Rozdział 23

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



   Minął tydzień. Siedem bardzo pracowitych dni, podczas których rano uczyła magii, wieczorem ćwiczyła osobno z księciem walkę mieczem. W ciągu tego niepozornego czasu zaszły zmiany. Kari i Derwan znali już bardzo podstawowe zaklęcia. Mira na następną lekcje zaplanowała odnalezienie ich specjalizacji. Jednak w przypadku Ariego, niewiele się wydarzyło. Dalej nie potrafił utworzyć żadnego zaklęcia. Widziała, jak z każdą nieudaną próbę, coraz bardziej chował smutek za uśmiechem. Chciała z nim porozmawiać, ale znikał gdzieś od razu po treningach, aż w końcu od dwóch dni na nich się nie zjawił. Mówił, że źle się czuje, jednak kobieta wyczuwała w jego słowach kłamstwo. Uznała, że szczerze z nim porozmawia po tym wszystkim.

   - Boisz się? - Przyjemną cisze przerwał książę.

    Mira wiedziała o co pytał. To już dzisiaj miała stać się królobójcą. Bal był za parę godzin. Powinna się do niego szykować, jednak nie mogła odpuścić sobie tej chwili. Siedziała z księciem na dachu wpatrując się w ostatnie złociste promienie słoneczne. Kochała zachody i wschody. Kojarzyły jej się z kimś, choć nie była wstanie stwierdzić kim była ta osoba. Wiedziała, że dotyczyła jej przeszłości, a odpowiedź chowała się w ukrytych wspomnieniach. Coraz częściej o nich myślała, jakby przeczuwając, że była coraz bliżej ich odzyskania. 

   Westchnęła, rzucając przelotne spojrzenie towarzyszowi. Wyczekująca mina chłopaka, przypomniała jej o jego zadanym pytaniu. 

   Czy się bała?

   Nie jakoś szczególnie. Odczuwała ten strach co zawsze, do którego przyzwyczaiła się już wiele lat temu.

    - Nie bardzo. - Jej tatuaże na odsłoniętej skórze dłoni i szyi się poruszyły. Książę zwrócił na nie uwagę, co nie umknęło kobiecie. - Cieszą się - wyjaśniła.

   - One... czują? - spytał szczerze zaskoczony.

   - Nie. - Zaśmiała się krótko. - One są mną, a ja jestem nimi - powtórzyła słowa, które kiedyś usłyszała od przyjaciela. - Odczuwają moje emocje, nawet te, które są bardzo ukryte. Czasami nie jestem czegoś świadoma, kiedy one już dawno o tym wiedzą.

   - Jakie to uczucie je mieć? - Książę w końcu zadał pytanie, które chodziło po jego głowie odkąd poznał kobietę. Oczywiście nie było to jedyne, o co chciał zapytać, jednak postanowił być ostrożny ze swoją ciekawością. Musiał znać granice, na co mógł sobie pozwolić, a czego nie wypadało powiedzieć.

   - Na ogół ich nie czuję. Są jakby...moją drugą skórą. Choć muszę przyznać, że na początku nie mogłam wytrzymać. Miałam wrażenie, że oblazło mnie stado mrówek. To było straszne. - Na jej twarzy pojawił się nostalgiczny uśmiech. - Z regularnymi ćwiczeniami zaczęłam się do nich przyzwyczajać. A teraz... nie wyobrażam sobie życia bez nich. Strata ich równa się z obcięciem mi obu rąk. Tak samo byłabym bezradna.

   - Czy mogę... - Zawahał się. - Czy mogę je dotknąć?

   Kobieta powoli skierowała głowę w stronę księcia. Ich spojrzenie się zetknęło. Myślała, że żartował. To było dla niej nowe. Raczej ludzi bali się jej zdolności i woleli unikać z nią kontaktu. A Derwan pchał się prosto w mrok jej cieni.

   - Nie zdenerwują się, prawda? - dodał, nie potrafiąc rozszyfrować miny towarzyszki. - Czy uznają to za molestowanie ?

   Zaśmiała się. Mimowolnie odetchnął dołączając do śmiechu.

   - Nie wiem. - Podwinęła rękawy. - Przekonajmy się. - Obróciła się w stronę księcia.

   Wpatrywał się bezruchu na wystawione w jego stronę ręce. Podniósł spojrzenie, napotykając oczy Miry. Widział w nich przyzwolenie. Znów spojrzał na czarne malunki. Powoli podniósł dłoń i ostrożnie zbliżał ją do skóry kobiety. Bardzo subtelnie przejechał palcem po jednym z tatuaży, który nagle się poruszył. Odskoczył. Jego serce zabiło mocniej. 

   Mira wybuchła gromkim śmiechem.

   - Zrobiłaś to specjalnie - powiedział na pozór poważnie, maskując również rozbawienie.

   - Przepraszam. Już nie będę. Śmiało - zachęciła, widząc niepewność w ruchach czarnowłosego.

   Wziął oddech. Jego palec znów zetknął się z lodowatą skórą kobiety. Przejechał po długości nieznanego mu znaku na przedramieniu. Tatuaż ani drgnął. Dołączył kolejne palce. Dotykanie ich... było ciekawym, zmysłowym odczuciem. Robił to bardzo ostrożnie, ale zarazem skrupulatnie. Pod palcami nie wyczuwał żadnej wypukłości, choć stykając się z nimi, czuł mieszaninę różnych odczuć.

   Strach. Lęk. Rozpacz.

   Ale także euforię, satysfakcję... podniecenie.

   - Czy miecze, które tworzysz są ciężkie? - zapytał, nie odrywając wzroku od swoich palców dotykających ciemnych malunków.

   - Nie. Są lżejsze od piórka. Używając ich mam wrażenie, że macham powietrzem.

   Uśmiechnął się nieznacznie, zaprzestając swoich czynów. Spojrzał w oczy Miry.

   - Na całym ciele wyglądają tak samo?

   - Na plecach kształtują się w trochę inne znaki, choć jest to mało widoczne. Chcesz zobaczyć?

   Otworzył szeroko oczy, odwracając wzrok. Jej pytanie wydawało mu się w tej chwili na bardzo intymne.

   - Książę, zawstydziłeś się. - Zagwizdała. - Nie mów, że kręcą cię staruszki.

   Derwan zaśmiał się cicho.

   - Tylko tak stare jak ty.

   - To mam szczęście. Może uda mi się uwieść księcia.

   - Zapewne nie pierwszego.

   Mira zassała powietrze, czując, że tym razem chłopak wygrał tę potyczkę słowną. Wychodziło mu to coraz lepiej. 

   Może jeszcze wyjdzie na ludzi - pomyślała, odrywając spojrzenie od chłopaka i przerzucając je na już coraz mniej widoczne złociste promyki.

   Za to książę nie mógł oderwać wzroku od niej. Patrzył na nią z takim samym zafascynowaniem, co ona na słońce. Według Derwana ostatni tydzień był niezwykły. Gdy był mały, nawet nianie nie skupiały na nim tak dużej uwagi, jak Mira przez ostatnie siedem dni. Żałował, że los dopiero teraz postawił ją na jego drodze. Może gdyby poznał ją szybciej, jego życie potoczyłoby się zacznie inaczej. Nie musiałby uciekać przed własnym bratem, kryjąc się przed nim w lasach, niczym zbój śpiąc w jaskiniach lub pod gołym niebem. To nie było życie dla niego, męczyła go taka codzienność. Jednak gdy poznał Mirę, zaczął uczyć się magii i ćwiczyć walkę, uznał, że w swoim całym życiu nie czuł więcej niż przez te kilka dni.

   - Oho. Ktoś się zbliża. - Cmoknęła dwa razy.

   Derwan dopiero po chwili usłyszał głośne kroki na schodach. Kari pojawiła się w przejściu. W jej oczach widział złość... złość... i jeszcze raz złość.

   - Szukam cię po całym zamku. Co wy tu robicie? - zapytała najpierw, później przeanalizowała wzrokiem dwójkę.

   Mira z podwiniętymi rękawami i zadartą koszulą do góry. Książę z czerwonymi polikami, głośno oddychał. A do tego byli skierowani do siebie, niemal stykając się ze sobą ciałami.

   - Zerznąłeś ją na dachu - stwierdziła grubiańsko, kierując słowa do księcia, który od razu udał zakrztuszenie słysząc ordynarne słowa przyjaciółki.

   - To raczej ja zerznęłam jego. - Mira próbowała odwrócić to w żart i nieco rozładować napiętą atmosferę. 

   Kari niekoniecznie zrozumiała wyznanie kobiety. Jej słowa tylko ją podsyciły.

   - Ty... ty... prostacka świnio! - Zacisnęła dłonie w pięści, a jej wzrok dosłownie zapłonął. Z jej rąk i nóg wystrzelił ogień, biorący w swoje objęcia wszystko dookoła. Sekundy, to były tylko sekundy, gdy płomienie pochłaniały coraz więcej. Krzyknęła głośno, ogień zniknął, a ona sama pobiegła w dół schodów.

   - Nie było za dobrym pomysłem uczyć ją magii ognia - skomentował książę, nie odrywając wzroku od czarnego, spalonego podłoża.

   - Dobrze, że nie zaczęłam od magii burzy. Jeszcze strzeliłaby we mnie piorunem.

   Książę niemo przytaknął.

   - Chyba chciała ci przekazać, że już czas. - Zerknął na Mirę.

   Westchnęła, wstając na nogi. Przeciągnęła się.

   - Trudniejsze od zabicia króla, będzie założenie sukni. Widziałeś ją?

   - Kari powiedziała, że idealnie pasuje do twoich opadniętych piersi.

   - Byłam przy tym. - Skrzywiła się. - Zaznaczyła jeszcze, że i tak moje najlepsze lata mam za sobą. Czemu wszyscy przyczepili się tak do mojego wieku?

   - Bo również sama to robisz. Gdybyś mi nie powiedziała ile masz lat, uznałbym, że jesteśmy w tym samym wieku. - Nieznacznie się uśmiechnął, próbować nie dać po sobie poznać, że bawiła go ta sytuacja.

   - Nienawidzi mnie - mruknęła Mira, myśląc o Kari. W jej głosie nie było słychać z tego powodu żalu. Dla niej było dość zabawnym prowadzić sprzeczki słowne z dziewczyną.

   Mimo że miała już tyle lat, dalej zachowywała się jak dziecko. Może dlatego, że przez brak wspomnień ze swojego dzieciństwa, próbowała je odtworzyć.

   Albo może dlatego, że miała beznadziejne poczucie humoru. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro