26. Rainy Night In Georgia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Tamtej nocy zdarzyły się trzy dość ważne rzeczy – kontynuuje Louis. – Były one mniej więcej w tym samym czasie, więc trudno mi będzie zachować chronologię. Zacznę po prostu od Liama i Zayna, bo to chyba najmniej skomplikowane.

– Czy mam się spodziewać, że historia związana z tobą jesteś najbardziej pokręcona? – pytam, ale zostaję zignorowana, bo Tomlinson jedynie uśmiecha się i zaczyna mówić.

Ω

Podczas, gdy Louis wyszedł na papierosa, pozostali szykowali się już do snu. Zayn praktycznie od razu padł na łóżko, gdy tylko przekroczyli próg sypialni. Liam jedynie uśmiechnął się do niego, podchodząc do torby, żeby wyciągnąć z niej koszulkę do spania i czystą bieliznę.

– Dziękuję ci za pomoc dzisiaj – odezwał się. – Moja rodzina cię pokochała.

– Oczywiście, że tak – uznał Zayn pewnie, opierając się na łokciach. – Byłbym wspaniałym chłopakiem dla ciebie.

– Na razie świetnie go udawałeś – zaśmiał się Liam. – No może oprócz tego, że pewnie wszyscy myślą, że jesteśmy niewyżyci seksualnie, bo cały czas mnie dotykałeś.

– Robiłem to, żebyś nie patrzył się wiecznie na Georgię – przewrócił oczami Malik, a on zmarszczył brwi. – Serio, miałem wrażenie, że wciąż ci się podoba.

– Ona po prostu jest tak wspaniała, jak ją zapamiętałem – westchnął Liam, siadając na łóżku. – Była moją pierwszą dziewczyną i do teraz nie wiem, czemu taka osoba jak ona wybrała mnie. A teraz spójrz, ona jest wciąż ładna, będzie brała ślub, a ja jestem samotnym kolesiem przed trzydziestką, który prosi najlepszego przyjaciela, żeby udawał jego chłopaka, bo sam nie potrafi sobie nikogo znaleźć. Nie tak dziesięć lat temu wyobrażałem sobie swoje przyszłe życie.

– Liam, ja nie wiem, czy to twoje czytanie kodeksów prawnych po nocach sprawiło, że oślepłeś, ale Georgia nie jest ładna – powiedział Zayn. – Może i była kiedyś, ale strasznie się zaniedbała. Do tego jest totalnie pusta, ma jedynie narzeczonego i to wszystko, co można powiedzieć o jej życiu. Ty za to jesteś gorącym prawnikiem, który jest singlem, bo czeka na kogoś dobrego, a nie bierze pierwszego lepszego faceta.

– Kocham cię, Zayn – wyznał zadowolony Liam, czują ciepło na sercu. – Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.

– Na przykład nie kłamał rodziców – odparł żartobliwie Malik. – Załamią się, gdy dowiedzą się o naszym rozstaniu.

– Czemu mielibyśmy to zrobić? – spytał głupkowato Payne, po czym zaraz się zorientował, o co chodzi przyjacielowi. – Racja, przecież nie mogę cię do końca życia przyprowadzać na imprezy rodzinne.

– Możesz, ale pewnie twojemu przyszłemu chłopakowi niezbyt się to spodoba – zażartował, a Liam parsknął śmiechem. – O rany, nie zaczynaj znowu mówić o tym, że nikogo sobie nie znajdziesz. Założę się, że ten jedyny jest bliżej niż ci się wydaję.

– Nie chcę mi się dzisiaj nad tym myśleć – uznał, wstając z łóżka. – Przebiorę się tylko i zaraz do ciebie wracam. Powinniśmy już iść spać.

Zayn tylko przytaknął, kiedy Liam wziął swoje ubrania do łazienki. Na szczęście jego rodzice mieli swoją osobną, więc nie musiał wychodzić na korytarz. Przez chwilę zastanowił się, czy pozostali już poszli spać i czy Louis wreszcie wrócił ze swojego papierosa. Martwił się trochę o przyjaciela, bo czuł, że coś było nie tak, jednak nie miał za bardzo okazji z nim porozmawiać na rodzinnej kolacji. Chciał załatwić to następnego dnia rano, kiedy uda im się pobyć przez chwilę sam na sam. Bardzo bał się, że ta sprawa jest związana z Harrym, bo ten też wydawał się być bardziej przygnębiony, ale właściwie chłopak zachowywał się tak zawsze, kiedy to Louis miał zły humor. Liamowi czasami wydawało się, że ta dwójka jest połączona jakąś dziwną nicią, która sprawia, że dzielą się swoim samopoczuciem. W końcu Harry czasami śmiał się, kiedy Tomlinson to robił, bo po prostu tak radował go jego widok.

Gdy wrócił do sypialni, zobaczył, że Malik już praktycznie przysypia. Wyglądał niesamowicie spokojnie i Liam doszedł do wniosku, że trochę stęsknił się za tym widokiem. Przecież jeszcze całkiem niedawno spanie ze sobą wydawało im się normalne, a od czasów kłótni do jego rozstania z Johnem nie zrobili tego ani razu. Jednak ostatnio Zayn go pocieszał, więc to całkiem co innego. Kiedyś potrafili po prostu spędzić ze sobą całą noc, przytulając się, co sprawiało, że obaj czuli się jak para. Liam nagle zastanowił się, co by było, gdyby nie obraził się wtedy na przyjaciela; podejrzewał, że byliby razem i nie musiałby udawać jego chłopaka. Z drugiej strony zaś to zawsze mogło się zepsuć albo trwaliby w tej relacji jeszcze przez kilka miesięcy, po czym zakończyli ją w jeszcze gorszy sposób. Tak to są tylko przyjaciółmi i nawet jeśli uczucia Liama do niego się nie zmieniły, on sam nie do końca wiedział, jak na to patrzy Zayn. Czasami wydawało mu się, że przyjaciel to odwzajemnia, innym razem rozumiał, że jest dla niego miły, bo właśnie są przyjaciółmi. Zdawał sobie sprawę, że powinien jakoś o to zapytać, ale wiedział, że to jego wina, że tak się skończyło i naprawdę nie chciał przyznawać się do błędu. W końcu odsunięcie od siebie Zayna i wyjechanie, dlatego że ten coś przed nim ukrył było nieodpowiedzialne. Zdecydowanie powinien był załatwić to jakoś inaczej, bo kochał mężczyznę, nieważne co ten zrobił w przeszłości i nie wyobrażał sobie bez niego życia. Dlatego wolał już zostać przyjaciółmi niż cierpieć po starcie jego. Do tego wydawało mu się, że dla Zayna był tylko zabawką, bo w końcu to tamten jako pierwszy sobie kogoś znalazł, a do tego nawet nie wydawał się jakoś szczególnie smutny z powodu jego nowego związku. Najwyraźniej nie mógł liczyć na nic więcej.

– Przynajmniej się rozbierz – poradził Liam, pochylając się nad Zaynem i głaszcząc go po ramieniu, żeby jakoś wybudzić.

– Czy to propozycja? – wymamrotał, automatycznie tuląc się do jego ręki. – Bo jeśli tak, to się zgadzam.

– Po prostu będzie ci się niewygodnie spało – uznał, kręcąc głową na niedorzeczny pomysł mężczyzny. – Dalej, Zayn, zdejmuj spodnie.

– Och, szkoda, że nie byłeś taki władczy, jak byliśmy ze sobą – prychnął Malik, wstając z uśmiechem z łóżka. Bez skrępowania zaczął się rozbierać, podczas gdy Liam tylko zmarszczył brwi.

– Nie byłem władczy? – powątpiewał, Zayn przytaknął, zdejmując spodnie i rzucając je w stronę swojej torby. Payne przez chwilę walczył z chęcią podniesienia ich i poskładania, ale uznał, że w trakcie takiej rozmowy byłoby to nieodpowiednie. – Jestem bardzo władczy.

– Och, Liam, skarbie – wymruczał mężczyzna. – Seks z tobą był świetny, ale to zawsze ja musiałem wszystko inicjować. Nie przypominam sobie, żebyś chociaż raz ty to zapoczątkował.

– To nie moja wina, że byłeś tak niewyżyty – wymamrotał urażony Liam, podczas gdy przyjaciel położył się wraz z nim do łóżka. – Nie miałem okazji, żeby nawet cokolwiek zacząć, bo zawsze robiłeś to pierwszy.

– Ale mogłeś, nie wiem, mocno rzucić mnie na łóżko i pieprzyć – uznał, wzruszając ramionami, a Payne wzdrygnął się lekko. – Jesteś tak cholernie umięśniony, mógłbyś pokazać, że te ćwiczenia nie idą na marne. W sumie teraz jesteś jeszcze silniejszy, zaczynam chyba zazdrościć twojemu przyszłemu chłopakowi.

Liam wziął głęboki oddech, ponieważ musiał się uspokoić. Nie był pewien, czy Zayn się droczy czy może naprawdę stara się wpędzić go w poczucie winy. Jednak na pewno szatyn zaczął czuć się specyficznie, ponieważ nie rozmawiali o seksie od bardzo długiego czasu. Właściwie oni rzadko w ogóle poruszali ten temat, ale odkąd się rozstali już całkowicie go porzucili. Dlatego, gdy teraz Malik do tego wracał, Liam zaczynał być nieco zawstydzony i zdenerwowany, ale też musiał przyznać, że w jakimś stopniu to na niego działało. W końcu miał obok siebie mężczyznę, w którego wciąż w głębi serca kochał, nawet jeśli próbował to od siebie odsunąć i kiedy ten robił takie insynuacje, no cóż, to było gorące. Jednak nie był pewien, co powinien teraz zrobić, więc postanowił uciec się do najprostszego rozwiązania i uciec od tamtego niezręcznego tematu seksu.

– No cóż, ja współczuję mojemu przyszłemu chłopakowi, bo moja mama będzie go porównywała do ciebie – wyznał szczerze. Zayn musiał zauważyć, że pozbył się żartobliwego tonu, więc również stał się trochę poważniejszy.

– Hej, nie mów tak nawet – powiedział, uśmiechając się nieco. Leżał teraz na boku, opierając głowę na dłoni, żeby dokładnie mógł spojrzeć w oczy przyjacielowi. – Założę się, że znajdziesz sobie niedługo jakiegoś przystojnego faceta z poważną pracą, którego każdy pokocha.

– Może – odparł, jednak wciąż nie był do tego przekonany. – Naprawdę dziękuję, że...

– Albo możemy być razem –wypalił Zayn, przygryzając wargę.

– W jakim sensie razem? – zdziwił się Liam, patrząc na niego ze zdziwieniem, bo nie był pewien, czy zrozumiał przekaz jego słów. – Chodzi ci, że razem jako para?

– Kocham cię, Liam – powiedział, przełykając głośno ślinę. – Nigdy nikogo nie kochałem w taki sposób i myślę, że chciałbym się właśnie z tobą ustatkować.

– Nie żartujesz sobie?

– Wiem, że mięliśmy być tylko przyjaciółmi i ty wciąż jesteś moim najlepszym, ale gdzieś po drodze zbłądziłem i się zakochałem – wyjaśnił. – I jak się okazało, nie tak łatwo się z ciebie wyleczyć, Payne.

– Ja-a – podjął wątek, nie do końca wierząc w to, co się dzieje. Przez ten cały czas miał wrażenie, że Zayn traktuje go jak zabawkę, ale właśnie oświadczył, że chcę się z nim związać na stałe. Nagle zrozumiał, że niezbyt interesuje go jego przeszłość, to z kim spał czy to kim był kiedyś. Liczyło się jedyno to, że się kochają i to nie jak przyjaciele. Właściwie od początku byli kimś więcej i teraz to była chwila, która zaważyła o wszystkim. – Zayn, jestem w tobie zakochany od prawie dekady. Ale nie rozumiem, czemu tak nagle z tym wyskoczyłeś...

– Bo zrozumiałem, że chcę codziennie zasypiać obok ciebie – uznał. – Cholera, Liam, nie chcę, żebyś miał kogoś innego niż ja. I wiem, że prawdopodobnie nie zasługuję na ciebie po tym wszystkim, ale wciąż cię kocham i to nigdy się nie zmieni. Ale jeśli...

– Zróbmy to – przerwał mu Liam. – Ustatkujmy się i załóżmy rodzinę. Chcę tego.

– Jesteś pewien? – upewniał się Zayn. – Nie chcę, żebyś czuł presję, możesz się na spokojnie zastanowić.

– Od dziewięciu lat moja odpowiedź to tak, więc po prostu to przyjmij i daj mi się pocałować – wypalił, dziwiąc się samemu sobie, gdy mocno przycisnął swoje usta do tych jego. Malik automatycznie oddał pocałunek z taką samą pasją, błądząc swoimi dłońmi po jego plecach. Powinni być razem już dawno, a nie kłócić się o nic nie znaczące sprawy. Ta rozłąka pozwoliła im się przekonać, że naprawdę nie potrafią bez siebie żyć. Obaj byli stęsknieni za sobą i swoimi ciałami, ponieważ te kilka miesięcy to stanowczo zbyt długa przerwa.

W końcu się od siebie oderwali, uśmiechając się.

– Rany, mam ochotę z tobą zrobić tyle rzeczy – jęknął Zayn, wcześniej przyciągając go do siebie, żeby szepnąć mu to do ucha. Jednak to Liam był tym, który jako pierwszy podciągnął koszulkę, napawając się ciepłem skóry. – I to niekoniecznie są seksualne rzeczy.

– Co masz na myśli? – zmarszczył brwi, zaprzestając swoich ruchów, nieco wystraszony tym wyznaniem. Szybko jednak się uspokoił, bo Zayn podgryzł jego ucho, sprawiając, że przeszły go ciarki.

– Chcę zajmować się z tobą orchideą, żeby pokazać, że będę dobrym mężem – zamruczał, jakby właśnie mówił jakieś sprośne rzeczy. Liam zaśmiał się cicho pod nosem, kręcąc głową. – Och, skarbie, weźmy kredyt hipoteczny.

– To dziwne, ale mój penis naprawdę robi się twardy – powiadomił go Payne, składając słodki pocałunek na jego nosie. – Wspominałeś coś o tym, jak ma się zająć moim chłopakiem...

– Mam w torbie lubrykant i kondomy – wymamrotał Malik, pozwalając całować się teraz po szyi.

– Czy ty to zaplanowałeś? – odsunął się na chwile od niego Liam.

– Można powiedzieć, że jestem optymistą – uznał ze śmiechem. – A teraz się pospiesz, bo stanowczo zbyt długo na ciebie czekałem, idioto.

– Kocham cię – prychnął pod nosem Payne, rzeczywiście wstając, żeby podjeść do jego torby.

– Kocham cię bardziej – odparł Zayn, uśmiechając się, gdy zdejmował swoje bokserki.

Ω

Niall po swojej wieczornej toalecie, przebrał się w coś do spania i położył się na kanapie. Uznał, że nie może zasnąć dopóki nie wróci Tomlinson, bo chciał z nim jeszcze porozmawiać o nim i o Harrym. Zauważył, że przez całe popołudnie dziwnie się zachowywali, więc wolał wyjaśnić, czy to coś poważnego czy raczej błahostka. Nie chciał dopuścić, żeby ich kłótnia zaważyła na całej przyjaźni, tak jak mogło to być w przypadku Zayna i Liama, więc wolał szybko temu zapobiec. Spodziewał się jednak, że to raczej coś ważnego, bo Louis naprawdę rzadko palił i musiał mieć do tego dobry powód.

Tomlinson jednak spędził na dworze dużo czasu, więc w końcu Niall przysnął na kanapie. Obudził go dopiero jakiś stukot i pomyślał, że to właśnie przyjaciel wchodzi do domu. Jednak szybko się zorientował, spoglądając na zegarek, że zasnął na dłuższy czas, więc Louis musiał już dawno wrócić. Wstał, żeby zlokalizować źródło dźwięku, kiedy zauważył, że na dworze pada deszcz. Przez chwilę jeszcze obserwował duże krople, które spływały po szybie zanim ostatecznie poszedł w stronę kuchni. Nieco się zdziwił, gdy zobaczył przy szafce Kate, która czegoś szukała.

– Kitty? – spytał zdziwiony, a dziewczyna odwróciła się gwałtownie.

– Jezu, wystraszyłeś mnie – powiadomiła go, wzdychając. – Ale właściwie dobrze, że jesteś. I tak miałam zamiar cię obudzić.

– Jesteś bez serca – zażartował, przewracając oczami, żeby podkreślić brak powagi. Kate w tym czasie wyciągnęła w końcu dwie szklanki i nalała im do nich wody. Usiedli przy stoliku w kuchni, zaraz obok siebie.

– Zaraz ty zejdziesz na zawał, jak to usłyszysz – odparła, biorąc łyk napoju. Niall zmarszczył brwi, czekając aż ta powie mu, o co chodzi. – Słyszałam, jak Zayn i Liam się pieprzyli.

– Przesłyszałaś się – pokręcił z niedowierzaniem głową.

– Słuchałam ich przez ten cały czas, jestem pewna, że przez te kilkanaście minut...

– Rany, czy ty ich podsłuchiwałaś? – jęknął, a Kate pokiwała entuzjastycznie głową. – Jesteś okropna. Mogłaś mnie zawołać.

– Nie, bo jeszcze by usłyszeli, że ktoś nie śpi i to przerwali – oznajmiła, po czym zastanowiła się przez chwilę. – Chociaż, widziałam już Liama prawie nago, gdy był skuty kajdankami, pewnie drugi raz nie zrobiłby mu większej różnicy.

– Wciąż trudno mi w to uwierzyć – westchnął Niall. – Przecież obaj ustalili, że będą tylko przyjaciółmi.

– Czy ty naprawdę wierzyłeś, że dotrzymają tego? – prychnęła Kate. – Przecież wystarczy im dać wspólny pokój i trochę pozornej prywatności, a już zaczynają uprawiać seks. Zresztą, to chyba całkiem normalne, trudno jest zachować czysto platoniczną przyjaźń, jeśli jest się tej samej orientacji i do tego jest się ze sobą tak cholernie blisko. Z Harrym i Louisem też prędzej czy później będzie.

– A z nami? – spytał, starając się nie brzmieć, jakby miał nadzieję, że odpowiedź będzie twierdząca. Tym bardziej, że zobaczył jedynie mały uśmiech Kate, która od razu pokręciła głową.

– Nie, my poznaliśmy się za wcześnie i jesteśmy jak rodzeństwo – uznała pewnie. – Wiesz, gdy znasz się z kimś jeszcze przed okresem dorastania, to całkiem co innego.

– Racja – zgodził się szybko, również posyłając jej uśmiech. – My jesteśmy bardziej jak kumple niż kochankowie.

– Jesteśmy od nich lepsi – stwierdziła Kate, kładąc głowę na ramieniu Nialla patrząc się na krople deszczu, które powoli spływały po szybie od drzwi na taras, które były też drugim wyjściem z domu. Przez pewien czas nie mówili nic, wsłuchując się jedynie w kapanie i własne oddechy. Chwilowo wydawało się, że są sami na świecie, bo taka pogoda często tak wpływa na człowieka. Kiedy widok za oknem robi się niewyraźny, tak samo niewyraźni są inni ludzie. – Wszystko jest z nami dobrze, prawda?

– Co masz na myśli? – zapytał zdziwiony Niall.

– Czasami boję się, że skończę całkiem sama – wyznała Kate. – Wiesz, niby lubię bycie silną i niezależna kobietą, ale jak widzę, że wszyscy moi znajomi zakładają rodziny to jakoś mi dziwnie. Za rok będę miała trzydzieści lat i jeszcze nigdy nie byłam w związku, który trwał ponad rok.

– Ja też nie – prychnął mężczyzna. Wciąż byli w takiej samej pozycji, więc bez problemu mógł wdychać zapach jej włosów i czuć to przyjemne ciepło drugiej skóry.

– To co innego, jesteś młodszy – uznała.

– Rok i nie wypominaj mi tego tak – upomniał ją żartobliwym tonem. – I domyślam się, że zbliżasz się do trzydziestki i zaczyna ci odbijać, ale wciąż jesteś młoda, a i tak nie powinno się brać ślubu przed trzydziestym piątym rokiem życia.

– Po prostu jest mi dziwnie, bo zastanawiam się, czy coś ze mną nie tak – wyznała. – Z tobą jest inaczej, bo słowo kawaler jest okej, a stara panna już brzmi negatywnie.

– To, że społeczeństwo tak uważa, nie znaczy, że tak jest – przewrócił oczami, głaszcząc Kate po głowie uspokajająco. – I nie jesteś starą panną, tylko singielką. Pewnie niedługo i tak znajdziesz sobie kogoś na stałe.

– A co jeśli nie? – odsunęła się, żeby spojrzeć mu w oczy. – Co jeśli przegapiłam już kogoś ważnego, bo bałam się zaangażować?

– Pewnie tak nie jest – odparł poważnym tonem. – Ale jeśli w wieku czterdziestu lat nie będziesz nikogo miała, wezmę z tobą ślub.

– Żartujesz sobie – parsknęła śmiechem, ale Niall wciąż patrzył się na nią z powagą. – Czekaj, ty nie żartujesz.

– Oświadczę ci się, zrobimy wielkie wesele, a potem pojedziemy w podróż poślubną – zaproponował, a Kate wyglądała na zszokowaną, więc dodał: – Całkiem platonicznie, niczym dwójka kumpli.

– Zróbmy to – zgodziła się, kiwając głową. – Chcę żebyś został moim mężem, jeśli jako czterdziestolatka będę sama.

– A więc umowa stoi – wzruszył ramionami. – Wow, nawet łatwe te oświadczyny. Nie wiem, czemu wszyscy robią z tego tak wielka sprawę.

– Będę czekać później na pierścionek, idioto – wymamrotała ze śmiechem, całując go w policzek, powołując, że mężczyzna ske zarumienił, jednak brak dostarczanego oświetlenia dobrze to ukrył. Zaraz po tym ziewnęła, przeciągając się. – Idziemy spać?

– Tak, jasne – zgodził się. – To... dobranoc.

– Chodź spać ze mną – uściśliła, chwytając go za nadgarstek. – Może będziemy mieli okazję podsłuchać jeszcze Zayna i Liama!

– Dlaczego ja się z tobą przyjaźnię, skoro jesteś nienormalna? – spytał retorycznie Niall, gdy prowadziła go pod schodach. Nie liczył na odpowiedź, ponieważ on dobrze wiedział, dlaczego tak jest. Kate była dla niego idealna i nie wyobrażał sobie nie mieć z nią kontaktu. Uwielbiał wszystko – jej poczucie humoru, śmiech, to jak się z nim droczyła, ten trudny charakter – po prostu chciał z nią być na zawsze.

– Kochasz mnie – wyszeptała tylko ze śmiechem, gdy otworzyła drzwi do sypialni.

Gdyby tylko widziała, jak ją kochał.

Ω

Louis usiadł na schodach na ganku, odpalając kolejnego już papierosa. Zastanawiał się, jakim cudem tak szybko jego życie się zmieniło. Wystarczyła jedna rozmowa, która rozkruszyła jego serce na jeszcze mniejsze kawałki, a do tego rozrzuciła w okolicy, żeby postawił wszystko na jedną kartę i pozwolił emocjom wziąć górę. Nie powinien był wtedy dzwonić do Simony, bo nie myślał racjonalnie, jedynie kierowała nim złość, smutek i żal. Chciał być kochany przez Harry'ego, ale skoro to nigdy się nie stanie, na pewno nie warto umawiać się z kimś, do kogo nie czuł nic oprócz sympatii. Liczył, że spotka jeszcze taką osobę, która tak jak Styles wywróci jego życie do góry nogami, sprawi, że nie będzie mógł racjonalnie myśleć i poczuje się, jakby był szalony.

Tylko, że on już oszalał z miłości, z miłości do Harry'ego i nikt nigdy nie przebije tego uczucia.

Dlatego właśnie z tych nerwów wypalał papierosa za papierosem. Pożałował trochę, że nie kupił jakiś mocniejszych, bo na razie napawał się przyjemnym miętowym smakiem, który jednak nie uspokajał go tak jak normalne papierosy. Pomyślał, że przynajmniej nie będzie śmierdział dymem, po czym szybko się zorientował, że nawet nie ma osoby, której mogłoby to przeszkadzać. Tej nocy nie chciał wracać do łóżka z Harrym, bo to wydawało się nieodpowiednie. Czuł, że po tym wszystkim powinien go unikać, żeby przynajmniej trochę się uspokoić.

Zdecydował, że nie powie nikomu o nim i Simonie, bo zastanawiał się, czy nie odwołać tego. Jednak zrozumiał, że nie może tego zrobić; kobieta była jego jedyną szansą na brak samotności. Cóż, mógł się zawsze pocieszać, że jego przyjaciele też są singlami, ale to oni mieli większe prawdopodobieństwo, że w najbliższym czasie sobie kogoś znajdą, bo nie byli tak beznadziejnie zakochani w kimś, z kim nigdy nie będą i w przeciwieństwie do niego potrafili obdarzyć uczuciami inną osobę.

Zgasił w końcu ostatniego papierosa, który został mu w paczce i wziął gumę do żucia. Przez chwilę jeszcze patrzył się nieobecnie w punkt przed sobą. Noc była ciepła, wręcz duszna, jakby zaraz miał spaść deszcz. Jednak wciąż przyjemnie mu się siedziało na dworze. Miał wrażenie, że zostawił gdzieś za sobą wszystkie problemy i dopiero teraz zdecydował, że załatwi to wszystko po powrocie do Nowego Jorku. Teraz chciał po prostu obserwować niebo, napawając się tą ciszą i spokojem. Naprawdę uwielbiał takie momenty, kiedy był sam na sam w nocy, całkowicie oczyszczając myśli. Pamiętał, że właśnie w ten sposób spędził noc poprzedzającą jego wyjazd do Stanów. Wtedy również po długim rozmyśleniu w końcu uznał, że musi się jedynie uspokoić i wszystko będzie dobrze.

Jak na razie jedynie postanowił, że musi zaopatrzyć się w jeszcze jedną paczkę papierosów, bo zdecydowanie chce spędzić w tym miejscu więcej czasu. Sprawdził, czy w kieszeni ma jakiejś pieniądze i wstał, żeby wyrzucić pety i opakowanie. Doszedł do wniosku, że jedyne, co będzie otwarte o tej porze to stacja benzynowa, która na szczęście była nieopodal, którą mijał poprzedniego dnia z przyjaciółmi, wystarczyło jedynie kilka minut spacerem.

Gdy był już na miejscu poważnie rozważał, czy nie kupić tez jakiegoś alkoholu, ale jedna picie samemu wydawało mu się zbyt żałosne, poza tym, wiedział, że i tak rano będzie miał kaca moralnego, nie chciał do tego dodawać jeszcze tego zwykłego. Kupił jedynie paczkę papierosów i gumy do rzucia, po czym wrócił, wciąż niezbyt się spiesząc.

Był już przed domem, kiedy nagle zobaczył w ciemności jakąś postać, siedzącą na schodach od ganku. Pewnie by się wystraszył, gdyby nie to, że usłyszał znajomy mu głos Harry'ego. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy przypadkiem się nie pomylił albo może tak dużo myśli o Stylesie, że zaczął majaczyć.

– Dziękuję, że jesteś i przepraszam, że ci przeszkadzam – mówił do telefonu brunet, wzdychając. – Po prostu nie wiedziałem, co robić i musiałem z kimś porozmawiać... – pauza. – Ja-a... nie wiem. Chyba to zrobię. Zostało mi to albo picie przez całą noc – zaśmiał się i po raz kolejny zatrzymał. – Będę uważał. Miłego dnia, kocham cię.

Louis domyślił się, że była to rozmowa przez telefon, bo w innym przypadku Harry musiałby mówić sam do siebie. Dopiero, gdy została zakończona zdecydował się an podejście bliżej. Jego umysł jednak okazał się nie płatać mu figli, bo na schodach rzeczywiście siedział Harry, który mocował się z małą butelką. Tomlinson odkrząknął głośno, żeby jakoś zwrócić na siebie uwagę.

– Lou? – spytał łagodnie młodszy, patrząc prosto na niego. – Co ty tutaj robisz?

– Mógłbym spytać o to samo – odparł szatyn chłodnie, siadając obok niego. – W każdym razie ja wracam ze sklepu, ale co z tobą?

– Byłem na spacerze – uznał Harry. Louis wziął mu z dłoni butelkę, którą trzymał, oglądając ją uważnie.

– Z butelką Jacka Danielsa – prychnął, patrząc na etykietę alkoholu. – Tennessee Honey, naprawdę? Wiesz, że to likier?

– Podobno jest słodki, wiesz że tylko taki alkohol lubię – wzruszył ramionami, a Tomlinson spojrzał na niego nieco oskarżycielsko. – Po prostu miałem ochotę się napić czegoś mocniejszego, a jedynie to zostało z całej imprezy.

– Harry, nie możesz się sam upijać w środku nocy na dworze. Powiedziałeś w ogóle komuś, że tutaj będziesz? – spytał Louis, a młodszy zaprzeczył delikatnie ruchem głowy, patrząc nerwowo na swojego dłonie. – Tak myślałem. A co gdybys wypił trochę za dużo, zasłabł i się o coś uderzył?

– Przepraszam – wyszeptał, wciąż jednak nie nawiązując kontaktu wzrokowego.

– Skarbie, ja po prostu się martwię – wyjaśnił szatyn, odkładając butelkę na bok i jedną z dłoni umieszczając na udzie chłopaka, pocierając je lekko. Miał sobie za złe, że nie potrafił zachować obojętności lub wciąż być obrażonym na Harry'ego, bo za bardzo się o niego martwił i mu na nim zależało. – Mogła ci się stać jakaś krzywda, bo po pierwsze masz słabą głowę, a to wciąż jest dość mocny alkohol. Do tego...

– Nie mówię o tym – zaprzeczył i dopiero wtedy uniósł głowę, żeby spojrzeć na Louisa. Ten szybko zauważył, że Harry miał nieco wilgotne oczy, co złapało go za serce i przestał już być całkowicie na niego zły. Prawdopodobnie złość przeszła mu już, gdy zobaczył chłopaka, ale teraz był pewien, że znowu jedyne co czuje to bezgraniczna miłość i uwielbienie. – Przepraszam za to, co dzisiaj powiedziałem. Nie powinienem był.

– Dobrze zrobiłeś, bo powiedziałeś mi prawdę – uznał Louis, starając się zachować sposób i nie rozpłakać się. Naprawdę rzadko pozwalał emocjom wziąć w górę, ale teraz był już na krawędzi. – Pomogłeś mi podjąć pewną decyzję.

– A co jeśli bym ci powiedział, że wcale tak nie myślę? – spytał powoli Harry, a każde jego słowo zdawało się ciągnąc w nieskończoność. Jednak Louis kochał jego powolny styl mówienia, tak jak kochał w nim wszystko i nawet teraz, w tak emocjonalnym momencie mu to nie przeszkadzało. – Co jeśli to było kłamstwo?

– Ucieszyłbym się – stwierdził od razu starszy.

– A co z tą decyzją? – kontynuował. – Zmieniłbyś ją?

– Prawdopodobnie – odpowiedział Tomlinson. Harry jedynie kiwnął głową, nie mówiąc już nic więcej.

Żaden z nich nie czuł się dziwnie z tym, że milczeli razem, patrząc się w pustą ulicę. Dłoń Louisa wciąż była na udzie młodszego, nawet gdy Harry sięgnął po butelkę, próbując ją otworzyć. Dopiero wtedy szatyn puścił jego ciało i pomógł mu w tamtym zadaniu, tym samym pokazując, że nie ma problemu z tym, że będzie pił. Właściwie, on sam miał na to ochotę, dlatego ochoczo przyjął niemą propozycję Stylesa, gdy ten podał mu butelkę. Wziął łyk i poczuł, jak przyjemne ciepło wypełnia jego gardło, a potem całe ciało.

I wtedy właśnie zaczęło padać.

Początkowo deszcz był mały i raczej przypominał mżawkę, więc pół-zadaszenie, pod którym teraz się znajdowali chroniło ich przed zmoknięciem. Nie ruszyli się ze swojego miejsca, wciąż pijąc, nawet gdy deszcz zaczął nabierać na sile, sprawiając, że pojedyncze krople na nich padały. Louis ze spokojem obserwował jak jego ubrania robią się mokre, ale nie czuł się z tym źle. Właściwie to nie czuł nic, miał wrażenie, że z każdym kolejnym łykiem jego ciało robi się obojętne na wszelkie czynniki zewnętrze. Jednak jedyną rzeczą, przy której nie mógł zachować neutralnego stosunku, był dotyk Harry'ego. Mężczyzna przesunął swoją dłoń na jego i spojrzał mu prosto w oczy, sprawiając że Louis zaczął płonąć.

– Ty i Simona – podjął wątek – jesteście razem, prawda?

– Nie wiem – odparł szczerze Louis, bo naprawdę nie miał pojęcia, co go łączy z dziewczyną. – Nie kocham jej.

– Ale ona kocha ciebie – uznał Harry, mocniej zaciskając palce na jego ręce. – Będziesz z nią szczęśliwy.

– Przestań – poprosił cicho Tomlinson, kładąc dłoń na jego policzku i pocierając lekko. Harry uśmiechnął się, chociaż wydawało się to trochę smutne. Louis miał wrażenie, że młodszy płacze, ale trudno to było stwierdzić, bo na jego twarzy były też mokre krople deszczu. – Wiesz dobrze, że chcę tylko ciebie. To od zawsze byłeś ty, Harry i na zawsze będziesz ty. Nikt nigdy ci nie dorówna.

– Musisz nauczyć się żyć beze mnie, bo nie możemy być razem – stwierdził chłopak. – Simona jest dobra.

– Nie jest tobą – wyszeptał, przełykając głośno ślinę i przykładając czoło do czoła bruneta. Zamknął oczy, napawając się tą niesamowitą bliskością. Westchnął głośno, zanim powiedział: – Kocham cię. Wiem, że to najgorszy moment na powiedzenie tego, skoro niedawno sam stwierdziłeś, że mnie nie kochasz, ale kocham cię najbardziej na świecie, Harry.

– Nigdy nie powiedziałem, że cię nie kocham – pokręcił głową, a Louis zmarszczył brwi. – Powiedziałem, że nie czuję tego samego, bo ty kochasz mnie jak szaleniec, a ja zachowuje jeszcze trochę rozsądku i wiem, że nie możemy być razem.

Louis przełknął gulę, jaka się utworzyła w jego gardle, niezbyt pewien, jak interpretować słowa młodszego medyczny. Nie miał jednak okazji nic powiedzieć, bo usłyszał głos Harry'ego, który wydawał się jednak dziwnie odległy.

– Pocałuj mnie – wyszlochał Harry, który rzeczywiście teraz płakał. Jego ciało trzęsło się w ramionach Louisa, który przyciągnął go bliżej do siebie, żeby uspokoić trochę młodszego mężczyznę, ale też siebie. Potrzebował bliskości z brunetem, bo miał wrażenie, że zaraz sam zacznie płakać. – Zróbmy to ostatni raz, na pożegnanie. Już nigdy nie będę cię o to prosił.

– Nie chcę się z tobą że...

Nie dokończył, bo Harry dotknął jego ust swoimi. Nie poruszał jeszcze nimi, jakby dając Louisowi czas na zorientowanie się, co się dzieje i ewentualne odsunięcie go, ale on przecież nie był głupcem i nigdy by się nie oparł Stylesowi. Chociaż, może właśnie dlatego, że w pewnym sensie był głupcem to praktycznie od razu odwzajemnił pocałunek, nadając mu pewne tempo. Smakował go powoli, nie przejmując się deszczem czy tym, że ich twarze były od niego mokre. Skupił się jedynie na Harrym, na tym, że prawdopodobnie po raz ostatni może to zrobić. Przez jedną tylko chwilę pomyślał o Simonie, którą zdradził już pierwszego dnia. Wiedział, że jest okropnym człowiekiem, ale brunet był zawsze na pierwszym miejscu i nie potrafił mu odmówić. Tym bardziej, że sposób w jaki się całowali, nie był tak romantyczny jak zazwyczaj, a raczej od początku wydawał się brudny i sprośny.

Louis praktycznie jęknął, gdy poczuł mokre ciało Harry'ego naprzeciw niego. To było tak gorące, ale on wciąż chciał więcej. Potrzebował więcej, miał wręcz ochotę się na niego rzucić, a młodszy musiał to wyczuć, bo pozwolił mu się poprowadzić. Tomlinson nie mógł uwierzyć, że ten zawsze tak idealnie się zachowuje, jakby dokładnie znał jego myśli i pragnienia. Brunet bez większego skrępowania zmienił położenie jednej ze swoich dłoni z jego karku wprost do uda. Louis poczuł, że robi się twardszy, ale starał się to ignorować. W głowie miał to, że to ostatni jego pocałunek z Harrym i nie może sobie pozwolić na kompromitacje. Jednocześnie chciał więcej, miał wrażenie, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę, czy zacząć w bardziej intymny i erotyczny sposób dotykać Harry'ego, czy zostać przy tym zwykłym pocałunku.

Poczuł intensywniejszy smak słodkiego miodowego alkoholu, gdy zassał język chłopaka między swoimi wargami. Młodszy jęknął wtedy cicho, sprawiając, że Louis odszedł od zmysłów. Miał ochotę wziąć Harry'ego nawet tutaj i nie miał pojęcia, jakim cudem się od tego powstrzymywał.

Nagle jednak brunet odsunął się od jego ust z mlaśnięciem. Jego twarz i włosy były wilgotne od deszczu, ale i tak wyglądał idealnie. Louis jednak nie miał okazji mu się przyjrzeć, bo chłopak ułożył głowę na jego ramieniu, ustawiając usta tuż przy uchu.

– Jutro rano zapomnimy o tej nocy, dobrze? – wyszeptał, ale Tomlinson nie odezwał się, jedynie mocniej go do siebie przyciągając. – Lou, proszę.

– Okej – odparł cicho i zapewne gdyby jego serce w ciągu tych paru lat nie zostało złamane już kilka razy, teraz stałoby się to po raz kolejny. Bolało go, że Harry chciał zapomnieć o tym pocałunku i wyznaniu, bo wystarczyłaby jedna prośba, a Louis byłby cały jego. – Chodźmy już do środka.

Młodszy pokiwał głową, wstając wraz z nim z ganku. Ich ubrania były wilgotne, gdy wchodzili do środka i dopiero teraz poczuli, że jest im trochę chłodno. Louis miał zamiar jedynie wziąć swoje rzeczy z ich pokoju i przespać się na kanapie, po tym jak wyrzuci z niej Nialla. Nie wyobrażał sobie teraz tym bardziej spania z Harrym w jednym łóżku, bo wydawało mu się to nieodpowiednie. Wprawdzie robili już to wcześniej, ale teraz nie mógł dopuścić do siebie myśli, że teraz nie będzie mógł go już dotykać w ten sposób, co zawsze.

Harry usiadł na łóżku, kiedy on wyciągnął z szafki koszulkę i bokserki, po czym zmierzał do wyjścia.

– Zostań – poprosił młodszy, sprawiając że szatyn odwrócił się w jego stronę. Wyglądał tak niewinnie i pięknie, ze swoimi mokrymi lokami i zaczerwienionymi oczami, a jednocześnie tak grzesznie i seksownie, bo usta miał spuchnięte od ich pocałunku, a i tak już mocni prześwitująca koszula po namoknięciu pokazywała każdy skrawek jego torsu. – Chcę z dzisiaj z tobą spać.

– Przyjaciele nie powinni spać w jednym łóżku – wymamrotał Tomlinson, nie ruszając się jednak z miejsca. Harry wyciągnął w jego stronę dłoń, pociągając za szlufkę od spodni. Było to delikatne i Louis z łatwością mógł się oprzeć, ale i tak podszedł w jego stronę, sprawiając, że twarz młodszego była tuż przy jego udzie. Brunet wykorzystał to, pocierając przez chwile głowę o jego nogę, jakby ją przytulając lub łasząc się jak kot.

– Nie jesteśmy tylko przyjaciółmi – wymamrotał, patrząc w górę, żeby spojrzeć na jego twarz.

Louis przełknął ślinę, bo duże dłonie Harry'ego chwyciły tył jego ud, przyciągając go mocniej do siebie. Mimo że to on w tej pozycji miał większa władzę i naprawdę z łatwością mógł go zatrzymać, nie zrobił nic. Nieważne, jak bardzo zdawał sobie sprawię, że chłopak zapewne czuje, jak zrobił się twardy, bo przyciska policzek do jego krocza, on nie ruszył się z miejsca. Jego ciało było jakby sparaliżowane, czekając na to, co zrobi Harry. Oczywiście, umysł Louisa tworzył już różne scenariusze, ale w głowie miał wciąż to, że ma do czynienia ze Stylesem, który może właśnie chce go podniecić, ale równocześnie może potrzebować jedynie bliskości. Czasami nie potrafił zrozumieć jego czynów i teraz właśnie nie wiedział, jak zareagować.

Tomlinson jednak zebrał się na odwagę, uznając że i tak nie ma nic do stracenia i wtopił palce w mokre kosmyki Harry'ego. Początkowo delikatnie drapał jego skórę głowy, a dopiero później zdobył się na pociągnięcie go za włosy. To zaś jedynie zachęciło młodszego do działania, bo kusząco się oblizał i jedną z rąk przeniósł na jego krocze. Louis jednak zatrzymał go przed rozpięciem jego rozporka.

– Nie musisz – zaprzeczył i rzeczywiście tak myślał. Bardzo chciał, żeby chłopak go dotknął, jednocześnie nie wyobrażał sobie wywierać na nim jakiejkolwiek presji. Obaj byli nieco zmęczeni i wstawieni przez alkohol, więc racjonalne myślenie nie było ich mocną stroną. Louis wciąż jednak starał się zachować resztki zdrowego rozsądku i nie zachowywać się tak nieodpowiedzialnie, bez oporów pozwalając Harry'emu go dotykać. – Nie myśl, że jesteś mi coś winny przez to, co powiedziałeś.

– Okłamałem cię, Lou – wymamrotał jedynie młodszy i nie zważając na dość bierny opór Louisa rozpiął guzik jego spodni, a potem rozporek. – I bardzo chciałbym ci obiągnąć.

– Czekaj, okłamałeś mnie? – zdziwił się, a Harry uśmiechnął się do niego delikatnie.

– Właśnie oświadczyłem ci, że chcę ci zrobić loda, a ty skupiłeś się na tym? – powątpiewał, jednak wcale nie wydawał się wyglądać na oburzonego tym faktem.

– Bo cię kocham i bardziej niż na tym zależy mi, żebyś to odwzajemnił – wypalił Louis, i dokładnie widział, jak młodszy spiął się trochę, całkowicie przerywając wszelkie czynności. Tomlinson wykorzystał to trochę i ujął jego policzki w swoje dłonie, zmuszając żeby spojrzał mu w oczy. W tej pozycji wydawało mu się, że ma niesamowitą władzę nad Harrym, który patrzył się nad nim bezbronnie, ale zrozumiał, że to tylko fizyczna dominacja. W końcu to chłopak miał jego serce, a Louis był jedynie bardziej apodyktyczny w tej jednej kwestii. – Mów do mnie, Harry.

– Kocham cię, Louis – wyszeptał. Zrobił to niesamowicie cicho, jakby bał się powiedzieć tych słów na głos. Jego broda się trzęsła, jednak nie płakał, a jedynie wyglądał na bardzo zestresowanego. – Kocham cię najbardziej na świecie, ale nie tylko jako przyjaciela. Jednak nie mogę być z tobą. Ty będziesz miał jeszcze szansę być szczęśliwy, więc pozwól mi po raz ostatni cię dotknąć. Nikomu nie ufam tak, tak mocno jak tobie.

Louis kiwnął jedynie głową, puszczając jego nadgarstek. Nie wiedział, co myśleć, ale to prawdopodobnie dlatego, że jego umysł stał się pusty na inne rzeczy niż Harry, gdy tylko usłyszał dźwięk rozpinania rozporka. Nie był pewien, czy to wszystko dzieje się za wolno czy za szybko, nie wiedział, czy chce przedłużyć tę chwilę czy może jak najszybciej zakończyć. Jednocześnie czuł niesamowite szczęście, bo wiedział Harry'ego pod sobą, muskającego palcami jego członka przez materiał bokserek, jakby sprawdzając, jak twardy już jest. Z drugiej strony jednak, to w pewnym sensie go bolało. Nie chodziło o to, że był podniecony do granic możliwości, bo przez to odczuwał też swego rodzaju fizyczny ból, ale raczej było mu przykro, że Harry nazwał to ich ostatnim razem. Chłopak nie mógł z nim być, co prawdopodobnie było delikatniejszym daniem mu do zrozumienia, że tego nie chce. Chociaż, nie rozumiał, czemu miałby nie chcieć być z Louisem skoro go kocha i teraz właśnie zabiera się do seksu oralnego z nim. Bezsensowność sytuacji, w jakiej się znalazł bardzo go bolała, ale jednak nie mógł za bardzo się skupić na tym, że to wszystko jest przykre i beznadziejne, bo Harry opuścił jego spodnie do połowy ud i wyciągnął penisa z bokserek.

Wydawało się, że podziwiał go przez chwilę, jakby ważąc w dłoni, zanim przejechał po całej długości swoimi palcami. Nie robił tego całą dłonią, a jedynie oplótł swoje palce wokół niego, patrząc w oczy Louisa. Starszy mężczyzna doszedł do wniosku, że czekał na tę chwilę całe swoje życie. Jeszcze nigdy nie wiedział kogoś, kto wygląda tak pięknie z jego penisem przy swojej twarzy, ale Harry zawsze był perfekcyjny. Teraz, pomimo swojej częstej niepewności, wydawał się doskonale wiedzieć, co ma zrobić.

Cały czas utrzymując kontakt wzrokowy i oblizał językiem główkę, robiąc  to w tak obsceniczny sposób, że Louis jęknął na głos, co jedynie spowodowało rumieńce u młodszego. To właśnie było połączenie sprośności i niewinności, które było tak dobrze znane Tomlinsonowi. Mógł spodziewać się tego, że Harry, który jeszcze przed chwilą był kokieteryjny i nieco władczy, w jednej chwili zamienił się w nieśmiałą wersję siebie, która wydaje się nie być pewna swojego seksapilu i tego, jak działa na niego.

Louis zachęcił go do czegoś więcej, mocniej zaciskając pięść na włosach. Starał się jeszcze nie pociągać za kosmyki, tylko pokazać Harry'emu, że jest mu dobrze i nie musi się niczym przejmować. Młodszy najwyraźniej zrozumiał to nieme wołanie, zaciskając swoje usta na główce, ssąc ją mocno. Wtedy to Tomlinson zaczął szeptać do niego różne słowa, mówiąc mu, jaki jest piękny i cudowny, a brunet wydawał się być tym zaaferowany, pozwalając sobie na przejechanie językiem po całej długości w dół. Zrobił to powoli, jakby drocząc się, po czym z większą szybkością powtórzył ten ruch w górę, żeby na koniec znów zacisnąć usta na główce. Powtórzył to jeszcze parę razy, mocząc jego penisa swoją śliną i doprowadzając Louisa do szału. Miał wrażenie, że to jednocześnie za dużo i za mało, dlatego jedyne, co dał radę zrobić, to jęczenie imienia Harry'ego.

Dla Stylesa było to dostateczną zachętą, więc zaczął brać do buzi coraz więcej, nie dając jednak rady włożyć tam całego penisa, więc trzymał część trzonu dłonią, przekręcając ją. Louis jedynie przez chwilę zastanawiał się, czy Harry kiedykolwiek myślał o tym momencie, bo każdy jego ruch wydawał się dobrze przemyślany i działał idealnie na starszego. Tomlinsonowi nie pierwszy raz oczywiście ktoś robił dobrze ustami i zapewne były to osoby bardziej doświadczone. W końcu Harry od śmierci Maxa pozwalał się tylko jemu dotykać, bo mu ufał, więc miał pewność, że nie miał okazji na nikim innym tego ćwiczyć. Jednak mógł to być wrodzony talent albo Louis po prostu tak bardzo go kochał, bo język i usta Harry'ego już po kilku minutach sprawiały, że był na skraju.

Z lubością przyglądał się młodszemu mężczyźnie, bo ten wyglądał jak całkowity bałagan, z rozczochranym wilgotnymi włosami, zaczerwienionymi policzkami i załzawionymi oczami. Louis doszedł do wniosku, że uwielbia oglądać go w tej sytuacji bo ten widok podniecał go bardziej niż cokolwiek z czym miał do czynienia.  Było coś cudownego z fakcie, że Harry wyglada tak dzięki niemu i nie mógł oprzeć się wyobrażaniu, że niedługo pewnie to on będzie mógł sprawić, że brunet poczuje się tak dobrze jak on. Chciał jednak przedłużyć własną przyjemność, co jednak było bardzo trudne ze względu na widok, jaki miał pod sobą oraz wszelkie umiejętności Stylesa.

– Jesteś cudowny, H – wystękał, biorąc w pięść jego włosy i ciągnąc, żeby nadać mu tempo.

Zdążył już zauważyć, że Harry to lubił; wyraźnie sprawiało mu przyjemność tak władcze zachowywanie Louisa. Trzymał wtedy tył jego ud, jeszcze mocniej go do siebie dociskając, jak gdyby chciał nosem dotknąć jego podbrzusza. Ostatecznie mu się to nie udało, ale gdy Louis poczuł, że czubek penisa dotknął jego rozluźnionego gardła, był już całkowicie na granicy. Wiedział, że wystarczy kilka sekund do jego szczytu, więc mocno odciągnął Harry'ego od swojego członka, bojąc się, że go zakrztusi albo że ten wcale nie ma ochoty smakować jego spermy.

Jednak gdy tylko jego penis opuścił buzię chłopaka, który zamlaskał głośno, Styles zaraz z powrotem go do siebie przyciągnął. Udało mu się zassać jedynie główkę, a Louis nie mógł już zatrzymać swojego orgazmu. Z trudem powstrzymał się od zamknięcia oczu z obezwładniającej go przyjemności, ale za bardzo chciał obserwować, jak twarz Harry'ego łagodnieje, gdy ten przymyka powieki i połyka jego spermę, pojękując przy tym cicho. Louis miał aż mroczki przed oczami, bo chłopak ssał go przez cały jego szczyt, jakby chcąc wziąć całe jego nasienie.

Tomlinson sapał jeszcze przez chwilę ciężko, głaszcząc młodszego po głowie. Nie potrafił wydobyć z siebie żadnego słowa przez intensywność orgazmu, więc patrzył się z uwielbieniem na Harry'ego, który uśmiechnął się do niego delikatnie. Przejechał jeszcze po raz ostatni dłońmi po jego udach, żeby na koniec podciągnąć bokserki. Louis jednak nie czekał aż chłopak zrobi coś z jego spodniami, bo usiadł obok niego, żeby go pocałować. Czuł na swoim języku smak młodszego, ale też własnej spermy, jednak niezbyt się tym przejmował. Chciał całować go do końca swojego życia w każdej możliwej sytuacji, więc nie mógł też zapobiec temu, że jego dłonie wkradły się pod koszulę Harry'ego, badając jego chłodnawą skórę.

– Zdejmij spodnie – poprosił albo raczej rozkazał Louis, bo chłopak od razu mu się poddał, kiwając jedynie głową i wstając. Z trudem zsunął z siebie mokry materiał, przy okazji zdejmując też skarpetki, podczas gdy on rozpinał jego koszulę. Harry popatrzył na mężczyznę pytająco, który oblizał usta i uśmiechnął się lekko. – Bokserki też.

Brunet przełknął ślinę, również się ich pozbywając. Louis nie czekał zbyt długo zanim zaczął całować jego szyję, od czasu do czasu przechodząc do ucha, żeby je podgryźć czy polizać, wiedząc, jak bardzo chłopak to lubi. Teraz nie było inaczej, wyginał się, żeby ułatwić mu dostęp do danej części jego ciała, mrucząc przy tym cicho. Tomlinson nie spojrzał jeszcze na jego penisa, ale już czuł, że był twardy, bo obijał się o jego udo. Po omacku więc wziął go w dłoń,  rozprowadzając preejakulat po całej długości. Podobało mu się to, że Harry jest już mocno podniecony, tym bardziej, że wydał wtedy z sobie głośniejszy jęk, który i tak był nieco zagłuszony przez krople deszczu, które mocno obijały się o szybę.

– Lou – wysapał do jego ucha. – Jestem blisko...

Louis stwierdził, że to, jak Harry szybko się podnieca i łatwo go doprowadzić do orgazmu było równocześnie przekleństwem i błogosławieństwem. Lubił to, że tak mocno na niego działał, nawet nie robiąc nic szczególnego, ale jednocześnie to trochę wykluczało możliwość dłuższej zabawy z nim.

– Nie dochodź jeszcze – powiedział nieco ostrzej, zakrywając kciukiem główkę jego penisa, powodując że Harry wciągnął mocno powietrze przez zęby. – Połóż się na łóżko – młodszy kiwnął energicznie głową kilka razy, niezdolny do stworzenia zdania przez niesamowite podniecenie. Ułożył się na plecach, opierając się na łokciach, żeby móc patrzeć na Louisa, ale szatyn jedynie zmarszczył brwi, kręcąc głową. – Nie tak, bądź na brzuchu.

Harry otworzył na chwilę buzię, jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu tego nie zrobił, a jedynie zmienił pozycję. Louis również usadowił się na łożku, wsadzając ręce między materac a jego podbrzusze, żeby lekko je unieść. Brunet pomógł mu, podnosząc się na swoich dłoniach i kolanach.

Tomlinson zaczął całować dół jego pleców, napawając się tym, jak Harry ślicznie się wyginał pod jego dotykiem. Wypychał pośladki w jego stronę, jakby namawiając go do zajęcia się nim. Tomlinson z podziwiam obserwował, jak silne mięśnie malują się ja jego plecach i doszedł do wniosku, że uwielbia ten widok. Odczuwał coś w rodzaju dumy na myśl, że Harry pomimo bycie tak naprawdę silnym fizycznie mężczyzną, pod jego dotykiem zamienia się w bezbronną i uległą osobę.  

Louis naprawdę przez chwilę rozważał czy nie warto droczyć się z nim jeszcze przez pewien czas, ale aktualnie sam niezbyt miał na to ochotę. Oczywiście, chciał zrujnować chłopaka, ale coś mu podpowiadało, że uda mu się to bez specjalnego trzymania go długo na granicy. W końcu brunet już robił się coraz głośniejszy, a jeszcze nic tak naprawdę się nie stało.

Szatyn uszczypnął pieszczotliwie jego pośladek, patrząc jak tworzy się czerwony ślad, zanim złożył tam krótki pocałunek. Chciał już zajść dalej, kiedy usłyszał głos Harry'ego:

– Lou?

Odsunął się, żeby zobaczyć, jak młodszy chłopak patrzy się na niego przez ramię, wyglądając na nieco przerażonego. Louis wtedy też się wystraszył, bo nie był pewien, jak zareagować.

– Coś nie tak skarbie? – spytał łagodnie, gładząc uspokajająco tył jego pleców.

– Czy... ty naprawdę chcesz to zrobić? – upewnił się, a Louis zmarszczył brwi, nie wiedząc czemu chłopak jest tak niepewny.

– Chcę sprawić, żeby było ci dobrze – odparł łagodnie, całując go w ramię. – Ale jeśli nie lubisz rimmingu, to okej. Mam inne pomysły.

– Ja-a... nigdy nie próbowałem – wyznał nerwowo, a Louis jeszcze bardziej się zdziwił, ponieważ Harry wydawał mu się osobą, która naprawdę lubi takie rzeczy. – Po prostu nie nalegałem...

– Chcesz spróbować? – zachęcił go Tomlinson, spuszczając swoją dłoń w dół, żeby suchym palcem pogładzić jego wejście. Brunet jedynie kiwnął lekko głową, rumieniąc się na ten delikatny dotyk. Louis uśmiechnął się do siebie, oblizując usta. – Założę się, że będzie ci cudownie.

Podsunął Harry'emu swoje dwa palce pod usta, które ten od razu otworzył. W dość obsceniczny sposób zaczął je ssać, dodatkowo liżąc językiem i Louis znowu zaczął się podniecać. Wziął się jednak w garść, bo teraz chodziło o Harry'ego i sprawieniu mu przyjemności. Wysunął je z jego buzi, przenosząc pomiędzy pośladki i naciskając lekko, nic jednak tam nie wkładając. Złożył po raz ostatni pocałunek na jego barku, schodząc nimi coraz niżej, cmokając jego plecy, boczki, aż znowu doszedł do tyłka. Pozwolił sobie na wyssanie tam małej malinki. Specjalnie wybrał to mało widoczne miejsce, żeby tylko Harry przez następne kilka dni na pewno nie zapomniał tej nocy.

Louis zaprzestał w końcu droczenia się i bez żadnego ostrzeżenia polizał jego dziurkę. Młodszy chłopak od razu się spiął, jakby bojąc się tego dotyku, ale jednocześnie jęknął z przyjemności. Ten dźwięk popchnął Tomlinsona do dalszego działania i powtórzy kilka razy ten ruch, napawając się reakcjami Harry'ego. Rozszerzył mocniej jego pośladki i ułożył płasko swój język, pracując na całej powierzchni w dość powolnych ruchach.

Wciąż nie mogąc się nadziwić, że jest pierwszą osobą, która robi to Stylesowi. Czuł dumę z tego powodu i był po prostu szczęśliwy, że chociaż w jednym aspekcie nikt go nie wyprzedził i może sprawić, że Harry nigdy nie zapomni tej nocy.

Szatyn nie po raz pierwszy robił komuś dobrze w ten sposób, nie zdarzało mu się to jednak zbyt często. Zazwyczaj nie spoufalał się na tyle ze swoimi jednonocnymi przygodami, raczej wybierał na to partnerów z trochę dłuższych relacji. Do tego traktował to jedynie jako element gry wstępnej, żeby trochę rozluźnić tę drugą osobę. Teraz jednak było całkiem inaczej. Louis miał wrażenie, że czerpie tyle samo przyjemności z tego aktu, co Harry, ciesząc się tym, że mężczyźnie tak się to podoba. Uwielbiał słuchać tych słodkich jęków, które niekontrolowanie wydobywały się z chłopaka, który kompletnie nie przejmował się, że może obudzić tym przyjaciół.

Gdy w końcu Louis postanowił wsadzić w niego swój język, miał wrażenie, że całkowicie panował nad ciałem młodszego, pracując w nim. To było dla niego w pewnym sensie też duchowe przeżycie. Oczywiście, to wciąż był seks, ale to już nie był tylko seks. Tomlinson próbował wyzwać samego siebie do pojedynku, żeby jak najlepiej zaopiekować się Harrym. Chciał, żeby chłopak stał się pod nim wrakiem i właśnie to się działo; brunet dość szybko przestał się kontrolować, jedynie jęcząc i mocniej wypychając biodra w górę, prosząc o więcej. A Tomlinson właśnie to mu dawał, robił wszystko, żeby Harry czuł się jak najlepiej, jednocześnie chcąc go zrujnować.

– Lou, cholera – stęknął. – Dłużej nie wytrzymam.

Właśnie wtedy Louis zorientował się, że zabronił Harry'emu dochodzić, a on się go posłuchał i nawet się nie dotykał. Poczuł niesamowitą dumę, ponieważ nie spodziewał, że ten weźmie to tak poważnie i całkowicie zda się na łaskę mężczyzny. Przez chwilę zastanawiał się, czy warto się jeszcze z nim trochę podroczyć, ponieważ naprawdę lubił słuchać i widzieć reakcję młodszego na każdy jego ruch. Z drugiej strony jednak, nie miał serca mu tego robić.

– Dalej, skarbie – powiedział łagodnie.

Louis dotknął jego penisa, który był już cały mokry od preejakulatu i przejechał po jego długości kilka razy, jednocześnie pieprząc go mocno językiem. Wystarczyło kilka sekund, żeby Harry spuścił się w jego dłoń, jęcząc przy tym różne niezrozumiałe słowa. Tomlinson na czas orgazmu wciąż go masturbował, ale odsunął się od pośladków, spodziewając się, że ten będzie wrażliwy. Zamiast tego jedynie całował i zasysał w ustach dół jego pleców i boczki, zanim młodszy nie opadł ciężko na materac.

– To – podjął wątek Harry, gdy jego oddech nieco się unormował. – Rzeczywiście było cudowne. Dziękuję.

– To ja dziękuję – odparł, dając mu buziaka w policzek. – Jesteś teraz taki piękny, Harry.

– Jestem spocony i brudny ze spermy – parsknął śmiechem. – Masz dziwne poczucie estetyki, Lou.

– Dla mnie wciąż wyglądasz co najmniej jak kwiat – wyszeptał.

– Jak kwiat? – upewnił się, uśmiechając się do niego słodko.

– Niektórzy ludzie zawsze, nawet na końcu wyglądają jak kwiaty. Ty jesteś jednym z nich.

Harry nie odpowiedział, tylko się odwrócił od niego plecami i położył się w pozycji embrionalnej, składając swoje ciało bliżej niego. Tomlinson miał możliwość położenia jednej z rąk na jego brzuchu, czując przyjemne ciepło i tę cudowną bliskość, jaką dawało spanie z drugą osobą.

Louis chciał, żeby tak było na zawsze. Żeby zawsze mógł przytulać do siebie jego nagie ciało, po tym jak Harry był wykończony po seksie. Chciał go całować i mieć przy sobie od końca swojego życia, zasypiać gdy słyszał, że jego oddech jest spokojny, bo właśnie zapadł w sen.

Po prostu był w nim niezmiernie zakochany i chciał tego wszystkiego, czego nie mógł mieć.

*****
Witam was w, jak na razie, najdłuższym rozdziale, który ma ponad 8k słów!

Proszę, napiszcie mi, co o nim sądzicie, bo ten smut nie był planowany, ale jak już zaczęłam pisać i pojawiła się ta scena H&L w sypialni to po prostu nie mogłam się powstrzymać, bo mam nadzieję, że to bardzo pasuje i tworzy spójną całość. Chciałabym jednak znać wasze zdanie!

Dziękuję wam za wszystkie miłe słowa pod poprzednim rozdziałem, ale mam nadzieję, że cofnięcie te groźby i inne wyznania po tym rozdziale!

Do zobaczenia w piątek, gdzie prawdopodobnie rozdział będzie już po premierze piosenki Harry'ego, która będzie c u d o w n a.

Miłego dnia skarby!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro