Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hejka! Zapraszam na kolejny rozdział (sorka, że tak późno)
Miłego czytania <3

------------------------------------------------------‐-----

Harry właśnie przechodził przez dziurę za portretem Grubej Damy. Cały intensywny dzień go wykończył, ale mimo wszystko czuł podekscytowanie na myśl o spotkaniu z Draco. Wracał wspomnieniami do poprzedniej nocy i momentalnie zaczerwieniły mu się policzki.

Po drodze spotkał Rona i Hermionę, trzymających się za rękę. Rudzielec wbił wzrok w przeciwną stronę, gdy tylko zobaczył Pottera i prychnął pogardliwie. Brunet miał już naprawdę dosyć. Bardzo brakowało mu obecności swoich przyjaciół, ale nie zamierzał pozwolić, by Ron mógł robić sobie wszystko, co zechce. Nie zamierzał przepraszać pierwszy, w końcu nie zrobił nic złego. To Weasley naskoczył na niego i chciał zaatakować Malfoya, co było zdecydowaną przesadą.

Harry nie założył peleryny niewidki, ale schował ją pod szatą na wszelki wypadek. Nie wiedział, czy wróci na noc do swojego dormitorium.

Wypowiedział hasło i bez problemu wszedł do pokoju wspólnego Ślizgonów, obrzucających go najróżniejszymi spojrzeniami, od znudzonych, po złe i obojętne. Nie wiele mieszkańców domu węża zwracało uwagę na Wybrańca. Większość przyzwyczaiła się już do wizyt bruneta.

Harry dotarł do drzwi dormitorium swojego chłopaka, zastukał parę razy w dębowe drewno, ale nie dostał żadnej odpowiedzi. Zdziwiony brunet pomyślał, że Arystokrata mógł go po prostu nie usłyszeć, więc powoli wszedł do środka. W pomieszczeniu panowała nieprzenikniona ciemność, więc Potter musiał pozapalać lampy. Ku jego zaskoczeniu zobaczył, że pokój był zupełnie pusty.

- Draco? - zapytał niepewnie Wybraniec, ale tak jak się spodziewał, odpowiedziała mu cisza. Młodzieniec zajrzał jeszcze do łazienki, jednak nikogo tam nie zastał. Zmartwiony rozejrzał się po sypialni w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, ale nic takiego nie przykuło jego uwagi. Czyżby Draco był zły za to, że wyszedłem rano tak bez pożegnania? - zastanawiał się Złoty Chłopiec. W końcu doszedł do wniosku, że rzeczywiście mógł sprawić swoim zachowaniem przykrość blondynowi. Sam pewnie czułby się urażony, gdyby po tym, co się stało Malfoy opuściłby go tak bez pożegnania. Jestem kretynem - pomyślał. Omiótł jeszcze raz wzrokiem pomieszczenie i postanowił poszukać swojego chłopaka i go przeprosić za swoje zachowanie.

Wyszedł z dormitorium Ślizgonów i postanowił sprawdzić najpierw bibliotekę, w końcu Draco miał do napisania wypracowanie na eliksiry, więc bardzo prawdopodobne było, że właśnie tam go znajdzie. Na miejscu zobaczył kilka znajomych twarzy. Przespacerował się pomiędzy regałami i stolikami kilka razy, ale z przykrością doszedł do wniosku, że Malfoya tam nie było. W jego głowie zaczęły pojawiać się jakieś obawy, które skutecznie odrzucał. Postanowił, że nie będzie chodzić po całym zamku. Przecież Draco mógł być wszędzie. Zamiast przeszukiwać cały Hogwart, Harry wpadł na pomysł, aby użyć mapy Huncwotów.

Nieśpiesznym krokiem udał się do wieży Gryffindoru, myślał nad tym, jak odpowiednio będzie miał przeprosić Arystokratę. Po wejściu do swojej sypialni zastał w niej Rona i Hermionę. Oboje siedzieli na podłodze i uczyli się przy stercie książek. Dziewczyna uśmiechnęła się do Harry'ego pogodnie, co brunet odwzajemnił, ale Weasley nawet nie podniósł wzroku znad lektury. Gryfonka westchnęła głośno, po czym zabrała głos:

- Mam już tego dość. Zachowujecie się jak małe dzieci! Chcecie zaprzepaścić wszystkie lata przyjaźni z jakiegoś błahego powodu?

- Ron zaatakował Draco! - postawił się Harry.

- Dobrze mu tak - powiedział beznamiętnie rudzielec dalej nie patrząc na Wybrańca. W tym momencie Harry już nie wytrzymał:

- Co ty w ogóle gadasz?! Myślisz czasami?! Gdybym tam nie przyszedł, to nie wiem, jak by się to skończyło! Wiesz, jaką mogłeś mu zrobić krzywdę?!

- Przesadzasz, nawet nie użyłem różdżki.

- Ślepy jesteś czy jak?! Nie widziałeś, w jakim on był stanie?! Nawet lekkim ciosem mogłeś zrobić mu coś poważnego! - wykrzyczał Potter. Tym razem Ron podniósł głowę i zaskoczonym wzrokiem spojrzał na swojego przyjaciela. Jego lekko zaczerwieniona twarz zdradzała, że było mu wstyd za swoje nieodpowiedzialne zachowanie.

- Nie pomyślałem o tym. Byłem po prostu zły i nie miałem na uwadze jego zdrowia. Teraz jak tak o tym myślę, to rzeczywiście nie było z nim najlepiej. Przepraszam, Harry. Nie chcę już się kłócić, brakuje mi naszej przyjaźni. Nie będę już się tak zachowywać wobec Malfoya, postaram się... nie wdawać z nim w kłótnie i nie wyzywać go... - rzekł Weasley, jego twarz przybrała wyraz szczerej skruchy. Wybraniec był zaskoczony takim wyznaniem, ale i szczęśliwy.

- Ja też przepraszam, też nie chcę się kłócić. Hogwart bez was to już nie to samo... - powiedział brunet, po czym podszedł do Rona i Hermiony, żeby ich uściskać.

- Wiedziałam, że się w końcu dogadacie - oznajmiła uradowana Hermiona.

- Czyli ty i Malfoy... jesteście przyjaciółmi? Takimi jak my? - zapytał cicho Ron, gdy Potter już się od nich odsunął.

- Nie do końca, to coś innego - wybełkotał Złoty Chłopiec, nie chciał na razie mówić przyjaciołom o swoim związku, wolał dać im jeszcze trochę czasu. - Bardzo was przepraszam, ale muszę zrobić coś bardzo ważnego, nie będziecie źli, jeśli pójdę gdzieś?

- O co chodzi? Możemy ci pomóc - powiedziała Hermiona.

- Nie, muszę załatwić to sam, ale dzięki.

- Dobra, jeśli to ważna sprawa to idź, zdasz nam później relację z tego - zaśmiał się Ron. Potter posłał mu uśmiech wdzięczności. Zabrał mapę Huncwotów i wyszedł z wieży Gryffindoru. Gdy był już sam, mógł spokojnie zacząć działać.

- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego - powiedział cicho. Na mapie momentalnie zaczęły pojawiać się korytarze Hogwartu i imiona obecnych tam ludzi. Brunet przeczesał wszystko wzrokiem, ale nie mógł znaleźć kropki opatrzonej napisem "Draco Malfoy". Już lekko spanikowany postanowił jeszcze pójść do dormitorium swojego chłopaka. Tak jak pomyślał, tak zrobił. Pierwsze co sprawdził po dotacji na miejsce, to szafa. Otworzył jej drzwi i ku jego przerażeniu nie było w niej płaszcza blondyna, co oznaczało, że ten wyszedł gdzieś. Harry postanowił pójść do przyjaciela Malfoya. Wbiegł do jego sypialni i od razu zobaczył tam Crabbe'a i Goyle'a, z którymi Zabini dzielił pokój. Osiłkowie obsypali go pogardliwymi spojrzeniami i głupimi uwagami, ale Potter nie miał na to czasu.

- Blaise, chodź ze mną. Mam bardzo ważną sprawę - rzekł przejęty Gryfon. Ciemnoskóry bez zastanowienia wyszedł za Złotym Chłopcem z pokoju i dał się zaprowadzić do sypialni Arystokraty.

- Co się stało?

- Wiesz, gdzie jest Draco? - zapytał przestraszony Wybraniec. Drugi chłopak spojrzał na niego zaskoczony, po czym powiedział:

- Nie ma go w zamku?

- Nie mówił ci nic?! - dociekał coraz bardziej zmartwiony Wybraniec. Był przerażony, nie wiedział, co działo się z jego chłopakiem. Nie miał żadnych informacji i nie był w stanie nic zrobić.

- Nie - odpowiedział Zabini.

- Może zachowywał się jakoś dziwnie?

- Nic podobnego. Rozmawiałem z nim rano i był naprawdę szczęśliwy - oznajmił Ślizgon.

- Nie był na mnie zły?

- Wręcz przeciwnie, powiedział, że cię kocha i że jesteś wspaniały - rzekł Zabini jego głos również był przyjęty. Po tych słowach Harry ukrył swoją twarz w dłoniach i kucnął na podłodze. Słone łzy spływały mu po policzkach, dlatego postanowił to ukryć, nie chciał okazywać słabości przy Ślizgonie. Zabini nie zamierzał jednak tylko stać i się przyglądać, podszedł do Pottera, ukląkł przy nim na jedno kolano, żeby widzieć chłopaka i odciągnął ręce od jego twarzy. Zobaczył zalane łzami policzki. Przysunął się do Gryfona i objął go.

- Jeśli coś mu się stało? - załkał Wybraniec.

- Niemożliwe, on nie poddałby się bez walki.

- Właśnie o tym mówię, jeśli został ranny? Dlaczego nic mam nie powiedział? - płakał Gryfon.

- Może po prostu na chwilę gdzieś wyszedł? - próbował znaleźć jakieś rozwiązanie Zabini.

- Nie ma go już od prawie dwóch godzin! To do niego niepodobne musiało się coś stać!

- Nie płacz, teraz nie możemy być niczego pewni. Takie zamartwianie się nic nie da, musimy działać, okay? - rzekł Ślizgon, był naprawdę opanowany, podobnie jak Draco, kiedy próbował uspokoić Wybrańca.

- Musimy iść do Snape'a - oznajmił zapłakany Gryfon, na co Zabini tylko skinął głową. Harry otarł łzy dłońmi i obaj pobiegli do gabinetu opiekuna domu węża, gdzie natychmiast przedstawili, jak wygląda sytuacja. Mistrz Eliksirów wydawał się równie przejęty. Natychmiast powiadomił Dumbledore'a i wszczęto odpowiednie kroki, aby znaleźć młodego Malfoya.

-----------‐-------------------‐--------------------

Mam nadzieję, że było okay XD
Do usłyszenia w poniedziałek <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro