ᴊᴀᴋ ᴅᴡᴀ ᴏɢɴɪᴇ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Już po prostu to zostaw i wyjdź! - warknął Katsuki, podchodząc do zielonowłosego, żeby wyrwać mu miskę z dłoni. - Sam zrobię to lepiej - dodał, transportując się z naczyniem na drugi koniec blatu, aż cud, że nie wylał jej zawartości, kiedy agresywnie bujał przy tym miską na boki.

- Staram się - burknął Izuku, patrząc z wyrzutem na Kacchana, który teraz stał plecami do niego.

- Postaraj się bardziej.

- Wiesz co? Mógłbyś nie być takim nadętym bucem i mi pomóc, zamiast się od razu się obrażać!

- Jeżeli nie potrafisz zrobić tego sam, to nawet się za to nie zabieraj! Muszę tylko po tobie poprawiać, najlepiej zejdź mi z oczu! - rzucił blondyn, choć wcale nie patrzył na Izuku. Zamiast tego mieszał składniki w misce i to tak nerwowo, że nawet jeśli wcześniej uniknął strat w płynnej masie na ciasto, to teraz pochlapał nim ubranie. Potem usłyszał za sobą głośny brzdęk, kiedy Deku niedbale wrzucił swoją łyżkę do zlewu, jakby chciał pokazać, że też jest zdenerwowany.

A kiedy Katsuki nie obdarzył niższego nawet chwilą uwagi i dalej się nie odzywał, chłopak sam obrócił się, do drugiej lady i zaczął robić co innego. O nie, na pewno nie da za wygraną i nie wyjdzie z tej głupiej kuchni. Mieli zrobić to ciasto razem i Izuku ani myślał się poddawać, nawet jeśli się przy tym pokłócili.

Zaczął rozpakowywać tabliczki czekolady, najpierw dwie mleczne, potem dwie białe, a potem kruszył ich kawałki do drugiej miski. Zajęło mu to trochę czasu, ale cały czas siedział cicho, nie mając w planach odzywać się do Kacchana choćby słowem, jeśli on nie zrobi tego pierwszy. Oczywiście ten drugi wychodził z takiego samego założenia.

W końcu oboje należeli do grona tych upartych, a mimo tego chodzili ze sobą, można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że w UA nie było drugiej pary, która kochałaby się tak bardzo, a zarazem tak często kłóciła. No cóż, ich związek był wyjątkowy na wielu płaszczyznach.

Kacchan szturchnął Deku dotkliwie łokciem, kiedy chciał mu zasygnalizować, że koniecznie potrzebuje mieć dostęp do szafki, którą zasłaniał. A kiedy już wydobył z niej mikser, znowu odszedł na swoją stronę. Midoriya z żalem (bo przecież naprawdę się starał, nie jego wina, że gotowanie nie szło mu tak dobrze, jak Katsukiemu) obserwował ruchy swojego chłopaka, aż nagle woda z małego garnka, która gotowała się na kuchence, zaczęła wrzeć i wylewać się spod przykrywki.

Izuku już widział oczami wyobraźni, ile będzie mieć sprzątania, ocknął się i szybko podbiegł do kuchenki, chcąc zapobiec możliwym stratom. Jeszcze zanim zdążył się zastanowić dwa razy, złapał pokrywkę, która aż podskakiwała od kipiącej wody. Była mokra i gorąca. Zdecydowanie za gorąca. Czując ból, chłopak upuścił ją automatycznie, a ta upadła krzywo na garnek, przechylając go w jedną stronę. Midoriya krzyknął krótko, kiedy wrząca woda wylała mu się na drugą dłoń. Łzy momentalnie stanęły mu w oczach.

- Odsuń się, idioto! - wrzasnął Katsuki, chociaż już był przy Deku i odciągnął go od kuchenki. Złapał go za ramię, szybko doprowadzając nad zlew i wstawił jego rękę pod zimną wodę. W tym wszystkim nie miał czasu, żeby podciągnąć rękaw bluzki Midoryi, więc ta też zażyła kąpieli.

Przez chwilę stali bez ruchu, Katsuki oddychał ciężko, cały czas trzymając dłoń Izuku pod kranem, nie puszczał, mimo że od lodowatej wody, szybko zesztywniały mu palce. Przez chwilę poczuł wyrzut adrenaliny, spowodowany stresem. Odetchnął i rozluźnił mięśnie, dopiero teraz odczuwając, jak mocno zaciskał z nerwów zęby.

- Mówiłem, że poradzę sobie sam - mruknął cicho, słysząc, jak Izuku pociąga nosem. Spojrzał na niego już łagodniej, bez żadnej złości i poczochrał po włosach wolną ręką, jak rodzic pocieszający małe dziecko, które właśnie spadło ze swojego pierwszego dwukołowego rowerka i stłukło kolano.

- I jeszcze wszystko moja wina, tak?

Katsuki westchnął ciężko, Izuku miał prawo być na niego zły. Kłótnia zaczęła się w sumie z jego winy, a skończyła niefortunnym wypadkiem. Może gdyby Katsuki nie byłby takim perfekcjonistą, a już na pewno, gdyby nie był tak wybuchowy, nic by się nie wydarzyło. Upiekliby to ciasto w miłej przyjemnej atmosfera, a potem zjedli, oglądając coś na laptopie. Mogło być bardzo ładnie, a wyszło jak zawsze.

- Niepotrzebnie się na ciebie zdenerwowałem - mruknął Katsuki i Izuku wiedział, że na więcej w zakresie bardziej dosadnych przeprosin nie ma co liczyć. Przytaknął mu krótko głową i wytarł kąciki oczu z łez, które się tam zebrały. Woda była piekielnie gorąca. Kacchan uważnie przyglądał mu się ze smętną miną, a potem przeniósł wzrok na czerwony ślad na skórze, który był ledwo widoczny spod wodospadu zimnej bieżącej wody.

- Pójdziesz do Recovery Girl. Obejrzy to i zrobi coś, żeby nie bolało. Ja tu posprzątam - osądził. Izuku znowu jedynie skinął głową i pociągnął nosem.

- Podasz mi papier, żebym mógł się wytrzeć? - zapytał, zdejmując w tym czasie zarzucony przez głowę fartuszek z All Mightem. Zapomniał o tym, że jest zawiązany z tyłu, więc szło mu to ciężko. Kacchan najpierw mu pomógł, a potem zabrał z blatu, przy którym zostawił mikser, wałek ręczników papierowych. Deku wyłączył już kranową wodę i teraz czekał z ręką w zlewie. Fartuch położył na ladzie.

- Gniewasz się? - Bakugou spojrzał na niego, przez chwilę Izuku wydawało się, że widzi w jego oczach skruchę. Pokręcił głową i urwał kilka listków papieru, żeby się wytrzeć.

- Nie twoje wina. Mogłem bardziej uważać - odparł cicho. Rzeczywiście nie wyglądał na złego, a raczej trochę smutnego, może zawiedzionego. Kacchan przetarł czoło dłonią.

- Do diabła z tym wszystkim - mruknął pod nosem, zanim nie odłożył rolki ręcznika na bok i nie przytulił Izuku. - Może jesteś ciamajdą, ale następnym razem pomogę ci, nawet jeśli będziesz mnie bardzo wkurzać. Nawet choćbyś próbował mieszać z tą przeklętą miską do góry nogami... Wiem, że się starasz.

- Staram się - przytaknął Deku. Również objął Katsukiego, ale tylko jedną ręką, tą nieoparzoną. - Pójdziesz ze mną do Recovery Girl? A potem posprzątamy razem, też narobiłem bałaganu.

- Dobra.

- I dokończymy ciasto? - zapytał. Odsunął się trochę od Kacchana i spojrzał na niego z nadzieją. Blondyn uśmiechnął się łagodnie i krótko go pocałował.

- Dokończymy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro