#9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-No po prostu zajebiście! Mówiłam żeby nie szli, to nie! Bo mamy za mało pieniędzy!-krzyczała dziewczyna wciągając swoje czarne rurki na szczupłe nogi. Powiedziała wszystko reszcie i razem mają jechać na komisariat, by uwolnić James'a, Logan'a i Carlos'a.
Podeszła do szafy i wyciągia z niej biały luźny top, który sekundę później miała założony.
Brunetka szybko zeszła na dół. Przy drzwiach założyła swoje czarne vansy oraz tego samego koloru bejsbolówkę. Wyszła z domu wcale nie zwracając sobie głowy jego zamknięciem.
Podeszła do auta przyjaciółki wsiadając na miejsce pasażera. Przywitała się z Alexą, a następnie odwróciła głowę na tyły by zrobić to samo z Kendall'em.
-Ja zapłacę za Henderson'a.-mruknął Schmidt, wychylając się trochę do przodu aby spojrzeć na obie dziewczyny.
-A rób co chcesz.-prychnęła Renee odwracając głowę w stronę szyby..
-Ktoś tu chyba ma okres.-mruknął Kendall wracając na swoje wcześniejsze miejsce.
Alexa zaśmiała się cicho, a Mayer przewróciła oczami.
-Nie. Po prostu mam dosyć tego palanta, kretyna, idioty i dupka w jednym.
-To po co chcesz go uwolnić?-zapytała blondynka stając na czerwonym świetle.
-Bo będzie głupio jak tamta dwójka wyjdzie, a on zostanie.
-No tak, ale to dałoby mu może jakąś lekcję.
-Może chętnie innym razem. Ale będzie trzeba uważać, bo wtedy pan James Jebana Perfekcja Malsow się zemści.
-Jakoś dziwnie mi obgadywać własnego przyjaciela, ale muszę przyznać rację. Zmienił się, a tak na serio powinnien Ci wiele zawdzięczać. Tylko dzięki tobie byliśmy lepsi od Luke'a.-mruknął blondyn.
-Możemy już tego nie wspominać? To było półtorej roku temu.
Po kilku minutach Alexa zaparkowała samochód, po czym wszyscy udali się do komisariatu.
Wolnym krokiem, ze względu na Kendall'a podeszli do lady, za którą siedziała młoda oraz niska dziewczyna z czarnymi włosami.
-W czym mogę pomóc?-zapytała z wymuszonym uśmiechem.
Każdy w ich towarzystwie go wymuszał, nigdy nie były szczere.
-Kaucja za pana Maslow'a, Henderson'a oraz Pene.

<*>

-A mówiłam! Nie jedź! To ten swoje! Następnym razem będziesz tam siedział te gówniane parę lat, to może Cie w końcu nauczy! Mamy dużo pieniędzy, jasne?-Mayer zaczęła swój monolog.
-Nie przesadzasz? Nie tylko ja bym tam siedział? Bo kto zabija ludzi? No kto? Kto bije ich do nieprzytomności? Nie masz prawa mnie pouczać, kiedy wcale nie jesteś lepsza!-krzyknął podchodząc do szafki w kuchni i wyjmując z niej ulubione przekąski.
-Masz to zostawić i ze mną rozmawiać!-dziewczyna wyrwała mu paczkę z ręki rzucając na drugi koniec pomieszczenia.
-Słuchaj. Nie będzie mną rządzić jakąś gówniara, jasne?-warknął i chwytając brunetkę za ramiona uderzył nią o ścianę.
-Przestań dramatyzować, bo mam już tego dość. Myślisz, że nie mam ważniejszych rzeczy na głowie niż słuchanie ciebie? Wiesz co jest moim największym błędem? Bycie w związku taką irytującą smarkulą jak ty. Zajmij się swoim życiem i odczep się w końcu od mojego! Zrozumiano?-uderzył jeszcze raz dziewczyną, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.
Renee stała ciągle w jednym miejscu patrząc bez celu na drzwi.
James dał jej jasno do zrozumienia, że ma dość związku z nią. Że ma dość jej.
Po policzkach dziewczyny płynęły łzy.
Udała się na górę. Przechodząc korytarzem kopnęła jeszcze stolik i rzuciła wazonem o ścianę.

Od nieznany: Żyć z kradzieży? No nie ładnie. Następnym razem niech twój kochaś rozejrzy się czy nie ma świadków. :*

Do nieznany: Spieprzyłeś mi życie, pomyleńcu!

Od nieznany: I nadal będę je niszczył. Taki już mój cel.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pozwalam spalić mnie na stosie...znów dodaje rozdział po terminie. Znów.
I to jeszcze takie...coś.
Nie mówię kiedy następny bo i tak wstawię prawie dwa tygodnie później tak jak ten.
Do następnego. :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro