4. Oh! You Pretty Things

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Louis przez następne dni żył w miarę normalnie. Wprawdzie był nieco bardziej małomówny i trochę oddalony od rzeczywistości, bo cały wolny czas spędzał na czytaniu książki od nieznajomego i robienia notatek na ten temat. Wiedział, że dzięki takim informacją go nie odnajdzie, ale zawsze mógł się pobawić w detektywa. Odkrył, że dzięki dedukcji mógł trochę dowiedzieć się o mężczyźnie. Podejrzewał, że musiał zostać głęboko zraniony po zerwaniu. Zastanawiał się, kim była osoba, którą chłopak tak kochał. Zauważył również, że te smutne wiersze i sonety należały do jego ulubionych, bo nie tylko podkreślał fragmenty, ale też zaginał róg kartki. Louis skrupulatnie zapisywał te nawyki w notesie, uważając że to może mu się kiedyś przydać. Nie wiedział nawet dlaczego, bo przecież prawdopodobnie nigdy już nie spotka tego mężczyzny i to co robił było zwykłą obsesją. Jednocześnie Louis nie mógł od tak tego zaprzestać, bo stało się uzależniające. Naprawdę się trochę wystraszył, bo skoro zwykła książka chłopaka go tak wciąga, to co dopiero by było gdyby rzeczywiście przebywał z nieznajomym.

– Louis, to zaczyna się robić chore – uznał Zayn, z obrzydzeniem patrząc na Tomlinsona. Jak zawsze siedział obok Liama, zapominając o tym, co to przestrzeń osobista. Stopy położył na kolanach mężczyzny, który muskał go teraz po kolanie, zachowując się, jakby to wcale nie było przesadą jak na osoby, deklarujące się, że są jedynie przyjaciółmi. Louis czasami zastanawiał się, czy oni są niespełna rozumu i nie dostrzegają tego napięcia seksualnego między nimi, które momentami dusiło wszystkich dookoła. – Nie znajdziesz już tego kolesia, więc czemu zamęczasz się jakąś głupią książką?

– Tu nie chodzi o niego, mówiłem wam, że mnie nie interesuje – prychnął Louis, ignorując przenikliwy wzrok Zayna i troskę w oczach Liama. Oczywiście, że kłamał, bo przecież nikt, nawet taki miłośnik literatury jak on, nie byłby w stanie tak dużo czasu poświecić jednej książce. Skupiał się na niej bardziej niż na lekturach szkolnych, dlatego że należała do nieznajomego, którym był zafascynowany.  – Wiecie, jak poważnie traktuje książki, a ta jego ma tak jakby duszę. Mam wrażenie, że mogę ją w całości w niej zobaczyć.

– Tylko twojemu zauroczeniu najwyraźniej na niej nie zależy, bo mija trzeci dzień, a on wciąż nie przyszedł do baru – uświadomił mu Malik.

– Może po prostu zapomniał, który to był bar – westchnął Tomlinson, nie mając już nawet pomysłu ja nowe, inne wymówki, bo robiły się one coraz bardziej bezsensowne. – Dobra, skończmy już o tym. Dzisiaj jeszcze poczekam na niego w tym barze, a potem oddam ją Lukowi. To dobry plan.

– Nie wiem, Tommo – podjął wątek Liam, jak zawsze zaczynając od tych słów, żeby powiedzieć coś wartościowego. To był sposób przyjaciela na doradzanie mu czegoś, na początku udając, że wcale nie zna się na temacie. Jednak jeśli chodzi o miłość czy jakieś poważniejsze zauroczenia Payne był jedyną osobą w ich grupie, która miała w tym doświadczenie. – Wydaję mi się, że jeśli naprawdę jesteście sobie przeznaczeni to jeszcze się spotkacie. Nie przejmuj się, bo jeśli wszechświat nie chce, żebyście byli razem to znaczy, to już go nie spotkasz, bo czeka ciebie ktoś specjalny. To przeznaczenie, mój drogi.

– O czym ty pierdolisz? – Louis zmarszczył brwi, patrząc na przyjaciela. – Czekaj, to było do mnie czy po prostu cytowałeś jakieś romantyczne cytaty z filmów? Założę się, że to Cztery Wesela i...

– Zamknij się, idioto – przerwał mu podirytowany Zayn. – Liamowi chodzi o to, że się zauroczyłeś, a my nie wiemy, jak się zachować, bo nie widzieliśmy cię nigdy w takim stanie.

– I wciąż nie widzicie, bo nie jestem zauroczony – prychnął, opadając ciężko na oparcie.

Louis w tamtym czasie nie umiał się do tego przyznać, bo świadomość, że on mógłby się zauroczyć okropnie go przerażała. Bał się, że pierwszy raz, kiedy poczuł się tak szczególnie został zmarnowany na kogoś, kogo już nigdy nie zobaczy.

– Odkąd go poznałeś jesteś cieniem, Louis – kontynuował spokojnie Malik. – praktycznie nic nie jesz, mało śpisz, nie rozmawiasz z nami. Patrzysz się tylko na tę pieprzoną książkę, wierząc że magicznym sposobem ten koleś przejdzie przez te drzwi i razem pojedziecie w stronę zachodzącego słońca.

– Jestem pewien, że on woli wschody...

– O tym właśnie mówię! – wykrzyczał Zayn, zaraz po tym biorąc głęboki oddech. – Wiesz o nim tyle rzeczy, a nawet nie znasz jego imienia. I po prostu boli mnie serce, gdy widzę, że spędzasz piątkowy wieczór, użalając się nad sobą, zamiast zrobić coś interesującego.

– Przecież robię interesujące rzeczy! – kłócił się Louis i uniósł swój kufel piwa. – Siedzę w ulubionym barze z przyjaciółmi, rozmawiając i pijąc. Zawsze spędzam tak piątki.

– Stary, nawet nie zauważyłeś, że nie ma z nami Nialla – powiedział Liam i mężczyzna dopiero teraz uświadomił sobie, że brakuje tutaj Horana. Poczuł się głupio z tym, że tego nie zauważył, bo blondyn jest naprawdę głośną osobą i trudno przeoczyć jego obecność. – Spokojnie, pojechał do klubu i czeka tam na nas.

– Nas? – dopytał się niepewnie Tomlinson. Nie miał ochoty ruszać się stąd gdziekolwiek indziej niż do swojego mieszkania, bo inaczej nie mógłby czytać książki i rozmyślać w spokoju nad swoim bezsensownym życiem.

– Tak, bo chcemy żebyś trochę odpoczął myślami od tego kolesia – wyjaśnił Zayn, wstając. – Tak więc, dopij piwo i widzimy się na zewnątrz. Ja pójdę jeszcze zapalić.

Tomlinson poczuł wyrzuty sumienia, bo Zayn palił tylko jak był zdenerwowany. Tym razem to on musiał być tym powodem i to było dość niezręczne. Nie zorientował się wcześniej, jak bardzo swoim zachowaniem uprzykrza życie ludzi wokół niego. 

Po chwili Louis z ociąganiem wyszedł z baru wraz z Liamem. Nie miał ochoty na imprezę, ale nie chciał odmawiać przyjaciołom, bo było by to podejrzane. Jednak uświadomili mu, że on naprawdę zachowuje się inaczej. Nie chciało mu się bawić, zbyt dużo pić czy poznawać nowych ludzi. Liczyło się oddanie książki i zobaczenie jeszcze raz nieznajomego. Równocześnie wiedział, że to praktycznie niemożliwe, bo mężczyzna już dawno zgłosiłby się po tomik do bar, gdyby mu na tym zależało. Nadzieja w jego sercu wciąż jednak żyła, tak samo jak wyobrażenie, że długowłosy mężczyzna rzuca mu się w ramiona po przekroczeniu progu baru.

W pewnym sensie stał się jedną z bohaterek romantycznych  książek, którymi tak bardzo gardził. Pomyślał, że gdyby nie fakt, że jego zauroczenie nie skończy się pomyślnie, można by było napisać o nim jakąś marną powieść.

Nie czekali zbyt długo na zewnątrz, bo już po chwilo zatrzymała się jedna z taksówek. Jak się okazało, siedział już w niej Niall, który uśmiechał się do nich zadowolony. Tomlinson przewrócił oczami, bo mógł sie tego spodziewać i usiadł na przednim siedzeniu i oparł się o szybę, kiedy jeden z przyjaciół podał adres klubu. W głowie mu coś świtało, w końcu najcześciej chodzili do tych samych miejsc, bo byli zbyt leniwi, żeby wybrać nowe. Nie chciało mu się jednak myśleć, co to za klub, bo wcale nie miał ochoty się bawić.

Kiedy tak patrzył na miasto nocą, obserwując tych wszystkich ludzi, podziwiając mnóstwo kolorowych świateł i to, jak całość wydawała się odległa, mimo że była na wyciągnięcie ręki, doszedł do wniosku, że jest trochę smutny, To nie był taki rodzaj smutku, który sprawia, że chce się płakać, bo powód jest naprawdę duży. To była raczej taka wielka pustka, która sprawiła, że nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Utrata czegoś, czego nigdy nie miał i nigdy już mieć nie będzie.
Miał wrażenie, że ten mężczyzna nie tylko zostawił książkę, ale zabrał też cząstkę Louisa. Wywrócił jego życie do góry nogami, praktycznie nic nie robiąc, ale po prostu rozmawiając z nim. Tomlinson miał wrażenie, że cały czas w głowie słyszy jego głęboki, piękny głos, który z takim entuzjazmem mówił o muzyce.

Zaraz.

On naprawdę słyszał jego głos.

– Mógłby pan włączyć głośniej radio? – poprosił, a jego serce biło jak oszalałe. Taksówkarz od razu wykonał polecenie i Louis nie miał wątpliwości, że prezenter radiowy to właśnie jego mężczyzna z baru. Przecież to był tak charakterytyczny i piękny głos, że nie mógł go pomylić z żadnym innym.

– A na koniec zapraszamy was na idealną piosenkę na tak chłodny jesienny wieczór...

– Louis... – zaczął Zayn, ale Tomlinson szybko go uciszył.

– Autumn Leaves zawsze wprawia mnie w nostalgiczny nastój, ale to nie jest nic negatywnego. Wiecie, czasami każdy potrzebuje zatopienia we własnych wspomnieniach. Z miłą chęcią włączyłbym wam francuską wersję, ale tym razem niech to będzie cover Franka Sinatry.

– Dobrze wiesz, jak się wdać w łaski nowojorczyków, Harry.

Drugi głos również należał do mężczyzny i był równie przyjemny dla ucha, ale Louis skupił się na czymś innym. Harry. Jego nieznajomy ma na imię Harry. Gdy usłyszał to imię, wydawało mu naturalnie do niego pasować, że aż dziwnie się czuł, że wcześniej na to nie wpadł. Równocześnie na dźwięk tego słowa jego serce zabiło mocniej. Zdawał sobie sprawę, że widać po nim jego zdenerwowanie i przyjaciele patrzyli się na niego z troską, ale to nie zmieniało faktu, że był podekscytowany. Nie wierzył, że nie wpadł wcześniej na to, że chłopak mógł być prezenterem radiowym. Przecież ten cudowny głos powinni usłyszeć wszyscy ludzie na świecie, Harry powinien lecieć w każdym radio, jakie istnieje. Naprawdę coś musiało zaćmić bystrość jego umysłu, że nie zorientował się, gdzie pracuje Harry.

– Właściwie niedawno dowiedziałem się, że Frank Sinatra pochodzi z New Jersey – pochwalił się wiedzą Harry, a Louis ucieszył się, że wie do od niego. Poczuł przyjemne ciepło na sercu, bo jakaś cząstka jego podpowiadała mu, że nie był całkowicie obojętny dla chłopaka. – Pewien mężczyzna mi powiedział, że pisał o Nowym Jorku, bo to najlepsze miasto na świecie i muszę się z nim zgodzić. Tutaj jest cudownie!

– W gwoli wyjaśnienia, powiem wam, że Harry jest tutaj od dwóch miesięcy i jest słodkim chłopcem, więc na razie nie spotkało go nic złego. Wiecie, to jemu ludzie oddają taksówki, nie je kradną.

Louis poczuł ukłucie zazdrości, bo prezenter wyraźnie flirtował z mężczyzną i wcale mu się to nie podobało. Oczywiście, że w Nowym Jorku są niemili i Tomlinsonowi zdarzyły się sytuacje, że ktoś mu wziął zamówioną przez niego taksówkę, ale też na odwrót, to on spieszył się, więc w niezbyt grzeczny sposób ją podbierał.

I tak ich nigdy nie biorę, bo jestem miły – uznał Harry i rany, on musiał być miły. Louis miał wrażenie, że zna chłopaka na wylot, ale potem przypomniał sobie, że cała jego wiedza opiera się na interpretacji tomiku poezji. – W każdym razie zapraszamy na Autumn Leaves i życzymy miłego wieczoru.

– Nick Grimshaw.

– I Harry Styles.

– Harry Styles – powtórzył Louis, odwracając się do przyjaciół. W tle właśnie zaczynała lecieć piosenka, a on czuł, że żyje. Nareszcie od kilku dni znowu miał wrażenie, że nie tylko egzystuje i jakimś cudem przeżywa każdą godzinę, ale ma jakiś cel. – Mój nieznajomy z baru to Harry Styles.

– Jesteś pewien? – powątpiewał Zayn.

– Poznam ten głos wszędzie – stwierdził Tomlinson podekscytowany, po czym zwrócił się do kierowcy: – Przepraszam, wie pan może jak nazywa się to radio?

– New York Live – odparł spokojnie, po czym stanął pod klubem. Louis spojrzał tylko na nazwę i zorientował się, że to gejowski klub, więc Niall się dla niego poświecił, bo zapewne chciał, żeby w ten sposób zapomniał o nieznajomym. – Em, jesteśmy na miejscu. To będzie...

– Muszę tam pojechać – uznał pewnie Louis, nie próbując nawet ukryć swojego podekscytowania i szczęścia. Nie miał powodu, żeby to robić, właśnie przez przypadek odkrył coś, o czym myślał od kilku dni.  – Mam okazję oddać mu książkę!

– Ta, bo to chodzi o książkę – prychnął Zayn. – Ale pojedziemy z tobą.

– Może pan nas zawieść pod siedzibę tego radia? – poprosił Tomlinson, a ten kiwnął głową, ponownie ruszając.

– Tommo i tak cię tam nie wpuszczą, musiałbyś mieć identyfikator – odezwał się Liam, jako jedyny w tej grupie głos rozsądku. – Poza tym, zanim tam dojedziemy on może już wrócić do domu.

– Niall? – spojrzał błagalnie na przyjaciela.

– Niech już ci będzie, zadzwonię do jednego z moich ludzi – wykrzyknął Niall i wyciągnął telefon. – Ale jeśli nie zaliczysz, to będziemy śmiertelnymi wrogami do końca życia!

– Kocham cię Ni! – Louis podniósł się z siedzenia, żeby cmoknąć w czoło przyjaciela.

Jeśli chodzi o Nialla, to pomimo parunastu już miesięcy znajomości wciąż wiedzieli o nim dość mało. Spotykali się tylko w barze lub gdzieś na mieście, więc nawet nie byli pewni, gdzie mieszkał. Dodatkowo pochodził z Irlandii, ale od kilku lat, z niewiadomych przyczyn, mieszkał w Nowym Jorku. Nie mieli pewności, gdzie studiował, jeśli w ogóle to robił, ani gdzie pracował, ale na pewno był bogaty. Nosił ubrania od projektantów i był fanem drogich alkoholów. Kolejnym faktem jest to, że Niall znał mnóstwo ludzi. Naprawdę, chodzenie z nim po mieście było istną katorgą, bo zatrzymywał się kilka razy, żeby się z kimś przywitać. Te znajomości miało też pozytywne strony; kiedy potrzebowali czegoś, Niall zawsze miał od tego człowieka.

– Wiecie o czym teraz marzę? – spytał Zayn, popalając swojego blanta. Siedzieli w czwórkę w mieszkaniu Liama i Louisa, po tym jak zrobili imprezę. Wszyscy już się rozeszli, a oni siedzieli na dachu, patrząc w gwiazdy i dzieląc się marihuaną. To miejsce było dla nich szczególne, bo można było zobaczyć miasto z góry, a wejście po schodach przeciwpożarowych wcale nie było takie skomplikowane. – Zjadłbym pizzę z czekoladą.

Gastro Zayna zawsze było dla nich zagadką, bo mężczyzna lubił jeść naprawdę dziwne rzeczy po alkoholu.

– Och, niech wam już będzie! – wykrzyknął Niall. – Zadzwonię do jednego z moich ludzi!

To był pierwszy raz, kiedy mieli do czynienia z specjalnymi umiejętnościami Nialla. Mimo że było nad ranem w ciągu kilku minut przyjechał do nich mężczyzna z pizzą z czekoladą. Później zdążyli jeszcze się przekonać, że przyjaciel może w szybkim czasie załatwić naprawdę dużo rzeczy. Czasami są legalne, innym razem niekoniecznie, ale zawsze są im akurat potrzebne.

– Masz szczęście, że znam właściciela tego radia – powiedział Horan, wzdychając teatralnie i podając jakiś adres kierowcy.

– Gdzie jedziemy? – zdziwił się Louis.

– Dostałem adres mieszkania tego Harry'ego – odparł Niall, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie i dostawanie adresów obcych ludzi było normą. – Mają to wszystko zapisane w bazie danych pracowników. Naprawdę, musisz przyznać, że jestem najlepszym skrzydłowym.

– Zawsze zabierasz moje dziewczyny – przypomniał mu Louis, bo najczęściej przyjaciel starał się odbić mu wszystkie kobiety, zostawiając go z mężczyznami. Nie żeby mu to przeszkadzało, bo obiektywnie mówiąc często wolał facetów. Mieli w sobie coś, co go bardziej pociągało i jakoś zawsze czuł się przy nich pewnie. Obaj wiedzieli, co robić i rzadko dochodziło do nieporozumień. To oczywiście nie tak, że nie lubił kobiet. One tak samo go pociągały, tyle że najcześciej spotykał takie, które rzeczywiście po jednej nocy marzyły o stałym związku z nim. – Właściwie, czemu wszyscy jedziecie ze mną? Mam mu tylko oddać książkę...

– Louis – zaczął Liam z uśmiechem – znamy się od ponad sześciu lat i w tym czasie przeżyłem wiele twoich przelotnych romansów. Widziałem wiele sztuczek, jakie wykorzystywałeś, żeby kogoś zdobyć. Byłem również świadkiem, jak wystarczył jeden sms, dzięki któremu z kimś się umawiałeś. Ale nigdy jeszcze nie miałem okazji zobaczyć ciebie jadącego na drugą część miasta, żeby oddać komuś książkę i spotkać go jeszcze raz. Ten cały Harry musi być kimś specjalnym. I coś czuję, że zostanie w naszym życiu na dłużej.

– A ja jestem pewien, że jest gorący – stwierdził Zayn. – I jeżeli tobie się nie uda, chce być drugi w kolejce.

– Możesz być pierwszy, bo wcale nie chcę się z nim umówić – prychnął Tomlinson, okłamując raczej samego siebie, bo jego przyjaciele znali prawdę.

Kiedy w końcu dojechali na miejsce, Louis dopiero poczuł prawdziwy stres. Przecież Harry go pewnie nie lubi, w końcu tak go potraktował parę dni temu. Był przekonany, że nie zareaguje zbyt dobrze, gdy zobaczy go w drzwiach swojego mieszkania. On naprawdę był stalkerem. Nie wierzył, że kiedykolwiek wydawało mu się, że będzie mógł w ten sposób zacząć relacje. Przecież najpierw śledził biednego chłopaka, potem się z nim posprzeczał, przetrzymywał jego książkę i teraz ma adres jego domu. To zdecydowanie chore i Harry powinien wezwać policję.

Tomlinson gdzieś w głębi serca chciał go zaprosić na randkę czy po prostu zaproponować platoniczne spotkanie, ale bał się odmowy. Zastanawiał się, co ma mu powiedzieć. W końcu dotarcie do jego miejsca pracy, wcześniej nie znając jego imienia było dość dużym poświęceniem i samo „podrzucenie przy okazji książki" wydawało się być kłamstwem. Bo właśnie w momencie, w którym miał wyjść z samochodu zorientował się, że nie chodzi o ten tomik poezji. Chodzi o Harry'ego, jego dziwne poczucie humoru, tajemniczość i niedostępność, tę przepiękną twarz, którą odtwarza cały czas w umyśle. Zrozumiał, że okłamywał samego siebie, wmawiając sobie, że mężczyzna mu się nie podoba. Jeszcze nigdy ktoś mu się nie podobał tak mocno jak właśnie Harry. Nie rozumiał jednak, czemu nie potrafił się do tego przyznać i od razu zaprosić go na randkę, zanim zaczął te dziwne podchody.

– Chłopcy – zaczął niepewnie – tutaj chyba nie chodzi tylko o książkę.

– Dzięki Kapitanie Oczywisty! – wykrzyknął Zayn. – Wiemy o tym od początku, a teraz idź do swojego kochasia, tygrysie.

Louis wyszedł z samochodu, jednak jego nogi były niczym z waty. Już dawno nie był tak zestresowany, ostatnio chyba czuł się tak w czasie egzaminów, które miały decydować o jego stypendium.
Wziął głęboki oddech i trzymając mocno książkę, skierował się do środka. Miał nadzieję, że Harry jeszcze nie wyszedł ze studia, bo w końcu niedawno skończył pracę. Wolałby zastać go już w mieszkaniu niż czekać na korytarzu, bo to już rzeczywiście byłoby przesadą. Odwrócił się jeszcze w stronę przyjaciół. Liam pokazywał mu kciuk w górę, Zayn uśmiechał się słodko, a Niall ułożył z kciuka i palca wskazującego kółko, do którego wsadzał palec drugiej ręki. Na szczęście nie widział tego Payne, bo pewnie nie mógłby się oprzeć przed powiedzeniem 'obrzydliwe'.

Louis wszedł do niestrzeżonego budynku i wchodził po schodach, sprawdzając numery mieszkań. Robił to dość powoli, analizując w głowie, co powinien mu powiedzieć. Nie miał jednak pojęcia, jak zacząć rozmowę. Czy zwykle przywitanie się wystarczy czy może powinien wyjaśnić, jak się tutaj znalazł? Istniała też możliwość, że Harry w ogóle go nie pamięta i zrobi z siebie idiotę.

Nie miał pojęcia, dlaczego tak to przeżywa. Przecież potrafi rozmawiać z ludźmi, a teraz denerwował się, jakby znowu był nastolatkiem, który zaprasza swoją pierwszą dziewczynę na randkę. Z drugiej strony jeszcze nigdy nie miał do czynienia z kimś takim jak Harry. Mężczyzna niesamowicie na niego działał i trochę go to przerażało. Miał wciąż nadzieję, że gdy zobaczy go po raz drugi, wszystko z niego spłynie. Może w swojej głowie za bardzo go wyidealizował i teraz okażę się, że Styles to zwykły atrakcyjny mężczyzna, w którym nie ma nic specjalnego. Może i jego oczy są niesamowicie zielone, twarz ma idealne kontury, a usta wydają się być idealne do całowania przez ich cudowny kształt i bycie wypukłymi...

Nie, zapewne to zwyczajny mężczyzna. Odda mu książkę i będzie mógł spokojnie wrócić do domu.

W końcu trafił pod drzwi jego mieszkania. Zapukał cicho, mając nadzieję, że Harry jednak nie otworzy, bo czuł niesamowity stres. Naprawdę zapragnął, żeby chłopaka nie było w domu, bo to wiele by ułatwiło. Zostawiłby książkę na wycieraczce i odszedł, nigdy więcej już go nie widząc.

Nie zdążył się jednak nawet przygotować psychicznie, kiedy zobaczył, że przed nim stoi Harry. I niestety, był tak samo cudowny jak go zapamiętał. Tomlinson czuł, jakby ponownie coś go uderzyło. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie jest bohaterem kreskówki, na którego właśnie spadł fortepian, bo miał wrażenie, że zaraz się przewróci. Nie wiedział, dlaczego mężczyzna tak na niego działał, ale wcale nie uważał tego uczucia za złe. Było specyficzne i po prostu nigdy wcześniej nie był w takiej sytuacji. Jednak wcale mu to nie przeszkadzało, bo patrzył właśnie na Harry'ego, który otworzył nieco swoje usta w zdziwieniu, a brwi zmarszczył w konsternacji.

Louis nie wiedział, co powiedzieć, bo uroda mężczyzny nieco go onieśmieliła. Styles wyglądał po prostu ślicznie, mimo że jego włosy były związane w koka na czubku głowy, a na sobie miał luźną bluzę i dresy. Jednak Tomlinson miał wrażenie, że niesamowicie stęsknił się za tą śliczną twarzą, którą wprawdzie widział tylko raz w życiu. Oczy Harry'ego były duże i przepięknie zielone, świecące specyficznym blaskiem. On jednak wolał się skupić na jego ustach, pulchnych i różowych, jakby nigdy nie rozstawał się ze szminką. Był piękny i to po prostu sprawiło, że Louis nie wiedział, co ze sobą zrobić. Gdyby mógł rzuciłby się na niego, całując każdą część jego ciała i dziękując jego rodzicom za stworzenie takiego dzieła sztuki. Uznał, że Harry powinien mieć swoje własne muzeum, gdzie byłyby same jego portrety i rzeźbić, a Louis by tam zamieszkał. Naprawdę nie wiedział, co się z nim dzieje, bo nie powinien był myślec w taki sposób o kimś, kogo nie zna.

– Louis? – spytał, jakby nie dowierzał własnym oczom. – Co ty tutaj robisz?

– Przyszedłem oddać ci książkę – odparł, wkładając mu do rąk tomik. – Zapomniałeś jej z baru.

– Nie zapomniałem, tylko zostawiłem, żebyś mógł ją przeczytać – poprawił go Harry, uśmiechając się lekko, a Louis poczuł, że się gubi w tym wszystkim. – Myślałem, że się domyślisz.

– Czytałem ją już – powiedział Tomlinson. – I cóż, może nie jestem najbardziej domyślnym człowiekiem na świecie, ale odkryłem twój zawód, Harry. Prezenter radiowy. Aż dziwne, że wcześniej na to nie wpadłem.

– Jak mnie znalazłeś? – dopytywał się wciąż mężczyzna, kiedy Louis zrobił krok od tylu, bo miał zamiar wycofać się jak najszybciej. Harry zmylił go i tym samym zespuł jego plany. Myślał, że przyniesienie mu książki będzie rycerskie, ale najwyraźniej było jedynie głupie. – I skąd znasz moje imię?

– Czy uwierzysz, że to wszystko było zrządzeniem losu? – spytał niepewnie.

– Niezbyt – uznał Harry, przeglądając swoją książkę, co jakiś czas sprawdzając czy mężczyzna wciąż tam jest. Wydawało się, że nie wierzył w to wszystko, co się właśnie działo. Brunet posłał mu jednak delikatny uśmiech, gdy czekał na odpowiedź, co dodało Tomlinsonowi trochę odwagi.

– Cóż, ale po części było – przyznał Louis. – Jechałem do klubu, kiedy usłyszałem twoją audycję w radio, a potem mój przyjaciel odnalazł twój adres. Wszystko było zapisane w bazie danych pracowników waszego radia.

– I zrobiłeś to wszystko, żeby tylko oddać mi książkę? – powątpiewał Styles.

– To naprawdę dobra książka – stwierdził, nie wiedząc co dalej powiedzieć. Był zestresowany, bo w końcu naszedł Harry'ego w jego własnym mieszkaniu, dowiadując się adresu bez jego zgody. To zdecydowanie było niemoralne i Louis chciał się jak najszybciej z tego wycofać. – No więc ten. Pa.

Miał ochotę uderzyć się w twarz za ten brak elokwencji. Przecież on potrafi przepięknie się wysławiać, ale przez chłopaka plątał mu się język i miał problemy ze stworzeniem spójnego zdania.

– Cześć – pożegnał się nieco zmieszany i wciąż zdziwiony mężczyzna. Tomlinson kiwnął głową i odwrócił się, zmierzając w stronę schodów. Zdążył przejść kilka kroków, kiedy usłyszał za sobą wołanie. – Louis?

– Tak? – spojrzał na Harry'ego, który wciąż stał w drzwiach.

– Dziękuję – uniósł książkę i uśmiechnął się szeroko. Tak jakby naprawdę był zadowolony, że Louis przyszedł i wcale nie miał pretensji, że bez niczyjej zgody wtargnął na jego prywatność. – To naprawdę miło z twojej strony.

– To nic takiego – machnął ręką, czując się jednak lepiej. Może wcale nie był aż takim idiotą w oczach Harry'ego, a to wielki sukces, zważywszy na to, co dzisiaj zrobił. – Miłego wieczoru.

Nie czekając na odpowiedź, praktycznie zbiegł po schodach,
pokazując że rzeczywiście jest idiotą. Jego serce biło jak oszalałe, bo właśnie zmarnował kolejną szansę, żeby umówić się z Harrym. Przecież ten był dla niego stosunkowo miły i z łatwością mógłby to zrobić. Gdyby miał do czynienia z kimkolwiek innym użyłby jakiegoś tekstu. Może w nagrodę za fatygę mogę liczyć na jakąś kawę? teraz wydawało się odnowienie i pożałował, że nie powiedział czegoś takiego.

Skoro dzisiaj się nie udało, najwyraźniej nie uda się już nigdy i Louis zdecydowanie powinien sobie odpuścić. Może jeszcze kiedyś spotka Stylesa i wtedy powiedzą sobie cześć i porozmawiają przez chwilę o niczym. To była ta optymistyczna wersja, bo bądź co bądź, są tylko dwójką nieznajomych, która spotkała się w pewnym punkcie swojego życia, żeby zaraz później iść w różne strony. Przejmowanie się tym niezbyt miało sens, bo przecież nie rozpacza nad atrakcyjną kobietą, którą kiedyś przepuścił w drzwiach do sklepu. Harry'ego nie znał tak samo jak jej, więc powinien zapomnieć i ruszyć dalej. Iść teraz do klubu, zaliczyć kogoś i na pewno nie wyobrażać sobie Stylesa na miejscu tej osoby.

– I jak? – zapytał podekscytowany Liam, kiedy Louis dotarł do samochodu.

– Nic – wzruszył ramionami. – Wyjaśniłem, jak się tutaj znalazłem, oddałem mu książkę, podziękował mi. Koniec historii.

– Ty chyba sobie kurwa żartujesz – prychnął Zayn. – Nie zaprosiłeś go na randkę?

– Z, właśnie go stalkowałem, żeby przyjść nieproszony do jego mieszkania – powiedział Tomlinson, uśmiechając się do niego nieco złośliwe. – Założę się, że jestem ostatnią osobą, z którą on chce się umówić.

– Nie wiesz tego dopóki nie spróbujesz – stwierdził pewnie Payne. – Naprawdę, czasami warto zaryzykować, tym bardziej, że nie masz nic do stracenia.

– Ale Harry jest zbyt miły i pewnie by mi nawet nie odmówił, tylko męczył się na randce – westchnął Louis. – Wiecie, że zostawił tę książkę specjalnie, żebym ją przeczytał? Czy to nie jest słodkie?

– Cóż, ewentualnie to może być znak, że chciał znaleźć jakiś wspólny temat na waszym przyszłym spotkaniu, ale co ja tam wiem – kontynuował Zayn.

– Czekajcie, wy myślicie, że ja mu się też podobam? – zdziwił się mężczyzna, a wszyscy, włącznie z taksówkarzem to potwierdzili. – Chyba powinienem tam wrócić...

To właściwie miało sens. Harry był dziwny, ale w pewien sposób zaplanował ich spotkanie. Wiedział, że Louis jest stałym bywalcem Painting Flowers, więc gdyby za parę dni tam przyszedł, żeby odebrać książkę, Tomlinson czekałby w tym barze. Mogliby wtedy rozmawiać o niej, popijając kawę, a później umówić się na kolejne spotkanie, bo tamto by nie wystarczyło, w końcu tak świetnie by się dogadywali.

Ale Louis swoją chęcią bycia rycerskim zepsuł ten plan i teraz musiał się wysilić, żeby sprowadzić ich relację na właściwie tory.

– Ja pierdolę, żyję z idiotą – załamał się Zayn, ale Louis już go nie słuchał, bo po raz kolejny wchodził do budynku.

Wbiegł w błyskawicznym tempie po schodach, dysząc gdy znalazł się pod mieszkaniem. Przez chwilę miał wrażenie, że wyjdzie jakaś marudna sąsiadka, mając pretensje, że ktoś hałasuje, ale nić takiego się nie stało.

Musiał chwilę odpocząć, zanim zapukał do drzwi i te kilka sekund przed odtworzeniem ichdłużyło mu się w nieskończoność. Gdy w końcu ujrzał po raz kolejny przed sobą Harry'ego, zdziwienie w oczach mężczyzny było jeszcze większe. Zmarszczył brwi na tyle mocno, że wytworzyła się pomiędzy nimi pionowa zmarszczka i Tomlinson uznał, że nawet to jest słodkie.

– Źle zaczęliśmy, więc zrobimy to od początku – stwierdził od razu Louis, nie dając Stylesowi dojść do słowa. Wystawił swoją dłoń i uścisnął tę Harry'ego. – Cześć, jestem Louis Tomlinson.

– Hej, jestem Harry Styles – odparł mężczyzna uśmiechając się i podgryzając dolną wargę. – Miło mi cię poznać, Louis. To francuskie imię?

– Zgadłeś – potwierdził, nie mogąc powstrzymać się od uniesienie kącików ust. – Słuchaj, wiem, że się prawie nie znamy, ale może umówiłbyś się ze mną na kawę?

– Cóż, przyjechałeś specjalnie do mojego mieszkania, żeby oddać książkę. To chyba ja powinienem zaprosić cię w zamian na kawę.

– Zawsze możemy wyjść dwa razy na kawę – zaproponował, czując że ze szczęścia mógłby latać. – Więc, dasz mi swój numer?

Ω

– Jak możesz się domyślić, dał mi swój numer – mówi Louis. – Tak właśnie poznałem Harry'ego Stylesa, który stał się jednym z moich najlepszych przyjaciół.

– Czekaj, słuchałam przez tyle czasu kolejnej historii o twoim przyjacielu? – pytam nieco zdenerwowana, a Tomlinson wzrusza ramionami.

– Mówiłem, że to długa historia.

Ω

Siedzieli właśnie w czwórkę w mieszkaniu Louisa i Liama, a Tomlinson szykował się do zadzwonienia do Harry'ego. Było niedzielne południe, ale postanowił olać zasadę trzech dni, bo w końcu i tak stracił już kilka nie umawiając się z nim wcześniej. Był praktycznie pewien, że mężczyzna się zgodzi, ale wiedział, że to do niego będzie należał wybór miejsca. To on go zaprasza, a poza tym chciał pokazać Harry'emu, że jest męski i zdecydowany. Przyjaciele mężczyzny nalegali, żeby przyprowadził go do Painting Flowers, bo mogliby go zobaczyć, ale on nie chciał się na to zgodzić.

– Nie możemy umówić się w Painting Flowers, bo on pomyśli, że chodzę tylko do jednego miejsca – wyjaśnił Louis.

– Louis, ale ty chodzisz tylko do jednego miejsca – powiedział Liam.

– Tak, ale Harry nie musi o tym wiedzieć – wycedził przez zęby Tomlinson. – Dobra, robimy burzę mózgów. Potrzebuję kawiarni, które będzie w miarę elegancka, ale nie za bardzo, żeby nie pomyślał, że się mocno staram. Równocześnie nie może być zbyt zwyczajna, bo uzna, że mam go gdzieś. Znajdźmy złoty środek.

– Nie wierzę, że mój mały chłopiec dorósł i teraz chodzi na randki, żeby zaliczyć – westchnął z rozczuleniem Zayn. – Aż mi głupio, że mi wystarczyło trochę alkoholu, żeby... – zatrzymał się, bo zorientował się, że chciał jakoś odwołać się do swojej nocy spędzonej z Louisem. – ...z kimś się przespać. Harry jest bardziej cnotliwy.

Wprawdzie minęło sześć lat i Liam wciąż nie wiedział, że dwójka jego przyjaciół uprawiała seks. Tomlinson wiedział, że to by go zraniło, bo w końcu był zauroczony w Zaynie, nawet jeśli sam jeszcze nie zdawał sobie sprawy. Być może myślał, że nigdy nie będą razem, bo Malik ma trochę inne usposobienie. Na pewno nie należy do osób, które marzą o stałym związku, a tylko w takie coś pakował się Payne. Louis był pewien, że przyjaciel nie znienawidziłby za tamtą jednorazową przygodę sprzed lat, ale na pewno byłby z tego powodu smutny i czułby się oszukany.

Ustalił z Zaynem, że nie będą mówili o tym przy przyjaciołach, bo będą się z nich potem wyśmiewać. Oczywiście tylko w przypadku Nialla byłaby to prawda, ale Malik naprawdę starał się unikać tematu. Czasami jedynie się zapominał i wtedy właśnie Louis musiał ich ratować z opresji.

Zayn wciąż nie zdawał sobie sprawy z uczuć, jakimi darzy go Liam, więc czasami zbyt lekko podchodził do tematu seksu. Payne czuł się wtedy niezręcznie nie dlatego, że miał mniej partnerów, ale dlatego że był nieco zazdrosny o przyjaciela.

– Co sądzicie o tej kawiarni obok sklepu z garniturami? – Louis zmienił szybko temat, chcąc znowu przywrócić go na właściwy tor.

– Jest okej – zgodził się niechętnie Malik.

Nagle Niall wziął jego telefon i bez zbędnych wyjaśnień po chwili mu go odrzucił. Louis ze zgrozą zauważył, że przyjaciel wybrał już numer do Harry'ego. Czasami naprawdę nienawidził zachowania swojego przyjaciela, który nie myślał zanim coś zrobił.
Chciał się rozłączyć, ale mężczyzna zdążył odebrać.

– Hej, Louis – przywitał się.

– Cześć – powiedział łagodnie, chociaż dłoń przyłożył do swojej szyi, udając że przecina gardło i dając tym samym do zrozumienia Niallowi, że go zabije. – Pomyślałem, że moglibyśmy się spotkać w przyszłym tygodniu. Masz może czas?

– W soboty mam audycję rano, a w tygodniu wieczorem, więc mogę się do ciebie dostosować.

– Ja od piętnastej jestem wolny – stwierdził, zastanawiając się, który dzień jest odpowiedni. – Wybór dnia należy do ciebie.

– Louis, jak dla mnie możemy się spotkać nawet teraz – powiedział Harry. – Jeśli chcesz, oczywiście.

– Mówisz serio? – spytał głupkowato i otrzymał jedynie aprobujące mruknięcie. – Cholera, z chęcią. Nie wiem tylko jaka kawiarnie będzie miała wolne miejsce w niedziele, w końcu jest pora brunchu...

– A ta knajpka w której się poznaliśmy? – zaproponował, a Zayn przybił piątkę z Niallem, po czym przytulił Liama. Chłopcy momentalnie od siebie odskoczyli, jakby poparzeni, kiedy przypomnieli sobie, że to zachowanie nie jest zbyt odpowiednie.

– Painting Flowers – podał nazwę i przeklął Harry'ego, ponieważ teraz jego przyjaciele mu nie odpuszczą z poznaniem go. – Jasne, to za godzinę?

– Brzmi świetnie.

Pożegnali się ze sobą, a pierwsze co zrobił Louis po rozłączeniu to rzucenie się na Nialla, próbując mu coś zrobić.

– Zajebie cię, Horan!

– Wow, wow, wow. Spokojnie kowboju! – uniósł dłonie w geście obronnym. – Powinieneś mi podziękować, bo po raz drugi ratuje ci dupę przed Harrym. Mam nadzieję, że trzeci raz nie będę musiał, bo dasz mu ją z własnej woli.

Louis przewrócił oczami, bo żarty Nialla na temat jego stosunków homoseksualnych były zawsze słabe.

– To raczej Harry będzie musiał uważać, bo Louis jest aktywem – odparł od niecenia Zayn.

– Rany, zachowujecie się jakby zależało mi tylko na seksie – prychnął Louis, krzyżując ręce na piersiach. – A ja naprawdę chcę go tylko poznać.

– Nareszcie dorosłeś do stałego związku – uśmiechnął się Liam, teatralnie ocierając łzę z policzka.

– Bycie w stałym związku nie jest związane z dojrzałością – zaprzeczył Malik.

– Mówisz tak, bo nie dorosłeś do takiego czegoś takiego – uznał Payne, ale przyjaciel zbył go, kręcąc z niedowierzaniem głową.

– Dobra, skończmy o związkach i skupmy się na tym,żebym wyglądał idealnie – uznał Louis. – W co mam się ubrać?

*****
Cześć kochani! To pierwszy dzień moich ferii i, rany, naprawdę ich potrzebowałam. Niestety w tym tygodniu będę pisała próbny egzamin FCE i wypadałoby się pouczyć, ale tak to mam wolne.

Jak zawsze proszę was o napisaniu, jak podoba wam się rozdział no i oczywiście, co tam u was? Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze!!!

Kocham was mocno!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro