30. Just My Soul Responding

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Louis czuł się jednak cudownie, gdy najpierw pomagał chłopakowi się pakować, a potem zawozić to wszystko do ich domu. Nie potrafił traktować tego platonicznie tylko do razu wyobrażał sobie ich wspólne życie razem, jak gdyby Harry przeprowadzał się do niego, bo są parą. Podobnie to też traktowała Kate, która po oświadczeniu, że zamieszkają razem, popadła w swego rodzaju histerię, obcałowywać ich, po czym przybiła sobie piątkę z Liamem. Ten wyciągnął później otwartą dłoń w stronę Nialla, który z niechęcią wyciągnął kilka banknotów z portfela.

– Mówiłem, że zrobią to jeszcze w ciągu tego roku – zacmokał zadowolony Payne. – Chociaż strzelałem z Zaynem, że wytrzymasz trochę dłużej niż kilka tygodni.

– Och, Louis dobrze sobie radzi sam – bronił go Harry, który najwyraźniej trochę inaczej zrozumiał słowa Liama, myśląc, że przyjaciele uważali, że Louis nie będzie umiał wytrzymać tej samotności. W rzeczywistości zakład opierał się na tym, jak długo tej dwójce zajmie wreszcie zamieszkają razem. – Okazuje się, że wcale nie jest taką ofiarą losu w kuchni, w końcu jest mistrzem spaghetti.

– To nie do końca było... – zaczął Liam, ale Zayn dał mu kuksańca w bok. – Nieważne. W każdym razie, Louis gotuje?

Ta zmiana tematu szybko przerodziła się w dyskusję dotyczącą umiejętności kulinarnych Louisa, która polegała na tym, że Harry sprzeczał się z resztą, że Tomlinson naprawdę ma talent, wystarczy go jedynie namówić do działania.

Podczas, gdy rozmowa z przyjaciółmi o przeprowadzce przebiegła dość gładko, bo wszyscy to poparli o wiele trudniejsze okazało się powiadomienie o tym pani Hudson. Harry miał problemy z pożegnaniem się z nią, bo byli ze sobą mocno związani i naprawdę często się spotykali, co teraz zostanie utrudnione. Kobieta jednak go zapewniła, że będą się odwiedzać i zawsze jest u niej mile widziany, a nawet pożyczyła im swój samochód, bo rzeczy Harry'ego było naprawdę niewiele i nie musieli wynajmować żadnej firmy.  Nie robiła też żadnych problemów z zakończeniem umowy wynajmowania, bo jak się okazało to od niej wynajmował mieszkanie. Oczywistym było to, że z łatwością znajdzie kolejnego najemcę, jednak ona też czuła ogromny smutek, który był pomieszany z radością. Z jednej strony nie była zbyt szczęśliwy z powodu utraty dobrego rozmówcy i właściwie przyjaciela, z drugiej zaś cieszyła się, że się przeprowadza do Louisa, co podkreśliła podczas rozmowy z Tomlinsonem, gdy ten pomagał młodszemu znosić na dół kartony.

– Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło, że Harry zamieszka z tobą – powiedziała półszeptem, gdy byli na korytarzu, żeby Harry ich nie usłyszał. – Tak się cieszę, że Harry nareszcie ma kogoś odpowiedniego – położyła mu dłoń na ramieniu, kręcąc głową. – Już dawno mu mówiłam, że Max nie jest wart odrzucania kogoś takiego jak ty. To naprawdę piękne, że tyle o niego walczyłeś i w końcu...

– My nie jesteśmy razem – zaprzeczył Louis, przerywając jej. – Po prostu zamieszkamy ze sobą po przyjacielsku.

Kobieta zaśmiała się łagodnie, odrzucając lekko głowę do tyłu.

– Louis, żyję na tym świecie trochę lat i jeszcze nigdy nie słyszałam równie nieprawdopodobnej historii – uznała. – Dwójka zainteresowanych sobą osób przed trzydziestką ma zamiar zamieszkać razem jako przyjaciele? No sam chyba słyszysz, jak to brzmi...

– Tak długo, jak Harry się z niego nie wyleczy, nie mogę nic zrobić – oznajmił, siląc się na uśmiech, który jednak wydawał się dość smutny.

– Nie powinnam ci tego mówić, ale nie mogę patrzeć, jak obaj cierpicie – westchnęła z żalem. – Max nigdy nie był dla niego tak dobry, jak ty. Nie zasługiwał na niego, ciągle go okłamywał...

– Skąd pani wie? – zdziwił się. – Harry pani powiedział?

– Nie, przecież on nigdy nie mógłby powiedzieć na niego wprost złego słowa – uznała smutno. – Kochał go tak bardzo, że był aż zaślepiony. Ale potrafię czytać między wierszami i jestem przekonana, że Max go oszukiwał. Czy jego zachowanie nigdy nie wydawało ci się dziwne?

– My właściwie nigdy o nim nie rozmawiamy – przyznał Louis, przełykając gulę w gardle. – Ja nie chcę naciskać na Harry'ego i właściwie praktycznie nic nie wiem o nim.

– Albo po prostu nie chcesz wiedzieć – powiedziała kobieta, a on przeklął w myślach, że tak łatwo potrafi wszystko z niego odczytać. – Wiem, że to dla ciebie trudne i nawet nie mówisz imienia Maxa, ale jestem pewna, że gdybyś porozmawiał o nim z Harrym też byś odkrył, że coś jest nie tak.

– Nie wiem, nawet jak zacząć.

– Na pewno coś wymyślisz, w końcu spędzicie ze sobą mnóstwo czasu. O ile, wyjdziecie w ogóle z łóżka... – zaśmiała się, gdy Louis spojrzał na nią z mieszaniną zdziwienia i zawstydzenia. – Nie musisz udawać, seks nie jest dla mnie tabu. Gdybyś wiedział, co ja robiłam w latach sześćdziesiątych... 

– Czy ja usłyszałem coś o latach sześćdziesiątych? – spytał Harry, który właśnie stanął obok nich, trzymając w ręku klucz. – Nie jestem pewien, czy Louis jest gotowy na takie opowieści.

Kobieta pokręciła za śmichem głową, przytulając go mocno do siebie. Uścisk trwał jakąś chwilę, dopóki nie odsunęli się od siebie, wpatrując się w swoje oczy z uczuciem.

– Będę za tobą tęsknić, skarbie – powiedziała pani Hudson.

– Ja za panią bardziej – stwierdził Harry, całując ją w czoło.

– Louis, zajmij się dobrze moim chłopcem! – puściła oczko do Tomlinsona, który jedynie kiwnął głową, starając się nie patrzeć mężczyźnie w oczy, ze względu na lekki podtekst tego zdania.

Ω

Mieszkanie z Harrym było zadziwiająco zwyczajne. Oczywiście, Louis powinien się spodziewać, że skoro tak dobrze się znali i przyjaźnili, nie było powodów, dla których miałoby być niezręcznie. Tym bardziej, że mieli osobne sypialnie, szykowali się do wyjścia o innych godzinach, więc nie mieli problemów z dzieleniem łazienki. Do tego dochodziły wspólne posiłki, które i tak najczęściej ograniczały się tylko do śniadań lub szybkich kaw, bo resztę czasu spędzali w barze z przyjaciółmi.

Harry przyniósł ze sobą trochę kwiatów, ale również niesamowitą świeżość do jego mieszkania. Wydawało się, że wcześniej Louis kompletnie nie dbał o takie szczegóły jak ramki czy słodkie kubki, które teraz widział wszędzie, bo chłopak miał ich naprawdę mnóstwo.

Jednak pod tą zasłoną zwyczajności, kryło się coś niezwykłego. Louis nie potrafił wskazać dokładnej rzeczy, która sprawiała, że życie z Harrym często przypominało jeżdżenie kolejką górską. Na to składało się mnóstwo spraw, które powodowały, że serce Tomlinsona czasami wznosiło się, jakby znów był chłopcem, denerwującym się na myśl o pierwszej randce. Najgorsze było to, że najczęściej nie zdawał sobie sprawy, kiedy to nadejdzie. Czasami wystarczyło, że zobaczył Harry'ego w ręczniku, suszącego swoje włosy, innym razem to zapach kawy, który o poranku unosił się w ich mieszkaniu, a w głowie Louisa pojawiało się niezbyt odkrywcze zdanie: cholera, mieszkam z Harrym Stylesem.

Bo tak właśnie czuł się czasami mężczyzna; nie potrafił uwierzyć, że jakimś cudem zamieszkali razem. Wydawało się to największym zrządzeniem losu lub czymś, co jest po prostu niemożliwie. Louis naprawdę starał się zachowywać normalnie, ale nie docierało do niego, że coś, o czym skrycie marzył od kilku lat, nareszcie się spełniło. Mimo że w innej formie niż myślał, wciąż go cieszyło.

Uwielbiał widok Harry'ego zaraz z rana, gdy miał na sobie jeszcze tylko dużą koszulkę i bokserki, a jego włosy były w totalnym nieładzie. Cieszył się wtedy, że może widzieć tak codziennie obserwować, jak na jego oczach Harry zaczyna się doprowadzać do porządku. Nie miał pojęcia, jak wcześniej żył bez pomagania mu wybrania rano koszuli, bo to sprawiało, że czuł się najbardziej potrzebnym człowiekiem na ziemi. Był szczęśliwy, gdy wiedział, że pierwszą i ostatnią osobą, z którą będzie rozmawiał to Harry. Lubił ich podział obowiązków i to, że czasami gdy wstał wcześniej mógł ugościć chłopaka śniadaniem. Nie wyobrażał sobie życia, bez pozwalania mu do brania prysznica wieczorem jako pierwszemu, żeby tylko móc zobaczyć, jak wychodzi z łazienki z mokrymi lub jeszcze bardziej skręconymi do wilgoci włosami, podczas gdy on miał możliwość mycia się w aromacie szamponu Harry'ego. Miał wrażenie, że nigdy nie znudzi mu się siedzenie wieczorami w salonie, oglądając jakiś film, czy czytając książki lub pomagając brunetowi w przygotowaniu się do audycji.

I mimo że to wszystko było całkiem naturalne, bo w końcu to żyli niczym współlokatorzy. Z tego, co pamiętał, tak samo jego plan dnia wyglądał z Liamem. Oczywiście, należało od tego odjąć przyglądanie mu się z uporczywością, podczas wykonywania codziennych czynności czy w nieco przerażającym stylu wąchanie jego szamponu, ale oprócz tego typu drobiazgów wszystko było w jak najlepszym porządku.

Mieszkali ze sobą, szybko nadając sobie pewien rytm i przyzwyczajając się do swoich nawyków. Louis nieco się zdziwił, że tak szybko mu się to udało, porównując to z pierwszymi miesiącami życia  z Liamem. Wtedy przecież częściej się sprzeczali o drobnostki czy irytowali się swoim zachowaniem, podczas gdy teraz z Harrym bez problemu potrafił się dogadać.

I naprawdę pozostali w strefie przyjaźni, nie zbliżając się nawet o krok od jej przekroczenia przez dłuższy czas. Nie można powiedzieć, że całkowicie stronili od swojego dotyku, ale zachowywali się tak jak zawsze. Czasami, gdy oglądali razem film zdarzyło im się do siebie przytulić, a Harry zasypiał na jego ramieniu. Były również momenty, w których Louis pomagał młodszemu mężczyźnie w kuchni, niezbyt się przejmując tym, że trzymanie jego bioder, gdy przechodził obok, wcale nie jest niezbędne. Jednak nie spali razem w łóżku tylko zawsze, nawet jeśli zdrzemnęli się na kanapie, wracali do swoich pokojów. Przyjaciele niezbyt im wierzyli, że ich relacje są tak platoniczne, ale jednocześnie nic nie wskazywało na to, że rzeczy jest inaczej.

Rzeczy uległy zmianie pewnego, na pozór całkiem zwyczajnego dnia, gdyby nie licząc faktu, że było dwa dni przed imprezą z okazji premiery książki, wydanej przez wydawnictwo, w którym pracował Louis. Wtedy to Tomlinson robił zakupy spożywcze, bo wypadała jego kolej, tym samym zostawiając Harry'ego samego w domu. Gdy wrócił zauważył, że mężczyzna siedzi na kanapie, wyglądając na bardzo zdenerwowanego. Zobaczywszy w drzwiach Louisa, wstał lekko, żeby zaraz opaść z powrotem i z lekkim przerażeniem spojrzeć się w jego oczy.

– Cholera, coś ci się stało? – spytał zestresowany szatyn, kładąc torby na stole i siadając obok Harry'ego, oplatając swoją dłoń na dole jego pleców. Nie wiedział, co się dzieje i bardzo bał się, że mogło wydarzyć się coś złego.

– Nie, mnie nie – zaprzeczył szybko. – Po prostu odebrałem telefon. Od Simony.

– Och – wydusił z siebie jedynie Louis, nie wiedząc za bardzo, jak ma zareagować. – Czemu dzwoniła?

– Chodziło o tę premierę. Właściwie nie powiedziała nic szczególnego, poprosiła jedynie, żebyś do niej oddzwonił – powiadomił go Harry. Louis kiwnął głową, wciąż jednak nie zabierając swojej ręki.

– To okej, zrobię to później – wzruszył ramionami. – Na pewno nie mówiła nic więcej? Wyglądasz na przestraszonego. Jeśli cię obraziła czy...

– Nie, nie – przerwał mu Styles. – To nic związanego ze mną, ale myślę, że mogła mnie źle zrozumieć.

– Rozwiniesz? – poprosił łagodnie starszy, po chwili milczenia.

– Po prostu zdziwiła się, gdy odebrałem, a potem powiedziałem jej, że jesteś na zakupach i mogę przekazać wiadomość – podjął wątek. – I jeszcze potwierdziłem, gdy spytała się, czy razem mieszkamy i... wydaję mi się, że odniosła wrażenie, że jesteśmy razem. 

– Harry, nie przejmuj się – odparł łagodnie Louis, głaszcząc go po plecach. – Wyjaśnię z nią to jutro.

– Em, to jeszcze nie koniec – dodał Harry. – Zakończyła rozmowę, mówiąc „do zobaczenia na premierze" i wtedy też jej nie poprawiłem. Przepraszam, ale spanikowałem i...

– Hej, skarbie – wyszeptał Tomlinson, przytulając go do siebie, bo ten zaczął się lekko trząść. – Nic się nie stało. Odkręcę to jutro.

Harry nic nie powiedział, jedynie wtulił się do tyłu w jego ciało, sprawiając że starszy mężczyzna całkowicie pogrążył się w tej niewinnej przyjemności. Skupił się na tym, jak długie włosy bruneta łaskoczą go w twarz, jednak niezbyt mu to przeszkadzało, bo tak długo, jak mógł czuć jego zapach i ciepło ciała wszystko było dobrze. Wciąż jednak tego wszystkiego było za mało, bo Louis nigdy nie mógł się w pełni nacieszyć młodszym mężczyzną. Chciał go dotykać i całować, mieć możliwość zbadania każdego skrawka jego ciała, ale jak na razie musiał się zadowolić tym, co miał. Przytulił  go mocniej do siebie, splatając swoje ręce na jego brzuchu. Harry wziął jedną z dłoni Louisa i badając dokładnie place. Dotykał jeden po drugim, jakby kilkukrotnie nie licząc, zanim nie westchnął, z nieco przesadną afektacją.

– Hm? – wymamrotał Tomlinson.

–A co jeśli wcale nie musiałbyś tego robić? – spytał, odwracając się w jego stronę. Jego oczy świeciły się dziwnym blaskiem i Louis nie potrafił określić, co jest w nich tak niezwykłego, ale miał wrażenie, że im dłużej w nie patrzy, tym bardziej się zakochuje. Miłość do Harry'ego jednak nigdy nie była zwyczajna, raczej przypominała spadanie w jakąś otchłań, a Louis już i tak prawdopodobnie był na samym dnie.

– Czego nie musiałbym robić? – spytał Tomlinson, orientując się, że sens wypowiedzi chłopaka do niego nie dotarł, bo za bardzo skupił się na tym, jak pięknie wyglądał.

– Niczego odkręcać – młodszy mężczyzna przygryzł wargę, przez chwilę patrząc w dół. Louis schował za jego ucho niesforny kosmyk włosów, zachęcając tym samym do dalszego mówienia. – Moglibyśmy pójść razem na premierę. Wiem, że nikogo nie zaprosiłeś i to po prostu...

– Nie musisz nic dla mnie robić – pokręcił głową Tomlinson, myśląc, że chłopak się nad nim lituje. – I tak nie lubię takich imprez, muszę jedynie udzielić jednego wywiadu i mogę wracać.

– Lou – jęknął Hary, opadając na jego tors składając głowę w zagłębieniu szyi. Louis od razu przytulił go do siebie, czując, jak bardzo chce mu się płakać z bezsilności. W końcu z jednej strony miał go tak blisko, a jednoczenie to było wciąż zbyt daleko, bo Harry nigdy nie będzie jego. – Zależy mi na twoim szczęściu, okej? I martwię się, że jak zobaczysz swoją byłą, być może w objęciach kogoś innego to poczujesz się źle. Chcę wtedy być przy tobie, żeby złapać cię za rękę i pokazać, że wcale nie musisz płakać za Simoną.

Louis teraz chciał parsknąć śmiechem, bo nawet mu przez myśl nie przeszło, że mógłby tęsknić za kobietą. Harry chyba naprawdę myślał, że ją kochał Simonę i prawdopodobnie w tym momencie powinien go uświadomić, że był z nią tylko po to, żeby zabić to uczucie pustki po wyznaniu chłopaka. To jednak oznaczałoby, że musiałby po raz kolejny przechodzić to odrzucenie ze strony chłopaka, a poza tym, Tomlinson był tylko człowiekiem i kiedy miłość jego życia sama proponuje wyjście razem na tak ważną premierę, nie mógł odmówić.

– Ubierz się ładnie i nie zapomnij o pomalowaniu paznokci – powiedział tylko Louis, całując go w dłoń. Hary posłał mu zadowolony uśmiech, odsuwając się na chwilę, żeby cmoknąć go w czoło.

Ω

W dniu premiery Louis siedział już w swoim garniturze w salonie wraz z resztą przyjaciół, czekając aż Harry wyjdzie ze swojego pokoju. Młodszemu mężczyźnie przyszykowanie się zajęło trochę dłużej, ale Tomlinson wcale nie miał zamiaru go poganiać. Tym bardziej, że właśnie miał okazję nareszcie opowiadać przyjaciołom o wydanym tomiku poezji. Uznał, że skoro i tak będą go mogli zobaczyć już jutro rano w księgarniach nie ma sensu dłużej robić z tego jakiejś tajemnicy. Chciał jedynie, żeby Harry miał niespodziankę, a poza tym był ciekawy jego reakcji, bo on tak naprawdę jako jedyny mógłby zrozumieć drugie dno tego.

Przyjaciele z zaciekawieniem podawali między sobą książkę, zachwycając się jej okładką. Już wcześniej mieli okazję mu pogratulować, jednak dopiero teraz z lubością kartkowali tomik.

– To naprawdę ładne – stwierdziła Kate, która przyszła do nich tylko na chwilę, żeby zobaczyć Harry'ego, bo potem miała jakąś ważną sprawę do załatwienia. – I fajny tytuł. Sam na niego wpadłeś?

– To z jednego z wierszy – przyznał Louis, patrząc z pewną dozą niepewności, patrząc na okładkę i przesuwając swój wzrok na tytuł. The People Look Like Flowers At Last, odczytał w myślach, naprawdę nie mogąc się nadziwić temu, jak Bukowski doskonale umiał opisać, to co się działo w jego sercu. – I nazwałem też tak Harry'ego kilka razy – dodał i wszystkie oczy skupiły się na nim. – Chodzi też o to, że zrobiłem to w dwóch bardzo ważnych momentach naszego życia i po prostu... cholera, nie wiem. To chyba tylko tytuł.

Nie był pewien, jak się czuł z tym wyznaniem, bo miał wrażenie, że nazywanie Harry'ego w ten sposób było czymś intymnym i chłopak może nie być zadowolony, że tak to upublicznił. Z drugiej strony, Styles mógł nawet nie zdawać sobie sprawy, że Louis tak na niego mówił. Może wcale nie zwrócił uwagi, że porównał jego piękno do kwiatu, gdy zobaczył jesienią w jego pokoju, po raz pierwszy będąc świadkiem ataków choroby albo tak go skomplementował po ich wspólnej nocy w Georgii. Prawdopodobnie Harry jako fan Bukowskiego odnajdzie tam tylko aluzję do wiersza People as flowers, a Louis powinien się cieszyć z tego powodu, bo to mniej kompromitujące.

– Jestem pewna, że on to zrozumie – odezwała się Kate, jakby czytając mu w myślach.

– Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak on dokładnie cię słucha, Loueh – uznał z uśmiechem Zayn. – Przecież...

Przyjaciel nagle urwał w połowie zdania, patrząc się z otwartymi ustami w miejsce za Louisem. Ten również odwrócił głowę w tamtą stronę, nie mogąc powtrzymać się od uśmiechu, gdy zobaczył, że Harry właśnie wyszedł ze swojego pokoju.

Oczywiście, Tomlinson uważał, że brunet zawsze wyglądał pięknie. Przekonał się już wielokrotnie, że zachwyca się jego urodą na co dzień, gdy ten jest elegancjo ubrany, a nawet gdy widział go w całkowitym nieładzie. On był po prosu definicją piękna i Louis żałował, że jego wydawnictwo nie wydaje żadnych słowników, o z chęcią zamieniłby znaczenie tego słowa na „Harry Styles". Jednak też nie mógł uwierzyć własnym oczom, bo czuł się rozbrojony przez to, jak cudownie wyglądał.

Może i Louis widział Harry'ego w wielu wydaniach i znając jego styl ubierania się nic nie powinno go zaskoczyć. Jednak gdy zobaczył, że ten ma na sobie czerwony garnitur w kwiaty, a pod nim zwykłą czarną koszulę, nie mógł zapobiec uśmiechowi, który utworzył się na jego twarzy. Brunet po prostu wyglądał ślicznie i mimo że ten strój mógł uchodzić za kontrowersyjny, to idealnie pasował do młodszego.

– Mogę się przebrać – powiadomił ich wszystkich od razu.

– Wyglądasz cudownie – stwierdził Louis, wstając i podchodząc do niego, żeby z ciekawości dotknąć materiału. Harry zaś uśmiechnął się niepewnie w jego stronę, jakby nie do końca mu wierząc, więc Tomlinson po prostu odgarnął z jego twarzy kosmyk włosów i położył dłoń w dole pleców, przyciągając bliżej do siebie, żeby wyraźnie słyszał jego ściszony głos. – Nie mogę się doczekać, żeby się tobą pochwalić.

– Patrz – powiedział cicho, wciąż uśmiechając się, ale wydawało się, że jest zawstydzony. Uniósł dłoń, żeby pokazać Louisowi pomalowane na czarno paznokcie, z radością przyjmując reakcję starszego mężczyzny, jaką było staranne oglądanie jego placów, z ogromnym szczęściem wymalowanym na twarzy.

– Jestem z ciebie taki dumny – uznał Louis, zadowolony, że Harry nie wstydzi się już tak tego, co lubi.

– Chciałem tylko wspomnieć, że wciąż jesteśmy w tym samym pokoju – usłyszeli głos Zayna – i zanim roztopicie się z tego patrzenia się na siebie z rozmiłowaniem to przypominam, że musicie już wychodzić.

– Zamknij się Zayn, psujesz wszystko – syknęła Kate, gdy dwójka przyjaciół z zażenowaniem się do siebie odsunęła. – Kontynuujcie. Louis jest z ciebie dumny, co ty na to odpowiesz Harry?

– Że to ja jestem dumny z niego i cieszę się, że będę świadkiem, jak dzisiaj jego praca zostanie nagrodzona – powiedział Harry, patrząc się prosto w jego oczy.

– To lepsze niż romantyczne filmy – westchnęła z zadowoleniem Kate, przytulając się do ramienia Nialla.

– Czy ty też aby nie powinnaś wychodzić?– spytał Liam, unosząc brew, gdy zobaczył gest dziewczyny wobec przyjaciela. Cat spojrzała na niego zdezorientowana. – Grzybobranie?

– Jasna cholera, grzybobranie! – wykrzyczała, wstając. Rzuciła tylko jakieś szybkie pożegnanie do przyjaciół, zanim wbiegła z mieszkania.

– Dziękuję bardzo Liam – odparł sarkastycznie Niall, w infantylny sposób wydymając wargę. Tomlinson w tym czasie pomógł Hary'emu założyć płaszcz i sam też się ubrał.

– Ech, gdzie popełniliśmy błąd, skarbie? – spytał retorycznie Liama Zayn. – Nasi przyjaciele świetnie się bawią w sobotni wieczór, a my niańczymy ich dzieci. Kiedyś co weekend mieliśmy jakieś plany.

– Upicie i zgonowanie to według ciebie plany? – powątpiewał Payne.

– Nigdy nie mówiłem, że to dobre plany – wymamrotał Zayn, cmokając swojego chłopaka w usta.

– Nikt wam nie kazał tutaj zostać – przypomniał im Louis, kładąc swoje klucze na komodzie obok drzwi. – W każdym razie, jak będziecie wchodzić to zamknijcie za sobą.

– Tommo, to ty nigdy nie zamykałeś drzwi – prychnął urażony Liam. – Nie musisz mi przypominać o takich rzeczach, mieszkałem tutaj!

– Cokolwiek – zbył go Tomlinson, wystawiając swój łokieć, żeby młodszy mógł go chwycić. – Gotowy? 

Ω

Louis był podekscytowany przez całą drogę i to wcale nie minęło, gdy dojechali już na miejsce. Cieszył się, że zabiera ze sobą Harry'ego, a to wszystko dodatkowo uświetniał fakt, że młodszy mężczyzna tak dobrze wyglądał. Tomlinson nie potrafił uwierzyć, że będzie się tak zachwycał mężczyzną w kwiecistym garniturze, ale tak właśnie było. Wielokrotnie łapał się na tym, że mocno mu się przyglądał, ale kompletnie nie czuł zażenowania, bo miał na sobie równie często wzrok Harry'ego.

Był jednak lekko zestresowany, gdy wchodzili do budynku. Oczywiście nie wstydził się chłopaka, ale raczej martwił się, że ludzie źle na to zareagują. W końcu nie każdy może być tolerancyjny, co do jego wyglądu, ale Louis miał nadzieję, że wszyscy zachowają się normalnie. Na premierze miała być głownie elita literackiej inteligencji, a z doświadczenia wiedział, że tolerancja rośnie proporcjonalnie do inteligencji.

Jak na razie wszystko szło po jego myśli, przedstawiał Harry'ego swoim znajomym z pracy, mówiąc jedynie jego imię i nazwisko, szczególnie unikając podkreślania tego, co ich łączy. Doszedł do wniosku, że nawet nazwanie go przyjacielem byłoby dwuznaczne, bo wiele ludzi z góry zakłada, że gdy przyprowadza się kogoś na takie wydarzenia, musi te osoby łączyć coś szczególnego. Cóż, w tym wypadku może i byłoby to po części prawidłowe założenie, ale Louis wciąż nie miał ochoty tłumaczyć ich zawiłych relacji, więc Harry pozostał po prostu Harrym.

– Ostrzegam cię, że przez następne kilkadziesiąt minut nasz szef będzie podlizywał się wszystkim sponsorom naszego wydawnictwa, którzy tutaj są – wyszeptał Louis, gdy usiedli przy stoliku. – Większość z nich nawet nie fundowała akurat tej książki. Do tego wątpię, że chociaż połowa z nich jest w stanie wymienić jej tytuł, bo sponsorują wydawnictwo, żeby trochę uciec od podatków.

– Cóż, nie oni jedyni nie znają tytułu – uznał oskarżycielsko Harry, a Tomlinson wzruszył ramionami, cmokając. – Jesteś okropny.

– Och przestań, jeśli powiem ci teraz, to stracisz cały element zaskoczenia, jak już wyjdę na scenę – powiedział. – Chcę, żebyś później wciąż mówił „o mój boże, Louis, jaki ty jesteś wspaniałomyślny".

– Skąd pewność, że tak zareaguję? – droczył się brunet, biorąc kieliszek szampana, który zaproponował im kelner.

– Jeszcze się przekonasz – uciął dyskusję Louis. Przez pewien czas milczeli, pijąc kolejne kieliszki szampana i jedząc serwowane im przekąski.

– W każdym razie, po co w ogóle się coś takiego organizuje? – zagadał nagle Styles, patrząc się w stronę jakiegoś starszego mężczyzny, z którego żartów śmiał się szef Louisa.

– Nie mam najmniejszego pojęcia – westchnął. – Pewnie ma to jakieś znaczenie w promocji, ale ja widzę w tym jedynie okazję dla niektórych do picia i podlizywania się szefom czy innym tego typu osobom. Przeprasza jeśli się nudzisz, ale...

– Doskonale się bawię – przerwał mu pewnie Harry, uśmiechając się. Louis prawdopodobnie był już w raju, bo oczy młodszego stały się już bardziej zamglone, a on sam cały czas się uśmiechał, lekko wstawiony po wypitym alkoholu. Tomlinson od zawsze lubił tę jego wersję, bo był wtedy bardziej otwarty i szczery, co czasami było naprawdę miłą odmianą. Wciąż jednak uwielbiał zwyczajnego Harry'ego, ale starał się nacieszyć tym pijanym. – Zawsze możemy poobgadywać ludzi. Na przykład, ta kobieta w zielonej sukience wyraźnie flirtuje z mężczyzną w pomarańczowym krawacie.

– Alison i Fred, robią to zawsze i powinniśmy się zakładać, kiedy w końcu się ze sobą... – zaczął, po czym parsknął śmiechem. – Rany, ale z nas plotkary.

– Dalej, chcę wiedzieć więcej! – pogonił go Harry, a Louis nie mógł mu odmówić.

Tak o to wszystkie nieco nudne wystąpienia i przemowy stały się bardziej znośne, bo dwójka mężczyzn wspólnie zajęła się niezbyt kulturalnym plotkowaniem i ocenianiem innych. Oprócz zabicia nudy miało to jeszcze jedną zaletę; Louis zorientował się, jak bardzo nie lubi swojej pracy. Nie chodziło tutaj nawet o ludzi, do których właściwie nic nie miał, chociaż nie pałał do nic specjalną sympatią. Problemem było to, jak zachowywali się wszyscy na tego typu wydarzeniach. Przerażało go, jak potrafili przymilać się do znienawidzonych przez siebie osób, żeby tylko uzyskać z tego jakąś korzyść. Nie czuł, że praca to jego pasja, a raczej proste wykonywanie obowiązków. Było mu obojętne, czy dostanie awans czy nie, bo jego zarobki były dość dobre, a on sam nie mógłby znieść, gdyby ludzie tak się do niego na siłę przymilali. Nagle poczuł, że całkowicie się marnuje w tym miejscu. Ma doktorat z literatury, a zajmuje się pracą w wydawnictwie i stracił na to tyle lat swojego życia.

– Co jest? – łagodny głos Harry'ego i dotyk na jego udzie wyrwał go przemyśleń. – Nie zaśmiałeś się z mojego przezabawnego żartu na temat dyrektora do spraw marketingu.

– Przepraszam – uśmiechnął się, nieco nieszczerze. Harry jednak wydawał się nie być urażony brakiem uwagi, a raczej martwił się o Louisa, bo zmarszczył brwi, wciąż gładząc jego udo. – Po prostu nie lubię swojej pracy.

– Chodzi ci, że nie lubisz chodzić na takie rzeczy czy ogólnie nie lubisz? – upewnił się.

– Ogólnie.

– Och – wydusił z siebie Harry, zastanawiając się przez chwilę. – Myślałeś, żeby ją rzucić?

– To nie takie proste – westchnął Louis. – Robię to od paru lat i mam wrażenie, że nie poradziłbym sobie z niczym innym.

– Oszalałeś – prychnął Harry, zachowując się, jak gdyby Tomlinson go obraził. – Jesteś wspaniały i jeśli byłbym mniej pijany wymyśliłbym dla ciebie mnóstwo zawodów. Wiesz co, zrobię to jutro. Dam ci całą listę w porządku alfabetycznym.

– To słodkie, H, ale wołałbym robić coś związanego z moimi studiami – uznał.

– To miałem na myśli – potwierdził Harry, oblizując swoje i tak już mocno zaczerwienione usta. – Znaczy, oczywiście byłbyś świetnym striptizerem, ale to chyba ma mało wspólnego z literaturą. 

– Jak to? – zażartował Tomlinson. – Mógłbym recytować Szekspira, rozbierając się czy tańcząc komuś na kolanach.

– Och, sprawiasz, że jest mi gorąco – jęknął zadziwiająco realnie młodszy mężczyzna. – Dalej, mów do mnie sprośnie.

– Być albo nie być; oto jest pytanie... – zaczął Louis, nieco zniżając swój głos, żeby brzmieć seksowniej.

– Och tak – po raz kolejny wydał z siebie jęk Harry.

– Czy szlachetniejszym jest znosić świadomie, losu wściekłego pociski i strzały – kontynuował Louis, z trudem powstrzymując się od śmiechu, gdy widział, jak brunet zamyka oczy i przygryza wargę. Uwielbiał, gdy był tak bezwstydny i chociaż to wciąż tylko żart, Tomlinson miał wrażenie, że rzeczywiście zaczyna się tym podniecać. – Czy za broń porwać przeciw morzu zgryzot...

– Och, właśnie tak skarbie – wysapał Styles na tyle głośno, że przechodząca obok kobieta spojrzała się na nich z obrzydzeniem. Obaj mężczyźni parsknęli śmiechem. – Naprawdę jesteś wspaniały. I założę się, że na pewno w jakiejś pracy potrzebna jest umiejętność cytowania Szekspira.

Louis nie miał okazji odpowiedzieć, bo usłyszał, że kto wywołuje jego nazwisko. Otrząsnął się, poprawiając szybko włosy i puszczając oczko do Harry'ego, który w tej samej chwili pokazał mu, że trzyma za niego kciuki.

Miał wrażenie, że nogi lekko mu drżą, gdy wychodził na scenę, raczej przez to, że zaraz stanie ramię w ramię ze swoją byłą dziewczyną niż przez strach przed publicznymi wystąpieniami. Spotkał się już z Simoną w połowie drogi, posyłają sobie nieśmiałe uśmiechy. Kobieta miała na sobie sukienkę w kolorze kości słoniowej, która mocno podkreślała jej ciemną karnację i ładną figurę. Oboje starali się dość naturalnie zachowywać, żeby nikt z obecnych nie zauważył nieprzyjemnego napięcia między nimi.

Już wcześniej zostali przedstawieni przez swojego szefa, ale kobieta zrobiła to jeszcze raz. W tej samej chwili za nimi pokazał się baner, ukazujący tomik poezji. Simona jako pierwsza zaczęła coś mówić, jednak Louis jak przez mgłę pamięta jej zapewne interesującą przemowę o tym, jak się nad tym napracowali i jak ważny jest ten zbiór wierszy. Wcale nie chciał  w tak nieładny sposób ignorować to, co mówiła, ale gdy tylko za nimi pojawił się baner, Tomlinson mógł się skupić tylko na reakcji Harry'ego. Chłopak najpierw się spiął, poprawiając się na krześle, ale już chwilę później uśmiechnął się prosto do niego i szatyn wiedział, że ten zrozumiał przekaz, widział ten blask w jego oczach i nie mógł powstrzymać się od patrzenia się na niego z czułością, w niezbyt subtelny sposób. Nie przejmował się jednak pozostałymi ludźmi, bo nawet cały świat mógłby ich obserwować, ale dla niego i tak liczyłby się szczęśliwy Harry.

– No więc to tyle, jeśli chodzi o takie ogólne informacje – powiedziała na zakończenie Simona. – Oddam teraz głos Louisowi, który zdecydowanie lepiej radzi sobie z poezją ode mnie i sam zaproponował tytuł.

Tomlinson przejął mikrofon, trochę zapominając, co miał mówić. Oczyścił nerwowo gardło i spojrzał się na zgromadzonych.

– Niewiele zostało mi do powiedzenia, bo moja cudowna koleżanka dobrze wyczerpała temat – stwierdził, mając nadzieję, że rzeczywiście tak to, bo wcale jej nie słuchał. Nawet teraz w głowie miał tylko HarryHarryHarry i naprawdę powinien się wziąć w garść. – Wszyscy wiemy, że poezja jest ważną częścią naszego życia. Dzięki niej można wyrazić swoje uczucia, emocje i myśli. Oczywiście, nie może być tak łatwo i poeci z chęcią przekazują nam wszystko metaforycznie, co sprawia, że musimy się nieco natrudzić. Poezja potrafi być piękna, romantyczna, jak i brutalna i obrzydliwa. Mamy również Bukowkiego, który łączył te wszystkie znane nam cechy i tworzył prawdziwie dzieła sztuki. My wybraliśmy kilkadziesiąt i złożyliśmy je w miarę spójną całość. Znajdą państwo tam wiele różnych wierszy, ponieważ twórczość Bukowskiego poruszała naprawdę dużo tematów – wziął głęboki oddech, zastanawiając się, czy powinien coś dodać. Spojrzał pytająco na Simonę, która nieznacznie kiwnęła głową. – Na koniec wspomnę jeszcze o tytule. The People Look Like Flowers At Last pochodzi z jednego z wierszy i osobiście wydaje mi się idealnie opisywać cały tomik. Wszyscy ludzie są na swój sposób piękni niczym kwiaty, jednak różnią się od siebie. Zarówna róża jak i tulipan są piękne, a całkiem inne. Wszystko zależy od naszych upodobań i ja mam szczerą nadzieję, że macie w swoim życiu osobę, która zawsze będziecie uważali za najpiękniejszą, bo to piękno, tak jak poezja, pochodzi z serca. – Louis po raz kolejny złapał wzrok Harry'ego i oblizał usta, zanim się uśmiechnął. – Ja dedykuję to właśnie tej mojej osobie.

Usłyszał jeszcze bicie braw i pożegnanie Simony. Z uśmiechem zszedł ze sceny, chcąc kierować się od razu do Harry'ego, ale poczuł że ktoś dotyka jego ramię. Odwrócił się i zobaczył, że jego była dziewczyna patrzy na niego z powagą.

– Pójdziemy zapalić? – zaproponowała. Chciał od razu odmówić, ale zauważył, że Styles kiwnął twierdząco głową, jakby chciał go zapewnić, że wszystko okej. – Chciałabym porozmawiać, nie zajmę ci dużo czasu.

– Jasne – zgodził się i ramię w ramię z kobietą wyszli na zewnątrz.

Było trochę chłodno, więc automatycznie zdjął swoją marynarkę, żeby założyć Simonie na ramiona. Ta cicho podziękowała, uśmiechając się. Wyciągnęła z torebki paczkę papierów, ale zanim zdążyła wyjąć też zapalniczkę, Louis trzymał już swoją.

– Wciąż gentleman – zaśmiała się, gdy podpalał jej papierosa. Sam nie miał ochoty zapalić, więc po prostu jej towarzyszył.

– Dlaczego miałbym się zmienić? – spytała zdziwiony.

– Byłoby łatwiej, gdybyś był dupkiem – stwierdziła ze wzruszeniem ramion, zaciągając się. – W każdym razie, chciałam ci podziękować.

– To ja dziękuję tobie...

– Daj mi skończyć – przerwała mu. – Dziękuję za to, że traktujesz mnie normalnie i przepraszam, że tak zareagowałam i przeze mnie zerwaliśmy w zły sposób. Ale naprawdę jestem ci wdzięczna za to, że tak odcisnąłeś się na moim życiu. Dzięki tobie zrozumiałam, że nigdy nie powinnam brać się za kogoś, kto nie uważa mnie za najlepszą osobę.

– Przepraszam – wyszeptał. – Jest mi bardzo przykro.

– Powinno – powiedziała, jednak uśmiechając się lekko.  – Ale to już przeszłość. Jestem teraz całkiem szczęśliwa. Mam zamiar podróżować i po prostu być dla siebie. Może nie moim wyborem było zakochanie się w tobie, ale moją decyzją jest pokochanie siebie.

– Naprawdę chciałbym być teraz trzeźwy – westchnął Louis. – Mógłbym wtedy ci wtedy wyraźniej i zrozumiałej wszystko wyjaśnić. Ale tak jak już ci mówiłem, to po prostu zły czas. Ty pasujesz do lat 70., powinniśmy spotkać się w jakimś klubie, śpiewać w nim całą noc i rano oglądać wschód słońca. Po prostu trafiliśmy na nieodpowiedni moment, ale jestem pewien, że gdzieś tam czeka na ciebie ktoś, kto zawsze będzie w tym klubie z tobą.

– Życzę ci szczęścia, Louis – wyszeptała, kładąc mu dłoń na ramieniu i pocierając lekko. – Ty potrzebujesz go bardziej ode mnie.

Rzuciła papierosa i wcześniej oddając marynarkę Louisowi, weszła do środka.

Ω

– Byłeś wspaniały – pochwalił go po raz kolejny Harry, gdy wracali już taksówką do domu. Był kompletnie pijany i praktycznie leżał na Louisie, co nie wydawało się specjalnie przeszkadzać starszemu mężczyźnie. W końcu on sam był trochę wstawiony, bo nie uważał, że dałby radę na trzeźwo znieść konfrontacje Harry'ego z jego znajomymi z pracy.

Na większość zrobił wspaniałe wrażenie, bo z chęcią przychodzili do ich stolika, żeby nie tylko pogratulować Louisowi, ale też poznać jego towarzysza, którego żartobliwie nazywali „kwiecistym chłopcem". Harry na szczęście nie traktował tego za obelgę, wręcz przeciwnie, szczerze dziękował, bo sam uwielbiał swój strój. Tym bardziej, że nieświadomie wybrany przez niego garnitur zrobił furorę, bo idealnie wpasował się w tytuł i wygląd okładki.

Jednak pijany Harry jest zawsze jeszcze bardziej miły i przylepny w stronę Louisa, że Tomlinson poważnie zaczął się zastanawiać, jakim cudem uda mu się przekonać współpracowników, że wcale nie są parą. Młodszy mężczyzna po prostu kompletnie się nie hamował, z chęcią dotykając nogi szatyna, czy kładąc głowę na jego ramieniu, gdy z zaciekawieniem przysłuchiwał się rozmową. Jeszcze bardziej przylepny został gdy Simona przyszła do nich zamieniając parę słów z ich szefem. Wtedy do uśmiechając się do nich przyjaźnie, mocno ścisnął kolano Louisa, po czym je poklepał, wciąż patrząc się w jej oczy. Tomlinson wiedział, że powinien go jakoś zatrzymać, ale oczywiście, jak zwykle, nie potrafił mu niczego odmówić. Dlatego właśnie dodawał sobie trochę odwagi alkoholem, żeby w razie czego zwalić to wszystko na promile.

Teraz jednak wracali do mieszkania i Louis wcale nie powinien mieć żadnych sprośnych obrazów w głowie, bo oni tylko razem mieszkają. Zaprowadzi go do łóżka, stawiając na szafce nocnej wodę i leki na ból głowy, bo Hary zapewne będzie jutro umierał. Trudno mu było jednak nie myśleć o niczym bardziej erotycznym, gdy miał przy swoim boku pięknego chłopaka, który bez skrępowania się do niego przytulał.

W końcu taksówka przyjechała pod ich budynek i Louis odetchnął z ulgą, bo nie miał pojęcia, jak długo jeszcze wytrzymałby, będąc tak blisko z Harrym. Z jednej strony było to cudowne, z drugiej zaś sprawiało, że czuł ból w klatce piersiowej, bo nie mógł zrobić z mężczyzną nic więcej.

Zapłacił i wyszli z samochodu. Styles nieco orzeźwił się chłodnawym powietrzem, więc Louis nie musiał go asekurować, gdy wchodzili po schodach.

– Dziękuję ci za dzisiaj – odezwał się Louis, gdy Harry szukał kluczy. – Naprawdę świetnie się bawiłem.

– Ja też – uśmiechnął się brunet, po czym zachichotał cicho. – To rzeczywiście brzmi, jakbyśmy żegnali się na randkę.

– Tylko trochę – poprawił go.

– No proszę cię, właśnie odprowadziłeś mnie do mojego mieszkania i jeszcze wejdziesz tam razem ze mną – powiedział kokieteryjnie Harry, bawiąc się kluczami. – Czy to nie brzmi, jak świetne zakończenie randki?

– Nie, bo gdyby to była prawdziwa randka, to zrobiłbym tak – wymamrotał Louis, podchodząc bliżej Harry'ego, chwytając jego biodra i stykając ich nosy. – Wyglądałeś dzisiaj tak dobrze przez cały wieczór, że aż się dziwię, że wytrzymałem tak długo z pocałowaniem cię.

Widział, jak Hary oblizuje swoje usta, więc odsunął się, dochodząc do wniosku, że posunął się za daleko. Chrząknął, licząc że chłopak teraz otworzy drzwi, ale tak się nie stało. Zamiast tego, tym razem to Styles przybliżył się do niego.

– Gdyby to była randka, teraz czas na mój ruch – wyszeptał do jego ucha, kładąc dłonie na karku. – A ja musiałbym coś zrobić, zanim zaprosiłbym cię to środka.

– Co takiego?

Harry nie odpowiedział, tylko bez żadnych ostrzeżeń złączył ich usta razem. Louis sapnął i automatycznie chwycił jego biodra, żeby przyszpilić go do ściany. Pocałunek był mokry i namiętny, a Tomlinson naprawdę miał wrażenie, jakby to nie było zwieńczenie wieczoru, tylko jego początek.

Doszedł do wniosku, że bardzo tęsknił za jego ustami. Były idealne do całowania i nie miał pojęcia, jak wytrzymał bez tego smaku od Świąt. Z drugiej strony, wiedział, że powinien to przerwać, bo obaj byli pijani i być może Harry nawet nie zdaje sobie sprawy, z tego, co zainicjował. Louis nie potrafił jednak nic zrobić, tak długo, jak brunet oddawał pocałunek, po omacku otwierając drzwi. Zajęło mu to dłuższą chwilę, bo nie potrafili się od siebie oderwać. Harry zrobił to tylko na chwilę, gdy Louis zrzucał jego płaszcz na ziemię.

– Mam na ciebie taką ochotę – jęknął jedynie, znów złączając usta. Tomlinson miał ochotę zerwać z niego wszystkie ubrania, bo to wyznanie dodatkowo go podnieciło.

Nie zdążył jednak nic zrobić, bo nagle Harry potknął się o coś i obaj prawie się przewrócili. Louis wystraszył się nieco, bo usłyszał krzyk i zapalił szybko światło. Ku ich zdziwieniu, na ziemi leżał skulony Nialla, próbując złapać uciekającego borsuka, jednocześnie w drugiej dłoni trzymając butelkę wina.

– Auć – powiedział niezadowolony, zakrywając oczy. – Co wy tutaj robicie?

– Mieszkamy! – odparł Louis, nieco zdenerwowany tym, że przyjaciel im przeszkodził. Wziął jednak głęboki oddech i podobnie jak Harry, koło niego klęknął.

– Co się stało? – spytał łagodnie Styles.

– Nic, jest dobrze – stwierdził, biorąc łyk wina. – Wcale za nią nie tęsknię.

– Niall – westchnął Harry, głaszcząc go po głowie i wyrywając butelkę, którą podał Louisowi. – Będziesz dzisiaj spał z nami, dobrze? Rano porozmawiamy.

Blondyn jedynie kiwnął nieznacznie głową, przytulając się do nogi Harry'ego i jęcząc niezrozumiałe rzeczy. Louis jęknął, ponieważ nie był jeszcze pewien, dlaczego przyjaciel wszystko tak przeżywa, ale miał szczerą nadzieję, że niedługo się dowie.

Ω

– Cholera, przepraszam cię, ale historia Nialla nie będzie miała sensu dopóki nie przypomnę sobie, co robiła Kate – mówi z żalem Louis, szybko kartkując pamiętnik.

– Och, czyli to jednak nie grzybobranie? – żartuję, a mężczyzna patrzy na mnie z zażenowaniem.

– Wydaję mi się, że to coś związanego z pracą – wzdycha. – Nieważne. Pewnie prędzej czy później sobie przypomnę, ale na razie ominiemy wątek Nialla i Kate. Masz jakieś pytania?

– Czyli tamtej nocy nie doszło do niczego między tobą a Harry? – dopytuję się.

– Oprócz pocałunku nie. Uspaliśmy Nialla na naszej kanapie, a potem poszliśmy do swoich pokojów – odpowiada. – Jednak, co szczególnie powinno cię zainteresować, Harry na drugi dzień rzeczywiście przyniósł mi listę zawodów, jakie mógłbym wykonywać.

Zanim udaję mi się zapytać, dlaczego powinno mnie to zaciekawić, Louis posuwa mi kartkę, na której wypisane jest mnóstwo zawodów. Nie są one jednak w kolejności alfabetycznej, jak obiecał pijany Harry, ale jedno z nich jest podkreślone dwoma liniami.

– Czy to wtedy...

– Właśnie dzięki Harry'emu tutaj jesteśmy – kontynuuje Tomlinson. – To dzięki niemu niedługo później rzuciłem pracę i zostałem wykładowcą. Początkowo wcale tego nie chciałem, bo nie potrafiłem sobie wyobrazić siebie w tej pracy...

Louis nagle przerywa i zatrzymuje się z otwartymi ustami i wzrokiem skupionym w punkcie za mną.

– Wszystko okej? – pytam zmartwiona, po czym odwracam się. Początkowo niezbyt rozumiem, o co chodzi, więc z powrotem siedzę przodem do Tomlinsona, mając nadzieję, że szybko mi wyjaśni całą  sytuację.

– Louis Tomlinson! – słyszę nagle damski głos za sobą i gdy teraz spoglądam w tamtą stronę zauważam, że wcześniej nie dostrzegłam pary, która stała przy ladzie, a teraz zbliża się do ich stolika. Obydwoje są gdzieś po trzydziestce, kobieta ma sięgające za ramiona blond włosy, na głowie ciemne okulary, a brunet obok niej pomaga jej zdjąć długi płaszcz.

– Przedstawiam ci właśnie Kathleen i Nialla Horanów – wzdycha Louisa, uśmiechając się, gdy dwójka jest już przy ich stoliku. Tym razem to ja otwieram szerzej usta i z zaaferowaniem przyglądam się, jak kobieta składa na policzku Tomlinsona pocałunek, podczas, gdy mężczyzna dosuwa dwa krzesła.

– Możesz mi mówić Kate – odzywa się blondynka, podając mi dłoń. Nie wyduszam z siebie jednak ani słowa, wciąż zdziwiona tym, jak Louis ją przedstawił. – I to jest Hood-Horan, nie samo Horan.

– Niall – przedstawia się drugi mężczyzna, również wymieniając ze mną uścisk dłoni. – Mam nadzieję, że nie przekszdzamy.

– Nie – kręcę głową, uśmiechając się. – Jest okej.

– Louis opowiadał nam o tobie, ale nie spodziewałam się, że będzie ci tutaj jeszcze trzymać – wzdycha  Kate, patrząc na przyjaciela z wyrzutem. – Na czym skończyliście?

– Właśnie miałem opowiedzieć o tym, jak dostałem pracę na uniwersytecie – odpowiada Louis. – Czyli jesień dwa tysiące dziewiątego.

– Och, czyli już słyszałaś historię o tym, jak prawie wyszłam za mąż? – śmieję się w moją stronę Kate. – Ja sama nie wiem, jak mogłam.. 

– Kate miała chłopaka! – wykrzykuję nagle Louis. –Właśnie dlatego, tak często jej nie było! Proszę zamień wszelkie grzybobranie na to, że Kate szła do – robi pauzę – jak on się nazywał?

– Michael – mówi Kate, brzmiąc na nieco urażoną. – Jak mogłeś zapomnieć, że miałam chłopaka przez kilka miesięcy!

– Mieszkał z Harrym, szczerze wątpię, że myślał w tym czasie o czymś innym – dodaję, a Cat uśmiecha się do mnie promiennie.

– Uwielbiam cię – odpowiada zadowolona, po czym zwraca się do Louisa. – Tommo, idź proszę nam kupić frytki, a ja opowiem jej historię o mnie i Niallu.

– To miała być moja historia – jęczy mężczyzna, ale wstaję od stolika. – Ale niech ci będzie, zadośćuczynienie za mówienie, że chodziłaś na grzybobranie.

– Naprawdę miło was poznać – mówię, gdy Louis od nas odszedł. – Ale trochę mi dziwnie, bo właśnie przestudiowałam wasze życie od dwa tysiące piątego i mam wrażenie, że was dobrze znam.

– Och, to słodkie skarbie! – odzywa się Kate, patrząc na mnie matczynym wzrokiem, co nieco mnie przeraża, bo po szybkich kalkulacjach stwierdzam, że teoretycznie mogłaby nią być, skoro dzieli nas szesnaście lat. – Mam nadzieję, że Louis przedstawił nas w miarę dobrze.

– Serio was polubiłam – śmieję się. – Ale chociaż wspierałam wasz związek, jestem trochę zdziwiona, że skończyliście razem. I czy Niall nie był przeciwnikiem ślubów?

– Ale nie takich w Vegas – mówi pewnie Horan, poruszając brwiami. – Ale dojdziemy jeszcze do tego. Najpierw może zaczniemy od tego, jak zakochałem się w Kate, okej?

– To akurat wiem, Louis mi powiedział – powiadamiam ich. – Raczej jestem ciekawa, jakim cudem w końcu się zeszliście.

– Kochanie? – zwraca się do Kate do Nialla, tym samym prosząc jej o rozpoczęcie historii.

*****
Heeeej kochani! Mam nadzieję, że podoba wam się rozdział z teraźniejszą Kate i Niallem.

Jak tam Święta? W mojej rodzinie się ich nie obchodzi, więc jestem ciekawa, jak jest u was!

Miłego dnia!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro