Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


   - Mam dobre wieści - obwieściła Mira głośno, próbując przekrzyczeć wiwatujący tłum. - Mamy nocleg.

   Kari westchnęła z ulgą na tę wiadomość, kładąc głowę na stół. Nie zważała, że kleił się i śmierdział wymiocinami. Była tak zmęczona, że wszystko było jej obojętne.

   Od tygodnia podróżowali. Codziennie przechodzili wiele mil, śpiąc pod gołym niebem. Siedem dni zajęło im dojście do Królestwa Igieł. Mira przeniosła ich tylko raz - pod południową granicę Królestwa Wiosny. Resztę odległości musieli przejść pieszo. I choć cała trójka powinna wyglądać na zmęczonych, jedynie Kari wydawała się opadnięta z sił. Mira i Derwan sprawiali wrażenie pełnych energii.

   - Dostanę swoje łóżko? - dopytała białowłosa.

   - Tak... razem ze mną i księciem do podziału.

   Jęknęła głośno, podnosząc nieznacznie głowę i uderzając ją o stół. Spanie z Derwanem normalnie poprawiłoby jej humor, jednak jedynie z nim. Nie chciała wpakować się w trójkąt, a tym bardziej z Mirą. Dalej nie trawiła kobiety. Może trochę mniej, niż wcześniej, ale dalej czuła do niej negatywne nastawienie. 

   - Nie mamy pieniędzy, by pozwolić sobie na większy pokój. I tak gospodarz spuścił z ceny. Chciał siedem srebra choć lepsze warunki do spania mielibyśmy w chlewie.

   - To przez ciebie jesteśmy biedni - oznajmiła Kari nagle, spoglądając na nią wymownie.

   - Na jakiej podstawie to stwierdzasz? - prychnęła

   - Na takiej. - Oderwała się od stołu, prostując się. - Że jak do nas dołączyłaś, straciliśmy cały fundusz.

   - Nie mieliście żadnego funduszu - odpowiedziała Mira. Na jej twarzy wpłynął wesoły uśmiech.

   Miała dobry humor. Może tak wpływał na nią zapach alkoholu otulający karczmę, a może wiwat tłumu dopingujący walkę dwójki mężczyzn. Odór krwi uniósł się w powietrzu, gdy jeden znokautował drugiego. Mira mimowolnie dołączyła do wiwatu.

   Kari znów walnęła głową o blat, czując, że kompletnie tu nie pasowała. Grubiańskie zachowanie Miry jedynie to potwierdzało.

   - Mam dobrą wiadomość - zaczął Derwan, pojawiając się nagle przy stole. Posłał Kari krótkie, pytające spojrzenie, po czym skierował wzrok na Mirę. Na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech.- Załatwiłem ci walkę - dodał.

   - Mi? - dopytała zmieszana. - Miałeś siebie zgłosić.

   - Wiem, ale potrzebujemy pieniędzy. Przeze mnie możemy je stracić, a dzięki tobie tylko zyskać.

   - Od kiedy, książę, stałeś się królem biznesu i wyzyskiwaczem biednych kobiet?

   - To pijaczyna, ledwo stoi na nogach - kontynuował, niewzruszony słowami Miry. Jego głos pobrzmiewał ekscytacją. - Jedno uderzenie i leży. Nawet się nie zmęczysz.

   Mira westchnęła, odwracając na chwilę wzrok.

   - Dobra - powiedziała, widząc, że chłopak zaparł się na swoim. Poznała go na tyle, żeby wiedzieć, że jest bardziej uparty niż ona. - Ale tylko jedna walka. Pokaż mi go.

   W momencie, którym Derwan wskazał na jej przeciwnika, wiedziała jedno. Właśnie stracili wszystkie pieniądze jakie im jeszcze pozostały.

   Wyglądał jak typowy pijak i babiarz. Alkoholowy odór ciągnął się za nim, a pot ociekał z jego zniszczonego kubraka, z którego wylewały się fałdy tłuszczu i okrągły brzuch. Miał długie włosy, na których skumulował się brud z przynajmniej kilku tygodni. Były związane w niechlujny warkocz, z którego i tak wypadało większość ciemnobrązowych kosmyków. Nierówny nos zwracał najwięcej uwagi. Wyglądał, jakby był złamany już kilkanaście razy. Usta za to po jednej stronie były większe niż po drugiej. Stał przy barze popijając piwo, mimo że już ledwo trzymał się na nogach.

   Inni ludzie unikali go. Mimo że nie wyglądał na groźnego, nie wzbudzał przyjemnych odczuć. Można by rzec, że był pomiędzy. Może, gdyby nie jego stan upojenia i zmarnowany wygląd pijaka, ludzie nawet nie zwracaliby na niego uwagi.

   - Przegram z nim - stwierdziła Mira, spoglądając ponuro na Derwana. - Jest tyle pijaków w gospodzie, a ty musiałeś wybrać właśnie jego?!

   - Pijak to pijak - skwitowała Kari, zanim książę zdążył się odezwać. Na twarzy dziewczyny malowało się widoczne obrzydzenie, gdy wpatrywała się w przeciwnika Miry.

   - Ledwo stoi na nogach - powiedział książę, odwracając wzrok od złowrogiego spojrzenia towarzyszki. Miał wrażenie, że zaraz to ona go wyzwie do walki. - Może nawet nie będziesz musiała go dotknąć, a on sam padnie.

   Mira nie zdążyła odpowiedzieć, gdy powabny głos prowadzącego rozbrzmiał po gospodzie, zapraszając ją i pijaka do walki.

   Mężczyzna chwiejnym krokiem odkleił się od blatu, wypił na raz to, co zostało mu w kufle, i ruszył w stronę ringu, składającego się z wolnej przestrzeni i tłumu ludzi wokół. Każdy schodził mu z drogi, nie musząc się nawet odwracać. Czuli, że nadchodził.

   - Za każde uderzenie, które mi zada - powiedziała złowróżbnie Mira do Derwana - oddam ci dwa razy mocniej.

   Książe przełknął ślinę, wpatrując się w odchodzącą kobietę.

   Publiczność nie powstrzymywała się od jawnego, lubieżnego wzorku skierowaną w stronę nadchodzącej Miry. Do tego głośno szeptali i śmiali się, że kobieta ma jedynie szanse z mężczyzną pokroju pijaka. Choć mimo to wszyscy typowali, że to on wygra. Ignorowała ich komentarze, wchodząc na teren walki. Jej przeciwnik jeszcze jej nie zauważył. Opróżniał szklaną butelkę z kolejnych litrów alkoholu.

   - Witam panie i panowanie - zaczął komentator głośnym i donośnym głosem, poprawiając na głowie cylinder. - Przed wami niesamowita walka. Mężczyzna z kobietą. Już dawno u nas takiej nie było. - Zamilkł, gdy tłum zabuczał z podekscytowania. Mimo że chwilę temu skończyła się inna walka, oni już potrzebowali świeżej krwi. Prowadzący przyłożył palec do ust. W gospodzie zapadła cisza. - Przed wami, jedyny w swoim rodzaju. - Z każdym słowem budował coraz większe napięcie. - Mężczyzna zdolny wypić beczkę piwa na razy... - zamilkł, gdy pijak odwrócił się, a z jego ust poleciał strumień wymiocin, wprost na parę osób, które nie zdążyły się odsunąć.

   Zapadła cisza. Po kolei każdy się krzywił zniesmaczony. Mira odwróciła się w stronę księcia. Stał na czele tłumu. Przeczuwając wzrok kobiety, podniósł głowę, udając, że interesowały go belki podtrzymujące dach.

   Prowadzący głośno chrząknął, zmuszając się do szerokiego uśmiechu. Nie udało mu się nim ukryć niesmaku.

   - A jego przeciwnikiem - kontynuował z mniejszym zapałem i energią niż przed chwilą - będzie Pani Tatuaż.

  Mira słysząc, jak została przedstawiona, spojrzała w miejsce, w którym jeszcze chwilę temu stał książę. Teraz przeciskał się przez tłum, by uciec jak najdalej od Miry.

   Zabiję tego gnojka - pomyślała, przewracając oczami. Spojrzała na swojego przeciwnika, nie wiedząc czy powinna czuć litość wobec niego, czy siebie.

   - Zaczynamy?

   Po słowach Miry, pijak na chwilę zamarł. Podniósł głowę i powoli skierował ją na swoją przeciwniczkę. Zastygł w miejscu. Kąciki jego ust pomknęły w górę, ukazując rząd zębów.

   "Nawet nie próbuj" - powiedziała niemo ustami, gdy pijak rozszerzył ramiona.

   Wysłał jej całusa, mrugając jednym okiem. Mira w reakcji westchnęła głośno.

   - Walczycie do pierwszej krwi lub poddania przeciwnika - oznajmił prowadzący, odchodząc na bok. - Zaczynajcie!

   Zazwyczaj w tym momencie walki dwójka konkurujących rzucała się na siebie, próbując zagryźć przeciwnika. Jedna ci byli inni.

   Mira zgięła nogi w kolanach, wysuwając przy tym lewą do przodu. Wyprostowała się, a dłonie zwinęła w pięść i podniosła na poziom twarzy. Trzymała gardę, przygotowując się na ruch przeciwnika.

   Przez tłum rozniósł się śmiech, widząc postawę Miry. Nieadekwatna do przeciwnika, z którym miała walczyć. Mierzyła się przecież tylko z pijakiem, który ledwo co stał na nogach, a przynajmniej przez pewien czas tak było. Przeciwnik Miry, w jednym momencie ledwo utrzymywał równowagę, a w drugim wydawał się całkowicie trzeźwy. Jak za pstryknięciem palca. Czerwone poliki zniknęły, podobnie jak jego wcześniejszy odór. Z twarzy ulotnił się lubieżny uśmiech, a w zamian pojawiła się zimna beznamiętność... doświadczenie. Jego wcześniej wystający, okrągły brzuch stał się płaski, a fałdy na rękach zamieniły się w twarde mięśnie. Rozciągnął ręce, poruszając ramionami i głową. 

   Mira nie opuszczała gardy. Wiedziała, że atak może nadejść w każdej chwili. Nie myliła się. W jednej sekundzie przeciwnik rozciągał się, w drugiej już stał przed nią. Pięść mężczyzny leciała na spotkanie z nosem kobiety.

   Odsunęła jak najbardziej głowę w prawo. Jej włosy poleciały w górę, gdy dłoń pijaka przeleciała tuż koło jej ucha.

   Uśmiechnął się półgębkiem. Mira otworzyła szeroko oczy, widząc nadchodzący nowy atak. Podniosła wyżej ręce, poprawiając swoją gardę. Sparowała lecącą w jej stronę nogę. Gdy ciężki but uderzył w jej przedramię, nastała cisza. Silny powiew powietrza rozszedł się po gospodzie, popychając tłum do wycofania się o kilka kroków. Puste kufle spadły ze stołów, a piwo w dzbanach zadrżało, wylewając się.

   Mira jedynie nieznacznie skrzywiła się niewesoło.

   - Nie wiedziałam, że walczymy na poważnie - oznajmiła.

   Na twarzy mężczyzny wkradł się niejednoznaczny uśmiech.

   - A jak cię uczyłem?

   Mira nie miała szansy odpowiedzieć, gdy jej przeciwnik cofnął nogę, zrobił zręczny piruet, wymierzając atak drugą stopą. Był na tyle szybki i sprawny, że nie zdążyła nawet poprawić swojej gardy po wcześniejszym uderzeniu. Noga mężczyzny przedarła się przez jej obronę, wymierzając cios w policzek Miry.

   Impuls bólu przeszedł przez jej ciało. Na chwilę straciła przytomność. Gdyby nie tłum, poleciałaby do samej ściany.

   - Mamy pierwszą krew - obwieścił wesoło prowadzący, jednak szybko zamilkł, widząc ostre spojrzenie Miry.

   Jednym sprawnym ruchem wskoczyła na nogi.

   - Jaką krew? - zapytała, wycierając wierzchem ręki czerwoną ciecz lecącą z jej nosa i rozdarcia na poliku. Tę gromadzącą się w gardle wypluła. - My przecież dopiero zaczynamy.

   Prowadzący wycofał się na znaczną odległość, nie odważając odpowiedzieć.

   - W końcu - skomentował jej przeciwnik.

   Tym razem on nie zdążył zareagować, gdy Mira rzuciła się na niego. Prawą rękę przetrzymała jego ramię. Podniosła nogę umieszczając ją pod jego lewą kończyną, a drugą jednym ruchem podskoczyła i owinęła wokół szyi mężczyzny.

   Zgarbił się pod naporem przeciwniczki, która ciągnęła jego głowę w swoją stronę. Nie zajęło długo, gdy padł na deski. Mira założyła na nim dokładną dźwignię. Ciągnęła z całej siły za jego rękę.

   Mężczyzna zajęczał, czując bolesne naciągnięcie ścięgien. Miał wrażenie, że jeszcze chwila, i je rozerwie.

   Mira coraz bardziej zapierała się nogami i ciągnęła za kończynę mężczyzny, gdy ten zaczął się wyrywać. Próbował przerzucić się na plecy.

   - Pamiętasz, co ci mówiłem? - Wyjęczał, na chwilę zaprzestając swoich ruchów. - Nie ma techniki idealnej. Z każdej da się wyjść.

   Miał rację. Choć na pozór Miry dźwignia była wykonana perfekcyjnie, mężczyzna energicznym ruchem wyrwał się. 

   Nie wiedziała, co się stało, gdy przeciwnik znalazł się za nią, otaczając ramiona wokół jej szyi. Zdezorientowanie i osłupienie spowodowało, że dała sobie założyć duszenie.

   Mimo że chwilę temu mężczyzna mówił o nie istnieniu techniki idealnej, ona uważała, że ta właśnie taka była. Tak mocno zaciskał ramiona wokół jej szyi, że nie miała możliwości ich poluźnić. Nogi objął wokół niej, więc również ruchami ciała nie mogła się wyrwać.

   Traciła dopływ tlenu. Pobladła, nieudolnie próbując zassać powietrze. Z jej gardła wydobywało się tylko ciche pojękiwanie. Traciła przytomność.

   - Poddaj się! - nakazał jej przeciwnik.

   Nigdy - pomyślała, nie mając siły wypowiedzieć tego na głos.

   Była zbyt uparta, żeby przyznać się do przegranej. Miała jeszcze nikłą nadzieję, że uda się jej wyswobodzić. Nie zważała, że była coraz słabsza.

   - A niech cię... - syknął mężczyzna, czując zwalniający puls Miry. Odwinął ramiona i nogi wokół jej ciała i odsunął się od niej.

   Od razu rozłożyła się na ziemi. Jej łapczywe oddechy były jedynym dźwiękiem rozbrzmiewającym w gospodzie. Wszyscy zamilkli, najwidoczniej zaskoczeni poziomem umiejętności tej dwójki.

   - To była dobra walka.

   Posłała złowrogie spojrzenie stojącemu nad nią mężczyźnie. Wystawił w jej stronę rękę.

   - Oszukiwałeś.

   - Ja? Niby kiedy? - dopytał z udawaną powagą i oburzeniem na bezpodstawne oskarżenie.

   - Gdy udawałeś zasranego pijaka.

   - Ten mały dał się zrobić. - Zaśmiał się głośno.

   - Ten mały podróżuje ze mną. Oszukując go, oszukujesz mnie.

   - Oj, już nie dramatyzuj - zajęczał. - Drobny sparing nigdy nie jest zły.

   - Przepraszam - wtrącił prowadzący, bardzo ostrożnie podchodząc do dwójki. - To miejsce nie jest przeznaczone na pogaduszki.

   - Słabą walkę wam przedstawiliśmy? - zapytał mężczyzna oburzony. Napiął ciało, stając się dwa razy większy. W porównaniu z nim prowadzący wyglądał jak gałązka leżąca przy drzewie.

   - Nie... tylko... nie - zaczął się jąkać, nie wiedząc, co powiedzieć.

   Mira przewróciła oczami.

   - Żartuję - zaśmiał się gromko, klepiąc bratersko w plecy prowadzącego. - Już się stąd zmywamy - dodał, znów wyciągając pomocną dłoń w stronę Miry.

   Tym razem mu ją podała.


Jak myślicie: kim jest dla Miry ten mężczyzna? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro