15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

^Courtney^

Po naszym pocałunku alfa zaczął zabierać się za robienie śniadania. Dostałam całą miskę płatków z mlekiem, a mężczyzna robił tosty. Usiadłam na krześle i czekałam, aż alfa usiądzie aby zacząć wspólnie jeść. Po paru minutach brunet usiadł na krześle obok mnie z całym stosem tostów na dużym talerzu. Spojrzałam na to wielkimi oczami. Mężczyzna zaśmiał się, widząc mój wzrok, po czym pocałował mnie w policzek. Cieszę się, że nie poprosiłam o tosty. Nie wiem ile by mi ich przygotował. 

- Lepiej zacznij jeść kochanie. Po śniadaniu pójdziemy się ubrać, bo przyjdzie Robert. - powiedział, jedząc. Poszłam w jego ślady. Nie lubię płatków z ciepłym mlekiem ale nic nie powiedziałam na ten temat. Nie chcę go zdenerwować. W ciszy zjedliśmy śniadanie. Oczywiście alfa zjadł pierwszy i czekał, aż zjem do końca. W pewnym momencie odsunęłam od siebie miskę.

- Już nie mogę. - powiedziałam. Mężczyzna przysunął miskę z powrotem w moją stronę, nabrał trochę na łyżkę i zatrzymał ją przy moich ustach. Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Jeśli sama nie dasz rady to ja cię nakarmię. - powiedział z uśmiechem. Oparłam się o oparcie krzesła i zaprzeczyłam głową.

- Ja naprawdę już nie mogę. 

- Nie można najeść się płatkami. - powiedział.

- Oj uwierz mi, można. - odpowiedziałam pewnym głosem. Mężczyzna pokręcił głową, po czym włożył łyżkę do swoich ust. Myślałam, że to zjadł, jednak byłam w błędzie. Alfa zbliżył się twarzą do mojej i łapiąc mnie za tył głowy pocałował. Otworzyłam usta ze zdziwienia i poczułam płatki na języku. Alfa odsunął się zadowolony, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Połknęłam płatki, które mi przekazał. 

- Albo zjesz do końca sama, albo tak cię właśnie będę karmił. Chociaż drugie rozwiązanie bardzo mi się podoba. - stwierdził cicho. Zabrałam łyżkę z jego dłoni i zaczęłam szybko wchłaniać jedzenie, przez co zaśmiał się głośno. Czułam, jak zaczął masować mnie po plecach. Minęło trochę czasu nim zjadłam wszystko. W momencie, kiedy odsunęłam od siebie pustą miskę, usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Alfa jednym ruchem wziął mnie na ręce i pobiegł do sypialni. Postawił mnie dopiero przy szafie i podał mi jakieś dresy. Wzięłam je i spojrzałam na nie.

- Ale one będą na mnie za duże. - powiedziałam. 

- Poradzisz sobie. Ubierz je a ja pójdę otworzyć. Za minutę widzę cię w salonie. - powiedział, wyszedł z sypialni zostawiając otwarte drzwi. Ubrałam szybko na siebie dresy i tak jak myślałam. O wiele za duże. Zawiązałam mocno gumkę, po czym wyszłam z sypialni. Skierowałam się szybkim krokiem do salonu czując na sobie czyjś palący wzrok. Stanęłam w framudze drzwi salonu i spojrzałam za siebie, jednak nikogo nie zauważyłam. Przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze.

- Coś się stało skarbie? - zapytał alfa. Nie myśląc podeszłam do niego i wtuliłam się w jego ciało. Uczucie obserwowanej od razu minęło. Westchnęłam cicho. Popadam w jakąś paranoję. 

- To gdzie ten trup? - otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na mężczyznę, który zadał to pytanie. Beta Hopper wszedł akurat do salonu, jednak po chwili poszedł no sypialni alfy. Wzdrygnęłam się, przypominając sobie pojawiającego się znikąd postać mężczyzny, podczas gdy ja brałam prysznic. Alfa odsunął mnie od siebie na długość ramienia i spojrzał mi w oczy.

- Co się stało kochanie? Czuję twój niepokój. - chciałam odpowiedzieć, że nic się nie dzieje, jednak przypomniałam sobie, że mężczyzna wie, kiedy ktoś go okłamuje. Chyba, że blefował. Może to sprawdzę.

- Nic takiego. - powiedziałam. Z ust mężczyzny usłyszałam ciche warczenie.

- Nie okłamuj mnie. Mów prawdę. - powiedział. Przełknęłam głośno ślinę.

- Siostra, nie jeden próbował okłamać alfę. Nie uda ci się to. Mów co się stało. - spojrzałam zaskoczona na brata, który siedział na kanapie. Nie zauważyłam go. Spojrzałam z powrotem na alfę.

- Kiedy tu szłam miałam uczucie, że ktoś mnie obserwuje. - powiedziałam cicho. Alfa zmarszczył brwi. Wtuliłam się z powrotem w tors mężczyzny, znowu mając to uczucie, jednak tym razem nie zniknęło. Rozejrzałam się w okół, jednak ani mój brat ani alfa na mnie nie patrzeli. Do momentu, gdy zaczęłam kręcić głową na prawo i lewo. 

- Co się dzieje kochanie? 

- Znowu... Znowu to samo, ale nie znika. Kiedy się do alfy przytuliłam, zniknęło. - powiedziałam, czując się zażenowana i wystraszona jednocześnie. 

- Jesteś moją mate kochanie i mówiłem ci, żebyś mówiła do mnie po imieniu. No chyba, że wolisz jakieś zdrobnienia jak skarbie, kochanie czy wilczek. Nie obrażę się. - powiedział. Zarumieniłam się i pokiwałam lekko głową. 

- Alfo, znaczy Matthew... Myślę, że to sprawka tej wiedźmy. - powiedział Robert, poprawiając się na początku, widząc wzrok alfy. Znaczy alfy Matthew. Mężczyzna zaprowadził mnie do brata, kazał usiąść po czym nic nie mówiąc wyszedł z sypialni. Przysunęłam się do brata i oparłam głowę na jego ramieniu.

- Lepiej, żeby alfa nie widział, jak się przytulamy siostra. - powiedział ze śmiechem Robert.

- Ha ha ha, zabawne. Jesteś moim bratem. W dodatku myślałam, że nie żyjesz. Także alfa może się cmoknąć. - powiedziałam cicho. Robert zaśmiał się głośno.

- Powraca moja siostrzyczka. Dobra, a teraz pokaż mi brzuch i plecy. Siniak na oku i policzku się szybko traci. Myślę, że jeszcze posmarujesz dwa razy maścią, a nie będzie ani śladu. - powiedział. Usiadłam do niego tyłem i podwinęłam koszulkę ukazując plecy. Usłyszałam ciche westchnięcie brata. Kiedy pokazałam mu brzuch, jego reakcja była taka sama. Dotknął ręką mojego brzucha i ścisnął go delikatnie.

- Boli cię? - zapytał, na co zaprzeczyłam głową. Opuściłam koszulkę w tym samym momencie, w którym do salonu wrócił alfa z betą Hopperem. 

- Muszę cię zmartwić Matthew. Nie pierwszy raz takie coś widzę. Szamanka użyła jakiegoś specjalnego czaru czy cokolwiek to było, jednak jeśli nie dostanie tego, czego chce rany powrócą. Obawiam się, że Courtney będzie wtedy w gorszym stanie.

- Skąd to wiesz? - zapytał beta Hopper, podczas gdy alfa usiadł obok mnie i wziął mnie na kolanach. Po jego mocnym ścisku zrozumiałam, że się zdenerwował. 

- Dwa miesiące temu wysłał mnie alfa do watahy Złego Pnia. Nasza szamanka ma tam siostrę i była tam podobna sytuacja. Jednak szamanka nie dostała tego, czego chciała i przywróciła rany dziecku, które zmarło. - odpowiedział. Usłyszałam warczenie od strony alfy.

- Pamiętam to. Nie dopuszczę, żeby wiedźma zbliżyła się do mojej mate. - powiedział groźnie alfa. Zmarszczyłam brwi.

- Czego chce wiedźma? - zapytał Robert po długiej ciszy. Alfa Matthew spiął się na jego pytanie i ukrył twarz w moich włosach. Odpowiedzi udzielił beta.

- Krwi luny.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro