Rozdział X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

''Nie ma nikogo lepszego niż Ty,

Zabrało mi to chwilę, by to zrozumieć,

Lecz Ty już wiedziałeś od samego początku, że będziesz mieć ze mną do czynienia, czyż nie?

Mnie zabrało tylko chwilę, by to zrozumieć".

Coraz częściej zachowywałem się, jakbym postradał zmysły. Nie potrafiłem się pozbierać już od całych dwóch lat. Wiedziałem, że moje zachowanie zaprzecza logicznemu myśleniu, ale z drugiej strony nie mogłem na to nic poradzić. To była trucizna. Trucizna, której łatwo da się poddać. Która w niesamowicie krótkim czasie potrafi wyniszczyć cały organizm, wraz z sercem oraz mózgiem. Gdy raz się doświadczy efektu tego narkotyku, czuje się, że nie można tego odstawić w żaden sposób, że nie jest się w stanie bez tego żyć. A gdy odkryje się, że to wszystko było fundamentowane zwykłymi kłamstwami oraz złudnymi nadziejami, nie minie minuta, gdy z człowieka nie zostanie nic. Jedynie uschnięty kwiat, spragniony i osamotniony. Jedyną nadzieją na przywrócenie życia i chęci do dalszej walki, jest stopniowe zapominanie, pogodzenie się z rzeczywistością. Obawiam się, że również zostałem wystawiony na działanie tej trucizny. Że niedługo wszystkie moje zmysły wygasną i nie zostanie ze mnie nic. Nie będę potrafił myśleć, nie będę mógł się odezwać ani słowem, ciężko będzie nawet wstać z łóżka. Tak się stanie, jeśli nie odnajdę Watsona i nie wytłumaczę się z mojego postępowania. Możliwe, że nie chodzi tu o silniejsze uczucia, jedynie o wybaczenie. Tak, pragnąłem wybaczenia, jeśli to będzie jedyna rzecz, która mi po nim zostanie. ''Wybaczam ci, Sherlock'', tyle mi zdecydowanie wystarczy. I jeśli nie będzie w stanie wrócić ze mną do Londynu, a tego jestem pewien, to uszanuję jego wolę. Ciężko będzie mi żyć w wiecznym poczuciu winy, więc to uznam za najbardziej racjonalny powód dla tej całej podróży

Znowu znalazłem się w pociągu. Przed sobą trzymałem kartkę papieru, na której zapisałem tylko cztery zdania. Już wcześniej je gdzieś słyszałem, pewnie to były słowa jakiejś spokojnej piosenki. Nie widziałem sensu zapisywania tego, ale przed momentem właśnie usłyszałem je wyraźnie w swojej głowie. Od razu skojarzyły mi się z Johnem, nie wiedząc dlaczego.

- Miałeś ponownie przestudiować swój plan podróży, ty głupku - przypomniałem sobie, gwałtownym ruchem zgniatając kartkę papieru w kulkę. Westchnąłem ciężko, rozwijając papier z powrotem. Patrzyłem na liczne zagięcia tu i ówdzie i stwierdziłem, że jednak będę w stanie dalej na nim pisać. Rozłożyłem mapę Anglii, zapisując nazwy miast, które powinny być przeszukane. Sporo ich było, nawet jak na większe metropolie na mojej liście. Myślałem, czy lepiej by było, gdybym odpuścił sobie niektóre miejsca. Na przykład mógłbym ominąć Leeds i od razu skierować się ku Middlesbrough... Lepiej jednak nie. Próbowałem również dowiedzieć się więcej z internetu, mając nadzieję, że czegoś się jeszcze dowiem. Oczywiście nadzieja matką głupich, aczkolwiek, jak można było się spodziewać, nie odnalazłem za grosz informacji. Chciałem go odnaleźć i wrócić z nim na Baker Street, ale z każdym następnym dniem coraz bardziej podpadałem na duchu. Nadzieja i pewność siebie przerodziła się w bezsilność i przygnębienie. Nie mogłem nic ze sobą zrobić. Moje umiejętności z dedukcją powoli zaczęły sięgać zeru. Jedyne, co chciałem zrobić, było zakopanie się pod ziemię. Gdzie nic mnie nie dosięgnie. Jedynie pustka.

Jedna wielka pustka.

Pustka, pustka, pustka i jeszcze wieksza pustka.

Nie.

W mojej pustej głowie pozostała jeszcze jedna myśl.

Jedna osoba, gwoli ścisłości.

John Hamish Watson.

John Watson.

John.

Mój John.

Nie ma nikogo lepszego niż on, zabrało mi to chwilę, by to zrozumieć.

Ale on od początku wiedział, że będzie miał ze mną do czynienia, czyż nie?

Ale mnie zabrało to chwilę, by to zrozumieć.

- Holmes, otrząśnij się - głos rozsądku przemówił do mnie - Za moment pociąg zatrzymuje się przy Sheffield, będziesz musiał wysiadać.

- Racja - szepnąłem. Po czym wstałem z miejsca i ruszyłem ku głównemu korytarzu, by po chwili wysiąść na przystanku w Sheffield.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro