8. Low Rising

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Hej, gdzie byliście? – zagadał radośnie Liam, gdy trójka przyjaciół weszła do mieszkania. Mężczyzna zlustrował ich wzrokiem i nagle otworzył szerzej oczy, gdy zauważył coś nietypowego na w rękach Zayna. – Chyba nie chcesz dać tego Harry'emu?

– Mówiłem ci, Zayn, że czerwone róże są przereklamowane – westchnął Louis, kładąc bukiet kwiatów na komodę przy drzwiach. Niall szybko je wziął, sprawdzając czy się nie zniszczyły, po czym włożył je do szklanki z wodą, która stała na stoliku. W innej sytuacji Liam zapewne pouczyłby Horana, że nie wolno wkładać kwiatów do picia innych ludzi, ale teraz za bardzo dziwiło go to wszystko. Nie rozumiał, czemu Niall tak dba o ten bukiet, ale jeszcze bardziej zastanawiało go, czemu jego przyjaciele przyprowadzili do domu borsuka.

– On miał na myśli borsuka, idioto – prychnął Zayn, siadając obok Liama i kładąc na jego kolanach zwierzę. Payne bardzo niepewnie i łagodnie pogłaskał je po grzbiecie. – I nie jest dla Harry'ego. Znaczy, jestem pewien, że jego randka jest bardziej typem kolesia, który wolałby dostać bukiet słodkich zwierząt niż kwiatów, ale...

– Siadajcie wszyscy – przerwał im Liam, wstając i wskazując ręką miejsce na sofie. Cała trójka wykonała szybko jego polecenie i w milczeniu patrzyli się na mężczyznę. – Nie było was tylko przez godzinę, a wracacie z borsukiem i Niallem w garniturze, dbającym o bukiet kwiatków. Co się stało?

– Nic takiego – odezwał się Louis, starając się brzmieć pewnie. – Po prostu Niall uznał, że świetnym pomysłem będzie podrywanie dziewczyn, pokazując im borsuka, a my z Zaynem uratowaliśmy biedne zwierzę.

Kilka sekund milczenia Liama sprawiało, że mężczyźni byli niesamowicie zestresowani. Chodziło o to, że myśleli nad tym kłamstwem przez całą drogę i naprawdę wydawało się być prawdopodobne na pierwszy rzut oka. Jednak jak to często bywa z takimi oszustwami, im bardziej się nad tym zastanawiali tym mieli więcej „ale". Bo, co jeśli Liam dopyta się, gdzie spotkali Nialla i dlaczego akurat wylądowali w trójkę w tym samym miejscu o tym samym czasie? Poza tym, nie byli pewni, czy Horan jest na tyle głupi, żeby sprowadzić dzikie zwierze do podrywania dziewczyn.

Louis praktycznie słyszał bicie swojego serca, chociaż miał wątpliwości, czy nie należało ono do któregoś z przyjaciół. Wszyscy bali się reakcji Liama, nawet Niall, który przecież nałogowo kłamał.

– Okej – wzruszył ramionami Payne, a Tomlinson powstrzymał się przed westchnięciem z ulgą. – Co zrobimy z borsukiem?

– Myślałem, że może zostać u nas – porosił Zayn, robiąc w stronę Liama maślane oczy.

– Nie mieszkasz z nami, stary – przypomniał mu Louis. – Chociaż przebywasz tutaj więcej czasu niż ja...

– Nie wydaję mi się, że mamy warunki, żeby zatrzymać tutaj borsuka – westchnął Payne, przecierając twarz dłońmi. – To nielegalne. Mam zostać prawnikiem, nie mogę bawić się z wami w takie rzeczy!

– Payno, spójrz jaki jest słodki – uśmiechnął się Tomlinson, biorąc od Zayna borsuka i podsuwając go przyjacielowi pod twarz. – Spokojny, mały borsuczek, który cię kocha!

– Oszaleliście! – wykrzyknął. – Czy wy zdajecie sobie sprawę, jakie będziemy mieli problemy, jeśli dowie się o tym ktokolwiek inny...

– Ale nikt się nie dowie! – obiecał Zayn. – Przecież on wygląda prawie jak pies! Poza tym, pamiętasz jak sam chciałeś sprawdzić Bena, dając mu pod opiekę kwiatka? Teraz możesz sprawdzać mężczyzn, każąc im pilnować borsuka!

– Na próbę! – zgodził się Liam, przytulając głowę do miękkiego futerka. Zwierze było wyjątkowo potulne, ale zapewne bardziej zadziałał wzrok, jaki Malik posłał przyjacielowi. Czasami Zayn jednym spojrzeniem sprawić, że jego przyjaciel mógł zrobić dla niego wszystko i Louis naprawdę zaczął się bać, że coś takiego go też dopadnie. Tym bardziej, że Harry już po tak krótkiej znajomości mocno na niego działał. – Ale to wasza trójka się nim zajmuje. Wiecie, że wolę psy...

– Dziękuję, dziękuję! – Zayn dał mężczyźnie całusa w czoło, sprawiając że ten się zarumienił i odskoczył od razu po tym geście.

– Macie jakieś plany na wieczór? – zmienił szybko temat Payne. – Oprócz Louisa, oczywiście.

– Nie mam, Li – powiedział współczująco Niall, chwytając przyjaciela za dłoń. – Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie polegać. Jestem twoim przyjacielem i...

– Czy Niall coś ćpał? – Liam spytał poważnie, zabierając swoją rękę. Zanim Horan zdążył zaprzeczyć, Zayn pokiwał twierdząco głową. – Rany, ludzie, mam zostać w przyszłości prawnikiem, musicie przestać palić przy mnie trawkę!

Niall wciąż jednak patrzył się na przyjaciela ze współczuciem i dopiero ocknął się, gdy Zayn dał mu kuksańca w bok. Louis zrozumiał, że Horan ma po prostu wyrzuty sumienia, że Liam jako jedyny nie wie o tym wydarzeniu sprzed jakichś sześciu lat i przez to traktuje go trochę inaczej. Miał jedynie nadzieję, że taka zmiana zachowania szybko się skończy i Liam nie domyśli się, że coś jest nie tak.

Ω

– Czyli Niall jednak miał uczucia? – pytam żartobliwie.

– Chyba największe z nas wszystkich – uśmiecha się do mnie Louis. Dyskretnie zagląda do mojej filiżanki, po czym zatrzymuje przechodzą obok nas kelnerkę. Prosi mnie po raz kolejny o złożenie zamówienia, co sprawia że czuję się niezręcznie. Po namowie jednak biorę kolejną kawę. – Nie krępuj się, proszę. Mam wyrzuty sumienia, że trzymam cię tutaj już dość długo, a nawet porządnie nie zaczęliśmy historii.

– Żartujesz – prycham zdziwiona, ale mężczyzna oblizuje usta.

– Jeśli chcesz możemy zrobić przerwę i spotkać się, kiedy indziej...

– Nie – przerywam mu szybko. – Wciąż chcę się dowiedzieć, czy w końcu go pocałowałeś.

Ω

Louis wziął szybki prysznic i teraz chodził po mieszkaniu w szlafroku, podczas gdy reszta dyskutowała co zrobić z borsukiem i czy aby na pewno powinien zostać w mieszkaniu Louisa i Liama. Głównym argumentem za było to, że Payne jest prawie cały czas w domu. Wychodzi tylko na uczelnie, a i tak często między wykładami wracał do siebie. Tomlinson właściwie miał do tego dość neutralne ustosunkowanie, bo nieważne, gdzie zwierzątko by zostało raczej nie musiał martwić się opieką nad nim.

Wszedł właśnie do salonu, pytając się przyjaciół, którą koszulę powinien ubrać, kiedy jego telefon zawibrował. Jako pierwszy sięgnął po niego Zayn i bez skrępowania odczytał widomość.

– To Harry – powiadomił go.

– Dziękuję za odrobinę prywatności – prychnął Tomlinson.

– Ooo, chcę żebyś przyjechał od razu do niego – Zayn zignorował wcześniejsze spostrzeżenie Louisa i uśmiechnął się do ekranu. – Ktoś tu dzisiaj zaliczy.

Rzucił telefon w jego stronę, a mężczyzna szybko go złapał, odczytując wiadomość. On również uśmiechnął się, po czym spojrzał na przyjaciół pytająco.

– Co mam odpisać?

– Spytaj się, czy wziąć gumki czy może Harry już się przygotował – podpowiedział złośliwie Zayn, przybijając piątkę z Niallem za plecami Liama.

– Odpiszę „nie ma sprawy" – wymamrotał. – Skoro to u niego to powinienem wziąć ze sobą wino...

– Myślicie, że Harry jest pasywny czy aktywny? – spytał swobodnie Malik, wywołując tym jęk niezadowolenia u Louisa. Czuł, że wszyscy w tym pokoju rozmawiają na inne tematy, a on potrzebował pomocy, nie żartów.

– Oczywiście, że pasywny – uznał Tomlinson, w tej samej chwili żałując, że włączył się do tej dyskusji. – Nie, proszę was, nie rozmawiajmy o moim życiu seksualnym z Harrym.

– Tommo, przykro mi, ale na razie nie ma o czym rozmawiać – powiedział Niall, cmokając. – Ale patrząc na tempo w jakim rozwija się wasza relacja, to może za jakiś miesiąc się pocałujecie, a potem tylko ślub i Harry pozwoli ci dostać się do swoich majtek.

– Bardzo śmieszne – uśmiechnął się pobłażliwie Louis.

– Droczymy się Loueh – odparł łagodnie Zayn, puszczając mu oczko. – Po prostu wszyscy przeżywamy każdą twoją randkę i nie możemy się doczekać, aż w końcu zaliczysz.

– Mamy w barku wytrawne czerwone wino, powinno być odpowiednie – odezwał się nagle Liam, jako jedyny udzielając Louisowi pomocy.

– Właśnie dlatego to Liam jest moim najlepszym przyjacielem! – wykrzyknął Tomlinson.

Ω

Louis zadzwonił do drzwi mieszkania chłopaka nieco zdenerwowany. W jednej dłoni trzymał bukiet kwiatów oraz butelkę wina. Róże zdążyły już nieco stracić swoją świeżość, ale i tak nie znalazłby otwartej o tej porze kwiaciarni. Czuł mały stres, idąc tutaj, ponieważ nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Harry zaprosił go do swojego mieszkania, co jest uznawane za spoufalanie się, ale z drugiej strony już na drugim spotkaniu Tomlinson tutaj przyszedł, może trochę niespodziewanie. Teraz jednak mieli zjeść kolację w domu mężczyzny i to wydawało się być naprawdę dużym krokiem. Louis wciąż bał się, że zbyt dużo sobie wyobraża i Harry może tak robić ze wszystkimi znajomymi. Pewnie jest świetnym kucharzem i chce się pochwalić umiejętnościami.

Styles otworzył mu drzwi, wyglądając, jak zawsze, niesamowicie. Miał na sobie zwykłe obcisłe spodnie i koszulę, a Louis zastanowił się, czy mężczyzna w czasami ubiera zwykle t-shirty czy jakieś luźniejsze spodnie. W każdym razie, efekt był zniewalający. Cienki materiał łagodnie spływał po jego ciele, napinając się we wszystkich właściwych miejscach, równocześnie sprawiając, że ciało chłopaka wydawało się mieć więcej naturalnych krzywizn.  Jednak uroku dodawała mu wzorzysta chustka, którą miał we włosach, żeby nie opadały mu na twarz. Louis stał przez chwilę oniemiały urodą chłopaka i naprawdę zastanawiał się jakim cudem ten śliczny, atrakcyjny mężczyzna jest z nim na randce. Oczywiście, Louis też jest przystojny, ale Harry wydawał mu się idealny i najchętniej patrzyłby się na niego cały dzień. To właśnie wydawało mu się odpowiednie; ludzie powinni malować Stylesa i umieszczać jego portrety w muzeach sztuki.

On naprawdę był przesadnie zauroczony i powinien się uspokoić, bo wystraszy chłopaka swoim byciem dziwnym.

– Cześć – odezwał się w końcu Tomlinson, mentalnie uderzając się w twarz i przywołując się do porządku. Musiał być męski, pewny siebie i flirtować z brunetem, a nie wzdychać do niego jak nastolatka do plakatu Brada Pitta.

– Hej – przywitał się młodszy,   otwierając szerzej drzwi. Louis wszedł do środka, od razu wręczając mu kwiaty i wino.

– Wiem, że to może staroświeckie, ale uznałam, że mogłoby być miło – wytłumaczył się Tomlinson i chciał już zacząć się nerwowo śmiać, bo Harry otworzył lekko usta ze zdziwienia. Zaraz jednak się uśmiechnął i dał mu buziaka w policzek. Było to niespodziewane, ale szatyn nie narzekał, bo czuł miękkość jego ust jeszcze przez jakiś czas po odsunięciu się od siebie. Przez jego ciało przeszły ciarki, ale starał się zachowywać normalnie. Przecież zazwyczaj na którejś z kolei randce dostawał znacznie więcej niż pocałunek w policzek, ale mimo to już na wstępie czuł się cudownie.

– Dziękuję, naprawdę – powiedział rozentuzjazmowany, kiedy prowadził Tomlinsona w stronę kuchni. – Nie pamiętam, kiedy ostatnio dostałem kwiaty. A wino będzie naprawdę miłym dodatkiem.

Louis wziął to za komplement i posłał mu słodki uśmiech, a młodszy odpowiedział tym samym. Zayn dobrze zgadł, że Harry i róże to dobre połączenie, bo on sam był niczym taka róża. Piękny i delikatny, a dla Tomlinsona jeszcze niepowtarzalny. Jeszcze nigdy nie poznał mężczyzny, którzy szczerze byliby zadowoleni z otrzymania bukietu kwiatów na randce. Wcześniej nawet nie wierzył, że tacy istnieją, ale teraz miał żywy dowód przed sobą, który z uśmiechem podziwiał róże.

Mieszkanie Harry'ego było dość małe, ale przytulne. Brakowało tam jednak różnych bibelotów, co mogło świadczyć o jego byciu uporządkowanym albo tym, że nie mieszka tutaj zbyt długo. Kwiaty umieścił w przyniesionym wcześniej wazonie i położył na komodzie, obok jakichś zdjęć w ramce. Louis miał ochotę się im przyjrzeć i dowiedzieć się, kim są te osoby przy Harrym, ale chłopak wszedł do kuchni, gdzie znajdował się również stół jadalny.

Już od dłuższej chwili czuć było ładny zapach jedzenia, ale teraz był on oszałamiający i Louis od razu zgłodniał. Doszedł do wniosku, że skoro sama woń jest tak dobra, więc co dopiero będzie po posmakowaniu tego. Jeśli jeszcze okaże się, że Harry jest dobry w kuchni, Louis będzie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. W końcu nie często ma się okazję zjeść dobry posiłek przygotowany przez tak piękną i dobrą osobę. Nie mógł zapobiec obrazom, jakie pojawiały się w jego głowie, które o dziwo nie były erotyczne. Raczej wyobrażał sobie Harry'ego w takich codziennych sytuacjach, razem z nim. Myślał o tym, że chłopak pewnie wymieniałby się przepisami z Liamem, a Niall pokochałby go, gdy ten zrobiłby mu coś dobrego na kolacje.

Louis teraz stanowczo przesadza. Wziął głęboki oddech i przybrał nonszalancki uśmiech.

Usiadł spokojnie przy stole, podczas gdy Harry założył na siebie fartuch, mocno ściskając go w pasie. Był czerwony, z napisem informującym, że jest najlepszym kucharzem na świecie i sprawiał, że młodszy wyglądał w tym niesamowicie słodko. Louis uśmiechnął się do niego, sprawiając, że ten się zarumienił.  Nic jednak nie powiedział, tylko sięgnął po kieliszki do wina i położył je na stole wraz z korkociągiem.

– Mam otworzyć? – zaproponował Louis.

– Jakbyś był tak miły – chłopak kiwnął głową i podczas gdy Tomlinson wziął się za otwieranie wina, ten podszedł do jednego z garnków i zamieszał w nim coś.

– Dokończę jeszcze sos i zaraz do ciebie wracam – powiedział Harry. – Nie masz nic przeciwko?

Czy Louis miał coś przeciwko bezkarnemu podziwianiu pięknych nóg chłopaka od tyłu? Cóż, odpowiedź brzmi nie. Te dwie minuty, jakie Harry spędził nad dokończeniem jedzenia, Tomlinson zajął się patrzeniem na jego ciało. Podobało mu się to, jak lekko wypychał swój tyłek do przodu, gdy pochylał się, żeby coś przyprawić czy powąchać. Louis uznał, że Harry w kuchni to coś pięknego. Było coś dokładnie przemyślanego w każdym jego ruchu, jakby gotował to już po raz tysięczny i mógłby to zrobić z zamkniętymi oczami. Jednocześnie to wszystko wydawało mu się seksowne i marzył, żeby móc przytulać się do niego od tyłu, żeby coś skosztować.

– Pomóc ci? – spytał Louis, przypominając sobie, że takie zwyczajne siedzenie sobie i obserwowanie poczynań gospodarza nie jest zbyt uprzejme.

– Już prawie kończę – odparł szybko i zdjął wszystko z ognia.
Serce Louisa jednak stanęło w momencie, gdy Harry próbował dosięgnąć do najwyższej półki, żeby wyciągnąć z niej talerze. Mężczyzna wyciągnął się na tyle mocno, że jego koszula podciągnęła się do góry, ukazując blade boczki. Nie można powiedzieć, że był to tłuszczyk, Harry był szczupły i to wyglądało raczej jak dodatkowa skóra, nadająca mu trochę chłopięcego wyglądu. Przypominała Louisowi o tym, że Styles miał zaledwie dwadzieścia jeden lat, i mimo że był pełnoletni, wciąż jednak młody. Właściwie dopiero niedawno zaczęli mu sprzedawać z barach alkohol, a on już żyje sam, w obcym mieście bez żadnych bliskich osób.  Tomlinsonowi nagle zrobiło się mu go żal. Wprawdzie on wyjechał z kraju nawet w młodszym wieku, ale jednak studia to całkiem inna sprawa. Louis miał wszystko zapewnione, a Harry musiał poradzić sobie sam. Do tego najłatwiej poznać przyjaciół właśnie w szkole czy na uczelni, na pewno nie będąc samemu w dużym mieście. O ile nie jest się Niallem, a Styles stanowczo był bardziej nieśmiały.

Gdy w końcu Harry skończył, podszedł do Louisa, niosąc dwa półmiski. Starszy patrzył się z zachwytem na unosząca się znad spaghetti parę. Jedzenie wyglądało naprawdę dobrze i mężczyzna miał ochotę się na nie rzucić. Uwielbiał włoskie dania, najbardziej te makaronowe, ale sam miał problemy z przyrządzaniem ich.

Powiadomił o tym Harry'ego, zanim jeszcze spróbował jedzenie.

– Och, wiedziałem o tym. Przyznam się, że miałem tajemniczego doradcę – puścił mu oczko.

– Kogo? – zdziwił i przeraził się Louis, bo wcale nie podobało mu się to, że któryś z jego przyjaciel rozmawiał z Harrym nie w jego obecności. Wprawdzie im ufał, ale raczej chodziło o zwykłą zazdrość; on sam wolałby spędzać z chłopakiem więcej czasu.

– Tajemniczy to słowo klucz – prychnął Harry, zaczynając jeść. Mężczyzna poszedł jego śladem i również skosztował jedzenie.

– To jest cudowne – wyjęczał Louis, a młodszy uśmiechnął się nieśmiało.

– Przesadzasz – zaprzeczył, ze wzruszeniem ramion. – To tylko spaghetti.

– Najlepsze spaghetti, jakie jadłem w życiu – uznał pewnie, rozkoszując się potrawą. Sam nie wiedział, co było w niej tak cudownego, ale czuł, że mógłby to jeść do końca swojego życia. Jeżeli oczywiście gotowałby mu Styles. Właściwie to kolejna rzecz, którą w nim uwielbiał i to naprawdę była przesada, zważywszy na to, że prawie się nie znali, a on chciał z nim spędzić całe życie. – Zdecydowanie nie jestem osobą, która zna się na gotowaniu, ale potrafię docenić arcydzieło kulinarne. I oto jedno z nich.

– Założę się, że Liam zrobiłby to lepiej – powiedział Harry i starszy nie był pewien, czy chłopak naprawdę tak sądzi czy się droczy. – Wiem, że rzadko coś przyrządzasz, bo nie przepadasz za bawieniu się w kuchni, a masz od tego Liama, prawda?

– Racja, wyspecjalizował się w gotowaniu i odkąd razem zamieszkaliśmy robi to praktycznie cały czas – przyznał z nostalgicznym westchnięciem. – Problem dla mnie zaczął się wtedy, gdy Liam i jego chłopak, Ben, rozstali się.

– Bo było mu cały czas smutno? – spytał Harry z żalem.

– Jedyną osobą, która może go pocieszyć jest Zayn, więc niestety i tak nie mogłem mu w niczym pomóc – uznał ze smutkiem Louis. Czasami robiło mu się przykro, że jego przyjaciel starał się nie zamęczać go swoimi problemami i po prostu milczał na ten temat.  – Ale chodzi o to, że Liam postanowił zmienić trochę swój tryb życia, żeby pokazać, że nawet bez ukochanego dobrze sobie radzi. Zaczął więcej ćwiczyć, jeszcze więcej się uczyć i do tego niesamowicie zdrowo się odżywiać. W praktyce zapewne miało to jedynie zapchać czas, który wcześniej poświęcał Benowi.

– W sumie to często po rozstaniach chcesz się zmienić – dopowiedział Harry, a jego głos wydawał się być nieco drżący. – Stajesz się nowym człowiekiem, że zapomnieć o tym całym bólu.  Niektórzy zmieniają przyzwyczajenia, a inni fryzury czy wygląd.

– Liam zaliczył wszystkie punkty z artykułu w Cosmopolitanie o zerwaniu – prychnął Louis, a Styles zaśmiał się dość głośno. Jego śmiech był bardzo przyjemny dla ucha; ciepły i szczery. Tomlinson poczuł dumę, że go tak mocno rozbawił, bo nie przypomniał sobie, żeby kiedyś się to zdarzyło. – Ja nie żartuję! Nawet zmienił tę cholerną fryzurę i obciął się praktycznie na jeża!

– Chcę zobaczyć zdjęcia – oznajmił pewnie.

– Jak kiedyś do mnie przyjedziesz to ci je pokażę – wypalił, a Harry otworzył szerzej oczy. Louis chciał już się wycofać, ale to chłopak podjął grę.

– Z chęcią – zgodził się, nie robiąc jednak z tej propozycji niczego niemoralnego. I jeżeli Louis ma być szczery, to również mu się podobało. Harry nie musiał wcale otwarcie czy sprośnie z nim flirtować, wystarczył ten słodki uśmiech, który mu posłał, a starszy już mógł się nazwać szczęściarzem. 

– W każdym razie, te zmiany odbiły się na każdym w paczce – kontynuował Louis, chcąc uniknąć tamtego krępującego tematu. Harry w tym czasie dolał mu trochę wina. – Musiałem zacząć jeść zdrowiej albo zacząć sobie sam gotować. Próba tego drugiego skończyła się poparzonym palcem. Chciałem jechać na pogotowie!

– Nie wierzę w ciebie, Lou – zaśmiał się, podkreślając ten słodki pseudonim. Serce Louisa na chwilę stanęło i mężczyzna miał wrażenie, że nigdy nie słyszał czegoś lepszego niż Harry mówiący do niego Lou, zanosząc się ze śmiechu. Wziął się jednak w garść, a młodszy kontynuował. – Ale to dziwne, że życie Liama tak na ciebie wpłynęło. Musicie być ze sobą... blisko.

– Jest moim najlepszym przyjacielem, przeżywam jego problemy bardziej niż swoje własne – zdradził, a Harry posłał mu delikatny uśmiech, pokazując że ma mówić dalej. – Ale wszyscy jesteśmy ze sobą w dobrych relacjach.

– Bros before hoes? – spytał żartobliwym tonem, a Louis prawie zakrztusił się makaronem.

– Jak dużo powiedział ci Niall? – zadał pytanie nieco ostro, więc szybko starał się sprawić, żeby jego głos zabrzmiał łagodniej. – Bo to jest twój informator, prawda?

– Cóż, zapewne mogę mu podziękować za informacje o spaghetti – podjął wątek, wskazując głową na półmisek. Louis oblizał usta, wciąż nieco zdziwiony, że to Niall mu pomógł. W końcu przyjaciel był przeciwny jego związkowi i nie rozumiał, dlaczego miałby to zrobić. – Wspomniał też o tym, że jeśli będę się z tobą spotykał, to nie będziemy mogli rozbić tego w piątkę. Ale ja przez przypadek zdradziłem mu, że ty i Zayn... naprawdę nie wiedziałem, że to tajemnica.

– Teraz już nie – powiedział Tomlinson bez żadnej złości w głosie, co wyraźnie uspokoiło chłopaka. Louis był zadowolony, że Harry nawet nie starał się go okłamywać tylko od razu przyznał się do błędu, bo cenił sobie szczerość. – Już z nim o tym rozmawiałem. Jednak lepiej, żeby Liam się nie dowiedział.

– Bo Liamowi zależy na Zaynie? – dopytał Harry, po raz pierwszy sięgając po łyk wina.

Straszy dopiero teraz to zauważył, ale gospodarz bardzo mało pił alkoholu. Podczas całej ich długiej rozmowy upił dopiero łyk, wcześniej dolewając już Louisowi, kiedy ten był zajęty mówieniem.

– Czy ty chcesz mnie upić, Harold? – spytał, podnosząc nieco brwi w górę, mając nadzieję, że wyglądał seksownie. Najwyraźniej tak było, bo Styles speszył się nieco, podgryzając wargę.

– Taki był właśnie plan, Lewis – odparł kokieteryjnie, przechylając trochę w swoją stronę kieliszek na długiej nóżce, ale jednak nie pijąc. – Możesz opowiadać dalej, jeśli masz ochotę.

– Naprawdę chcesz mnie słuchać? – powątpiewał. – To nudne, wolałbym żebyś ty też coś mówił.

– Po prostu – zaczął i zatrzymał się na chwilę, jakby starał się starannie dobrać słowa. Louis miał wrażenie, że mężczyzna układa w swojej głowie po kolei każdy wyraz i waży go, żeby nie powiedzieć przypadkiem zbyt dużo o sobie. Tomlinson już odkrył, że potrafi być prawdziwą gadułą i czasami, nawet przypadkowo, coś zdradzi. Jednak zawsze jeśli chodziło o jego życie trzymał się ustalonych przez samego siebie reguł i nie wychodził poza swoją strefę komfortu. Nie bał się zadawać rozmówcy pytań, ale zawsze sam podejmował wątek o swoim życiu, dokładnie wiedząc, co chcę powiedzieć, a czego nie. Louis nie był pewien, czy to prawdziwy jego charakter czy może rodzaj gry, którą prowadzi ma randkach. W każdym razie, to równocześnie denerwowało i pociągało starszego. Ta tajemniczość, którą był owiany sprawiała, że chciał odkryć wszystkie jego sekrety, ale też tworzyć z nim nowe, żeby to inni ludzie zastanawiali się nad tym, dlaczego ta para ma tyle tajemnic. Było w tym coś niesamowicie romantycznego i swego rodzaju estetycznego. – Nie lubię niedokończonych historii. Czuję się wtedy, jakby  równowaga mojego świata się zachwiała i nie jest mi dobrze. Dlatego jeśli ktoś w mojej obecności zaczyna historię, nalegam, żeby ją skończył.

Nawet dobór słów był dobrze przemyślany. Cała wypowiedź nie brzmiała nieuprzejmie, nie było tam nakazów czy pretensji do drugiej osoby. Harry nalegał, żeby ktoś dokończył swoją opowieść, ponieważ to on czuł się wtedy źle.

Każda cząstka Louisa podpowiadała mu, że sprawianie, że równowaga świata Harry'ego Stylesa została zachwiana jest okropną rzeczą, której żaden człowiek nie powinien zrobić.

– Na czym skończyliśmy? – spytał łagodnie Tomlinson, a Harry uśmiechnął się zwycięsko.

– Liamowi zależy na Zaynie – podpowiedział.

– Tak, zdążyłem już ci trochę o tym powiedzieć, ale wiesz o co mi chodzi. Ciągnie ich do siebie, ale równocześnie chcą od życia innych rzeczy – wyjaśnił, a chłopak jedynie kiwnął głową z wyraźnym zainteresowaniem. – Po zerwaniu Liama z Benem, on i Zayn zbliżyli się do siebie, bo Malik jako jedyny potrafił sprawdzić, że ten się uśmiechał. Wiesz, wydaję mi się, że każdy w życiu potrzebuje takiej osoby, która samym przebywaniem z tobą poprawia ci humor.

– Nie mogę się nie zgodzić – odparł Harry. – A co z Niallem? On chyba nie lubił tego Bena.

– Nie do końca – uznał Louis, zastanawiając się chwilę i spokojnie przywołując wspomnienia. Podziękował sobie za dobrą pamięć, bo przynajmniej teraz na randce nie było niezręcznej ciszy. – On nie lubił, kiedy ta dwójka przebywała razem w jego towarzystwie, bo zamieniali się w słodkie, zakochane gołąbeczki. Wiesz, to tak jakby zapominali o całym świecie i liczyli się tylko oni.

– Ale czy na tym nie polega miłość? – spytał retorycznie Styles. – Chcesz być z ukochanym cały czas i nie możesz znieść chwili bez niego.

–  Najwyraźniej – wzruszył ramionami, odpowiadając dyplomatycznie. Z łatwością stwierdził, że Harry, w przeciwieństwie do niego, był  kiedyś zakochany. Poznał to po tym, że chłopak doskonale wiedział, o czym mówił i jak się czuje osoba w związku. Louis nie wiedział, czemu nagle poczuł się dziwnie zazdrosny. Odchrząknął i kontynuował: – Po zerwaniu  Niall musiał użerać się z marudzącym na jego jednonocne przygody Liamem. Kiedy mężczyzna był w związku przymykał na to oko, bo był zajęty czymś całkiem innym. Jednak im więcej czasu spędzał w barze, tym bardziej mu to przeszkadzało i słowo 'obrzydliwe' stało się najczęściej wypowiadaną w stronę Nialla rzeczą.

– Jestem w stanie to sobie wyobrazić – zachichotał Harry.

Chichot nie powinien być tak słodki. Najczęściej kojarzyło się to Louisowi z głupiutkimi dziewczynami, ale Harry nie był głupiutki. To bardzo inteligentny mężczyzna, dlatego jego, trochę kobiecy, chichot brzmiał cudownie. Louis mógłby słuchać tego cały czas i wiedział, że nigdy mu się nie znudzi. Po raz kolejny jednak próbował jakoś doprowadzić się do porządku, bo miał wrażenie, że z każdą sekundą jego zauroczenie robi się silniejsze i zaczynał się bać tego uczucia. Sprawiało ono, że robiło mu się ciepło na sercu, a jednocześnie był bardziej zestresowany niż zazwyczaj.

– Będziesz miał okazję, jeżeli przyjdziesz do mnie na imprezę Halloweenową – zaproponował, bo pozytywna reakcja Stylesa dodała mu trochę odwagi. Już po raz drugi wspomniał o spotkaniu u niego, ale tym razem dał mu realną propozycję, wciąż jednak nieco bojąc się odpowiedzi. Przeraził się trochę swoimi obawami, bo jeszcze niedawno był w stanie zaprosić kogoś po kilkudziesięciu minutach do siebie, a teraz czuł strach nawet na którymś z kolei spotkaniu. Jednak Harry nie był taki jak wszyscy i miał wrażenie, że wszystko musi toczyć się wolniej, ale będzie tego warte. – Znaczy, do nas. Nie będę tam sam. Wiesz, Liam, Niall, Zayn i nasi znajomi...

– Okej.

– Mamy borsuka – wypalił Louis, czując stres, że Harry się nie zgodzi. Jego mózg nie załapał wtrącania chłopaka ze zgodą, dlatego zaczął robić z siebie idiotę.

– Masz borsuka? – zdziwił się. – To w ogóle legalne?

– Mam go od dzisiaj i nie mam najmniejszego pojęcia – wyjaśnił Louis. – Mam nadzieję, że dotrzymasz sekretu.

– Masz szczęście, że lubię niegrzecznych chłopców i tajemnice – odparł, używając nieco niższego głosu niż zazwyczaj. Tomlinson prawdopodobnie rozpływał się od środka. Flirtujący Harry, używający tego głębokiego głosu na nim powinien być nielegalny, tym bardziej że Louis był nieco pijany i to naprawdę na niego działało. Podobało mu się to, że był kokietowany przez młodszego i coś mu podpowiadało, że jest jedną z nielicznych osób, która mogła tego doświadczyć.

– Już wiem, czemu te tatuaże tak na ciebie zadziałały – uznał, a młodszy się zaśmiał.

– No więc, z miłą chęcią przyjdę do ciebie na Halloween, żeby zobaczyć twojego borsuka – kontynuował Harry ze śmiechem. – Mam nadzieję, że twoi przyjaciele nie mają nic przeciwko.

– Oczywiście, że nie – prychnął. – Uwielbiają cię i wszyscy się ucieszyli.

To kłamstwo nieco go bolało, bo nawet nie zaplanowali imprezy. Miał jednak nadzieję, że żaden z przyjaciół nie będzie zły z tego powodu. W końcu Liam ucieszy się, że Louis spędza czas z Harrym, Zayn kocha imprezy, a Nialla zawsze może upić i nic nie zauważy.

– To naprawdę miłe z waszej strony – uznał Harry.

Przez resztę kolacji rozmawiali o zeszłorocznych imprezach. Właściwie i tym razem raczej Louis mówił, bo w Stanach to święto jest huczniej obchodzone niż w Anglii. Postanowił sobie, że musi zrobić świetną imprezę, bo to pierwsza impreza Harry'ego w USA.

Później spędzili jeszcze trochę czasu, nie rozmawiając o niczym szczególnym, ale Tomlinson starał się jakoś zabawić młodszego i dopilnować, żeby wciąż tak ślicznie się do niego uśmiechał. Louis również chwalił jego audycję, której część widział wieczorem. Młodszy jednak zbywał go, mówiąc że Nick i tak większość przygotował. Ze sposobu jego mówienia można było wywnioskować, że nie ma ochoty rozmawiać na ten temat, a szatyn czuł, że nie powinien naciskać.

Nawet się nie zorientowali, kiedy było już po godzinie dwunastej. Louis wiedział, że powinien już iść, żeby nie nadużywać gościnności Harry'ego. Czuł się jednak cudownie w jego towarzystwie. Nie miałby nic przeciwko siedzeniu z nim przez całą noc i rozmawianiu. Było w tym wszystkim coś specyficznego, nigdy nie czuł się tak przy innej rozmowie. Każde słowo, ruch czy gest Harry'ego wprawiał go w prawdziwe oczarowanie. Chciał być z młodszym cały czas, właściwie codziennie rozmawiać i po prostu spędzać z nim czas. To dla niego było tą całą równowagą wszechświata: Harry u jego boku, śmiejący się z jego żartów i wyglądający tak cudownie.

– Musiałbym się już zbierać – oznajmił Louis, wstając od stołu. – Pomóc ci z naczyniami?

– Nie, ale mógłbyś mi pomóc z winem – uznał Harry, uśmiechając się dwuznacznie. – Zostałbyś jeszcze trochę? Nie idziesz jutro do pracy, prawda?

– Nie chcę ci przeszkadzać, powinieneś się wyspać – poradził.

Teraz obaj stali na przeciwko siebie w kuchni, patrząc się się  na siebie uważnie. Louis miał wrażenie, że gubi się w pięknie oczy Harry'ego. Były tak cudownie zielone, z długimi rzęsami. Tomlinson miał wrażenie, że jest w raju i naprawdę rozważał decyzje zostania tak na zawsze. Mógłby umrzeć, gdyby wiedział, że ta zieleń to ostatnie co zobaczy w życiu.

Próbował się właśnie wytłumaczyć w swoim umyśle tym, że jest pijany i dlatego wszystko brzmi tak poetycko. Cóż, na pewno nie zakochał się w chłopaku po kilkunastu dniach znajomości. To raczej niemożliwe, Harry jest po prostu atrakcyjny, a Louis ma na niego ochotę. Bał się myśli, że to może być coś więcej. 

– Mało śpię teraz w nocy – oznajmił Harry, uśmiechając się lekko. Louis mentalnie jęknął, ponieważ ten uśmiech zwalał go z nóg. Miał wrażenie, że wystarczy lekkie uniesienie kącików ust w górę, żeby Tomlinson całkowicie poddał się woli młodszego.

Bez słowa Harry wziął ich puste już kieliszki, podczas gdy Louis zabrał butelkę i razem usiedli na kanapie w salonie. Zajęli miejsca bardzo blisko siebie, nie przejmując się przestrzenią osobistą. Styles założył nogę na nogę i jedną z nich ocierał delikatnie o kończynę mężczyzny. Starszy zastanawiał się jakim cudem jeszcze się na niego nie rzucił, ponieważ nigdy nie widział kogoś tak seksownego. Nie mógł porównać mężczyzny do nikogo innego i nagle doszedł do wniosku, że stracił całe życie nie znając tego chłopaka. Harry był specyficznym połączeniem seksapilu, niewinności i jeszcze czegoś, czego nie potrafił nazwać, ale to sprawiało, że tracił głowę.

Obaj byli już trochę wstawieni, kiedy Louis nalewał im wina do kieliszków. Modlił się, żeby utrzymać dobrze butelkę i nie wylać ją na któregoś z nich, bo to z pewnością zepsułoby nastrój.
Harry napił się trunku, a trochę czerwieni zostało na jego ustach, sprawiając że stały się one jeszcze bardziej malinowe. Dłoń położył na swoim kolanie, delikatnie je pocierając.

I nagle Louis to poczuł. Miał wrażenie, że spadło na niego niczym ten fortepian w kreskówkach. To była gwałtowna potrzeba powiedzenia Harry'emu czegoś ważnego, co mogło sprawić, że ta chwila będzie niezapomniana. Miał wrażenie, że jego zadaniem jest sprawienie, żeby ten wieczór wspominali jeszcze przez dłuższy czas. Skarcił się jednak w myślach za używanie liczby mnogiej i zakładania, że będzie utrzymywał kontakt z chłopakiem.

Przez chwilę zastanawiał się nad wyznaniem swoich uczuć, ale szybko z tego zrezygnował. Było stanowczo zbyt wcześnie na takie rzeczy, a on nie chciał, żeby ta randka tak się skończyła. Tym bardziej, że nie był pewien, czy go kocha, wiedział jedynie, że nigdy nie chce go opuszczać.

– Harry – wyszeptał Louis.

– Louis.

Tomlinson pokręcił głową ze śmiechu. Byli niepoważni.

Louis otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Miał wrażenie, że Harry jest takim mężczyzną, którego trzeba zapytać o pozwolenie, zanim się go dotknie lub pocałuje. Wiedział jednak, że każde takie pytanie może zniszczyć tę magiczną chwilę. Teraz atmosfera wokół nich zastygła i czas się zatrzymał. Żaden z nich nie przerwał tej ciszy, podczas której Louis cały drżał. Miał jednak wrażenie, że on nie jest jedynym, który tak się denerwuje. Harry praktycznie cały czas przygryzały wargę, patrząc mu się prosto w oczy.

Mógł powiedzieć wszystko. Jego umysł krążył pośród wszystkich cudownych wyznań; mógł oznajmić Harry'emu, że jest piękny, że mu zależy czy że chce go pocałować. Wybrał jednak całkiem inną opcję.

– Wiedziałeś, że zdrowe ludzkie oko jest w stanie odróżnić aż dziesięć milionów kolorów?

Ω

– Nie wierzę, że to powiedziałeś – oznajmiam, kręcąc głową. – Nikt nie jest aż tak głupi.

– Ja byłem aż tak głupi – wzrusza ramionami.

– Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrnąłeś, bo inaczej rzucam studia. Nie będzie mnie uczył ktoś taki.

– Pyskata – prycha.

Ω

– Wiedziałeś, że zdrowe ludzkie oko jest w stanie odróżnić aż dziesięć milionów kolorów? – spytał Louis i od razu tego pożałował. Dlaczego jego mózg uznał, że to dobra rzecz do powiedzenia?

– Naprawdę? – zdziwił się Harry, zbliżając twarz nieco do niego. Tomlinson zrobił to samo, równie powoli.

– Dziesięć milinów, Harry – powtórzył. – A odkąd moje oczy się z twoimi, u żadnych innych nie mogę dostrzec tego samego piękna.

– To w takim razie nie będzie dziwne, jeśli powiem, że odkąd cię poznałem nie trafił się jeszcze taki dzień, w którym bym o tobie nie myślał?

– To będzie całkowicie odpowiednie – wymamrotał Louis i przechylił swoją głowę. W czasie tej krótkiej wymiany zdań zdążyli mocno się do siebie przysunąć. Mężczyzna dokładnie czuł, że Harry chce tego samego. W końcu on również zbliżał się do niego, ale teraz miał potwierdzenie nie tylko w mowie ciała, ale też prawdziwych słowach.

Myślał, że jest prawdziwym szczęściarzem, dopóki Styles nie zatrzymał go, kładąc mu otwartą dłoń na klatkę piersiową.

– Czekaj...

– Rany, przepraszam, myślałem... – zaczął swoje tłumaczenia, ale po raz kolejny przerwał mu młodszy.

– Dobrze myślałeś – stwierdził, a Louis uznał, że nic już nie rozumie. – Po prostu zróbmy to wolniej, dobrze? Wczoraj, kiedy prawie się pocałowaliśmy zrozumiałem, że najlepszą częścią pocałunku jest to dążenie do niego. Te powolne, niepewne ruchy, które prowadzą cię wprost na usta tej drugiej osoby. Przyspieszone bicie serca, mnóstwo myśli w głowie. W filmach romantycznych to ten moment, kiedy zaczyna grać oraz głośniej muzyka.

– I ty chcesz przedłużyć tę muzykę? – spytał, a w odpowiedzi otrzymał tylko nieśmiałe kiwnięcie głową.

I wtedy właśnie to zaczęli. Okropnie powoli zbliżali się do siebie. I, rany, Louis naprawdę miał wrażenie, że jest niczym w romantycznym filmie. Jego serce miało praktycznie wyskoczyć z klatki piersiowej. Mimo że wiedział, że Harry odwzajemni pocałunek, a dłoń chłopaka, która wciąż swobodnie leżała na jego piersi, go nie odepchnie, czuł dużą ekscytację. Równocześnie nie popierał entuzjazmu Stylesa, co do tego momentu przed pocałunkiem. Chciał już złączyć ich usta, poczuć ich smak i dotyk. Całe jego ciało trzęsło się z podniecenia, ponieważ wiedział, że to będzie cudowne.

Nagle ich wargi się zetknęły, delikatnie muskając się nawzajem. Wprawdzie mogli jeszcze trochę się ze sobą podroczyć, ale żaden nie miał na to ochoty. Zaskakująco szybko spokojny pocałunek zamienił się w coś bardziej namiętnego. Louis szybko skorzystał z okazji i zaczął dominować. Jego dłonie wspierały plecy Harry'ego, zapobiegając przesadnemu odchyleniu się, kiedy to on zaczął na nim górować. Młodszy z łatwością mu się poddał, przebiegając palcami po jego szyi. Jego usta smakowały jeszcze lepiej niż sobie wyobrażał. Nie potrafił opisać tego słowami, ale doszedł do wniosku, że nie chce już nigdy całować kogoś innego.

Idealnie się synchronizowali, całując się w jednym stałym rytmie. Mimo że od samego początku pocałunek nie był delikatny, Louis pokusił się o dodanie mu trochę pikanterii i zassał jego dolną wargę. Harry cichutko jęknął, sprawiając że Tomlinson już całkiem stracił zmysły. Dźwięk był delikatny, ale nieco sprośny. Dodatkowo młodszy nie pozostał mu bierny i ssał górną część ust mężczyzny.

Całowali się w taki sposób przez pewien czas, dopóki Louis nie odważył się włożyć języka między jego wargi. Wtedy wszystko zrobiło się bardziej brudne i mokre. Harry był tak seksowny, będąc po prostu sobą. Serce Tomlinsona prowadziło bardzo niespokojny rytm, raz się zatrzymując, kiedy słyszał jęk lub przyspieszając, gdy chłopak mocniej ich do siebie przyciskał.

Nie wiedział, jak długo to trwało, ale kiedy oderwali się od siebie, dysząc ciężko. Spojrzał na młodszego, który był cudownym bałaganem. Jego usta były czerwone i opuchnięte, a oczy szeroko otwarte. Louis czuł dumę, że to wszystko to jego zasługa.

– Odwołuję – zaczął Harry, sapiąc głośno. – Pocałunek z tobą jest lepszy niż moment przed.

Roześmiali się i Tomlinson pozwolił sobie jeszcze raz go cmoknąć, żeby przypadkiem nie zapomnieć, że to zdarzyło się naprawdę.

*****
Wow, czy to nareszcie pocałunek!

Ja skończyłam ferie i jest mi smutno, bo znowu zaczyna się szkoła, a mam okropny plan. No cóż, powiem wam tylko, że mam napisane rozdziały do przodu, więc poradzę sobie ze wstawianiem ich raz w tygodniu.

Napiszcie mi, co sądzicie o rozdziale i oczywiście, jak zawsze, co tam u was! Jak tam w szkole, czy macie jakieś problemy, a może chcecie się czymś pochwalić. Zapraszam do kącika zwierzeń u Pauls!

I chciałam wam jeszcze podziękować za polecanie mojej twórczości innym na tt czy na grupach, to naprawdę miłe, gdy widzę, że naprawdę wam się podoba to, co tworzę.

Miłego dnia!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro