⊱ PIĘTNASTY ⊰

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Ilekroć spoglądała na Adriana, tym jego wczorajsza wersja stawała się coraz bardziej odległa i nierealna niczym wytwór wyobraźni. Usilnie zastanawiała się, jak w ciągu jednej nocy mógł się aż tak zmienić, zwłaszcza że nie posiadał ku temu powodu. Wszak po skończonej pracy nie wymienili ani słowa, więc co sprawiło, że się naburmuszył?

     Im dłużej myślała, tym rozumiała coraz mniej.

     Do domu wkroczyła jakby w transie, niezbyt zwracając uwagę na otoczenie. Przyświecał jej jeden cel — poradzić się kogoś odnoście Adriana, gdyż sama nie wpadnie na nic konkretnego.

     — Witaj, kochanie.

     Leila przeszła obok.

     — Leilo?

     Dopiero za drugim razem coś dotarło do uszu dziewczyny. Dźwięk odebrała jako niezrozumiały bełkot, więc odwróciła się niepewna, czy wyłącznie się nie przesłyszała.

     — Mamo? — Szerzej otworzyła oczy. — A co ty tutaj robisz?

     — Niespodzianka! Wróciłam!

     Leila nadal przyglądała jej się, jakby miała przed sobą trudny do zidentyfikowania obiekt, na co kobieta zmarszczyła brwi.

     — Nie cieszysz się?

     — Nie, oczywiście, że się cieszę — zareagowała szybko. — Po prostu zaskoczyłaś mnie, nic nie mówiłaś, że wracasz.

     — Chciałam zrobić małą niespodziankę.

     — No to ci się udało.

     Leila uśmiechnęła się, jednak Amelia nie odpowiedziała tym samym, miast tego posmutniała. Dostrzegła bowiem, że córka nie do końca cieszyła się z jej powrotu, a przynajmniej nie tak, jak to sobie wyobrażała, co boleśnie w nią uderzyło.

     — Tata też wrócił?

     — Jeszcze nie, ma trochę roboty do dokończenia, więc wróci na dniach.

     Zapadła między nimi cisza okraszona niezręcznością. Leila błądziła wzrokiem po ścianach, chcąc zawiesić gdzieś uwagę, byle tylko nie spojrzeć na mamę.

    — Słyszałam, że znalazłaś pracę. Może usiądziemy i mi o tym opowiesz?

     Dziewczyna skinęła głową i posłusznie udała się za kobietą do kuchni. Obie usiadły przy stole.

     — No więc? Jak ci idzie w pracy? Radzisz sobie?

     — Nie jest tak źle, jak myślałam, chociaż teraz mam pewien problem do przeskoczenia.

     — Tak? Jaki? Może rozwiążemy go razem? — Spojrzała na córkę wyczekująco.

     Leila otworzył usta, jednak zaraz je zamknęła. Co prawda chciała przedyskutować z kimś kwestię Adriana, lecz w jej głowie automatycznie pojawił się obraz Diany. Nic nie mogła poradzić na to, że to właśnie z ciocią pragnęła porozmawiać.

     Z mamą nie miała złych kontaktów. Rozmawiały, ale w dużej mierze o błahostkach typu jak ci minął dzień. Praca rodziców wiązała się z częstymi wyjazdami. Leila starała się to zrozumieć i nie robić awantur z tego powodu, w końcu parę dni ich nieobecności jej nie zabijało. Z czasem przyzwyczaiła się do obecnego stanu rzeczy, który sprawił, że Diana zajmowała miejsce przed nimi.

     To tak jak z osobą, którą się kocha, ale na dłuższą metę rzadko się widzi. Nadal się tę osobę kocha, ale powoli coś się zmienia.

     — To nic szczególnego — odpowiedziała po przeciągniętej chwili. — Jest może Diana?

     Wyczekiwanie w oczach i delikatny uśmiech zgasły na obliczu Amelii, a jej postura jakoś się przygarbiła. Gotowa była coś powiedzieć, lecz zamiast tego głośno nabrała powietrza i odczekała parę sekund.

     — Jest w swoim pokoju.

     Intensywnie wpatrywała się w mamę. Może i odpowiedziała spokojnym tonem, który nawet się nie zachwiał, jednak postawa mówiła sama za siebie. Leila jawnie pokazała, że do rozmowy wlała Dianę, co zabolało rodzica. Ale czy było to coś złego, że z ciocią posiadała lepszy kontakt? Tak czy tak poczucie winy osiadło na dnie serca. Lecz już po fakcie, mleko się rozlało i należało je pościerać.

     — Właściwie to mogę obgadać tę sprawę z tobą.

     Amelia uniosła na nią spojrzenie. Tańczyły w nim małe iskierki nadziei, ale do pary dobrały też inne, trudne do rozszyfrowania.

     — Spokojnie, możesz iść do Diany. W końcu jest bardziej wtajemniczona — chociaż niezamierzony, w głos wdarł się pewien rodzaj jadu.

     Szpony tej uwagi boleśnie wbiły się w ciało Leili i odebrały jakiekolwiek chęci do dalszej konwersacji.

     Kobieta przygryzła wargę. Nie chciała, by tak to zabrzmiało. Wzięła więc głęboki oddech, a w głowie zmierzyła wagę słów.

     — Nie miałam na myśli, byś źle się poczuła przez to, co powiedziałam. Wprawdzie to jestem trochę zazdrosna, to wszystko. Doskonale rozumiem, że często nie ma mnie w domu, więc nie mamy aż tak dobrego kontaktu i to właśnie do Diany ci bliżej. Tylko ja tu jestem winna, więc się mną nie przejmuj i idź do niej.

     Leila nie odpowiedziała, ale też i nie ruszyła się z miejsca, mimo że bardzo chciała uwolnić się spod duszącej atmosfery.

     Długa minuta upłynęła w ciszy, po której kobieta przekonała się, że córka nie odejdzie jako pierwsza. Świadomość źle wyważonych wypowiedzi boleśnie kłuła w klatce piersiowej. Westchnęła i ociężale uniosła się z krzesła, rękami wspierając się o stół. Wolnym krokiem podeszła do Leili i delikatnie ścisnęła jej ramiona.

     — Nie myśl o tym za dużo. Każdy z nas ma kogoś, z kim woli porozmawiać. To normalne i nic w tym złego.

     Ucałowała dziewczynę w czubek głowy i odeszła w swoją stronę.

     Sporo czasu minęło, nim Leila w końcu opuściła kuchnię.


     Leila bezceremonialnie wkroczyła do pokoju cioci. Brakowało tylko, by rozmach z jakim pchnęła drzwi, sprawił, że klamka trzasnęłaby o ścianę.

     Ciocię zastała siedzącą na kanapie i pochłoniętą czytaniem książki. Mimo wcześniejszej energiczności doczłapała do niej mozolnie powłócząc nogami. Bez słowa usiadła obok i cierpliwie czekała, aż Diana zwróci na nią uwagę.

     Dobre parę minut upłynęło, nim kobieta głośno wypuściła powietrze ustami.

     — O co chodzi? — zapytała, lecz nie spojrzała na bratanicę.

     — Chciałam z tobą pomówić o pewnej sprawie, ale jakoś straciłam na to ochotę.

     Diana posłała jej krótkie spojrzenie, po czym ponownie westchnęła. Zamknęła książkę i odłożyła ją na stoliczek. Wygodniej rozsiadła się na sofie, a baczny wzrok na dobre utkwiła w Leili.

     — A co sprawiło, że straciłaś ochotę? Tylko proszę bez owijania w bawełnę.

     — Mama.

     Kobieta uniosła brwi, jednak nic nie powiedziała, cierpliwie czekając na kontynuację.

     Uciekło trochę sekund, po których Leila głośno nabrała powietrze w płuca.

     — Chciałam się poradzić w pewnej sprawie. A że mama wróciła, to chyba do niej jako pierwszej powinnam się zwrócić. Mimo to wolę tę sprawę obgadać z tobą.

     — Tylko tyle? — Diana delikatnie się uśmiechnęła.

     — Może dla ciebie — odparła ostro, lecz zaraz ugryzła się w język. Myśli uleciały szybciej, niż zdążyła je rozważyć.

     — Rozumiem, że cię to gryzie, ale naprawdę nie ma się czym przejmować. Spójrz na to z innej strony. Gdyby była tu Samantha, to z nią byś rozmawiała. Czy ktoś z nas powinien się o to złościć? Może być zazdrosny, ale nie ma prawa narzucać ci, z kim masz rozmawiać. A ty nie możesz się czuć z tego powodu źle i robić coś na przymus, by kogoś zadowolić.

     Leila pokiwała w zrozumieniu głową. Słowa Diany jednak nie umniejszyły jej zamartwiania się, z czego kobieta doskonale zdawała sobie sprawę. Jeśli bratanica wzięła coś do serca, to niestety prędko z niego nie wyjdzie.

     — Im mniej z kimś spędzamy czasu, tym bardziej cierpi łącząca nas więź. Siłą rzeczy po prostu staje się słabsza. Nadal ta osoba jest dla nas ważna, ale takie sprawy, jak na przykład rozmowa, już nie przychodzą tak łatwo. Amelia jest dorosłą kobietą i dobrze wiedziała, że mocniej angażując się w pracę, dla ciebie zostawi mniej czasu. Nie mówię, że powinna siedzieć w domu i nic nie robić, ale częste wyjazdy mogłaby sobie odpuścić. To był wyłącznie jej wybór i jeśli mamy kogoś obwinić o pogorszenie się kontaktu między wami, to tylko ją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro