Rozdział 3 - Hogsmead

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Już w pierwszy weekend po rozpoczęciu się roku szkolnego nauczyciele postanowili zorganizować wyjście do czarodziejskiej wioski. Przez cały tydzień temperatury sięgały trzydziestu stopni Celsjusza, więc wszyscy mieli nadzieję na taką samą pogodę na wycieczcę.

— Pogoda strasznie się zepsuła — marudziła Drocas jeszcze przed wyjściem.

— Daj spokój, to pewnie tylko przelotny deszczyk. Zaraz słońce wyjdzie zza chmur i znów będzie upalnie — stwierdziła dziarsko Shima, ubierając podkoszulek i spodnie, które były zdecydowanie za lekkie na taką pogodę.

— No nie wiem — powątpiewała Lily — te chmury tak nie wyglądają.

Wszystkie trzy chciały spędzić czas razem, więc wyszły z Hogwartu udając się w stronę Hogsmead. Było około dwudziestu stopni, jednak przez wiejący wiatr i padający deszcz temperatura odczuwalna była znacznie niższa. Shima szła obok przyjaciółek szczękając zębami. Nie chciała prosić o pomoc i tym samym przyznawać Jednak po krótkim czasie duma ustąpiła wygodzie.

— L-lily, znasz może jeszcze jakieś przydatne zaklęcie? — spytała się zziębnięta brunetka. Wszystkie trzy trzymały różdżki w górze czarując niewidzialne parasole.

— Powiedziałabym A nie mówiłam, ale nie ma na to czasu — To mówiąc machnęła różdżką, pozbawiając się parasola i wypowiedziała cicho formułkę zaklęcia. Shimę ogarnęło uczucie ciepła.

— Dziękuję Lily! — Brunetka przytuliła przyjaciółkę.

— Zbierajmy się lepiej Shima. Nie wiem ile to zaklęcie będzie trwało — Evans przyspieszyła kroku, czarując znów parasolkę z różdżki. Po chwili były już w pubie Pod Trzema Miotłami. Większość stołów była już oblegana przez uczniów Hogwartu, dlatego trzy przyjaciółki miały wolne tylko te zaraz przy wejściu. Niezadowolone z miejsca siadły i zamówiły po piwie kremowym. Miały na ten dzień inne plany — nastolatki chciały rozłożyć koc gdzieś koło Wrzeszczącej Chaty i opalać się rozmawając o wszystkim. Jednak pogoda sprawiła, że ich plany diametralnie się zmieniły. Całą trójka rozmawiała przy rozgrzewającym napoju.

— Nie wiem jak można pić piwo kremowe z imbirem — stwierdziła Lily, patrząc się na pozostałą dwójkę.

— Z imbirem jest najlepsze! — rzekła Shima, a Dorcas kiwnęła głową na znak zgody. Rain trzymała kubek w palcach próbując się ogrzać. Zaklęcie Lily przestało działać dobry czas temu, więc brunetce było zimno. Mimo tego nie chciała kłopoczyć przyjaciółki.

— Opowiadaj co z Jamesem! — wyskoczyła nagle Dorcas, minęło pół tygodnia, a dziewczyny nie miały kiedy porozmawiać. Nauczyciele już z początku roku uwzieli się na siódmoklasistów, którzy mieli podchodzić do OWMT'ów.

— Powiedziałam mu żeby odpuścił i znalazł sobie kogoś innego — odpowiedziała szybko Lily. Żadna z dziewczyn nie drążyła potem tego tematu. Nagle Shima wzdrygnęła się. Do pomieszczenia wpadli Huncwoci wraz z zimnym powietrzem. James mówił coś do jakiejś szatynki, którą Lily kiedyś widziała przy stole Ravenclaw. Evans poczuła, jakby ktoś wbijał w jej całe ciało szpilki i bynajmniej nie chodziło o zimno. James prowadził Krukonkę do jednego ze stolików, przy którym siedział Remus z głową ukrytą w rękach.

— Lily, wszystko dobrze? — spytała cicho Dorcas. Ruda momentalnie otrząsnęła się.

— Jesteś spięta — stwierdziła Shima, łapiąc przyjaciółkę za ramię.

— Nic mi nie jest — odpowiedziała szybko Lily — po prostu te egzaminy... od nich zależy nasze życie. Stresuje się.

— Jeśli ty nie dostaniesz chodźby Powyżej Oczekiwań, to ja mogę pomarzyć o Trollu! — uznała Dorcas i zaśmiała się. Evans westchnęła, zawsze mogła liczyć na pomoc obu dziewczyn.

Resztę dnia Gryfonki spędziły w barze. Dopiero późnego popołudnia zebrały się i wyruszyły w drogę powrotną wraz z Huncwotami. Szli, śmiejąc się. Tylko Remus był gdzieś z boku ze smętną miną. W Hogwarcie Lily próbowała dowiedzieć się od chłopaka co się dzieje, jednak on nie chciał nic wyjawić.

— Remus więc wiesz, że jestem twoją przyjaciółką, możesz mi powiedzieć wszystko — powiedziała na koniec Lily, po czym, nie słysząc odpowiedzi, poszła do dormitorium. Tam zastała Shimę rozmawiającą z Dorcas.

—O czym gadacie? — spytała Lily, jednak dziewczyny nagle umiliły widząc ją.

— Nic ważnego — machnęła ręką Dorcas. Prawda była taka, że dziewczyny pokłóciły się o kilka mało ważnych spraw. Meadows i Rain rzuciły sobie spojrzenia pełne goryczy.

Po kilku godzinach już całkowicie się ściemniło. W dormitorium dziewczyn z siódmego roku panowała cisza.

Jednak nadrabiali to Huncwoci, którzy z całych sił próbowali rozśmieszyć Lunatyka. Remus z racji iż zbliżała się pełnia był rozdrażniony i przygnębiony. Lecz nie było takiej osoby (oprócz Snape'a, ale wyjątki tylko potwierdzają regułę), która nie zaśmiałaby się z żartów Huncwotów. Z tego powodu już po kilku minutach Remus dostał głupawki.

— I pomyśleć, że to już ostatni rok — stwierdził ponuro Syriusz.

— Mam nadzieję, że masz na myśli Hogwart, a nie naszą przyjaźń — rzekł James z nutką zawodu w głosie, jednak Łapa natychmiast pokiwał głową, tak energicznie, że cudem było iż jeszcze ją miał.

— Wiecie co? — zaczął retorycznie Peter — Złóżmy przysięgę. Do końca naszego życia będziemy przyjaciółmi, będziemy się wspierać i pomagać sobie.

Glizdogon wyciągnął rękę, to samo niemal natychmiast uczynili pozostali. Nagle Remus cofnął rękę.

— Nie wieczystą — powiedział spokojnie — W przyjaźni chodzi o to, aby sobie ufać.

Reszta jednomyślnie zgodziła się z wilkołakiem. Wszyscy czterej uścisnęli sobie dłonie.

— Pamiętacie co jest jutro, nie? — spytał trochę z obawą Lupin.

— Dziewiąty wrzesień, poniedziałek, o ile dobrze pamiętam to jest pierwszy mecz Quidditcha Puchoni kontra Ślizgoni, a co? — odpowiedział prawie natychmiast Syriusz. James zgromił go wzrokiem po czym odpowiedział.

— Jasne, że pamiętamy. Nie bój się! Najwspanialsi i najprzystojniejsi kolesie w całej szkole zawsze sobie pomagają!

Lena

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro