Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


   Wysłał złowrogie spojrzenie dwóm strażnikom zasłaniającym wejście. Za to ci patrzyli na niego obojętnie, nawet nie przejmując się jego butną miną. Wykonywali polecenie. Nie wpuszczajcie nikogo - rozkazała wcześniej królowa Shana, co nie spodobało się Derwanowi. Właśnie odbywała się narada w sprawie jego królestwa, w której nie mógł uczestniczyć. Jak skomentował kanclerz  - Może mieć coś wspólnego z atakiem.

   Prychnął pod nosem, przypominając sobie spojrzenia wysłane w jego stronę. Gdyby miał coś wspólnego z atakiem, nie byłoby go tutaj.

   Ostatni raz zerknął na straż. W dalszym ciągu pozostawali niewzruszeni, choć bacznie obserwowali księcia. Nie na miejscu podsumował ich zachowanie, pokazując im język. Najwyraźniej przesiadywanie z Mirą wpłynęło na niego. 

   Z kwaśną miną odwrócił się od straży i bez celu zaczął iść wzdłuż korytarza. Nie odszedł daleko. Po kilku krokach zatrzymał się, słysząc zbliżające się osoby. Miał nadzieję, że w jego stronę szli ważni możnowładcy, za pomocą których uda mu się uczestniczyć w naradzie. 

   Widząc Mirę i Ariego rozczarował się, choć po chwili stwierdził, że spotkanie tej dwójki w tym chaosie nie było takim złym rozwiązaniem. 

   - Znajdź siostrę i trzymajcie się razem - nakazała Ariemu, przystając przed księciem. 

   Białowłosy kiwnął głową do kobiety, po czym udał się w dalszą część korytarza. 

   - Dowiedziałeś się czegoś? - Tym razem słowa skierowała do Derwana.

   Przez zaskoczenie nie mógł dobrać słów. Czyżby bogowie w końcu wysłuchali jego choć jednej prośby? Mira znów wyglądała jak... Mira. Pełna życia, z nieznaczącym uśmiechem i zadziornością w oczach. Znów miał przed sobą osobę, która nazwała króla Wiecznej Zimy "starym próchnem" oraz wojowniczkę zdolną mierzyć się ze stadem Ludzi Beztwarzy.

   - Książe? 

   - Nie za wiele. - W końcu odezwał się, próbując nie poznać po sobie konsternacji. - Stolice dziewięciu królestw zostały zaatakowane.

   - Jednocześnie?

   Przytaknął.

   - Wiosnę zaatakowała zaledwie garstka - dodał. - Nie udało im się nawet przedostać przez bramę, ale nie wiem, jak wygląda sytuacja w innych królestwach.

   Mira odwróciła wzrok, analizując dokładnie słowa Derwana. Próbowała dojść, dlaczego wykonali atak jednocześnie, a do tego na stolicę. Jeżeli chodziłoby o ziemię, napaść rozpoczęliby od granic, aby napierać na wroga i zdobywać coraz więcej jego terenów. A atakowanie stolicy, do tego wysłanie zaledwie garstki... nie miało żadnej szansy na powodzenie.

   Jaki mają w tym cel? - Gdy zadała sobie to pytanie, odpowiedź sama przyszła do jej głowy.

   - Gdzie masz miecz? - zapytała nerwowo, wyszukując wzrokiem u chłopaka broni.

   - Zostawiłem w komnacie.

   Przeklęła głośno i siarczyście. 

   To niemożliwe... - pomyślała, zaglądając pod łóżko i widząc pustkę pod nim.

   Wstała nabuzowana i kopnęła w nóżkę łoża. Na starym drewnie, które pełniło funkcje bardziej ozdobną, niż wytrzymałą, pojawiło się wgłębienie. Z każda sekundą się powiększało. Nóżka przełamała się,  po czym po chwili pękła kolejna. Łoże zapadło się, powodując niemały hałas. 

   Mira jęknęła głośno.

   Przecież to są jakieś żarty.

   Spojrzała na drzwi słysząc nadchodzące kroki. Już po chwili przez nie przeszedł Derwan oraz bliźniacy. Po minie księcia wiedziała jakie będą jego słowa.

   - Nie ma go w pokoju.

   Walnęła ręką w czoło i znów jęknęła, tym razem jednak trochę ciszej.

   - Mój też zabrali - powiedziała po chwili, umiejętnie unikając wzroku całej trójki.

   - Twój? - dopytywał książę.

   - Ten, który zabrałam od króla Wiosny.

   - Czekaj, co? - Dezorientacja ujawniła się na twarzy czarnowłosego. Nie miał pojęcia o czym mówiła Mira.

   - Dniu, w którym zabiłam króla, zabrałam jego Królewskie Ostrze.

   - Nie dość, że zabójczyni, to jeszcze złodziejka - burknęła Kari, w efekcie czego dostała kuksańca od swojego brata. - No co? - spytała, widząc jego karcące spojrzenie.

   Mira zignorowała słowa białowłosej i podeszła do komody. Zgarbiła się i oparła o nią czoło. Musiała pomyśleć.

   - To niemożliwe - zaprzeczyła na głos, gwałtownie się podnosząc. Przez przypadek zahaczyła ręką o wazon, zrzucając go. Komnata coraz bardziej przypominała bojowisko.

   - Co jest niemożliwe? - dopytywał Derwan, zbliżając się do Miry. Nie był zadowolony z całej tej sytuacji, ale wiedział, że swoje uczucia musiał na chwilę wepchnąć wgłąb siebie. Na początku musiał uspokoić Mirę, która wyglądał jak rozjuszone zwierzę.  - Mira. Mira. - Starał się brzmieć ciepło i subtelnie. Delikatnie złapał ją za ramiona. Jej wzrok biegał po całym pomieszczeniu, a ona sama oddychała szybko. - Mira! - Tym razem krzyknął i mocno nią potrząsnął, co poskutkowało. Kobieta zwróciła na niego uwagę. - Uspokój się i powiedz co się stało.

   Przez chwilę w ciszy wpatrywała się w piwne tęczówki. Zaczęła oddychać regularnie. Jej myśli wracały na odpowiedni tor.

   - Schowałam Królewskie Ostrze pod łóżkiem nakładając ponad dwadzieścia zaklęć. To niemożliwe, żeby ktoś je zdjął bez mojej wiedzy. Powinnam zostać poinformowana od razu, gdy ktoś przekroczyłby próg komnaty. - Zrobiła chwilową przerwę, kręcąc niedowierzająco głową.-  Dopiero, gdy zajrzałam pod łóżko, poczułam, że moich zaklęć nie było. Zostały zdjęte, a ja nawet nie wiem kiedy i przez kogo.

   - Okej - przytaknął książę, starając się, by jego głos brzmiał uspokajająco. - Znajdziemy osobę, która to zrobiła, i odzyskamy miecze. - Derwan nie przestawał pocierać krzepiąco ramiona Miry. Robił to nieświadomie, choć przy tym sam się uspokajał.

   - Nie mamy czasu. - Oderwała się od księcia i podeszła do komody. Skupiła wzrok na rozbitej wazie na ziemi. - Zaatakowali dziesięć stolic... zabrali Królewskie Ostrza... Pięć z nich je posiadało... - wymieniła na głos, w umyśle łącząc fakty. - Muszę przenieść się do Królestwa Wiecznej Zimy. - Z tymi słowami na ustach wybiegła z pomieszczenia.

   Cała trójka towarzyszy przerzucała na siebie wzrok, a zdezorientowanie było aż nazbyt widoczne na ich twarzach.

   - Oszalała - skwitowała Kari.

   - Dlaczego właśnie tam? - Dogonił Mirę książę, próbując zrównać z nią tępo. Szła bardzo szybko, więc nie było to takie łatwe.

   - Nie odzyskamy tych mieczy, ale może zyskamy inny.

   - Sądzisz, że nie udało się jeszcze odebrać miecza Wiecznej Zimie?

   - Król jest jednym z silniejszych ludzi jacy żyją. To właśnie dzięki temu przez setki lat utrzymał władzę. Jeżeli miecz ma gdzieś jeszcze być, to własnie tam.

   Książe nie odezwał się - biegł za kobietą w milczeniu. Czasami przepraszająco machał głową do mijanej służby, których Mira taranowała po drodze. Leciała jak strzała, nie zatrzymując się nawet na moment. 

   Dobiegli do ogromnych wrót sali narad. Dwóch strażników w dalszym ciągu pilnowało wejścia. Mira wyglądała, jakby nawet ich nie zauważyła. Dosłownie wbiegła w nich, wywarzając drzwi i wyrywając przy tym srebrną klamkę. 

   Nastała cisza, gdy wparowała do pomieszczenia. Dwanaście par oczu szybko przeskoczyło na nią i księcia.

   Mira, jak gdyby nigdy nic wyprostowywała się  i chrząknęła.

   - Królowo... - zaczęła, ale nie miała szansy kontynuować.

   Sześć ostrzy zostały skierowane w stronę dwójki intruzów.

   - Przepraszam za zepsucie drzwi - powiedziała, myśląc, że najprawdopodobniej powinna zacząć od tego. Wepchnęła siłą klamkę w ręce księcia, którą wcześniej wyrwała. - Mam pilną sprawę. - Uśmiechnęła się w stronę Shany, który w odpowiedzi jedynie podniosła wyżej brwi i westchnęła głęboko.

   - Mam się ich pozbyć? - zapytała Triona swej królowej, jak zawsze stojąc za jej plecami. Wysłała Mirze gardzące spojrzenie.

   - Mam bardzo ważną sprawę - powtórzyła Mira, zanim Shana zdołała się odezwać.

   Nastała decydująca chwila ciszy. Sześć oręży w dalszym ciągu było wymierzone w stronę dwójki przybyłych. Dwunastka osób nie spuszczała ich z oczu. W chwili, gdy stolica została zaatakowana, uważali każdego za potencjalnego wroga.

   - Masz pięć sekund - powiedziała królowa, uśmiechając się zuchwale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro