Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cześć wszystkim! Dawno nie było (przez pewne problemy, stworzone przez ironię losu ludzkiego), ale na szczęście już jest rozdział!
Miłego czytania <3

--------------------------------------------------------------

Rano wychodząc z wielkiej sali Blaise'a zaczepiła dwójka Gryfonów.

- Zabini! - krzyknął rudowłosy chłopak. Ślizgon był na początku zaskoczony, w końcu nie codziennie jakiś Gryfon miał do niego sprawę.

- Czego, Weasley? - wysyczał, zatrzymując się, zobaczył, że z Ronem przyszła brązowowłosa dziewczyna - Granger.

- Zadajesz się z Malfoyem, a on z Harrym, wiesz może, gdzie jest?

Ślizgon zmarszczył brwi. Dobrze pamiętał zacięty i zmartwiony zarazem wyraz twarzy Wybrańca poprzedniego dnia, gdy pytał go, gdzie może znaleźć Draco. Nie widział ich ani na kolacji, ani na śniadaniu, a połączywszy to z dziwnym zachowaniem blondyna z ostatnich trzech tygodni, nie mogło oznaczać to nic dobrego.

- Nic wam nie powiem - wywarczał brunet, nie chciał rozmawiać z nimi, dobrze pamiętał jaką nienawiścią darzyli jego przyjaciela i jak zareagowali na wieść, że Potter polubił się z nim. Chłopak odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę lochów.

- Jest z Malfoyem? - zapytała Hermiona.

- Skąd mam to wiedzieć? Zostawcie mnie w spokoju, mam lepsze rzeczy do roboty niż rozmowa z wami - rzekł Blaise, nie zatrzymując się jednak po chwili Gryfoni zaczęli podążać za nim. - Co jest?!

- Idziemy z tobą, żeby sprawdzić co z Harrym, skoro nam nie chcesz pomóc musimy zrobić to sami - oznajmiła szatynka. Ślizgon spiorunował ją wzrokiem. Nie zamierzał wpuszczać ich do lochów i narażając się tym samym na gniew Snape'a.

- Nie wejdziecie tam - wysyczał jadowicie.

- W takim razie nam pomóż, nie możesz zrobić tej jednej rzeczy? Masz tylko sprawdzić, czy Harry jest u Malfoya, a jeśli tak powiedzieć mu, żeby natychmiast do nas przyszedł. Tylko tyle, to naprawdę niedużo - rzekła dziewczyna, wyglądała na naprawdę przejętą. Zabini patrzył przez chwile na dwójkę stojącą obok niego i westchnął zrezygnowany. Skoro sam i tak zamierzał iść do Draco, żeby sprawdzić, co się dzieje, to w sumie może pomóc tym głupim Gryfonom.

- Niech wam będzie, ale żeby było w 100% jasne, czekacie na zewnątrz.

- W porządku - rzekł Ron, po czym cała trójka ruszyła do lochów. Przed wejściem rozstali się, Blaise wypowiedział hasło, na tyle cicho, żeby jego "towarzysze" go nie usłyszeli, a następnie wszedł do środka. Sam również zaczął się przejmować całą sprawą, bo sytuacja wyglądała dość poważnie, inaczej Gryfoni nie prosiliby go o pomoc.

Stanął przed drzwiami pokoju Malfoya, po czym zapukał kilka razu, ale nie usłyszał odpowiedzi, przez co serce zaczęło mu bić szybciej, Draco nie miał w zwyczaju wylegiwania się, dlatego powinien już wstać. Co, jeśli ich tam nie ma? - zastanawiał się Zabini. Pełen obaw wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Stanął w bezruchu, poczuł, jak jego mięśnie zaczęły się rozluźniać, a na twarzy pojawiał się lekki uśmiech. Na wielkim łóżku, opatuleniu puchatą kołdrą spali Draco i Harry. Blondyn był wtulony w Wybrańca, który obejmował go jedną ręką , a druga była wtopiona w platynowe włosy. Wyglądali niezwykle uroczo, jak najszczęśliwsza para świata, pomimo tego, że wiele przeszli.

- Dobrze, że zasnęli w ubraniach - wymamrotał pod nosem Zabini, gdy już skończył napawać się na widok szczęścia swojego przyjaciela. Nie chciał ich budzić, ale jeśli nie on, to zrobiłoby to dwóch Gryfonów w nie najlepszych nastrojach. Podszedł do łóżka od strony Harry'ego i potrząsnął jego ramieniem, gdyż uznał, że odkopanie Malfoya z kołdry i uścisku bruneta, żeby spróbować go ocucić będzie zbyt czasochłonne. - Pobudka! - krzyknął.

Przestraszony oraz zaskoczony Harry krzyknął, momentalnie podnosząc się i uderzając przy tym z dużą siłą swoim czołem o czoło, pochylonego nad nimi czarnoskórego. Zabini zatoczył się do tyłu, przyciskając dłoń do zranionego miejsca. Malfoy, który został strącony z ciepłej klatki piersiowej swojego chłopaka, również się obudził. Spojrzał zdezorientowany i lekko poirytowany nieprzyjemną pobudką po pokoju.

- Jest niedziela! - wywarczał w stronę swojego przyjaciela, a następnie przeniósł swój wzrok na ciężko dyszącego Wybrańca, z ręką przyciśniętą do czoła. - Co tutaj się dzieje!?

- Cholera, Harry! Rozwaliłeś mi brew! - wrzasnął Zabini, ocierając dłonią sączącą się z rany krew. Blondyn znowu popatrzył na skulonego Pottera, a następnie na stojącego w kącie Ślizgona. Westchnął zrezygnowany, po czym wstał i podszedł do Blaise'a. Odciągnął ręce od jego twarzy, po czym zaczął uważnie oglądać rozcięcie.

Harry mimo tego, iż wiedział, że Zabini był TYLKO najlepszym przyjacielem Arystokraty i nie leci na facetów, poczuł ukłucie w sercu, widząc, jak niewielki odstęp dzielił ich twarze. Czyżby naprawdę dopadła go zazdrość?

- Wolisz iść do pielęgniarki czy zdać się na moje umiejętności opatrunkowe? - zapytał w końcu Arystokrata.

- Zdecydowanie wolę ciebie - rzekł Zabini, po czym Malfoy parsknął głośnym śmiechem. Teatralnie wskazał ręką na wielkie łóżko, gdzie wciąż siedział lekko wstrząśnięty Potter. "Wolę ciebie" odbijało się w jego głowie, na nic próbował sobie zmówić, że dziecinnie się zachowuje i tak czuł się źle, tak jakby ktoś próbował mu coś zabrać. Wpatrywał się tępo w uśmiechniętą twarz Draco, jeszcze wczoraj blondyn był taki smutny, dlaczego on nie potrafił do tak rozśmieszyć? Cichy głos w głowie mówił mu, że myśli irracjonalnie, ale Potter go nie słuchał.

Z gonitwy myśli przeplatających się z negatywnymi emocjami do rzeczywistości przywrócił go głos blondyna:

- Harry, przynieś mi apteczkę, nie ociągaj się! - Teraz to Arystokrata podtrzymywał Blaise'a, żeby czarnoskóry nie upadł. Potter nie byłby sobą, gdyby nie zauważył bladej ręki, trzymającej Zabiniego w pasie. Poczuł się jeszcze gorzej, oddech mu nieznacznie przyspieszył. Co się ze mną dzieje? Dlaczego zwracam uwagę na jakieś głupoty? - pomyślał, a następnie wstał z łóżka i poszedł do łazienki, żeby przynieść swojemu chłopakowi przedmiot, o który prosił.

- Od kiedy zrobiłeś się taki wrażliwy na punkcie krwi? - zapytał Draco.

- Nie zrobiłem się wrażliwy... Po prostu nie spodziewałem się, że będzie jej aż tyle i zakręciło mi się w głowie - wybełkotał Blaise. Wybraniec wręczył szarookiemu plastikowe pudełko z białym krzyżem na środku, po czym na powrót wgramolił się do łóżka i przykrył kołdrą, obserwując, jak Malfoy z wielkim skupieniem na twarzy oczyszczał i opatrywał skaleczenie. Był dokładny tak, jak zawsze, nie ważne, jakich rozmiarów była rana, on za każdym razem wykonywał wszystko, jak najlepiej potrafił.

- Nakleję ci plaster, będziesz wyglądać jakbyś się z kimś bił - zażartował Malfoy. Potter, widząc, jak smukłe palce jego chłopaka dotykają twarzy Blaise, poczuł ponowne ukłucie, ale dużo mocniejsze. Tak, to bez wątpienia była zazdrość. Przestań! - polecił sobie, ale negatywna emocja nie chciała odejść. Skrzyżował ramiona na piersi i spuścił głowę, żeby nie musieć oglądać tego całego cyrku. Naprawdę był zazdrosny o Blaise'a? Dopiero gdy Draco skończył zajmować się Zabinim i wgramolił się na łóżko, prawie siadając na kolanach zielonookiego, Wybraniec podniósł swoje spojrzenie.

- Wszystko w porządku? Nie kręci ci się w głowie? Blado wyglądasz - rzekł zatroskany Arystokrata, obejmując twarz swojego chłopaka dłońmi i unosząc ją delikatnie ku górze, aby lepiej widzieć.

- Jest w porządku, boli mnie trochę, ale to nic takiego - odpowiedział niemrawo brunet, pocierając palcami poobijane miejsce. Draco popatrzył przez chwilę w nadąsane, zielone tęczówki, którym niestety, pomimo prób, nie udało się ukryć prawdziwych uczuć, odciągnął ręką dłonie bruneta i złożył czuły pocałunek w miejscu zderzenia.

- Zaraz przestanie boleć - oznajmił blondyn, a następnie nachylił się nad Harrym i wyszeptał wprost do jego ucha:

- Wiesz, że cię kocham, zazdrośniku - po czym ponownie złożył pocałunek, jednak tym razem był dużo krótszy i zlokalizowany na szyi bruneta, który momentalnie poczuł ciarki przechodzące wzdłuż kręgosłupa.

- A teraz możesz mi powiedzieć, jaka sprawa była tak ważna, że naraziłeś Harry'ego na uszkodzenia? Przez ciebie, jutro na tym pięknym czole pojawi się siniak! - poskarżył się szarooki.

- Ej! Ja też zostałem ranny - zaprotestował Zabini, a Harry zaśmiał się cicho. Teraz, gdy Draco był tak blisko, nie wiedział, jak mógł być zazdrosny, przecież to było niedorzeczne!

- Należało ci się, za budzenie nas, nawet nie wiesz, jak przyjemnie mi się spało - dodał Arystokrata.

- Widziałem właśnie, wyglądaliście razem super uroczo i nie chciałem was budzić, ale przed wejściem do lochów czeka dwóch, złych Gryfonów, gotowych wparować tutaj w każdej chwili. Ciekawe jak oni zareagowaliby, widząc was razem w łóżku?

- Hmm, Weasley dostałby zawału - skomentował blondyn, nie musiał pytać, żeby wiedzieć o kogo chodziło.

- Myślę, że już najwyższy czas powiedzieć im o waszym związku, chyba nie będziecie się wiecznie ukrywać? - oznajmił stanowczo Blaise. Malfoy momentalnie poczuł, jak ciało Gryfona sztywnieje pod wpływem tych słów. Dobrze pamiętał, że to Harry poprosił go o trochę czasu, dlatego od razu postanowił interweniować.

- Nie musimy się śpie... - zaczął, ale zielonooki wszedł mu w słowo:

- Draco, nie trzeba, wydaje mi się, że to w porządku... Jestem gotowy, żeby im powiedzieć, a w sumie to bardziej Ronowi, bo Hermiona już wie... W sumie to jestem gotowy, żeby wszyscy się dowiedzieli, czekaliśmy już i tak bardzo długo - powiedział Potter z lekko zaróżowionymi policzkami, ujawnienie się, było dla niego nie lada wyzwaniem, ale postanowił się go podjąć, w końcu Draco będzie obok. Blondyn uśmiechnął się czule i objął siedzącego obok Wybrańca ramieniem.

- Świetnie! A teraz pośpieszcie się, bo na górze ktoś na was czeka - ponaglił Blaise.

***

Gdy obaj młodzieńcy byli ogarnięci, co swoją drogą poszło im naprawdę szybko, Zabini z triumfalnym uśmiechem otworzył drzwi, a Malfoy złapał lekko zestresowanego Harry'ego za rękę, splatając ich palce razem, po czym wyszli z pomieszczenia. Od razu wszystkie oczy siedzących w pokoju wspólnym Ślizgonów zwróciły się na nich. Potter skulił się nieznacznie pod ich ostrzałem i ponownie lekko się zaróżowił, z kolei wielki Arystokrata kroczył z dumnie podniesioną głową i szerokim uśmiechem, wyglądał naprawdę świetnie, w końcu pierwszy raz od jakiegoś miesiąca udało mu się przespać noc bez większych zakłóceń. Jednak mimo swojego wyniosłego wyrazu twarzy, tak naprawdę nie czuł się do końca tak, jak wrażenie, które chciał wywołać w innych. Jego niegdyś nieskazitelna pewność siebie została nadszarpnięta przez ostatnie wydarzenia. Harry dawał mu brakującą siłę i sprawiał, że blondyn czuł się bezpiecznie, ale mimo wszystko potrzebował jeszcze czasu i pomocy z zewnątrz, żeby w pełni dojść do siebie.

Już po chwili cała trójka wyszła z lochów, a ich oczom od razu ukazała się płomienna czupryna Rona i burza brązowych włosów Hermiony. Gryfoni momentalnie podbiegli do nich na początku w ogóle nie zauważając złączonych dłoni Pottera i Malfoya.

- Harry, byłeś u niego całą noc i nawet nie raczyłeś nam nic powiedzieć!? Jestem oburzona twoim zachowaniem! Martwiliśmy się! - krzyknęła szatynka.

- No właśnie, Harry, tym razem przesadziłeś, naprawdę on jest wart tego, żeby nas tak zostawiać bez słowa?! - obudził się rudzielec, po czym spojrzał na blondyna i wtedy rzuciły mu się w oczy splecione palce ich dłoni.

- Mam im powiedzieć? - zapytał spokojnie Arystokrata, Wybraniec był naprawdę spięty, zrobiło mu się sucho w gardle, ale to byli jego przyjaciele i zasługiwali na wyjaśnienia od niego.

- Poradzę sobie. Bo widzicie, znaczy Harmiona już wie... W sensie... ja i Draco jesteśmy parą - powiedział Harry, miał wrażenie, że zaraz się przewróci. Jego chłopak spojrzał na niego z dumą na twarzy i objął go ramieniem, przyciągając blisko do siebie. Miał ochotę się śmiać, widząc zszokowaną minę Rona.

- Chyba żartujesz!

- Nie. Draco jest moim chłopakiem, przepraszam, że nie powiedziałem ci szybciej - dodał Złoty Chłopiec.

- Chyba czegoś tu nie rozumiem! Jest twoim chłopakiem? W sensie całujecie się!? - krzyczał zbulwersowany Ron.

- Skądś ty się urwał, Weasley? Myślałem, że nawet taki głąb jak ty wie, co to znaczy być w związku, ale jednak się przeliczyłem. Tak, Weasley, całujemy się, przytulamy, śpimy w jednym łóżku i robimy jeszcze inne rzeczy, o których nie będę mówić z uwagi na to, że dzieci nie powinny o tym słuchać - powiedział szarooki i poruszył sugestywnie brwiami. Widok Rona w takim stanie strasznie go bawił, nie mógł się powstrzymać, żeby nie ponabijać się z niego.

- Draco! Przestań... - wysyczał Wybraniec, cały czerwony na twarzy.

- Dla ciebie wszystko, skarbie - dodał Arystokrata, wiedział, że rudzielca zaraz jasny szlag trafi.

- Skarbie!? My się o ciebie martwiliśmy, a ty zabawiałeś się z tym padalcem!?

- Lepiej uważaj na słowa, Weasley, bo może się to dla ciebie źle skończyć - wysyczał blondyn, w sumie to chciał już zakończyć tę konwersację, zanim sprawy przybiorą nieprzyjemny obrót. Dopiero co powiedział Harry'emu o tym, co go tak bardzo dręczyło i teraz zaczął się obawiać, w końcu nie chciał ryzykować, że ktoś jeszcze się dowie.

- Nie, Ron, to nie tak. Naprawdę wczoraj wypadło mi coś bardzo ważnego. Strasznie was przepraszam, ale nie mogłem zostawić tej sprawy bez wyjaśnienia - tłumaczył Złoty Chłopiec.

- Nie no trzymajcie mnie! Jak możesz z nim chodzić, przecież od przez tyle lat nas gnębił.

- Och, Weasley, przestań już liczyć, bo matematyka ci przegrzeje resztki mózgu, a w twoim przypadku może być ciężko o nowy, to kosztuje - rzekł z pogardą blondyn, nie mógł się powstrzymać od kąśliwych uwag zwróconych ku osobie, która go irytowała.

- Draco! - krzyknął Potter.

- Widzisz, jak on się zachowuje, to żmija! Zwyczajna gnida, a nie człowiek! Nikomu niepotrzebny śmieć, najlepiej by było, gdyby sczezł w jakiś rowie, jak na gada przystało! - wrzeszczał rudzielec. Wszyscy zgromadzeni utkwili w nim swoje zaskoczone spojrzenia i wstrzymali oddechy. Oni i ludzie przechodzący obok. To było za wiele.

- RON! - wrzasnęła wściekła Hermiona i zaraz potem po korytarzu rozniósł się głuchy plask, gdy jej ręka spoliczkowała rudowłosego chłopaka. Przechodnie zaśmiali się pod nosem i przypatrywali się całemu zdarzeniu. Z kolei Zabini nie czekając, od razu podszedł do niego i mocno chwycił za szatę.

- Masz go natychmiast przeprosić - wywarczał czarnoskóry. Z kolei Harry ścisnął mocniej rękę blondyna zmartwiony, jak te słowa wpłyną na już i tak nadczerpnięte zdrowie psychiczne Draco. Jednak ku jego zaskoczeniu blondyn wybuchł śmiechem.

- Naprawdę? Co wy tak mnie bronicie? Nie ruszają mnie słowa tego prostaka, czarodziej czystej krwi zna swoją wartość. Harry wygląda na dużo bardziej urażonego niż ja - rzekł Malfoy, co rzeczywiście było prawdą. Zielonooki nie mógł znieść takich słów, w końcu Draco ostatnio otarł się o śmierć.

- Mimo wszystko masz go przeprosić i to natychmiast, Ron, już kiedyś rozmawiałem z tobą na ten temat, jak można tak mówić? Przeproś albo to koniec naszej przyjaźni - oznajmił stanowczo Potter. Wyglądał na naprawdę zdenerwowanego zachowaniem Gryfona i miał do tego powód, w końcu jego przyjaciel obrażał jego chłopaka, nie mógł po prostu zostawić tej sprawy. Rudzielec, widząc ostrzał spojrzeń zgromadzonych i pięść Blaise'a przy twarzy, poczuł się niezręcznie. Chyba naprawdę przegiął swoją wypowiedzią. Wziął głeboki oddech, żeby trochę ochłonąć.

- Niech wam będzie, może rzeczywiście mnie poniosło... W końcu ostatnio powiedziałem, że możecie być przyjaciółmi, więc chyba nie powinienem się wtrącać w wasz związek, skoro jesteś szczęśliwy, Harry. Tym razem przesadziłem ze słowami, nie życzę ci śmierci, Malfoy, w-wybacz...

Zgromadzeni wybałuszyli oczy, mimo wszystko nie spodziewali się, że Gryfon przeprosi Arystokratę, a jednak się to stało. Draco pierwszy otrząsnął się z szoku i zaśmiał lekko.

- No, no, Weasley, nigdy bym nie pomyślał, że coś takiego od ciebie usłyszę, aż zanotuje sobie gdzieś dzisiejszą datę, bo jest warta zapamiętania. Przyjmuję twoje przeprosiny - rzekł blondyn i parsknął śmiechem, mina Rona była ni to wściekła, ni obrzydzona, ni to uśmiech, ni zaskoczenie, a mieszanka wszystkich emocji, jakie tylko istniały w jednym człowieku. - A teraz zakończmy tę żałosną konwersację. Chodź, Harry, jestem już głodny - dodał, po czym złapał swojego chłopaka za rękę i pociągnął w stronę Wielkiej Sali.

- Nie sądziłem, że cię przeprosi - wyznał Wybraniec.

- Hmm, ja w sumie też nie, ale powiem, że twoja mina była cudowna, jak to usłyszałeś, skarbie - powiedział Ślizgon, uśmiechając się uroczo do swojego chłopaka, który zarumienił się nieznacznie. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wszyscy mogą się o nas dowiedzieć, teraz nie muszę się powstrzymywać, gdy jesteś blisko mnie i mogę bezkarnie zrobić to - rzekł, gdy stali przy wejściu do Wielkiej Sali z nieco chytrym uśmiechem, rozejrzał się szybko czy wokół nie ma żadnego nauczyciela, ale na szczęście byli tam tylko uczniowie, zmierzający na śniadanie, gdyż o tej porze w weekend panował tam największy tłok. Przyciągnął bruneta blisko do siebie i złączył ich usta. Oniemiały Harry na początku wstrzymał oddech z zaskoczenia, ale już po chwili postanowił nie zważać na wszystkich i oddał się całkowicie Draco, zatracając się w pocałunkach. Nagle usłyszeli, że ktoś zaczyna klaskać, a zaraz potem przyłączyły się inne osoby.

- Harry Potter i Draco Malfoy są parą! - krzyknęła z ożywieniem jakaś dziewczyna, a kilka innych zaczęło piszczeć z zachwytu. Arystokrata skończył pieszczotę i oparł swoje czoło o to czarnowłosego. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.

- Kocham cię, niech wszyscy o tym wiedzą - wyszeptał. Wybraniec zarumienił się jeszcze bardziej, ale kąciki jego ust również były wzniesione ku górze.

- Ja ciebie też, Draco, najmocniej na świecie.

--------------------‐-‐------------------------------

Czy to nie byłby idealny moment, żeby zakończyć naszą historię XD? Mam nadzieję, że wam się podobało, bo starałam się, aby wyszło jak najlepiej UwU Jeśli jeszcze macie chęci, żeby czytać to opowiadanie, rozdział pojawi się za tydzień.
Do usłyszenia <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro