrobić. A ty pomagasz mu znaleźć pracę i sam chcesz z nim pracować.

Liam zaśmiał się głośno. Przegrał tę walkę i nie zamierzał się dalej kłócić.

-Masz rację, podoba mi się.

-A możesz go całować?

Czarnowłosemu powietrze znowu uciekło z płuc.

-Co?

-No, bo mama lubi tatę i go całuje.

Yorokobi zaśmiał się głośno i wziął siostrę na ręce.

-Jeszcze nie mogę go całować, ale już niedługo.

Rodzeństwo zeszło na dół i ruszyło w stronę kuchni. Przy stole już siedzieli ich rodzice.

Liam usiadł po prawej stronie ojca, który aktualnie czytał gazetę.

-Twój chłopak nie został na kolacji?-zapytał mężczyzna i odłożył papier.

Liam zakrztusił się, tym razem sokiem.

-To nie jest mój chłopak.-zaprotestował, gdy przestał kaszleć.

-Tak, jasne, a was przyniósł bocian.-mruknął starszy Yorokobi.

-A nie?-siedząca naprzeciwko Juliet ożywiła się.

Pani Yorokobi podeszła do stołu i zaczęła rozlewać budyń do salaterek.

-To trochę bardziej skomplikowane, skarbie.-pogłaskała córkę po włosach i usiadła obok niej.-A teraz smacznego.

-Smacznego.-odpowiedzieli chórem i zaczęli jeść.

Liam w duchu liczył na koniec niewygodnego tematu. Jednak rodzice mieli inny plan.

-Kim jest ten chłopak?-zaczął ojciec.

-Jesteś naprawdę wścibski, Malcolm.-skarciła męża kobieta.

-Za to ty wręcz przeciwnie, Tiffany.

Liam westchnął. Jego rodzice uwielbiali się ze sobą droczyć.

-Odpowiesz mi?-Malcolm zwrócił się do syna.

Młody geniusz myślał przez chwilę. Nie chciał zdradzić zbyt wiele.

-Noah Kanashimi, jesteśmy razem w klasie. Pomagałem mu znaleźć pracę.

-Po co takiemu młodemu człowiekowi praca?-kobieta zdziwiona uniosła głowę. Czarne pukle spłynęły po jej twarzy, dodając drapieżnego wyglądu.

-Tylko na pół etatu. Wiecie, jakieś zajęcie po szkole, a dodatkowo dostanie za to pieniądze.-Yorokobi zdecydował się nagiąć prawdę.

-Rozumiem.-odpowiedziała nieprzekonana Tiffany, nie ciągnęła jednak tematu.

Liam lubił swoich rodziców. Szybko zaakceptowali jego orientację, nie robiąc z tego dramatu. Yorokobi czuł, że gdyby tylko wyjaśnił im sytuację Noaha, od razu by pomogli. Tylko czarnowłosy nie był pewny, czy Kanashimi by tą pomoc przyjął. Dlatego nie ryzykował.

Zjadł kolację i wrócił do pokoju. Mentalnie już przygotowywał się do odwiedzenia Little Fairy. Nie wiedział jeszcze, jak wiele wydarzy się tej nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro