23. Silent Lucidity

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




– Dwa tysiące siódmy rok może i był trochę monotonny, ale pod koniec zdarzyło się coś bardzo ważnego – odzywa się Tomlinson. – Coś, co jest kwintesencją całej historii, którą ci opowiadam.

– Ty i Harry zaczęliście być razem? – pytam z nadzieją.

– Nie, ale nareszcie poznałem miłość swojego życia.

Patrzę na niego z powagą, czując jak wielka gula pochodzi mi do gardła.

Ω

Jesień zawsze jest trudniejsza do przeżycia niż pozostałe pory roku, bo natura umiera, a z nią chęć do życia. Tym bardziej, że w tamtym okresie trochę się pozmieniało w ich życiu, a w szczególności u Zayna i Liama. Podczas, gdy Malik zakończył swój związek, Payne właśnie zaczął nowy.

Oczywiście, to było dla wszystkich zaskoczeniem. Mężczyzna nawet nie wspominał, że poznał kogoś nowego czy zaczął się z nim spotykać, a jedynie nagle się o tym dowiedzieli. Siedzieli wtedy w szóstkę w barze, praktycznie jak zawsze przysłuchując się kłótni Kate i Nialla. Ta niedawno zaczęła pracować z inną dziewczyną, która oprócz niej, była jedyną kobietą na komisariacie. Cat czuła niesamowite podekscytowanie, bo najczęściej przebywała cały czas z mężczyznami i naprawdę potrzebowała przyjaciółki.

– Oszalałeś, nie umówię cię z moją koleżanką z pracy! – wykrzyknęła po raz kolejny. – To moja jedyna szansa, żeby nareszcie mieć przyjaciółkę. Nie mogę ciągle przebierać Zayna w sukienki.

– W gwoli ścisłości, zrobiliśmy o tylko raz – wtrącił się Malik. – I byłem naprawdę piękną kobietą...

– To gorące – stwierdził Louis, uśmiechając się do przyjaciele, który jedynie poruszył sugestywnie brwiami.

– Przecież nadal będziesz mogła się z nią przyjaźnić, chcę się tylko z nią przespać – jęknął Niall, biorąc jej dłoń w swoją.

– Właśnie o to chodzi Niall – prychnęła, odsuwając rękę. – To tak jakbym dała jedną z moich owiec na pożarcie wilkowi.

– Czy właśnie nazwałaś mnie wilkiem? – ucieszył się Horan. – Wiedziałem, że jestem samcem alfą tej watahy.

– Ta, raczej omegą – uznała Kate. – W każdym razie, zapomnij.

– A jeżeli umówię cię w zamian z kimś z mojej pracy? – zaproponował, a Cat się zaśmiała głośno. – No co, u Liama zadziałało!

– Niall! – upomniał go Payne.

– Co? – spytał przyjaciela zdziwiony Louis. – Spotykasz się z kimś?

– Ustawiłem go z Johnem, kolesiem z działu bankowości – powiedział dumnie Niall.

– Czemu nic nam nie powiedziałeś? – dopytała się Kate, zwracając się do Payne'a z oburzeniem.

– Nie chciałem zapeszać, bo spotkaliśmy się dopiero trzy razy – uznał zawstydzony Liam.

– Jaki on jest? – odezwał się rozczulony widokiem przyjaciela Harry. – Musisz nam coś opowiedzieć!

– Jest naprawdę wspaniały – westchnął Payne. – Znaczy, przynajmniej taki się wydaje. Wiecie, trochę mój typ. Odpowiedzialny, dojrzały, starszy i inteligentny.

– Jest gorący? – zagadał od niechcenia Zayn.

– To oczywiście nie jest ważne – podjął wątek, przez chwilę udając niezadowolenie z tego pytania, jednak uśmieszek, który wkradł się na jego usta wszystko zdradził. – Ale bardzo. 

– No to mogę ci życzyć tylko szczęścia, stary – powiedział Malik, uśmiechając się do niego promiennie.

– Dobra, dajcie mu już spokój tymi pytaniami – przerwał im Niall ze śmiechem. – Wiem, że cudownie swatam moich przyjaciół, powinniście mnie wielbić...

– Właściwie to widzę się z nim dzisiaj wieczorem – powiadomił ich Liam, wciąż nie mogąc powstrzymać uśmiechu, jaki tworzył się na jego twarz. – Chyba pójdę się już szykować.

– Mam w nocnej szafce gumki i lubrykant – powiadomił go Louis. – Pamiętaj, przezorny zawsze ubezpieczony.

Payne, o dziwo, nie przewrócił oczami ani nie skrytykował jakoś tego, ale przygryzł wargę i pożegnał się z nimi. Odczekali jeszcze chwilę po jego wyjściu w milczeniu, dopóki Harry nie odezwał się jako pierwszy:

– Niall, to naprawdę miłe z twojej strony, że mu kogoś znalazłeś – uznał. – Wiesz, patrząc na twój stosunek do związków...

– Tak, przecież wam mówiłem, że jestem wspaniałym przyjacielem – uniósł z uśmiechem kufel piwa. – Niech żyję Liam i John!

– Też już pójdę – powiadomił ich po chwili Zayn. – Mam do dokończenia parę projektów.

– Jest piątkowy wieczór – przypomniał mu Louis, marszcząc brwi. – Nie lubisz wtedy pracować.

– Ta, ale to dość ważne i po prostu... miłego wieczoru.

Wyszedł jak najszybciej z baru, nie czekając nawet na to, żeby przyjaciele się z nim pożegnali. Louis i Harry posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia, bo to oczywiste, że Zayn był zły o nowego chłopaka Liama.

– Cholera, to nie tak miało wyglądać! – syknął zdenerwowany Niall.

– Też nie spodziewałam się, że Zayn się o to obrazi – uznała Kate. – Wydawało się, że jest zadowolony z jego szczęścia, w końcu on sam był w związku.

– Nic nie rozumiesz, Liam miał znienawidzić Johna i zrozumieć, że powinien być z Zaynem! – wykrzyknął, stukając palcami w stół.

– O czym ty mówisz? – zdziwił się Louis. – Sam go z nim umówiłeś, czemu maiłby go znienawidzić?

– Bo to jeden z najgorszych ludzi, jakich znam i naprawdę liczyłem, że Liam pomyśli tak samo – jęknął Niall. – Byłby smutny, że kolejny związek mu nie wyszedł, a Zayn jak zawsze zacząłby go wspierać i w końcu skończyliby razem.

– Stop, bo chyba czegoś tutaj nie rozumiem – wtrącił się Harry. – Od kiedy ty chcesz, żeby oni byli ze sobą?

– Nie wiem, to samo tak przyszło – wzruszył ramionami blondyn. – Po prostu oni powinni być razem i tyle.

Kate nagle przyłożyła dłoń do jego czoła, udając że sprawdza mu temperaturę.  Pokręciła jednak przecząco głową.

– Jednak nie ma gorączki, czyli ktoś podmienił mi przyjaciela – uznała ironicznie. – Szkoda, że nie zrobił tego jakieś kilkanaście lat temu, moje życie byłoby prostsze.

– Nie rozumiem, przecież ty nawet nie przejąłeś się nimi po ich rozstaniu, co nagle cię wzięło na jakieś swatanie? – spytał oskarżycielsko Louis.

– Czy wy naprawdę myśleliście, że Liam tak po prostu wrócił? – prychnął mężczyzna, kręcąc z rezygnacją głową.

Wtedy właśnie poznali całą tę historię o wyjeździe Payne'a i tym, jak odnalazł go Niall. Zrozumieli też, że Horan naprawdę ma serce i potrafi przejmować się uczuciami innych. Wprawdzie nie po raz pierwszy to pokazał, ale dopiero teraz tak naprawdę Kate uświadomiła sobie, że jej przyjaciel nie jest aż tak bezduszny i przytuliła go mocno, później w podzięce dając mu krótkiego całusa w usta.   

– Okej, to co zamierasz zrobić? – spytała dziewczyna, gdy Harry i Louis zdążyli się już pozachwycać zachowaniem Nialla i reakcją Kate.  – Bo strzelam, że masz jakiś plan B?

– Oczywiście, że tak – powiedział zadowolony, poruszając brwiami, kiedy Kate się uśmiechnęła. – Chcę przerwać mu randkę z Johnem.

– Jak to niby ma zadziałać? – powątpiewał Louis.

– Och, mój drogi Lou... – zacmokał. – Taki niewinny, aż żal mi to zepsuć.

– Dlaczego to brzmi, jakbyś był jedną z jego dziewczyn? – wyszeptał Harry, a Tomlinson zaśmiał się cicho.

– Dowiem się, gdzie się spotkają na następnej randce i przypadkowo będzie tam też Ben. Oczywiście, to nie będzie przypadek, bo go tam zwabię – kontynuował Niall. – W każdym razie, Liam widząc byłego na pewno pęknie. Ale to jeszcze nie koniec, bo mam zamiar wspomnieć Johnowi o tym, co łączyło Zayna i Liama, a mimo to się przyjaźnią. Znam kolesia i wiem, że będzie udawał, że nie ma z tym problemu, ale zapewne wyciągnie ten temat na randce. A na dodatek wynajmę dziewczynę, która postawi Liamowi drinka i będzie chciała się z nim umówić. Pewnie od razu ją powiadomi, że jest na randce, a ona wtedy będzie się upewniać, czy to prawda, bo wygląda na hetero. Poprzedni chłopak Johna zostawił go właśnie dla dziewczyny, więc to na pewno go zaboli.

– To jednocześnie obrzydliwe i genialne – uznała Kate, krzywiąc się. – Ale cholera, chcę ci pomóc. Nie mogę patrzeć, jak ta dwójka jest nieszczęśliwa bez siebie.

– Wszyscy pomożecie, bo będziemy ich podglądać z ulicy – stwierdził dumnie Niall. – Wynajmę vana.

– W sumie, wchodzę w to – wzruszył ramionami Louis.

– To tak przeczy z moją chęcią bycia dobrym człowiekiem – jęknął Harry. – Ale za bardzo chcę, żeby oni byli razem, żeby tego nie zrobić.

– Czyli jesteśmy umówieni! – ucieszył się Niall. – Musimy jeszcze wymyślić sobie jakieś pseudonimy...

– Nie – uznał pewnie Louis, podczas gdy Harry podążył jego śladem i pokręcił głową.

– Jesteś najgorszy w pseudonimach  – dodała Kate.

– Niech wam będzie... – zgodził się niechętnie mężczyzna.

Ω

– Tatuś jest w domu! – wykrzyknął Niall, wchodząc do mieszkania Louisa i Liama. Payne spojrzał na niego zdziwiony, podczas gdy Tomlinson przewrócił oczami. Przyjaciel wciąż nie rozumiał, że nikt nie zgadza się, żeby jego pseudonimem był Tatuś i nie zamierzają tak na niego mówić. – Co tam, Payno? Gotowy na dzisiejszą randkę?

– Jak widzisz – odparł, wskazując na swój strój. Miał na sobie elegancką koszulę, której podwinął rękawy, a włosy starannie podniósł na żelu.

– Ach, czyli jeszcze nie – kiwnął głową Niall, spoglądając na zegarek. – Pospiesz się lepiej, bo zaraz powinieneś wychodzić.

– Jestem gotowy – oburzył się Liam, a Louis jedynie zaśmiał się pod nosem. Nie wiedział, czy Horan robił to specjalnie, żeby zdenerwować przyjaciela czy może rzeczywiście chciał go skrytykować. – Dobra, nie wytrzymam z wami dłużej. Życzę wam miłej zabawy w domu.

– Rany, nie musisz się chwalić, że jako jedyny masz chłopaka – prychnął żartobliwie Louis. – Pamiętaj, żeby się zabezpieczać.

Niall krzyknął jeszcze za nim cześć, zanim Liam wyszedł z mieszkania, po czym usiadł na sofie.

– Mam nadzieję, że masz plan C – odezwał się Tomlinson, bo Payne zdecydował się iść do Johna, co nieco psuło ich założenie.

– Plan C, to zastosowanie planu B, kiedy w końcu spotkają się gdzieś w restauracji – prychnął. – Nie mogę uwierzyć, że Liam zgodził się przyjść do niego.

– Będą się pieprzyć – stwierdził Louis.

– Oczywiście, że będą – westchnął zawiedziony Niall. – Chyba po raz pierwszy nie chcę, żeby Liam uprawiał seks. Przynajmniej nie z Johnem.

– Rozumiem cie, stary – uznał pocieszająco Tomlinson, głaszcząc go po ramieniu. – Masz może ochotę na piwo i ciasteczka?

– Zawsze wiesz jak mnie pocieszyć, Tommo!

Ω

Podczas gdy Liam wciąż był na randce, pozostali spotkali się w barze. Zayn obiecał, że dołączy do nich trochę później, bo ma trochę pracy. Wszyscy byli zaskoczeni tym, że nawet nie chce mu się wmyślić jakiejś wiarygodnej wymówki, tylko bierze tę od Payne'a, której używał, gdy to Malik był w związku.

– Dobra, rozpisałem wam dokładnie plan – oznajmił Niall, podając im jakieś dokumenty. – Obliczyłem, że najbliżej spotkają się w przyszły czwartek wieczorem. Na początku tygodnia załatwiłem Johnowi popołudniowe zmiany, więc będą się mijali w pracy.

– Ja wczoraj wspomniałam Liamowi o fajnej włoskiej knajpce i uznał, że musi się tam wybrać – dodała Kate.

– Kotek zawsze pomoże Tatusiowi – ucieszył się Horan, oplatając kobietę ramieniem.

– Ja pierdolę, nie używaj tych pseudonimów – poprosiła dziewczyna, patrząc na niego z niechęcią. – To brzmi jakbyśmy byli w jakimś seksualnym związku.

– Tatuś wcale nie brzmi erotycznie – wtrącił się Harry, a Kate spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.

– Ta, spróbuj sobie wyobrazić, że uprawiasz seks z kimś, kto całkowicie nad tobą dominuje i jęczysz mu do ucha „och, tatusiu" – dziewczyna dokładnie odwzorowała jęk, sprawiając, że Harry się zarumienił, Louis zaczął sobie wyobrażać Stylesa w takiej sytuacji, a Niall spiął się.

– Czy mogłabyś przestać? – spytał obojętnie.

– Oczywiście, tatusiu – droczyła się, a Niall jedynie wziął swoją rękę z jej ramienia. – W każdym razie, jesteśmy umówieni?

– Ja-a chyba nie dam rady w przyszłym tygodniu – wyjąkał nerwowo Harry.

– Dlaczego? – dopytał się Niall.

– Mam wyjazd służbowy – powiedział i to było kłamstwo.

Louis dokładnie widział, jak młodszy jest zdenerwowany i był pewien, że wymyślił to na poczekaniu. Tym bardziej, że zbliżały się te dni, w których najczęściej znikał i Tomlinson był pewien, że to jest ta przyczyna. Po kryjomu musnął uspokajająco jego kolano, chcąc mu pokazać, że go rozumie i wspiera.

– Harry przecież niedawno wspominał, że będą jechali gdzieś z Nickiem – pomógł mu szatyn i widział, że młodszy uśmiechnął się do niego nieznacznie. Nie musiał nic mówić, ale Louis wiedział, że jest mu wdzięczny. Ich relacja była dziwna, ale doskonale się rozumieli i nikt nie musiał wiedzieć, co się będzie działo z chłopakiem, dopóki on sam nie będzie czuł się z tym swobodnie. – Ale ja dam radę przyjść.

– To dobrze – ucieszyła się Kate. – Nie mogę się doczekać!

Ω

Harry rzeczywiście zniknął w poniedziałek, nawet się z nimi nie żegnając. Po prostu widzieli go dzień wcześniej wieczorem, a później nagle go nie było. Louis starał się im wyjaśnić, że wyjechał z samego rana, dlatego nie zdążył nic powiedzieć, a przyjaciele byli zajęci swoimi sprawami i z łatwością mu uwierzyli. Tomlinson był trochę na nich zły, ponieważ wydawało mu się, że tylko on przejmuje się życiem chłopaka. Z jednej strony często zdarzało się tak, że któryś z nich wyjeżdżał do rodziny czy miał gdzieś jakąś sprawę do załatwienia i nikt się tym nie martwił. Jednak Louis odczuwał to inaczej, bo nie miał pojęcia, gdzie jest Harry. Nie wiedział, czy jest bezpieczny, co robi, z kim przebywa i to bolało go najbardziej. Chciał mu pomóc, ale nie wiedział jak.

Dlatego zdecydował się, żeby pojechać do jego mieszkania zanim będzie śledził Liama i dopiero później dojść do Nialla i Kate, którzy mieli na niego czekać w samochodzie pod restauracją. Nie wiedział dlaczego, ale czuł irracjonalną potrzebę sprawdzenia, czy aby przypadkiem nie ma tam chłopaka. Był równocześnie praktycznie pewien, że go nie zastanie, bo Harry nigdy nie był u siebie w czasie tych dni, w których znikał. To już w końcu trzeci raz i poprzednio nikt nie otwierał mu drzwi, ani nie było słychać poruszania się w środku czy widać zapalonego światła.

Gdy wchodził po schodach na klatce schodowej, zastanawiał się czy przypadkiem nie zawrócić, bo to było bez sensu. Jeszcze sąsiad Harry'ego zobaczy, jak Louis chce się dostać do pustego mieszkania i wezwie policje. Był jednak już prawie na odpowiednim piętrze i w sumie i tak pojechał tutaj specjalnie po to, więc nie zaszkodziło spróbować. Zawsze jeszcze mógł porozmawiać z panią Hudson, czy może ta wie, co się dzieje z Stylesem.

Podszedł do drzwi i najpierw nasłuchiwał jakiś odgłosów, jednak gdy nic nie usłyszał postanowił zapukać. Stał tak przed drzwiami przez pewien czas, raz po raz wołając imię Harry'ego, jakby jakimś magicznym sposobem miał się tam pojawić. Wiedział, że to bezcelowe, ale po prostu niesamowicie tęsknił za chłopakiem. Przecież on nie potrafił sobie poradzić z niewidzeniem się z młodszym przez dwa dni, co dopiero przez nieokreślony czas, aż ten w końcu wróci do niego.

Po paru minutach stania tam wciąż nie uzyskał żadnej odpowiedzi, więc zdecydował się pójść. Sprawdził jeszcze godzinę i doszedł do wniosku, że ma jeszcze trochę czasu na dojazd do przyjaciół. Właśnie wtedy zorientował się, że być może da radę wejść do mieszkania Harry'ego.

To było nieetyczne, ale Louis był zdesperowany i liczył, że znajdzie jakieś dowody. Wrócił pod drzwi i zajrzał pod wycieraczkę. Tak jak myślał, był tam klucz. Uśmiechnął się do siebie i zabijając wyrzuty sumienia dotyczące naruszania prywatności przyjaciela, włożył go do zamka. Jednak, o dziwo, nie pasował. Spróbował jeszcze parę razy, ale za każdym razem z tak samo marnym skutkiem. Westchnął ciężko i odłożył go na miejsce, jednak gdy odwracał się w stronę schodów zobaczył, że w progu swojego mieszkania stoi pani Hudson. Praktycznie dostał zawału, bo kobieta nakryła go jak chciał się włamać. Już miał się tłumaczyć, kiedy sąsiadka się odezwała:

– Panie Tomlinson, czy pan naprawdę myślał, że Harry jest aż tak nieostrożny? – jej głos był ciepły i łagodny, jak zawsze, co nieco go uspokoiło. Nie dała mu jednak czasu na żadną odpowiedź. – To klucz do mojego mieszkania. Ten od Harry'ego jest u mnie.

– Och – wydusił z siebie Louis.

– Nie mogę ci go jednak dać – dokończyła kobieta, pozbywając go wszelkich nadziei.

– Ja-a przepraszam – wyjąkał. – Naprawdę niech pani nie mówi Harry'emu, że chciałem się do niego włamać. Po prostu się tak bardzo martwię i nie wiem, co się z nim dzieje.

– Chyba najwyższy czas, żebyś się dowiedział – odparła miękko i wskazała głową na kwiatek, który stał niedaleko jej drzwi na korytarzu. – Nie mogę ci go dać, ale możesz go sobie sam wziąć.

– Nie wiem, czy powinienem... – wahał się.

– Do cholery jasnej, Louis, bierz go! – wykrzyczała pani Hudson, a on praktycznie poskoczył ze strachu. Podszedł jednak do drzewka i z łatwością zobaczył, że między kamyczkami jest kluczyk. Spojrzał się jeszcze niepewnie w stronę kobiety, która właśnie patrzyła się w sufit, udając, że nic nie widzi, więc go podniósł. – Jakby co, mnie tutaj nie było!

Nie zdążył nawet jej podziękować, bo weszła z powrotem do mieszkania. Louis zaś wziął głęboki oddech i udał się do drzwi Harry'ego, żeby włożyć kluczyk w zamek. Pasował doskonale, ale jeszcze przez chwilę wzbraniał się, żeby go ostatecznie przekręcić. Nie rozumiał w końcu, po co właściwie to robi. Przecież popełni przestępstwo na tle prawnym, ale też moralnym, żeby zastać puste mieszkanie.

Miał jedynie nadzieję, że Styles zostawił jakieś wskazówki. Obawiał się jednak, że chłopak jest dużo lepszy w ucieczkach od Liama i nawet zdolności Nialla na nic się nie zdały.

W końcu jednak otworzył drzwi i wszedł do środka. Od razu poczuł, że mieszkanie nie było wietrzone ostatnimi czasy, tak jakby rzeczywiście nikt w nim nie przebywał. Na zewnątrz nie było jeszcze do końca ciemno, ale mimo to zapalił światło na korytarzu, bo przez półmrok wcześniej panujący nie mógł zobaczyć niczego szczególnego.

W środku było całkowicie zwyczajnie. Salon wydawał się czysty, chociaż może trochę bardziej zakurzony niż zawsze. Na stole Harry nie pozostawił żadnych kartek czy dokumentów, a jedynie w kuchni zobaczył, że czyste naczynia wciąż były w zlewie. Może się spieszył i nie miał czasu ich osuszyć i włożyć do szafki. Louis jednak przeszedł się parę razy po pokoju, próbując zauważyć coś szczególnego, ale naprawdę nic takiego nie widział. Pozostało mu jedynie wejść do sypialni Harry'ego, co jednak było już całkowitym wtargnięciem na jego prywatność. Louis nigdy wcześniej tam nie był, bo chłopak traktował to miejsce jako coś bardzo intymnego, a on nie chciał się wpraszać. Poza tym, co miałby robić z młodszym w jego sypialni?

Teraz jednak nie miał za bardzo wyboru, jeżeli chciał się czegoś dowiedzieć. Zaplanował, że sprawdzi szafę bruneta, żeby się przekonać, jakie ubrania ze sobą wziął. To mogłoby mu pomóc dociec, gdzie wyjechał albo przynajmniej w jaką stronę się wybierał. Otworzył drzwi i nie zobaczył nic poprzez całkowitą ciemność. Rolety musiały być zasłonięte, więc po omacku poszukał włącznika światła. Gdy wreszcie go znalazł i pokój się rozświetlił otworzył szeroko oczy ze zdumienia.

Ω

W międzyczasie do zaparkowanego przy ulicy czarnego vana weszła Kate. Niall miał na sobie ciemne okulary, pomimo tego, że zaczynało się już ściemniać na zewnątrz, a dłonie usytuował na kierownicy, jakby był gotów w każdej chwili do odjechania. Dziewczyna spoglądała na niego ze zmarszczonymi brwiami przez pewien czas, nie wiedząc, jak zareagować.

– Chciałam powiedzieć, że wyglądasz jak idiota, ale zorientowałam się, że nim jesteś – uznała złośliwie, ale Niall zignorował jej uwagę. – Błagam cię, zdejmij je. I w ogóle, czemu akurat czarny van, a nie coś mniej rzucającego się w oczy?

– Ponieważ w filmach zawsze jest to czarny van – odparł, niechętnie zdejmując swoje okulary.

– Nie mam zamiaru pytać, jakie filmy oglądasz, ale całe szczęście, że to nie jest biały van z napisanym graffiti „Darmowe Lody" – zażartowała.

– No cóż, jesteś policjantką, mogłabyś wtedy nauczać dzieci o zagrożeniach! – podpowiedział mężczyzna, a Kate się roześmiała. Niall oblizał zwycięsko usta i przez chwilę podziwiał widok szczęśliwej dziewczyny. – W każdym razie, wszystko już załatwione. Ben jest w środku, dziewczyna przekupiona, a John wie o Liamie i Zaynie.

– Brakuje jeszcze jednego – podpowiedziała kobieta, a Horan zmarszczył brwi, zastanawiając się. Nagle jednak wyciągnął lornetkę i podał jej jedną. – Chodziło mi o Louisa, ale dzięki.

– Och, racja – zorientował się, kiwając głową. – Powinien już być, wiesz co z nim?

– Pewnie się spóźni – wzruszyła ramionami.

Przez chwilę milczeli, włączając cicho radio, żeby czegoś posłuchać. Jednocześnie uważnie obserwowali wejście do restauracji, żeby nie przeoczyć niczego. Nagle zobaczyli, jak zbliżają się do niego Liam i John. Nie szli za rękę, ale wciąć byli bardzo blisko siebie i Kate z ekscytacji poklepała kolano Nialla. Ten spiął się lekko, ale starał się nie pokazać po sobie zdenerwowania.

Zgodnie uznali, że oglądanie czyjejś randki było całkiem zabawne. Oczywiście, gdyby był z nimi Harry albo Liam skrytykowaliby ich za to, że to nieetyczne, ale ta dwójka świetnie się bawiła. Tym bardziej, że przyjaciel wybrał stolik przy oknie, więc dokładnie mogli wszystko obserwować. Prawdę mówiąc, Niall i Kate byli trochę dziwni, bo naprawdę lubili się temu przyglądać, ale cóż, przynajmniej robili to razem.

Mocno też ekscytowali się, gdy widzieli, jak do stolika podchodzi Ben i Liam rozmawia z nim przez chwilę. Nie mogli oczywiście nic usłyszeć, ale mina Johna świadczyła o tym, że ten nie jest zbyt tym zachwycony. Później jeszcze sytuacja z tą dziewczyną, którą na bieżąco komentowała Kate. Pogratulowała mu nawet wyboru, bo aktorka wydawała się całkowicie pochłonięta swoją rolą, sprawiając że dwójka mężczyzn wyglądała na całkowicie zawstydzonych, gdy coś im tłumaczyli.

Czekali jedynie na moment, gdy zaczną się tam kłócić, z zaciekawieniem patrząc się w ich stronę. Nagle jednak zobaczyli, że Liam spojrzał się przez szybę, jak im się wtedy wydawało, prosto na nich. Obydwoje spanikowali, ale to Kate wzięła sprawy we własne ręce i bez żadnego ostrzeżenia wpiła się w usta Nialla, przy okazji siadając mu na kolanach. Ten był zdziwiony, ale jednak jego instynkt pomógł mu i podtrzymał jej biodra.

To nie tak, że nigdy nie wyobrażał sobie pocałunku z nią, ale był on dużo lepszy niż w jego głowie. Ten był słodki i pełen jakiegoś uczucia, którego Niall tak naprawdę nie miał okazji doświadczyć. Całował się z wieloma kobietami, ale jeszcze nigdy w ten delikatny o łagodny sposób. Dodatkową zmianą było to, że on naprawdę chciał całować Kate więcej niż tylko raz. Przecież pragnął tego odkąd był nastolatkiem i teraz gdy to miał, nie był pewien, czy zachowuje się dobrze. Bał się, że nie jest wystarczająco dobry, więc starał się nadrabiać to dotykaniem tłu jej pleców i przyciskaniem jej mocniej do siebie.

Praktycznie jęknął z żalu, gdy ta się od niego odsunęła, bo to wciąż było za mało. Chciał więcej smaku jej ust, więcej dotyku, więcej wszystkiego. Ta jednak posłała mu słodki uśmiech i poklepała po policzku.

– Już się nie patrzy – powiadomiła go, znowu siadając na swoim miejscu. – Wiedziałam, że speszy go widok całujących się ludzi.

Niall tylko kiwnął głową, nie chcąc wspominać dziewczynie, że szyby w samochodzie są przyciemniane.

Ω

Louis przez chwile nie mógł się odezwać, nie wiedząc jak zareagować na widok, jaki zastał w sypialni.  W pokoju było niesamowicie duszno, jakby ktoś długo nie wietrzył, a do tego panował, w porównaniu z resztą jego domu, bałagan. Tomlinson jednak nie przez pewien czas stał jak wryty, przełykając gule w gardle, zanim poszedł do łóżka.

– Harry? – spytał cicho, dotykając ramienia mężczyzny, który leżał w pozycji embrionalnej, przekryty dość grubym kocem. Poruszył się lekko, więc Louis od razu poczuł ulgę.

– Lou, co ty tutaj... – wymamrotał zaspanym głosem, odraczając głowę w jego stronę. Tomlinson z trudem wziął oddech, bo Harry wyglądał bardzo mizernie. Był bardzo blady, jego wargi były sprzechnięte, a nieumyte kosmyki przykleiły się do czoła. Gdy młodszy tylko zobaczył jego zmartwioną twarz, od razu się odwrócił. – Zostaw mnie, proszę.

– Harry, porozmawiaj ze mną – poprosił Louis, kładąc dłoń na jego policzku i gładząc go lekko. – Skarbie, źle się czujesz? Powinienem dzwonić po pogotowie?

– Nic mi nie jest, to nic fizycznego – uznał, brzmiąc na oburzonego, że mężczyzna zdecydował się tutaj przyjść. – To się zdarza, po prostu mnie zostaw.

– Nie zostawię cię w takim stanie – uznał pewnie Tomlinson, a Harry spojrzał na niego spod przymrużonych powiek. Wyglądał naprawdę źle i był do tego zły, ale szatyn i tak kochał go nad życie, i nie wyobrażał sobie go tak po prostu opuścić. – Czy to właśnie się dzieje, gdy znikasz?

– Ja-a nie znikam z miasta, Louis, ja znikam ze swojego życia – powiedział cicho młodszy. – Ale proszę cię, nie oglądaj mnie w takim stanie.

Louis jednak nie dał za wygraną i spróbował unieść chłopaka, chwytając go za tył pleców. Ten całkowicie się mu poddał, pozwalając na przyciśnięcie do siebie ich klatek piersiowych. Tomlinson miał ochotę płakać, bo Harry był tak słaby i miał wrażenie, że zaraz mu się połamie w rękach. To jednak nie przeszkodziło mu w przytuleniu go mocniej do siebie i wtedy właśnie młodszy zaczął szlochać. Cichutko płakał na jego ramieniu, podczas gdy Louis wtopił palce w jego włosy, nie przejmując się tym, że nie były myte od jakiegoś czasu. Liczyło się dla niego tylko to, że Harry jest przy nim i naprawdę może mu pomóc.

– Jadłeś coś dzisiaj? – spytał łagodnie starszy, decydując się na nie zadawanie trudnych pytań brunetowi, dopóki ten choć trochę nie dojdzie do siebie. Nie widział w tym sensu, a mogłoby to co najwyżej doprowadzić do większego płaczu, a ten i tak był już wykończony i słaby.

– Rano – wymamrotał cicho, a szatyn jęknął z przerażenia. – Nie miałem ochoty.

Louis był pewien, że Harry nie był chory, bo w końcu mu to powiedział, a poza tym nie wydawał się wycieńczony z choroby czy gorączki. On zapewne nie ruszał się praktycznie z łóżka, do tego nic nie jadł, a Tomlinson bał się a nawet myśleć, dlaczego nie miał na to ochoty.

– Poczekaj tutaj na mnie, skarbie – powiedział całując go w czoło tuż przed tym, jak położył go delikatnie na łóżko.

Praktycznie wybiegł z pokoju, żeby wejść do kuchni i zobaczyć zaopatrzenie lodówki Harry'ego. Zobaczył tam kilka warzyw, ale doszedł do wniosku, że nawet nie dałby rady nic z nich zrobić. Po raz pierwszy w życiu pożałował, że jest taką ofiarą w kuchni i zdecydował się zrobić młodszemu jajecznicę, wykorzystując wszystkie jajka, jakie ten miał w kuchni. Podczas tego cały czas trzęsły mu się dłonie, bo był zdenerwowany stanem chłopaka i tym, co się z nim działo. Bał się, że to coś poważnego i do tego miał wyrzuty sumienia, że to nie pierwszy raz. Bolało go serce na myśl, że młodszy przechodził już coś takiego w swoim życiu, a on nie był przy nim, żeby mu pomóc.

Skończył jajecznicę i nalał jeszcze Harry'emu wody. Położył to na etażerce, odkładając na parapet inne naczynia. Zanotował w głowie, żeby później je wszystkie posprzątać. Chłopak zaś z trudem sam się podniósł, uśmiechając się nieznacznie do Louisa.

– Nie musiałeś.

– Zjedz to – polecił i miał ochotę się rozpłakać, gdy widział, że dłoń bruneta drżała nawet podczas trzymania widelca. Louis wziął sztuciec za niego i po prostu go karmił, nie przejmując się tym, że zapewne jest to dziwne i nie powinien traktować dorosłego mężczyzny jak dziecko. Ale w tamtym momencie Harry nie miał dwudziestu trzech lat, Tomlinson czuł, że jest jakby dużo młodszy i tak nieporadny. – Napij się, proszę.

Harry od razu wykonywał jego polecenia, nic nie mówiąc, dopóki nie zjadł wszystkiego, co przygotował mu Louis. Mężczyzna w tym czasie patrzył się na niego z ogromnym bólem w sercu, bo policzki bruneta były zapadnięte. Ostatnio miał wrażenie, że widział go w takim stanie jakieś dwa lata temu, kiedy przyszedł do niego na Halloween. Wtedy jednak nie było aż tak źle, Harry był po prostu bardziej wymizerniały, a nie aż tak zaniedbany.

– Przepraszam cię, że widzisz mnie w takim stanie – wymamrotał chłopak, naprawdę brzmiąc jakby był załamany z tego powodu. Louis zmarszczył jedynie brwi, bo zobaczył, że jego zielone oczy robią się wilgotne, a łzy zaczynały powoli spływać. – Jestem taki bezsensowny, tak bardzo cię przepraszam, że musiałeś to zobaczyć.

– Skarbie, nie mów tak – powiedział cicho Louis. Nie wiedział nawet dlaczego nie potrafił zmusić się do normalnego tonu głosu, jednak cała sytuacja wydawała się tego od niego wymagać. Jakby głośniejszy dźwięk mógł złamać Harry'ego, który i tak wydawał się połamany na miliony kawałków. Tomlinson odważył się założyć kosmyk jego włosów, tak jak robił to zawsze, przestając całkowicie się przejmować, że są tłuste. Prawdopodobnie powinien czuć obrzydzenie do chłopaka, ponieważ jego wyglądał mógł uchodzić za odrzucający, ale Louis za bardzo go kochał, żeby się tym przejmować. On kochał każdego Harry'ego, nieważne czy był ubrany niczym model czy leżał w łóżku w brudnych ubraniach z nieumytymi włosami. Po prostu kochał go tak mocno, że już nic nie mogło tego zmienić. – Dla mnie wciąż wyglądasz niczym piękny kwiat. Jesteś najważniejszą osobą mojego życia i chcę jedynie dowiedzieć się, co się  tobą dzieje. Martwię się i mam wrażenie, że zaraz to ja się rozpłaczę, bo cholernie się boję. I nie pozwolę, żebyś teraz zbył mnie, mówiąc mi, że kiedyś mi opowiesz, bo jeżeli to nie jest odpowiedni czas, to i tak nie znajdziesz lepszego.

– Ja-a  – zaczął Harry, jednak na tym się zatrzymał, kładąc dłonie na pościeli i patrząc na nie uważnie, żeby uniknąć wzroku Louisa. Starszy widział, że łzy skapują mu po policzku prosto na kołdrę, więc próbował je wytrzeć z jego twarzy, starając się być przy tym całkowicie delikatnym i łagodnym. – Jest mi tak głupio, że musiałeś mnie zobaczyć, gdy jestem brzydki.

– Harry, jesteś wciąż dla mnie najpiękniejszy – zapewnił go, całując w czoło, a Harry rozpłakał się jeszcze bardziej. Louis westchnął ciężko, nie przystając go całować po całej twarzy, jakby chciał mu pokazać, że naprawdę tak sądzi. Czuł słonawy posmak łez na swoich ustach, ale nie przestał, cmokając policzku, czoło, oczy i omijając wargi, podczas gdy Harry wciąż płakał. Tomlinson złapał go mocniej w pasie, który był tak wątły, że wydawało mu się, że zaraz chłopak się pod nim złamie. Jednaj wciąż to robił, przyciskał go do siebie, ponieważ gdyby go puścił, on sam by się rozpadł. Harry był wszystkim czego potrzebował i nie mógł pozwolić, żeby źle o sobie myślał. Louis ucałował jego kącik ust i zatrzymał się, zanim pozwolił sobie na coś więcej. Nie chciał całować Stylesa podczas gdy ten płakał, nawet jeśli nie przez niego tylko z jakiegoś niewiadomego powodu, to wciąż wydawało się złe. Zamiast tego  przytrzymał dłoń przy jego policzku, patrząc się na niego intensywnie. – Przygotuję ci kąpiel, dobrze?

– Nie zasługuję na ciebie – powiedział Harry i serce Louisa się ścisnęło, bo on nie miał pojęcia, dlaczego chłopak tak często to powtarza. On zasługiwał na gwiazdę z nieba, na wszystko co najlepsze i to starszy powinien dziękować wszystkim, że Styles pojawił się w jego życiu i zostanie tam na zawsze.

Nie odpowiedział jednak nic, tylko poszedł do jego łazienki. Zaczął zapełniać wannę wodą, jednocześnie szukając jakiś płynów do kąpieli. Były w jednej z szafek, wraz z waniliowym olejkiem eterycznym i lubrykantem. Louis odkąd wszedł bez zaproszenia do jego mieszkania, przestał się już przejmować jakąkolwiek prywatnością, ale musiał przyznać, że zrobiło mu się gorąco, gdy zobaczył żel nawilżający. Oczywiście, Harry niekoniecznie musiał tego używać do masturbacji, ale starszy już oczyma wyobraźni widział chłopaka rozłożonego w tej wannie z palcami w sobie. Szybko jednak odgonił od siebie te myśli, bo zdecydowanie nie powinien zastanawiać się nad takimi rzeczami w tej sytuacji.

Poczekał aż wanna zapełni się cała, zanim wyłączył wodę, po czym wlał płyn i zrobił pianę. Przygotował jeszcze ręczniki, kładąc je na grzejniku, żeby były ciepłe, zanim znowu przyszedł do pokoju Harry'ego.

– Jest gotowe – powiadomił go, a chłopak kiwnął głową i próbował się podnieść. Z trudem wyszedł spod kołdry, od razu trzęsąc się z zimna, mimo że w pokoju było bardzo duszno, bo Louis dopiero miał zamiar go wywietrzyć, gdy Harry pójdzie do łazienki. – Pomogę ci.

Podszedł do młodszego, chwytając go pod pachy, żeby wstał na nogi. Ten opadł na niego swoim ciężarem, zanim dopiero stanął prosto. Louis jednak nie puścił go przez całą drogę do łazienki, dopiero gdy się w niej znaleźli, pozwolił mu iść samemu.

– Dziękuję – powiedział cicho chłopak, bez skrępowania zdejmując przed szatynem swoją koszulkę. Mężczyzna poczuł gulę w gardle, bo ostatni raz widział jego tors kilka miesięcy temu i wtedy wyglądał nieco inaczej. Teraz jego żebra były nieco bardziej widoczne, ale Harry wciąż był niesamowicie seksowny i Louis miał wrażenie, że przestaje racjonalnie myśleć. Do tego miał nowe tatuaże, na klatce piersiowej, czyli dwa ptaki. Tomlinson uśmiechnąłsię lekko, bo od razu zwrócił uwagę na motyla, który był dopasowany do jego napisu i zrobiło mu się cieplej na sercu.

– Ja, pójdę już – wyjąkał. – Zawołaj mnie jakbyś czegoś potrzebował.

– Zostań ze mną – poprosił brunet, patrząc na niego intensywnie i starszy wiedział, że nie da rady mu odmówić. To w końcu był jego Harry i przecież to, że zaraz będzie mu towarzyszył w czasie kąpieli nic nie znaczy. Przełknął głośno ślinę i z lekkim ociąganiem odwrócił się do niego plecami, żeby ten mógł zdjąć także swoje dresy i bokserki. Dopiero gdy usłyszał plusk wody, znowu spojrzał w stronę chłopaka. Ukląkł przy nim, nie wiedząc dokładnie jak się zachować, bo to z jednej strony było niezręczne, ale z drugiej zaś dziwnie naturalne. Jak gdyby Harry myjący się obok niego to coś zwykłego i Louis nie powinien się tak ekscytować faktem, że nagi chłopak jest zaledwie kilka centymetrów od niego. – Dziękuję ci za wszystko Louis. Naprawdę tak bardzo ci dziękuję, nie wyobrażam sobie, co bym bez ciebie zrobił.

– Ja też nie – zgodził się Louis, wkładając od niechcenia dłoń do wody, żeby sprawdzić jej temperaturę. Zrobił to też dlatego, żeby zająć czymś ręce, nie za bardzo mając pojęcie jak się zachować. Jednak to Harry ujął jego nadgarstek, wywołując chwilowy atak serca u starszego, gdy przycisnął ją sobie do piersi. Tomlinson nie miał pojęcia dlaczego to zrobił, ale czuł się w pewnym sensie złączony z chłopakiem. Ten dosłownie przytulił się do jego dłoni, jakby stęsknił się za nią i chciał dokładnie ją poczuć. – Opowiedz mi o wszystkim, Harry. Proszę.

– Boję się, że nie będziesz mnie już chciał – wyznał chłopak, a Louis poczuł się wręcz urażony, że ten mógłby tak myśleć.

– Będziesz w moim sercu na zawsze – zapewnił go. – I nieważne, co to jest, ja nie przestanę cię chcieć.

Przez chwilę panowała miedzy nimi cisza. Nie była jednak szczególnie nieznośna, bo Louis przywykł do tego, że Harry często milczał, kiedy się nad czymś mocno zastanawiał. Teraz zapewne próbował jakoś ułożyć wszystko w głowie, żeby odpowiednio przekazać swoje myśli. Louis zaś zaczął się nieco ekscytować, bo był pewien, że Harry jest jak puzzle: skoro tak pieknie wyglądająkawałki to co dopiero złożona całość. Naprawdę nie mógł się doczekać złożenia tej układanki, jednocześnie bojąc się, co przedstawia obrazek.

– To wszystko zaczęło się po jego śmierci – podjął wątek, palcami poruszając po pianie. Louis chrząknął, żeby dać mu jakoś do zrozumienia, że lepiej dal nich obu byłoby, gdyby zostawił tę pianę w spokoju i nie przesuwał jej dla zabawy, ale został zignorowany. – Nie potrafiłem sobie z tym poradzić, bo straciłem właściwie wszystko. Straciłem miłość swojego życia, najlepszego przyjaciela, kogoś, komu bezgranicznie ufałem, a nawet swój dom. Wprawdzie wciąż mogłem mieszkać w naszym mieszkaniu, ale to były tylko zwykłe ściany bez niego. Czułem, że gubię się w sobie i nie miałem pojęcia, co robić. Wtedy właśnie wszystko przestało mnie obchodzić. Leżałem całe dnie w łóżku, gapiąc się w sufit i nie robiąc nic. Nie chciałem robić nic, wychodzić z domu, jeść, pić, myć się, po prostu istnieć. I to nie tak, że jakoś szczególnie chciałem się zabić. Po prostu, gdy zamykałem oczy widziałem jego i życzyłem sobie, żebym to ja zginął w tym wypadku, a jednocześnie nie chciałem popełniać samobójstwa. Chciałem zniknąć.

Louis wziął głęboki oddech, czując że zaczyna mu się chcieć płakać. Harry zaś mówił z całkowitym spokojem i wręcz obojętnym głosem. Jakby nie potrafił już wzbudzić w sobie żadnych emocjo po tym jak stracił tyle łez na płacz bez żadnego szczególnego powodu.

Tomlinson chciał się jakoś uspokoić, jednocześnie robiąc coś dla chłopaka, więc załączył prysznic, żeby delikatnie namoczyć jego głowę. Młodszy od razu się poddał, zamykając swoje oczy i pozwalając mu dotykać swoich włosów. Szatyn wziął trochę szamponu na swoje dłonie i zaczął go wmasowywać w jego głowę.

– Kontynuuj, proszę – powiedział łagodnie starszy, wyłączając wodę.

– Twoje ręce się trzęsą – powiadomił go Harry, a jego głos był nieco chrapliwy.  – Przepraszam, że ci o tym mówię. Po prostu zbyt długo to ukrywałem przed tobą.

– Nie masz za co przepraszać – uznał Louis, ponieważ chłopak był zbyt miły i on sam zaczynał mieć wyrzuty sumienia. Przez chwilę miał ochotę się wycofać, bo bolało go słuchanie o tej złej części życia młodszego, ale jednocześnie nie mógł się powstrzymać. Musiał znać wszystko, musiał poznać każdy najmniejszy ból czy niepewność Harry'ego, bo inaczej to jego życie było niepełne. Czuł, że jeżeli chce z nim spędzić resztę życia, musi też przeżyć tę rozmowę o przeszłości.

– Trwałem tak przez pewien czas, aż w końcu zrozumiałem, że jestem sam w obcym mieście. Wcześniej jak miałem Maxa, to wraz z nim przyszli też inni ludzie, jego znajomi, a gdy on odszedł, zaczęły się te gorsze dni, bo nie miałem nikogo. Zrozumiałem, że bez niego właściwie jestem nikim, bo to on definiował cały mój świat, z nim wiedziałem, jak się żyć. Myślałem, że nauczył mnie jak pływać, ale gdy zniknął w jednej chwili zacząłem tonąć i zrozumiałem, że to on podtrzymywał mnie w wodzie przez cały ten czas. Bez niego po prostu spadałem na samo dno, z którego nie miałem siły się podnieść i nawet nie chciałem tego zrobić. Zabrał ze sobą moje serce, moją duszę, moje ciało i pozostawił w tym pustym mieszkaniu wraka, z którym nie można było nic zrobić. Byłem bezużyteczny.

Harry zatrzymał się jeszcze raz na chwilę, żeby Louis mógł zmyć szampon z jego włosów. Mężczyzna robił to powoli, chcąc jak najdłużej zachować tę ciszę, bo to wszystko między nimi okropnie bolało i po prostu było trudne.

– Moja siostra mnie uratowała. Nie mogła się do mnie dodzwonić od dłuższego czasu, więc po prostu przyjechała do Londynu ze swoim chłopakiem. Wywarzyli drzwi, a ja nie pamiętam nic więcej. Chyba zemdlałem, bo byłem wykończony, ale obudziłem się dopiero w moim rodzinnym domu – kontynuował chłopak. – Mama i Gem zmusiły mnie od chodzenia na terapię, a nawet brałem leki i było dużo lepiej. Oczywiście wciąż tęskniłem za nim i nie potrafiłem wrócić na studia, ani zrobić cokolwiek poważnego ze swoim życiem, ale przynajmniej potrafiłem jakoś istnieć. Wciąż miałem jednak takie dni, w których nie potrafiłem ruszyć się z łóżka i do zrobienia nawet prostych czynności, jak zjedzenie czegoś czy umycie się. Jednak zaczynało się to zdarzać na tyle rzadko, że w końcu zrezygnowałem z leczenia i postanowiłem zacząć żyć, jak wcześniej.

– Jak znalazłeś się w Nowym Jorku? – spytał Louis, który teraz wziął gąbkę i czyścił ciało Harry'ego. Nie myślał teraz o tym w żadnym erotycznym kontekście, tylko starał się wykonać swoje zdanie. Do tego całą opowieść go przytłaczała i prawdopodobnie nawet gdyby młodszy się na niego rzucił, ten musiałby go odtrącić.

– Zastanowiłem się, jak zawsze wyobrażałem sobie swoje życie z Maxem i postanowiłem zrobić coś kompletnie odwrotnego – wyjaśnił. – Chciałem mieszkać w małym mieście, mając prywatny dom, kilka zwierząt i mnóstwo znajomych ludzi dookoła. Wiesz, tak często jest na takich przedmieściach. Pamiętam, że jak byłem mały, to zawsze znałem wszystkich swoich sąsiadów i im ufałem. Dlatego uznałem, że żeby pozbyć się wszystkiego muszę zamieszkać w dużym i obcym dla mnie mieście. Akurat tak się złożyło, że przyjaciel mojej siostry mieszka w Nowym Jorku i postanowił pomóc mi znaleźć pracę. Nick wie o wszystkim od Gemmy, bo ja sam nigdy nie potrafiłbym się przed nim otworzyć. Ale takim o to sposobem znalazłem się w kompletnie obcym mieście, próbując jakoś się pozbierać.

– A co z tymi atakami? – dopytał się starszy. – Jak często one się powtarzają?

– To... dokładnie nazywa się zaburzeniami dwubiegunowymi typu drugiego – wyznał nerwowo chłopak, a Louis zmarszczył brwi, mając nadzieję, że wyjaśni znaczenie tej choroby. – To znaczy, mam epizody, kiedy jestem zwyczajny, ale mam też takie, gdzie to wygląda jak depresja, ale też takie, gdzie jestem wręcz za bardzo podekscytowany i pełen energii, że nie mogę nawet spać w nocy, bo nie czuję się śpiący. I nie jest to tak uciążliwie, bo zdarza się rzadko.

– Możesz to jakoś leczyć? – zaciekawił się Tomlinson. Martwił się o młodszego, bo choroba psychiczna to coś poważnego i zaczął winić sam siebie, że tego nie zauważył. Przecież to chyba nie tak, że można ukryć depresję. Zawsze wydawało mu się, że to coś, co widać, ale najwyraźniej Harry potrafił być dyskretny. Jednak powoli przypominał sobie te wszystkie momenty, w których Harry był rzeczywiście nadpobudliwy. Doszedł do wniosku, że nawet ich pierwszy pocałunek mógł się odbywać w tym stadium, bo pamiętał, jak mężczyzna wspominał, że i tak nie sypia w nocy.

– Nie mogę używać leków antydepresyjnych, bo one zwiększyłyby te epizody hipomanii – oznajmił niepewnie. – Więc prawdopodobnie jest to nieuleczalne.

– Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś i naprawdę przykro mi, że przeżyłeś coś takiego – po dłuższej chwili milczenia odezwał się Louis, starając się powstrzymać drżenie swojego głosu. – I jestem dumny, że tak świetnie sobie radzisz. Spójrz na siebie; minęły cztery lata, a ty żyjesz praktycznie normalnie, mając pracę i przyjaciół. Jesteś taki silny, Harry, i pamiętaj, że zawsze ci pomogę. Nie chcę, żebyś już musiał przechodzić to sam, bo po to masz mnie, żebym się tobą zajmował, wsadzał cię siłą do wanny, karmił i po prostu był. I przykro mi, że nie miałeś odwagi mi tego powiedzieć, ale teraz to wszystko ma się zmienić.

– Jestem taki popieprzony – stwierdził Harry, że śmiechem kręcąc głową. – Dlaczego tobie wciąż na mnie zależy?

– Mam po prostu nadzieję, że pewnego dnia patrząc na siebie, zobaczysz to, co widzę ja – uznał starszy. – Zobaczysz najcudowniejszego człowieka na świecie, który całkowicie zmienił moje życie. Nigdy nie będę mógł ci się za to odwdzięczyć.

– Lou – powiedział tylko szeptem. 

– Umówmy się na jedno – podjął wątek szatyn – nigdy więcej żadnych tajemnic. Zgoda?

Harry jedynie kiwnął głową, wyciągając dłonie w stronę Louisa. Mężczyzna od razu go przytulił, nie przejmując się, że jego koszulka będzie przemoczona, bo liczyło się, że miał przy sobie chłopaka. Po raz pierwszy w życiu ten był przy nim nagi – i tutaj wcale nie chodziło o brak ubrań. Rozebrał się przed nim z bezbronności, ze swoich sekretów i teraz Louis miał przed sobą kogoś, kogo mógł powiedzieć, że znał w stu procentach. Wiedział o wszystkich dobrych i złych stronach, a dopiero z całą przeszłością młodszego mógł tworzyć wspólną przyszłość.

I kiedy tak gładził jego nagie, mokre ciało zrozumiał, że to teraz poznał miłość swojego życia. Bo dopiero tego dnia trzymał w ramionach oddanego sobie Harry'ego Stylesa bez żadnych tajemnic.

*****
Hej! Witam was w tym emocjonalnym (dla mnie przynajmniej) rozdziale, w którym poznajemy prawdę o Harrym. To oczywiście nie koniec tajemnic, bo wciąż nie wiemy wszystkiego o związku Harry'ego z Maxem czy tego, czy Larry skończy razem. To jednak dość duży krok w odkrywaniu tych wszystkich sekretów.

Mam nadzieję, że wam się podobało. Możecie mi napisać, czy tego się spodziewaliście czy może mieliście całkiem inny pomysł.

W każdym razie, miłego weekendu! Zostawiam tutaj miejsce na porozmawianie ze mną o waszym życiu, bo czemu nie? Opowiedzcie mi coś!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro