~1~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

       Stojący na moście młody mężczyzna ubrany w starą podniszczoną szarą marynarkę odwrócił się, gdy poczuł na sobie czyjś wzrok. Obiektyw zresztą również. Joseph jak zwykle nie mógł się powstrzymać od robienia zdjęć, nawet jeśli wychodzili gdzieś razem. Myśląc, że tym razem zamierza uchwycić na fotografii również jego, odruchowo nerwowo się uśmiechnął i spojrzał na niego w skupieniu. Niezłomny fotograf odjął aparat od twarzy i utkwił w nim spojrzenie rażących błękitem oczu. W ten sposób wpatrywali się w siebie przez kilka, bardzo dłużących się Aesopowi minut. To on pierwszy w końcu skapitulował i pod wpływem tego spojrzenia, spuścił oczy.

- Mógłbyś się przesunąć? Chciałem zrobić zdjęcie tego widoku - mruknął nieco niecierpliwie, przy okazji poprawiając coś przy aparacie.

- Ach, tak jasne... Wybacz - odrobinę speszony, szybko wykonał to o co go poprosił i przesunąwszy się nieco w prawo, obserwował z boku jego poczynania.

Kiedy nareszcie z jego pola widzenia usunął się niechciany przez niego obiekt, uśmiechnął się do siebie i znowu przyłożył aparat do twarzy. Bardzo długo zmieniał pozycję, żeby idealnie uchwycić to czego tak pragnął. Jednakże bez skutku, ciągle coś mu nie pasowało. Ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się swojemu aparatowi, jakby to on wszystkiemu tutaj zawinił. Przez chwilę Aesop bał się, że zniszczy go tak jak to zrobił z poprzednim. I to tylko dlatego, że urządzenie nie oddawało dostatecznie dobrze otaczającej go rzeczywistości. Nic takiego się jednak nie zdarzyło, toteż głęboko odetchnął i z powrotem odwrócił się w stronę płynącej pod mostem rzeczki. Zapatrzył się przed siebie, znowu starając odpłynąć gdzieś myślami. Joseph jak zawsze zajął się sobą i nie było zmiłuj, by dało się go oderwać od ukochanego hobby nawet na chwilę. Robił zdjęcia przy każdej możliwej okazji. Nieważne czy był to stary budynek, płyta chodnikowa pomalowana w jakieś cudaczne wzory przez okoliczne dzieciaki czy jakieś naprawdę spróchniałe drzewo w parku. Nic się nie mogło skryć przed jego wzrokiem, jeśli już go to dostatecznie zainteresowało. Westchnął i potarł dłonie o siebie. Już od dawna zaczął mu doskwierać niemiły chłodek, od którego dostał dreszczy na całym wątłym ciele. Poprawił również płócienną maseczkę, która skutecznie zasłaniała mu połowę twarzy włącznie z nosem. Jego alergia często odzywała się w nieoczekiwanych momentach, ale zwykle dało się z nią żyć.

Miał na sobie tylko sam wytarty w wielu miejscach garnitur. To było jedyne eleganckie ubranie jakie posiadał. Ubierał go zarówno do pracy, jak i w inne miejsca, gdzie oczekiwano, że będzie stosownie ubrany. To była ich trzecia randka, odkąd zaczęli się ze sobą umawiać. Na dwie poprzednie nie potrzebował ubierać się jakoś nadzwyczajnie, gdyż były to randki urządzone w jego domu. Teraz zaś pomyślał, że powinien wyglądać jakoś specjalnie i elegancko na tę okazję. Profesja, którą się zajmował również upoważniała go do tego, żeby dobrze wyglądał, gdy szedł do pracy. Ale najwyraźniej był już po prostu zbyt do niego przywiązany, by odczuwać chęć kupienia nowego.

Potarł ramiona kilka razy. Już od przynajmniej godziny powinni być w restauracji, w której Joseph zarezerwował im stolik. Nie miał pojęcia jak się z tego wytłumaczą, bo był pewien, że wywiąże się z tego duży problem. Przechodzili tylko obok parku, kiedy nagle mężczyzna pociągnął go gwałtownie właśnie do tego miejsca. Wszystko dlatego, że umyśliło mu się, żeby akurat w tym momencie zrobić zdjęcia parku późną porą.

- Hej Aesop... - usłyszał cicho swoje imię, po którym od razu się odwrócił.

Białowłosy nadal trzymał w ręku aparat, jednak błysk w jego oczach wyraźnie malał z każdą chwilą. Wyglądało tak, jakby wcale nie cieszył się z możliwości robienia tutaj zdjęć.

- Usiłowałem zrobić zdjęcie tego widoku, jednak dopiero teraz dotarło do mnie, że czegoś tutaj brakuje...Ciebie - i mówiąc to rozstawił aparat na statywie - wiesz, jak lubię zatrzymywać w pamięci ważne mi osoby...I ożywiać wspomnienia za pomocą fotografii. Akurat chciałbym, by wspomnienia związane z tobą pozostały wiecznie żywe...

Aesop patrzył na niego okrągłymi oczami, gdy do niego podszedł. Stanął razem z nim na przeciwko rozstawionego aparatu. Szarowłosy momentalnie poczuł się tak zawstydzony jak nigdy. Wydawało mu się, że jest zbyt przeciętny na to, by ktoś tak idealny jak Joseph robił sobie z nim zdjęcie. Nie miał problemów, by ktoś go fotografował. Jednak, gdy w grę wchodziła opcja zdjęć na których był z kimś to udowadniało tylko, że później będzie się porównywał do tej osoby.

- Uh, n-nie sądzę... - zaczął panikować, jednak jego chłopak tylko objął go mocniej ramieniem.

Już miał zamiar mu powiedzieć, dlaczego nie chce wspólnego zdjęcia, jednak właśnie wtedy Joseph delikatnym ruchem zerwał z jego twarzy maseczkę i poprawił potarganą szarą grzywkę. Aesop umilknąć w jednej chwili i już miał zamiar zakryć twarz rękami, ale białowłosy go powstrzymał.

- Hej...Nie chcę, żebyś zakrywał twarz na naszym wspólnym zdjęciu. Chcę patrzeć na ciebie, kiedy tylko będę mógł...I chcę mieć cię w całości... - mówiąc to pogładził lekko kciukiem blizny na jego policzkach.

Serce Aesop'a zabiło milion razy mocniej, gdy wargi Joseph'a musnęły jego oba policzki, a na końcu także usta. A zaraz po tym z powrotem ustawił się w kierunku aparatu. Właśnie wtedy pod wpływem chwili pozwolił swoim ustom ułożyć się na kształt uśmiechu. Usłyszeli pstryknięcie i błysk flesza...

Joseph Desaulniér wcale nie kłamał, gdy mówił wtedy, że chciałby zatrzymać go w pamięci, gdyż fotografia zajęła należyte miejsce na lodówce, w ich wspólnym domu 3 lata później.

...
Pls powiedzcie, że nie tylko ja się tak jaram tą grą shsh. Joscarl to jeden z moich ulubionych shipów stamtąd, rozpływam się 😩

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro