Kwarantanna Dzień 4 🌸

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle, a Hux mi wcale nie pomagał.

Dzisiaj chciałem trochę popracować nad swoją walką mieczem, bo uznałem, że skoro nie mam co robić to sobie chociaż poćwiczę.

Podszedłem z samego rana do sali treningowej jeszcze obolały po wczorajszym skoku między myśliwcami TIE.

Byłem chyba za wcześnie, bo odbiłem się od drzwi, pomyślałem, że wrócę za 2 godziny.

Wróciłem więc do pokoju mijając przestraszonych moją obecnością szturmowców.

Dalej miałem niepowstrzymaną ochotę na trening, wiedziałem że nie wytrzymam do otwarcia sali treningowej, więc ustawiłem się na środku pokoju mając nadzieję, że nie zniszczę mieczem ścian.

Po kilku sprawnie wykonanych obrotach mieczem uznałem, że mogę spróbować nowej techniki mieczem.

Z początku szło bardzo dobrze, ale gdy po raz trzeci wykonałem obrót mieczem jelcem miecza musnąłem lewe przed ramienie.

Rzuciłem miecz na podłogę i wybiegłem z pokoju szukając schowka, w którym służby sanitarno-usługowe trzymają kije, mopy, bandaże i takie tam.

Nie wiem, kto bardziej się zdziwił. Ja, otwierający drzwi od pomieszczenia, czy Hux siedzący w środku?

Bez słowa wyjaśnień zapytał czego chcę i jak go tu znalazłem.

Nie odpowiadałem osłupiony ze zdziwienia i tego jak nisko upadł generał z własnego strachu.

Hux zauważył moje ramię, które trzymałem ściśnięte drugą ręką. Więc rzucił we mnie bandażem i syknął bym mu zamknął drzwi.

A więc zgodnie z jego prośbą zamknąłem drzwi. Od zewnątrz, tak, by się na razie nie wydostał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro