20. Wicked Game

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Teraz pewnie domyślasz się, co się stało, więc przejdę...

– Nie denerwuj mnie – opowiadam, a mężczyzna unosi brew. – Ktoś mi tu obiecał szczegóły.

– Nie wierzę, że to robię – wdycha teatralnie.

Ω

          
Tomlinson już nic nie powiedział, tylko mocno wchłonął zapach młodszego, przyciskając nos do wyeksponowanej szyi. Nie docierało jeszcze do niego, że to się dzieje naprawdę. Rzeczywiście trzymał Harry'ego w swoich ramionach, nie tylko w platoniczny sposób. Mógł bez obaw całować jego szyję, bo obaj tak samo tego pragnęli. Mógł zrobić wszystko, a jednak po raz pierwszy w życiu paraliżował go strach. W końcu od początku uważał go za dzieło sztuki, a przecież ich nie można dotykać. Miał wrażenie, że jeden zły ruch i zepsuje wszystko; Harry rozpadnie się w jego ramionach i nic nie będzie mógł z tym zrobić. 

Dlatego właśnie ten pierwszy ruch jaki wykonał, wciąż był niepewny, bo bał się, jak zareaguje brunet. Odważył się jednak przygryźć jego ucho, a później je polizać. Nie zdawał sobie nawet wcześniej sprawy, że ta część ciała, może być tak wrażliwa, ale Harry pojękiwał cicho, jakby Louis robił znacznie więcej. I oczywiście, taki był plan, Tomlinson w końcu tak długo na to czekał, że zamierzał czcić dosłownie każdy dostępny dla niego skrawek ciała. Miał wrażenie, że uzależnia się od tego, jak na jego dotyk reaguje Harry. Uwielbiał to, że był wrażliwy i że to on miał możliwość sprawienia mu przyjemności. Nikt inny na świecie nie mógł być w takiej sytuacji z brunetem, nikt oprócz niego nie mógł go w taki sposób dotykać. W sercu Louisa duma mieszała się z poczuciem odpowiedzialności i jeśli Harry się nie rozpadnie, to prawdopodobnie on to zrobi.

Niespiesznie zajmował się nakręceniem go w pełni, całując jego szyję i uszy, jednocześnie dłonią dotykając torsu. Miał wrażenie, że chłopak nie wie, co zrobić albo raczej bał się zrobić cokolwiek, żeby nie zepsuć nastroju. To po raz kolejny uświadomiło Louisowi, że Harry był w życiu tylko z jednym mężczyzną i to on ma zaszczyt być tym drugim. Nie mógł się oprzeć przed wyssaniem małej malinki na wystającej linii jego żuchwy,
chcąc sprawdzić, że poczuje się bardziej komfortowo. Z jednej strony robił to dla Harry'ego, z drugiej dla siebie, bo przy chłopaku budziła się w nim zaborczość i chciał, żeby wszyscy wiedzieli, że jest jego. Nawet jeśli wcale tak nie było i Harry nie ofiarował mu się w całości; pozwolił jedynie skosztować, żeby Louis jeszcze bardziej oszalał.

Dotknął policzka chłopaka, napawając się jego gładkością, która była tak inna od jego własnego kłującego zarostu, który Harry musiał wcześniej czuć na swojej szyi. Louis odsunął się na chwilę od niego, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że ten już oddycha ciężko i patrzy na niego spod półprzymkniętych powiek. Właściwie nic się jeszcze takiego nie stało, ale chłopak był już cudownie zrujnowany. Szatyn właśnie zrozumiał, że widok niesamowicie podnieconego Harry'ego, to coś, czego brakowało mu w życiu. Miał wrażenie, że to jedyna rzecz, jaką potrzebował; chciał widzieć go w takim stanie, wiedząc że to on jest tego powodem.

Ponownie się zbliżył, tym razem łącząc ich usta w pocałunku. Miał wrażenie, że tak jak zawsze, gdy to robili, rozpada się, ale tym razem to nie jest nic złego. Nareszcie miał Harry'ego i mógł w pełni się nim nacieszyć, zajmując się każdą częścią jego ciała. I naprawdę czuł różnicę w tym pocałunku, względem poprzednich. Miał wrażenie, że tamte były bardziej delikatne i nawet, gdy próbowali być namiętni brakowało im tego specjalnego nastroju, w jakim znajdowali się teraz. Louis dominował, prowadząc ich przez ten pocałunek i pomimo że zaczął powoli, to westchnięcia Harry'ego i jego cichutkie jęki namówiły go do podkręcenia atmosfery. Coraz mocniej smakował jego ust, pozwalając sobie na podgryzanie wargi lub ssanie jej między swoimi. Jednocześnie wplatał palce we włosy chłopaka, napawając się tym, że wszystko było odpowiednie. Nie miał żadnych zastrzeżeń, jakby po raz pierwszy w życiu znalazł się we właściwym miejscu. Jeszcze nigdy wcześniej z nikim innym nie mógł poczuć się tak jak teraz. Przez jego umysł przeszła myśl, że czuje się, jakby był w domu. Jednocześnie to nie było zwyczajne, to raczej niebo, które Harry stworzył mu na ziemi. Nie mógł inaczej nazwać miejsca, w którym może go dotykać i całować, wiedząc, że obaj tego chcą i potrzebują.

Jednak cały świat zapłonął, gdy po raz pierwszy pozwolił sobie na dotknięcie Harry'ego przez materiał spodni. Potraktował to niemal jak duchowe przeżycie, bo wystarczyło, że delikatnie pomasował jego krocze, a młodszy stęknął w jego usta. Louis nie mógł powstrzymać uśmiechu, ponieważ świadomość, że to on tak na niego działa i dzięki niemu jest w tak pięknym stanie obezwładniała go i wprawiała w ogromną radość. Miał ochotę dać mu wszystko, czego tylko zapragnął, żeby jeszcze raz usłyszeć ten dźwięk. Nie odważył się jednak jeszcze rozpiąć jego rozporka, bo musiał na chwilę się zatrzymać, gdy poczuł, że duże dłonie wkradają się pod jego koszulkę. Czuł kontrast między swoją gorącą skórą, a tą zimną Harry'ego, ale to wciąż było cudowne i czerpał niesamowitą przyjemność. Sam pozwolił sobie na nieco odważniejszy ruch i rozpinał koszulę chłopaka, wciąż go całując. Ten jednak zatrzymał go w pewnym momencie przez zsunięciem jej z jego ramion, pozwalając jedynie na odpięcie guzików. Nie miał zamiaru się sprzeczać, bo chciał, żeby młodszy czuł się przy nim komfortowo.

Gdy już wreszcie uporał się z tym zadaniem, odsunął się od chłopaka, żeby podziwiać jego ciało. Miał ładny zarys mięśni, ale oprócz tego jego tors wydawał się cudownie miękki i idealny to przytulania. Zobaczył tatuaże, w tym ten motyla,  który tak bardzo go rozczulał, że aż złożył na nim pocałunek. Przy okazji dłoń położył na sutku, pocierając go między swoimi palcami, wywołując dreszcz u chłopaka. Szybko jednak przypomniał sobie o tym, że trzy pozostałe też są wrażliwe. Pożałował, że nie ma dodatkowych rąk, żeby zająć się wszystkimi. Na razie postanowił skupić się na tych dodatkowych, trochę dlatego, że był ciekawy reakcji, ale jednak głównym powodem było to, że mu się to podobało. Oczywiście, Louis niewątpliwie był dziwny, bo nakręcała go ta specyficzna przypadłość, ale to był jego Harry. Kochał każdą część jego ciała i uważał ją za piękną, a dodatkowe sutki należały do tej całości.

Był tak zaaferowany sprawieniem Harry'emu przyjemności, że ocknął się z dziwnego transu dopiero gdy usłyszał jego głos.

– Zdejmij, proszę.

Poczuł, że ten próbuje unieść jego koszulkę. Oblizał usta, zanim zdjął ją przez głowę, pokazując brunetowi siebie w całej okazałości. To nie był pierwszy raz kiedy chłopak widział go bez koszulki, ale to pierwszy raz w takim sensie. Nie czuł się jednak z tego powodu szczególnie zażenowany, bo zawstydzenie swoim ciałem nie leżało w jego naturze, a poza tym Harry patrzył się na niego w ten cudowny sposób, podgryzając swoją wargę z podniecenia.

Młodszy uniósł swoją dłoń, śledząc nią napis na klatce piersiowej i jeszcze kilka innych tatuaży, jakie tam zauważył. Louis dał mu się tym przez chwilę napawać, zanim uniósł jego dłoń do swoich ust i pocałował, dziękując mu za to wszystko. Harry jedynie uśmiechnął się do niego, sprawiając że nagle wszystko zrobiło się łatwiejsze. Wciąż czuł, że cały świat płonie, ale jednocześnie wiedział, że tylko Harry mógł go uratować. Pożądanie sprawiało, że obaj trochę tracili swoje zmysły, nie mogąc nacieszyć się swoimi ciałami. Dlatego Tomlinson powrócił do całowania go, pomagając mu równocześnie wejść na swoje kolana. Taka pozycja była dużo wygodniejsza, tym bardziej, że wciąż mogli badać nawzajem swoje ciała. Harry poruszał się na jego biodrach, uzyskując lekkie tarcie, podczas gdy Louis odważył się na ściśnięcie jego tyłka. Miał ogromną ochotę zdjąć z niego już te spodnie, ale poczuł, że młodszy spina się na ten rodzaj dotyku.

– Harry, wszystko okej? – spytał łagodnie, ponieważ wiedział, że seks to duży krok i nie chciał do niczego zmuszać chłopaka. – Nie musimy się kochać, jeśli nie chcesz. Nie chcę dawać na ciebie żadnej presji.

Gdyby był w takiej sytuacji z kimś innym, na pewno nie użyłby wyrażenia „kochać się", ani tym bardziej nie byłby tak troskliwy. Jednak teraz za bardzo kochał i martwił się o chłopaka, żeby w jakikolwiek sposób go skrzywdzić. Nieważne, jak bardzo go pragnął, był pewien, że w każdej chwili mógłby to przerwać, gdyby został o to poproszony.

– Ja-a nie wiem – wyjąkał Harry przerażony. – Nie robiłem tego długo i boję się, że będzie dziwnie. Wstydzę się.

– Skarbie, nie musisz się mnie wstydzić – uznał Louis, całując go w mostek. – Ale jeśli masz się czuć niekomfortowo to nie musisz się nawet cały rozbierać.             

Hary wtulił się przez chwilę w szyję mężczyzny, pocierając swoim policzkiem nagie ciało. Może i Tomlinson wciąż był podniecony, ale powoli zakochiwał się w tym momencie niesamowitej bliskości. Wplótł palce w jego włosy, masując skórę głowy, żeby sprawić, że chłopak nabierze pewności siebie. I ten właśnie to zrobił, bez większego pośpiechu badając opuszkami palców klatkę piersiową mężczyzny. Louis miał wrażenie, że jest dotykany płatkami róży, a nie palcami Harry'ego, ale chyba właśnie cały czas o to chodziło. Harry był jak delikatna róża, którą tak łatwo zniszczyć i teraz dotykał go w ten erotyczny sposób i starszy miał ochotę płakać, bo to było tak piękne. Delikatne i chociaż nigdy nie wydawało mu się, że właśnie taki seks lubi, teraz to uwielbiał. Nie czuł wręcz, że to seks, pieprzenie się, czy cokolwiek podobnego, jak zwykł nazywać stosunek.  To prędzej kochanie się, Louis właśnie zrozumiał, dlaczego Liam woli to słowo; on teraz chciał dać młodszemu całą miłość i uczucie, bo tego właśnie obaj potrzebowali.

– Mógłbyś mnie dotknąć, proszę? – usłyszał drżący głos Harry'ego, który brzmiał tak błagalnie, a jednocześnie niepewnie. Jakby chłopak nie wiedział jak się zachować i oduczył się pokazywania tego, czego pragnął. I oczywiście, Louis zawsze lubił uległe osoby w łóżku. Było coś fascynującego w tej grze, którą stosował z różnymi ludźmi, ale właśnie, to zawsze była tylko gra. Z Harrym wszystko wydawało się tak realne, że wcale nie musieli starać się zachować rolę, oni od razu już byli tymi osobami.

Louis jednak nie odpowiedział na pytanie młodszego, tylko pomógł mu przejść z powrotem na jego kolana. Z westchnięciem i całkowitym oddaniem dotknął jego ud, przejeżdżając po nich dłońmi, zanim zatrzymał się na zgięciu z kością biodrową miednicy. Utrzymywał tam swój kciuk, zastanawiając się, co teraz może zrobić. Czuł jakby znów był niedoświadczonym nastolatkiem, który znajduje się w łóżkowej sytuacji z drugą, równie niedoświadczoną osobą. Na moment zapomniał, że jest dorosłym mężczyzną, który nie jest prawiczkiem już od paru lat i dość regularnie uprawia seks, ale to właśnie było dobre. Nie mógł potraktować Harry'ego jak każdego innego partnera, bo on był dla niego kimś więcej. Chciał dać mu wszystko, pokazać że mu zależy i po prostu sprawić, że będzie czuł się dobrze. Pragnął, żeby chłopak zapamiętał to na zawsze, nieważne czy to ich jedyny raz, czy będą jeszcze kolejne.

– Mogę? – spytał łagodnie, kładąc dłoń na jego rozporku i patrząc w górę, żeby odczytać reakcję młodszego. Ten tylko pokiwał głową, obie ręce usadawiając na jego barkach, żeby zachować równowagę.

Louis wziął głęboki oddech i rozpiął spodnie młodszego, masując jego krocze. Nie wiedział dlaczego, ale to jego przechodziły ciarki, gdy czuł tę wypukłość. W głowie miał tylko to, że to on doprowadził go do takiego stanu i czuł dumę, ale też ogromną miłość w sobie. Tym bardziej, że mężczyzna nad nim stękał, a jego oddech był nierówny i szybki. Tomlinson na razie jednak nawet nie próbował wyciągnąć jego członka, bo wydawało się to nieco nieodpowiednie. Nie był nawet pewien dlaczego, ale po prostu bał się, że Harry go zatrzyma, powie że to za dużo i wyrzuci go z mieszkania.

Kiedyś uważał, że to rozmowa z Harrym jest trudna i przypomina próbę przytulenia się do kaktusa, ale odkąd bardziej go poznał zrozumiał, że to dotykanie go jest trudniejsze. W końcu brunet był zniszczony od środka, a seks nie jest tylko zwykłą zabawą, jeśli zależało mu na kimś. Traktował go jak największy skarb, którym był i dokładnie zastanawiał się, co zrobić, jak gdyby rozbrajał bombę.

Nagle Harry zaczął być głośniejszy i Louis przechwytywał każdy ten dźwięk, układając go w swojej głowie jak melodię. Tego było tak wiele, dotykał chłopaka, który właśnie opadł na jego klatkę piersiową, jęcząc prosto do ucha i poruszając się mocniej na jego biodrach, podczas gdy Tomlinson masował jego penisa przez bokserki. Szatyn zebrał się na większą odwagę, gdy Harry tak cudownie zareagował na pocałowanie jego szyi. Wygiął ją i mocniej wypchnął biodra naprzeciw jego dłoni, więc mężczyzna włożył rękę w jego bokserki, po raz pierwszy dotykając nagiego penisa. Był duży i dość gruby, a Louis nie mógł powstrzymać się przed uśmieszkiem, ponieważ nie wierzył, że można być tak idealnym w każdy calu. Nie dość, że brunet ma tak cudowny charakter, jest piękny, dobry i do tego jeszcze hojnie obdarzony. Harry Styles zdecydowanie nie był prawdziwy i nie zasługiwał na żadne zło. Każdy człowiek na świecie powinien starać się o chronić za wszelką cenę, chociaż na razie to Louis próbował go zrujnować. Wiedział jednak, że to będzie wspaniałe i nie mógł się już doczekać tego widoku.

Styles sapnął i od razu skierował swoją dłoń na krocze Louisa, rozpinając szybko jego rozporek i próbując chwycić już od dawna twardy członek. Został jednak zatrzymany, bo starszy złapał jego nadgarstek i odciągnął od siebie, odsuwając głowę tak, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Harry wyglądał jak grzech ze swoimi zarumienionymi policzkami i zamglonymi oczami. Usta były czerwone od ciągłego przygryzania i oblizywania ich, ale mężczyzna musiał powstrzymać jęk, gdy zauważył, że stworzył na jego żuchwie i szyi czerwone ślady, które zapewne do jutra zrobią się purpurowe i ten będzie musiał je zakrywać. Z jednej strony było to nieodpowiedzialne, bo Louis zachowywał się jak zaborczy nastolatek, ale jednak wygrywał fakt, że to było tak niesamowicie gorące, bo Harry był jego. Chociaż na tę jedną noc, choć wciąż pragnął całego życia.

– Nie musisz – wymamrotał z trudem Louis, gdy młodszy ze zdziwieniem patrzył się na niego, po tym jak jego dłoń została odepchnięta. – Nie rób nic, czego nie chcesz. Ze mną będzie okej. Dzisiaj zajmę się tobą.

– Nie traktuj mnie jak prawiczka – uznał Harry. – Mam na ciebie piekielną ochotę.

I ten przymiotnik był całkowicie adekwatny, bo zrobiło się jeszcze goręcej, gdy młodszy z impetem wpił się w jego usta, a Tomlinson poczuł się rozbrojony, ponieważ tego się nie spodziewał. Oczywiście cieszył się, że chłopak pragnie go tak samo jak on jego i chce mu sprawić przyjemność, pozwalając na zachowywanie się jak z ze zwykłymi partnerami, jednak w głowie mężczyzny wirowała myśl, że Harry rzeczywiście nie jest prawiczkiem.  Stracił swoje dziewictwo lata temu i to nie z Louisem, co pewnym sensie go smuciło, chociaż wcale nie powinno. On sam nie był święty, chociaż żałował, że nie czekał na chłopaka. Świadomość, że teoretycznie mógłby przeżyć swój pierwszy raz z miłością swojego życia działała na niego, sprawiając że czuł nostalgię, ale też ogromne pokłady uczucia do chłopaka. Zdawał sobie jednak sprawę, że to niemożliwie, bo już przeżył te wszystkie lata i nie mógł tego cofnąć. Jednocześnie postanowił, że chce tylko Harry'ego. Podejrzewał, że już od pierwszego ich spotkania, dotyku czy pocałunku został zniszczony dla każdego innego człowieka. Nikt nie sprawi, że będzie czuł się tak dobrze, nieważne czy podczas zwykłej rozmowy, całowania czy dotykania się nawzajem. Jego Harry zawsze będzie ponad wszystkich innych i dlatego uznał, że albo będzie z nim albo zostanie sam do końca życia. Wiedział przecież, że nawet jeśli chłopak po tym wszystkim wciąż będzie utrzymywał się przy swoim, że wcale nie są sobie przeznaczeni, to on nigdy nie będzie z nikim szczęśliwy. Tomlinson nie będzie też mógł dać w pełni siebie komuś innemu. Ta osoba zawsze będzie na drugim miejscu, bo to Harry pionuje w jego życiu wystarczy jedno słowo, a Louis zrobi dla niego wszystko.

Pierwszy dotyk dłoni Harry'ego na jego nagim penisie był zaskakująco pewny. Szatyn trochę spodziewał się, że chłopak będzie się z nim obchodził delikatnie, ale wcale mu nie przeszkadzało to przeciwieństwo. Sam zaczął intensywniej poruszać dłonią po jego członku, praktycznie roztapiając się przez jęki, jakie dawał mu młodszy. To było tak sprośne, kompletnie nie przejmował się tym, że jest na tyle głośny, że bardzo prawdopodobne, że ktoś z sąsiadów go słyszy. To dodatkowo podkręcało gorącą atmosferę, bo Louis chciał go jakoś zastopować, inicjując mokry, francuski pocałunek, który jednak zmienił się w jęczenie sobie porostu w usta.

To nie mogło potrwać długo, ponieważ już dużo czasu spędzili na nakręcaniu się nawzajem. Tym bardziej, że obaj już dawno nie robili tego z kimś innym. Starszy miał wrażenie, że umarł i przeniósł się do nieba, gdy w końcu poczuł na swojej dłoni spermę Harry'ego. Nigdy wcześniej w życiu nie cieszył się tak bardzo z tego, że doprowadził kogoś do orgazmu, ale chłopak wyglądał tak pięknie. Na chwilę przerwał pocałunek, nie mogąc się nawet skupić na minimalnym poruszaniu ustami czy swoją ręką, jedynie przygryzł wargę Louisa, który nie przestawał dotykać jego penisa dłonią, przedłużając jego szczyt. Wszystko było tak niesamowicie gorące, Harry ze swoimi zamkniętymi oczami i otwartymi ustami, przechodzący przez swój orgazm z zastygniętą dłonią na członku drugiego mężczyzny.

W końcu młodszy otworzył swoje oczy, patrząc na Louisa ze specyficzną mieszaniną wdzięczności, ciągłego podniecenia, ale też lekkiego zawstydzenia, bo w końcu doszedł pierwszy. Dla Tomlinsona jednak był to komplement, bo wcale nie przeszkadzało, że jeszcze będzie musiał poczekać na swój orgazm. Wręcz przeciwnie, wyciągnął dłoń z trochę mokrych bokserek chłopaka i miał zamiar dokończyć sam, po prostu patrząc jak grzesznie wygląda chłopak, kiedy to tym razem on został zatrzymany. Harry jako pierwszy zdążył dotknąć jego penisa, jednocześnie przyciągając jego nadgarstek do swoich ust. W obsceniczny sposób spojrzał mu w oczy, zlizując pozostałości własnej spermy i Louis nie mógł powstrzymać się od jęknięcia. Nie wiedział jakim cudem młodszy tak długo ukrywał przed nim tę bardziej niegrzeczną część siebie, ale zdecydował że kocha ją tak samo bardzo, jak tę nieśmiałą. Harry był uosobieniem grzechu, co tak bardzo kontrastowało z jego anielskim wyglądem, ale pewnie też dzięki temu Louis nie potrzebował zbyt wiele, żeby dojść, brudząc swój własny brzuch. Praktycznie od razu przyciągnął do siebie Harry'ego, bo chciał go całować do końca swojego życia. Pocałował w swoim życiu wiele ust, ale tylko za jednymi potrafił tęsknić. Jednak teraz, gdy miał w swoich ramionach osobę, którą kochał i bez której nie wyobrażał sobie życia czuł, że jego świat jest w równowadze. Wszystko było na swoim miejscu, jeżeli usta Louisa były na tych Harry'ego.

– Dziękuję – wyszeptał Harry. – Jesteś cudowny.

– Nawet nie wiesz, jaki jestem teraz szczęśliwy.

I jeżeli to nie jest przeznaczenie, to w takim razie nie istnieje nic takiego.

Ω

Żaden z nich nie wiedział, jak długo byli w tej pozycji, przytulając się do siebie, podczas gdy Harry wciąż był na jego kolanach, zanim w końcu Louis sięgnął po chusteczki, żeby ich oczyścić. Nie miał ochoty odsuwać się od chłopaka, dlatego, gdy tylko zapięli swoje spodnie, położyli się na kanapie. Harry wtulił się do jego wciąż jeszcze nagiej klatki piersiowej, ale nie spał. Wciąż czasami dotykał opuszkami palców jego torsu i pomrukiwał, gdy Tomlinson bawił się jego włosami. Jednak Louis spostrzegł, że coś jest nie tak, gdy młodszy ujął jego dłoń i zaczął dotykać każdego z palców po kolei. Był to dla niego znak, że coś go dręczy, bo do jednego z jego nawyków należało to specyficzne patrzenie się na własne lub czyjeś dłonie, wyglądając jakby liczył palce lub sprawdzał, czy są prawdziwie. Mężczyzna chciał mu ułatwić to, co chce mu wyznać, chociaż przez chwilę się wahał. Harry nie robił tego, gdy miał do powiedzenia coś dobrego, a Louis chciał jeszcze przez chwilę potrwać w tej błogiej nieświadomości. Te kilka minut wydawało się zbawiać jego duszę, bo tylko teraz mógł po prostu być tutaj z człowiekiem swoich marzeń i wmawiać sobie, że jest jego. Naiwnie chciał wierzyć, że należą do siebie i nikt nie może ich rozdzielić. To oczywiście nie była prawda bo wystarczyło, że Harry się odezwał i Louis już wiedział, że jego idealny czas runął.

– Lou? – głos był niski, głęboki, ale jednocześnie nieco zdarty, jakby miał delikatną chrypkę. Chłopak spojrzał w górę, wciąż wyglądając na zrujnowanego i Louis czuł swego rodzaju dumę, którą łączył ze strachem przed tym, czego się właśnie dowie. – Muszę ci coś powiedzieć.

– Ja pierwszy – uznał, nie dając młodszemu czasu na odpowiedź. – Chcę żebyś wiedział, że nieważne co się stało między nami, ja wciąż czuję i będę czuł do ciebie to samo. Wciąż wystarczy jedno słowo, a będę twój.

– Louis, ty nie rozumiesz – wyszeptał Harry, starannie dobierając słowa. – Tu nie chodzi o ciebie czy o mnie i o to, co czujemy. Złożyłem mu obietnicę, że do końca życia będę tylko z nim. Musisz mnie zrozumieć.

– Próbuję, ale nie potrafię – wyznał Louis z cichym westchnięciem. – Mam czasami wrażenie, że wykorzystujesz ciągle tę samą wymówkę zamiast wprost mi powiedzieć, że nic do mnie nie czujesz. Harry, to nie może tak wyglądać. Nie możesz mi wciąż dawać nadziei, traktować jak kogoś więcej niż przyjaciela, całować, dotykać w ten sposób, żeby po wszystkim odrzucić mnie, mówiąc że wciąż jesteś przeznaczony swojemu byłemu chłopakowi.  

– On nie jest tylko moim byłym chłopakiem, Lou – powiedział młodszy, a jego broda się trzęsła. – To nie wyglądało tak jak w twoim życiu. Nie zerwaliśmy ze sobą, bo jeden drugiego nie kochał czy się sobą znudziliśmy. Wiesz, jakie to uczucie, gdy w jednej chwili tracisz osobę, którą kochałeś najbardziej na świecie i miałeś zaplanowaną całą przyszłość? Przepraszam, że zachowuje się egoistycznie, ale czasami wciąż mam w głowie obrazy z prosektorium, gdy musiałem rozpoznać jego zmasakrowaną twarz.

– Harry, nigdy mi o tym nie mówiłeś – powiadamia go z żalem Louis, ponieważ teraz Harry podniósł nieznacznie swój głos. Nie można tego było w żadnym wypadku nazwać krzykiem, ale wyraźnie zauważył, że chłopak jest bardziej zdenerwowany. – Wiem tylko, że zginął w wypadku samochodowym, nie znam dokładnych okoliczności. Przepraszam, że tak zareagowałem, ale po prostu boli mnie to, że cały czas mnie odrzucasz zaraz po tym, jak wydaję mi się, że na nowo cię odzyskałem.

– Ja-a nie jestem na ciebie zły – uznał pewnie chłopak, odsuwając się od jego klatki piersiowej. – Nie chcę o tym mówić, bo to do mnie wtedy wraca. Zawsze wolę po prostu pamiętać te wszystkie dobre momenty o nim, a nie to, jak odebrałem telefon z informacją, że samochód, którego właścicielem jest mój współlokator, został potrącony przez ciężarówkę na skrzyżowaniu i jestem jedyną osobą w Londynie, która od zaraz może rozpoznać jego zwłoki. Nie chciałem tego, bo nie wierzyłem, że mój Max mógł zginąć. Obiecaliśmy sobie, że będziemy ze sobą na zawsze i zawsze będziemy kochać tylko siebie, aż nagle nasza wieczność się skończyła. Wiesz co mi po nim zostało? – spytał retorycznie Harry, nie dając mu nawet czasu na odpowiedź. – Parę płyt, wspólne zdjęcia i puste mieszkanie w Londynie.

– Tak mi przykro, skarbie – próbował wesprzeć go mężczyzna, ale naprawdę nie miał pojęcia, co w takiej sytuacji może zrobić. Złapał jego dłoń, trzymając ją mocno, jakby mając nadzieję, że pomoże mu przejść przez tę trudną drogę. – To dlatego wyjechałeś z Londynu?

– Nie mogłem znieść tego miasta – wyznał. – Nie mogłem znieść tego, że nie zostałem nawet wpuszczony na jego pogrzeb, bo jego cała rodzina mnie nienawidziła. Uznali, że zrobiłem z ich syna geja, że byłem zwykłym małolatem, który uwiódł go tylko po to, żeby dostać się do jego pieniędzy czy czegokolwiek innego materialnego. Byłem traktowany jak najgorsze zło, a tak naprawdę on kochał mnie najbardziej. Byłem jego największą i ostatnią miłością, ale jego rodzina nie przejęła się mną kompletnie, wmawiając mi, że on nigdy mnie nie kochał, bo spotykaliśmy sie tylko w weekendy i nie wiem, co robił przez resztę tygodnia. Ale ja wiem, że on pracował, to jego rodzina praktycznie go nie znała. Nie otrzymałem nawet głupiego „przykro mi", bo oni nigdy nie zaakceptowali tego, że ich syn był gejem. Od zawsze mnie nienawidzili i najchętniej oskarżyli o jego śmierć.

– Chodź do mnie – przysunął się bliżej, biorąc Harry'ego w swoje ramiona i przytulając mocno. Nie wiedział, jak on sam się z tym czuje i czy rzeczywiście warto było tak zaatakować chłopaka i trochę zmusić go do wyznania prawdy. Miał wrażenie, że źle postąpił, dając mu tak ogromny ból, więc po prostu teraz trzymał go w swoich ramionach, marząc żeby brunet poczuł się choć trochę lepiej. – Jestem pewien, że Max kochał cię najbardziej na świecie i pewnie chciałby, żebyś był szczęśliwy. Ale myślę, że musisz to wszystko najpierw ułożyć sobie w głowie, zanim zaczniesz znowu się z kimś spotykać. Chodzi mi o to, że swoim zachowaniem ranisz się jeszcze bardziej. Ja nigdy nie będę nim i prawdopodobnie nie zastąpię ci go w ten sposób. Kluczem do szczęścia wcale nie jest znalezienie kogoś, kto ci pomoże o nim zapomnieć, bo wcale nie musisz tego robić. Najważniejsze, żebyś wreszcie zaakceptował, że możesz być na nowo szczęśliwy, bo Max pewnie też by tego chciał. I kiedy to się stanie pamiętaj, że ja tutaj będę. Nie ważne, czy to się stanie za parę miesięcy czy za parę lat, ja będę na ciebie czekał.

– Ale ja chcę, żebyś był szczęśliwy – powiedział Harry smutno. – Nie chcę, żebyś odrzucał wszystkich, bo wciąż myślisz o mnie. Nie jestem tego wart, nie możesz zmarnować życia głupim zauroczeniem. Ktoś tam na ciebie czeka, jakaś wspaniała dziewczyna czy chłopak. Ułożysz sobie życie z kimś, ale ja po prostu będę tutaj jako przyjaciel, wspierając cię we wszystkim, bo jesteś obecnie najważniejszą osobą mojego życia. Ale nie możemy być razem.

– Nie jesteś głupim zauroczeniem, Harry – oznajmił Louis, śmiechem powstrzymując się od łez. – Jesteś moim wszystkim i nawet jeśli się z kimś zacznę spotykać ta osoba będzie na drugim miejscu. Zniszczyłeś mnie dla wszystkich innych, bo już z nikim nie będę czuł się tak, jak z tobą...

– Przepraszam.

–... tym samym uczyniłeś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, nawet jeśli trwało to tylko pewien czas. – Mężczyzna wziął głęboki oddech, całując go w skroń. – Zasługujesz na bycie szczęśliwym, nieważne czy ze mną czy sam czy z kimkolwiek innym. Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy.

– Mogę powiedzieć, że jestem szczęściarzem, bo spotkałem ciebie – uśmiechnął się do niego Harry. I Louis, chociaż wiedział, że nie powinien, nachylił się do niego, bo po raz kolejny chciał go pocałować.

Nie zdążył nawet nacieszyć sie jego ustami, bo nagle zadzwonił telefon. Tomlinson wciągnął powietrze przez zęby i sięgnął po niego. Ze zdziwieniem zauważył, że numer jest zastrzeżony, więc zawahał się chwilę przed tym, jak się odezwał i dał na głośnomówiący. Nie miał pojęcia, kto mógł dzwonić do niego właściwie w środku nocy

– Słucham?

– Dobry wieczór, czy rozmawiam z Louisem Tomlinsonem, współlokatorem pana Liama Payne'a zamieszkałego przy ulicy...

– Kate? – przerwał jej zdziwiony. – Co ty wyprawiasz?

– Pracuję – odparła z przekąsem. – Czy jest pan w stanie dojechać do swojego mieszkania, gdzie wszystko panu wyjaśnię?

– Czekaj, czy coś się stało Liamowi? – przeraził się, a Harry już zaczął zapinać swoją koszulę.

– Proszę przyjechać jak najszybciej – ucięła. – Do zobaczenia.

Louis jeszcze nigdy się tak szybko nie ubrał i był gotów do wyjścia. Szczerze nie wierzył, że tak miły wieczór skończył się w taki sposób. Najpierw dowiedział się o przeszłości Stylesa, a teraz jeszcze prawdopodobnie coś stało się jego przyjacielowi.

Wychodzili właśnie z mieszkania, kiedy zatrzymał ich jakiś starszy mężczyzna, zapewne jeden z sąsiadów, ubrany w szlafrok z kubkiem herbaty. Mężczyźni spojrzeli na niego z lekkim zakłopotaniem, bo wyglądał na dość zdenerwowanego, a oni naprawdę się spieszyli.

– Jak dobrze, że cię spotkałem, młody człowieku – odezwał się do Harry'ego ze złośliwym uśmieszkiem.

– Dobry wieczór, proszę pana – przywitał się grzecznie młodszy, a Louis też mruknął jakieś przywitanie. – Coś się stało?

– Chciałem was poprosić, żebyście byli trochę ciszej! – odparł. – Zostawcie sobie wasze zapasy na może inną porę niż środek nocy!

– Przepraszamy – powiedział Harry, który od razu się mocno zarumienił.

– Och, dajże im spokój Greg! – nagle usłyszeli głos starszej kobiety, która stała w drzwiach innego mieszkania. – Są młodzi, oni jeszcze mają siłę na zapasy w środku nocy, nie to co ty!

– I tak już nie spałem, ale obudzili mi dziecko! – odburknął obrażony.

– Nie masz dziecka! – uświadomiła go sąsiadka.

– Ale mógłbym! – wykrzyknął oburzony, odchodząc bez żadnego pożegnania.

Harry szybko podbiegł do starszej kobiety, całując ją w czoło w podziękowaniu, po czym wskazał na Louisa.

– Pani Hudson, to jest właśnie Louis – przedstawił ich sobie, więc Tomlinson wystawił dłoń, ale sąsiadka pocałowała go w policzek. – Z chęcią byśmy porozmawiali, ale się spieszymy. Życzę miłej nocy.

– Harry, liczę że podzielisz się szczegółami waszych zapasów – puściła  o niego oczko, a Harry jeszcze bardziej poczerwieniał na twarzy, wyglądając jakby najchętniej zapadł się pod ziemię. Louis tylko posłał pani Hudson zadowolony uśmiech, poruszając sugestywnie brwiami, bo po prostu nie mógł się temu oprzeć.

Chwycił nadgarstek młodszego, wyprowadzając go z budynku, żeby złapać jakąś taksówkę. Gdy tylko do niej weszli i podali adres, Louis zaczął się śmiać. Nie był dokładnie pewien dlaczego, ale chyba tyle musiał jakoś odreagować tyle różnych emocji, które miał tego dni i śmiech wydawał się tym najlepszy. Harry tylko spojrzał na niego ze zdziwieniem i nawet nie znając powodu jego radości, też do niego dołączył. Jeżeli byłoby to możliwe to Tomlinson prawdopodobnie pokochałby go jeszcze bardziej, bo nie wierzył, że taki skarb siedział właśnie obok niego w taksówce.

– Z czego właściwie się śmiejemy? – spytał Harry, na chwilę się uspokajając, a Louis jedynie wzruszył ramionami.

– Naprawdę opowiadasz pani Hudson o swoich przygodach łóżkowych? – spytał z zacienieniem. – Och, przepraszam, zapasach.

– Gdybym tylko miał jakieś przygody łóżkowe to z chęcią bym jej opowiadał – powiedział żartobliwym tonem, ale Louis miał ochotę westchnąć, ponieważ zapomniał, że to on był pierwszy od lat bliższym kontaktem fizycznym dla młodszego. Uśmiechnął się do niego, przykrywając swoją dłoń jego i gładząc skórę kciukiem. Harry również uniósł lekko swoje kąciki, ukazując te cudowne dołeczki i Tomlinson już wiedział, że to nie on będzie teraz tym silnym, bo wystarczył ten widok, żeby jego serce rozpadało się na kawałki. – Naprawdę dziękuję ci za dzisiaj. Potrzebowałem tego.

– Obaj potrzebowaliśmy. – Harry posłał mu jednak niego smutny uśmiech, po czym skupił wzrok na swoich palcach. Tomlinson dwoma palcami uniósł jego brodę, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. – Co się stało?

– Ja-a – podjął wątek, jąkając się nieco. – Czy teraz nie będzie między nami niezręcznie?

– Harry, jesteś jednym z najważniejszych ludzi w moim życiu i obiecuję, że jeśli nie chcesz, to nic to nie zmieni – zapewnił go z uśmiechem. – Przecież nawet nikt nie musi o tym wiedzieć.

Harry tylko kiwnął głową w zgodzie i resztę drogi spędzili w milczeniu, pochłonięci własnymi myślami. Dopiero gdy wyszli z taksówki i zobaczyli, że na ulicy zaparkowany jest radiowóz poczuli lekki strach. Louis właściwie tylko początkowo był przerażony tym, co się stało z Liamem, ale pomyślał, że gdyby to było poważne Kate od razu by wyjaśniła o co chodzi. Miał szczerą nadzieję, że się zgrywa i nudziło jej się na zmianę, więc zadzwoniła do niego ze służbowego numeru, informując o jakiejś błahostce.

Teraz jednak jego serce zaczęło bić mocniej, gdy pokonywał wraz z Harrym kolejne piętra aż w końcu doszli do drzwi mieszkania. Otworzył je i wparowali do środka z ogromnym przerażeniem i podwyższonym ciśnieniem, które jednak szybko opadło, gdy zobaczyli, że cała czwórka przyjaciół siedzi spokojnie w salonie. Kate popijała herbatę, wciąż ubrana w swój służbowy strój, Niall siedział znudzony na podłodze, bawiąc się z borsukiem, podczas gdy Zayn i Liam wyglądali, jakby zaraz mieli umrzeć.

– Co się stało? – spytał zdezorientowany Louis. – Przyjechaliśmy, jak najszybciej.

– Mówiłam, że wciąż jest z Harrym – powiedziała pewnie Kate, wyciągając otwartą dłoń w stronę Nialla. Ten wziął z portfela pięciodolarowy banknot i dał go dziewczynie z niezadowoleniem. – W każdym razie, cieszę się, że wszyscy tu jesteśmy. Musimy porozmawiać.

– Czy ty ant nie powinnaś być teraz w pracy? – zdziwił się Harry.

– Skończyłam niedawno, to było moje ostatnie wezwanie na tej zmianie – oznajmiła, wciąż mając na twarzy wymalowany zwycięski uśmiech. – Czy domyślacie się, o co chodzi?

– Kitty, streszczaj się – jęknął Niall, po czym zwrócił się do Harry'ego i Louisa. – Przyjechałem chwilę przed wami i nawet nie wspomniała, co się stało.

– Zayn, Liam, może się pochwalicie, co takiego się stało, że musiałam tutaj przyjechać na swojej służbie? – spytała z przesadną słodkością w głosie. – Och, dam wam nawet wasz rekwizyt!

Odpięła z paska spodni kajdanki i rzuciła w stronę mężczyzn. Malik złapał je i westchnął głęboko.

– Złamaliśmy klucz do kajdanek – powiedział z zażenowaniem Zayn. – A drugi gdzieś nam się zapodział.

– Nam? – powtórzył wyraźnie Louis, rozsiadając się wygodniej na fotelu i zacierając dłonie. – Zaczyna się zabawa, prawda H?

Spojrzał się na Harry'ego z uśmiechem, który tylko kiwnął zadowolony głową, siadając na oparciu tego samego fotela. Zaraz jednak Styles odwrócił głowę, patrząc uważnie na Zayna i Liama, jednocześnie dotykając swojej szyi, dokładnie w tym miejscy, gdzie Louis robił mu malinki. Teraz były zakryte kołnierzem, ale chłopak wydawał się dotykać wrażliwej skóry, jakby chciał się upewnić, że wciąż tam są.

Louis przestał się w niego uporczywie wpatrywać dopiero gdy usłyszał krząknięcie Kate, poprzedzające jej tłumaczenia.

– Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy pod koniec zmiany dostałam powiadomienie od centrali, że znowu jakaś para ma problemy z kajdankami. Gdy zobaczyłam adres początkowo strzeliłam, że to Louis, bo on wygląda na perwersyjnego zboka, no cóż, na pewno nie Liam. – Louis poczuł się nieco niezręcznie, gdy dziewczyna wspomniała o jego preferencjach, tym bardziej, że kątem oka zobaczył, że Harry nieco się prostuje.  – W każdym razie, wiecie jakie było moje zdziwienie, gdy zastałam Liama, leżącego na plecach z dłońmi w górze, po tym jak Zayn otworzył mi drzwi. Na szczęście zachowałam profesjonalizm...

– Śmiałaś się przez kilkanaście minut zanim mnie rozkułaś – przerwał jej Liam.

– Spierdalaj, to właśnie mój profesjonalizm – prychnęła, machając ręką. – W innym wypadku robiłabym zdjęcia.

– Robiłaś zdjęcia! – oburzył się Payne, podczas gdy Kate wyciągnęła telefon komórkowy, podając go wpierw Louisowi. Na ekranie zobaczył jedynie zawstydzoną twarz Liama, którego dłonie były przykute kajdankami do łóżka. Roześmiał się cicho i podał telefon Harry'emu.

– Och, pozwij mnie, Payne – przewróciła oczami.

– Właściwie mógłbym...

– Błagam cię, ciesz się, że to byłam ja, w innym przypadku miałbyś rozmowę z panem policjantem o uważanie na zabawki erotyczne – powiadomiła go, więc mężczyzna już się uciszył.

– W każdym razie, chcemy znać wszystkie szczegóły! – zażądał Louis, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. – To się zaczęło w Londynie, prawda?

– Skąd wiesz? – zdziwił się Zayn. – Myślałem, że dobrze się ukrywaliśmy.

– Podejrzewaliśmy z Harrym, że Liam wtedy zaliczył, ale nie do końca spodziewaliśmy się, że ciebie – wyjaśnił. – A teraz dalej, dajcie nam wszystkie szczegóły związku. Zasługujemy na to.

Wtedy właśnie dwójka wyjaśniła im, jak to się stało, że zeszli się ze sobą w Londynie. Bronili się tym, że obaj byli pijani i wcale nie chcieli wspomnieć, że rano zrobili to jeszcze raz, ale Kate im nie dowierzała, że w Londynie była to jednorazowa sytuacja, więc w końcu jej ulegli. Później przeszli do tego, że na tamtej imprezie Zayn przyszedł do Liama bardzo pijany, błagając go o seks. To była oczywiście wersja Payne'a, którą Malik szybko wyśmiał i sprecyzował.

– Zapytałem się go, czy ma na mnie ochotę, a ten rzucił się na mnie jak wygłodniałe zwierze – prychnął Zayn.

– Dokładnie spytałeś się, czy mam ochotę powtórzyć tamtą noc czy już może zapomniałem, jak było nam razem dobrze – dodał Liam, a drugi mężczyzna zgodził się z tym, uśmiechając się do niego delikatnie.

Następnie przeszli do tego, co się stało następnego poranka. Chcieli pozostawić to, co się miedzy nimi stało w tajemnicy, więc Malik wyszedł z mieszkania zanim reszta się obudziła. Jednak tego samego dnia spotkali się w kawiarni, żeby porozmawiać o nich. Była to jedna z najdłuższych i najbardziej intensywnych rozmów w ich życiu, ale mimo to żaden z nich nie wiedział, czego od siebie oczekują, więc postanowili, że będę robili, to na co mają ochotę i zobaczą, jak dalej się to potoczy.

Właściwie trudno było nazwać ich relację związkiem, bo do tego było im dość daleko. Tym bardziej, że Liam praktycznie od zawsze uważał związki za coś poważnego, dlatego miał w swoim życiu dotychczas tylko jednego chłopaka. Warto też wspomnieć, że ta dwójka zachowywała się tak jak zawsze. Wprawdzie od zawsze byli ze sobą blisko i mogli zostać mylnie wzięci za parę, ale teraz dochodziło do tego wszystkiego to, że regularnie uprawiali ze sobą seks. Liam wspominał później przyjaciołom, że nie czuł się w takiej relacji całkowicie swobodnie, bo brakowało mu słodkich randek, wyznań uczuć czy możliwości przedstawiania Zayna jako chłopaka swoim najbliższym, bo myślał, że ten nic do niego nie czuje. To jednak była całkowita nieprawda, bo Malik już wtedy kochał swojego przyjaciela nieco inaczej niż innych. Bał się jednak zepsuć to, co mieli swoim wyznaniem, a że Liam nie dawał mu wyraźnych znaków, że dla niego to nie tylko seks, on sam również nic nie mówił.

Gdy wszyscy w końcu się dowiedzieli o tym, że przez kilka miesięcy ta dwójka ze sobą spała byli w lekkim szoku. Zayn i Liam naprawdę dobrze to ukrywali, co zapewne było zasługą Malika, który już po raz kolejny musiał trzymać jakiś sekret. Nic dziwnego, że później z łatwością zdradzał te mniejsze tajemnice, skoro tak długo musiał milczeć na temat tego, że uprawiał seks z aż dwójką swoich przyjaciół. Jednak mężczyźni dobrze to zaplanowali, bo odkąd Liam zaczął pracę jako prawnik w firmie, w której również pracował Niall, częściej zostawał po godzinach, nawet jeśli było to zbyteczne. Właśnie w tamtym czasie spotykał się z Zaynem, jednak starali się wracać do mieszkania czy baru osobno lub o innych godzinach, żeby nie wzbudzać większych podejrzeń, bo w końcu pracowali całkiem, gdzie indziej.

– I naprawdę moglibyśmy tak działać w ukryciu przez naprawdę długi czas, gdybyśmy nie zostali przyłapani przez Kate – zakończył Payne.

– Co teraz chcecie z tym zrobić? – spytał z zaciekawieniem Niall. – Liam chyba zawsze był przeciwny seks-związkom.

– Jestem przeciwny seksie bez uczuć, a ja i Zayn jesteśmy przyjaciółmi – uznał Liam. – W pewnym sensie pomogliśmy sobie nawzajem.

– A co do tego, czy chcemy coś z tym zrobić – podjął wątek Zayn, patrząc się znacząco na Liama, jakby oczekując, że ten odpowie na to pytanie. Jednak obaj milczeli, po prostu niezręcznie się na siebie patrząc.

– Jak dobrze, że spotkałem wtedy Zayna na tej imprezie, bo chyba jeszcze dłużej musielibyśmy poczekać na wasze zejście się – powiedział ze śmiechem Harry, kiwając głową. Malik jednak zmarszczył brwi.

– Spotkaliśmy się? – zdziwił się. – Dość słabo pamiętam tę noc, bo byłem kompletnie pijany...

– Teraz już chyba możemy się przyznać z Louisem, ale prawie całą noc zajmowaliśmy dach, bo wcześniej było tam dużo osób, a to miejsce jest nasze – podkreślił to chłopak, spoglądając na Louisa, który również się do niego uśmiechnął. Niezbyt zwracał uwagę na to, co mówił, bo po prostu starał się skupić na tym, jak chłopak ślicznie wygląda, bo jego usta wciąż były mocniej zaczerwienione niż zawsze i naprawdę miał szczerą ochotę wykrzyczeć wszystkim, co robili. – Spotkałem Zayna, jak słuchał romantycznej piosenki i wysłałem go do łóżka. Chciał iść do...

Nagle Harry w panice przerwał, otwierając szerzej oczy. Louis również zrozumiał, że obaj niezbyt uważali i chłopak przez przypadek był o krok od powiedzenia zbyt dużo. Problem był taki, że już zaczął i przerwał w bardzo niebezpiecznym momencie. Nie mieli pojęcia, co teraz zrobić, a osoba, która najlepiej wychodziła z takich niezręcznych sytuacji, czyli Zayn, kompletnie nie pamiętała tamtej sytuacji.

– Chciał iść do kogo? – dopytała się Kate.

– Do Liama – dokończył Harry, uśmiechając się lekko. – Przepraszam, że się zawiesiłem, ale Louis zrobił śmieszną minę.

– Czy możecie przestać być oczywiści? – uznała dziewczyna ze śmiechem, wstając z ich kanapy, po czym zwróciła się do Zayna i Liama. – Dobra skarby, kajdanki wam zostawię, ale pod warunkiem, że jakoś ogarniecie tę wasza relację. Nie można do końca życia udawać, że jakoś to się ułoży, bo to tak nie działa.

– Tak jest, pani komisarz Hood – powiedział Zayn, salutując jej, kiedy dawała im obu buziaki w czoło, w trochę matczynym geście.

– Ja się zbieram, bo jestem wykończona – uznała, przeciągając się. Pożegnali się z nią, ale dziewczyna zatrzymała się przy Harrym, który uśmiechnął się do niej, wyglądając na niesamowicie zadowolonego ze wszystkiego. Kate nachyliła się do niego tak, że tylko on i Louis mogli usłyszeć, co szepnęła. – Przy okazji Harry, ataki dzikich zwierząt też można zgłaszać. Chociaż nie wiem, skąd ono mogło się wziąć w Nowym Jorku i czemu tak sie skupiło na szyi... To chyba jakieś angielskie zwierze, prawda?

Harry zaczerwienił się lekko, odruchowo chwytając się za szyję, przygryzając wargę. Kobieta jedynie pokręciła z uśmiechem głową, również składając pocałunki na ich czołach.

– Kitty – zawołał Niall, gdy Kate znajdowała się już przy drzwiach wyjściowych. Ta przewróciła oczami i westchnęła, wiedząc, co przyjaciel miał na myśli.

– Dobra, odwiozę cię do domu – zgodziła się, a mężczyzna z impetem wstał, wciąż trzymając na rękach borsuka, podbiegł do niej.

– Cześć chłopcy, biorę naszego skarba na noc – uznał Horan, a ani Louis ani Liam nie zamierzali się mu sprzeciwiać. Niall często brał ich zwierzę do siebie i to właściwie on opiekował się Pizzą w wolnym czasie lub gdy przebywał w ich mieszkaniu. Jednocześnie nie chciał wziąć jej na stałe do domu, co idealnie pokazywało całe jego usposobienie. Lubił się czymś opiekować, ale jednocześnie nienawidził się za bardzo angażować i mieć zbyt dużej odpowiedzialności.

– O nie, nie bierzemy tego zwierzęcia do radiowozu! – powiedziała Kate, machając palcem wskazującym przed oczami Nialla. – Już i tak robię wam przysługę, że przymykam oko na dzikie zwierze w mieszkaniu, a to tylko dlatego, że na stałe zameldowane jest tutaj jeszcze jedno takie.

Louis przewrócił oczami pewny, że dziewczyna będzie jeszcze przez dłuższy czas robić sobie z tego żarty, chociaż zapewne zachowa tajemnicę.

– Możesz powiedzieć przełożonemu, że to tylko Pizza – wymyślił mężczyzna, a Kate skrzyżowała ręce na piersiach. – Och proszę cię, wszyscy wiemy, że można w nich przewozić jedzenie, bo cały czas jesz pączki!

– Tylko pamiętaj, że mam pistolet Niall, a prawo w Ameryce jest dość łagodne w sprawach używania go – powiedziała, a Horan posłał jej tylko słodki uśmiech, który sprawił, że po raz kolejny przewróciła oczami.

Ω

– Chciałbym już skończyć na dzisiaj – stwierdza Louis, spoglądając na zegarek. – Muszę jeszcze sprawdzić parę wydarzeń z moich pamiętników i przyniosę jeszcze jedną rzecz, ale spotkamy się jutro, dobrze?

– Piszesz pamiętnik? – dziwię się.

– Nie mam aż tak dobrej pamięci, żeby dokładnie przedstawić ci wydarzenia sprzed dziesięciu lat bez żadnych problemów. Musiałem poczytać swoje pamiętniki, żeby wszystko sobie przypomnieć – śmieje się mężczyzna, a ja dopiero teraz zauważam, że to całkiem logiczne. W końcu dziwne byłoby, gdyby rzeczywiście pamiętał tak dobrze wszystko, co się stało. – W każdym razie, idź do domu się wyspać. Ja zapłacę.

– Jutro rano w tym samym miejscu? – dopytuję się, gdy Tomlinson sięga po mój płaszcz, żeby pomóc mi go założyć.

– Zadzwoń do mnie, jak wstaniesz – uznaje, mrugając do mnie. – Do zobaczenia.

– Do zobaczenia, profesorze – żegnam się grzecznie zanim wychodzę.

Nie do końca chce mi się iść do domu, ale rozumiem, że Louis pewnie bardziej ode mnie jest zmęczony całą opowieścią. W końcu właśnie streścił mi jakieś dwa lata swojego życia, często zagłębiając się w szczegóły i to zapewne musi być męczące psychicznie.

Docieram do domu późną nocą, jednak mija jeszcze trochę czasu zanim zasypiam. Najczęściej nie mam z tym problemów, ale teraz czuję się przygnieciona tym wszystkim, czego się dowiedziałam. Wystarczyło kilka godzin, kilka wydarzeń, które już odwróciły mój światopogląd do góry nogami. Czuję ból spowodowany tym, że tak bardzo pragnę, żeby Harry i Louis byli razem. Nie mam pojęcia dlaczego, bo mimo że to przeczy moim wcześniejszym poglądom uważam, że są sobie przeznaczeni. Najgorsze jest to uczucie, że nie mam pojęcia, co się z nimi stanie, bo Louis jest zbyt tajemniczy, a ja po prostu chcę, żeby byli szczęśliwi. Obaj zasługują na szczęście, a intuicja mi podpowiada, że mogą je zdobyć tylko będąc ze sobą.

Po raz pierwszy w życiu zasypiam z ciężkim sercem i wielkim żalem duszy. 

*****
Część kochani! Mam nadzieję, że w pewnym sensie umiliłam wam ten poniedziałek, przynajmniej Ziamem, bo w sumie wciąż niewiadomo, co z Larrym hahaha.

Napiszcie mi proszę co sądzicie o całym rozdziale jak i o tym lekkim smucie. Mam nadzieję, że nie zepsułam nim całej historii, ale wydawał mi się potrzebny. Wiecie, Harry który chce jakoś pocieszyć Louisa, jednocześnie czując, że ten jest jedyną osobą, której może zaufać, chociaż wciąż nie jest całkowicie pewny. Nie wiem, mam wrażenie, że składa się w całość, ale chciałbym poznać waszą opinie, bo sama mega się bałam wstawienia tego ze względu na s*ks!!

Miłego poniedziałku i czujcie się wolni napisać do mnie o czymkolwiek tutaj pod rozdziałem czy na pw/tt, bardzo lubię z wami rozmawiać!!!

Achh i wspomnę jeszcze, że piosenka z rozdziału jest piosenką, którą prawdziwy Harry uważa za idealna do seksu więc ;---)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro