28

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Alfa Matthew*

Prace nad ogrodem trwają. Courtney przebywa u brata, z którym nie widziała się wiele, wiele lat. Zawołałem do siebie Hoppera. Pora porozmawiać z Emily. Odkładałem to już dostatecznie długo i dzisiaj nadszedł moment jej przesłuchania. Czekałem na betę przed moim gabinetem i gdy tylko się pojawił, nie owijałem w bawełnę.

- Idziemy przesłuchać Emily. Nie możemy dłużej z tym czekać, musimy się dowiedzieć dzisiaj, co ona wie. - mężczyzna pokiwał zgodnie z głową. Ruszyliśmy do jej pokoju. Zapukałem dwa razy i nie czekając na odpowiedź, otworzyłem drzwi wchodząc do środka. Zmarszczyłem brwi, kiedy Emily nie było w pokoju. Hopper wszedł za mną i zamknął drzwi. 

- Ona tu jest. Przestraszona. - powiedział. Spojrzałem na niego. 

- Emily? To ja Matt. Jest ze mną Hopper. Nic ci nie zrobimy. Pokaż się, proszę. - powiedziałem głośno. Po kilku minutach z szafy wyszła przerażona dziewczynka, która zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu i widząc, że jest z nami, podbiegła do mnie i objęła w talii, płacząc. Podniosłem ją, posadziłem na łóżku i kucając przed nią, zapytałem:

- Co się stało? - dziewczynka wskazała palcem drzwi łazienki. Hopper nic nie mówiąc, wszedł do pomieszczenia, skąd usłyszałem jego głośne przekleństwo. Poszedłem za nim. Lustro było pęknięte a na ścianie widniał napis "morda w kubeł". Zacisnąłem pięści i wyszedłem z łazienki.

- Emily. Nic ci się nie stanie. Przeniesiemy cię do pokoju rodziny wilków, którzy będą cię chronić. - powiedziałem, jednak mała mi przerwała.

- Nie... Boję się, że mnie nie zaakceptują. Ja chcę do Courtney.  - wyszlochała.

- Uwierz mi. Daviesowie nic ci nie zrobią. Zawsze pragnęli o dzieciach i  bardzo chętnie będą się tobą zajmować. Ale teraz musisz się skupić. Przyszliśmy z Hopperem, aby zadać ci parę pytań. Kiedy nam odpowiesz, spakujesz wszystko co twoje i zaprowadzimy cię do nich. - powiedziałem spokojnie. Emily widocznie uwierzyła mi, ponieważ rękawem zaczęła ścierać łzy z policzków i brać głębokie wdechy, aby się uspokoić. Wziąłem krzesło, na którym usiadłem na przeciwko dziewczynki, Hopper zrobił to samo. Czekaliśmy, aż dziewczyna się uspokoi, aby zacząć, co nastąpiło po kilku minutach. Pokiwałem głową Hopperowi, dając mu znak, aby zaczął.

- A więc Emily. W jakiej watasze się wychowywałaś? - zapytał Hopper.

- W watasze Inżyniera. 

- Dobrze. Jak was tam traktował? Chodzi mi o ludzi, tak samo jak o wilkołaki. - zadał drugie pytanie. Skupiłem się na biciu jej serca, chociaż wiedziałem, że gdy tylko zacznie kłamać - wyczuję to. W momencie, w którym usłyszę kłamstwo, mój wilk zaczyna cicho powarkiwać i wtedy wiem, że jestem okłamywany. 

- Nie lubił ludzi. Bardzo nie lubił. Pamiętam, że na początku byli z nami chłopcy, ale alfie nie spodobał się ich dobry kontakt z dziewczynami... Pewnego dnia chłopcy zniknęli, a dziewczyny były traktowane strasznie. Na początku za jakąś drobnostkę... Za drobnostkę byłyśmy bite. Courtney czasem na całą noc była przywieszana łańcuchami do drzewa w mróz. Potem dostałyśmy te bransoletki z prądem. - odpowiedziała, zacinając się momentami. Nie reagowałem na wieść, że moja mate marzła. Próbowałem na to nie reagować. 

- A jak traktował wilkołaki? - zapytał Hopper. Emily spojrzała na niego.

- Dawał nagrody każdemu, kto robił nam krzywdę. - odpowiedziała cicho. 

- Kiedy zaprowadzałaś mnie do Courtney, powiedziałaś mi, że alfa jest tym złym. Co miałaś wtedy na myśli? - zadałem pytanie. Wzrok dziewczyny spoczął na mojej osobie. 

- Ale nic mi się nie stanie? - zapytała powoli, ostrożnie. Zaprzeczyłem głową. Emily wzięła głęboki wdech i zaczęła powoli mówić, dobierając słowa.

- Inżynier... Słyszałam przypadkiem, jak mówił do tamtej luny o jakimś końcu. Nie wiem o kim wtedy mówili. O jakimś najpotężniejszym alfie, że znajdzie jego słaby punkt i w niego uderzy. 

- Mówił coś jeszcze? - zapytał Hopper.

- Usłyszałam jedynie to... - zawahała się.

- Ale? Jest coś jeszcze co usłyszałaś? Niekoniecznie od alfy? - zapytałem. Czułem się tak, jakbym nie rozmawiał z małą dziewczynką a z dorosłą kobietą. Wiele przeszła w watasze Alfreda, co można zauważyć w rozmowie.

- Od strażników. Mówili, że w końcu pozbędą się ludzi i że alfa wpadł na genialny pomysł, wymyślając coś. Ale nie powiedzieli co. Później Courtney została zabrana przez ogród a beta pytał o jakiś spisek. Gdy zaprzeczałyśmy, godzinami nas torturowali prądem. - powiedziała. Zmarszczyłem brwi. Spojrzałem na Hoppera.

- Dziękuję, że odpowiedziałaś nam zgodnie z prawdą na wszystkie nasze pytania. - powiedział Hopper.

- Skąd wiecie, że nie kłamię? Albo czy nie zmyślam? - zapytała nagle Emily. Uśmiechnąłem się na jej pytanie, pochyliłem się do przodu w jej stronę i patrząc prosto w oczy dziewczyny, powiedziałem.

- Wyczuwam kłamstwo. A osoby, które podają mi nieprawdziwe informacje są karani gorzej, niż w watasze Inżyniera. A teraz weź parę rzeczy dla ciebie najważniejszych i idziemy do Daviesonów. - powiedziałem, wstając z krzesła. Emily zeskoczyła z łóżka i zaczęła zbierać swoje rzeczy. 

- Alfo... 

- Porozmawiamy później Hopper. - przerwałem mu. 

- Nie wydaje ci się dziwne to, że strażnicy mówili o takich rzeczach przy ludziach? - zapytał, mimo to. 

- Gdybyśmy nie byli zaprzyjaźnieni z ludźmi....

- Miałbym w nosie to, że dziecko usłyszy jakieś zdania. I tak ich nie zrozumie. - dokończył, rozumiejąc co mam na myśli.

- No właśnie. - odparłem. Emily stanęła obok nas, trzymając małego misia, kredki i czyste kartki. Rozumiejąc, że to wszystko, co chciała na razie zabrać, otworzyłem drzwi i wyszedłem pierwszy z pokoju. Emily szła za mną, a za nią Hopper. 

- Dlaczego idziemy tak dziwnie? - usłyszałem pytanie małej. Odpowiedział jej beta.

- Żeby było zabawnie. Wyobraź sobie, że jesteś córką kogoś ważnego a my jesteśmy twoimi strażnikami.

- Mogę być księżniczką? - uśmiechnąłem się na jej pytanie.

- Możesz. - odpowiedział. Postanowiłem się wtrącić w ich rozmowę. 

- Skoro jesteś księżniczką, możesz rozkazać Hopperowi, żeby wziął cię na barana. - odwróciłem głowę, aby zobaczyć minę Hoppera. Wielkie oczy, rozchylone usta i wielki uśmiech na twarzy Emily.

- Chcę, żebyś był moim konikiem! Księżniczka nie może chodzić na własnych nogach. - powiedziała głośno dziewczynka. Zaśmiałem się głośno na jej słowa. Na szczęścia bety, dotarliśmy do domu wilkołaków. Charlie musiał wyczuć, że się zbliżamy, ponieważ z żoną Lindą, wyszli na zewnątrz. 

- Charlie, Linda. Mam do was prośbę. Ta oto księżniczka to Emily. - wskazałem dłonią na dziewczynę, która ukłoniła się, grając księżniczkę. 

- Chciałbym, aby pomieszkała parę dni u was. Mam nadzieję, że się zgodzicie. - powiedziałem. Na twarzy Lindy pojawił się szeroki uśmiech. Przykucnęła i zaprosiła ręką Emily, aby ta do niej podeszła. Dziewczyna robiła małe kroki, jednak powoli poszła w stronę kobiety.

- Zawsze chciałam mieć córkę. Możemy się razem bawić, piec ciasteczka...

- Pizza! - wykrzyknęła Emily, przerywając jej. Blondynka zaśmiała się głośno i zaprosiła małą do środka. Charlie podszedł do nas.

- Coś się stało? - zapytał ostrożnie, kiwając nam głową na przywitanie. 

- Ktoś zdewastował jej pokój. Musi mieć dobrą opiekę, więc pomyśleliśmy o was. - powiedziałem prosto. Mężczyzna pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Dziękujemy za zaufanie alfo. Mamy raportować każdy jej postęp? - zapytał.

- Zachowujcie się w stosunku jej tak, jakby była waszą córką. Żadnych raportów nie potrzebuję. - odpowiedziałem. Mężczyzna chciał pewnie coś jeszcze powiedzieć, ale rozproszył go śmiech jego mate. 

- Idź do nich. Księżniczka Emily czeka. - powiedział Hopper.

- Jeszcze raz dziękuję. Dawno nie słyszałem, aby Linda tak głośno się śmiała. Mam dług u was. Alfo, beto. - powiedział, po czym odwrócił się i wszedł do domu. Spojrzałem na Hoppera.

- Porozmawiamy w gabinecie. Ale najpierw muszę sprawdzić, co u Courtney. - powiedziałem.

- Jest u Roberta? Może ma jakieś piwko. - odpowiedział Hopper, zacierając ręce. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro