6. Nearly Witches (Ever Since We Met)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

          

Louis usiadł na krześle tak, że oparcie było z przodu, dzięki temu mógł położyć na nim swoje łokcie. Uśmiechnął się do przyjaciół, licząc że któryś odezwie się jak pierwszy. Spojrzał wymownie na Nialla, który za wszelką cenę starał się uniknąć jego wzroku. Patrzył się w drugą stronę, nerwowo stukając palcami w stół.

– Dobra, więc co sądzicie o Harrym? – spytał w końcu.

– Wygląda trochę jak hipis i gdybyś nie był moim przyjacielem, Harry byłby już w moim łóżku – uznał Zayn. – Musisz go zaliczyć. Zrób to dla mnie.

– Jest naprawdę bardzo miły – stwierdził Liam, uśmiechając się łagodnie. – Mam nadzieję, że jeszcze go zobaczymy. Może nawet często. Serio, znasz go parę dni, a mam wrażenie, że jeszcze nigdy nie widziałem cię w takim stanie. Zależy ci na nim, prawda?

– To cieszę się, że wam przypadł go gustu – odparł zadowolony Louis, ponieważ zawsze miał wrażenie, że gdy przyjaciele zaakceptują jego wybór, to jest dobrze. czuł się bezpieczniej, wiedząc że nie jest sam w swoich przekonaniach.

– Widzę, że nikt nie ma odwagi tego powiedzieć – prychnął Niall, krzyżując ręce na klatce piersiowej. – Harry do nas nie pasuję.

– Ni, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale on ma pasować do Louisa, nie do nas – wtrącił Liam pewnie.

– Czekaj, czemu niby miałby do nas nie pasować? – spytał podirytowany Tomlinson.

– Jest grzeczny, miły, ułożony i założę się, że piwo raz w tygodniu to dla niego maksimum alkoholu – wymienił blondyn. – Wydaję się być świętoszkiem, a już jednego takiego mamy.

Wskazał wymownie na Liama, który westchnął i przewrócił oczami.

– Harry nie jest świętoszkiem – zaprzeczył szybko Louis. – Kokietował mnie, gdy byliśmy sami. Przy was się trochę zestresował, ale...

– Właśnie o to mi chodzi! – wykrzyknął zniecierpliwiony Niall. – Louis, ty umawiasz się z ludźmi, którzy flirtują z tobą przy znajomych, a gdy jesteście sami to się pieprzycie! Harry to jedna z tych osób, która uważa, że żeby uprawiać z kimś seks trzeba być w związku i podlewać kwiatki w ogródku, żeby przygotować się na życie rodzinne.

– To był naprawdę dobry pomysł! – oburzył się Liam. – Powinienem wiedzieć od razu, że gdy Ben nie umiał zadbać o naszą orchideę, nie umiał też zadbać o związek...

Payne wyraźnie posmutniał na wspomnienie o swoim byłym, więc Zayn położył mu dłoń na plecach i poklepał go tam lekko w geście wsparcia. Louis zastanawiał się, czy Liam zrobił to specjalnie, żeby przyjaciel jakoś się do niego zbliżył. Był taki oczywisty w swoim zauroczeniu, że Tomlinson poważnie zaczął myśleć, czy reszta jego przyjaciół jest ślepa.

– Ale może ja chcę właśnie stałego związku – wyrzucił z siebie w końcu szatyn, a wszyscy zastygli, spoglądając na niego zszokowani. – Chodzi mi o to, że czasami mam dość bycia singlem. Jasne, niby fajnie jest być wolnym i móc robić, co się chce, ale jeszcze lepiej jest być z kimś, komu na tobie zależy i żyć tym nudnym życiem osób w związkach. I Harry jest do tego idealną osobą, którą mógłbym nawet przedstawić rodzinie.

– O nie, czyli chodzi o ślub twojej siostry? – jęknął Niall.

– Skąd o tym wiesz? – zdziwił się Louis, ponieważ nie zdążył jeszcze powiadomić o tym nikogo. Uznał, że zostawi to dla siebie dopóki nie przyjdzie zaproszenie.

– To w końcu gdzie umówisz się z Harrym na drugą randkę? – próbował zmienić temat Malik, nerwowo się uśmiechając.

– Zayn! – upomniał go Louis.

– Dobra, wiedzą to ode mnie! – przyznał się Liam. – Zawsze zapominam, że Zayn nie potrafi utrzymywać tajemnic i wygadał wszystko Niallowi...

– Potrafię, ta po prostu mi się wymsknęła...

– Wciąż nie rozumiem, skąd niby ty o tym wiesz? – powątpiewał Tomlinosn.

– Mieszkamy razem, wiem o tobie wszystko – powiedział. – No i mogłem podsłuchać twoja rozmowę przez telefon.

– Gdzie jest moja prywatność? – oburzył się Louis. – Chciałem zachować to dla siebie, bo wiedziałem, że źle to zniesiecie!

– My to źle zniesiemy? – prychnął Zayn. – Proszę cię, stary. Ty nienawidzisz ślubów i zawsze, gdy jesteś zaproszony na jeden działasz pod presją, kupując sobie jakieś dziwne zabawki. Przed weselem twojej mamy sprowadziłeś do mieszkania psa-robota, którego chciałeś wziąć ze sobą do Anglii. Martwimy się, że Harry będzie właśnie takim czymś. Znudzisz się nim i go zostawisz pod opieką Liama, tak jak zrobiłeś z Chanel.

– Ale Harry nie jest Chanel i nie zamierzam go brać na ten pieprzony ślub! – wykrzyczał mężczyzna.

– Ty nawet nie możesz go wziąć na ten ślub, bo nie robi się planów tak daleko idących w przyszłość z osobą, którą zna się tydzień – wypalił Niall i Louis musiał przyznać, że miał rację. Zna Harry'ego parę dni, a już zaczyna się zachowywać jakby byli ze sobą conajmniej parę miesięcy. Może do czasu ślubu nie będą się już spotykać, a nawet mogą być pokłóceni.

– Po prostu odpuście sobie wmawianie mu, że Harry do nas nie pasuje, bo wcale tak nie jest – wtrącił się Malik, a Louis przytaknął.

– Ha! – powiedział zwycięsko Liam, uśmiechając się złośliwie do Nialla.

– Ale też przestańcie mówić, że jakoś mu za bardzo zależy. Harry jest fajny, ale Louis zna go parę dni, dajcie mu się zastanowić – dokończył Zayn, a
Tomlinson po raz kolejny ucieszył się, że ma takiego przyjaciela. Mężczyzna zawsze wiedział, co powiedzieć i potrafił logicznie myśleć, nie biorąc żadnej ze stron. Zależało mu tylko na szczęściu Louisa, dlatego pozwalał mu ukojnie zdecydować, co dalej z jego przyszłością, nie poganiając go.

– Będzie, co będzie – stwierdził Tomlinson, wzruszając ramionami.

Ω

Harry najwyraźniej nie starał się zachować pozorów i próbować odwlekać spotkanie, udając niedostępnego i że wcale mu nie zależy. Louis już na drugi dzień dostał telefon od mężczyzny, który zaprosił go na kawę następnego dnia popołudniu. Problem był jedynie taki, że Tomlinson dowiedział się, że będzie musiał zostawać dłużej w pracy, bo mają dużo zajęć, a jeden z pracowników poważnie zachorował. Wieczorami zaś zajęty był Styles, bo swoją wieczorną audycję kończył dopiero o dwudziestej pierwszej, a to nie jest godzina sprzyjająca chodzeniu na kawę. Tomlinson wiedział, że jest trochę za wcześnie na randki o takiej godzinie, bo to oczywiste, że potem idzie się do czyjegoś mieszkania. Cóż, przynajmniej on zawsze tak robił, a nie chciał stawiać Harry'ego pod presją.

Jedyne co im zostało to czekanie do soboty. Louis był bardzo zawiedziony, ponieważ miał ochotę spotykać się z Harrym najlepiej codziennie, bo bał się, że każdy dzień zwłoki ich od siebie oddala. To oczywiście nie było możliwe, bo nawet nie zdążyli się do siebie zbliżyć, ale on chciał go po prostu dla siebie. Dodatkowo wcale nie pomagał Niall, który uważał, że tydzień w czasie gorących ludzi to nieskończoność i Harry w tym czasie zdąży poznać mnóstwo fantastycznych osób.

Tomlinson nie byłby sobą, gdyby tak od razu odpuścił. Pewnego wieczoru zaprosił swoich przyjaciół do siebie, żeby w czwórkę mogli wymyślić jakiś plan, jak może się spotkać z Harrym.

– Tommo, mam do dokończenia essay – jęknął Liam, siadając zrezygnowany na kanapie w swojej piżamie. Wyglądało to dość groteskowo, bo zajął miejsce obok Nialla, który miał na sobie elegancki garnitur.

– A ja do poderwania jakąś dziewczynę, która miała w dzieciństwie porobimy z tatą – dodał Horan i pokazał na swój strój. – Nawet staram się wyglądać jak ich wiecznie zapracowani ojcowie, żeby mogły mnie nazywać tatusiem!

– Obrzydliwe – stwierdził Liam. – Serio, dlaczego ja się w ogóle z tobą przyjaźnię?

– Bo będziesz potrzebował pomocy w kupieniu garnituru, gdy już zostaniesz prawnikiem – Niall poklepał go radośnie po plecach, a Payne a trudem przyznał mu rację, kiwając głową.

Podczas gdy ta dwójka się kłóciła, z kuchni wyszedł Zayn, niosąc ze sobą miskę płatków z mlekiem. Zacmokał niezadowolony, gdy zobaczył, że przyjaciele usiedli blisko siebie, zajmując jego miejsce na kanapie. Liam od razu się odsunął, a Malik wygodnie się rozsiadł, opierając się o kanapę, a jedną z nóg kładąc na Paynie. Jadł w spokoju swoje płatki, właściwie nie zauważając, jak jego przyjaciel się spiął. Zrobił się czerwony i nerwowo odsunął dłoń, jakby bał się dotknąć Zayna. Cóż, Louis zauważał takie rzeczy już od dawna, ale tym razem najwyraźniej nie umknęło to uwadze Nialla, który spojrzał na tę dwójkę ze zdziwieniem. Tomlinson pomyślał, że odkąd on poznał Harry'ego i zaczyna poważniej myśleć o związkach, Horan boi się o swoją przyszłość w paczce, dlatego stał się bardzie wyczulony.

– Co wy robicie? – spytał przyjaciół.

– Ja jem płatki, a Liam siedzi – odpowiedział Zayn, nie wiedząc, o co chodzi. – Dobra, Lewis, co było tak ważne, że musiałem zjeść swoją kolację u was?

– Codziennie wieczorem jesz u nas płatki – uświadomił go Louis. To, że Malik miał swoje mieszkanie wcale nie oznaczało, że przebywał u siebie. Przez większość czasu był u swoich przyjaciół, bo często czuł się samotny. Nie chciał jednak u nich zamieszkać, bo za bardzo cenił sobie swoją niezależność. Jeżeli można to było tak w ogóle nazwać, bo nawet nie opłacał swojego mieszkania, a robiła to jego bogata mama. – W każdym razie, to co powiedział Niall dało mi do myślenia.

– Chcesz odpuścić sobie Harry'ego? – ucieszył się. – Wiedziałem, że zmądrzejesz! Może i koleś jest seksowny, ale znajdę ci kogoś lepszego! Ostatnio spotkałem...

– Nie mogę nie widzieć się z Harrym tydzień – dokończył Tomlinson. – W końcu siedem dni u gorących ludzi to wieczność. Dzięki Ni za uświadomienie mi tego.

– Nie, nie, nie, ty mnie nie rozumiesz! – przerwał mu Horan. – Po siedmiu dniach Harry o tobie zapomni, więc ty zapomnij o nim wcześniej i chodź ze mną podrywać młode ładne dziewczyny! One są takie zdesperowane!

Wstał, ale Zayn go zatrzymał, ciągnąć za garnitur, żeby znowu usiadł na kanapie.

– Dobra, chcę żebyście zrobili burzę mózgów i powiedzieli mi, jak spotkać się z Harrym, chociaż na kilka minut – mówił Louis. – Od razu wspomnę, że nie mogę do niego zadzwonić z taką prośbą, bo wyjdę na desperata.

– Czyli chcesz się z nim spotkać przypadkiem, ale żeby to nie był tak naprawdę przypadek? – upewnił się Zayn.

– Bingo.

– Masz szczęście, że tu jestem, Tomlinson – zaczął Malik – bo przyszedłem tutaj zjeść płatki i pomóc ci spotkać się z Harrym. I uwaga, właśnie skończyły mi się płatki**.

Odłożył z impetem miskę na stolik do kawy, a Louis przewrócił oczami, bo Zayn zdecydowanie zbyt często parafrazował to zdanie i to wcale nie było tak zabawne, ale Liam zaczął się histerycznie śmiać. Chyba właśnie na tym polega zauroczenie, nawet nieśmieszne żarty twojego obiektu westchnień wydają się przezabawne.

– Jestem gotowy, Nada – westchnął Tomlinson.

– Dobra, jak pewnie wszyscy wiecie różnica między byciem słodkim a przerażającym tkwi w tym, jak się postrzega daną osobę – zaczął swoje przemówienie Zayn. – Wiecie, normalnie Harry powinien zadzwonić na policje, gdy Louis przyszedł do jego mieszkania, ale on mu się podoba, więc uznał to za słodkie.

– Do czego zmierzasz? – pospieszył przyjaciela.

– Skoro już i tak jesteś dziwnym stalkerem, możesz posunąć się o krok dalej – kontynuował. – Wiesz, gdzie Harry pracuje i o której kończy. Możesz przypadkiem kręcić się pod budynkiem i trafić na niego, gdy będzie wychodził z pracy.

– To... całkiem dobry pomysł – uznał Louis. – Ale co mu powiem, gdy się zapyta, co tu robię?

– Idź wcześniej do sklepu i kup coś nietypowego, tłumacząc się, że Liam ma okres i kazał ci iść po jego ulubioną czekoladę – wtrącił się nagle Niall. – Cholera, miałem ci nie pomagać!

– Za późno, stary! – powiedział uradowany Tomlinson i zaczął szykować się do wyjścia. Podszedł do lustra, żeby starannie ułożyć swoje włosy, podczas gdy przyjaciele patrzyli na niego niepewnie.

– Czy ty chcesz to zrobić teraz? – zdziwił się Zayn.

– A po co mam tracić czas?

– Już i tak straciłeś go dostatecznie dużo, nie znając miłości swojego życia – zaświergotał szczęśliwy Liam.

– Nie, po prostu... i tak skończyło nam się mleko – Louis spojrzał wymownie na Zayna. – Będę miał pretekst, żeby iść do sklepu.

– Ile niektórzy się napracują, żeby uprawiać seks – zaśmiał się pod nosem Malik. – Jakby single nie mogli po prostu robić tego z przyjaciółmi. Wiecie, ma się gorących przyjaciół i po prostu uprawiacie seks, a potem jecie pizzę, bo w końcu jesteście przyjaciółmi i lubicie seks i pizzę.

– Nie, bo potem jest niezręcznie i tak się właśnie rozwala paczki – uznał Niall, patrząc na niego groźnie. – Serio, obiecuję wam, że jeśli ktokolwiek z was będzie uprawiał między sobą seks, to was zajebię.

Louis miał nadzieję, że jego szybkie wyjście z domu po tym zdaniu nie było wcale aż tak oczywiste. Coraz bardziej bał się, że wyjdzie jego jednorazowy romans z Zaynem, a naprawdę nie chciał zostać zabity przez Nialla właśnie wtedy, kiedy poznał Harry'ego. Musiał się nim jeszcze trochę nacieszyć.

Ω

Parę minut później Louis był już pod sklepem w dzielnicy, w której pracował Harry. Taksówkarz trochę dziwnie zareagował, gdy poprosił o podwiezienie do jakiegoś supermarketu na danej ulicy, która jednak była trochę oddalona od części miasta, w której mieszkał. Kierowca zaproponował mu, żeby pojechali do sklepu nieopodal, ale gdy Tomlinson wciąż się upierał, odpuścił sobie.

Było nieco przed dwudziestą pierwszą, gdy wchodził do budynku, więc miał jeszcze kilka minut zanim Harry wyjdzie z pracy. Na szczęście sklep znajdował się naprzeciwko radia, więc bez problemu mógł obserwować czy nie ma tam Stylesa. Louis w lekkim pośpiechu wybierał produkty, wciąż zastanawiając się, co szczególnego może wziąć, żeby pójście do tego miejsca nie było aż tak podejrzane. Wtedy właśnie zobaczył, że na półce jest limitowana edycja cukierków na Halloween. Cóż, wprawdzie jeszcze trochę zostało to tego święta, ale był pewien, że nie widział tego w swoim supermarkecie. Wziął dwie paczki i włożył do koszyka, po czym podszedł do kasy.

Trochę się denerwował, gdy zauważył, że ekspedientka nie należy do najszybszych osób, a jemu jednak trochę się spieszyło. Uśmiechnął się do niej i zerknął na zegarek, mając nadzieję, że ta zrozumie aluzję. Tak się jednak nie stało, więc gdy w końcu skasowała jego produkty, szybko zapłacił i wyszedł ze sklepu.

Od razu przeszedł na drugą stronę ulicy, korzystając z zielonego światła. Było już po dwudziestej pierwszej, ale wciąż nie widział, żeby Harry wychodził, dlatego trochę zwolnił. Uznał, że musi sprawić, że dosłownie na siebie wpadną. Miał zamiar wymyślić coś, żeby udawać, że nie zauważył Harry'ego, mając nadzieję, że ten odezwie się jako pierwszy.

Gdy zobaczył, że postać, sylwetką przypominająca Stylesa majaczy przy wyjściu, zaczął iść w tamtą stronę. Wziął w dłoń telefon, udając, że pisze jakąś wiadomość. W sumie zdecydował, że lepiej się poczuje, gdy  nie będzie udawał, więc napisał Liamowi, że kupił dobre cukierki i będą ci mieli jeść w nocy. Kątem oka jednak wciąż sprawdzał, jak daleko od niego jest Harry. Widział go już dość wyraźnie, byli od siebie kilka metrów, a jego serce zaczęło bić szybciej. Zamknął klapkę telefonu* w momencie, gdy znajdowali się dokładnie naprzeciwko siebie. Uśmiechnął się do młodszego, udając lekkie zdziwienie.

– Oops – powiedział Harry, bo prawie na siebie wpadli.

– Hi – przywitał się Louis.

– Hej, miło cię widzieć – odparł i brzmiał, jakby to była prawda i cieszył się z ich przypadkowego spotkania. Nie wiedzieli jednak, jak się zachować, żeby nie było niezręcznie. – Co tak właściwie tutaj robisz?

– W moim supermarkecie skończyły się ulubione cukierki Liama i musiałem pojechać tutaj – westchnął, starając się brzmieć na niezadowolonego z tego powodu. – Koleś nie przeżyje wieczoru bez tej halloweenowej edycji limitowanej.

– Musi być naprawdę dobra – stwierdził Harry, z uznaniem kiwając głową.

– A ty wracasz z pracy, hm? – spytał niby od niechcenia.

– Tak, padam z nóg – uznał. – Ale naprawdę miło cię zobaczyć, chociaż na chwilę. Wiesz, było mi trochę przykro, że nie zobaczymy się do niedzieli.

– Mnie też – zgodził się Louis. – Przy okazji, wracasz taksówką czy piechotą?

– Dzisiaj jest ładna pogoda, więc chyba się przejdę. Dobra robota, pogodo – stwierdził Harry, wzruszając ramionami. Louis zaśmiał się pod nosem, bo chłopak był przesłodki. – A czemu pytasz?

– Słuchaj, co powiesz na to, żebym cię odprowadził do domu? – zaproponował. – Możemy zjeść jedną paczkę cukierków Liama i trochę porozmawiać.

– Byłoby świetnie – odparł Harry z uśmiechem.

Droga do mieszkania chłopaka zajęła im jakieś pół godziny, chociaż gdyby szli szybszymi krokiem mogłoby to być nawet o połowę mniej. Jednak z dwóch stron wyczuwalne było to, że nie mają ochoty tak szybko się rozstawać. Niespiesznie szli, rozmawiając i jedząc cukierki. Harry początkowo nieco się wzbraniał, bo nie chciał objadać Liama, ale Louis przekonał go, że przyjaciel nie ma nic przeciwko temu. Właściwie nawet nie kłamał, bo Payne raczej stroni od słodyczy i był przekonany, że nie będzie zły, gdy zjedzą mu jedną paczkę, o której nawet nie wiedział.

Cieszyło Louisa niezmiernie to, że rozmowa im się kleiła. Nie było niezręcznych pytań o samopoczucie czy oceniania pogody. Styles uważnie przysłuchiwał się opowiadaniom Louisa o jego okropnych nadgodzinach, które spędza w nudnej pracy. Uznał, że czasami ma dość siedzenia już przed tym komputerem i najchętniej by wyszedł. Później przypomina sobie jednak, że książka musi być gotowa na dany termin i dokończa zajęcie. Uznał, że nie może się już doczekać przyszłego tygodnia, gdy wróci już jego kolega i on sam będzie miał więcej luzu.

Harry zaś mówił mu, jak spędził dzień czy jak denerwuje go koleżanka z pracy. Po prostu słuchali się nawzajem, od czasu do czasu zadając jakieś pytania. Wszystko było zachowane w bardzo przyjacielskich relacjach, że Louis kompletnie nie czuł się jak na randce. I gdyby nie to, że jego serce biło jak oszalałe podczas ich rozmów, mógłby stwierdzić, że jest tak samo jak z każdym innym przyjacielem. Jednak nie do końca tak było, bo Louis miał wrażenie, że Harry nie pociąga go tylko fizycznie. Każdy jego gest, słowo i po prostu on sam, podobał się Tomlinsonowi, chociaż trochę bał się do tego przyznać. Mężczyzna jeszcze nigdy nie czuł się tak dobrze przy drugiej osobie, jedynie przebywając w jej towarzystwie.

– Większość wyraźnie mnie nie lubi – wyżalił się Harry, gdy Louis dopytywał sie, dlaczego nie utrzymuje kontaktu z większością współpracowników. – Uważają, że dostałem tę pracę, bo sypiam z szefem.

– A robisz to? – upewnił się Louis.

– Oczywiście, że nie – prychnął Harry, nieco oburzony. – Wiesz, i ja i Nick jesteśmy zadeklarowanymi gejami, a większość ludzi uważa, że dwójka homoseksualnych mężczyzn nie może się ze sobą przyjaźnić.

– Nie przejmuj się nimi – doradził Louis. – Nie znam się może na pracy w takim miejscu, ale wydaje mi się, że ludzie tam zrobią dużo, żeby uzyskać jakieś wysokie stanowisko. Ty pracujesz dwa miesiące i prowadzisz aż dwie audycje, nie dziwię się, że wielu ci zazdrości.

– Technicznie współprowadzę tylko tę wieczorną, rano tylko przygotowuję materiały – wyjaśnił. – Ale po prostu czasami jest mi smutno, bo naprawdę staram się być dla wszystkich miły. Przynoszę im ciasteczka, chcę porozmawiać, ale oni traktują mnie trochę jak wroga.

– Harry, jesteś najbardziej słodkim i naiwnym człowiekiem na świecie – powiedział Louis, uśmiechając się do niego łagodnie. – To radio to taka sama korporacja jak inna. Ludzie się tam nie zaprzyjaźniają, oni tam tylko pracują.

– To gdzie mam znaleźć przyjaciół? – jęknął Harry.

– Przecież już ich masz – zauważył Tomlinson, a chłopak zmarszczył brwi. – Hej, przedstawiłem cię trzem fajnym facetom! Plus jest jeszcze jeden wyjątkowo fajny...

– Masz na myśli Nialla? – zażartował Harry, a Louis prychnął.

– Do widzenia, Audrey – prychnął, odsuwając się od niego.

– Louuu – skrócił jego imię i do tego przedłużył samogłoski, sprawiając że brzmiało to słodko i trochę dziecinnie. Pociągnął go za rękaw płaszcza, przyciągając. – Wiesz, że żartowałem?

– Masz szczęście – uznał Louis, puszczając mu oczko.

– Wszyscy wiemy, że chodziło mi o Zayna – dokończył Styles, a Louis pokręcił głową, powstrzymując się od śmiechu. Zachował jednak powagę i udawał, że idzie w drugą stronę. Od razu poczuł jak duże dłonie znowu przyciągają go do siebie, łapiąc za talię. Tomlinson praktycznie odbił się o ciało Harry'ego i złapał go za nadgarstek. Stali tak przez pewien czas, patrząc się na siebie. Wokół było cicho, jedynie co jakiś czas przejeżdżał jakiś samochód. Oświetlenie dostarczała im latarnia, oblewając ich twarze ciepłym żółtawym światłem i zmiękczając rysy. – Oni mogą być fajni. Ale pan jest cudowny, panie Dean.

Louis zaśmiał się, żeby nieco odreagować, bo sposób w jaki Harry to powiedział przyprawiał go o dreszcze. Było w tym coś niewinnego i gorącego, ale to połączenie do siebie pasowało, bo taki właśnie był Styles. I on naprawdę to uwielbiał, nie wiedział dlaczego, ale Harry jakoś zaczął na niego działać. Miał wrażenie, że chłopak otworzył w jego duszy już od dawna zamknięte drzwi i postanowił tak bez ostrzeżenia tam wejść. Louis nie miałby przeciwko, gdyby został tam na zawsze.

Odrzucił od siebie tę myśl i zastanowił się, dlaczego obaj stoją. Rozejrzał się dookoła i właśnie się zorientował, że są przed mieszkaniem Harry'ego. W jednej chwili poczuł, że jego serce jest ciężkie i opadło w dół, przenosząc zimno na całe jego ciało. Oblizał usta, czekając na reakcje Stylesa, którzy jednak milczał tak samo jak on.

– Więc – zaczął Louis nerwowo – jesteśmy na miejscu.

– W rzeczy samej.

– To... cześć? – powiedział niepewnie, wyciągając ramiona. Harry w tej samej chwili wpadł w nie, pozwalając się objąć i potrzeć przez chwilę swoje plecy. Obaj ociągali się nieco przed odsunięciem się od siebie, a gdy to nastąpiło, Tomlinson jeszcze bardzo delikatnie przejechał dłonią po jego ręce.

– Dobranoc, Louis.

Tomlinson odszedł w drugą stronę, żeby wrócić do swojego mieszkania, kiedy zorientował się, że tak nie mogą skończyć tego wieczoru. Znowu odwrócił się szybko na pięcie i zobaczył, jak Harry otwiera drzwi do klatki.

– Harry! – krzyknął za nim.

– Lou? – spytał miękko, a Tomlinson poczuł się jakby znowu był nastolatkiem, który denerwuje się przed zaproszeniem kogoś na randkę.

– Miałbyś coś przeciwko, gdybym jutro też cię odprowadził do domu? – spytał z nadzieją i w odpowiedzi otrzymał słodki uśmiech.

– Oczywiście, że nie.

Ω

– Powinieneś był go pocałować – stwierdził Zayn, gdy Louis opowiedział im wszystko na drugi dzień w barze.

– Nie dawał mi znaków – przewrócił oczami. – Wiem, kiedy kogoś pocałować, a dla nas to jeszcze za wcześnie.

– Czy to nie było wasze czwarte spotkanie? – upewnił się Liam.

– Właśnie! – potwierdził Louis. – W tym byliśmy tylko na jednej randce. To zdecydowanie zbyt...

– Powinieneś był go pocałować – uznał Payne. – Dawał ci znaki.

– Nie ma czegoś takiego jak znaki – westchnął Niall, który dzisiaj miał na sobie strój policjanta. Louis wolał nie pytać, co takiego wymyślił, ale wiedział, że wczoraj nie umówił się z nikim, bo był zbyt przejęty spotkaniem Tomlinsona z Harrym. Oczywiście Horan nigdy by się do tego nie przyznał, ale na szczęście Zayn nie potrafi trzymać sekretów. –
Ale tak, powinieneś był go pocałować.

– Czekaj, przecież jesteś przeciwny mojemu związkowi z Harrym – przypomniał mu Louis.

– Związkowi, ale nie całowaniu się z nim – powiedział pewnie Horan. – Całuj go i pieprz ile chcesz, tylko się nie zakochaj.

– Mówię wam, że nie powinien był go wtedy pocałować – upierał się przy swoim mężczyzna, chociaż reakcja przyjaciół nieco go zmyliła i zaczął się zastanawiać czy aby przypadkiem dobrze postąpił. – W każdym razie, dzisiaj odprowadzam go znowu do domu.

– Może tym razem nie będziesz ciepłą ciotą i go pocałujesz – wymamrotał Zayn.

– Gdyby on tego chciał, mógłby mnie przecież sam pocałować – mówił Tomlinson. – Albo nie wiem, nachylić się, cokolwiek. Ale tego nie zrobił, więc to oznacza, że nie miałem go pocałować.

– Tommo, ludzie nie mają na czole wypisane 'pocałuj mnie' – tłumaczył Liam. – A Harry ociągał się z waszym pożegnaniem, jeszcze fakt, że flirtował z tobą z tym całym Jamesem Deanem... Wiesz, że jestem przeciwnikiem spieszenia się, ale powinieneś był go pocałować.

– Nienawidzę was.

Ω

– Powinieneś był go pocałować – stwierdzam.

– Och, zamknij się – odpowiada Tomlinson, nieco urażony. – Ale właściwie parę lat później spytałem się go o to i rzeczywiście powinien był to zrobić.

Ω

Louis na drugi dzień również miał odprowadzić Harry'ego do domu. Był trochę podekscytowany, bo dwa spotkania z mężczyzna z rzędu wydawały się być nierealne. Nawet jeśli miało to być jedynie jakieś pół godziny, myślał o tym cały dzień. Wykonywał swoją pracę, jednak parę razy przyłapał się na tym, że nie skupiał się, co czytał czy robił. Jego myśli cały czas błądziły i nie traktował poważnie swoich obowiązków. Miał wrażenie, że siedząc w tym biurze marnuje cenny czas, jaki mógłby spędzić na czymś pożyteczniejszym. Albo przynajmniej miałby czas na spotkanie się z Harrym. To wszystko sprawiało, że czuł się jak nastolatek, który rezygnuje z nauki na rzecz rozmyślań czy randek z zauroczeniem. Z tą różnica, że Louis nie był już nastolatkiem, rezygnował z pracy i oczywiście nie był pewien swoich uczuć.

Chodziło o fakt, że on tak naprawdę nigdy nie był prawdziwie zauroczony, nie mówiąc już o miłości. Starał się nie przywiązywać się do ludzi, bo nauczył się, że szybko odchodzą. Kiedy był z Harrym czuł jednak, że jego obowiązkiem jest chronienie go. Wydawało mu się wtedy, że to mężczyzna jest zagubiony w tym wielkim, zatłoczonym mieście. Tomlinson nie zdawał sobie sprawy, że to on tak naprawdę był zagubiony w swoim życiu i Harry był swego rodzaju drogowskazem, który pojawił się w odpowiednim czasie. Louis potrzebował wtedy kogoś, kto pokaże mu, jak powinien żyć i co robić.

Szykował się na spotkanie w swoim mieszkaniu, gdzie po chwili dołączyli do niego Liam i Zayn, który niósł ze sobą nową paczkę płatków. Jego uzależnienie od tego posiłku sprawiało, że Louis i jego współlokator zawsze mieli w kuchni płatki. Tomlinson obiecał sobie, że kiedyś się dowie, czemu codziennie wieczorem Zayn siada na ich kanapie i oglądając coś w telewizji je kolacje. Jego wcześniejsze wytłumaczenia, że nie lubi jeść sam jakoś do niego nie przemawiały, bo kłóciły się z tym, że Malik tak bardzo cenił sobie swoją niezależność.  Odpadała też zwykła chęć objadania ich, bo to on sam kupował te płatki.

Przy okazji w tle leciała audycja prowadzona przez Harry'ego. Louis uznał, że wcale nie zaszkodzi jej posłuchać, żeby wiedzieć, jakie ciekawostki mężczyzna dzisiaj powiedział słuchaczom albo jakie piosenki zdecydował się włączyć. Louis starał się ignorować fakt, że przez większość czasu słyszał Nicka i miał ochotę mu powiedzieć, żeby się zamknął, bo Harry jest bardziej charyzmatyczny i zabawny. Nie mógł się jednak oprzeć przed mówieniem do radia, co nie umknęło uwadze przyjaciół. Najczęściej po prostu ta dwójka patrzyła się na siebie ze złośliwymi uśmieszkami lub wzdychała.

Teraz zapraszamy was na utwór muzyka, który w zeszłym roku zajął trzecie miejsce według magazynu 'Q', jako najlepszy muzyk wszech czasów. Mowa oczywiście o Davidzie Bowie'm, który ma na swoim koncie...

Nie dziękuję Grimshaw, nie interesuję mnie ilość jego albumów – mruknął Louis do siebie.

– Przy okazji, wiedzieliście, że Madonna w wieku piętnastu lat dostała szlaban na całe wakacje za to, że wymknęła się bez wiedzy rodziców na koncert Bowiego? – odezwał się Harry.

– Też byś to zrobił – uznał Nick ze śmiechem.

– Wypraszam sobie, zawsze się pytałem mamy o pozwolenie – bronił się. – Zapraszamy na Space Odity.

Na mnie już czas, H zaraz kończy – powiadomił przyjaciół Tomlinson.

– H? – powtórzyli równocześnie Zayn i Liam. Zabrzmiało to dość zabawnie, bo znajdowali się w innych pomieszczeniach.

– Gdzie Niall? – zagadał od niechcenia Louis, jeszcze raz dla pewności poprawiając włosy.

– Siedzi przy barze w stroju policjanta – powiadomił go Zayn, krzycząc to z kuchni.

Odkąd Louis poznał Harry'ego zaczął się zastanawiać, jak dla osób z zewnątrz musi brzmieć jego rozmowa z przyjaciółmi. Dla nich fakt, że Niall jest w barze w dziwnym kostiumie jest całkowicie normalna, ale trudno to czasami wytłumaczyć innym. Najcześciej Tomlinson niezbyt się przejmował takimi rzeczami, ale teraz był ciekaw, jak zareagowałby Harry, słysząc to wszystko.

Liam w tym czasie wziął swojego laptopa i zabrał się za dokończenie pracy. Louis wiedział, że dobre oceny są ważne dla mężczyzny, dlatego zaczął pisać swój essay parę dni przed terminem oddania, nie jak Tomlinson w czasie studiów – noc wcześniej.
Nie przeszkadzało mu to jednak w żartowania sobie z niego. Lubił czasami się podroczyć z jego przesadnego uczenia się czy brania na poważnie swoich obowiązków na studiach. Louis był pewien, że przyjaciel mógłby czasami odpuścić, a i tak świetnie by sobie poradził.

– A więc, podczas gdy Niall robi z siebie idiotę, a wasza dwójka marnuje życie, ja idę na randkę z gorącym kolesiem – powiedział zadowolony z siebie Louis. – Chyba wygrałem.

– My będziemy się bawić lepiej! – wykrzyknął Zayn za wychodzącym z mieszkania Tomlinsonem.

Ω

– Dzień dobry, Harry Styles? – zagadał Louis, gdy zobaczył się z Harrym przed budynkiem radia. Mężczyzna spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. – Jestem pana wielkim fanem. Dzisiejsza ciekawostka o Madonnie totalnie wszystko zabiła.

– Słuchasz audycji? – zdziwił się, ale wyglądał na zadowolonego.

– Oczywiście – uznał pewnie Louis. – Staram się jedynie ignorować Grimshawa. Jest nudny.

Harry roześmiał się i pokręcił głową zrezygnowany. Tomlinson podejrzewał, że szef jest dla niego wzorem i zapewne miał inne zdanie niż Louis. Nie wyglądał jednak na złego tym spostrzeżeniem.

Spokojnie szli w stronę domu Harry'ego, rozmawiając. Młodszy opowiadał mu o swoim dniu, przemyśleniach i tym wszystkim, co go dotyczyło. Louis zauważył, że afektacja w jego głosie zmalała w porównaniu do pierwszego wyjścia na kawę albo to on zdążył się już przyzwyczaić. Teraz byli cały czas blisko siebie, ich ramiona się stykały, gdy szli. Było to przyjemne i powodowało u Tomlinsona wewnętrzny spokój, ale też w tej samej chwili przyprawiało go o przyspieszone bicie serca. Za każdym razem, gdy czuł, że ciało Harry'ego nieznacznie zbliża się do niego nie wiedział jak zareagować. Jeszcze nigdy nie był w sytuacji, gdzie musiał zachowywać pewnego rodzaju pozory. Nie mógł w końcu, tak jak robił to najczęściej z kobietami, złapać go za rękę czy zaproponować spotkanie u niego w domu. Teraz byłby to wyraz nietaktu, bo mimo że to Louis dominował w ich relacji wciąż był na łasce Harry'ego. To mężczyzna decydował jak długie będzie ich spotkanie i na jaką bliskość się zdecydują. Tomlinson miał wrażenie, że ma do czynienia z jakąś damą, która mimo że kogoś pragnie i tak będzie grała i czekała, żeby zobaczyć jak daleko obaj mogą się posunąć.

Jednak to Louis był tym, który zetknął ich dłonie ze sobą.

Harry akurat wtedy nie szedł z rękoma w kieszeniach, dlatego gdy Louis wyciągnął swoje miał bezpośredni dostęp do widzącej luźno jego dłoni. Mimo że czuł chłód tamtego wieczoru na swojej skórze, zebrał się na odwagę i początkowo bardzo delikatnie musnął palce mężczyzny. Poczuł niesamowicie zimną i gładką skórę. Spojrzał na Harry'ego, ale nie odczytał z jego twarzy niczego szczególnego. Chłopak milczał już wtedy przez pewien czas i wciąż nie wyraził żadnego sprzeciwu, więc Louis po prostu chwycił jego dłoń w swoją.

Wtedy dopiero na ustach Harry'ego utworzył się bardzo subtelny uśmiech i bez problemy pozwolił na złączenie ich placów ze sobą

– Masz bardzo zimne dłonie – stwierdził Louis, nie wiedząc właściwie dlaczego to powiedział.

– Teraz jest mi cieplej – uznał i to sprawiło, że Tomlinson poczuł się w pełni pewien swojego zachowania.

Wiedział, że nie było w tym nic odpowiedniego. Złapanie się za dłonie nie jest uważane za nic wielkiego, ale Louis bał się, jak Harry zareaguje. Chodzi o fakt, że dla niego taki gest jest dość dużym spoufalaniem się i mimo że szli po dość spokojnym i pustym miejscu, zawsze istniała możliwość, że ktoś ich zobaczy. Gdyby nie było tak ciemno, a ulica byłaby częściej uczęszczana Louis nie odważyłby się na coś takiego. Publiczne okazywanie sobie uczuć wśród homoseksualistów w tamtych czasach wciąż było traktowane z pewną rezerwą.

Jednak nic się nie stało. Udało im się spokojnie przejść całą drogę, rozmawiając i trzymając się za dłonie. Wszystko było naturalne i Louis czuł się niesamowicie swobodnie w takiej pozycji. Nie było miedzy tą dwójką żadnej niezręczności, jaka jest częsta podczas pierwszego trzymania się za rękę. Brakowało niepotrzebnej próby przekręcania dłoni czy placów, bo znaleźli się z niewygodnej pozycji, czy prób walki, kto będzie, z której strony.

Wciąż rozmawiali, a Louis uwielbiał słuchać Harry'ego. Wszystko, co mężczyzna mówił było dla niego ciekawe i czerpał przyjemność z każdego słowa. Cieszył się również, gdy potrafił jakoś zainteresować chłopaka jakoś swoim życiem.

Jednak w końcu doszli pod budynek, w którym mieszkał Harry. Stanęli przy kilku stopniach, które prowadziły do drzwi na klatkę schodową. Ich dłonie się rozłączyły, a Louis automatycznie poczuł chłód, rozprzestrzeniający się po całym jego ciele. Zmusił się jednak i pomimo smutku posłał Harry'emu delikatny uśmiech.

– Jesteśmy na miejscu – powiadomił go Tomlinson.

– Obawiam się, że masz racje.

Po tym nastąpiła chwila ciszy. Louis jednak nie miał zamiaru marnować tej szansy. Może i powinien już wczoraj pocałować Harry'ego, ale nie zrobił tego przez niepewność, co do ich relacji. Teraz pomyślał, że może rzeczywiście to wszystko, to były znaki. Szybko ocenił sytuacje: ociąganie się przed pożegnaniem, trzymanie się za dłonie i nieustanna bliskość sprawiały, że miał nadzieje, że pocałunek w tej sytuacji nie będzie źle odebrany.

Wykonał pierwszy krok i nachylił się w stronę Harry'ego. Mężczyzna nie odsunął się, tylko sam nieco się zbliżył. Louis miał wrażenie, że cały świat się zatrzymał w momencie, w którym niespiesznie dążyli do pocałunku. Czuł cudowny przypływ adrenaliny, który przypominał ten towarzyszący mu, gdy ma po raz pierwszy zobaczyć kogoś nago.  Teraz jednak chodziło tylko o dotyk ust, a on miał wrażenie, że drży, podobnie jak Harry.

I nagle wszystko się skończyło, kiedy telefon Stylesa zadzwonił. Louis przełknął przekleństwo, podczas gdy drugi mężczyzna zamknął na chwilę oczy i wciągnął powietrze przez zęby. Nie odbierał jednak wciąż telefonu, jakby czekając na pozwolenie lub po prostu nie chcąc tego zrobić.

– Odbierz, nie krępuj się – uznał  Tomlinson, siląc się na uśmiech. Harry odpowiedział tym samym i z rozmachem otworzył klapkę swojego telefonu. Louis miał zamiar odjeść, ale został przytrzymany za rękaw płaszcza.

Starał się nie słuchać, o czym rozmawiał Harry i skupił się na oglądaniu budynku. Dopiero, gdy usłyszał, że młodszy zamknął klapkę, odwrócił się i spojrzał na niego pytająco. Nawet nie zorientował się, w którym monecie Styles praktycznie się na niego rzucił, przytulając się.

– Nicka jutro nie będzie i mogę poprowadzić jego audycję rano i sam zajmę się tą wieczorną! – wykrzyczał rozentuzjazmowany, uśmiechając się i wyglądając przy tym jak pięciolatek.

– Gratuluję! – powiedział szczerze Louis, klepiąc go po plecach. – Musisz się przygotować!

– Dziękuję ci za dzisiaj.

– Cała przyjemność po mojej stronie, mój drogi – zgodził się Tomlinson. – Dobranoc.

Kiwnął głową i zaczął iść w drugą stronę, nie czekając na odpowiedź chłopaka, która nie nastąpiła po pierwszych kilku sekundach. Dopiero, gdy znajdował się kilka metrów dalej usłyszał wołanie:

– Lou? – odwrócił się gwałtownie, karcąc się w myślach, że wyglądało to, jakby mu bardzo zależało. – Zjesz ze mną jutro kolacje?

***

* chodzi o film 'Oni Żyją', w którym główny bohater John Nada mówi 'I have come here to chew bubblegum and kick ass - and I'm all out of bubblegum', co parafrazuje Zayn. Ogólnie jest to dość słaby film, ale trochę śmieszny.

** mam nadzieje, że nie tylko ja uważam, że odbieranie telefonów z klapką było zawsze cudowne, bo można było swoje emocje pokazać poprzez sposób otworzenia tej klapki. Ehh, teraz przyciskanie odbierz czy przeciągnie po ekranie nie jest tak wymowne.

*****
Cześć kochani! Witam was w kolejnym, już szóstym rozdziale i akcja naprawdę zaczyna się rozkręcać! Napiszcie mi, jak wam się podoba; komentujcie i możecie napisać coś w hashtagu.

Ja w sumie nie mam, o czym mowić dzisiaj, właśnie jadę spotkać się z przyjaciółką. Teraz oddaję głos was; mówcie mi wszystko, co tam u was!  Nieważne czy to dobre czy złe, zróbmy sobie kącik zwierzeń.

Ach wspomnę jeszcze, że w środę pojawi się one shot, który ma około 19k słów, ale wstawię go w całości za jednym razem, bo tak napisaliście, że będzie wam wygodniej.

Miłego dnia!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro