Ivy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Samotne siedzenie na kanapie przeglądając albumy z starymi zdjęciami wydawało się idealnym zajęciem. Kiedy jeździłam wzrokiem po kartkach wypełnionych fotografiami z przed lat wszystko wydawało się takie łatwe. Czułam się jakbym cofnęła się do tego czasu i było to z pewnością wspaniałe uczucie. W rękach trzymałam mój ulubiony napój jakim jest herbata malinowa. Mogłam się zwyczajnie odprężyć i nie myśleć o wszystkich złych sytuacjach i wszystkich dookoła i..

Walenie w drzwi z pewnością nie miało mieć miejsca dzisiaj. Było tak idealnie, tak cicho i spokojnie, tak miło. Niechętnie wstałam otworzyć drzwi do których na szczęście nie miałam dalekiej drogi. No i to by było na tyle z mojego samotnego dnia.

- Ivy kochana wiesz że cię kocham ale wyglądasz jak menel. Nie sądzisz ze powinnaś się przebrać? - zawsze jej zazdrościłam tego że byla taka bezpośrednia i nie pierdolila się w tańcu - Wychodzimy za piętnaście minut.

Winter przyczepiła się do mnie na początku liceum I tak już zostało. Cieszyłam się że mam najlepszą przyjaciółkę która zawsze jest przy mnie. Mimo że dość często miałam ochotę przetestować na niej moje umiejętności torturowania ludzi.

- Nigdzie sie nie wybieram – powiedziałam siadając z powrotem na kanapie i sięgnęłam po otworzona paczkę moich ulubionych żelków ktora po chwili zostala mi zabrana. Winter patrzyła na mnie wzrokiem który jasno mowil: Idziesz albo wyrwę Ci wszystkie włosy I sprzedam za pieniądze agencią robiącym peruki.

- Iv nie denerwuj mnie wystarczająco tragedią bylo to ze ominelas imprezę Lili która doslownie byla najlepszym wydarzeniem tego roku – ciągnęła mnie za rękę tak że aż zaczęła mnie boleć. Przysięgam że z tą kobietą lepiej nie zadzierać.

- Winter wiesz, że to nie są moje klimaty  – moje ciuchy jedno po drugim lądowały z szafy prosto na ziemi kiedy szukała czegoś co ją zachwyci

- Iv skarbie wiesz ze mam to gdzies – powiedziała naśladując mój głos po czym dostałam w twarz blyszczacą srebną sukienką. Miałam ja na sobie raz kiedy byłyśmy na imprezie u jej byłego chłopaka. Nie mam z tamtego dnia zbyt dobrych wspomnień wiec jej zwykle nie zakładam.

Ale wiedziałam że kłótnia z nią nie ma sensu gdyż ona zawsze dostaje to co chce. Założyłam sukienkę, którą dostałam w twarz, do tego pasujące kolorem wysokie szpilki a moje czarne włosy związałam w wysoki kucyk.

Ever zrobiła mi makijaż, który miał być delikatny, ale wyszedł chyba za mocny chodź jestem pewna, że o to jej chodziło. Końcowy efekt prezentował się serio znośnie.

- Wyglądamy jak milion dolarów – powiedziała, kiedy patrzyłyśmy na siebie w dużym lustrze, które wisiało na ścianie przedpokoju. Winter zawsze bajecznie się prezentowała, taka już jej uroda  – To teraz fotka

Okazało się, że jej zdaniem „fotka" to pełno wymiarowa sesja zdjęciowa. Dobrze, że fotografa nie zatrudniła a wcale by mnie to nie zdziwiło. Mogę się założyć że do północy te zdjęcia trafią na jej instagrama.

- Teraz możemy iść – powiedziała biorąc swoją torebkę i kierując się do wyjścia z mojego mieszkania. Sięgnęłam po czarną kopertówkę po czym zamknęłam drzwi i zeszłam za nią na parter apartamentowca.

Zarówno ja i Winter nie miałyśmy jeszcze prawka. Nie stanowiło to jednak problemu bo byla to wymówka by jakiś chłopak nas podwiózł ( teoria Winter).

Zamówiłyśmy taksówkę i pojechałyśmy do jednego z klubów, w których kiedyś często bywałyśmy. Nie wiem po co mnie tu wyciągnęła, ale po prostu szłam za nią, bo co innego mogłam zrobić. Musiałam wyglądać na zagubioną co pewnie było dość zabawne z boku.

- Dobra ja idę nam coś zamówić a ty czekaj – powiedziała i jakby nigdy nic poszła sama w stronę baru. Nie wiedząc za bardzo co zrobić zaczęłam iść  przed siebie aż nagle na kogoś wpadłam a tak naprawdę to ktoś na mnie. Drink z jego kubka poleciał prosto na mnie. Kurwa idealne rozpoczęcie wieczoru w klubie.

- No japierdole – powiedziałam po czym spojrzałam na osobę, która spowodowała ten wypadek. Blondyn również się na mnie patrzył z słowem przepraszam w wzroku. – Nauczył byś się chodzić a nie tylko chlejesz

Kiedy ktoś mnie zdenerwowal potrafiłam być dość wredna. Byłam osobą która szybko traciła cierpliwość do ludzim

- Spokojnie zmyjemy to – powiedział łapiąc  mnie za rękę w stronę łazienki

- Łapy przy sobie – powiedziałam wyrywając się co na szczęście mi się udało gdyż chlopak nie trzymal mnie mocno.  – No teraz mogę iść

- Trzeba było powiedzieć, że nie chcesz żebym cię dotykał to bym tego nie zrobił – Cholerny dżentelmen się znalazl

- Czy tak ciężko się domyślić, że laska, którą spotkasz pierwszy raz w życiu nie chce żebyś ją dotykał? – zapytałam zirytowana już dość konkretnie

- Inne zwykle chcą – powiedział, ale po tym jak spojrzałam na niego jak na idiotę dodał – Żartuje spokojnie, taki żart na rozluźnienie atmosfery

- Ta wspaniały – mruknęłam wchodząc do łazienki, która była jak na klub wyjątkowo czysta. Zaczęłam zmywać drinka z sukienki, ale cały czas czułam na sobie jego wzrok – No i co się tak gapisz?

- A nic tak po prostu sobie pomyślałem, że... – przerwał na chwilę – Może chciałabyś gdzieś ze mną pójść w sensie na jakąś kawę czy coś?

Czy on serio zaprosił mnie na randkę po tym jak zniszczył moją sukienkę? Ale w sumie mogłabym zaskoczyć Winter i pójść gdzieś z nim. W sumie dlaczego nie zrobić wreszcie czegoś for fun?

- Pomyślę - mruknelam nadal czyszcząc sukienkę

- Serio? byłem pewny, że odmówisz – tak samo jak ja, ale cóż chyba obydwoje jesteśmy w szoku.

Udało mi się wyczyścić sukienkę a chłopak dał mi swój numer i wyszedł postanowiłam znaleźć moją przyjaciółkę.

Jak mogłam się spodziewać znalazłam ją przy dużym barze gadającą z jakimś typem.

- Winter – powiedziałam do dziewczyny. Chłopak, z którym rozmawiała chyba się mnie przestraszył, bo sobie poszedł plus jest taki ze wzięłam jego drinka. – Nie uwierzysz co się stało

- Umówiłaś się na randkę z Shawn'em Mendes'em? – spojrzałam się na nią jak na idiotkę – No co? Wtedy na pewno bym nie uwierzyła

- Właściwie to umówiłam się na randkę, ale nie z nim – powiedziałam na co ona prawie się opluła.

- O kurwa jednak mnie zaskoczyłaś – Winter kochała chłopaków, randki i te sprawy a ja już nie za bardzo więc nie dziwię się jej reakcji. W sumie ja z wczoraj też byłabym zdziwiona zmieniłam się przez tą godzinę.

- Niby się cieszę, ale to nie w moim stylu – powiedziałam – To ty jesteś tą od związków i tak miało zostać.

- Ivy musisz się przełamać, bo inaczej nigdy nie będziemy miały wspólnego ślubu – momentami miałam wrażenie, że ona swój ślub zaplanowała już w przedszkolu i teraz tylko szuka tego jedynego.

Czasem, ale tylko czasem jej zazdrościłam tego szczęścia, do chłopaków którego mi brakowało. Miałam tylko jednego Oliviera, ale okazał się dupkiem, który zdradzał mnie z połową szkoły. Przez niego można powiedzieć, że mam traumę do związków.

- A co jak się zbłaźnię? – zapytałam biorąc duży łyk drinka, który był dość mocny więc się wzdrygnęłam.

- Ivy jesteś wspaniałym materiałem na dziewczynę, żonę, matkę dzieci – powiedziała

- Wiesz, że to tylko randka? – nie byłam pewna czy przyjęła to do świadomości.

- Wiem, ale może coś z tego będzie – Jakby wiedziała, jak go poznałam to by tak nie mówiła

- Tylko uwaga nie dostań zawału – zaczęłam delikatnie – Jest blondynem

- A no to nic z tego jednak nie będzie – powiedziała – Serio blondyn? nie mógł być szatyn albo coś w tym stylu

- Liczy się charakter – Winter jest tym typem osoby która wygląd traktuje tak samo albo nawet ważniej od charakteru.

- Tak wiem, ale myślałam, że stać cię na więcej – mruknęła i wzięła telefon do ręki – Ej co ty na to, żeby jutro iść na zakupy. W listopadzie zawsze są tańsze rzeczy na święta

Winter oszczędzała na wyprowadzenie się od swoich rodziców. Nie to, że miała z nimi jakiś konflikt po prostu chciała zamieszkać w swoim mieszkaniu. Już wiele razy proponowałam jej, żeby zamieszkała u mnie, ale ona uparcie odmawiała. Zależało mi na jej szczęściu więc często dokładałam się do jej wydatków.

- Jasne, muszę kupić nowe kosmetyki – powiedziałam na co ona rzuciła mi dziwne spojrzenie – Namówiłaś mnie chyba pora wrócić do normalności.

Wydawało mi się, że jestem gotowa wrócić do takiego życia jakie kiedyś miałam...

I to właśnie był mój błąd, bo zło czeka aż będziesz szczęśliwy, żeby cię zniszczyć w każdy możliwy sposób...  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro