ᴘʀᴢᴇsᴢᴋᴀᴅᴢᴀ ᴍɪ ᴛᴏ śᴡɪᴀᴛᴌᴏ

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeszcze na wpół śpiący mężczyzna spróbował naciągnąć na siebie kołdrę i przewrócić się na drugi bok. Ku jego niezadowoleniu ani jednego, ani drugiego nie udało się zrobić. Jedynie wybudził się na tyle, aby odzyskać świadomość, a wtedy nawet przez zamknięte oczy światło świecy zaczęło mu przeszkadzać.

Z oporem uchylił jedną powiekę, ale szybko ją zamknął. Niby nikłe płomienie, a jednak nieprzyjemnie drażniły mu wzrok. Potem znowu spróbował się obrócić, ale po raz kolejny napotkał opór ciała siedzącego tuż za jego plecami. Nie specjalnie miał siłę na rozmowę, doprecyzowując, nie specjalnie miał siłę w ogóle otwierać usta, żeby coś powiedzieć, dlatego wciągnął głośno powietrze przez nos, a potem równie głośno je wypuścił. Westchnięcie miało zasygnalizować, że się obudził i nie jest zadowolony. Miało, ale niestety zostało zignorowane. Potem powtórzył cały proceder, znowu nie przyniosło to żadnego rezultatu.

— Erwin — burknął cicho, kręcąc się niespokojnie na swoim miejscu. Wyższy wydał w odpowiedzi niemrawy pomruk, jednak powszechnie rozumiany w języku ludzi jako "o co chodzi". Levi ciężko przewrócił się na brzuch, a potem podniósł na przedramiona, tak aby móc spojrzeć na Smitha. Ten dalej siedział z nosem w jakichś papierach, a łóżko po jego stronie było zawalone jeszcze wszystkimi tymi, których przeanalizować nie zdążył.

— Skończ już, dobra? — westchnął brunet, przecierając zmęczone oczy pięścią.

— Wiem, nie zostało mi dużo. Niedługo skończę — odparł wyższy, teraz łaskawie zerkając na Leviego. Uśmiechnął się lekko, a potem przesunął się trochę, bo jak sam zrozumiał, aktualnie okupował dużo więcej niż swoją połowę łóżka.

— To samo mówiłeś, zanim zasnąłem. Która godzina?

— Nie wiem, pewnie jest późno. Naprawdę zaraz skończę. Połóż się. — Erwin na nowo wrócił wzrokiem do notatek na swoich kolanach, więc już nie mógł zobaczyć groźnego wyrazu twarzy Leviego, ale z pewnością poczuł, jak tamten chwyta za kołdrę i przeciąga ją bardziej do siebie. Potem usłyszał jak równie zdenerwowany prycha i poprawia swoją poduszkę, ale dalej, nie zważając na jego humorki, zajmował się pracą.

A przynajmniej się starał. Liczył na to, że Levi zaraz zaśnie, a jemu znowu uda się wczytać w kolumny tekstu. Nawet, żeby przyspieszyć ten proces, zaczął głaskać bruneta po głowie, przeczesując jego słowy palcami jednej ręki, tak jak chłopak lubił. Jednak tym razem Ackerman nie zamierzał dać mu za wygraną, choć rzeczywiście przez chwilę przymykał oczy i mogło się wydawać, że skapitulował.

— Przeszkadza mi to światło — mruknął, próbując obrać nieco inną taktykę. Wciąż miał zamknięte oczy i udawał, że stara się znów zasnąć. Tym razem to Erwin westchnął, a potem rozejrzał się pobieżnie po pokoju, jakby szukał jakiejś alternatywy dla niewielkiej świecy. Oczywiście, nawet gdyby faktycznie zastanawiał się jak rozwiązać ten problem, a nie jedynie udawał, niczego by nie znalazł.

— W takim razie zamknij oczy i nie mów nic więcej, bo się rozbudzisz — odparł, a brzmiał zupełnie poważnie, jakby naprawdę uważał, że dał Leviowi najlepszą radę pod słońcem i chłopak sam by na to nie wpadł.

— Już jestem rozbudzony, Erwin — rzucił niższy. Może gdyby Smith bardziej się na nim skupiał, usłyszałby, że ton jego głosu staje się coraz bardziej poirytowany. — W dodatku strasznie tu zimno — marudził.

— Przykryj się bardziej — odparł blondyn i zanim się obejrzał, jego złote rady poskutkowały w innym kierunku, niż powinny. Ackerman, burcząc jakieś złośliwości pod nosem, strząsnął z siebie jego dłoń i zabrał całą kołdrę dla siebie. Erwin szybko poczuł, jak gołe palce u stóp zaczynają mu marznąć, ale raczej rozczulały go ekscesy Leviego, niż złościły. — Dobranoc — dodał łagodnie, spoglądając na swojego partnera z góry z lekkim rozbawieniem.

Potem już miał wracać do swoich papierów, kiedy Levi podniósł się do siadu jak burza i zabrał mu je wszystkie jednym susem, nie bacząc na to, czy czegoś przy tym nie porwie. Potem wyrzucił papierzyska poza materac tak, aby były poza zasięgiem generała, a podsumował wszystko ironicznym uśmiechem.

— Teraz dobranoc — rzucił obrażony, a potem odwrócił się plecami do zaskoczonego, a zarazem zrezygnowanego Erwina. No nic, teraz już nie miał wyboru, musiał zgasić światło i dopiero kiedy rzeczywiście to zrobił, grzecznie położył się obok Leviego i gdy minęła dostatecznie długa chwila karnej ciszy, Ackerman zdecydował się podzielić z nim kołdrą.

Erwin westchnął, po raz kolejny tego wieczoru, a żeby sprawdzić czy jest jeszcze w łaskach swojego chłopaka przysunął się blisko jego pleców, przerzucił rękę przez pas i przytulił od tyłu. Odetchnął z ulgą, kiedy Levi nie odtrącił go ani nawet nie prychnął. Przecienie, wydawał się bardzo zadowolony, kiedy złapał stanowczo jego dłoń i przytulił mocno do siebie, splatając ich palce razem.
_________________________________________

Dawno nie było codziennego życia, a uznałam, że majówka to idealny czas, żeby coś tutaj wstawić. Ponadto mija dzisiaj rok od publikacji mojego pierwszego ff z Eruri, więc ku upamiętnieniu tej chwili, musiałam się zmobilizować.

Zostawcie gwiazdeczkę, może mnie to popędzi do dodania tutaj kolejnej pracy ;)

Do usłyszenia! Udanej majówki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro