Rodział V

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział dedykuję _NiusiA_, za to, że jesteś ze mną od początku. Dzięki kochana.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Minęło dokładnie 5 lat od tych feralnych wiadomości. Bella przepadła jak kamień w wodę. Przeszukaliśmy każdy zakątek półwyspu Olympic. Bez skutku. Natknęliśmy się tylko na ślad jakiegoś obcego wampira. Niestety, trop urwał się nad zatoką. Podejrzewam, że to on stoi za zniknięciem panny Swan.

Ojciec Belli , Charlie, był załamany. Stracił chęć do życia. Wyglądem odzwierciedlał największą rozpacz. Dla niego to też był cios. Najgorsze jednak jest to, że nie mamy pojęcia, co się stało. Czy żyje, czy też nie. Jeśli jednak tak, to co z nią.

Tymczasem wróciliśmy do Nowego Jorku. Edward całkiem zamknął się w sobie. Siedzi ciągle w jednym miejscu i patrzy pustym , nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. Na polowania musimy go wyciągnąć na siłę.
Wszystko pokrywa gruba warstwa śniegu.
W końcu mamy zimę.

                          ~~~~~

Kolejny dzień. Kolejny wschód słońca. A raczej jego brak, za to ciemne chmury, z których pada rzęsisty deszcz. Klimat tak odpowiedni dla Anglii, a dokładniej to Londynu. Zatrzymałam się w tym miejscu na dłuższy okres czasu.

Dokładnie rok temu trafiłam tu z Rosji. Od zawsze chciałam zwiedzać świat. Teraz mam ku temu wspaniałą okazję.
Po drodze odwiedziłam też Polskę. Wspaniały kraj. Świetni ludzie. Większość to lubiący się bawić, młodzi ludzie. Starsi to chłodni realiści z optymizmem wypisanym na twarzy.

Nie muszę się bać, że się na kogoś rzucę. Wczoraj byłam na polowaniu. Nie było w czym wybierać - łosie nie mają zbyt smacznej krwi. Da się jednak to znieść. Ciemne okulary przeciwsłoneczne skutecznie maskują moje złote oczy. Doskonale pamiętam pierwsze miesiące - wtedy moje tęczówki miały intensywnie rubinowy odcień. Krew zwierząt i czas skutecznie zmieniły ich barwę.

Aktualnie idę Downing Street, żeby chwilę później skręcić w Abbey Road. O tej porze dnia jest wyjątkowo tłoczno, naciągając kaptur mocniej na głowę niezbyt się wyróżniam. I dobrze. Nie oddycham, ale słyszę krew głośno pulsującą w ludzkich tętnicach.
Dochodzę do końca ulicy i schodzę do stacji metra.

Po dłuższej chwili wsiadam do wagonu i zajmuje miejsce w najodleglejszej części. Nie chcę się rzucać w oczy. Moja nieprzeciętna uroda nie jest niezauważalna. Gdy za każdym razem spojrzę w swe odbicie, nie mogę się rozpoznać. Poprawka - dawnej mnie. Gdy byłam jeszcze człowiekiem.

Ale już niedługo. Chyba czas wrócić do Stanów. Nie mogę od tego dłużej​ uciekać.

~~~~~~~~~~~~~~~

Tymczasem u rodziny Cullen...

Wszyscy siedzieli w salonie, telewizor był włączony - mimo to nikt nie zwracał na niego uwagi. Każdy patrzył na Alice. Nawet Edward.

Z wampirzycą nie było dobrze. Ciągłe bóle głowy. Niejasne obrazy , co jakiś czas ulice Rosji. I raz postać średniego wzrostu kobiety.

Kobiety, ale jakiej! O wiele piękniejszej niż Rosalie. Blada skóra, mahoniowe włosy długie do pasa, figura wspaniała.
Jednym słowem - ideał wielu mężczyzn i obiekt nienawiści wszystkich przedstawicielek płci
Pięknej.

Nagle oczy Alice zaszły gęstą mgłą, przez co nie widać było jej tęczówek. Krzyknęła, upadając na kolana. Złapała się za głowę, pozwalając ukazać się pierwszej od dawna czystej wizji:

Tajemnicza kobieta okazuje się być wampirzycą.

Chwilę później idzie przez zaśnieżony las. Kogoś im przypomina.

Jej kamienny wyraz twarzy nic nie mówi. Chyba już wkrótce złoży nam wizytę.


!!!!!!!! Edward  patrzący z miłością na  tajemniczą wampirzycę.

Jak grom z nieba! Przecież ona tak bardzo kojarzy się im z Bellą. Podobny wyraz twarzy rozciągniętej w szerokim uśmiechu. Ta dziewczyna jednak jest milion razy piękniejsza. I co najważniejsze - jest na polanie z Edwardem. Wyglądają na bardzo szczęśliwych.


I jeśli wierzysz w to tak samo
To jak jeden 1 + 2 bo
Twoje serce to ułamek - zawsze tworzy z kimś całość
Podaj dalej, a domino poleci pomału
I nim obejrzysz efekt kuli śnieżnej poczujesz radość!

[...]

Czasu nie cofnę - dlatego zanim w kalendarz kopnę
Łaknę poznać wszystko co istotne
Pragnę mieć wciąż blisko jedną z istot, być z nią
ponad wszystko - zanim prysną jak "Chwile ulotne"
Wiadomo ze miłość buduje podczas gdy
Nienawiść rujnuje i defrauduje nasze Qi **


Szok, jaki powstał w na wskutek tej wizji sprawił, że wszyscy zamarli. Wizja odbiła się od oczu jasnowidzącej.

- Cz-Czy to-o możliwe?- wykrztusił Edward.

- Miejmy nadzieję - po tych słowach , wypowiedzianych przez Esme, Edwardowi rozbłysły oczy.

Po tylu latach obojętności, wróciła mu chęć do życia. Odzyskał nadzieję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Tekst piosenki autorstwa Natalii Nykiel, Rahima i Buki - "Obiecuję Ci"

'":"'

Hejka, przybywam do Was z długo wyczekiwanym rozdziałem. Wstawiam dziś, bo do końca​ tygodnia nie będę zbyt aktywna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro