29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeśli ktoś nie oglądał Pamiętników Wampirów do końca, a ma zamiar to zrobić, to uprzedzam - delikatny spojler!


*Courtney*

Siedziałam z Robertem przed telewizorem i oglądaliśmy "pamiętniki wampirów". Serial nie należy do najnowszych, dlatego obejrzałam wszystkie sezony, kiedy jeszcze wilkołaki się nie ujawniły. 

- Elena i tak się liźnie z Damonem. - powiedziałam, przez co dostałam kuksańca w bok od brata.

- Dobrze wiesz, że nie obejrzałem wszystkich sezonów, jak możesz mi tak spojlerować? A zresztą nie wierzę, że jest na tyle głupia, by zostawić Stefana. - odpowiedział. Zaśmiałam się, słysząc niedowierzanie w jego głosie.

- No ale go zostawi i będzie z Damonem. Do tego będzie wampirem i... - nie dokończyłam mówić, ponieważ Robert zasłonił mi usta ręką. 

- Gdzie się ciebie ścisza siostra? - zapytał. Zaczął palcem "naciskać" na moje ramię, udając, że szuka wyłącznika. Przewróciłam na jego czyn oczami i zdjęłam jego rękę z mojej twarzy.

- Dobra, dobra. Obiecuję, że już będę cicho. 

- No. I to mi pasuje. Tak a propos nie zjadłaś kurczaka. Wcinaj, bo Matthew mnie zabije, jeśli dowie się, że nic nie zjadłaś a jak mnie zabije, to będę cię nawiedzał w snach. - westchnęłam głośno i zgodnie z życzeniem bruneta, wzięłam talerz do ręki i zaczęłam jeść resztę z mojego obiadu. Przez połowę dnia rozmawialiśmy, później gotowaliśmy obiad a na koniec postanowiliśmy coś obejrzeć. Wypadło na serial o wampirach, co jest dość komiczne. Oglądane wampiry na terenie wilkołaków. W pewnym momencie usłyszałam głośne pukanie do drzwi, które zaraz po tym zostały otwarte. Razem z Robertem wstaliśmy z kanapy a ja myśląc o tym, że może to być ktoś ze złymi zamiarami, rzuciłam w tą osobę talerzem, gdy tylko pojawił się w salonie. Mężczyzna, jak się okazało Matthew, pochylił się szybko, widząc lecący w jego stronę talerz, który rozbił się o ścianę. Rzuciłam talerzem w alfę. Przerażona ukryłam się za bratem i obserwowałam, jak mężczyzna prostuje się i zszokowany patrzy na mnie. Zauważyłam Hoppera, który zaczął się uśmiechać, jednak próbował to powstrzymać.

- Cieszy mnie myśl, że moja mate potrafi się obronić i rzucić talerzem prosto w głowę, ale mam nadzieję, że ja nie jestem twoim celem, skarbie. - powiedział spokojnie, podchodząc do nas. Przełknęłam głośno ślinę i kurczowo złapałam koszulkę brata.

- Przepraszam. Wystraszyłam się i... to odruch. - odpowiedziałam cicho, patrząc na podłogę. 

- Nie gniewam się kochanie. Nie musisz się mnie bać. Nigdy cię nie uderzę. - Robert odsunął się ode mnie a na jego miejscu pojawił się Matthew, który mocno mnie przytulił. Po szoku, jakiego doznałam, objęłam go w talii i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. 

- Naprawdę przepraszam...

- Nie gniewam się. Naprawdę. Mogę cię porwać? - zaskoczona podniosłam głowę. Spojrzałam na twarz mężczyzny. Delikatny uśmiech otaczał lekki dwudniowy zarost na twarzy mężczyzny. Nie mam zielonego pojęcia, co on kombinuje i gdzie chce mnie zabrać, ale... Nie muszę się martwić o to, że ponownie stracę brata. Że znowu zostaniemy od siebie rozdzieleni. Wiem, że alfa na to nie pozwoli. Jednak człowiek czuje jakiś strach przed ponowną stratą. Gdy zginie nam zwierzak lub bliska osoba, boimy się, że jeśli ponownie kogoś pokochamy i będziemy się o niego troszczyć, witać codziennie oraz spędzać razem naprawdę dużo czasu, znowu będziemy cierpieć. Ale jak to mówią - lepiej cierpieć niż nie czuć, że się żyje.* 

- A gdzie chcesz mnie porwać?

- Pozwolisz, że pozostanie to niespodzianką? - przygryzłam lekko wargę, ale zgodziłam się. Spojrzałam na brata, który z uśmiechem nas obserwował. Kiedy zobaczył mój wzrok, powiedział.

- Nie bój się siostra. Przy alfie nic ci nie grozi. A ja znajdę zajęcie. - Hopper usiadł na kanapie i przechylił głowę na bok, przez co usłyszałam jakiś... trzask. Zrozumiałam, że wydobył się on z karku mężczyzny, przez co dostałam dreszczy. 

- Wy się idźcie bawić, gołąbki. Ja zajmę się Robercikiem. Masz piwo? Dzisiaj leci mecz. - powiedział z szerokim uśmiechem. Matthew zaśmiał się, Robert pokręcił głową i poszedł do kuchni. Alfa złapał mnie za rękę i skierował się do wyjścia z domu. Kiedy mijałam potłuczony talerz zatrzymałam się.

- Co się stało? - zapytał brunet.

- Muszę to posprzątać. Nabałaganiłam i...

- Spokojnie siostra. Ogarnę to. A teraz idź. - odezwał się Robert, trzymając w rękach sześć piw. Poczułam delikatne szarpnięcie za rękę, więc poddałam się i poszłam za alfą. W końcu mam szansę wypytać alfę, co robił przez ten czas, kiedy przebywałam brata i co powiedziała Emily. A każdy wie, że niewykorzystane szanse, bolą znacznie bardziej niż popełnione błędy. 

~Przypiska~
* "Lepiej cierpieć niż nie czuć, że się żyje" - Maria Dąbrowska 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro