27. She's Got You

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



– Po powrocie do Nowego Jorku jednak nic się nie zmieniło między mną a Harrym – mówi Tomlinson. –  Już rano zniknął z mojego łóżka, nic nie wspominając o poprzedniej nocy, a nawet unikając tego tematu, gdy go zaczynałem. Za to później opowiedział pozostałym o mnie i o Simone.

– Przecież nie wiedział, że jesteście razem – odpowiadam zdziwiona. – Nie odpowiedziałeś mu.

– Sam wtedy jeszcze nie wiedziałem, ale dziewczyna zadzwoniła do mnie przez moim wylotem, żeby zapytać się czy wszystko w porządku i umówić się na spotkanie – dopowiada. – Harry był przy tym, więc niezbyt krepował się, gdy powiedział o tym Kate, a to już rozeszło się dalej.

– Czyli jednak ty i Simone byliście parą?

Louis kiwa głową, biorąc głęboki oddech i stukając nerwowo w stół palcami. Przez chwilę unika mojego wzroku, ale gdy w końcu podnosi głowę, zauważam że jest bardzo zażenowany.

– To okropne z mojej strony, ale tak. Tak jakby byliśmy parą.

Ω

Louis i Simona nie byli jak większość par, dlatego trochę trudno było tak nazywać ich relację. Bycie w związku polega, między innymi, na obopólnym uczuciu. Oczywiście, dość często zdarza się, że jedna osoba stara się bardziej od drugiej, ale to wciąż musi być zachowane w pewnych zdrowych normach. W ich przypadku było całkiem inaczej, bo Tomlinson nie potrafił odwzajemnić jej uczucia. Nieważne, jak bardzo chciał ją pokochać, tak jak ona jego, nie umiał wyjść poza zwykłą sympatię. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to jeden z najgorszych sposobów na wykorzystywanie i ranienie kogoś, bo Simona dobrze wiedziała, że jej uczucia są nieodwzajemnione, ale jednocześnie nic z tym nie zrobili. Spotykali się, chodzili na randki, całowali się, starając się nie rozmawiać, o tym co czują. Po prostu byli razem, nie deklarując niczego, bo kobieta dobrze wiedziała, że gdyby wyznała mu miłość, nie odpowiedziałby tym samym albo ją okłamał.

Dlatego nawet później, gdy zaczęli uprawiać seks, była to tylko zwykła czynność. Oczywiście Louis już nie musiał udawać orgazmu, bo było im naprawdę ze sobą dobrze w tej kwestii. Lubił sprawiać, że Simona dochodziła, nawet jeśli on sam później musiał kończyć ręką, bo zawsze na koniec wyobrażał sobie Harry'ego. Zazwyczaj wtedy zamykał oczy, mając przed oczami scenę szczytowania mężczyzny i tego, jak cudownie wyglądał zarówno w trakcie, jak i po tym. Nie potrzebował wiele, żeby osiągnąć swój orgazm, a cały ten nawyk najwyraźniej wcale nie przeszkadzał Simonie albo po prostu nie chciała nawet o tym myśleć.

Jednak mimo tych wszystkich rzeczy, Louis czuł się nawet szczęśliwy. Na pewno nie była to pełnia szczęścia, bo nie można takowej osiągnąć z kimś, kogo się nie kocha, ale była to namiastka czegoś takiego. W końcu był komuś potrzebny, a Tomlinson wciąż był egoistą i lubił to, że komuś na nim zależy. Jeśli nie mógł być to Harry wystarczył mu ktokolwiek, kto chciał, żeby mężczyzna przytulał go w nocy, sprawiając że czuł się ważny. Do tego dochodziły te wszystkie małe rzeczy, jak ciekawe randki, miłe rozmowy czy to że przynosił Simonie codziennie rano kawę do pracy, bo wbrew temu wszystkiemu był dobrym chłopakiem. Dobrze się nią opiekował i starał się na każdym kroku wynagradzać jej fakt, że wcale jej nie kocha, będąc po prostu przyjacielem, który trochę ją rozpieszcza.

Podejrzewam, że każdy z was zastanawia się, dlaczego Louis ciągnął ten związek, który właściwie nie ma sensu. Mało prawdopodobne było to, że Simona jest jego jedyną, skoro w ogóle nic do niej nie czuł, a wręcz czasami męczyło go jej towarzystwo. Dodatkowo doskonale zdawał sobie sprawę, że Harry był tą osobą, która go w pełni uszczęśliwia i nikt mu nie dorówna.

Powodem, dla którego przez parę miesięcy to wszystko trwało prawdopodobnie był związek Zayna i Liama. Ta dwójka po powrocie z Georgii nareszcie się ze sobą zeszła. Tym razem było to oficjalne, więc towarzyszyło temu okazywanie sobie uczuć na każdym kroku. Louis nie mógł mieć pretensji do przyjaciół, bo przecież pierwsze kilka tygodni zdrowego związku właśnie tak wygląda; pary cały czas się całują, słodzą sobie i są po prostu zakochani. Znajomi bez partnerów wtedy w ich otoczeniu czują się niezręcznie, ale w przypadku Tomlinsona było trochę inaczej. Mieszkał z Liamem od lat, a Zayn zawsze im towarzyszył, wiec powinien być przyzwyczajony. Jednak wszystko się zmieniło, gdy zaczęli być parą. Wtedy całkowicie przestali się krępować, bo wydawało im się, że skoro są tak blisko z Louisem i przyjaciel wie i akceptuje ich związek, to nie ma sensu ukrywać tego, że się kochają. Dlatego to Tomlinson będąc w domu albo słyszał ich jęki albo musiał patrzeć, jak cudownie im ze sobą. Cieszył się ich szczęściem, ale to stawało się męczące, bo im zazdrościł. Jeszcze nigdy wcześniej nie pragnął tak bardzo być zakochanym, więc uznał, że nie może zakończyć tego związku z Simoną, bo całkiem by się załamał. Zostałby wtedy kompletnie sam, a naprawdę wtedy wydawało mu się, że nie mógłby tego znieść.

Prawda jednak była całkiem inna, ale wtedy Louis nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że bardziej nieszczęśliwy był z Simoną niż byłby bez niej.

Jego przyjaciele poznali oczywiście kobietę, ponieważ była ten związek był tak naprawdę pierwszym poważniejszym związkiem dla Louisa, więc nie mógł tego odpuścić. Simona nie była po prostu kilkutygodniową partnerką do seksu, ale kimś znacznie więcej. Nawet jeśli jej nie kochał to traktował ją jak swoją dziewczynę, więc w taki sposób przedstawił ją najbliższym. Nie można powiedzieć, że jej nie polubili, chociaż nie wydawało się, że pałali do niej szczególną sympatią. Powód tego był jednak dla niego nieznany i zapewne błahy, ale Louis podejrzewał, że chodziło o to, że trudno było znaleźć w dziewczynie jakieś wykluczające ja wady, bo ta naprawdę była wspaniała. Bez problemu potrafiła odnaleźć z każdym z jego przyjaciół wspólny język, więc nawet Kate, która była od początku źle nastawiona, musiała zmienić nieco swoje zdanie.

Wszystko było względnie dobrze.

Ω

Mijały kolejne tygodnie, w czasie których nie działo się wiele. Zayn i Liam wciąż byli w sobie niesamowicie zakochani, Niall nie przestał szukać ukojenia po klubach lub opiekując się borsukiem, Kate pochłonął wir pracy, a Harry był po prostu Harrym, czyli wszystkim, czego Louis pragnął, a jednocześnie nie mógł mieć. Jedynie spotkania z nim powodowały, że zaczynał czuć się dobrze. Uwielbiał te wszystkie ich rozmowy, które potrafili prowadzić godzinami, doskonale się rozumiejąc. Mimo że tak się różnili i mieli całkiem inne doświadczenie życiowe, to zawsze potrafili znaleźć wspólny język i rozmawiać o wszystkim. Czasami skupiali się na literaturze czy filmach, omawiając co w nich lubią, a co nie, innym razem opowiadali anegdoty życia. Jednak nawet gdy milczeli to nie stawało się niezręczne, tylko naturalne. Życie z Harrym dla Louisa właśnie takie było; naturalne. Po prostu gdy byli razem wszechświat był w równowadze, bo jakby wszystko dążyło do tego, żeby mieli chociaż chwilę sam na sam. Oczywiście, oni też często, nawet nieświadomie, starali się tworzyć okazje do pobycia tylko ze sobą, ale mieli też sprzyjające ku temu okoliczności.

Gdzieś w tle była tez Simona, z którą jesienią skończył pracę nad tomikiem poezji, który miał zostać wydany w styczniu przyszłego roku. Na ostatnią chwilę postawili wymyślenie tytułu i zrobili to dopiero kilka dni przed deadlinem. Ich przełożony powiadomił ich wtedy, że mają ostatni tydzień na zamknięcie wszystkiego, bo później trzeba już zacząć drukowanie, a  nie można tego zrobić bez tytułu. Ustalili, że spędzą ze sobą całą noc u Simony, robiąc burzę mózgów. Przygotowali nawet kilka pomysłów, które po kolei odrzucali. Już na początku wyrzucili z listy tak oczywiste rzeczy jak „zbiór poezji Charlesa Bukowskiego" czy inne tego typu rzeczy.

– To musi być coś dobrego – westchnął Louis, gdy dziewczyna przyniosła mu kolejną herbatę. Robiło się coraz później, a oni wciąż nie posunęli się nawet o krok. – Nietuzinkowego, ale jednocześnie ciekawie brzmiącego, żeby ludzie się zainteresowali.

– A może my źle to tego podchodzimy? – zastanowiła się Simona, a mężczyzna zmarszczył brwi. – Spójrz, cały czas zastanawiamy się, co spodoba się ludziom. Może zamiast tego pomyślmy, jak na nas działają te wiersze, o czym nam przypominają.

– Dobrze, w takim razie, jak na ciebie to wpływa? – spytał Louis, patrząc na nią uważnie. Ta usiadła po turecku na kanapie, zastanawiając się przez chwilę.

– Smutek, to na pewno – stwierdziła. – Ale wcale nie taki zły, raczej coś w rodzaju nostalgii. Jakby coś mnie zabijało, ale jednocześnie było jedynym, co mogło mnie uratować i sprawić, że jestem żywa.

Musisz umrzeć kilka razy, zanim rzeczywiście będziesz żył ­­– zacytował Louis, niekoniecznie mówiąc do dziewczyny, a raczej do siebie.

– Właśnie – zgodziła się z uśmiechem, podczas gdy on wziął kartkę i szybko napisał kilka słów. Podsunął kobiecie, która przeczytała ją. Początkowo zmarszczyła brwi, ale już po chwili jej twarz złagodniała. – To-o... rzeczywiście dobre. I nie mówię tego jako twoja dziewczyna, po prostu... cholera, Louis. Tak.

Tomlinson uśmiechnął się jedynie do niej, zanim pocałował ją w usta, żeby zabić wszelkie poczucie winy z powodu tytułu, jaki wymyślił.

Ω

Parę dni później, Louis i Simona zjedli kolację z jego przyjaciółmi, żeby uczcić zakończenie pracy nad książką. Tomlinson uznał, że nie ma zamiaru zdradzać im zbyt wiele, bo uznał, że wszyscy mają zobaczyć dopiero efekt końcowy. Cały wieczór jednak mijał im w miłej atmosferze luźnej rozmowy i żartów. Było całkiem zwyczajnie, chociaż momentami Simona musiała czuć się zepchnięta na bok, nie wiedząc dokładnie o wszystkim. W końcu Louis znał się już przyjaciółmi od lat i czasami trudno było wyjaśnić to, z czego się śmiali, bo był to związane z jakimś wydarzeniem z przeszłości, które traciło na wartości opowiedziane, bo lepiej było być jego bezpośrednim świadkiem.

Podczas, gdy pozostali byli jedynie mili dla dziewczyny, Harry wydawał się ją uwielbiać. Louis jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie, ale miał wrażenie, że chłopak lubi Simonę bardziej od niego samego. W przeciwieństwie do szatyna, zadawał jej mnóstwo pytań, starał się zabawiać i po prostu umilał jej czas w każdej sekundzie. Z jednej strony było to nieco nienaturalne, bo Harry się wcale tak nie zachowywał na co dzień. Był zbyt energiczny i podekscytowany, więc Louis przez chwilę myślał, że to początek jego hipermanii, bo zbliżała się rocznica śmierci Maxa. Tomlinson zdążył już trochę się nauczyć o tej chorobie, więc starał się jak najwięcej towarzyszyć Harry'emu w tym trudnym okresie. Był już nawet gotowy, żeby wziąć wolne w pracy i spędzić z nim następny tydzień, żeby mu pomóc. Styles jednak nieco go zbywał, bo właściwie nie spotykali się już sam na sam od dłuższego czasu. Nie chodziło o to, że to Louis nie miał czasu ze względu na swój związek, raczej młodszy starał się unikać czegoś takiego.m, zapewne bojąc się, że posuną się za daleko. Wciąż jednak się przyjaźnili i wszystko wydawało się być względnie dobrze.

– Och, w ogóle, miałem wam wspomnieć – powiedział podekscytowany Harry, a wszystkie oczy skupiły się na  nim. – Moja siostra stara się o dziecko!

– To cudownie! – uznał zadowolony Louis, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela i pocierając je lekko. Reszta również bardzo się ucieszyła, a Liam na chwilę aż zaniemówił.

– Mam nadzieję, że cię później odwiedzi, kocham małe dzieci – westchnął Liam, a Kate spojrzała na niego, unosząc jedną brew. – Nie w takim sensie. Po prostu zawsze chciałem mieć dziecko. Znacie mnie, marzę o ślubie i pełnej rodzinie od zawsze, ale to niezbyt możliwie.

– Rany, nie potrzebujesz świstka papieru, żeby mieć rodzinę – prychnęła Cat. – Najważniejsze żebyś spędził resztę życia, z kimś kogo kochasz.

– A dziecko zawsze możesz zaadoptować albo załatwić to przez surogatkę  – dopowiedziała Simona. – W dzisiejszych czasach jest naprawdę wiele możliwości.

– Nieważne, zostawmy to – poprosił Liam, czując się zakłopotany tym, że Zayn nic nie powiedział. – W każdym razie, co z tą siostrą? Spotkamy ją?

– Chcę ją już zobaczyć z brzuszkiem, wiec jak dobrze pójdzie to będzie już w te święta pewnie ją, ale obiecała mi, że przyjedzie kiedyś w odwiedziny – powiadomił ich Harry. – Z chęcią was zapoznam!

– Czy twoja siostra jest gorąca? – spytał Niall.

– Ma męża – powiedział szybko Styles. – I to już od ponad pięciu lat, to bardzo szczęśliwy związek.

– To nie jest odpowiedź na moje pytanie – został przy swoim Horan.

– Obrzydliwe – westchnął Liam.

– Racj, Li – zgodził się blondyn. – To może być obrzydliwe, bo nie spytałem, ile ma lat.

– Jeszcze bardziej obrzydliwe – dodał Payne.

– Dwadzieścia dziewięć – powiadomił ich Harry. –

– O rany, poczułam się okropnie – jęknęła Kate, biorąc duży łyk wina. – Ona jest w moim wieku i ma od pięciu lat męża. Ja od pięciulat mam co najwyżej problemy ze schudnięciem.

– Och, przestań Kitty – odezwał się łagodnie Niall, kładąc jej dłoń na kolanie. – Nie masz powodu do użalania się nad sobą, a tym bardziej swoją figurą.

– Zaczynam się chyba cieszyć, że cię poślubię – opowiedziała z uśmiechem, a wszyscy spojrzeli na nich zszokowani. – Nie wspominaliśmy wam?

– Czekajcie, od kiedy jesteście razem? – zdziwił się Louis, lustrując ich uważnie wzrokiem.  – Niall, co z twoim byciem singlem?

– W sumie to do siebie pasujecie – uznała Simona, a Kate i Niall spojrzeli się na siebie, zanim wybuchli śmiechem.

– Nie, nie, nie – poleciła głową Cat. – Nie, nie, nie.

– Czy powinienem czuć się urażony? – spytał retorycznie Niall. – W każdym razie, ustaliśmy, że jak Kate skończy czterdzieści lat i wciąż będzie singielką to weźmiemy ze sobą ślub.

– To fatalny pomysł – skrytykował ich Liam. – Nie można tak po prostu wziąć ślub ze swoim najlepszym przyjacielem.

– Spotykasz się ze swoim najlepszym przyjacielem – powiedziała Kate, uśmiechając się nieco złośliwie, gdy popatrzyła w stronę Zayna. Ten wzruszył obojętnie ramionami.

– Nie wydaję mi się, skarbie – odezwał się do swojego chłopaka. – Poślubienie najlepszego przyjaciela to coś świetnego, ale jeszcze lepiej, gdy oprócz tego jest też twoim ukochanym.

Dwójka mężczyzn spojrzała na siebie z bezgraniczną miłością, co sprawiło, że wszyscy przy stole również utkwili w nich swój wzrok, zanim zaczęli rozmowę na inny temat.

Reszta wieczoru minęła im w spokojnej atmosferze, nie licząc kilku mało znaczących sprzeczek Kate i Nialla. Louis jednak musiał docenić swoich przyjaciół za to, że traktowali Simonę dobrze, co było dość dziwne, zważywszy na to, że nigdy nie lubili jego partnerów. Oczywiście, nie liczył, że będzie tak jak z Harrym i wszyscy pokochają od razu dziewczynę, ale ta sympatia mu wystarczyła.

W końcu zdecydowali się jednak wracać do domów. Jako pierwsi wyszli Harry, Louis i Simona, bo dwójka z nich musiała coś załatwić rano, a Tomlinson też wolał się już zbierać. Pożegnali się z przyjaciółmi, którzy chcieli napić się jeszcze jakiegoś alkoholu i ruszyli do wyjścia.

– Dobra Payno, dałem ci trochę czasu, ale teraz już chyba mogę odebrać moją nagrodę z zakładu – powiedział pewnie Niall do przyjaciela, patrząc jak Louis zdejmuje płaszcz z wieszaka, żeby podać go kobiecie. – Może i nie jest jakoś zakochany, ale powiedzmy sobie szczerze, to co było między nim a Harrym jest skończone.

Liam uśmiechnął się pod nosem, obserwując jak Louis praktycznie od razu opuszcza dziewczynę, gdy zobaczył, że Harry chcę sięgnąć po swój płaszcz. Przejechał w bardzo łagodny sposób po dole jego pleców, zanim zrobił to za niego, później pomagając mu się ubrać. Młodszy wyciągnął spod kołnierza swoje długie włosy, podczas gdy Tomlinson schował za ucho niesforny kosmyk, który opadł mu na czoło. Przez chwilę patrzyli się na siebie, dopóki nie usłyszeli otwieranych drzwi. Kobieta właśnie wyszła z restauracji, podczas gdy szatyn przytrzymał drzwi Harry'emu, żeby ten mógł ją opuścić jak pierwszy, delikatnie muskając jego ramię swoim, jakby nie mógł oprzeć się przed tym dotykiem.

– Jeszcze nie teraz, Niall – odparł Liam, kręcąc głową. – To jeszcze nie koniec.

Ω

Louis bardzo się zdziwił, gdy Harry przebywał z nimi przez cały październik, znikając jedynie na jeden dzień w rocznicę śmierci swojego ukochanego. Spędził go gdzieś sam, ale już nazajutrz wrócił, jedynie trochę bardziej przygnębiony. Oczywiście, wszyscy już wiedzieli, kiedy umarł Max, ale jednocześnie nikt oprócz Louisa nie miał pojęcia, co wcześniej działo się z Harrym w tamtych dniach. Dlatego to Tomlinson był szczęśliwy, gdy mógł normalnie widzieć chłopaka w tym okresie, a jednocześnie przerażony, bo teraz, kiedy on miał dziewczynę, brunet zaczynał zdrowieć. Wydawało mu się to nieprawdopodobne, a z drugiej strony zaś, mówił sobie, że być może to on w pewnym sensie podtrzymywał stan Harry'ego. W końcu młodszy mężczyzna od kilku lat prosił go, żeby znalazł sobie kogoś, bo to sprawi, że będzie czuł się lepiej. I Louis powinien się z tego powodu cieszyć, bo przecież Styles nigdy nie był jego i to kolejny dowód na to, ale jakoś nie potrafił zyskać pełnego spokoju ducha.  Może dlatego, że nie odczuwał tego przy Simonie, a jednocześnie było mu przykro, że jego w gruncie rzeczy nieudany związek pomaga młodszemu.

Mijały kolejne dni, aż w końcu nadszedł listopad. W dwa tysiące ósmym roku jesień była niewyobrażalnie mroźna, sprawiając, że praktycznie nikt miał ochoty na wychodzenie z domu czy robienie czegoś produktywnego. Praktycznie nikt, ponieważ istniała w życiu Louisa Simona Roberts, która okazała się być miłośniczką takiej mroźnej pogody, próbując z tego skorzystać i codziennie po pracy chodzić na łyżwy. Louis nigdy jej nie towarzyszył, bo ani nie miał ochoty ani umiejętności. Po raz kolejny pożałował, że jego dziewczyna nie jest Harrym, który w tym samym czasie lubował się w siedzeniu pod kocem, z ciepłym napojem w dłoni lub ewentualnych spacerach, które jednak zawsze kończyły się wizytą w jakiejś kawiarni.

Louis najczęściej porównywał Simonę i Harry'ego właśnie w tych momentach, kiedy rezygnował ze spotkania z dziewczyną na rzecz chłopaka. Kobiecie najczęściej mówił, że idzie o baru z przyjaciółmi, gdzie rzeczywiście później dochodził, ale wcześniej podjeżdżał po Stylesa, żeby odbyć długi spacer do Painting Flowers. Bardzo zależało mu, żeby przyjaciel nie czuł się w żadnym stopniu odrzucony z powodu tego, że Louis jest w związku, dlatego starał się znajdywać dla niego dużo czasu. Zdawał sobie jednak sprawę, że to trochę wymówka, żeby pobyć z nim sam na sam i mieć namiastkę tego, czym mogliby być. Lubił chodzić z nim, stykając się ramionami albo pozwalać Harry'emu wkładać dłoń do swojej własnej kieszeni płaszcza, bo ten nie miał zwyczaju nosić rękawiczek. Uwielbiał to wszystko, co razem robili, nawet jeśli było całkowicie platoniczne, a on był w związku z inną osobą.

W końcu któregoś dnia, gdy siedział przy biurku, odpisując na maile, do jego biura przyszła Simona. W tamtym okresie miała już własne, znajdujące się w pokoju obok, ale to nie przeszkodziło jej w częstym odwiedzaniu ukochanego. Usiadła, jak to zwykle miała w zwyczaju, na jego biurku, zakładając nogę na nogę, czekając aż Louis w końcu na nią spojrzy.

– Hm? – wymamrotał, zerkając na chwile na dziewczynę. – Coś się stało?

– Spędzisz ze mną sobotę? – poprosiła, uśmiechając się słodko.

Louis przygryzł nerwowo wargę, bo był już umówiony, że po pracy Harry'ego pojadą razem do niego, bo mężczyzna chciał upiec ciasto. Nie robili tego z powodu jakiejś ważnej okazji, po prostu brunet zadeklarował, ze robi cudowny sernik, a Tomlinson naprawdę chciał go spróbować, jednocześnie mogąc trochę powygłupiać się w kuchni z Harrym. To jednak nie było spotkanie, którego nie można było przesunąć na rzecz randki ze swoją dziewczyną, ale problem był taki, że Louis nie do końca miał na to ochotę.

– Czy to coś ważnego? – spytał, opierając się wygodniej na krześle. – Jestem już trochę umówiony i...

– To moje urodziny – przerwała mu dziewczyna.

– Masz urodziny?

– Cóż, każdy ma – stwierdziła z przekąsem.

– Chodziło mi o to, że nie wiedziałem, że masz je w sobotę – uściślił.

– Odkąd się poznaliśmy ich nie miałam, więc mogłeś się domyślić, że prędzej czy później nadejdą – uznała, śmiejąc się, jednak śmiech wydawał się nieco sztuczny, podobnie, jak następne słowa, jakie wypowiedziała, łącząc z nimi położenie dłoni na ramieniu Louisa. – Ale nie przejmuj się. Jeśli jesteś zajęty to po prostu wyskoczę z przyjaciółkami do klubu czy baru...

– Oszalałaś, oczywiście, że je z tobą spędzę – odparł szybko, chwytając ją za dłonie. Simona uniosła swoje kąciki ust, tym razem bardziej wiarygodnie. – Przeraziłem się, bo nie mam prezentu.

– Po prostu spędź ze mną czas – podpowiedziała.

– Robimy to często, muszę wymyślić coś lepszego – stwierdził, odwzajemniając uśmiech, ale kobieta pokręciła głową, nieco zbijając go z tropu.

– Mam na myśli, całkowicie ze mną – sprostowała.

– Przeszkadzają ci moi przyjaciele? – zdziwił się lekko, bo miał wrażenie, że Simona ich naprawdę polubiła.

– Wiesz, że ich uwielbiam – powiedziała szybko. – Po prostu chodzi mi o to, że nawet jak jesteśmy sami, ty nie jesteś wtedy całkowicie ze mną. Twoje myśli są gdzieś całkiem indziej i wiem, że parę miesięcy temu się właściwie na to zgodziłam, ale chciałabym, żeby chociaż ten jeden dzień w roku był dla mnie. Żebyś ty był mój i skupił się tylko na mnie, chociaż na chwilę zapominając o nim.

Nie musiała mówić imienia Harry'ego, żeby w gardle Louisa zrobiła się wielka gula, jednocześnie sprawiając, że poczuł ciarki na całym ciele.

– Dobrze – zgodził się, unosząc jej dłoń do swoich ust. Przez chwilę chciał ją tam pocałować, ale nie potrafił, bo to był gest przeznaczony tylko dla Harry'ego, więc zamiast tego złożył pocałunek na jej wierzchniej stronie nadgarstka. – Będę cały twój.

Ω

Louisowi naprawdę to wychodziło.

Już tego samego dnia odwołał spotkanie z Harrym, proponując mu przełożenie tego na przyszły tydzień. Mężczyzna zareagował na to dość zwyczajnie, czego Louis mógł się spodziewać. Od początku wątpił, że Styles będzie smutny z tego powodu, więc on sam nie powinien być przygnębiony, że chłopak nic sobie z tego nie robi. W końcu gdzieś w głębi serca wierzył, że zobaczy żal i tęsknotę, a może nawet trochę zazdrości na jego twarzy. Nic takiego jednak się nie stało, więc postanowił przestać rozmyślać o Harrym na ten jeden dzień, wiedząc że to i tak nie ma przyszłości. Powinien zając się swoją dziewczyną i świętowaniem jej urodzin, a nie kimś, kto nigdy go nie kochał.

Poza tym, ta sobota spędzona z Simoną byłą naprawdę przyjemna. Louis przyjechał do niej dość wczesnym popołudniem, oferując na śniadanie ciasto, które kupił w pobliskiej cukierni i dając jej w prezencie srebrną bransoletkę, którą pomógł mu wybrać Liam. On sam nie miał pomysłu na prezent, ale jak się okazało jego przyjaciel miał świetny gust, bo kobieta bardzo się ucieszyła.

Spędzili leniwy czas, może nie licząc tego, że przed wyjściem z domu uprawiali jeszcze seks, dla Louisa w formie pokazania jej, że dzisiaj zajmie się całkowicie nią. Później poszli na łyżwy, jednak nie byli tam zbyt dużo czasu, bo Louis okazał się być ofiarą w tej aktywności, a dziewczyna nie była na tyle cierpliwa, żeby go tego nauczyć.

– Odwołuję te wszystkie fochy, że nie chciałeś ze mną tutaj przychodzić – uznała ze śmiechem, gdy poszli napić się gorącej czekolady, obserwując innych ludzi, którzy właśnie jeździli na lodowisku. – Jesteś tragiczny.

– Powiedziałbym, że to ty jesteś okropną nauczycielką, która nie potrafi docenić tak wybitnego ucznia, ale są twoje urodziny, więc to przemilczę – odgryzł się, powodując u dziewczyny jeszcze większy śmiech.

– Niech ci będzie, wybitny łyżwiarzu – uznała, patrząc na niego z uczuciem. – Dziękuję ci za dzisiaj. Naprawdę świetnie się bawiłam.

– Ja również – odparł, gdy Simona nachyliła się, żeby cmoknąć go w usta. Louis nawet się nie spostrzegł, kiedy kobita polizała jego dolną wargę chcąc pogłębić pocałunek. Skarcił samego siebie, bo pomyślał o tym, że ona robi to źle. Nie powinna próbować zdominować tego pocałunku, tylko pomimo jego zainicjowania czekać, aż Louis to zrobi. To wydawało mu się odpowiednie, bo Harry tak zawsze działał. Nagle w jednej chwili gorycz ścisnęła jego serce i znowu poczuł tę charakterystyczną gulę w gardle. Szybko oddał pocałunek, żeby to zabić, ale to wciąż nie działało, więc odsunął się lekko, mając nadzieję, że było to naturalne.

– Chcesz jechać do mnie? – spytała dziewczyna, a on tylko kiwnął głową. 

Ω

Po drodze kupili chińszczyznę na wynos i zjedli to razem, nie rozmawiając, o niczym szczególnym. Wciąż jednak było to miłe wieńczenie wieczoru, tym bardziej, że niedługo po kolacji zaczęli całować się na kanapie dziewczyny. Louis nie był do tego przyzwyczajony, bo w swoim mieszkaniu zawsze wolał być w pokoju, żeby przypadkiem nie przyłapał go któryś z przyjaciół. Teraz jednak mógł czuć się swobodnie, jednak wciąż miał wrażenie, że coś go powstrzymuje przed pójściem na całość. Wiedział, że to już nie jest możliwość przyłapania go, ale wyrzuty sumienia, że zostawił Harry'ego samego. Nie powinien tego tak przeżywać, bo chłopak na pewno dobrze się bawi, teraz pewnie siedząc w barze w przyjaciółmi i obgadując jego randkę. Przecież to nie tak, że Louis był dla niego najważniejszym człowiekiem na świecie i nie mógł sobie poradzić bez jego towarzystwa.

Miał wrażenie, że próbuje zabić każdą myśl o Harrym, starając się mocniej stymulować ciało dziewczyny, jakby chcąc ją oszukać, że wcale nie ma w głowie chłopaka. I to wydawało się działać, bo mimo że się tylko całowali, doprowadzał ją do szaleństwa.

– Czekaj – wysapała, gdy Louis zajmował się jej szyją. – Mam coś jeszcze dla ciebie.

– To twój dzień – wymamrotał, odsuwając się jednak, żeby Simona mogła wstać.

– Ale to coś dla nas – puściła oczko, biegnąc w stronę swojej sypialni. – Daj mi pięć minut.

Louis opadł na oparcie kanapy, zerkając jeszcze na drzwi, żeby upewnić się, że dziewczyna od razu nie wróci. Wyciągnął swój telefon i przez chwilę wahał się, czy nie zadzwonić do Harry'ego, ale uznał, że nie może tego zrobić w tym momencie. Wybrał za to numer do Kate, która odebrała po kilku sygnałach.

– Hm? – usłyszał jej nieco znudzony głos.

– Udawaj, że wcale ze mną nie rozmawiasz – poprosił szybko.

– Louis Tomlinson podał mój numer, jako osobę, która ma odebrać za niego jego zestaw pejczy i wibratorów? – spytała. – Wezmę tylko jakąś kartkę i już zapiszę numer przesyłki...

– Nienawidzę cię – westchnął.

– Dobra, odeszłam od nich – powiadomiła go. – Coś się stało?

– Muszę mówić szybko, bo zaraz wróci Simona – oznajmił, jeszcze raz patrząc na drzwi. –Wiem, że to prawdopodobnie żałosne pytanie, ale jak tam z Harrym? Zachowuje się normalnie?

– Ty naprawdę jesteś żałośnie zakochany, skoro myślisz o nim nawet zamiast pieprząc swoją dziewczynę – westchnęła. – Mam szczerą nadzieję, że będziecie kiedyś razem, bo jesteście jedynym powodem, dla którego wierzę w miłość. Serio, jeszcze nigdy...

– Cat, błagam, mam mało czasu – jęknął.

– Dobra, już dobra – powiedziała zdenerwowana. – Towarzyszył nam na chwilę, ale był jakoś markotny i szybko sobie poszedł, mówiąc że boli go głowa. Nie chciał, żebyśmy szli z nim, więc miał jedynie zadzwonić, czy dotarł bezpiecznie do domu.

– I zadzwonił? – upewnił się Louis.

– Nie, po drodze zgarnęli go kosmici, ale postawili nam kolejkę piwa, więc to olaliśmy – uznała sarkastycznie. – Oczywiście, że tak idioto, inaczej byśmy przecież nie siedzieli w barze jak gdyby nigdy nic.

– Dziękuję – odparł ze zdenerwowaniem.

– Zadzwoń do niego. Wiem, że tego chcesz – westchnęła Kate z żalem.

– Jestem na randce – powiedział, raczej żeby uświadomić samego siebie niż podać sensowny argument.

– Przecież Harry i tak zawsze będzie na pierwszym miejscu – oznajmiła z dziwną nostalgią w głosie. – Nie chcę ci mówić, że masz lecieć do Harry'ego czy zrobić cokolwiek innego, ale wydaję mi się, że ty już wiesz, co powinieneś zrobić. Od zawsze wiedziałeś.

Louis nie zdążył nic powiedzieć, bo Kate rozłączyła się, pozostawiając go w głuchej ciszy, która tylko sprzyjała myślom o Harrym. Bardzo prawdopodobne było, że po prostu się źle czuł, bo w końcu ta pora roku sprzyja przeziębieniom, ale coś jednak sprawiało, że bał się, że to mogło być coś poważniejszego.

Chłopak naturalnie pojawił się w jego głowie i widział oczyma wyobraźni, jak piękny jest, więc nikt nie może się dziwić, że praktycznie od razu wybrał do niego numer.  Musiał usłyszeć w tej chwili jego głos, bo inaczej prawdopodobnie by się rozpadł. Poczuł nagłe ukłucie tęsknoty, jakby nie widzieli się tygodniami, a to tak naprawdę jeden dzień. Tylko, że ten dzień był inny, bo starał się o nim nie myśleć. Od paru lat jego życie dzieliło się na momenty, w których był z Harrym i te, w których o nim myślał, więc gdy teraz to zmienił, wszystko się zaburzyło.

Harry odebrał po kilku długich sygnałach i Louis usłyszał jego zachrypnięty głos:

– Lou?

Starszy mężczyzna praktycznie czuł, jak ciepło rozlewa się po całym jego ciele, bo naprawdę za tym tęsknił. Coś jednak było nie tak, bo oprócz swojego imienia mógł usłyszeć specyficzne pociąganie nosem, a głos oprócz chrypki był dziwnie ściśnięty.

– Wszystko okej? – spytał Louis, bez powitania.

– Jesteś jeszcze z Simoną? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

– Harry, czy wszystko jest okej? – powtórzył Tomlinson, ignorując wcześniejszą wypowiedź chłopaka. – Skarbie, proszę mów do mnie.

– Ja-a – zaczął, po czym przełknął głośno ślinę, jak by powstrzymywał się od płaczu. – Nie przejmuj się i baw się dobrze. Naprawdę.

– Harry... – zaczął, ale chłopak się rozłączył.

Louis przetarł twarz, przez sekundę zastanawiając się, co powinien zrobić. Ale Kate miała rację, on od zawsze to wiedział. Dlatego też wstał z kanapy, chcąc pożegnać się z Simoną. Był w połowie drogi do jej pokoju, kiedy drzwi się otworzyły, a dziewczyna stała przed nim w aksamitnym czarnym szlafroku.

– Ktoś tu się niecierpliwi – uśmiechnęła się zalotnie, rozwiązując swój pasek wokół talii. – Chyba warto było czekać, hm?

Zrzuciła z ramion nakrycie, żeby pokazać mu się w ładnym koronkowym stroju i podwiązkach. Wyglądała naprawdę dobrze, ale Louis nie miał ochoty się temu przyglądać. Miał wrażenie, że jest niczym narkoman, któremu w czasie odwyku wydaje się, że jest z nim dobrze, ale gdy znowu ma kontakt ze  swoim narkotykiem zaczyna szaleć. Harry był dla niego uzależnieniem i nie mógł już wytrzymać bez myśli o nim, a to jedynie prowadziło do chęci spotkania się.

– Muszę iść – powiadomił ją.

– Ty chyba sobie żartujesz – prychnęła, unosząc brwi. 

– Przepraszam, ale muszę – powtórzył, z żalem na nią spoglądając.

– Idziesz do niego, prawda? – spytała, ale Louis nie musiał odpowiadać. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy i wiedziała, że jedyna osobą, dla której mężczyzna mógł rzucić wszystko było Harry. – Oczywiście, że tak.

– Simona, to naprawdę ważne – powiedział łagodnie, chcąc brzmiąc na smutnego, ale tak wcale nie było. Myślał tylko o tym, co się dzieje z Harrym. – Obiecuję, że ci to wynagrodzę.

– Nie, Louis – zaprzeczyła. – Jeśli teraz wyjdziesz, możesz nie wracać. Jeśli przekroczysz ten pieprzony próg, to z nami koniec.

– Simona...

– Mam tego dość – przerwała mu z łzami w oczach. – Myślałam, że dam radę być tą drugą, ale to cholernie trudne. Nie będę potrafiła do końca życia rywalizować z miłością twojego życia, bo jestem z góry przegrana. Ale nie mogę sama tego skończyć, dlatego daje ci wybór. Wychodzisz albo zostajesz.

– Gdybyśmy spotkali się zanim poznałbym Harry'ego, wszystko byłoby inaczej – zaczął Louis, patrząc jej prosto w załzawione oczy. – Każdy dzień byłby twój, każdą sobotę spędzalibyśmy całkowicie razem, zostając do wschodu słońca na dachu, żeby popatrzeć w niebo. Kochałbym cię z całego serca, każdego dnia coraz mocniej.

– Ale poznaliśmy się za późno, prawda? – spytała z fałszywym uśmiechem, kiwając głową. – Poznałam cię po prostu w złym życiu, bo on istnieje.

– Przepraszam – wyszeptał, całując ją w czoło na pożegnanie. – Jeśli mógłbym ci to jakoś...

– Po prostu wyjdź i życz mi, żeby ktoś kiedyś pokochał mnie tak, jak ty Harry'ego.

Ω

Louis dotarł do budynku Harry'ego, wcześniej biorąc sprzed nosa jakiemuś mężczyźnie taksówkę i każąc kierowcy się pospieszyć. Wbiegł szybko po schodach, sapiąc już na ostatnich stopniach, jednak wciąż przebiegł korytarz, prowadzący do drzwi mieszkania chłopaka. Nie przejął się nawet zapukaniem, a jedynie nacisnął klamkę. Harry nie zamknął ich na klucz, więc z łatwością dostał się do środka. Nie zapalał nawet światła tylko po omacku dostał się do sypialni, wiedząc, że ten tam będzie.

I był. Harry leżał w pozycji embrionalnej na swoim łóżku, mając zapaloną jedynie lampkę nocną, podczas gdy w tle grała cicha muzyka. Odwrócił delikatnie głowę, gdy usłyszał, że Louis wszedł do jego pokoju. Miał zaczerwienione od płaczu oczy, a policzki wciąż były wilgotne. Wyglądał na totalną ruinę, ale wciąż był najpiękniejszym człowiekiem na ziemi. Louis miał wrażenie, że jeszcze nigdy nie czuł takiego przypływu miłości i uczucia, jak teraz, gdy był przy swoim ukochanym. Burnet jedynie zmarszczył brwi, patrząc jak szatyn zdejmuje buty i płaszcz, kładąc się obok niego.

– Twoja randka – wyszeptał tylko, jednak Tomlinson pokręcił głową, otulając jego pas swoimi rękoma i przyciskając mocno do siebie. Złożył delikatny pocałunek na w zagięciu szyi, a Harry chwycił jego dłoń z swoją, przyciskając do piersi. – Co z nią?

– To na zawsze będziesz ty, Harry – wyszeptał do jego ucha i był pewien, że usłyszał jeszcze jedno pociągnięcie nosem, zanim młodszy całkowicie rozluźnił się pod jego dotykiem, uspokajając się. 

– Nie możesz tak... – zaczął niezrozumiale Harry. – Kochasz ją?

– Nie – odparł szczerze Louis, całując kark bruneta. – Nikogo nie kocham bardziej niż ciebie, H. I nigdy już nie pokocham. Zniszczyłeś mnie dla każdego innego człowieka i już nikt nie będzie mi mógł dać tyle, co ty. Ale wciąż cię chcę, Harry. Na zawsze będziesz w moim sercu.

– Dziękuję, że jesteś – wyszeptał Styles, mocniej przyciskając swoje plecy d jego torsu i oddychając spokojnie. W tamtej chwili nie istniało na świecie nic oprócz nich. Nie było ich przyszłości, nie było problemów czy innych ludzi. Liczyły się tylko ich dwa ciała, złączone w jedno, spowolnione bicie serc i umiarkowane oddechy.

Byli w domu.

*****
BOŻE PRZEPRASZAM ALE SPAŁAM OD RAZU PO PRZYJEŹDZIE I PO PROSTU AAAAAAAAAAA NAPRAWDĘ PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM

Cześć kochani, wróciłam! Nie miałam jednak okazji jeszcze zobaczyć wszystkich waszych reakcji na poprzednie rozdziały, ale nadrobię to, jak tylko się wyśpię (spędziłam bardzo intensywny czas w Hiszpanii, śpiąc około 2-3 h na dobę). Z tego co widziałam na tt Simona nie należy do waszych ulubionych bohaterek, więc pewnie spodobało wam się, jak to się skończyło, chociaż nie obiecuje, że już się tutaj nie pojawi.

Napiszcie mi proszę, co tam u was! Ja po tygodniowej przerwie od fandomu czuję się jakoś dziwnie spokojna i zadowolona.

Miłego dnia!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro