6. Czym jest grzech?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To był najdziwniejszy dzień, jakiego doświadczyła Faith. Na pewno nie przyszłoby jej do głowy, że kiedykolwiek zasiądzie do stołu wraz z samym Lucyferem i jego córką. W zasadzie już dawno zwątpiła w to, czy czeka ją coś więcej niż kolejne zlewające się ze sobą dni w zamknięciu.

Jakaś jej cząstka wciąż nie dowierzała. Na usta Faith cisnęły się dziesiątki słów, jednak nie potrafiła ubrać ich w sensowne zdania – i to nawet po to, żeby zapisać je w notatniku. Głos wciąż odmawiał dziewczynie posłuszeństwa; ilekroć chciała zmusić się do mówienia, ucisk w gardle powracał, skutecznie powstrzymując ją przed wypowiedzeniem choćby słowa. Choć cienia nie było nigdzie w pobliżu, Faith była pewna, że wciąż gdzieś tam był, czając się w pobliżu niczym milczący opiekun.

„Zaufaj mi" – wciąż tłukło jej się w głowie. Pewnie powinna. W końcu była tu, cała i względnie wolna, o ile takie określenie miało rację bytu w Piekle. Tyle że to nadal niczego nie tłumaczyło.

Faith nie mogła pozbyć się wrażenia, że Lucyfer nie powiedział całej prawdy. Widziała jak na nią patrzył i słyszała coś takiego w jego tonie, czego nie potrafiła nazwać, ale dało jej do zrozumienia, że wiedział więcej niż przyznawał. Albo podejrzewał. Była ciekawa, czy gdyby poprosiła go o pomoc, byłby w stanie cokolwiek zdziałać – choćby powiedzieć jej o tym, jak umarła, bo w końcu jako władca Piekła musiał to wiedzieć! – jednak nie miała odwagi. Jeśli w czymś upadły anioł miał rację, to z pewnością w stwierdzeniu, że ludzie z natury uciekali przed prawdą, która była dla nich niewygodna.

Tego wieczora Faith i tak nie chciała zaprzątać sobie tym głowy. Czuła się dobrze w towarzystwie Charlie, aż nazbyt świadoma życzliwości, którą darzyła ją księżniczka. Co prawda wciąż czuła dystans względem Angel Dusta, ale rozluźniła się w jego obecności na tyle, by słuchać tego, co mówił. W którymś momencie przyłapała się nawet na tym, że przesunęła krzesło nieco bliżej i już nie wzdrygała się za każdym razem, gdy pająk przypadkiem nachylił się w jej stronę.

Mimo wszystko poczuła ulgę, gdy w końcu znalazła się w pokoju. Leżąc na miękkim łóżku, zamknęła oczy i spróbowała przypomnieć, kiedy ostatnim razem przyszło jej zasypiać w takich warunkach. Najpewniej za życia. Cokolwiek kryło się pod tym pojęciem, bowiem wspomnienia wciąż umykały, ilekroć Faith próbowała do nich sięgnąć. To było tak, jakby spoglądała na świat przez zamazaną szybę. Widziała kształty i kolory, ale nie potrafiła dostrzec ich dostatecznie wyraźnie, by nabrały sensu.

W czasie, który spędziła w zamknięciu, nie zastanawiała się nad wieloma rzeczami. Wtedy to i tak nie miało znaczenia – ani to, jak i dlaczego umarła, ani czym zawiniła, że wylądowała tutaj. Tygodnie pod dachem Złego Wilka składały się na ciągłe napięcie, strach i próbę zachowania jasności umysłu. Na tyle, by nie oszaleć, zwłaszcza gdy trafiała na te... gorsze momenty.

Teraz, leżąc w bezpiecznym pokoju hotelowym, do Faith z całą mocą dotarło, jak wielu rzeczy nie wiedziała.

Miała nadzieję, że cień wróci jednak nic podobnego nie miało miejsca. Choć ta istota bez wątpienia gdzieś tam była, nie odezwała się, nawet gdy Faith rzuciła bezgłośne „Jesteś tutaj?" w głąb pogrążonej w mroku sypialni. Wkrótce po tym zapadła w niezbyt spokojny sen, nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi.

***

– Więc... Powiedz, ptaszyno, czym ty w ogóle zawiniłaś?

To był jeden z tych niejasnych dni. Faith zawahała się, słysząc pogodny, niemal uprzejmy ton Złego Wilka. Spoglądał na nią lśniącymi w mroku żółtymi ślepiami, nonszalancko oparty o ścianę przy schodach. Ramiona skrzyżował na piersi, po czym lekko przechylił głowę, uważnie wpatrzony w siedząca na ziemi dziewczynę.

Faith zamrugała. Nie odpowiedziała od razu, niepewna, czy w ogóle chciała podejmować tę rozmowę. Szczerze mówiąc, on rzadko zwracał się do niej inaczej niż „suko", a tym bardziej nie próbował prowadzić uprzejmych pogawędek. No i nie wydawał się ani pijany, ani wkurwiony, co stanowiło... zaskakująco niepokojącą odmianę.

– Ogłuchłaś?

Skrzywiła się na to pytanie. Okej, to brzmiało bardziej znajomo.

Przełknęła z trudem. Odważyła się na niego spojrzeć, a potem w końcu zdobyła się na odpowiedź.

– Chyba nie rozumiem...

– Czego? Chyba mówię wyraźnie – żachnął się mężczyzna, wzdychając z irytacją. – Dlaczego tu jesteś? Nie tu, oczywiście. – Parsknął śmiechem. Faith pomyślała, że zabrzmiało to niemal jak szczeknięcie. – Ale jestem ciekawy, co zrobiła taka kurewka jak ty, by skończyć w tym miejscu.

Otworzyła i zaraz zamknęła usta. Jej oczy rozszerzyły się nieznacznie w geście niedowierzania, kiedy usłyszała to pytanie – i gdy dotarło do niej, jak zasadne się okazało. A jakby tego było mało...

– Ja... Nie pamiętam – szepnęła w oszołomieniu.

Mężczyzna uniósł brew.

– Że co?

– Nie pamiętam. – Potarła skronie. W roztargnieniu przeczesała włosy palcami, wciąż oszołomiona. Jak mogła wcześniej się nie zorientować...? – Nie pamiętam...

Już nie zwracała się do Złego Wilka. W zasadzie równie dobrze mogłoby go tam nie być. Pochyliła się, pozwalając ciemnym włosom opaść na twarz. Wciąż powtarzając te same słowa, wzięła kilka drżących wdechów, bezskutecznie próbując się uspokoić.

Dlaczego? Tak, to było zasadne pytanie. Takie, które sama powinna zadać. Takie, które...

– Hm. Skoro tak twierdzisz. – Głos mężczyzny doszedł do niej jakby z oddali. Usłyszała jego ciężkie kroki, kiedy ruszył się z miejsca. Czy zmierzał w jej stronę...? – Ale to zabawne, wiesz? Twierdzisz, że nie wiesz, jak zgrzeszyłaś? Podobno ignorancja to też grzech. – Urwał, po czym znów się zaśmiał. – To i tak bez znaczenia, ptaszyno. Tak tylko pytałem z ciekawości. Tu i tak już nic cię nie czeka, ale może mogłabyś przynajmniej udawać, że to jakaś kara czy coś... Cholera wie, ale ktoś najwyraźniej bardzo cię nie lubi.

Jak powinna rozumieć te słowa? Dlaczego to brzmiało tak, jakby nie znalazła się tu przypadkiem? Faith chciała o to zapytać, ale zanim zdążyła się zastanowić, usłyszała trzaśnięcie drzwi i kroki na schodach. To i ciche gwizdanie, ale...

... ale on nigdy nie gwizdał.

***

Obudziła się zlana zimnym potem. Poderwała się na łóżku, z trudem chwytając oddech. Serce tłukło jej się w piersi, jakby chciało wyrwać się na zewnątrz i gdzieś uciec. W roztargnieniu otarła twarz, z zaskoczeniem przekonując się, że cała jest we łzach.

W pokoju było ciemno, jeśli nie liczyć krwistej poświaty od strony okna. Przed pójściem spać zaciągnęła zasłony, ale blask księżyca (albo tego, co pełniło jego funkcję w Piekle) okazał się wystarczająco intensywny, by wedrzeć się do pokoju. Nie był tak silny jak za dnia, ale najwyraźniej rubinowa poświata nie znikała nawet po zachodzie słońca.

W pamięci wciąż mając resztki snu, Faith podeszła do okna. Wyjrzała na zewnątrz, z ulgą spoglądając na trawnik i Pentagram w oddali. Budynki rysowały się na tle pociemniałego nieboskłonu, odległe, ale jednak obecne. Była tu, w tej przestronnej sypialni, która od teraz należała do niej i z której w każdej chwili mogła wyjść. Drzwi nie były zamknięcie, a jej ruchów nie krępował łańcuch. To wciąż brzmiało jak naiwne marzenie, które w każdej chwili mogło się rozprysnąć.

Uciekła. Znalazła schronienie, ale...

Faith odetchnęła. Nic dziwnego, że miała koszmary.

Nie była pewna, dlaczego akurat to przypomniało jej się w tej nocy. Kiedy tkwiła w zamknięciu, praktycznie nie śniła – nie na tyle, by o tym pamiętać. Zazwyczaj czuwała, jakby podświadomie spodziewała się ataku przed którym nie miałaby szansy się obronić. Nie żeby bycie świadomą jakkolwiek pomagało, kiedy przychodziło co do czego, ale to nie było ważne.

Patrzenie na tętniące życiem miasto za oknem pomagało, choć Faith wciąż nie potrafiła wyrzucić z pamięci resztek snu. Zwłaszcza wygwizdywanej melodii, która nadal dzwoniła jej w uszach. Kiedy po raz pierwszy ją usłyszała? Nie przypominała sobie, żeby Zły Wilk kiedykolwiek nucił. Więc skąd wzięła się w tym wspomnieniu i dlaczego przyprawiała ją o dreszcze...?

Potrząsnęła głową, ale dziwne uczucie niepokoju nie zniknęło. Cicho zanuciła i skrzywiła się, zaskoczona z jaką łatwością odwzorowała dźwięk. Ucisk w gardle przybrał na sile, niemal duszący i nieprzyjemny.

To nic... to nic... to... nic...

Uchyliła okno, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza, jednak nawet nocą Piekło było gorące i parne. Mimo to Faith wyjrzała na zewnątrz, próbując znaleźć coś, co rozproszyłoby jej uwagę od niechcianych myśli. Musiała wybyć się resztek snu, ale to okazało się trudniejsze niż chciała.

Właśnie wtedy coś przykuło jej uwagę. To był zaledwie subtelny ruch, gdzieś na dole pomiędzy cieniami, ale i tak przyjrzała się temu miejscu. Była pewna, że ktoś tam jest – szczupła, wysoka postać, która...

Aż podskoczyła, kiedy usłyszała huk na korytarzu. To i całą wiązankę przekleństw. Głos był przytłumiony, ale natychmiast go rozpoznała.

Niewiele brakowało, by wypadła na zewnątrz, jednak w porę zdołała się wycofać. Nie zastanawiała się długo przed wyjrzeniem na korytarz. Przez myśl przeszło jej, że może nie powinna tego robić, ale przestała o tym myśleć, kiedy zauważyła znajomą postać w korytarzu. Angel stał pochylony w połowie piętra, jedną parą rąk przytrzymując się ściany, a drugą pocierając ramię i wciąż mrucząc coś gniewnie pod nosem. Tym razem jego głos nie brzmiał tak pociągająco jak dotychczas, kiedy całym sobą robił wszystko, by zwrócić na siebie uwagę zebranych w ten... jednoznaczny sposób.

Och, no i prawie na pewno był pijany. Faith z daleka poczuła alkohol.

Nerwowo zacisnęła palce na krawędzi drzwi, wahając się nad tym, co powinna zrobić. Wrócić do sypialni i udawać, że niczego nie widziała? Nie znała tego demona. Tym bardziej nie wiedziała niczego o Hazbin Hotel. Możliwe, że podobne sceny były normalne, zwłaszcza że Charlie pod jednym dachem zebrała... cóż, grzeszników. Nawet jeśli cel księżniczki był piękny i godny podziwu, droga do nawrócenia nie była prosta.

– O... O, cześć, Faith. – Zesztywniała, kiedy usłyszała głos Angela. Patrzył na nią nieco nieprzytomnie, zaraz też wyprostował się i uśmiechnął, choć w tym drugim dało się wyczuć fałsz. – Obudziłem cię? Sorry. – Zaśmiał się nerwowo. – Wpadłem na ścianę. Głupiutki ja.

Mogła zamknąć drzwi i... to tak naprawdę tyle. Oczywiście, że tak. W końcu nie musiała i nie była w stanie niczego powiedzieć. Nie miała nawet pod ręką notatnika od Lucyfera, bo ten wraz z długopisem zostawiła na toaletce. Wątpiła zresztą, żeby Angel był w stanie czytać, zwłaszcza w ciemności.

Poczuła się nieswojo, stojąc przed tym w tak niezręcznej sytuacji, na dodatek – o ironio! – w samej tylko koszuli nocnej. Bosa, przerażona i skulona w cieniu niczym duch. Jeśli nabrała jakiegoś doświadczenia, jeśli chodziło o demony pod wpływem alkoholu, to sprowadzało się ono wyłącznie do jednej reakcji: jak najszybciej zejść pijanemu z drogi zanim zwróci na nią uwagę.

Tyle że Faith nie mogła się do tego zmusić. Spoglądając na wciąż opartego o ścianę grzesznika, zamiast lęku poczuła wyłącznie rozżalenie. Co się stało? Kiedy jej oczy przywykły do panującego na korytarzu półmroku, zdołała przyjrzeć się Angel Dustowi na tyle dokładnie, by stwierdzić, że wyglądał jak siódme nieszczęście. Zdążyła zauważyć, że ubierał się odważnie, a nawet malował. Nie szczędził sobie zbereźnych komentarzy, choć wyraźnie się powstrzymywał, kiedy siedziała wraz ze wszystkimi w kuchni przy naleśnikach. Mimo to miała poczucie, że był sympatyczny i doceniała to, że próbował dawać jej przestrzeń, której potrzebowała, by oswoić się z sytuacją.

To wszystko nie pasowało do tego, jak prezentował się teraz. Choć był wysoki, kulił się i chwiał na nogach. Ubranie miał w strzępkach, o ile to, co miał na sobie, nadal nadawało się do określenia w sposób inny niż „podarta szmata". Faith zauważyła ciemne smugi pod jego oczami i zaczęła zastanawiać, czy to cienie, rozmazany tusz czy może coś innego.

Zanim zdążyła się zastanowić, już była w połowie drogi, wyciągając przed siebie rękę na wypadek, gdyby okazało się, że Angel będzie potrzebował pomocy, by ustać na nogach.

– Um... Ech, nie przejmuj się. Znaczy... – Niecierpliwie machnął ręką i znów zaśmiał się w ten wymuszony sposób. – Chyba trochę przesadziłem. Ja...

Nie musisz mi się tłumaczyć, pomyślała i pożałowała, że nie ma jak mu tego przekazać. Tak bardzo chciała się odezwać! Ale mogła tylko przed nim stać i wciąż wyciągać rękę, zupełnie jakby wcale tego samego dnia nie uciekała w popłochu przed jego dotykiem.

Więc po prostu czekała. W duchu odliczała kolejne sekundy, jednocześnie wciąż zastanawiając nad tym, czy lepiej nie będzie się wycofać. A może poszukać Charlie? Ona wydawała się dobra w takich rzeczach, ale...

– Och, no dobra. Dzięki, mała – usłyszała po chwili, która wydawała się wiecznością.

Faith powstrzymała instynktowną potrzebę odsunięcia się, kiedy poczuła jego dłoń w swojej. W zamian zacieśniła uścisk i przesunęła się bliżej, by mógł się na niej oprzeć. Okazał się lżejszy niż zakładała, że będzie, a może wciąż trzymał się na tyle dobrze, by zbytnio jej nie obciążać.

Skinęła głową w głąb korytarza, by upewnić się co do kierunku. Nie doczekała się protestu, więc bez pośpiechu ruszyła w głąb, w ciszy lustrując wzrokiem kolejne zamknięte drzwi.

– Wiesz... – zaczął Angel, najwyraźniej czując się w ciszy równie niezręcznie, co i ona. Niewypowiedziane przez Faith pytanie zawisło w powietrzu, aż nazbyt oczywiste. – Wracam z pracy. Głupia sprawa, nie?

To było ostatnie wyjaśnienie, jakiego spodziewała się Faith. Poderwała głowę, zaskoczona. Niewiele brakowało, by potknęła się o własne nogi.

Angel Dust westchnął i przewrócił oczami.

– No nie patrz tak na mnie, okej? Miewałem lepsze momenty – żachnął się. Zachwiał się i tym razem mocniej chwycił Faith za ramię, by odzyskać równowagę. – Charlie ci nie mówiła... Szlag, laleczka jest zbyt uprzejma. Znaczy... Gadam teraz od rzeczy, nie? – Mruczał coś jeszcze przez chwilę, szukając odpowiednich słów. – Tak czy inaczej, pracuję. Jestem aktorem. Fajnie, nie? Chociaż wątpię, żebyś była zainteresowana... takimi tematami.

Chyba nawet nie oczekiwał odpowiedzi. W głowie Faith powoli zaczął formować się zarys układającego się w spójną całość scenariusza, choć ani trochę nie spodobały jej się wnioski, które wyciągnęła. Pomyślała o uszczypliwych komentarzach, które wymienił w kuchni z Vaggie i coś przewróciło jej się w żołądku.

Może wciąż była pod wpływem resztek snu, ale z pamięci zdołała wydobyć kolejne wspomnienie – jedno z tych, które najchętniej zapomniałaby na wieki. Bezwiednie zacisnęła dłonie w pięści, niemal czując na nadgarstkach uścisk dłoni Złego Wilka. Pamiętała jak dysząc jej w twarz wychrypiał: Jak jeszcze trochę się postarasz, będziesz mogła konkurować z tą sławną dziwką, Angel Dustem. Co ty na to...?

– Tu mam pokój.

Wspomnienie zniknęło równie nagle, co się pojawiło. Znów stała z Angelem w korytarzu, tym razem przed zamkniętymi drzwiami – takimi jak wiele innych w korytarzu.

Angel wyślizgnął się z jej uścisku o oparł się o framugę. Wciąż nie wyglądał najlepiej, ale tym razem uśmiech, którym obdarował Faith, wydawał się dużo bardziej szczery i niemal łagodny.

– Dzięki. Swoją drogą, dobrze wiedzieć, że mam sąsiadeczkę. – Mrugnął do niej porozumiewawczo. – Jakbyś czegoś potrzebowała, to wiesz, gdzie szukać. Oczywiście bez podtekstów – dodał, unosząc ręce w poddańczym geście.

Parsknęła i chciała się wycofać, ale powstrzymało ją to, że pająk nagle chwycił ją za rękę. Odwróciła się nieco gwałtowniej niż chciała, więc natychmiast ją puścił.

– Ech, Faith... Chciałem tylko... – Zawahał się. Wciąż zmieszany, machnął ręką. – Wiesz, jakbyś mogła nikomu nie mówić i... Cholera, źle to zabrzmiało nie?

Uniosła rękę, żeby go uspokoić. Zaraz po tym udała, że zamyka usta na niewidzialny zamek i tym razem bez problemu odeszła, kierując się prosto do swojej sypialni. Za plecami usłyszała, że Angel również zamknął się w swoim pokoju. Przez chwilę była pewna, że doszło ją ciche kwilenie i jego przytłumiony, radośniejszy niż zwykle głos, ale nie miała pojęcia, co o tym myśleć. Kim zresztą była, by oceniać go za mówienie do siebie?

Zanim wróciła do pokoju i położyła się do łóżka, zdążyła całkowicie zapomnieć o postaci, którą wcześniej zauważyła przez okno. Ta umknęła z jej pamięci, podobnie jak i resztki koszmaru po napotkaniu pierwszych promieni słońca.

Kiedy ponownie zapadła w sen, aż do rana nie śniła o niczym więcej.

***

Dziękuję Wam bardzo za takie miłe przyjęcie. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały również wypadną przynajmniej znośnie. Na razie powoli zmierzamy ku większej akcji, ale na razie nic nie zdradzę. ;D

Przy okazji. Po pierwsze, zbieram pytania do małego Q&A, które chciałabym wrzucić na mój kanał, kiedy ubiera się dość pytań. Także śmiało – z chęcią odpowiadam na wszystko!

A po drugie, w imieniu Sery, którą przyszło mi dubbingować, zapraszam wszystkich na Unimę. :3

https://youtu.be/Wpng0DgHonI

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro