Rozdział 33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Razem z Jankiem poszliśmy do kuchni. Na stole położyliśmy chleb, ser, szynkę i ogórki. Nalałam do czajnika wodę. Nagle zakręciło mi się w głowie. Chwyciłam się blatu stołu. Poczekałam chwilkę i postanowiłam otworzyć okno. Oparłam się o ścianę. Po chwili odpoczynku podeszłam do szafki, żeby wyciągnąć szklanki. Ponownie obraz przed moimi oczami zamazał się. Czułam, że upadam na ziemię.
-Zosiu-Janek chwycił mnie i pomógł mi usiąść na krześle.-Co się stało?
-Nic-odpowiedziałam.-Zakręciło mi się w głowie.
-Może to coś poważniejszego-powiedział Janek.-Może pójdziemy do Misia, żeby Cię zbadał.
-Nie, nie chcę iść-powiedziałam.
-Tak samo miałaś w Auschwitz-zauważył Janek.
-To nic-powiedziałam i nagle zrobiło mi się niedobrze.
Od razu pobiegłam do łazienki. Oparłam się o ścianę i kucnęłam. Janek przyszedł do mnie.
-Zosiu, może lepiej pójdziemy do Misia. Maxon na pewno Ci pomoże-powiedział Janek.
-Nie, za chwilę poczuję się lepiej-oznajmiłam.
Nagle Janek wyszedł z łazienki. Postanowiłam wstać i wrócić do kuchni.
-Miś, masz może dzisiaj chwilę wolnego?-usłyszałam głos Janka.-Zosia źle się czuję-podeszłam do ukochanego.-Naprawdę bardzo Ci dziękuję. Do zobaczenia-Janek odwrócił się w moją stronę.-Za dwie godziny idziemy do Misia.
-Jasiu, nie trzeba-powiedziałam.-Już się lepiej czuję.
-Idziemy i koniec-oznajmił Janek.
-Jasiu-przytuliłam się do niego.-Dziękuję, ale nie musiałeś.
-Czego nie musiał Janek?-zapytała się Hala.
-Janek nie musiał sprzątać za mnie-odpowiedziałam szybko.-Śniadanie jest już gotowe. Chodźmy.
-Macie jakieś plany na dzisiaj?-zapytała się Hala.
-My idziemy do parku-oznajmiła Mary.
-My idziemy na spacer niespodzianka, ale nie wiem jeszcze gdzie-powiedziała Hala.-A Wy?-zapytała się Hala i spojrzała się na mnie.
-My zostaniemy w domu-odpowiedział Janek.
-Obejrzymy jakiś film albo coś poczytamy-dopowiedziałam.
-Więc każdy z nas ma jakieś wspólne plany. To dobrze-powiedział Ignacy.
-Janek, Zosia, a jak wy się czujecie?-zapytał się Arek.-Jeśli chcielibyście o czymś porozmawiać, to zawsze możecie na nas liczyć.
-Dziękujemy-powiedział Janek.
Po śniadaniu Mary i Ignacy oraz Hala i Arek wyszli z domu. Janek posprzątał w kuchni, a ja za ten czas ubrałam się. Po chwili wyszliśmy z domu. Doszliśmy do szpitala, gdzie pracował Miś. Weszliśmy do jego gabinetu. Maxon zbadał mnie.
-Maxon, co się stało Zosi?-zapytał się Janek.
-To nic poważnego-uspokoił nas Miś.-Zosiu, od kiedy tak się czujesz?
-Kilka dni przed wyjściem z Auschwitz-zaczęłam.-Wtedy poczułam się źle. Co to jest?
-To zatrucie-odpowiedział Miś.-Musisz odpoczywać, a ten lek będziesz brała zawsze po śniadaniu, obiedzie i kolacji.
-Dobrze-powiedziałam.
-Za trzy dni ponownie Ciebie zbadam-oznajmił Miś.
-Maxon, dziękujemy Ci bardzo za pomoc-powiedział Janek.
-To jest mój zawód-oznajmił Miś.-Jeśli cokolwiek by się działo, to przyjdźcie do mnie. Zawsze pomogę.
-Bardzo dziękujemy-powiedziałam.
-Zosiu pamiętaj, odpoczywaj-oznajmił Miś.
-Sam tego dopilnuję-powiedział Janek i mnie objął.
-Miś, czy to normalne, że rana na nodze Janka czasami krwawi?-zapytałam.
-Janek, musisz odpoczywać albo będzie jeszcze gorzej i wtedy nie będę mógł Ci już jak pomóc-oznajmił Miś.
-Dobrze, postaram się-powiedział Janek.
-Panie doktorze-do środka weszła jakaś kobieta.-Kolejny pacjent czeka.
-Pójdziemy już-powiedział Janek. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy ze szpitala. Weszliśmy do domu. Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku. Z szuflady wyciągnęłam zdjęcie swojej rodziny. Tak bardzo za nimi tęsknię. Nie widzieliśmy się już pięć lat. Z moich oczu spłynęły łzy. Tak bardzo chcę się z nimi zobaczyć.
-Zosiu-do pokoju wszedł Janek.-Chcesz napić się herbaty?
-Nie, dziękuję-niestety po moim głosie było słychać, że płaczę.
-Zosiu...-Janek podszedł i kucnął obok mnie. Ujął moje dłonie i spojrzał się na mnie. Zobaczył co trzymam w rękach.-Zosiu, tęsknisz za nimi, prawda?
-Bardzo-odpowiedziałam.
-Zobaczysz ich już niedługo-oznajmił Janek.
-A jeśli ta wojna przedłuży się?-zapytałam.
-Zbliża się już koniec. Uwierz w to. Za kilka dni wrócą, a o wojnie zapomnimy-odpowiedział Janek.
-Dobrze, że mam Ciebie-przytuliłam się do Janka.-Jesteś najwspanialszą osobą jaką spotkałam.
-A Ty najdzielniejszą, najwspanialszą i najpiękniekszą kobietą na świecie-Janek pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niego i oparłam głowę o jego ramię.-Jesteś zmęczona?
-Troszeczkę-odpowiedziałam.
-Połóż się spać-oznajmił Janek.
-A Ty?-zapytałam.
-Położę się obok Ciebie-odpowiedział Janek.
Uśmiechnęłam się. Janek położył się obok mnie. Od razu przytuliłam się do niego i zasnęłam.
3 tygodnie później...
Wstałam rano i od razu ubrałam się. Poszłam do kuchni. Po chwili przyszła do mnie Hala.
-Cześć-przywitałam się i wyciągam z lodówki jedzenie na śniadanie.-Brakło chleba. Pójdę.
-Ja pójdę-oznajmiła Hala.
-Tydzień temu Ty poszłaś, więc dzisiaj pójdę ja. Chciałabym pójść do tej nowej piekarni-powiedziałam i ubrałam kurtkę.
-Dobrze, ale ubierz się ciepło. Jest zima-powiedziała Hala.
-Nie martw się-oznajmiłam.-Idę już.
Wyszłam z domu. Od razu poczułam zimny wiatr, który zawiał w moją stronę. Dzisiejszy dzień wygląda jak śnieżna kraina. Taka biała, czysta i bez grzechu. Kiedyś dzieci bawiły się lepiąc różnorodne bałwanki, a teraz pustka. Oprócz śniegu można zauważyć żołnierzy w ciemnozielonym lub oliwkowym mundurze oraz zaśnieżone ulice i chodniki, po których widać tylko ślady butów. Taka piękna kraina w tak okropnym czasie. Chciałabym już ujrzeć wiosnę - tę porę roku, która budzi się do życia i do nowego świata bez wojny i cierpienia. Boże, tak bardzo pragnę ujrzeć rodziców, dziadków, brata i jego żonę. Czy kiedykolwiek doczekam się tego?
Nagle usłyszałam dzwonek od mojego telefonu. Odebrałam.
-Halo?-z moich oczu spłynęły łzy szczęścia.-Mamusiu, tatusiu?
-Cześć córeczko-zaczęła mama.-Coś się stało? Płaczesz.
-To łzy szczęścia. Tak bardzo za wami tęsknię-powiedziałam.
-My również tęsknimy za Tobą-oznajmił tata.
-Zosiu, co u Ciebie?-zapytała się mama.
-U mnie wszystko w porządku-odpowiedziałam.-Mamy dzisiaj śnieżną pogodę.
-Zazdroszczę Ci-oznajmiła Eliza.-U nas jest słoneczna pogoda.
-Dobrze się czujesz? Nic Ci nie jest?-dopytuje się tata.
-Nic mi nie jest tatusiu, ale bardzo za wami tęsknię-powiedziałam.-Mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.
-Spotkamy się-oznajmił dziadek.-Przeżyłaś tak dużo. Będziesz miała nam później tyle do opowiedzenia.
-Na pewno wam wszystko opowiem jeśli tylko się spotkamy-oznajmiłam.
-Jeśli?!-zdziwiła się babcia.-Za kilka tygodni spotkamy się. Co Ty mówisz Zosiu?
-Nic. Źle to powiedziałam-oznajmiłam.-A co u Was? Jesteście zdrowi?
-Zdrowi jak ryba-oznajmił dziadek.
-Ostatnio dzwonił do nas Aspen-powiedziała Eliza.-Masz od niego pozdrowienia.
-Dziękuję-powiedziałam.
-Zosiu, coś nowego stało się u Ciebie?-zapytała się mama.
-Nic nowego-odpowiedziałam.
-Na pewno jesteś cała i zdrowa?-upewnił się tata.
-Tak, na pewno-oznajmiłam.
-Wnuczko, pamiętaj. Uważaj na siebie-powiedział dziadek.
-Będę uważała-powiedziałam.
-Jesteś naszym promyczkiem i słoneczkiem-oznajmiła babcia.
-Kocham Was-powiedziałam.
-Do zobaczenia-powiedzieli.
-Do zobaczenia-powiedziałam i wyłączyłam telefon. Weszłam do piekarni.-Dzień dobry. Poproszę chleb.
-Tylko taki nam został-oznajmiła Pani.
-Poproszę-powiedziałam.
-Proszę-Pani podała mi zapakowany chleb.-Pięć złotych.
-Proszę-podałam jej pieniądze.-Do widzenia.
-Do widzenia-powiedziała Pani.
Wyszłam ze sklepu. Nagle zadzwonił do mnie telefon.
-Aspen?-upewniłam się.-Cześć braciszku.
-Cześć siostrzyczko-przywitał się ze mną Aspen.-Mam chwilę czasu. Miałem do Ciebie zadzwonić pięć tygodni temu, ale wyleciałem na misję, a tam nie było możliwości porozmawiania z Tobą. Wybacz mi.
-Dobrze, że wtedy nie zadzowniłeś. Gdybyś dowiedział się, gdzie ja byłam...-pomyślałam.-Nic się nie stało. Co u Ciebie?
-U mnie wszystko dobrze, a u Ciebie?-zapytał się Aspen.
-Wszystko dobrze-odpowiedziałam.
-A Janek?-zapytał się Aspen.
-U niego również wszystko dobrze- odpowiedziałam. 
-Widać po Twoim szczęśliwym głosie, że wszystko pomiędzy wami dobrze się układa-zauważył Aspen.-Cieszę się siostrzyczko, że znalazłaś miłość swojego życia. Pasujecie do siebie.
-Kocham Janka-oznajmiłam.-Dzięki niemu nabrałam odwagi i zobaczyłam co to jest miłość.
-Słyszę, że jesteś szczęśliwa-oznajmił Aspen.-Zosiu, jesteś moją najwspanialszą siostrzyczką.
-A Ty, Aspenie, jesteś moim najwspanialszych braciszkiem-powiedziałam.-Dobrze, że Ciebie mam.
-Dziękuję, że jesteś-powiedział Aspen.-Zosiu, muszę już kończyć. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia Aspenie-powiedziałam i wyłączyłam telefon.
Włożyłam telefon do torebki. Mój ukochany Aspen, rodzice, dziadkowie i Eliza. Boże, jak ja za nimi tęsknię. Dałabym dużo, żeby choć na moment ich ujrzeć - przytulić się do nich i porozmawiać z nimi. Czy kiedyś to nastąpi? Czy ta tęsknota kiedyś zniknie? Nagle usłyszałam krzyk i kroki. Ktoś biegnął za mną. Nie wiem czemu, ale intuicja podpowiadała mi, żebym weszła do najbliższego budynku. Tak też zrobiłam. Na pierwszym piętrze był balkon. Skryłam się za jakąś szafą. Kolejne głośniejsze kroki. Odwróciłam się za siebie. Był tam nasz wróg. Moim jedynym wyjściem był balkon. Weszłam na niego i skoczyłam w dół. Upadłam na biały puch. Śnieg był zimny. Coraz trudniej było mi oddychać. Nie chciałam jeszcze odchodzić. Miałam tyle planów, marzeń. Z moich oczu zaczęły spływać łzy. Nagle na śniegu pojawiła się czerwona plama. Krew. W ustach poczułam metaliczny smak. Delikatnie dotknęłam wargi palcem.
-To nic takiego-myślę.-Tylko przecięcie.
Starałam się skupić na oddechu. Muszę przeżyć jak najdłużej. Nie mogę się poddać. Może ktoś po mnie przyjdzie? Chciałabym, aby nadszedł szybko. Coraz trudniej umiałam nabrać powietrze. Moja głowa okropnie mnie bolała. Obraz coraz bardziej zamazywał się przed moimi oczami.
-Boże, pomóż mi...-z moich oczu spłynęły łzy.-Chcę żyć. Jestem jeszcze młoda. Kiedy wojna się skończy, pragnę ujrzeć twarz mojej rodziny. Uśmiech mamy i taty, radość mojego brata Aspena i jego żony Elizy, a także szczęście dziadków. Boże, ochroń ich przed jakimkolwiek cierpieniem. Wytrzymam wszystko dla nich, ale błagam Cię o chwilę szczęścia, choć ułamek sekundy. Boże litościwy i miłosierny!-myślę.-Aniele Boży, stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój. Rano, wieczór, we dnie, w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy. Strzeż duszy ciała mego i zaprowadź mnie do żywota wiecznego. Amen.
Powoli moje oczy zamykały się, a pomoc nie nadchodziła.
-Boże, ja nie chcę jeszcze umierać. Boję się tego. Co się stanie później? A jeśli nie uda mi się ochronić rodziców lub dziadków? Ja tylko pragnę, żeby byli szczęśliwi... Mamo, kocham Cię. Gdyby nie ty, nie przyszłabym na świat. Tato, dbaj o mamę i mojego brata. Aspenie, bracie jedyny. Przepraszam Cię za wszystkie złe chwile, jakie przeżyłeś przeze mnie. Babciu i dziadku, dziękuję wam za dobre rady, za pocieszenie. A Tobie Elizo dziękuję za to, że byłaś przy mnie...Wybaczcie mi wszystko, co uczyniłam raniąc Was...-myślę.
______________________________________
Hej! Czy Zosia przeżyje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro