5. American Money

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          

Wyszykowanie się zajęło Louisowi kilkanaście minut, po czym zszedł na dół trochę przed czasem. Zajął wraz z przyjaciółmi ich stały boks i zamówili po kawie, którą pili spokojnie, czekając na przyjście Harry'ego. W środku było parę osób, które jadły późne śniadania, ale większość stolików było wolnych. Tomlinson już zdążył wybrać ten, przy którym usiądzie żar swoim chłopcem. Postanowił, że musi być dostatecznie daleko od jego najbliższych, bo zapewne będą go rozpraszać.

– Dobra, naprawdę mi zależy na Harrym – odezwał się Louis. – Więc zasada numer jeden; gdy tylko wejdzie, macie szansę zobaczyć go z daleka. Ja do niego podejdę i zabiorę go do stolika. Nie róbcie żadnych sztuczek, żeby zobaczyć go z bliska, bo nie chcę go odstraszyć.

– Louis William Tomlinson... – zaczął Niall.

– Żałuję, że powiedziałem ci moje drugie imię.

– ... czy my kiedykolwiek użyliśmy jakiś sztuczek, żeby zobaczyć jak dokładnie wygląda twoja randka? – dokończył.

– Tak – uznał Tomlinson ze śmiertelnie poważną miną. – Mówię poważnie. Żadnego udawania kelnerów, umieszczania kamer w jedzeniu czy kręcenia się przy stoliku pod pretekstem szukania czegoś.

Wymienił rzeczy, które jego przyjaciele rzeczywiście kiedyś zrobili, żeby zobaczyć jego randkę z bliska. Wprawdzie wtedy mu to szczególnie nie przeszkadzało, ale teraz nie chciał wygłupić się w żaden sposób przed Harrym.

– Rozumiemy, szefie – zgodził się z westchnięciem Zayn. – Coś jeszcze?

– Po drugie, jeśli hipotetycznie bym was mu przedstawił, co nie zdarzy się i tak dzisiaj, to nie zadawajcie mu zbyt dużo pytań – poprosił. – Nie planuję z Harrym całego swojego życia, więc nie muszę wiedzieć o nim jak na razie wszystkiego. Chcę się z nim zaprzyjaźnić, więc po prostu pozwólcie się temu naturalnie rozwijać. Od tego spotkania zależy, czy między nami dojdzie do czegoś więcej, więc trzymajcie ciekawość na wodzy.

– Zaczynam się gubić, w końcu chcesz być z nim czy nie? – dopytał się Malik.

– Chcę go poznać, bo w pewnym sensie mi na nim zależy. Po prostu nie chcę tego zepsuć – wyjaśnił, starając się ignorować uśmiech rozmiłowania, jakim obdarzył go Liam. – Harry jest inteligentny, zabawny i gorący. Nie chcę go tak łatwo stracić. Może z tego wyjść coś poważniejszego.

– Jestem zażenowany – odparł bez entuzjazmu Niall. – Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Jeszcze parę dni temu byłem taki szczęśliwy, mój najlepszy przyjaciel był taki jak ja, a teraz... Jest jakimś pieprzonym romantykiem, wierzącym w monogamię, prawie jak Liam. Okropne. Obrzydliwe. Druzgocące.

– Widać, że ktoś czytał słownik... – powiedział nieco obrażony Liam, podczas gdy Louis tylko się roześmiał, bo jakoś wcale mu nie przeszkadzało, że Horan ma o nim takie zdanie.

– Spokojnie Ni, ja będę z tobą dopóki i dopóki mój penis będzie jeszcze sprawny, będziemy podrywali ludzi w barach i klubach – odezwał się Zayn, klepiąc go po plecach.

– Louis, zwalniam cię.  Zayn, stajesz się moim najlepszym przyjacielem – uznał  Niall i zaczął wymieniać nowe obowiązki Malika, co pozostała dwójka nieco ignorowała.

– Hej, Tommo, czy Harry ma długie włosy? – spytał nagle Liam.

– Ta.

– Ciemne, kręcone i gdzieś takiej długości? – Payne dotknął dłonią swojego ramienia. Louis kiwnął głową, patrząc na przyjaciela ze zdziwieniem. – To chyba właśnie on stoi w drzwiach. Wygląda trochę jak zagubiony kotek.

Wszyscy spojrzeli dokładnie w tę stronę, a Louisowi zajęło kilka sekund zanim wstał od stolika. W tym czasie Zayn zdążył powiedzieć, że jego randka jest gorąca, ale puścił to mimo uszu. Harry rzeczywiście wyglądał na nieco zagubionego, bo zdążył już odwiesić swój płaszcz i teraz szukał wzrokiem mężczyzny. Gdy w końcu ich oczy się spotkały, uśmiechnęli się do siebie i Tomlinson podszedł w jego stronę.

Harry był ubrany w luźną kolorową koszulę i czarne obcisłe, jakby kobiece, spodnie. Jednak ta różnica kolorów i tekstury w jakiś sposób tworzyła na nim całość. Spodnie wydawały się być niesamowicie ciasne i Louis nie miał pojęcia, jakim cudem je na siebie włożył. Jednak jeśli ich zadaniem było podkreślenie idealnych nóg i sprawienie, że Tomlinson oniemiał to wykonały je w stu procentach. Koszula była nieco prześwitująca i cienka, przez co kiedy Harry poruszył się w świetle widoczne były stojące sutki. Do tego postanowił nie zapinać trzech pierwszych guzików, odsłaniając kawałek klatki piersiowej i obojczyków. Był to kuszący widok bladej skóry, chociaż Louis miał wrażenie, że dostrzegł coś ciemniejszego przy kościach. Bardzo prawdopodobne, że to tylko cień, chociaż w jego głowie utkwiła już myśl o tatuażu.

Tkanina koszuli ślizgała się po jego torsie, napinając się we wszystkich właściwych miejscach i tym samym sprawiła, że umięśniona i wysportowana sylwetka była bardziej podkreślona. Louis musiał przyznać, że myślał, że Harry jest chuderlawy. Zapewne szczupłe nogi było nieco mylące, chociaż teraz, gdy patrzył na mocno zbudowane uda, nie mógł uwierzyć, że Harry wydawał mu się chłopięcy. Był niezwykle męski, ale równocześnie miał w sobie coś subtelnie kobiecego. Może to przez te spodnie i nieco zaokrąglone uda, które pięknie ocierały się o siebie, gdy zbliżał się w stronę Louisa. Takie wrażenie mógł też powodować sposób, w jaki poprawił swoje czekoladowe loki, zarzucając je na ramiona i patrząc na Louisa z uśmiechem.

Harry szedł w jego stronę, poruszając nieco swoimi biodrami i było w tym coś niesamowitego. To jak mężczyzna się prezentował, był ubrany i jak się poruszał wydawało się absurdalnie atrakcyjne. Louis jeszcze nigdy nie czuł czegoś podobnego wcześniej i nie wiedział, dlaczego było to tak szczególnie uderzające. Może to nie powinno tak an niego działać, ale działało. To była jedna z najpiękniejszych rzeczy, które Tomlinson kiedykolwiek widział i chciał patrzeć na niego tak długo, jak tylko mógł.

Louis zastanowił się, czy Harry ostatnio wyglądał w barze podobnie, ale zorientował się, że wtedy był cały czas w płaszczu, który dobrze ukrywał jego figurę. Podobnie było w jego mieszkaniu, kiedy to loki spiął w koka i nosił zbyt dużą bluzę. Teraz widział go po raz pierwszy w całej okazałości i był tym urzeczony. Gdy znaleźli się naprzeciwko siebie miał ochotę się na niego rzucić i powiedzieć mu, że jest najlepszym, co go w życiu spotkało.

Przywitania na pierwszych randkach zawsze jest nieco kłopotliwe, tym bardziej jeśli jest to spotkanie z mężczyzną w miejscu publicznym. Louis czasami sam czuł się niekomfortowo witając się z facetem jakoś bardzo spoufalająco, ale z Harrym nie miałby takiego problemu. Czuł, że niezależnie czy byłby to podanie sobie dłoni, przytulenie się czy nawet buziak w policzek byłoby okej. Styles w końcu zdecydował się na jedynie kiwnięcie głową.

Gdy już się ze sobą przywitali, Louis ruchem dłoni wskazał stolik, przy którym mogą usiąść. Chciał, żeby wyglądało to spontanicznie, mimo tego że wcześniej dokładnie obliczył, jak będzie ich najmniej widać z boksu przyjaciół. Naprawdę nie potrzebował dodatkowego stresu, wiedząc że jest obserwowany.

Usiedli naprzeciwko siebie i Louis nieco tego pożałował. Gdyby wybrał większy boks, mogliby siedzieć bliżej i to dawałoby mu możliwości choćby najmniejszego dotyku. Może i był oczywisty, ale próbował zainicjować jakąś bliskość w każdy możliwy sposób, chociażby wtedy gdy podawał mężczyźnie menu, musnął swoimi palcami te jego. Doszedł do wniosku, że naprawdę nigdy nie miał okazji poczuć dokładnie jego skóry i po prostu miał na to ochotę. Chciał w nieskończoność go dotykać, napawając się tą gładkością i miękkością.

– Więc, na co masz ochotę? – spytał łagodnie Louis, bo on sam zdążył już dawno wybrać swoje zamówienie.

– Zastanawiałem się nad tą ofertą jesienną – powiadomił go. – Myślisz, że dyniowe latte będzie okej?

– Jest bardzo słodkie, ale ty chyba właśnie lubisz takie, prawda? – upewnił się, nawiązując do napoju, jaki ostatnio pił.

Gdy kelnerka już przyjęła ich zamówienia, mogli zająć się swobodną rozmową.

– Więc znowu czarna kawa – zaśmiał się Harry. – Wiesz, że nie musisz na każdym kroku pokazywać, że jesteś męski? Wystarczy na ciebie spojrzeć.

– Po prostu lubię czarną kawę, nie ma tutaj żadnej ideologii, panie Styles – powiedział spokojnie, zbliżając się nieco do niego. – Przy okazji, z takim nazwiskiem naprawdę powinieneś rozpocząć karierę muzyczną.

– Niestety, do tego potrzeba coś więcej niż ciekawe nazwisko – uznał nieco zasmucony. – Ale praca w radio też jest fajna. Mam pretekst do znania tych wszystkich ciekawostek.

– Takie rzeczy często się przydają, zawsze można takim czymś kogoś zainteresować sobą – flirtował Louis.

– Chcesz powiedzieć, że ktoś już cię tak oczarował? – spytał, zniżając nieco swój głos i sprawiając tym samym, że był jeszcze głębszy i seksowniejszy.

– Poznałem miłego chłopaka przy barze, który był niesamowicie zainteresowany piosenkami o jesieni, ale nawet nie wiedział, że Frank Sinatra nie jest z Nowego Jorku – droczył się. – Musiałem go uświadomić.

– Cóż, na pewno bardzo ci dziękuje, bo dzięki temu mógł zabłysnąć przy  prowadzeniu audycji ze swoim szefem – odparł Harry, wyraźnie powstrzymując się  od śmiechu. – Właściwie to do teraz mnie zastanawia, jak mnie znalazłeś. To wydaję się trochę dziwne.

– Dziwne to było twoje zachowanie w barze, mój drogi – stwierdził Louis. – Lubisz tajemnicę, ale masz szczęście, że ja lubię je odkrywać. Jako nastolatek bawiłem się w detektywa.

– Czyli metodą dedukcji wywnioskowałeś, gdzie pracuję?

– Przyznaję, że to usłyszenie cię w radiu było przypadkowe – zacmokał Louis. – Znalezienie adresu już mniej, ale mój przyjaciel potrafi załatwić naprawdę wszystko.

– W innym przypadku wziąłbym to za coś przerażającego, ale teraz, o dziwo, uważam to za słodkie – powiedział Harry.

Przyszła do nich kelnerka z ich zamówieniami. Można powiedzieć, że filiżanka Louisa wyglądała dość biednie przy dużej szklance Harry'ego, pełnej bitej śmietany i jakiegoś karmelowego sosu. Tomlinson pomyślał, że jeśli chłopak dalej będzie smakował w takich rzeczach to szybko zejdzie na zawał, ale wolał to przemilczeć.

Mężczyzna obserwował, jak Styles nachyla się, żeby napić się swojego napoju przez rurkę. Był zafascynowany sposobem, w jakim jego wargi zacisnęły się na słomce, ale bardziej zdziwiło go to, że chłopak nie podnosi szklanki, tylko sam się do niej zniża. Było w tym coś gorącego, ale równocześnie niewinnego, bo w końcu on tylko pił kawę. Umysł Louisa przenosił się  bardzo brudne zakamarki i za wszelką cenę chciał to od siebie odrzucić. Gdy zaczął teraz otwarcie przystawiać się do Harry'ego byłoby to niewątpliwie nietaktowne. Chłopak różnił się od wszystkich jego poprzednich randek. Tomlinson nie mógł dokładnie powiedzieć, co to takiego, ale po prostu miał wrażenie, że mężczyzna to nie jest jego typ. Oczywiście, przystojni mężczyźni zawsze mu się podobali, ale raczej chodziło o jego zachowanie. Harry był nieco kokieteryjny, ale równocześnie stronił od bliższego kontaktu fizycznego z Louisem, jakby chciał mu pokazać, że jego niełatwo zdobyć. I Tomlinson już nie raz spotykał się z takim typem, ale najczęściej były to kobiety, które chciały pokazać swoja siłę i wystarczyło kilka słówek, żeby mu się oparły. Mężczyźni najczęściej byli prostolinijni i nie bawili się w dziwne gierki, a Louis naprawdę lubił taką cechę. Teraz jednak odkrył, że uwielbia tę kokieterię Harry'ego pomieszaną z byciem niedostępnym. Pociągał go fakt, że nie jest osobą, którą łatwo się podrywa; był wyzwaniem, które Louis chciał podjąć, bo czuł, że nagroda będzie naprawdę interesująca. Po raz pierwszy w życiu Tomlinson czuł, że nie chodzi mu tylko o seks. Zrozumiał, że Harry jest zbyt ciekawym człowiekiem, żeby mieli przestać się spotykać niedługo po tym, jak się ze sobą prześpią.

– Miałeś rację, jest bardzo słodkie – stwierdził Styles, oblizując usta.

– Możemy zamówić coś innego...

– Ale to idealna słodkość – zaśmiał się i podsunął Louisowi szklankę. Gest ten wydawał się być miły i sprawił, że Tomlinson poczuł się, jakby byli już dobrymi znajomymi. Nachylił się i wypił trochę napoju. – I jak?

– Słodki i gorący – uznał, kręcąc głową. – Masz dużo wspólnego ze swoją kawą.

Powiedział to w formie żartu, ale Harry uśmiechnął się lekko, rumieniąc się. Louis trochę się zdziwił, że tak zadziałał na niego tak słaby komplement, bo to zachowanie wskazywało, jakby Styles nie słyszał tak miłych rzeczy często. Oczywiście to nie mogło być prawdą, bo Tomlinson był pewien, że mężczyzna jest doceniany na każdym kroku. Zapewne nie mógł się odgonić od kobiet, bo to połączenie męskości i delikatności działało też na płeć piękną.

W końcu ich spotkanie przerodziło się w zestawy pytań, w szybkim czasie nadrobili zaległości z swojego życia. Louis dowiedział się, że Harry jest od niego trzy lata młodszy i pochodzi z miasteczka w Anglii. Wychowywali się w miejscach oddalonych od siebie o jakieś dwie godziny drogi, co wcale nie wydawało się być aż tak dużym dystansem. Jednak Louis wyjechał z Wielkiej Brytanii, gdy mężczyzna miał piętnaście lat. Harry zaczął studiować dziennikarstwo, ale jednak je porzucił i zdecydował się wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Od zawsze pasjonował się muzyką, ale na razie nie planował działać w tym przemyśle, wystarczyła mu praca w radio. Obiecał też, że kiedyś mu coś zaśpiewa, żeby udowodnić, że nie tylko jego nazwisko nadaje się na muzyka.

Harry naprawdę dość mocno rozgadał się na swój temat, dzięki pytaniom Louisa. Mówił o szkole, opowiadał o rodzinie; swojej mamie i starszej siostrze. Tomlinson słuchał zaciekawiony, jednak po pewnym czasie afektacja w sposobie jego mówienia zaczęła go niepokoić. Wydawało się to nieco nienaturalne. Osobno każda historia miała sens, jednak sposób ich przedstawienia był specyficzny. Jedna opowieść nie przechodziła płynnie w drugą, jak to się najczęściej dzieje. Louis czuł, że Harry unika kilku tematów, dlatego w jego wypowiedziach brakuje czasami sensu i odpowiedniej chronologii. Było parę rzeczy, o których nie chciał mówić. Jedną z nich na pewno był powód jego wyjazdu, który zawsze bacznie omijał, ale za to bardzo szczegółowo skupiał się na tematach bezpiecznych. Tomlinson zrozumiał, że szkoła, jego dobre oceny czy relacje z rodziną to coś, czego się nie wstydzi i nie ma z tym problemu. Mężczyźnie nie przeszkadzało, że właśnie dokładnie słucha, jak Harry i Gemma, jego siostra, przynieśli do domu małego kotka i chowali go w pokoju chłopaka. Pogratulował mu w myślach doskonałej pamięci, bo Harry zdawał się mieć w swoim umyśle każdy szczegół z tamtych kilku dni. I być może historię można było streścić do kilku zdań, ale Louis z chęcią dowiadywał się o tym wszystkiego. Same słuchanie potoku słów z ust mężczyzny sprawiało mu przyjemność.

W pewnym momencie Harry nagle przerwał i ostatnie słów zawisło w powietrzu. Louis zrozumiał, że najwyraźniej skończyły mu się bezpieczne tematy i nie chciał dopuścić, żeby Tomlinson sam o coś zapytał, bo mogłoby być niezręcznie. Sam zaczął dowiadywać się rzeczy z jego życia.

Styles był zachwycony jego pracą w wydawnictwie i naprawdę interesował się, na czym to polega. Tomlinson uznał, że reakcje chłopaka są nieco przerysowane. Za bardzo ekscytował się wszystkim, co mówił i co działo się wokół niego. Jakby nagle stał się nakręconą zabawką. Jednak Louis nie miał z tym większego problemu. Cieszył się, że mężczyzna się uśmiecha i wydaję się być niesamowicie zadowolony z tego spotkania. Coś w jego umyśle wciąż jednak mu mówiło, że to nie jest naturalne i wręcz dziwne. Oczywiście, Harry był specyficznym człowiekiem, jednak Louis poczuł, że jeszcze nigdy nie odbył takiej rozmowy. Nie umiał ubrać w słowa, co różni ją od innych, ale cały czas miał wrażenie, że coś jest nie tak. Starał się jednak tym nie przejmować, bo liczyło się, że jest tutaj z mężczyzną, który cały czas dobrze się bawi.

Gdy już wyczerpali temat pracy, Harry skupił się na znajomych Tomlinsona. Wypytywał, jak się poznali, w jakich okolicznościach i czy teraz utrzymują kontakt. Louis przyznał, że rzadko rozmawia z kolegami z Anglii, bo nie ma na to czasu, poświęcając się najbliższym, którzy mieszkają w tym samym mieście. Opowiedział mu o swoich przyjaciołach, co robią, jak się zachowują, pomijając jednak fakt, że są w tym samym miejscy, co oni. Tak jakoś wyszło, że przez wcześniejszy potok słów Harry'ego on sam zaczął mówić więcej niż chciał. Za bardzo mówił o swoich relacjach z Liamem, Zaynem i Niallem, wspominając nawet to, że mieszka ze swoim najlepszym przyjacielem, który dodatkowo jest gejem. Większość osób uważało to za dziwne, ale Harry nie wydawał się tym przejmować. Louis jednak czuł, że musi mu jakoś wyjaśnić, że nigdy nic ich nie łączyło.

– Może ja i moi znajomi jesteśmy ze sobą blisko, ale potrafimy odsunąć na bok pożądanie, wiedząc że dobre relacje w grupie są ważniejsze.

– W gangu, jak to powiedział ten barman – zaśmiał się Harry, a Louis przytaknął. – Ale chcesz mi powiedzieć, że nigdy nie myślałeś o uprawianiu seksu z tym Liamem albo Zaynem?

– Właściwie ja i Zayn... – westchnął. – Ale to było zanim zostaliśmy przyjaciółmi. Jednorazowa sytuacja, która już nigdy się nie powtórzy.

Ugryzł się w język, ponieważ miał nikomu o tym nie mówić. Wprawdzie nie do końca powiedział, że przespał się z Zaynem, ale niepowiedzenie było dość wyraźne. Harry jakoś tak na niego działał, że był gotowy wyznać mu wszystkie swoje sekrety, żeby poznać te jego. Chłopak jednak nawet nic nie powiedział na ten temat, jakby nie uważał tego za dziwnego. To Louis był tym, który postarał się zmienić temat na mniej niezręczny dla niego.

– Trochę ci zazdroszczę, że masz tutaj tylu znajomych, a twoi przyjaciele naprawdę wydają się być wspaniali  – powiedział szczerze Styles. – Ja mieszkam tutaj od dwóch miesięcy i oprócz ciebie znam jeszcze swojego szefa i sąsiadkę. Pani Hudson jest naprawdę uroczą kobietą. Zaprasza mnie nawet na herbatkę.

– Jesteś pewien, że mieszkamy w tym samym mieście? – zażartował Louis. – Serio, H, to Nowy Jork. Tutaj nie rozmawia się z sąsiadami i dzwoni się na policje, gdy z ich mieszkań wydobywa się nieprzyjemny zapach.

– Przepraszam, ale jeszcze nie przywykłem do tego wielkomiejskiego życia i witam się z sąsiadami – prychnął, jednak jego ton głosu był utrzymywany w figlarnym tonie. – Dziwię się, że po sześciu latach nie zacząłeś jeszcze mówić amerykańskim akcentem.

– Staram się wciąż być snobistycznym Brytyjczykiem, żeby ładni angielscy chłopcy do mnie zagadywali – flirtował Tomlinson. Zbliżył się do Harry'ego i mówił półszeptem, jakby wyjawiał mu jakąś tajemnicę. – Powiem ci jednak, że w Wielkiej Brytanii mamy przystojniejszych mężczyzn niż tutaj.

– Mam dowód przed sobą – czarował go Styles z kokieteryjnym uśmiechem. – Chociaż moja wiedza na temat urody Amerykanów ogranicza się do mojego szefa.

Louis zaśmiał się, domyślając się, że pracodawca Harry'ego musi być starszym mężczyzną, który zapewne nie jest zbyt pociągający.

– Ale trochę mnie dziwi, że znasz tak mało osób – odezwał się łagodnie. – Wydajesz się być pewny siebie.

– To skomplikowane, ale nie zawsze jestem – odparł młodszy, nieco go zbywając tak krótką odpowiedzią. – Po prostu mam problemy do zagadywania do obcych ludzi i wolę jak ktoś robi to za mnie.

I nagle Louis uznał, że nie ma nic do stracenia. Rzadko decydował się na taki krok, bo uważał to za zbyt duże posunięcie. Najczęściej po którymś z kolei spotkaniu robił to niebyt dokładnie, jednak w większość przypadków w ogóle sobie to odpuszczał. To był jednak Harry,  zagubiony w Nowym Jorku chłopak i Tomlinson po prostu czuł, że musi to zrobić, bo inaczej będzie miał wyrzuty sumienia.

– Harry, może nie powinien – podjął wątek – ale chciałbyś poznać moich przyjaciół?

Ω

– O czym oni tak długo rozmawiają? – prychnął Niall, patrząc zniecierpliwiony na zegarek.

– Nie wiem, może o sobie? – spytał retorycznie Liam. – To najczęściej robi się na randkach.

– Oni nie są wcale na żadnej randce! – wykrzyknął Horan. – Mówię wam, to kolejna El czy... jak jej tam...

Jak Louis się później dowiedział, Niall jeszcze przez dłuższy czas nie wierzył, że przyjacielowi Harry podoba się nieco bardziej niż tylko „chcę go zaliczyć". Myślał, że Tomlinson po prostu udaje, dlatego dziwił się, że podrywanie chłopaka zajmuje mu tak długo. W normalnej sytuacji byliby już w mieszkaniu Louisa, a teraz nie wydawało się, że mają zamiar w ogóle tam iść.

Niall nie dopuszczał do siebie myśli, że Louis być może trochę dojrzał, bo bał się, że to jakoś zakończy ich całą znajomość. Czwórka przyjaciół była singlami i to wydawało się być najlepsze. Oczywiście, gdyby Liam kogoś sobie znalazł nie byłoby problemu, bo on od zawsze taki był. Chciał stałego związku i nigdy nie pomagał przyjaciołom w jednonocnych przygodach. Jednak gdyby to Zayn albo Louis znaleźli sobie kogoś na stałe, dla Nialla byłoby to zakończenie pewnej ery. Z trzech muszkieterów zostaliby tylko dwaj albo, co gorsza, jeden i Horan po prostu się tego bał. Uważał, że jeszcze przez wiele lat nie warto się wiązać, bo to marnowanie młodości.

Próbował odsunąć od siebie myśl, że Louis być może znalazł sobie chłopaka. Wprawdzie przeżył już kilka jego związków, ale żaden z nich nie był oparty na uczuciach. Przyjaciele Louis wiedzieli, że każda dziewczyna Tomlinsona nie była poważną relacją. Dla niego było to ułatwienie, bo miał po porostu pod ręką kogoś bliskiego do uprawiania seksu, ale nigdy nic do nich nie czuł. Niall miał szczerą nadzieję, że to samo jest z tym całym Harrym.

– Szczerze, to nie wydaję mi się, że to coś błahego – powiedział Zayn, próbując zobaczyć dokładnie towarzysza przyjaciela. Znajdowali się trochę daleko i do tego mężczyzna był tyłem, ale wyraz twarzy Louisa wskazywał, że świetnie im się ze sobą rozmawia. Co chwilę się śmiali, Harry stykał ich dłonie razem. Wyglądali jak dobrze dobrana para na randce.

Gdy Zayn powiedział przyjaciołom o swoich przemyśleniach otrzymał aprobujący pomruk Liama i kolejne prychnięcie Nialla.

– Mogę się z wami założyć, że to nie potrwa dłużej niż kilka tygodni – odezwał się Horan.

– A ja mogę się założyć, że Louis poślubi tego kolesia – uznał Liam, ale zaraz zmarszczył brwi. – Dobra, to nielegalne*. Ale mogę się założyć, że się w nim zakocha.

– Mogę zostać sędzią zakładu!  – zgłosił się Zayn. Wszyscy wwstali, a dwójka mężczyzn podała sobie dłonie. Malik stanął pomiędzy nimi, żeby przeciąć ich zakład. – Czekajcie, o co w ogóle się zakładacie?

– Chcę rozlać piwo na Nialla – stwierdził pewnie Liam, chcąc zemścić się za sytuację sprzed prawie roku. Dopiero co się poznali, a Niall postanowił oblać Payne, gdy ten zaczął rozmawiać z „jego" dziewczyną. Dopiero później się okazało, że mężczyzna jest gejem, ale tak naprawdę nigdy nie miał szansy rewanżu.

– Umowa stoi! – wykrzyknął blondyn.

Zayn przeciął ich dłonie, po czym spojrzał na nich z powagą.

– A teraz panowie, możecie uderzyć się w twarz.

Ω

– Może chciałbyś poznać moich przyjaciół? – spytał Louis, a Harry zmarszczył brwi. Początkowo wydawało się to dobrym pomysłem, jednak teraz zorientował się, że to trochę za wcześnie. W końcu traktował ich prawie jak rodzinę i to mogło uchodzić za zbytnie spoufalanie się. – Właściwie są w tym barze, więc jeśli masz ochotę... Ale nic na siłę!

– Oczywiście, że chcę ich poznać! – uznał zadowolony, a Louisowi kamień spadł z serca. Jak dobrze, że chłopak miał dzisiaj tak wyśmienity humor i zapewne przystałby na każdą jego propozycję. Przez chwilę zastawiał się, czy zgodziłby się też na nieco inne, bardziej intymne pomysły Tomlinsona, ale doszedł do wniosku, że wcale nie ma ochoty tego sprawdzać. Nie mógłby teraz w żaden sposób go wykorzystać, bo wydawał się na to zbyt dobry i po prostu cudowny. – Gdzie są?

Obaj wstali i Styles zaczął rozglądać się po barze w poszukiwaniu ich, kiedy Tomlinson miał ochotę westchnąć głośno, bo cholera jasna. Wskazał jedynie wzrokiem na trójkę mężczyzn i kiedy Harry odwrócił się w ich stronę, Liam i Niall uderzyli się nawzajem w twarz. Cóż, Louis miał również ochotę to zrobić, bo pokazywanie, że są idiotami wcale nie powinno wpłynąć pozytywnie na przebieg randki. Chciał jak najlepiej wypaść przed Stylesem, bo bardzo zależało mu na jego zdaniu, jeżeli wiązał z nim trochę poważniejsze plany.

– Nie pytaj, proszę – szepnął do Harry'ego, który tylko zachichotał, gdy zbliżali się do grupki.

– To nie sprawiedliwe, Liam ćwiczy! – wysapał Niall, trzymając się za policzek. Tomlinson zaobserwował, jak Zayn spojrzał się na biceps Payne'a, przygryzając wargę i zanotował w głowie, żeby zmusić przyjaciela do częstszego ubierania T-shirtów.

– Ty też mógłbyś – uznał Liam, którego najwyraźniej życiowym powołaniem było namawianie ludzi do sportu. – Mówiłem ci już, że...

– Po pierwsze, mam cudowne geny – prychnął Niall, pokazując na swoje ciało dłońmi. – A po drugie, mój drogi, golf to najlepszy sport na świecie.

– Cześć – przywitał się Louis i zwrócił tym uwagę przyjaciół, którzy odwrócili się w jego stronę. Zaraz wszyscy odskoczyli jak oparzeni, widząc Harry'ego. Zayn otworzył szerzej usta, a Liam poprawił koszulkę. Jedynie Niall zachował się w miarę normalnie i po prostu przyniósł dodatkowe krzesło. – To właśnie jest Harry. Harry, to Zayn, Liam i Niall.

Wszyscy podali mu dłoń, a Harry był widocznie zawstydzony zachowaniem przyjaciół. Louis zaś czuł się trochę zły, bo może i Styles był gorący, ale był też jego, więc dał wzrokiem Zaynowi do zrozumienia, że go zabije, na patrzenie się na niego w tak oczywisty sposób. Ten obiecał, że nawet go nie dotknie. Jeśli chodzi o Liama, to może i zauważył, że chłopak jest atrakcyjny, ale zapewne nawet przez myśl nie przyszło mu nic niestosownego. Żaden z nich nie potrafił sobie wyobrazic, czy przyjaciel w ogóle kiedykolwiek miewa kosmate myśli.

Ω

– Czekaj, czekaj – wtrącam się. – Chcesz mi powiedzieć, że wywnioskowałeś to wszystko, co myślą patrząc na nich?

– To o zakładzie mi powiedzieli...

– Nie, chodziło mi o tę obietnicę Zayna – precyzuję.

– Ach, to tak – odpowiada. – Kiedy przyjaźnisz się z kimś dostatecznie długo i spędzasz z nim praktycznie całe dnie to zaczynasz tak jakby czytać mu w myślach. Ich mowa ciała mówi naprawdę dużo. 

– Nie mam więcej pytań – wzdycham, patrząc na profesora z niedowierzaniem.

Ω

Louis musiał pochwalić swoich przyjaciół za samodyscyplinę. Minęło już trochę czasu, a żaden z nich nie zadał Harry'emu kłopotliwych pytań. Styles sam z siebie mówił im o sobie, nie dodając jednak nic więcej, czego wcześniej nie powiedział Tomlinsonowi.

Szatyn zauważył, że podczas rozmowy z większą ilością osób jego entuzjazm i podekscytowanie nieco spadło, a mężczyzna wydawał się być bardziej nieśmiały. To jednak sprawiło, że Louis uważał go za jeszcze bardziej atrakcyjnego. Podobało mu się to, że przy nim się otwierał, bo czuł się pewnie w jego towarzystwie. Wręcz można powiedzieć, że mu to schlebiało, bo to on był tym, który sprawiał, że Harry pokonywał swoją niepewność i próbował flirtować. Miał też w głębi duszy nadzieję, że mógłby być jedyną taką osobą.

– Wciąż mnie zastanawia, dlaczego uderzyliście się w twarz – odezwał się nagle Harry, zmieniając nieco temat. Louis wcześniej naiwnie wierzył, że mężczyzna jednak się tym nie zainteresuje, ale właściwie nie mógł go winić, on sam byłby ciekawy.

Widział, jak przyjaciele spojrzeli nerwowo na siebie, a Zayn kopnął Nialla w nogę, gdy ten chciał się odezwać.

– Założyliśmy się, kogo pierwszego namówię na tatuaż u mnie – powiedział Malik i to naprawdę było wymyślone na poczekaniu, ponieważ Louis był pewien, że nikt z tej dwójki nie chciał zrobić sobie tatuażu.

– Jesteś tatuażystą? – zdziwił się nieco Harry, a Zayn pokiwał głową w odpowiedzi, uśmiechając się. – Wow, to świetnie! Sam zastanawiałem się nad jakimś nowym tatuażem...

Nowym.

N o w y m.

Serce Louisa zabiło mocniej, bo nagle zechciał dowiedzieć się, jakie ozdoby ma na swoim ciele mężczyzna i gdzie się one znajdują. Nie miał jednak odwagi o to zapytać i obiecał sobie, że jeszcze kiedyś je zobaczy.

– Mogę ci pokazać moje portfolio – zaproponował mężczyzna, a Louis skarcił go wzrokiem, bo to wydawało mu się podrywaniem jego randki. Był pewien, że wystarczy zobaczyć kilka projektów, a nawet tylko szkiców Malika, żeby się nimi zachwycić. Przynajmniej tak wyglądało w jego przypadku, styl przyjaciela całkowicie go zachwycił. Jednak nieco go zdziwiło to, że Harry chce się tatuować, bo po prostu wydawał się być na to za grzeczny. Nie mógł sobie wyobrazić na jego niewinnym ciele jakiegoś czarnego tuszu, chociaż uznał, że mogłoby być to seksowne.  – Właściwie, mam je przy sobie...

– Z chęcią zobaczę – zgodził się entuzjastycznie chłopak.

– Louis, podwiń rękawy – rozkazał od niecenia Zayn i dopiero teraz Tomlinson zrozumiał, że ten mu pomaga. Zapewne domyślił się, że Harry lubi tatuaże i dzięki temu może spodoba mu się jeszcze bardziej jego ciało. Miał zdecydowanie najlepszego przyjaciela na świecie.

Louis rozpiął guzik przy rękawie koszuli i podwinął materiał w górę. Powoli było widoczne coraz więcej czarnego tuszu, aż doszedł do łokcia. Uznał, że może jeszcze będzie miał okazję pokazać Harry'emu inne tatuaże, ale teraz chciał mu dać jedynie przedsmak wszystkiego. Podsunął ręce do Stylesa, żeby ten mógł się dokładniej przyjrzeć. On za to bez skrępowania przejechał palcem po ozdobach, wywołując dość widoczne ciarki na jego ciele. Uśmiechał się przy tym pod nosem, bo wzory najwyraźniej mu się bardzo podobały.

Louis w tym czasie był skupiony całkowicie na jego twarzy. Rzęsy Harry'ego były niesamowicie gęste i długie. Przez uniesienie kącików widoczne były słodkie dołeczki i rany, Tomlinson rzeczywiście je uwielbiał. Nie zdawał sobie sprawy, że taka rzecz może na niego tak działać, ale miał ochotę ich dotknąć albo złożyć tam pocałunek. Widział też, jak niesforny kosmyk opadł Harry'emu na czoło, więc bez wcześniejszego przemyślenia tego gestu, włożył mu je za ucho.

– Dziękuję – wymamrotał chłopak potulnie, po czym spojrzał mu głęboko w oczy. Louis mógłby umrzeć patrząc w tę zieleń. Wydawało mu się, że jeszcze nigdy nie widział tak pięknego koloru i czuł się jakby w raju. Oczy Harry'ego były dla niego czymś w rodzaju ostoi i sprawiały, że się uspokajał. Wystarczyło, że złapali swój wzrok, a Louis już był mniej nerwowy i po prostu szczęśliwy.   – Naprawdę bardzo mi się podobają. Masz dobry gust.

Tomlinson był za bardzo pogrążony w rozmyślaniach na temat oczu i piękna Harry'ego, że chwilę zajął mu powrót do rzeczywistości. Otrząsnął się, posyłając mu łagodny uśmiech wraz z kiwnięciem głowy.

– Powinieneś zobaczyć jego klatkę piersiową, tam są dopiero dzieło sztuki – zaśmiał się Zayn, a Louis po raz kolejny pomyślał, że przyjaciel podrywa Harry'ego za niego. Styles jedynie zarumienił się lekko, słysząc to, jakby wyobrażenie nagiego ciała mężczyzny było dla niego czymś mocno zawstydzającym. Malik chyba też to zauważył, bo szybko przeszedł na inny temat. – W każdym razie, masz jakieś konkretne pomysły?

– Chciałbym coś tutaj – wskazał na miejsce pod mostkiem, między żebrami. – Ale nie wiem jeszcze, co dokładnie. Mógłbyś mi przygotować jakieś wzory?

– Wow, ty mówisz poważnie? – zdziwił się Zayn. – Chcesz, żebym cię tatuował? Przecież dopiero się poznaliśmy, nie znasz jeszcze moich kwalifikacji!

– Ale zobaczyłem twoje prace i skoro Louis ci zaufał... – wymamrotał Harry, a Tomlinsonowi zrobiło się cieplej na sercu, ponieważ Harry ufa jego osądom. Cóż, było to nieco nieodpowiedzialne i naiwne, zważywszy na długość ich znajomości, ale i tak uważał to za niesamowicie słodkie. Chłopak wydawał mu się tak niewinny, bo on na jego miejscu zachowałby się całkiem inaczej. W końcu normalni ludzie nie umawiają się z kimś, kto podstępem zdobył ich adres, a teraz jeszcze całkowicie im ufają. Harry był dziwny, ale Louis właśnie to uwielbiał, bo niecodziennie ma do czynienia z osobami z tak dobrym sercem.

– Jesteś nieodpowiedzialny, młodzieńcze. Umówmy się tak, że kiedyś przyjdziesz do mojego studia i pokażę ci, że spełnia wszystkie normy, zobaczysz parę prac i dopiero się zdecydujesz, dobrze? – uciął mu Zayn, a Styles zgodził się, wciąż nieco podekscytowany. Wyglądało na to, że już nie mógł się doczekać tego tatuażu i był gotowy nawet w tej chwili iść do studia, ale jakiś cudem się powstrzymywał. – Ale cię lubię. Hej, myślicie że Lucas wciąż ma przy sobie aparat? Mógłby nam zrobić zdjęcie. 

– To cudowny pomysł! – zgodził się Liam, który od paru lat prowadził album z ich fotografiami w różnych pamiętnych sytuacjach.

Lucas na szczęście miał go przy sobie, bo był dzisiaj na występie bratanicy i z radością zrobił im zdjęcie. Harry przybliżył się trochę do Louisa, Zayn i Liam byli w siebie wtuleni, wyglądając jak słodka para, a Niall wziął kufel piwa i uniósł w górę.

Tomlinson nie mógł się nie uśmiechać, gdy myślał o tym, że to jego pierwsze zdjęcie z Harrym. Zaczął się zastanawiać, czy za parę lat nie będzie mógł sobie przypomnieć jego imienia, tak jak najcześciej było z wszystkimi dziewczynami, które załapały się na zdjęcia, czy raczej Styles będzie przy nich, gdy będą przypominać sobie wydarzenia zachowane na fotografiach.
W głębi serca liczył na to drugie, chociaż wątpił, czy się spełni. Ile już razy był przekonany, że jakaś znajomość potrwa dłużej, bo przecież nawet po rozstaniu można się przyjaźnić. Niestety, nie wszyscy ludzie myśleli tak jak on i Zayn.

Rozmawiali jeszcze przez długi czas, aż w końcu zrobiło się późno. Jutro był poniedziałek i Harry postanowił, że musi się zbierać, bo prowadzi poranną audycję. Wszyscy byli nieco smutni z tego powodu, bo naprawdę miło im się ze sobą rozmawiało. Styles był cudowną osobą i wszyscy zdążyli to już dostrzec po nawet krótkim czasie.

– Odprowadzę cię do drzwi – zaproponował Louis i obaj wstali. Tomlinson jednak nie opuścił mężczyzny przy wyjściu i zdecydował się na pójście z nim aż to ulicy. Stali teraz przed budynkiem, uśmiechając się do siebie, jakby żaden z nich nie wiedział, jak się pożegnać. – Więc, naprawdę świetnie się bawiłem.

– Ta, jak również – zgodził się, oblizując usta.

– Wiesz, jakbyś chciał się jeszcze spotkać...

– Obiecałem ci kawę! – przerwał mu Harry ze śmiechem. – Nie odpuszczę ci tego.

– To dobrze – odparł Louis z ulgą. – Naprawdę lubisz kawę, hm?

– Naprawdę też lubię osobę, z którą mam pić tę kawę – stwierdził chłopak, a Tomlinson zaśmiał się cicho.

– To zgadamy się jeszcze jakoś?

– Zadzwonię do ciebie – obiecał chłopak.

Nagle obaj, w tej samej chwili przybliżyli się do siebie, żeby się objąć na pożegnanie. Louis wyraźnie czuł zapach i ciepło ciała chłopaka. Podobało mu się to, jak blisko siebie byli i zdecydowanie cieszył się, że tak zakończyli to spotkanie.  Tomlinson pozwolił sobie na pogodzenie kilka razy pleców Harry'ego, marząc żeby zostali w tej pozycji na zawsze. Wtopił nos w jego włosy i po prostu napawał się tym, że są tutaj razem.

To przytulnie było dość krótkie, chociaż pod koniec Harry wyraźnie zwlekał z rozdzieleniem się. Dlatego jeszcze przed ostatecznym odsunięciem się od siebie trzymał dłonie na ramionach Louisa, podczas gdy on dotknął na chwilę jego biodra.

– To cześć – powiedział Harry, posyłając mu łagodny, choć nieco nieśmiały, uśmieszek, wystawiając dłoń, żeby złapać taksówkę.

– Do zobaczenia – odparł Louis, patrząc jak chłopak wchodzi do pojazdu.

Poczekał jeszcze chwilę zanim odjechał, po czym, nie przejmując się ludźmi na ulicy, podskoczył, nie mogąc już dłużej chować swojego szczęścia. Przez przypadek wpadł na starszą panią, która uderzyła go torebką, więc ją przeprosił. Ta prychnęła coś o niewychowanej młodzieży, podczas gdy Louis wrócił do baru, chcąc porozmawiać o tym z przyjaciółmi.

***

*pamiętajcie, że jest 2005 rok, małżeństwa homoseksualne w USA są legalne dopiero od 2015 roku. Wiele osób, nawet homoseksualnych, dziesięć kat wcześniej niezbyt sobie potrafiło wyobrazić, że społeczeństwo będzie na tyle tolerancyjne. Smutne, że w niektórych krajach wciąż tak jest.

*****
Cześć kochani! Witam was w nowym rozdziale, praktycznie w całości poświęconemu Larry'emu. Mam nadzieję, że wam się podoba!

Ja zaczęłam pisać dwa dni temu os i chyba oduczyłam się takich krótkich form, bo ja na razie ma on 13k słów, a jeszcze nie skończyłam. Zastanawiam się, czy nie podzielić go na dwie czy trzy części, które wstawie w tym samym czasie, ale trochę ułatwi to czytanie. Nie wiem, możecie mi napisać jak byście to woleli.

W każdym razie, napiszcie mi, co tam u was, jak życie czy co ciekawego zrobiliście.

Miłego weekendu!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro