Hailie odwiedza Tonego

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hailie
Przyjechałam z Leo do szpitala odwiedzić mojego brata, skierowaliśmy się w stronę jego sali. Zapukałam i otworzyłam lekko drzwi, moim oczą ukazał się Tony z jego terapeutką aktualnie go uspokajała chyba, podeszłam do niego i usiadłam obok. Porozmawiałam chwilę z jego terapeutką po rozmowie Sara wyszła z sali.

-Hej Tony.
-Hej Hailie, hej Leo.
-Siema.
-Co tam u was?
-Jest dobrze.
-Kiedy wrócisz?
-Nie wracam do was na razie naprawdę przykro mi.
-Mhm..- Tony posmutniał.
-Ale będziemy z Leo cię odwiedzać często tak myślę.
-No dobrze dziękuję.
-Był tu Vincent dzisiaj?
-Był... Ahh długa historia.
-Tony mów.
-Szkoda gadać.
-Tony mów już- uniosłam głos.
-Dobra przepraszam- poleciała mu łza- miałem dość tego, że Shane może umrzeć i usiadłem na parapecie otworzyłem okno i siedziałem na oknie, wszedł Vincent zaczął coś pierdolić i później weszła Sara dzięki niej jestem tutaj i rozmawiam z tobą, zszedłem z tego okna i wypłakałem się Sarze.
-Oj... Tony nie myśl o tym już nigdy. Posłuchaj mnie dobrze?
-Mhm.
-Ty nie ruszasz tak- odetchnęłam i kontynuowałam- żyletki, liny, tabletek takich które mogą cię zabić, nie siadamy na oknach, nie wchodzimy pod pociąg ani auto, nie ruszasz pistoletu ani motoru jeśli będziesz chciał się zabić. Rozumiesz?
-Hailie proszę cię.
-Nie. Rozumiesz czy powtórzyć?
-Kurwa Hailie proszę chociaż żyletkę dla ulgi.
-Nie Tony.
-Kurwa! Hailie zlituj się kurwa chociaż ty, będę uważał tylko pozwól dla ulgi kurwa.
-Tony powiedziałam coś już.
-Wyjdźcie proszę...- widziałam, że poleciały mu łzy.
-Tony nie płacz.
-Wyjdź.
-Przepraszam...- i wyszliśmy.

Tony
Schowałem twarz w dłoniach i zacząłem płakać, zszedłem z łóżka i skierowałem się to toalety (jagby oni nie mają toalet w salach tylko na korytarzu). Wszedłem do toalety i nikogo tam nie było na szczęście, przynajmniej mi się tak wydawało, zamknąłem drzwi złożyłem dłoń w pięść. Z płaczem uderzyłem w lustro które po pierwszym uderzeniu się rozbiło, kawałki szkła poleciały po całej toalecie, miałem cała zakrwawioną rękę. Wszedłem do pierwszej lepszej kabiny i wziąłem papier, zmoczyłem go i obmyłem dłoń z krwi po chwili do toalety wszedła pielęgniarka bo usłyszała jebany trzask, zaczęła się mnie pytać co się stało wszystko kompletnie ignorowałem i nie odpowiadałem po prostu wyszedłem z toalety i skierowałem się do swojej sali. Po chwili zjawił się lekarz, pielęgniarka która weszła do toalety gdy zbiłem szybę i Sara, terapeutka usiadła obok mnie położyła rękę na moich plecach a lekarz z pielęgniarką zaczęli opatrywać moją rękę. Po opatrzeniu mi ręki w sali zostałem sam z Sarą, rozmawialiśmy chwilę bo Sara musiała iść do innego pacjenta.

-Kurwa dlaczego życie jest niesprawiedliwe!- i się rozpłakałem.

Żeby poczuć ulgę wyciągnąłem z etui telefonu szkło które wziąłem z toalety jak rozwaliłem lustro. Zacząłem robić rany, leciała krew miałem już zakrwawione łóżko miałem to gdzieś, odłożyłem szkło do etui i wziąłem bandaż, który sobie przygotowałem, owinąłem rękę i poczułem wielką ulgę. Martwiło mnie później jednak to, że miałem zakrawione łóżko wymyśliłem kłamstwo żeby wcisnąć osobą które tu wejdą i na te myśli akurat weszła Hailie.

-Hej Tony sorry, że znowu przyszłam ale chciałam cię przeprosić- podeszła do mnie i usiadła na boku mojego łóżka.
-No dobra nie jestem zły.
-Na pewno?
-Tak spokojnie
-Tony?
-Hm?
-Czemu masz..? Zakrwawione łóżko... Tony coś ty zrobił?!
-Nie nic tylko zacząłem kaszleć krwią i nie zdążyłem tego zmyć wodą spokojnie.
-Pokaż rękę nie wierzę ci.
-No ok- pokazałem jej rękę na której nic nie miałem.
-Druga?
-Ehh...
-Tony kurwa.
-Przepraszam...- posmutniałem.
-Czemu? Powiedz mi kurwa czemu się pociąłeś?
-Hailie to nie jest takie proste wiesz o tym.
-Wiem ale cięcie się to nie wyjście.
-Dla mnie tak. Moje życie jest jednym wielkim smutnym scenariuszem.
-Bo tak twierdzisz a nie musi tak do końca być Tony.
-Ale tak jest.
-No nie właśnie.
-Shane w szpitalu jest przezemnie wiesz o tym...?
-Jak..? Jak przez ciebie?
-No przezemnie jak dowiedział się, że się obudziłem to jechał z Kamilem na motorze do szpitala i wtedy miał ten cholerny wypadek... I ty kurwa sądzisz, że nie mam smutnego życiowego scenariusza..?
-Tony ale nie możesz się obwiniać za takie coś no weź.
-Ale taka prawda.
-Nie nie dam rady.

Powiedziała te ostatnie słowa i wyszła za to mi zaczęły się pojawiać łzy a z wrażeń na dzisiaj i zmęczenia zasnąłem było ciężko ale dałem radę.

------------------------------------------------------------------
Słowa:701
Miłego dnia/wieczorku wam życzę misie moje kolorowe❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro