Rozdział 1 - Spotkanie chłopca w białych szatach

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Wei Wuxiana
jako dziecko

Było zimno. Bardzo zimno. Ostry wiatr zaciągał z każdej możliwej strony.
Tej zimy było bardzo dużo śniegu.
Biały puch pokrywał całe miasto wraz z okolicą.
Nagie stopy odmarzały mi do bólu.
Ubogie i trochę potargane ubranie też nie dawały zbyt dużo ciepła.
Przez głód zmuszony byłem żebrać przy straganach lub szukać resztek na ziemi.
Dużym problemem są dla mnie psy.
Strasznie się ich boję.
Często jak miałem odrobinę jedzenia dla siebie to mnie atakowały i gryzły.

Siedziałem skulony pod murem gdzieś w bocznej uliczce.
Miałem przed sobą 3 słomiane kukiełki.
Bawiłem się sam ze sobą, że to ja, mama i tata.
Razem i szczęśliwie.

Promienie słoneczne świeciły mi w buzię, ale nie zwracałem na to większej uwagi.
W pewnej chwili jednak światło padające na moją twarz znikło.
Podniosłem głowę do góry, i ujrzałem chłopca, na oko w podobnym wieku co ja.
Jego oczy były w złotym odcieniu.
Ubrany był w ładne, czyste, schludne, białe szaty z gdzieniegdzie niebieskimi akcentami.
Miał długie czarne włosy, związane u góry z tyłu głowy.
Dwa pasemka puszczone były luzem po bokach twarzy. Na jego czole widniała zawiązana biała wstążka.

"Patrząc po nim to pewnie pochodzi z bogatego domu i należy do jakiegoś klanu" - pomyślałem - ale w takim razie, czego chce ode mnie? Od sieroty, głodnej, brudnej, w poszarpanych ubraniach.

Chłopiec stał nieruchomo i patrzył się na mnie z kamiennym wyrazem twarzy.
W prawej dłoni trzymał jakąś zabawkę.
Oh, widziałem już ją gdzieś!
Na pobliskim straganie takie sprzedają.
To była chyba grzechotka-bębenek.
Fajna jest.

W pewnej chwili chłopiec w białych szatach zrobił powolny krok do przodu.
Przechyliłem pytająco głowę w bok, zainteresowany, o co mu chodzi.
Po niedługiej chwili wyciągnął dłoń z zabawką tuż przed moją twarz.

- Weź to - wymamrotał cicho pod nosem.

Zamurowało mnie.
Przecież to jego zabawka.
Przez chwilę się wahałem, ale w końcu sięgnąłem po zabawkę z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.

- Dziękuję! - zawołałem głośno, radośnie śmiejąc się przy tym.

Natomiast on nadal stał nieruchomo z poważną miną.

- Jak masz na imię? - zapytałem.

On mi nie odpowiedział.
Za to jakaś osoba gdzieś niedaleko zawołała "Lan Zhan! Gdzie jesteś? Chodź tutaj, musimy już wracać.", na co chłopiec w białych szatach jeszcze chwilę się na mnie popatrzył, po czym odwrócił się i odszedł w stronę głosu.

- Hej! Zobaczymy się jeszcze? - zawołalem za nim.

On tylko zatrzymał się, odwrócił głowę przez ramię i cichutko mruknął pod nosem, jakby do siebie "Mn" po czym odszedł.

Ta zabawka była super!!
Gdy się nią bawiłem, uśmiech oraz radość nie schodziły mi z twarzy.
Nie dość, że miałem z tego ubaw, to jeszcze przypominało mi to o tym chłopcu.

"Jaki mógł mieć interes w tym, żeby ot tak po prostu oddawać mi swoją zabawkę?" - pomyślałem.

Nie zastanawiałem się zbytnio długo, bo z moich rozmyślań wyrwał mnie burczący brzuch i lekki ból żołądka.
Ehh, znowu jestem głodny.

Wstałem, schowałem zabawkę do trochę podartej kieszeni rozdartego ubrania, po czym udałem się na targowisko, w nadziei na znalezienie jakiegoś jedzenia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Hello wszystkim👋
Wzięło mnie na pisanie o Wangxian, bo uznałam, że "jak nie ma tego co chcesz przeczytać to napisz to sam/a".
A więc tak oto powstanie takie oto cuś.
To by było na tyle z mojej strony.
Bye bye 👋

Pozdrawiam wszystkich serdecznie, szczególnie FiuBzdziu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro