17. Sad Song

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




– Czy na tym lunchu właśnie twoja rodzina dowiedziała się, że wolisz chłopców? – pytam szczerze zaciekawiona, ale mężczyzna unosi swoje brwi.

– Nie wolę chłopców, lubię też chłopców – prycha Tomlinson. – A poza tym, mówiłem ci, że przedstawiłem im swojego chłopaka. Harry nim nie był.

Nie wiem dlaczego, ale to jakoś dziwnie mnie boli. Oczywiście mój profesor prowadzi narrację tak, że nigdy nie jestem do końca pewna, czy w końcu był z Harrym czy nie. Czasami mam wrażenie, że on jest właśnie miłością życia Tomlinsona, ale wciąż mam w głowie to, jak powiedział mi, że tamtego dnia poznał po prostu swojego przyjaciela.

Biorę głęboki oddech, czekając na kontynuację historii.

Ω

Przyjaciele umówili się z rodziną Louisa w restauracji nieopodal. Jak się okazało, najmłodsze rodzeństwo chłopaka zostało z jego babcią, więc przy stole była jedynie jego mama, ojczym, Lottie z mężem i Fizzy, która po długich namowach została tam zaproszona. Louis od razu uścisnął wszystkich, mówiąc im jak bardzo tęsknił, podczas gdy reszta wymieniała różne zwroty grzecznościowe. Nigdy tak naprawdę nie odczuwał mocnej tęsknoty za rodziną dopóki ich nie zobaczył. Wtedy orientował się, że nie ma pojęcia jakim cudem wytrzymał tak dużo czasu bez nich. Kochał swoją mamę, a rodzeństwo od zawsze było dla niego niesamowicie ważną sprawą w życiu. Jak wyjeżdżał z domu był jeszcze nieco zbuntowanym nastolatkiem, który myślał, że jest dorosły i bez problemu sobie poradzi. Momentami trochę żałował, że wyjechał w tak młodym wieku i nie widział, jak jego siostry dorastają i zmieniają się w kobiety czy nastolatki. Jednocześnie wiedział, że to był dobry wybór, bo wśród przyjaciół czuł się dobrze i praktycznie jak w domu.

Jay udało się rozpoznać Zayna, Liama i Nialla, bo kojarzyła ich wszystkich ze zdjęć, które Louis pokazywał jej na spotkaniach rodzinnych. Kobieta ucałowała ich w oba policzki, co wcale nie było tak niezręczne, jak Tomlinson myślał, że będzie. Następnie przeszła do pozostałej dwójki, wpierw przyglądając się dziewczynie, podczas gdy chłopcy przedstawiali się reszcie jego rodziny.

– A kim jest ta piękność? – spytała kobieta, patrząc na Kate z podziwem. Dokładnie można było zobaczyć, jak dziewczyna się speszyła, bo jednak niecodziennie ktoś ją tak komplementował. Nie chodziło o to, że wcale nie była atrakcyjna; problem raczej tkwił w jej dzieciństwie i tym, że zawsze dla ojca i przyjaciół nie była kobietą. – Louis, nie wspomniałeś się, że spotykasz się z kimś.

– Kathleen Hood, ale może pani na mnie mówić Kate – podała jej dłoń. – Albo jakkolwiek pani wygodniej, tylko nie Kit.

– Och, spokojnie kochana, Kit brzmi zbyt męsko – zaśmiała się, całując ją w policzek. – Więc ty i Louis...

– My nie... – powiedzieli równocześnie Louis i Kate, gestykulując gwałtownie.

– Kate przyjechała ze mną – wtrącił Niall, chwytając dziewczynę w pasie. Ta spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem, w którym można było też dostrzec rozbawienie. Nie odsunęła się jednak od niego, tylko kiwnęła głową w stronę Jay. – Ale nie jesteśmy razem.

– Całkowicie nie jesteśmy razem – potwierdziła Kate.

– Bardzo całkowicie nie jesteśmy razem – kontynuował Niall.

Jay zmarszczyła brwi i spojrzała w stronę Louisa, który wzruszył ramionami, po czym oczyścił gardło. Żałował, że nie wpadł wcześnie na to, że mama może insynuować jego związek z Kate. Dziewczyna naprawdę była tylko jego przyjaciółką, wręcz bardziej traktował ją jak siostrę i zapomniał, że Jay mogła tak pomyśleć. To nieco utrudniło mu sprawę przedstawienia Harry'ego, bo teraz dał rodzinie mylne wrażenie.

– A to jest Harry, moja osoba towarzysząca – powiedział lekko zdenerwowany, bo widział, jak dłoń Harry'ego drży, gdy podawał ją po kolei członkom rodziny Tomlinsona.

– Harry Styles – przedstawił się, podając wszystkim dłoń i posyłając każdemu jeden ze swoich słodkich uśmiechów, które sprawiały, że serce Louisa się topiło. Jeżeli to nie podziała na jego najbliższych, to znaczy że nie są spokrewnieni.

– Czy wy... – zaczęła niepewnie jego mama.

– Wszyscy jesteśmy tylko grupą przyjaciół – ratował sytuację Zayn. – Chcieliśmy zrobić taki wyjazd.

– Ups, wyszło niezręcznie z pokojami – uznała Lottie, jednak ton jej głosu nie wskazywał na to, że się tym przejmuje. Louis spojrzał na nią z wyrzutem, a ta posłała mu buziaka.

– A ja i tak nie mam teraz nikogo na stałe – sprecyzował Louis, żeby uświadomić swoją mamę, dlaczego nie przyprowadził dziewczyny. – Wiesz, że nie poznaje was z nikim dopóki nie jestem pewien, że ta osoba znajdzie się na stałe w moim życiu.

– Przecież nie musisz mi się tłumaczyć – przerwała mu kobieta. – Dobrze cię znam, Boo Bear.

– Mamo – jęknął, ale ta tylko się roześmiała. Był pewien, że Zayn powtórzył ten pseudonim z chichotem.

Wszyscy usiedli przy dużym, okrągłym stole, wybierając jedzenie z menu. Zayn i Liam praktycznie od razu załapali dobry kontakt z jego rodziną i aktualnie rozmawiali z Lottie i jej mężem o ślubie. Ta z zapałem opowiadała im o planach, jak ma wyglądać uroczystość. Niall w tym czasie dyskutował o sporcie jego ojczymem, a Kate zajęła się Jay. Najwyraźniej te dwie kobiety od razu się polubiły, ale Louis miał szczerą nadzieję, że mama nie będzie mu insynuowała związku z dziewczyną. Wiedział, że bardzo jej zależało na ustatkowaniu się syna i momentami próbowała go zeswatać z bardzo dużą ilością osób.

Gdy wreszcie zaczęli jeść, znowu rozmawiali w całości, nie dzieląc się na grupki. Tomlinson miał lekkie wyrzuty sumienia, bo pomimo tego, że to miał być dzień jego siostry, a cała uwaga skupiała się nad nim. Rozumiał jednak, że rodzina nie widziała go przez parę miesięcy i mimo rozmów telefonicznych mieli pewne zaległości. Opowiadał im o pracy, szczegółowo zajmując się ostatnim dużym wydaniem, za które odpowiadał.

Jay należała do trochę wścibskich osób, więc nic dziwnego, że podpytywała jego przyjaciół o różne rzeczy. Harry jednak wciąż był dość milczący i nie mówił więcej niż udało się z niego wyciągnąć pytaniami. Louis miał najchętniej ochotę nakrzyczeć na swoją rodzinę, że ma dać mu spokój, ale zdawał sobie sprawę, że oni nie znali go tak jak on. Mógł z przekonaniem stwierdzić, że nikt tutaj nie zna tak dobrze Harry'ego oprócz niego i naprawdę bał się, że ta ciekawość reszty zrobi krzywdę młodszemu. Zapominał jednak, że brunet jest dorosłym mężczyzną, do tego niesamowicie kulturalnym, więc bez problemu w grzeczny sposób omijał odpowiedzi na niezręczne pytania.

– Harry, mam wrażenie, że skądś cię kojarzę – odezwała się nagle Fizzy, lustrując uważnie chłopaka wzrokiem. – Grałeś może w jakimś filmie?

– Nie jestem aktorem – uznał ze śmiechem. – Pewnie po prostu jestem do kogoś podobny, może do jakiegoś twojego znajomego?

– Nie, zapamiętałabym przystojnego znajomego – pokręciła głową, a Louis poczuł się dziwnie zazdrosny, bo jego siostra nie powinna oceniać urody Harry'ego tak wprost. Fizzy jeszcze raz dokładnie zlustrowała jego przyjaciela, po czym pokręciła głową. – Nieważne. Ale jesteś naprawdę przystojny. Ile masz lat?

– Fizzy, zdecyduj się na jednego z moich przyjaciół, którego będziesz nieudolnie podrywać – upomniał ją Louis, siląc się na żartobliwy ton. – Czy nie byłaś zauroczona Liamem?

– Mamo Louis znowu mnie kompromituje przy swoich starszych znajomych – burknęła obrażona nastolatka, a Jay spojrzała na nią ze zmęczeniem w oczach, nic nie mówiąc.

– Mam dwadzieścia dwa lata, Fizz – odparł Harry, z uśmiechem. – Ale niestety, muszę cię zmartwić, że podrywanie mnie nie przyniesie żadnych rezultatów.

– Jestem za młoda, prawda? – jęknęła dziewczyna. – Czemu nie mogę żyć szczęśliwie? Po raz kolejny ktoś mi łamie serce!

– Tobie to śmierć Mufasy powinna złamać serce, dziecinko – droczył się Louis.

– I Harry jest gejem – dodała Kate, a wszyscy spojrzeli na nią zszokowani, zaprzestając jedzenia. – O rany, miałam chyba tego nie mówić na głos.

– Tak myślałam – zgodziła się ze spokojem Lottie.

– Cat, czy ty oszalałaś? – oburzył się Louis, szepcząc do niej. – To.. ty nie możesz tak po prostu...

– Nic się nie stało, Lou – uspokoił go Harry, poklepując po ramieniu. – Tak, jestem gejem. Zabawne, że to tak oczywiste.

– Byłam kiedyś przykrywką dla mojego przyjaciela i został mi pewien dar w rozpoznaniu gejów – zaśmiała się starsza siostra Louisa.

– Och, ja miałem szesnaście lat jak spotkałem mojego chłopaka, więc ominęły mnie te wszystkie przykrywki i kłamanie rodziny. Postawiłem ich przed faktem dokonanym.

– Masz chłopaka? – spytała się przyjaźnie Jay.

– Mamo – upomniał ją Louis, wiedząc dokąd prowadzi to pytanie. Spojrzał się na Harry'ego, mając nadzieję, że jego wzrok w jakiś sposób mu przekaże to, że wcale nie musi odpowiadać.

– Miałem – powiadomił ich Styles, przygryzając dolną wargę. – Niedługo będzie druga rocznica jego śmierci.

Wszyscy jego przyjaciele spojrzeli się po sobie nerwów, zapewne nawet nie zdając sobie sprawy z tej tajemnicy Harry'ego.

– Skarbie, tak mi przykro – powiedziała mama Tomlinsona, wstając, żeby przytulić do siebie chłopaka.

– Zepsułem atmosferę. Przepraszam, po prostu o tym zapomnijmy – pokręcił głową, więc Jay odsunęła się, całując go jeszcze w czoło. Louis mógł z łatwością zauważył, że Harry to docenił i naprawdę był wdzięczny swojej mamie za tak czułą reakcję. – Lottie, mam nadzieję, że na waszej sesji ślubnej pójdziecie robić zdjęcia na Mayfield Lavender Field!

Wszyscy byli zaskoczeni tą zmianą tematu, ale nikt nie zamierzał naciskać na Harry'ego.

– Nie myśleliśmy o polu lawendy – przyznała Lottie. – Szczerze mówiąc, nawet nie wiem gdzie ono jest. Chyba trudno znaleźć coś takiego w Londynie.

– Nie, jest jakieś pół godziny od centrum – wytłumaczył Harry, późnej mówiąc jej jak dojechać tam samochodem czy też komunikacją miejską.

Dalej było już tylko coraz lepiej. Styles nieco otworzył się na rodzinę chłopaka, więc wszyscy świetnie się bawili. Louis czuł ulgę, że spotkanie jego najbliższych nie było aż takie niezręczne i gdyby nie to, że Zayn zaczął na niego mówić Boo Bear, to wszystko byłoby idealnie.

W końcu wszyscy zaczęli zbierać się do siebie, bo już jutro w południe miała odbyć się ceremonia. Louis był pewien, że jego przyjaciele nie byli tym zachwyceni, bo raczej przyzwyczaili się do ślubów późnym popołudniem i mieli nadzieję, że załapią się na wieczór kawalerski. Ten jednak odbył się parę dni przed uroczystością, żeby Pan Młody nie był na kacu w tym szczególnym dniu.

– Naprawdę dziękuję wam wszystkim, że przyszliście – powiedziała Lottie, żegnając się. – Miło było was poznać i już nie żałuję, że was zaprosiłam.

– Zaprosiliśmy – poprawił ją jej narzeczony.

– A my postaramy się, żebyś nie żałowała i ograniczymy alkohol! – uznał Zayn ze śmiechem.

– A ja mam jeszcze do was wszystkich bardzo ważne pytanie – obwieścił Niall uroczystym tonem. Zatrzymali się przy wyjściu, patrząc na niego z zaskoczeniem. –Guineness czy Samuel Adams?

– Czym do diabła jest Samuel Adams? – prychnął ojczym Louisa. – Oczywiście, że Guiness, synu.

– Prosto w twoją twarz, Zayn! – wykrzyczał Niall.

– Ni, to było prawie rok temu... – zaczął Liam zrezygnowanym tonem.

– Czemu my się w ogóle przyjaźnimy? – westchnął Zayn, przewracając oczami.

Ω

– Mam nadzieję, że nie było aż tak źle – powiedział Louis, odkładając na chwilę swoją książkę. Leżał już w łóżku, gdy Harry wyszedł z łazienki. Włosy miał zawinięte w ręcznik i starszy mężczyzna uznał, że to jedna z najsłodszych rzeczy, jakie widział.

– Było naprawdę dobrze – stwierdził Styles, uśmiechając się do niego. – Twoja rodzina jest cudowna i nie myślałem, że będę się czuł tak swobodnie.

– Wiem, że czasami zadają dużo pytań, ale interesują się mną i chcą poznać moich przyjaciół jak najlepiej – westchnął.

– Jak poznam cię z moją mamą i siostrą to dopiero się przekonasz, jak one bardzo potrafią być wścibskie – odparł, a Louis starał się nie ekscytować tak bardzo tą sugestią, że będzie miał okazję odwiedzić kiedyś rodzinę chłopaka. – Ale to dwie najważniejsze kobiety mojego życia, więc musiałbyś to przeżyć.

– Z przyjemnością – odpowiedział. Harry w tym czasie zdjął ręcznik z głowy i położył na krzesło. – Zawsze zastanawiało mnie, jak to się robi.

– Chodzi o ten turban? – zdziwił się młodszy, a Tomlinson kiwnął głową w zgodzie. – Po prostu bierzesz włosy i zawijasz je w ręcznik. Nie ma w tym nic skomplikowanego.

– No cóż, panie Styles, nie każdy ma długie włosy i musi coś takiego robić – droczył się Louis.

Harry zaśmiał się jedynie i podłączył suszarkę do gniazdka przy toaletce, podczas gdy szatyn zabrał się za dokończenie rozdziału książki. Nie mógł się jednak skupić, bo za każdym razem gdy spoglądał w lustro widział, że chłopak się na niego patrzy. Czytał po raz kolejny to samo zdanie, wciąż mając ochotę na chwilę na niego spojrzeć.

W końcu dźwięk suszenia ucichł, a Harry wszedł do łóżka. Bezceremonialnie położył głowę na klatce piersiowej mężczyzny, nie przejmując się, że zakrywał mu tym samym książkę. Louis chciał już zgasić lampkę nocną, ale został zatrzymany.

– Możesz czytać, po prostu chcę cię czuć – stwierdził, przytulając się do niego mocniej. – Dobranoc.

– Śpij dobrze – odparł nerwowo, będąc pewnym że teraz tym bardziej nie skupi się na książce. Zamiast tego, opuszkami palców dotykał ramienia Harry'ego dopóki nie poczuł, że jego oddech całkowicie się uspokoił.

Ω

Louis nigdy nie lubił ślubów. Zawsze wydawało mu się, że wszystko jest przesadzone, nie rozumiał dlaczego ludzie płaczą. Tym bardziej, że był pewien, że to nie są łzy utraconej wolności, ale łzy szczęścia. I mimo że wciąż uważał, że to wszystko działo się za wcześnie, nie mógł oprzeć się małemu uśmiechowi, gdy widział jak jego siostra szła do ołtarza.

Miał przed sobą dojrzałą kobietę, która jest gotowa na tak ważną, życiową decyzję. Przerażała go myśl, że wciąż pamiętał ją jako małą dziewczynkę, z którą lubił się droczyć. Przecież gdy wyjeżdżał była jeszcze dzieckiem i dopiero teraz zrozumiał, jak wiele lat stracił. Praktycznie nie towarzyszył jej w okresie dorastania, nie on był osobą, z którą rozmawiała o swoich problemach. Było mu smutno, ale jednocześnie nie mógł zmusić siebie do żalu, że opuścił dom. Nowy Jork był jego miastem i tam czuł się lepiej niż kiedykolwiek.

Kiedy Lottie mówiła sakramentalne „tak", musiał przytulić swoja mamę, bo ta zaczęła płakać. Uśmiechnął się do niej, pocierając jej plecy. Po całej uroczystości musiał jeszcze pocieszać Liama, który łkał, nie tylko ze względu na piękno wydarzenia, ale też dlatego, że to nie jest jego ślub i prawdopodobnie nigdy nie będzie miał szansy na wzięcie go.

– To wszystko jest takie niesprawiedliwe – jęknął Payne, gdy już usiedli wszyscy przy stoliku. – Dlaczego w USA małżeństwa homoseksualne nie są dozwolone? Przez to nie mogę wziąć ślubu...

– Liam, ty nie masz jeszcze z kim wziąć tego ślubu – przypomniał mu Niall, który mimo wczesnej godziny pił już whiskey.

– O rany, nie musisz mi tego wypominać – upomniał go, przewracając oczami.

– Payno, powiem ci, że zanim ty będziesz w ogóle miał narzeczonego minie jakieś dziesięć lat – stwierdził Horan, wypijając alkohol do końca. – A do tego czasu, to pewnie nie tylko w USA, ale nawet w, nie wiem, Brazylii to będzie legalne.

– Oczywiście, Niall – powiedział sceptycznie Zayn. – Wiesz, że jestem optymistą, ale prędzej w USA będzie czarny prezydent niż zalegalizowane małżeństwa homoseksualne. *

– Mówcie, co chcecie, ja idę się napić – zbył ich mężczyzna, idąc do baru po kolejnego drinka.

– Niall po prostu nie lubi ślubów i na każdym maksymalnie się upija – wyjaśniła im Kate, gdy przyjaciel już poszedł. – Ale spokojnie, zaczął wcześniej, więc też szybciej skończy.

– Znam się z jakieś cztery lata i nigdy nie widziałem, żeby zgonował – stwierdził Louis.

– Znam się z Niallem dwadzieścia pięć lat i widziała go w takim stanie trzy razy – zaczęła dziewczyna. – Dwa z nich to śluby.

– A ten trzeci? – zaciekawił się Harry.

– Kiedy wyjeżdżał do USA i mieliśmy to uczcić na imprezie pożegnalnej – powiedziała. – Godzina dwudziesta pierwsza, a ja już musiałam siedzieć z nim w pokoju, przytulając go, bo było mu smutno.

– Czyli upija się tak mocno tylko jak jest smutny? – upewnił się Liam.

– Nie wiem, w sumie śluby nie były smutne i jego wyjazd też nie – wzruszyła ramionami. – Cieszył się na niego.

Musieli przerwać rozmowę, bo świadkowie wygłaszali swoje toasty. Louis czuł dumę, gdy słyszał opowieści o miłości jego siostry. Być może wcześniej nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo ta dwójka była zakochana i że naprawdę powinni się pobrać.

Zanim jeszcze zaczął dość mocno pić alkohol, zatańczył jeszcze ze swoją mamą, każdą z sióstr oraz kilkoma ciotkami, które musiały mu powiedzieć, jak bardzo wyrósł. Gdy wreszcie wrócił do stolika przyjaciół był zmęczony i na wstępie wypił drinka na raz.

– Wow, kowboju, widzę że szalejesz – powiedział zniesmaczony Zayn, zabierając mu szklankę. – Fajnie by było, gdybyś został z nami chociaż do północy, bo Niall na pewno wypadnie.

Louis rozejrzał się po sali, żeby zobaczyć jak przyjaciel siedzi koło jego wujka, pijąc i żartując.

– Nawet nie wiecie, jak jestem szczęśliwa, że mamy osobny pokój – uznała Kate.

– I tak do niego pójdziesz, żeby zobaczyć, czy wszystko z nim dobrze – prychnął Malik.

– Zamknij się – wycedziła przez zęby, nalewając wina sobie i Harry'emu.

– Cat, błagam cię, to już będzie moja trzecia lampka – jęknął chłopak, odsuwając od siebie kieliszek, ale dziewczyna niezbyt się tym przejęła.

– Harry! – zawołała nagle Fizzy i dosiadła się do nich, zajmując miejsce Nialla. – Szukałam cię.

– Coś się stało? – spytał Styles szczerze zaciekawiony.

– Rozmawiałam wczoraj z koleżanką i już wiem, skąd cię kojarzę! – oznajmiła uradowana. – Zmieniłeś się trochę od tego czasu, ale wszędzie rozpoznam te usta!

– Co... – zaczął chłopak wyraźnie zdenerwowany.

– Climax** – podpowiedziała.

– Słucham? – Louis uniósł brwi, zdziwiony tym słowem.

– Fizzy, coś ci się pomyliło, ja... – tłumaczył się zestresowany Harry, kręcąc energicznie głową. Wziął ze stołu kieliszek z winem i wypił wszystko na raz.

– Młoda, idź sprawdzić czy cię nie woła mama – pogonił ją Tomlinson. – Dorośli będą rozmawiać.

– Ale Louis – jęknęła. – Ja jestem prawie dorosła!

– Kochanie, daj nam chwilkę – poprosił łagodnie Harry, głaszcząc ją po ramieniu. – I tak, masz rację. Chcę po prostu na spokojnie wszystko wytłumaczyć przyjaciołom.

– Niech wam będzie – zgodziła się nieco obrażona.

– O co chodzi i dlaczego siostra Louisa wie coś o twoim orgazmie? – spytała bez ogródek Kate.

– Czy ja słyszałem orgazm? – wtrącił się Niall, który właśnie przechodził obok stolika. Dosiadł się do nich, a jego wzrok był nieco zamglony przez wypity alkohol. – Ktoś ma orgazm?

– Na pewno nie dziewczyna, którą dzisiaj przeprowadzisz do siebie – odgryzła się Cat, a Niall jedynie pokręcił ze zrezygnowaniem głową.

– Ale serio, Harry, o co chodzi? – dopytał się zainteresowany Zayn.

– Pamiętacie jak tego wieczoru, gdy oglądaliśmy Shreka mówiłem wam o pewnym kompromitującym filmiku, o którym naprawdę nie powinniście się dowiedzieć? – odezwał się zawstydzony. – Zapomniałem, że twoja siostra mogła to obejrzeć, ale ja miałem tam tylko szesnaście lat...

– O rany, wiedziałem, że zagrałeś w porno! – oznajmił Nialla, a Kate go uderzyła w ramię, żeby już się nie odzywał.

– Mów dalej, H – poprosił Louis, rzeczywiście przerażony tym, co insynuował Horan.

– No więc byłem młody, naiwny, reżyser uznał, że jestem śliczny i tak się zaczęło – po raz kolejny podjął wątek. – Początkowo to miał być tylko zdjęcia do gazet, ale później nagraliśmy pierwszy filmik. I tak właśnie stałem się twarzą Sweet Explotion w dwutysięcznym roku.

– O cholera, nigdy cię tam nie widziałem – odparł Louis zdziwiony. Harry westchnął zasmucony, więc starszy mężczyzna położył mu przyjacielsko dłoń na ramieniu. – Hej, ale na pewno nie jest aż tak źle.

– Byłeś już wtedy w Stanach, a tam to zostało objęte cenzurą – wyjaśnił Harry. – Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak złe to było.

Ω

– Czekaj, czym jest Sweet Explotion i czemu to rzeczywiście brzmi jak wytwórnia filmów porno? – przerywam profesorowi, który śmieję się cicho.

– Och, wy Amerykanie – wzdycha. – Wyobraź sobie, że o to samo spytał się Zayn.

Ω

– Czym do diabła jest Sweet Explotion? – odzywa się Malik.

– To wytwórnia filmów porno? – dopytał się Niall.

– Czy w ogóle to było legalne? Miałeś szesnaście lat! – oburzył się Liam.

Sweet Explotion to brytyjska firma produkująca słodycze, wy zboczeńcy – upomniał ich Louis ze śmiechem. – Uwielbiałem to, jak byłem mały.

– Dobra, więc czemu to zostało objęte cenzurą w Stanach? – zdziwiła się Kate.

– Wycofali tę markę z USA, ze względu na reklamy z podtestami ukazujące nieletnich w seksualnym kontekście – powiedział z powagą Harry. – Wtedy to naprawdę wydawało mi się niewinne i nie wyczuwałem w tym nic złego. Chociaż jak teraz o tym myślę...

– Czekaj, czyli to była zwykła reklama słodyczy? – podsumował Liam, a chłopak kiwnął głowa, więc ten spojrzał się na niego podejrzanie. – Jakich słodyczy?

– Lodów –wymamrotał Harry, upijając trochę wina i tym samym unikając wzroku innych. Nie mógł jednak nie usłyszeć parsknięcia śmiechem przyjaciół. – Ja naprawdę nie widziałem w tym nic złego, ale teraz nie dziwię się, że już nie produkują tych lodów. Z jakiegoś powodu nie kupowali ich rodzice dla swoich dzieci tylko dziwni panowie w średnim wieku.

– To dlatego nie jesz lodów? – upewnił się Louis ze śmiechem, przypominając sobie złość chłopaka, gdy to Liam zaproponował mu te słodycze.

– Za każdym razem, gdy je widzę, wyobrażam sobie siebie mówiącego „poliż go, jest przepyszny" – odparł Harry z lekkim niesmakiem.

– Cholera – śmiała się Kate, łapiąc się za brzuch. – Błagam cię, chcę to kiedyś zobaczyć.

– Trudno będzie to znaleźć, bo jednak to jest reklama sprzed sześciu lat, plus stacje robiły wszystko, żeby ją zatuszować – wyjaśnił Harry. – I nie mógłbym wam spojrzeć w oczy, gdybyście to zobaczyli.

– Nie wiem jak wy, ale ja jakoś nie mam ochoty na oglądanie szesnastoletniego chłopczyka nieświadomie oferującego fellatio – odezwał się Liam, wyglądając na obrzydzonego.

– To wcale nie także byłem aż tak nieświadomy, w tym samym roku poznałem już mojego pierwszego chłopaka – powiadomił ich Harry.

– Ja miałem trzynaście lat jak straciłem swoje dziewictwo – powiedział Niall głosem na tyle pijanym, że trudno go było zrozumieć.

– Ta, chyba z ręką – zgasiła go Kate, odbierając szklankę, którą właśnie podnosił do ust. – Nialler, jesteś już za bardzo pijany.

– Wydaję wam się, bo to wy jesteście zbyt trzeźwi! – uznał mężczyzna.

Teraźniejszy Louis pewnie stwierdził, że w tym momencie zachowałby się inaczej i poprosił przyjaciela o przystopowanie z alkoholem, ale dziesięć lat temu uznał, że Niall ma całkowitą rację. Takim oto sposobem cała szóstka przyjaciół nieco przesadzała z alkoholem. Żaden z nich nie wymiotował ani nie zgonował, co mogło oznaczać, że ich organizm wciąż się dobrze trzyma. Louis pamiętał, jak kiedyś w czasie studiów praktycznie co tydzień chodził na takie imprezy i jakoś miał się dobrze. Wtedy zauważył jednak, że już zaczyna myśleć o jutrzejszym kacu i naprawdę bał się, jak jutro da radę funkcjonować przed rodziną.

Każdy z nich miał nieco inny powód do picia. Dla Louisa było to specyficzne połączenia dumy ze względu na siostrę, jak i smutku spowodowanego całą tą sytuacją z Harrym, która trwa już prawie rok. Z każdym drinkiem czy kieliszkiem orientował się, że te parę miesięcy temu był tak naprawdę bliżej chłopaka niż teraz w sensie fizycznym, ale podobało mu się to, że miał okazję bardziej poznać jego psychikę. Trochę przerażał go fakt, że jesienią dwa tysiące piątego roku Harry był dla niego atrakcyjnym chłopakiem, z którym chciał się umawiać, a teraz jednym z najlepszych przyjaciół, którego w pewnym sensie kochał. Trudno mu było przyznać się nawet przed samym sobą do takiego uczucia, bo przecież Louis Tomlinson się nie zakochuje. Próbował sobie wmawiać, że martwi się o niego, bo są przyjaciółmi, a jemu zawsze na nich zależy, jednak gdy obserwował Harry'ego, siedzącego przy nim wiedział, że to kłamstwo. Wystarczyło kilka spojrzeń, skupiających się na sposobie, w jaki jego czy są zamglone, a usta i policzki niesamowicie czerwone. Styles może i wypił dużo mniej od niego, ale wciąż był pijany, a zawsze w takim stanie stawał się bardziej przylepny. Louis czuł jednak swego rodzaju dumę, bo najwyraźniej on lubił tak się zachowywać tylko dla niego, bo pomimo faktu, że mógł się przytulać czy dotykać innego z przyjaciół, wciąż był przy nim.

Wszyscy postanowili trochę się uspokoić i spróbować wytrzeźwieć, żeby być chociaż świadomym tego, kto złapie bukiet panny młodej. Jako że nie była to Kate, szybko im to wyleciało z głowy. Louis nie pamięta dokładnie całego wesela, ma jedynie przebłyski, na które składało się tańczenie z różnymi osobami czy picie. Nikt jednak nie zrobił nic głupiego i gdy nad ranem wrócili do hotelu byli już nieco mniej otumanieni.

Jak można się spodziewać, Kate, która wypiła trochę mniej od Nialla zaprowadziła go do pokoju z pomocą Harry'ego i Louisa. Zayn i Liam mieszkali trochę bliżej windy, więc od razu skręcili do siebie. Wszyscy podśmiewywali się trochę z faktu, że Payne naprawdę był pijany. Tomlinson i Malik znali go już jakieś osiem lat, ale wciąż nie mieli okazji widzieć go w takim stanie. Wstawiony Liam zawsze był trochę mniej sceptyczny i bardziej radosny, ale jego pijana wersja wydawała się być najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Zachowywał się podobnie jak Harry, z tym że był bardziej energiczny niż brunet.

– Nie jestem jeszcze śpiący Zayneeee – powiedział do przyjaciela, który próbował go zaprowadzić do pokoju. – Chodźmy tańczyć! Chcę tańczyć do powolnej muzyki w świetle gwiazd!

– Zaraz wzejdzie słońce, skarbie – odparł rozbawiony Malik, kiedy posłali sobie z Louisem spojrzenie, które obaj zrozumieli jako „co mu odwaliło?". – Obiecuję ci, że potańczymy jutro.

– Kocham cię, jesteś moim najlepszym przyjacielem – usłyszeli tylko, zanim Zayn wprost wepchnął go do środka.

Przeszli parę metrów, wciąż uciszając Nialla, który robił się bardziej głośny niż zawsze, gdy za dużo wypił. Musieli wciąż pamiętać o tym, że w hotelu są też inni ludzie.

– Tęsknie za Pizzą – wykrzyczał mężczyzna, a Cat uderzyła do w ramię. – Lucas pewnie ją zabił i będzie dawał ludziom do zjedzenia w barze. Pewnie jako dodatek do pizzy. Pizza na pizzy, jakie to ironiczne...

– Lucas pewnie już ją tak pokochał, że nie będzie chciał ci jej oddać – powiedział łagodnie Harry, a Niall spojrzał na niego z przerażeniem. – Znaczy, oczywiście, że odda. Ale dobrze się nią zajmuje.

To uspokoiło blondyna, więc Kate skorzystała z okazji, że przestał się już wierzgać i zaczęła szukać po kieszeniach jego klucza.

– Pst, Tommo, powiem ci coś w sekrecie – krzyknął mężczyzna, opierając się o jego ramię. Na pewno miał nadzieję, że był to szept, jednak słyszeli go wszyscy dookoła.

– Co takiego, stary? – spytał łagodnie, podczas gdy Kate wciąż szukała kluczy.

– Kitty mnie obmacuje – zachichotał. To nie był śmiech, tylko zwyczajny chichot, który sprawił, że wszyscy się zaśmiali.

– Gdzie masz klucze? – spytała Kate, patrząc na przyjaciela ze współczuciem.

– W marynarce – wymamrotał, opierając się o ramię Louisa. –Pst, Tommo. Ona chyba nas słyszała.

– Idioto, nie masz na sobie marynarki – oznajmiła nieco zirytowana. Niall jednak wciąż ją ignorował, więc zdecydowała się na mówienie do niego jak do małego dziecka. – Ni, czy mógłbyś mi powiedzieć, gdzie jest twoja marynarka? Albo czy chociaż wiesz, gdzie są klucze?

– Mogę ci coś powiedzieć Kate – stwierdził, kładąc dłoń na policzku dziewczyny. – Jesteś taka piękna.

– Dziękuję – odparła z uśmiechem, marszcząc jednak w niepewności brwi.

– Czasami nie mogę uwierzyć, że wyglądałaś jak chłopak – kontynuował. – Chociaż wciąż masz małe cycki. Ale są ładne.

– Ja pierdolę – westchnęła, odpychając od siebie jego dłoń. – Dobra Horan, śpisz dzisiaj u mnie.

– Dobrze Kitty – wymamrotał ku zdziwieniu wszystkich. Spodziewali się raczej sprzeciwu niż potulnej zgodzie.

Kate otworzyła drzwi, a Louis położył Nialla na łóżku. Mężczyzna przytulił się do nogi przyjaciółki, która stała obok niego, mówiąc coś niezrozumiałego do siebie.

– Poradzisz sobie? – upewnił się Tomlinson, gdy dziewczyna rozpinała koszulę Horana, który teraz wyginał się w dziwnej pozycji.

– Nie po raz pierwszy będziemy spali w jednym łóżku, jakoś dam radę – uznała, z machnięciem dłoni. – Śpijcie dobrze, chłopcy.

Pożegnali się i słyszeli jeszcze jakąś wymianę zdań miedzy tą dwójką, zanim zamknęli za nimi drzwi do pokoju. Na korytarzu wreszcie zrobiło się cicho i Louis miał wrażenie, że byli tam tylko oni. Zawsze, gdy przebywał sam na sam z Harrym, czuł jakby byli ostatnimi ludźmi na świecie.

– Jesteś zmęczony? – spytał Harry'ego, gdy szli ramię w ramię. Ten spojrzał na niego i pokręcił pewnie głową.

– Ani trochę.

Tomlinson po raz kolejny pożałował, że jest pijany, chociaż to zwalanie całej winy na alkohol trochę nie miało sensu. Pewnie nawet trzeźwy próbowałby jakoś przedłużyć ich dzień razem, więc nic dziwnego, że złożył mu kolejną propozycję.

– Widziałem schody przeciwpożarowe na końcu korytarza – powiadomił młodszego. – Chcesz wyjść na dach?

– Dachy to twoja rzecz, prawda? – zaśmiał się Harry, a Louis z uśmiechem potwierdził to ruchem głowy. – To dobrze. Moja chyba też.

To, że razem nielegalnie wspięli się na dach, żeby popatrzeć na wschód słońca wydawało się całkowicie naturalne. Nieważne, w jakim kraju czy mieście są; liczy się, że mają siebie i dach, a wtedy wszystko jest w swoim naturalnym porządku. Najwyraźniej nie oni pierwsi wpadli na ten pomysł, bo znajdowały się tam butelki po alkoholach i jakieś papierki.

Obaj usiedli niedaleko krawędzi, żeby oglądać krajobraz. Nie należał on do najlepszych, jakie Louis widział w życiu. Może i pomarańczowe niebo rozpościerające się nad różnymi budynkami było ładne, ale widok z dachu jego mieszkania w Nowym Jorku to przewyższał. Jednak ten fakt wcale się nie wydawał ważny, Tomlinson czerpał radość z tego, że był tutaj z Harrym i tylko to tak naprawdę się liczyło.

– Lubię wschody słońca – stwierdził chłopak, patrząc przez chwilę na Louisa, który właśnie rozwiązywał swoją muszkę, żeby odpiąć kilka guzików koszuli.

– Praca w piekarni, pamiętam – potwierdził Louis, obejmując chłopaka w pasie. Zrobił to w bardzo naturalny sposób i Harry chyba też nie wziął tego za coś dziwnego, bo nawet się nie wzdrygnął, wręcz przeciwnie, od razu rozluźnił się pod jego dotykiem.

– Cieszę się, że jesteśmy tutaj razem – oznajmił cichym głosem młodszy. – Nie powinien ci tego mówić, ale z tobą zawsze czuję się tak dobrze. Tak zwyczajnie dobrze. Tak jakby nic złego nie mogło mnie dosięgnąć i jest po prostu dobrze.

– Zawsze powinieneś się tak czuć, H – uznał Tomlinson, przełykając ogromną gulę, jaka utworzyła się w jego gardle. Nie miał pojęcia, co powiedzieć, był zbyt pijany i bolała go głowa, ale Harry wyglądał zbyt pięknie z tym miękkim świetle, żeby mógł myśleć racjonalnie. Pragnął go tak bardzo, ale jednocześnie mając go w swoich ramionach czuł się dziwnie nieobecny. Jakby to wszystko nie miał miejsca naprawdę tylko działo się w jego wyobraźni. Przejechał swoim policzkiem po głowie Harry'ego, wdychając zapach jego włosów i miał ochotę się rozpłakać. On tak bardzo powinien być jego. To właśnie wydawało się być najodpowiedniejsze w tej chwili; fakt, że są sobie przeznaczeni i należą do siebie nawzajem. Tomlinson pozwolił sobie przyciągnąć do siebie chłopaka, żeby ten położył głowę na jego ramieniu. Musiał czuć jego ciało jeszcze intensywniej niż zawsze, bo inaczej miał wrażenie, że by się rozpadł. – Powinieneś być mój, Harry.

– Wiem. Powinienem.

Zostali w tej pozycji przez pewien czas, nic nie mówiąc. Razem obserwowali jak duże miasto budzi się do życia. Louis nie miał pojęcia czy myślał o czymś szczególnym. Mógł spodziewać się specyficznej odpowiedzi ze strony Harry'ego i to wcale go nie zdziwiło. Wyznając to chłopakowi był pewien, że ten nie odpowie, że jest jego czy cokolwiek, co mogłoby usatysfakcjonować normalnego człowieka. Louis jednak wciąż, czuł się dobrze z tym, bo przynajmniej młodszy się nie odsunął. Wciąż miał go przy sobie, mogąc chociaż wyobrażać sobie, że przez te parę chwil istnieją tylko oni.

– Zniknę niedługo – oznajmił nagle Styles, wciąż nie utrzymując kontaktu wzrokowego z Louisem. – Gdy w Nowym Jorku będzie się robiło zimniej, ja zniknę.

– Dobrze – zgodził się Louis, jakby to, co usłyszał było normalne. – Na długo?

– Pewnie coś koło tygodnia, nie wiem – odparł, patrząc się na Louisa swoimi zamglonymi oczami. Czerwone żyłki, które wytworzyły się na białku pod wpływem niewsypania jeszcze bardziej uwidaczniały zieleń jego oczu. Jednak mimo tego całego piękna, wciąż wydawały się smutne. Harry położył wziął dłoń Louisa w swoją i po kolei dotykał jego palców. Ten specyficzny nawyk ich liczenia przeniósł na mężczyznę, jakby tym razem chciał się przekonać, że to on istnieje naprawdę. – Nigdy nie wiem, ile to trwa.

– Nie ma sensu pytać, gdzie będziesz, prawda? – odezwał się Louis i sam zdziwił się tym, że jego głos drżał. Odpowiedziało mu jedynie milczenie, które było bardziej wymowne niż wszelkie słowa. Chłopak nie chciał mówić, a on nie miał zamiaru niczego wyciągać od niego na siłę. Nie mógł jednak znieść tego smutnego wzroku. – Czemu to robisz? Mógłbym być wtedy z tobą...

– Kiedy to przychodzi muszę być sam, Lou – powiedział Harry, przyciskając jego dłoń do swojej piersi. Gest był niespodziewany i serce Louisa zabiło szybciej, ale czuł, że nie on jedyny ma zwiększone ciśnienie. – Inaczej zrobiłbym ci krzywdę. Ale poradzę sobie, nic mi nie będzie.

– Naprawdę chciałbym ci pomóc – wyznał Tomlinson. – Mam wrażenie, że czasami mi się rozpadasz, a ja nic nie mogę z tym zrobić.

– Pomogłeś mi już wykraczająco – uznał Harry, uśmiechając się do niego szczerze. Bardzo powoli przeniósł swoją dłoń na policzek Louisa, pocierając kciukiem nieco szorstką skórę. – Po śmierci Maxa praktycznie cały czas znikałem. Częściej mnie nie było niż byłem. Ale odkąd mam ciebie jest lepiej. Czuję, że te wszystkie brakujące kawałki mojego serca w końcu się połączyły.
Poświęciłeś mi wystarczająco dużo czasu, że poczułem się potrzebny. Przepraszam.

Louis nie mógł nic odpowiedzieć, bo żadne słowo nie było odpowiednie. Harry mu podziękował na swój sposób i miał wrażenie, że było to swego rodzaju wyznanie uczuć. Wtedy nie obierał tego tak dosadnie, ale dzisiaj jest w stanie przyznać, że chłopak chciał mu wtedy pokazać, jak bardzo go potrzebuje. Bo tak właśnie było. Louis przez cały czas myślał, że to on jest zależny od chłopaka, bo jego uczucia trzymają go przy nim jak łańcuchy. Prawda była jednak taka, że Harry potrzebował go równie mocno.

– Nie przepraszaj, to ja nie mogę bez ciebie żyć. Bez ciebie jestem złamany i rozdarty, jesteś moją brakującą częścią – odparł, przysuwając dłoń chłopaka z policzka do ust, żeby ją pocałować. – Będę tutaj dla ciebie na zawsze, dobrze? Jeżeli będziesz mnie potrzebował, zawsze do ciebie przyjdę.

– Nie wiem, czym sobie na ciebie zasłużyłem – powiedział cicho Harry, zbliżając się do niego. – Jest mi tak przykro, bo odtrącam cię od siebie, a ty i tak przychodzisz. Powinieneś sobie odpuścić Lou, nie jestem wart tyle zachodu.

– Jesteś wart tyle zachodu, ile ja stwierdzę – zaprzeczył szybko. – To nie twoja wina, skarbie, że wciąż go kochasz. Pewnie nikt nie jest w stanie się z nim równać.

– Moi przyjaciele powtarzali mi, że powinien próbować żyć od nowa, bo on pewnie też by właśnie tego chciał. Mojego szczęścia – podjął wątek Harry, a Louis przestał mówić, żeby nie zbić go z tropu. Chłopak przestał patrzeć mu w twarz i śledził dłońmi fakturę jego koszuli, bawiąc się guzikami czy materiałem. – Ale nie ruszę dalej, mimo że jego tutaj nie ma. Po prostu zawsze miałem wrażenie, że kochanie go na zawsze nie może być złe i po prostu poradzę sobie przez resztę życia bez jego miłości. On wciąż jest w mojej głowie, Louis, i nic z tym nie mogę zrobić, bo nie wymażę wspomnień.

Zamilknął, wciąż trzymając dłonie na klatce piersiowej Louisa, tym razem spoglądając mu w oczy. O dziwo Harry nie płakał, można było dostrzec jedynie smutek w jego oczach.
– Gdy odszedł moje dni zrobiły się puste i chciałem umrzeć. Nigdy ci tego nie mówiłem, ale wtedy gdy zniknąłem rok temu nie chciałem już wracać – głos Harry'ego robił się coraz niższy, ale też cichszy. – Ale wtedy pomyślałem, że nie mogę cię tak zostawić bez wyjaśnień. Nie mogę zamknąć książki, nie dając ci jej doczytać. Więc jestem tu w pewnym sensie dla ciebie. I nie chcę teraz zrzucać na ciebie żadnej odpowiedzialności, po prostu masz prawo wiedzieć, że gdyby nie ty, nie wiem jakbym sobie poradził.

– Nie wiem, co mam powiedzieć – wydusił z siebie Louis, poruszony tym wszystkim do granic możliwości.

– Nie musisz nic mówić – pokręcił głową. – Po prostu mnie nie opuszczaj, bo bez ciebie rozpadnę się na malutkie kawałeczki.

I to właśnie Louis zrobił. Objął Harry'ego i nie zamierzał już nigdy zostawić go samego. Bez niego on sam rozpadłby się na kawałki, chociaż zapewne odkąd go poznał jego serce nie było w jednej części.

Ω

Liam obudził się nago z równie nagim ciałem Zayna na sobie.

To było niewątpliwie złe i przez chwilę zastanawiał się, czy przypadkiem mu się to nie śni. Może i trudno mu się było do tego przyznać, ale miewał już erotyczne sny o przyjacielu, jednak ten musiał być wyjątkowo realistyczny.

Bez większych problemów przypomniał sobie wczorajszą noc. Wrócił do pokoju z Zaynem kompletnie pijany, kiedy zobaczył, że kolega z uczelni napisał mu sms, że są już wyniki egzaminu. Nie przejmując się już niczym, od razu się rozbudził, żeby zobaczyć, czy zdał.

– Idź spać, sprawdzisz to rano – poradził Malik, kiedy siadał z laptopem na kolanach, próbując złapać internet w hotelu.

– Nie wytrzymam do rana – jęknął. Zayn najwyraźniej odpuścił sobie namawianie go do czegokolwiek, tylko po prostu zaczął gładzić jego ramiona uspokajająco. Usiadł specjalnie za nim, otulając go swoim ciałem od tyłu.

– Jeżeli ci się nie uda, to zawsze możesz spróbować w lutym – pocieszał go, gdy ten logował się na swoje konto. – W końcu trudno jest zdać to za pierwszym razem, wiele osób...

– Zayn, zdałem – oznajmił bez emocji, bo jeszcze do niego to nie docierało. Pokazał na chwilę ekran w stronę Zayna, żeby ten mógł zobaczyć ilość punktów, po czym odłożył go na bok. – O mój boże, zdałem. Jestem prawnikiem!

– Jesteś prawnikiem! – ucieszył się Malik, praktycznie wskakując na przyjaciela, który przez to położył się na łóżku. – Jestem z ciebie taki dumny!

Zayn pochylił się, siedząc na nim okrakiem, żeby pocałować go w policzek. I wtedy właśnie, według jego wersji, Liam go pocałował. Payne zaś uważa, że obaj do tego dążyli. Nie ważne jednak, kto to zainicjował, liczy się fakt, że ich usta po raz pierwszy w życiu się zetknęły. Było to szybkie i od razu mokre, jak gdyby zbyt długo na to czekali, bo od lat pragnęli tego równie mocno. Louis do teraz jednak nie zna szczegółów, jak z tego pocałunku zaszli do przespania się ze sobą, bo zdecydowanie zbyt późno się o tym dowiedział i pewne rzeczy umknęły jego przyjaciołom. Niezaprzeczalnym faktem było jednak to, że Zayn i Liam uprawiali seks po raz pierwszy ze sobą w londyńskim pokoju hotelowym, kiedy w ich żyłach płynął jeszcze alkohol, a myśli były zamroczone promilami i szczęściem, z powody zdanego egzaminu.

Jednak gdy emocje opadły rano Liam od razu miał wyrzuty sumienia. Oczywiście, seks z Zaynem był niesamowity i to może dlatego, że nie uprawiał go od dłuższego czasu, a może powodem było to, że naprawdę pragnął swojego przyjaciela. Chciał się z nim kochać, jednak tego, co zrobili nie można było nazwać takim słowem. Liam był przyzwyczajony do czegoś bardziej romantycznego, gdzie w między czasie wyznawał miłość swojemu chłopakowi, ale Zayn traktował to tylko jak seks. Nie mógł jednak powiedzieć, że nie czerpał z tego przyjemności. Podobał mu się sposób, w jaki jego przyjaciel jest sprośny i niesamowicie seksowny. Miał wrażenie, że obraz Zayna, który go ujeżdża, trzymając dłonie na piersiach, z głową odchyloną do tyłu w całkowitej przyjemności będzie czymś, czego nigdy nie zapomni. Jeszcze bardziej zdziwił go fakt, że sprawił, że Malik doszedł dwa razy. Było to dla niego nieco nierealne, bo nigdy nie myślał, że to możliwie, tym bardziej, że byli pijani, a on za pierwszym razem nawet nie dotykał jego penisa.

– O nie, o nie, o nie – powiedział Liam, odsuwając się od Zayna. Temu zajęło chwilę zanim się obudził, patrząc na niego zaspanym wzrokiem. Wciąż uważał to za słodkie, mimo że miał okazję widzieć to już wiele razy.

– Hej – przywitał się niepewnie, przecierając oczy.

– Co my narobiliśmy? – wykrzyczał Payne, próbując się zakryć kołdrą. – To było złe, bardzo złe.

– Nie dziwię się, że jestem twoim drugim, skoro mówisz takie rzeczy po seksie – zażartował Zayn.

– Nie o to mi chodziło – zaprzeczył szybko. – Było wspaniale. Naprawdę. Jesteś cudowny i... ale złe jest to, że w ogóle się... no wiesz.

– Pieprzyliśmy.

–Uprawialiśmy seks – poprawił go. – Rany, przecież jestem przeciwnikiem przygodnego seksu. Naprawdę cię przepraszam, Zayn. Błagam, czy możemy być wciąż przyjaciółmi?

– Ja pierdolę, uspokój się – powiedział Malik, łapiąc go za ramiona. – Dobrze się bawiliśmy, byliśmy trochę pijani. I, jeżeli to ma ci pomóc pozbyć się wyrzutów sumienia, kocham cię, a ty kochasz mnie. Nawet jeśli tylko jako przyjaciele, to wciąż miłość, więc to nie był przygodny seks.

– Masz rację – odetchnął z ulgą. – To jednorazowa sytuacja.

– Nasza słodka tajemnica – uznał Zayn, uśmiechając się do niego. – Co się stało w Londynie, zostaje w Londynie i takie tam.

– Nie możemy nikomu o tym powiedzieć, bo zrobi się niezręcznie – poprosił Liam, a przyjaciel tylko pokiwał głową.

– Powiem ci tylko, że jesteś naprawdę dobry. Nie wiem, dlaczego ale zawsze wyobrażałem sobie ciebie za bardziej flegmatycznego, a było świetnie – pochwalił go Zayn, poklepując po policzku. Liam zarumienił się lekko, ciesząc się, że nie tylko on czerpał z tego taką przyjemność.

– To dobrze, że ci się podobało – uznał Liam. – Boże, jakie to już niezręczne.

– Li, nie myśl o tym w ten sposób – powiedział łagodnie. – Wyobraź sobie, że pomogłeś napalonemu przyjacielowi w potrzebie. A przy okazji, mogę odhaczyć seks z Anglikiem z listy.

– Jestem tylko w połowie Anglikiem – uświadomił go.

– Och, zamknij się – zaśmiał się, przewracając oczami. Wstał z łóżka, owijając się prześcieradłem i skierował się w stronę łazienki. Nagle odwrócił się przed samymi drzwiami i spojrzał uważnie na Liama, który odprowadzał go wzrokiem. – W sumie to jesteśmy wciąż w Londynie, więc co powiesz na wspólny prysznic?

– Boże, tak – odparł od razu Payne, a Zayn z kokieteryjnym uśmiechem opuścił prześcieradło na ziemię.


****

          

*śmieję się trochę, bo jako że rozmawiają w 2006, to w ciągu dziesięciu lat wszystko, co mówił Niall się spełni

** dobra, to się później rozwiążę, ale cllimax znaczy szczyt ( w sensie punkt kulminacyjny), ale też orgazm. Przepraszam za moje poczucie humoru i kolejną angielską wstawkę, ale gdybym napisała do po polsku to trochę straciłoby sens.

*****
Cześć kochani, zapraszam was na kolejny rozdział, w którym puszczam oczko do fanów Przyjaciół. Jednocześnie nie myślcie, że Ziam będzie miał tak łatwo jak Monica i Chandler, przygotowałam im coś specjalnego.

Możecie napisać, jak wam się podoba ten dość długi rozdział (6.5k) i oczywiście z chęcią posłucham o waszym życiu!!

Miłego dnia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro