ROZDZIAŁ IX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poświęć chwilę na przeczytanie informacji pod rozdziałem. Zajmie to dosłownie 5 sekund.
Zapraszam do czytania.

Polecam włączyć muzykę z mediów.

Time flies by when the night is young
Daylight shines on an unexposed location, location
Bloodshot eyes lookin' for the sun
Paradise we live it, and we call it a vacation, vacation

You're painting me a dream that I
Wouldn't belong in, wouldn't belong in

Over the hills and far away
A million miles from L.A
Just anywhere away with you
I know we've got to get away
Someplace where no one knows our name
We'll find the start of something new
Just take me anywhere, take me anywhere
Anywhere away with you
Just take me anywhere, take me anywhere
Anywhere away with you

                         ~~~~~

Jasper , Emmett i Rosalie patrzą na mnie z postanowieniem wypisanym w oczach . Widzę, że w tej sprawie nie mam nic do gadania. Czuję się... Lżej, spokojniej, jakby świadomość, że jest ktoś , kto próbuje mi pomóc nie z litości , a w naprawieniu mi życia , w sposób kojący działała na mnie. Czuję się też w pewien sposób ... kochany?
Tak, to chyba to uczucie.

Mogłeś być szczęśliwy , ale zepsułeś to na swoje własne życzenie , odcinając się od dziewczyny , co z tego że ludzkiej. Zniszczyłeś to przez swoje przeświadczenie, że robisz to z myślą o niej, jej rzekomym bezpieczeństwie . Doskonale wiedziałeś, że Isabella przyciąga katastrofy jak magnes. Teraz masz , co chciałeś. Nie wiesz nawet, czy jeszcze kiedykolwiek zobaczysz ją na oczy, choćby z oddali. A to wszystko przez siebie i podjęte pochopnie decyzje...

Oddaliłem nieprzyjemne myśli. Już teraz wiem, że źle zrobiłem. Nie dość , że przerwałem znajomość z Bellą, to jeszcze odseparowałem od niej moją rodzinę. Odsunąłem Alice, jej najlepszą przyjaciółkę, z którą rozumiała się lepiej niż ze mną.
Od początku odsuwałem Jaspera, chociaż wyczytałem nieraz z jego myśli, że pragnął zaprzyjaźnić się z Bellą. Wydawała mu się bratnią duszą.

Odsunąłem Emmetta, który traktował Bellę jak młodszą , trochę zagubioną siostrzyczkę, którą trzeba chronić za wszelką cenę.
Rosalie od początku nie zdobyła sympatii Isabell, więc tu nie mogę mieć jakiekolwiek pretensji.

Zabrałem jej Esme i Carlisle'a. Oni już traktowali ją jak kolejną córkę. Myślę, że ona też uważała ich za przybranych rodziców. Bardzo dobrze się dogadywali, a w szczególności panie od razu znalazły wspólny język.

I na koniec - zabrałem jej siebie , wbijając w jej serce nóż , przekręcając go, gdy wypowiadałem te straszne słowa. Do tej pory prześladuje mnie widok jej twarzy wypełnionej bólem i tych pustych, dużych oczu w kolorze zwykle mlecznej czekolady, w tamtym momencie jednak wyzierała z nich zimna czerń i pustka.

- Masz rację, wszyscy macie. Nie mogę pozwolić, aby podjęta pochopnie jedną decyzja ważyła na moim , a przede wszystkim waszym życiu - powiedziałem z mocą tak gwałtownie, że sam Emmett wzdrygnął się, jednak już chwilę później na ich twarzach wykwitły szerokie uśmiechy. - Tylko, na Boga, pomóżcie mi odzyskać Bellę - wyszeptałem, patrząc na nich z nadzieją.

- Zrobimy co w naszej mocy - odpowiedziała Rosalie, kładąc swoją drobną dłoń na moim ramieniu.

                      ~~~~~

Od zawsze uważałam, że najważniejszą rzeczą w życiu jest umiejętność dostrzegania światła w momencie, gdy wszystko spowija mrok.

Ludzie są specyficzni. Tak długo jak obserwuję, tak długo dostrzegam w nich tę specyficzność. Jedni są niezaprzeczalnymi optymistami. Ich twarze rozjaśniają uśmiechy, ich cera lśni, a policzki zawsze są rumiane od zbyt częstego śmiania się. To właśnie takie osoby nie radzą sobie z życiem, gdy to staje przed nimi w swojej drugiej, okrutnej formie.  Następny rodzaj ludzi to pesymiści. Oni zawsze żyją w bólu i strachu, nie ma chwili, w której na ich twarzy nie widać byłoby cierpienia. To właśnie oni nie potrafią dostrzec w życiu szczęścia, nawet gdy staje ono przed nimi w całej swej pięknej odsłonie. Najszczęśliwsi zawsze są realiści. Oni umieją marzyć, gdy wiedzą, że to pozwoli im wyzbyć się smutków. Potrafią cierpieć, gdy wiedzą, że nastał właśnie ten odpowiedni moment. Ich śmiech zawsze jest najgłośniejszy, bo umieją prawdziwie się cieszyć.

Dostrzegają mrok w świetle i światło w mroku, dlatego właśnie realistom życie daje najwięcej od siebie. 

Czasami wydaje mi się , że pogrążam się w otchłani rozpaczy .
Czuję wtedy, że cała rozpadam się na miliony kawałeczków, które zagubiły się i nie mogą wrócić na miejsce. Serce wygląda jak stary , skażony dom - można w nim odrestaurować jeden pokój, ale to za mało żeby móc zamieszkać w takim miejscu. Nikt nie czułby się dobrze w takim domu. Ja sama nie jestem gotowa, aby móc poczuć się tam swobodnie.

Więc gdy wbiegamy na polanę przed starym zamkiem , cała się spinam. Wszystkie mięśnie naciągam do granic możliwości. Towarzyszące mi wampiry spoglądają na mnie, ale na szczęście, w porę gryzą się w język i nie komentują mojej postawy.

Carlisle otwiera drzwi i przepuszcza mnie, Alice oraz Esme przodem. Przechodzimy przez długi jasny  hol. Pośrodku korytarz rozchodzi się.  W prawo dostrzegam wysokie i pełne okien pomieszczenie z  długim stołem z krzesłami - to prawdopodobnie jadalnia.

Co za beznadzieja - myślę sarkastycznie - po co jadalnia, skoro nie znajdzie się w tym domu nikt , kto je normalne ludzkie jedzenie. No chyba, że urządzają sobie uczty ze zwierzęcej krwi.

Od kiedy poznałam Katherine, stałam się bardzo sarkastyczna.
Pewnie dlatego tak zareagowałam na to pomieszczenie w domu wampirów. Na przeciw znajdują się szerokie, marmurowe schody z metalowymi poręczami z rzeźbionymi kwiatami . Mijamy je jednak, kierując się do pomieszczenia na końcu długiego korytarza. Po przekroczeniu progu zauważam, że weszliśmy do salonu.
 
W lewym rogu, na specjalnym podwyższeniu stoi czarny fortepian. Ten sam , z którego spod Jego rąk wypływała Moja Kołysanka, czy ulubiona melodia Esme. O ironio, teraz , gdy sen nie jest mi dany, jak nigdy chciałabym usłyszeć ponownie te dźwięki. Zatopić się w nich, pozwolić otumanić i pogrążyć się we śnie .
  

                     
„Rozsądni ludzie rzadko tworzą historię.  Pamiętaj, tylko wariaci są czegoś warci."

Moje przewodnie motto. Trzymam się tego jak najświętszego przykazania. Dlatego tutaj stoję , a tym salonie, otoczona przez 7 wampirów, które zleciały się niewiadomo skąd. 

                         ~~~~~~

Świat się zmienia. Ludzie się zmieniają. Niektórzy odchodzą, a  inni pojawiają się tylko na chwilę, aby namieszać nam w życiu .Z ludźmi jest jak z zaułkami .Niektórych należy omijać z daleka.

Jednak ja ma doczynienia z wampirami , którymi rządzą dzikie instynkty, które są niekiedy oszalałe z pragnienia krwi. Ludzkiej krwi.  Dlatego mam się na baczności. Już nie ma we mnie ani kropelki dawnej, gęstej czerwonej cieczy, od której wszyscy tu obecni mieli ochotę rozszarpać mi gardło. Mimo to moje mięśnie są napięte, zastygam niczym marmurowy posąg. Bogini wojny, zemsty i piękna . Tak mówi na mnie Katherine, i wyjątkowo się z nią zgadzam. 

A co do wojny, to chyba zaraz rozpęta się tu wojna na miarę słynnych wśród nieśmiertelnych wojen na południu Ameryki. A jej skutki mogą być różne, szczególnie dla pewnego miedzianowłosego , wysokiego wampira, stojącego naprzeciw mnie , patrzącego na mnie z niedowierzaniem. 

Napięcie jest wyczuwalne na kilometr.  Nikt nie oddycha , każdy ma wzrok wbity we mnie.

- Napatrzeliście się już? Bo nie żeby coś , ale przebywanie akurat w towarzystwie pewnych osobników nie jest mi na rękę - mówię zirytowana. Trzeba było by być naprawdę niedorozwinięty, aby nie wyłapać z mojego tonu sarkazmu. -  Naprawdę nie macie mi nic do powiedzenia?

- Bello...

Ignoruję jego przepełniony bólem szept.

Gdy on odchodził, nie przejmował się tym, że go prosiłaś. Bądź twarda. Pozbądź się wszystkich emocji . Obojętność jest twoją bronią i najlepszym przyjacielem. - moja podświadomość bardzo krytycznie ocenia sytuację. Chcąc nie chcąc, muszę się z nią zgodzić. Tylko w ten sposób uda mi się dowiedzieć prawdy.

Doskonale pamiętam, że Jasper wyczuwa i  kontroluje emocje , a Edward - mimowolnie krzywię się mentalnie - czyta w myślach .  W ten sposób łatwo mogą mnie rozszyfrować. Chociaż chyba niezupełnie.

- Czytasz w moich myślach ?

Pomimo tego, że to pytanie było zadane w dobie bezosobowej, każdy kieruje swój wzrok na Edwarda.

- Bello, nigdy nie usłyszałem ani jednej twojej myśli. Tak było, gdy byłaś jeszcze człowiekiem. Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Może oprócz tego , że Jasper ma trudności z wyczuciem twoich emocji, a Alice nie widzi cię w swoich wizjach tak dobrze jak kiedyś, mimo, że teraz jesteś jedną z nas .

Mimowolnie moje kąciki unoszą się ku górze. Jest lepiej niż podejrzewałam. Stałam się dla nich jeszcze bardziej zamknięta.

Dziękuję, Karherine - myślę.

Czy jest jakiś konkretny powód tej wylewanej wypowiedzi? - W głowie rozbrzmiewa jej głos , jak zwykle pełen ironii.

Jeśli się spotkamy , to ci wszystko wytłumaczę . - Odpowiadam mentalnie.

W tym samym momencie przywołuję w głowie obrazy miejsca mojego pobytu, nie powinna mieć problemu z lokalizacją mojej osoby .

- Bello? - Niepewny głos rozdziera panującą od dłuższej chwili ciszę . Odwracam się i stoję twarzą w twarz z niepewną Rosalie. - Czy możemy porozmawiać?

- Oczywiście, Rosalie.

To, że jestem zaskoczona, to spore niedopowiedzenie. Jestem wprost zszokowana. Wampirzyca nie oglądając się na mnie , odwraca się i wychodzi z pomieszczenia. Ruszam w jej ślady.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kolejny rozdział dodam niedługo, jeżeli będzie tutaj , no powiedzmy:

       ⭐⭐⭐   30 GWIAZDEK ⭐⭐⭐

To jak na razie najdłuższy rozdział.
Do pracy kochani 😃

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro