⊱ TRZYDZIESTY PIERWSZY ⊰

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     — Mówiłam ostatnio o spotkaniu z psychologiem. I na tym to stanęło. Nie rozmyśliłam się. Nadal chcę tej wizyty. A im wcześniej się zapiszę, tym szybciej się z nim spotkam. Mamo, wiem, że jesteś temu przeciwna i ci się to nie podoba — zaczęła mówić ledwie słyszalnym szeptem. — Ale to moje życie. To ja w nim decyduję. To mi ma to odpowiadać. A czuję, że ten krok jest mi potrzebny.

     Przekręciła się na bok.

     Ćwiczyła rozmowę, już nawet nie pamiętała, który raz. Chciała, by każde słowo wyryło jej się w pamięci. Kiedy przyjdzie odpowiedni czas, nie zamierzała się jąkać, motać, aby ostatecznie pozostać z pustą głową. W przypadku Leili było to bardziej niż oczywiste. Lecz mimo wyuczonej formułki, wcale nie czuła się pewniej. A i przekonanie do samej konwersacji powoli się wycofywało; lada moment i ucieknie na dobre.

     Wtem w pokoju rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia. Aż się wzdrygnęła, brutalnie wyciągnięta z pieleszy myśli. Odszukała hałasujące urządzenie, co jej trochę zajęło, gdyż okazało się nakryte pościelą.

     — Halo? Coś się stało? — zapytała, gdy tylko odebrała połączenie.

     Zmarszczyła brwi. Dziwnym wydało jej się, że przyjaciółka dzwoniła, zwłaszcza że widziały się tego ranka. Ponure scenariusze samoistnie zawitały w umyśle Leili.

     — Widziałaś dyskusję na grupie? — wypaliła od razu na jednym wydechu. Ton głosu zdradzał jej podenerwowanie. — Chyba nie, bo nie widzę, żebyś odczytywała. — Ostatnie słowo przeciągnęła, jakby właśnie przeglądała czat grupowy i upewniała się, że Leila była nieobecna.

     — To o to chodzi... — powiedziała powoli, a w jej głos wdarła się nuta jakby znudzenia.

     Na życzenie Samanthy utworzyli grupowy czat przeznaczony do dyskusji o świątecznych planach w Pink Coffee. Dziewczyna jeszcze raz przestawiła swój pomysł i namiętnie próbowała przekonać Adriana, by ten przebrał się za renifera. Jednak jej starania spełzały na niczym.

     — Skoro Adrian nie chciał przebrać się za renifera, to zaproponowałam mu strój Mikołaja. I zgadnij! — Zrobiła krótką przerwę. Za krótką jednak, by Leila mogła jakkolwiek zareagować. — Nie zgodził się. Proszę cię jeszcze raz, porozmawiaj z nim. Przecież to mógłby być strzał w dziesiątkę do zwiększenia sprzedaży. Ludzie lubią takie pierdoły. Jedno ujęcie i po krzyku.

     Leila ciężko westchnęła. Starała się przegadać Adrianowi pomysł z przebierankami, lecz chłopak miał w tej kwestii stanowcze zdanie. Co miała zrobić? Błagać go na kolanach? Czy Samantha nie mogła mu odpuścić?

     I tym razem możliwość odpowiedzi została jej odebrana, gdyż Samantha wcięła się, akurat gdy Leila otwierała usta.

     — A ty co robisz, że nie jesteś aktywna?

     Tylko chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Myśl o podaniu prawdziwego powodu przemknęła ukradkiem i zniknęła tak szybko, jak się pojawiła.

     — Po prostu sobie siedziałam. Odpoczywałam po pracy.

     — Tak, tak, jasne. — Powątpiewanie wręcz wyciekało z wypowiedzi. — I co jeszcze?

     — To już nie można sobie zwyczajnie posiedzieć? — obruszyła się.

     — Można, jak najbardziej. Ale obie dobrze wiemy, kochana, że u ciebie raczej siedzenie wiąże się z myśleniem. Co tym razem siedzi ci w głowie? Zadręczasz się czymś?

     Samantha trafnie zgadła powód nieaktywności. Nie znaczyło to jednak, że Leila zamierzała się przyznać. Wolała brnąć w swoją wymyśloną rację. I już otwierała usta, by opowiedzieć, jak wolny od zbędnych przemyśleń był jej umysł.

     — Proszę cię, nie wpychaj mi tych kitów — uprzedziła ją i Leila mogłaby przysiąc, że dziewczyna w tym momencie przewróciła oczyma. — Za długo cię znam. Gdybyś jeszcze powiedziała, że oglądałaś serial, to może bym ci uwierzyła, chociaż... Gdy coś oglądasz, to odpisujesz. Z opóźnieniem, ale odpisujesz.

     Ciemnowłosa westchnęła. Kolejny raz w tak krótkim czasie. Czy przed kumpelą naprawdę nic się nie ukryje? Czytała z niej jak z otwartej księgi, gdzie stronice zapisano dużymi literami. A może to ona stanowiła problem? Może była zbyt przewidywalna? Sama dawała się rozszyfrować z dziecinną łatwością?

     — Aż tak po mnie widać? — zapytała, nerwowo skubiąc rąbek koszulki.

     — Po twojej twarzy: pewnie tak. A skoro cię nie widzę, to doszłam do wniosku po zachowaniu. Więc...

     — Może obgadamy, jak przekonać Adriana do pomysłu? — wcięła się w wypowiedź. Nie chciała rozmawiać o sobie, toteż szybko podsunęła temat, który na pewno zainteresuje Samanthę. — Masz jakieś argumenty, które mogłabym użyć?

     — Argumentów to ja mam pełno. — Bez sprzeciwów przeszła do rzuconego zagadnienia, korzystając ze zgody dziewczyny. Po części też nie chciała jej męczyć, skoro wyraźnie nie życzyła sobie rozmawiać. — Problem, który zadziała na Adriana. A jeśli już zeszłyśmy na kwestię Adriana, to zauważyłam pewną ciekawą rzecz. — Zamilkła, niby to się zastanawiając, niby to budując napięcie. — Ma do ciebie zupełnie inne podejście. Rozumiem, że mnie dopiero poznał, dlatego jest między nami dystans. W kierunku Seana jest... kpiąco-powątpiewający, jakby patrzył się na głupie dziecko. A ciebie... Ciebie słucha. Bierze pod uwagę twoje zdanie. Co prawda w sprawie przebieranek wyraził swoje nie, ale i tak zastanawiał się nad tym, co mu powiedziałaś. Upartość, nieugiętość i pewne wyrażanie własnej opinii będą tutaj kluczem — powiedziała, niczym wybitny znawca, który przedstawia własny plan skazany wyłącznie na powodzenie.

     — Co sugerujesz?

     — Powiedz mu, że jest przystojny.

     Leila zakrztusiła się śliną. Kasłał, aż do oczu napłynęły łzy.

     — Osza... lałaś — powiedziała między atakami kaszlu.

     — Nie, mówię całkiem poważnie. — Głos nawet w małym stopniu nie sugerował, jakoby żartowała.

     — W życiu mu tak nie napiszę — obruszyła się.

     — Oj, tam, oj, tam. Chłopcy lubią komplementy.

     — To sama mu tak napisz! — wykrzyknęła i poderwała się z łóżka. Zaczęła krążyć w zdenerwowaniu po pokoju.

     Przecież nie wyśle mu takiej wiadomości. Jakby to wyglądało? Jak często ceniła pomysły koleżanki, tak ten był fatalny. Jak Adrian zareagowałby na takie niecodzienne wyznanie? Nie, nie nie, potrząsnęła głową. Spaliłaby się ze wstydu! Nie spojrzałaby na niego więcej. Musiałaby zrezygnować z pracy w Pink Coffee. Już sama myśl wywoływała na jej policzkach rumieńce zażenowania.

     — Z moich ust nie będzie to brzmiało tak przekonująco, jak z twoich.

     — Tak, tak. Oczywiście. — Przewróciła oczyma. — Bo niby ja nie będę próbowała go przekonać tanim komplementem — prychnęła.

     — To może wrócimy do tematu, od którego uciekłaś. Dlaczego byłaś nieaktywna? Co robiłaś? O czym tak intensywnie myślałaś?

     Leila już przymierzała się, by wyrzucić, iż był to jawny szantaż, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. Co za nieczyste zagranie.

     — Dobrze, porozmawiam z Adrianem. — Z dwojga złego wolała tę opcję. Samantha skrytykowałaby ją za nadmierne analizowanie zamiast działanie. Wystarczyło, że sama na siebie krzyczała. — Zrobię co w mojej mocy.

     — Jesteś kochana! — powiedziała niezwykle przesłodzonym głosem. — Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.


     Przez pół godziny oddawała się swoim ulubionym zajęciom — w głowie przedstawiała za i przeciw. Zadania wcale nie ułatwiała jej Samantha, gdyż co jakiś czas wypytywała, czy już napisała do Adriana. Toteż Leila, biorąc parę głębokich oddechów, które nijak jej nie uspokoiły, z drżącymi dłońmi wystukała wiadomość. Po części dla zwykłego, świętego spokoju.

     — Hej.

     Niczym na szpilkach czekała na odpowiedź. I nie minęła nawet minuta, gdy dźwięk otrzymanej treści zwrotnej przyprawił ją o chwilowe zatrzymanie akcji serca i bezdech.

     — Hej. — Pokazywało okno komunikatora. A chwilę później u dołu ekranu przeskakiwały trzy kropeczki świadczące, że Adrian coś pisał. — Coś się stało?

     — Nie, nie — szybko zaprzeczyła. — Właściwie to... — Wystukiwała kolejne litery, które prędko kasowała. — Przemyśl jeszcze raz pomysł Samanthy. Naprawdę uważam, że nie jest zły.

     Wyświetlono. I cisza. Albo Adrian się zastanawiał, albo zwyczajnie zignorował. W tym temacie został już tak przemaglowany, że chyba każdy na jego miejscu miałby dość.

     — Aż tak ci na tym zależy? Przecież to głupie.

     W chwili zwątpienia uraczył ją dźwięk odpowiedzi. Zmarszczyła brwi.

     Nie mogła nie zgodzić się z chłopakiem. Jednak ludzie umyślnie robili głupoty, a inni to oglądali. Sama przecież zatrzymywała się przy podobnych, prostych treściach.

     — Ludzie lubią rzeczy tego typu. A chyba chcesz promować „Pink Coffee"? — napisała. — Zresztą nie musisz się jakoś szczególnie wygłupiać. Wystarczy, że ubierzesz rogi renifera i się ładnie uśmiechniesz.

     — I jak to niby pomoże? — Sceptycznie nastawienie nie opuszczało go.

     — A może tak, że jesteś przystojny. I Sean też. A dziewczyny lubią przystojnych chłopców. Przyjdą zobaczyć was na żywo — palnęła bez namysłu.

     Dopiero po chwili zrozumiała, jaką gafę strzeliła. Momentalnie policzki zapłonęły rumieńcem. I dobrze, że Adrian nie mógł jej zobaczyć, gdyż tylko zawstydziłaby się bardziej.

     — Nie to, że ja was oglądam.

     I po co dodała coś takiego? To wszystko przez Samanthę. Dlatego że wspomniała, iż Adrian był przystojny, określenie to błądziło w umyśle dziewczyny. Czekało tylko, by się uwolnić.

     — Więc jestem przystojny i powinienem to wykorzystać?

     — Tak, jesteś przystojny. — Policzki ponownie zapiekły czerwienią. Mocniej. miała wrażenie, że cała twarz jej płonęła aż po czubki uszu. Przecież tylko stwierdzała fakty, a nie wyznawała miłość! — Mówię, jak jest. Trzeba wykorzystać swoje atuty. Dać się odkryć. Może dużo osób nie wie o istnieniu „Pink Coffee". A gdy filmik ich zainteresuje, obejrzą go, przyjdą, spróbują twoich wypieków. Na pewno będą zadowoleni. Będą zapraszać znajomych, wieści się rozejdą i tym sposobem „Pink Coffee" zyska więcej klientów. Nie masz nic do stracenia. Sean na sto procent wystąpi. I ja też.

     Na odpowiedź musiała trochę poczekać. Sądziła, że Adrian wypowie się... bardziej. Zamiast tego uraczył ją krótkim:

     — Pomyślę.


·•⊱•⊰•·


     Przez kolejne dni przystrajali Pink Coffee według poleceń Samanthy, która nazbyt często zmieniała zdanie, czym wywoływała pomruki niezadowolenia. Nucąc świąteczne piosenki, cała w skowronkach rozkładała malutkie choineczki na stolikach. Gdy skończyła, przystanęła obok lady, podparła boki i z uznaniem objęła wzrokiem pomieszczenie.

     — I teraz to ma jakiś wygląd. — Uśmiechnęła się zadowolona. — Zostaje tylko, abyście przebierali się za reniferki i do dzieła!

     Leila nie sądziła, że Samantha może być bardziej szczęśliwa, dopóki nie wyszła ubrana w czerwony podkoszulek z głową przyozdobioną rogami renifera. Koleżanka promieniała i śmiało mogła konkurować ze słońcem, kto bardziej świecił. Energia wręcz ją rozpierała, gdy ustawiała swoich modeli do sesji zdjęciowej. Collins bez sprzeciwu wykonywała polecenia, za to Sean... Chłopak niesamowicie się wczuł i już po paru chwilach sam wychodził z inicjatywą. To poza z ciastem, to z kawą. A uroczy uśmiech nie opuszczał jego ust. Ostatecznie o Leili zapomnieli, co wcale jej nie przeszkadzało.

     W pewnym momencie ciemnowłosa wzrokiem napotkała oczy Adriana, który stał w oddaleniu od niej, obserwując poczynania. Jak długo na nią patrzył? Momentalnie policzki dziewczyny oblał rumieniec, gdy mimowolnie przypomniała sobie wstydliwe wyznanie. Pierwsza uciekła spojrzeniem, wbijając je w wybornie bawiącego się Seana.

     Wtem każdemu przyszło powiadomienie o dostarczonej wiadomości.

     — Dam się namówić na jedno zdjęcie. JEDNO!

     Samantha prawie eksplodowała nadmiarem szczęścia. Z rozdziawionymi w zdumieniu ustami, zerknęła na przyjaciółkę.

     — Świąteczny cud się stał! — odpisała. — Skoro tak wygląda sprawa, mamy tylko jedno podejście. Musi wyjść zajebiście. Nie przyjmuję innej opcji, więc mnie słuchać!

     Zbliżyła się do Leili i szepnęła jej do ucha:

     — Nie wiem, jak go przekonałaś, ale po twojej czerwonej buzi wnioskuję, że chyba całą noc musiałaś mu mówić, jaki jest przystojny. — Poklepała ją po plecach.

     Collins nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż Samantha przystąpiła do wybierania najlepszego miejsca i ułożenia. A to zajęło sporo czasu, przez co musieli zrezygnować z punktualnego otwarcia. Na szczęści nikt nie dobijał im się do drzwi.

     Tego dnia PinkCoffee.kawiarnia dorobiła się swojego pierwszego filmu z podpisem: Świąteczny klimat już do nas zawitał! Poznajcie naszą ekipę oraz skromnego szefa. A o hasztag hotboys Samantha kłóciła się z Adrianem przez pół dnia.

__________

kolejny rozdział z tych luźniejszych, ale przed burzą zawsze jest cisza. w międzyczasie dopadło mnie choróbsko, ale już żyję (jako tako). i udało mi się napisać troszeczkę do przodu (w rozdziale 34 postawiłam ostatnią kropkę).

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro